sobota, 10 maja 2014

Capitolo 8: Konfrontacja z Elisabettą

Powiedzieć, że Elisabetta Giulia Fischetti była pięknością, byłoby wielkim niedomówieniem. Oprócz tego, że prezentowała się nienagannie w szytych na miarę łaszkach, to w dodatku olśniewała urodą. Wcale nie wyglądała na ostatnią sierotkę, którą rodzice po prostu popchnęli w ramiona nieznanego jej panicza z dobrej rodziny. Nie wyglądała też na dziewczynę, która z przymrużeniem oka zgodziłaby się na odgrywanie roli klaczy rozpłodowej w całym tym cyrku z wyższych sfer. 
Nie, w jej spojrzeniu kryło się zbyt wiele emocji. Kiedy tylko spojrzałam jej w oczy, wiedziałam, że będę miała kłopoty. Zabrałam jej sprzed nosa coś, co już uważała za swoje, a ona nie przywykła zapewne do przyjmowania takich ciosów. Nie zamierzała stać i biernie patrzeć, jak wydarzenia po prostu dzieją się przed jej nosem. O nie, była na to zbyt dumna. 
Wiedziałam, że nie dojdziemy do porozumienia. 
Rozmowa przy stole toczyła się w większości po angielsku - oprócz momentów, w których Mertier senior najwyraźniej nie mógł powstrzymać emocji i podnosił głos, a z jego ust wylewał się potok włoskich słów. Żaden z jego synów nie spuścił jednak wzroku ani na sekundę, jakby te wybuchy nie robiły na nich wrażenia. Elisabetta siedziała ramię w ramię z Nino i posyłała mi pełne wyższości spojrzenia. 
Mnie nikt nie chciał słuchać, więc trzymałam usta zamknięte. Nie chciałam niczego niepotrzebnie wtrącać, żeby nie skomplikować sytuacji. Owszem, przeszkadzało mi to, że traktowano mnie jak powietrze, ale wolałam nie dolewać oliwy do ognia. Aż taka głupia nie byłam, by nie wiedzieć, że sama byłam odpowiedzialna za ten huragan i że jedno słowo z mojej strony mogło wszystko pogorszyć. 
Siedziałam cicho, tylko się przyglądając. I słuchając. 
Padło wiele niemiłych słów, nie tylko pod moim adresem. Nino zażarcie mnie bronił, a Remo posyłał mi pełne rezygnacji spojrzenia, które mówiły: ,,a nie mówiłem?". Było jednak za późno, by przyznawać mu rację i skapitulować. Sama jeszcze nie wiedziałam, ile będzie dla mnie znaczył związek z Nino, ale zrobiłam już pierwszy krok, a głupio byłoby teraz zawrócić z raz obranej drogi. 
Co będzie, to będzie. Nie chciałam jednak, by z tego powodu Nino miał jakieś kłopoty, szczególnie rodzinnej natury. Co jednak mogłam powiedzieć? Że natychmiast zabieram manatki i lecę do Japonii z podkulonym ogonem? 
Od myślenia w kółko o tym samym zakręciło się w głowie. 
O dziwo, to Elisabetta zażegnała konflikt między ojcem a synami. Wstała - delikatnie, z gracją, piękna niczym bogini. Miała jedwabiście czarne włosy, które spływały wokół jej szczupłej sylwetki aż do pasa. Heban jej włosów pięknie kontrastował z brzoskwiniową cerą i czerwonymi niczym wiśnie ustami. Prezentowała się ślicznie niczym opakowana w ozdobny papier bombonierka - w białej bluzce z mnóstwem koronek i falbanek oraz czarnych spodenkach na szelkach z uroczymi guzikami. Elisabetta nie wstydziła się pokazywać swoich długich nóg i ramion, które musiały działać na wyobraźnię mężczyzn. 
Nie miałam pojęcia, dlaczego Nino miałby wybierać mnie, skoro miał taki skarb u boku. To znaczy wiedziałam, że uroda to nie wszystko, ale z jakiegoś dziwnego powodu ta dwójka wydawała się do siebie pasować. Nino z tym swoim opanowaniem i Elisa z chłodnym, dumnym spojrzeniem. 
- Proszę, nie kłóćmy się już - poprosiła dziewczyna, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Ty najmocniej, papo. 
Papo?! 
Nie zważając na moje zdumienie, dziewczyna kontynuowała: 
- Jak zwykle zapomniałeś o różnicy czasowej, papo. Nino, ty także powinieneś ochłonąć. Odłożymy tę rozmowę na później, dobrze?
O dziwo, wszyscy obecni przy stole przychylili się do jej decyzji. Remo pierwszy zerwał się z krzesła i pociągnął mnie za sobą, niemal mnie przewracając. 
- Zaprowadzę Ran do jej pokoju - rzucił niemal w biegu, ściskając mnie boleśnie za ramię. Postanowiłam się nie sprzeciwiać i po prostu dostosować się do jego tempa. 
Starszy z braci Mertier zaprowadził mnie po schodach na piętro, po czym niemal przeciągnął przez jeden z pokoi i dosłownie wyrzucił na balkon, po czym zatrzasnął za nami zasuwane, szklane drzwi. Oparł się o nie natychmiast, zakrywając twarz ramieniem. Z jego ust wydobyło się najpierw westchnienie, a potem głośny jęk. 
O co mu chodziło?
- Myślałem, że rzucą się sobie do gardeł! - wyznał w końcu z niejakim trudem Remo, chwiejnym krokiem zbliżając się do najbliżej ustawionego krzesła. Opadł na nie niczym worek ziemniaków. - Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że Elisabetta już zdążyła cię poznać....
- Co to znaczy? - zapytałam niepewnie. 
Remo spojrzał na mnie, a ja się wzdrygnęłam. W jego oczach zobaczyłam tak wiele bólu, że aż zrobiło mi się źle. 
- Ran, jeszcze tego nie wiesz, ale rodzina Elisabetty... jest bardzo wpływowa. Bardzo. I nawet nie przesadzam w tym momencie. Jasne, nasza rodzina też ma władzę i pieniądze, ale nie taką, jak Fischetti. Oni należą do elity. Jedno słowo z ich strony, a wszyscy możemy znaleźć się na samym dnie. Wszyscy się od nas odwrócą. 
Nie mieściło mi się w głowie, że ktokolwiek mógłby posiadać taką władzę. To chyba niemożliwe? 
- Włosi są wierni rodowym tradycjom, a Fischetti pielęgnują je od kilkuset lat. Są znani. Są lubiani. Są... swoi, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi. Reprezentują włoskość samą w sobie. To czysta krew. 
- Elisabetta jest więc jakąś... księżniczką? 
- Nie dosłownie, ale w naszych sferach jest ona uważana właśnie za kogoś takiego. Musisz więc zrozumieć, że ani jej ojciec, ani mój, nie pozwolą na to, co ty i Nino planujecie. 
Zagryzłam wargi. Dlaczego wcześniej nie było o tym mowy? Nino wspomniał tylko, że Elisa została sprowadzona do roli przedmiotu przez sferę społeczną, w której przyszło jej żyć i się wychowywać, ale jego słowa w ogóle nie odpowiadały rzeczywistości. Nie sądziłam, że Nino skłamał z premedytacją, zapewne rzeczywiście był przekonany, że Elisabetta jest kolejną marionetką w rękach swoich rodziców, którzy chcą po prostu dobrze wydać córkę za mąż, ale może jego stereotypowe myślenie w tej kwestii nie pozwoliło mu zauważyć, iż jego narzeczona nie jest taka, za jaką ją uważa? 
Z drugiej strony nie wierzyłam w to, że Nino czegoś tak oczywistego by nie dostrzegł, był na to po prostu zbyt bystry. To prawda, że czasem wydawał się roztrzepany, zwłaszcza, kiedy wchodził w tłum ludzi i natychmiast zwracał na siebie uwagę, ale zazwyczaj miał ku takiemu zachowaniu powód. Wiedziałam też, że niewiele spraw mu umyka - potrafił obserwować ludzi i ich reakcje. Był świadom swojego otoczenia. 
Więc dlaczego...?
- Mówisz mi, że mam się spakować i wracać do domu?
Nie chciałam tego. Nie w ten sposób!
Remo lekko pokręcił głową. 
- Najpierw porozmawiamy z Elisabettą. Musimy dowiedzieć się, co właściwie o tej całej sytuacji myśli. Może, z jakiegoś powodu, sama będzie chciała zerwać zaręczyny. Może jej także nie odpowiada Nino i miałaby ochotę na jakiegoś innego włoskiego panicza... 
- A jeśli... nie? 
Remo westchnął. 
- To wtedy sama zdecydujesz, czy chcesz prowadzić z nią wojnę, czy też wolisz usunąć się w cień. Elisa jest rozsądną dziewczyną, więc może coś zaproponuje... coś, na co obie się zgodzicie.
Czy miałam inny wybór? 
W tej chwili drzwi na balkon rozsunęły się, zdradzając obecność Nino. Chłopak dołączył do nas i w milczeniu usiadł obok brata. Wyglądał tak, jak otrzymał przed chwilą tęgie lanie. 
I zapewne tak właśnie się czuł po sprzeczce z ojcem. 
- Ojciec nie zgodził się, byś zamieszkała w naszym domu - oświadczył po chwili milczenia, spoglądając na mnie z wyraźnym poczuciem winy. - Próbowałem przemówić mu do rozsądku, ale się uparł. W ogóle nie słucha, co do niego mówię. 
- Przypuszczam, że masz jakiś plan awaryjny, Giano? - zapytał Remo, wiercąc się niespokojnie na krześle. 
- Zawsze mam. Nawet kilka. Najpierw jednak chciałbym cię o coś prosić, Ran-san. - Wyraz jego twarzy wyrażał coraz większą udrękę. - Elisa chciałaby z tobą porozmawiać. Odbyłem z nią krótką rozmowę, próbując wszystko jej wyjaśnić, ale uparła się, że zanim nie porozmawia z Ran w cztery oczy, w ogóle nie może być mowy o możliwości zerwania zaręczyn. 
Westchnęłam, wyobrażając sobie, jak ciężka przeprawa mnie czeka. Najpierw rodzina Mertier, która wyraźnie mnie nie zaakceptowała, teraz Elisabetta... Sama nie wiedziałam, co było gorsze. Słyszałam jednak, że nic nie może równać się ze wściekłością zdradzonej kochanki... Ale zaraz. Czy związek Nino i Elisabetty wkroczył już w tak zaawansowaną fazę? Oczywiście Gianinno o tym nie wspomniał i jako dżentelmen pewnie w ogóle nie zamierzał, jednak dla mnie ta informacja była bardzo ważna. 
Niechętnie pomyślałam, że podczas rozmowy z dziewczyną mogłabym się wszystkiego dowiedzieć. Poza tym, prędzej czy później i tak musiałyśmy stanąć ze sobą twarzą w twarz. Odwlekanie tego momentu po prostu nie miało sensu. 
- Dobrze, porozmawiam z nią. Gdzie mamy spotkać?
- Chodź, zaprowadzę cię.
Obaj bracia podnieśli się równocześnie. Remo szybko wyjaśnił:
- Pójdę się położyć. Jak dla mnie ten dzień miał trochę za dużo wrażeń. 
Rozdzieliliśmy się w holu na parterze, a Nino wyprowadził mnie przed rezydencję. Słońce odbijające się od białego marmuru niemal mnie oślepiło w pierwszej chwili, toteż bezwiednie zacisnęłam palce na ramieniu Nino. Miałam wrażenie, że nagle znalazłam się pod ostrzałem policyjnych reflektorów. 
Biorąc pod uwagę sytuację, w której się znalazłam, wcale nie było to złe porównanie. 
Elisabetta czekała na mnie przy srebrnym samochodzie. Połowę jej twarzy zakrywały okulary przeciwsłoneczne, ale i tak wszędzie bym ją rozpoznała. Nonszalancja i gracja, z jaką stała i pozwalała, by wiatr delikatnie muskał jedwabiste kosmyki jej włosów, była nie do podrobienia. 
Wczepiając się palcami w ramię Nino, podeszłam do niej na sztywnych nogach. W gardle mi zaschło, a język zamienił się w kawałek suchego drewna. Nie mogłam jednak wziąć nóg za pas. 
Elisabetta zamieniła kilka słów z Nino w ich ojczystym języku. Nie zrozumiałam, o czym mówią, ale zauważyłam, że chłopak zesztywniał. Rzucił mi szybkie, zaniepokojone spojrzenie. Co się działo? Elisabetta tylko pokręciła głową, po czym wskazała na tylne drzwi samochodu.
- Wsiadaj, Ran. Wybierzemy się na krótką przejażdżkę. 
Wsiąść... z Elisabettą do jednego samochodu... Nino najwyraźniej nie został zaproszony, ponieważ niechętnie cofnął się o krok, nie spuszczając ze mnie wzroku. 
Zrozumiałam, że muszę wykazać się silną wolą i zdecydowaniem. Musiałam pokazać, że mi zależy. Nie mogłam po prostu uciec z podkulonym ogonem. Jeśli chciałam, żeby zaczęto traktować mnie poważnie, musiałam podjąć to wyzwanie. 
Dlatego puściłam Nino i skinęłam głową. 
- Jak sobie życzysz. 
Drzwi oczywiście otworzył przede mną szofer. Nawet przez sekundę nie pomyślałam, że Elisabetta we własnej osobie miałaby mnie eskortować. Ta myśl była po prostu absurdalna. 
Usiadłam wygodnie na tylnym siedzeniu i zapięłam pasy. Elisa z gracją zajęła miejsce obok mnie, a po krótkiej chwili także za kierowcą zatrzasnęły się drzwi. Zamruczał silnik. 
- Teraz, kiedy jesteśmy same, możemy swobodnie porozmawiać - oświadczyła Elisabetta płynną angielszczyzną. - To doskonale się składa, że możemy odnaleźć wspólny język. Szkoda by było, gdyby musiał towarzyszyć nam tłumacz.
Nie wiedziałam, czy mnie chwali za znajomość języka angielskiego, czy uważa mnie jednak za ignorantkę. Jej słowa zabrzmiały cokolwiek dwuznacznie. Oczywiście ona musiała znać więcej niż jeden język obcy, ale japońskiego nie używała, więc prawdopodobnie odpuściła sobie naukę tego jakże mało przydatnego języka. 
- Tak, chyba tak - odparłam po kilku sekundach milczenia, czując, że Elisabetta oczekuje ode mnie jakiejś odpowiedzi. 
- Doskonale. W takim razie możesz mi wytłumaczyć, co właściwie sobie myślałaś, kiedy rzuciłaś wszystko - szkołę, rodzinę, przyjaciół - i podążyłaś za Nino do jego kraju... do jego domu? 
To było trudne pytanie, jako że sama jeszcze nie wiedziałam, jakim sposobem zdecydowałam się na ten szalony krok. 
- To się po prostu stało - odpowiedziałam, podziwiając widoki przez przednią szybę. - Poczułam, że zaczyna łączyć mnie z Nino jakaś specjalna... więź. 
- Musiałaś jednak wiedzieć o jego przynależności do wyższej klasy społecznej i o moim istnieniu? 
O co jej chodziło? Co za wyższa klasa społeczna? To, że mieli więcej pieniędzy, nie oznaczało wcale, że byli lepszymi ludźmi od innych. 
- Tak, wiedziałam o tym wszystkim. 
Elisa przekrzywiła lekko głowę. 
- W takim razie Gian musiał ci powiedzieć coś, co sprawiło, że przestałaś się mnie obawiać. Mnie i mojej pozycji u jego boku. 
Była bystrą dziewczyną. Z niechęcią pomyślałam, że naprawdę pasowała do Nino. I nie uszło mojej uwagi to, że użyła zdrobnienia ,,Gian", a nie ,,Nino". Do tej pory tylko Remo tak zwracał się do brata, ale on posiadał ten przywilej z tytułu bycia starszym bratem Gianinno.
- Tak - odparłam tylko, ściągając brwi. - Odnoszę jednak wrażenie, że się pomylił. Albo że kłamał. 
Elisabetta płynnym gestem odrzuciła zasłonę włosów na jedno ramię, odsłaniając szyję i mały, złoty kolczyk z najprawdziwszym rubinem w płatku ucha. Nabrała jeszcze więcej uroku, choć myślałam, że było to niemożliwe, bo dziewczyna była doskonała. 
- Z całą pewnością cię nie okłamał. Nigdy z nim o tym nie rozmawiałam, ale wiem, co on o mnie sądzi. Ja przez długi czas też nie miałam o nim lepszego zdania. Prawdę mówiąc, Remus bardziej mi się podobał. On jest taki... żywiołowy. Włoski. Gian wydawał się jego przeciwieństwem - nieczuły, zimny, obojętny... Z przymusu musiałam jednak spędzać z nim większość czasu na początku naszych zaręczyn, więc zrozumiałam to, co i ty pewnie zrozumiesz w swoim czasie: to w Nino płynie gorętsza krew. Jego wychowanie sprytnie jednak maskuje jego temperament. Wykorzystuje swojego brata, by sam stać w cieniu, co oszczędza mu mnóstwa kłopotów. Remus oczywiście o tym wie i robi wszystko, by jego brat nie wyszedł z tego cienia. 
- Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć. Obwiniasz mnie o to, że wyciągnęłam go z tego bezpiecznego miejsca, prawda? 
Elisabetta lekko skinęła głową. 
- Nie mówię, że nie będzie o ciebie walczył. Będzie, jeśli mu na to pozwolisz. To jednak doprowadzi tylko do nieszczęścia. Gian jest doskonale wykształcony i ambitny. Ma wielu przyjaciół, którzy wyciągną ku niemu pomocną dłoń. Będzie mógł zaoferować ci komfortowe życie u jego boku nawet, jeśli ojciec go wydziedziczy, do czego z całą pewnością dojdzie, jeśli Gian będzie się upierał. Czy to jednak jest tego warte?
- Pytasz, czy chcę mu pozwolić na to, by z własnej woli skłócił się z własną rodziną?
Wiedziałam, że może do tego dojść, a mimo to pojechałam z nim. Teraz jednak świadomość, że mogę przyczynić się do czegoś tak okropnego, zaczęła mi strasznie ciążyć. Co prawda moja rodzina nie znaczyła dla mnie tyle, co rodzina Nino dla niego, ale rozumiałam rozmiar nadciągającej tragedii.
Spojrzałam niepewnie na Elisabettę. 
- Kochasz go? - zapytałam cicho. 
Do tej pory w ogóle się nad tym nie zastanawiałam. Elisabetta została wyłączona przeze mnie z równania, ponieważ Nino sprowadził ją do przedmiotu bez znaczenia. Teraz jednak okazało się, że dziewczyna jest zwykłym człowiekiem z krwi i kości, z własnym zdaniem i temperamentem. Nie zamierzała po prostu się uśmiechnąć i postąpić zgodnie z wolą swojego narzeczonego. O nie, nie zamierzała usunąć się w cień bez wykrzyczenia całemu światu, jak bardzo została zraniona. 
Elisabetta zarumieniła się leciutko, leciuteńko, niemal niezauważalnie. Spuściła oczy. 
- Tak, kocham go. Nie pokochałam go od razu, w ogóle nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłabym obdarzyć uczuciem kogoś, kogo mi narzucono i dla kogo będę jedynie matką jego dzieci. Na początku czułam do niego silną niechęć. Opierałam się. Ale w pewnym momencie stwierdziłam, że go kocham i że nie mogę wyprzeć się tego uczucia. - Spojrzała na mnie. - Musiałaś zostać oczarowana przez te same cechy jego charakteru, za które i ja go pokochałam. 
Hm. Ta rozmowa bardzo mi się nie podobała. Elisabetta była bystrą dziewczyną. Szczerą. Z każdym wypowiadanym słowem wbijała mi szpilę prosto w serce, a ja na to pozwalałam, niezdolna do kontrataku. Jej siłą była szczerość, którą widziałam nie tylko w jej spojrzeniu, ale całej postawie. Widziałam, jak w jej wzroku pojawia się ból, kiedy na mnie spogląda. W jej słowach czaił się strach i smutek, kiedy mówiła o Nino.
Kochała go i bała się go stracić. Była rozczarowana i zraniona, że nie zauważył jej uczuć, sprowadził do domu jakąś nieznaną jej dziewczynę z niższej sfery społecznej i gotów był dla niej zaryzykować dosłownie wszystko. Zrozumiałam, że i ona miała nadzieję na to, że Nino oszaleje dla niej w równym stopniu, co dla mnie. 
Chciała jednak walczyć. Nadal była z nim związana. Mogła nazywać się jego narzeczoną. 
Ja nie mogłam. Ale to mnie Nino wybrał. 
Poczułam się bardzo nieswojo. Kropelki potu gromadziły się na moim karku pod spiętymi szpilką włosami, choć w samochodzie panował przyjemny chłód. 
- Nie chcę, żebyśmy zaczęły się nienawidzić - powiedziałam powoli, zaciskając dłonie w pięści. Złożyłam je grzecznie na kolanach, ale miałam ochotę wymachiwać nimi na wszystkie strony. Rwać sobie włosy z głowy. - Proszę, powiedz mi... jako twojej rywalce o względy Nino... czy wy kiedykolwiek... jak blisko ze sobą byliście? 
Na ślicznej twarzy dziewczyny siedzącej obok mnie najpierw pojawiło się zdziwienie, potem niedowierzanie i lekki rumieniec, a na końcu zakłopotanie. 
- Czy to ważne? 
- Dla mnie owszem. Zależy od tego moja... nie, nasza przyszłość. Proszę, powiedz mi. - W poufałym geście położyłam dłoń na ręce Elisabetty. Dziewczyna, choć zaskoczona, nie cofnęła dłoni. 
- Cóż, od dawna już nie jesteśmy dziećmi, a Gian z poczucia obowiązku nigdy nie oglądał się za innymi dziewczynami... Chcę powiedzieć, że czasem budziliśmy się obok siebie... Rozumiesz? 
Zrozumiałam. I w tym momencie podjęłam decyzję. 
Ścisnęłam dłoń dziewczyny i uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że na mojej twarzy nie maluje się wyraz bezbrzeżnej rozpaczy. 
- Elisa-san. Proszę, nie martw się już o nic. Dziękuję, że byłaś ze mną szczera. I przepraszam za to całe zamieszanie. To była w równym stopniu moja wina, co Nino. Naprawdę nie chciałam ci niczego odbierać. Zrozumiałam to tak, że ty... że was związek nie istnieje. Skoro jednak Nino potrafi cię pożądać, ja nie potrafię ci go odebrać. Nie uważam go za wolnego człowieka. Możliwe, że go skrzywdzę tą decyzją, ale nie widzę innej możliwości. Elisa-san, jesteś wspaniałą dziewczyną. Proszę, uszczęśliw go. 
W oczach dziewczyny zaszkliły się łzy. Teraz ona ścisnęła moją dłoń. 
- Potrafisz z niego zrezygnować? - zapytała cicho. 
Zbierając w sobie wszystkie pokłady silnej woli, pokiwałam głową. 
- Nie chciałam wchodzić pomiędzy was, chociaż Nino jeszcze nie uważa, że jesteście jednością. Nie mam w zwyczaju kraść narzeczonych z rąk zakochanych panienek. 
Elisabetta uśmiechnęła się leciutko. Oczy błyszczały jej od tłumionych łez. Wyraźnie czułam, jak między nami wytwarza się jakaś niewytłumaczalna więź. Może... przyjaźń? 
- Ran, ty chyba nie możesz tak po prostu wrócić teraz do domu? - zapytała dziewczyna z zupełnie innej beczki. - To znaczy, wyobrażam sobie, że porzuciłaś swoje dotychczasowe życie i spaliłaś za sobą wszystkie mosty?
Zmarkotniałam. Tak, moja przyszłość nie wyglądała zbyt kolorowo. 
- Nie mam wyboru - wymamrotałam. - Nie chcę polegać na Nino... nie w tej sytuacji. 
- Ale możesz polegać na mnie! - oświadczyła Elisabetta, prostując się. - Wiem, że to dość dziwna propozycja z mojej strony, w końcu jesteśmy rywalkami, ale... Proszę, przeprowadź się na jakiś czas do mojego domu. Będziesz miała czas na zastanowienie się. Zresztą, gdybyś teraz wróciła do Japonii, jestem pewna, że Gian podążyłby za tobą... 
Może i miała rację. Ja namieszałam, więc ja musiałam też dopilnować, by rzeczy wróciły na właściwe tory. 
- Dobrze, zostanę jeszcze przez jakiś czas i wyjaśnię wszystko Nino - oświadczyłam, zastanawiając się, co właściwie mnie teraz czeka. 
Wkraczałam w całkowitą ciemność. Tym razem bez prowadzącej mnie ręki Nino.

***Od autorki***
Aaaaaand! The Oscar© for the best actress of the year goes tooooooooo.... Elisabetta Fischetti! :D Kurczę, dziewczyna jest dobra. Te wszystkie rumieńce i łezki... serio powinna zastanowić się nad karierą aktorki. Nawet ja na krótką chwilę dałam się oszukać. Na szczęście długo tej postawy nie utrzyma, bo Nino jest po prostu zbyt uparty w swych dążeniach i pragnieniach. Kiedy więc Elisa poczuje, jak chłopak wyślizguje się z jej łapek... ho, ho! Na szczęście Ran zdąży zyskać kilku przyjaciół, którzy nie pozwolą, by miejscowa księżniczka zniszczyła jej życie. Albo życie Nino :]
W przyszłym tygodniu będę zajęta, ale mam zapas rozdziałów, więc z publikacją nie będzie problemów :]
                 

7 komentarzy:

  1. Buahahaha, sam tytuł tego rozdziału jest cudowny! Juz nie moge sie doczekac tej konfrontacji <3 Ciekawa jestem jak też przedstawisz Elisabethę. Ja sobie ją wyobrażam za taką... hm, w sumie bardzo ulożoną( aż za bardzo) i w pewnym sensie... narzucającą się Nino, ale zobaczymy jak ty ją ukształtowałaś :D
    Powiem tak. To, że Ran i Elka nie dojdą do porozumienia, było wiadome od samego początku! Ale i tak nie mogę przestać się ekscytować na myśl, jak one sie będą biły o Nino hahahah Albo raczej, jak Elka sie bedzie biła, a Nino będzie stawiał na swoim ;p
    Kurcze, jak sobie wyobrażam tę rozmowę przy stole, to czuję, ze gdybym miała taką sytuację to bym wyszła z pokoju, pewnie z samej rezydencji i sie poddała. Generalnie na pewno nie zostałabym tam długo, ale nie wracałabym do domu rodzinnego, raczej szukałabym własnej drogi w miejscu, w którym sie znalazłam... Ale to tylko ja, Ran jest silna i sobie z tym wszystkim poradzi. Dobrze, ze Nino jej broni... Remo próbował ją ustrzec przed tą sytuacją, ale Ran stawiała tez na swoim to i nie dał rady chłopak... No, ale mam nadzieje ze będzie on wsparciem dla Ran...
    Elisa :O !!! Dlaczego ona tak... gra? W sensie.. gdyby nie to miażdżące spojrzenie na Ran, to bym powiedziała ze to tak na serio było, ale... hahahha! Robi sie ciekawie!! Ciekawa jestem jak nas jeszcze Elka zasłodzi ;p
    PAPO?! Szczena mi do ziemi opadła :O czekaj, muszę pozbierać wszystkie zęby z podłogi xDDD hahah
    :o to Nino ryzykuje tak naprawdę wszystko dla Ran? :O Podziwiam, ja jakbym miała sie znaleźć na dnie, to choćbym miała w całym swoim życiu swojej miłości nie poznać, pewnie bym nie wybrała faceta. Nie dlatego, ze bym go nie kochała, tylko z obawy, że nie będę w stanie zapewnić odpowiedniego standardu życia swojej przyszłej rodzinie... Ah, kurcze, ale Remo dobrze zrobił, ze ją wyciągnął z pokoju... I już widzę, że on chce dla Ran jak najlepiej. i nie tylko dla niej, ale tez dla Nino. Kurcze, Elka mnie denerwuje, mam nadzieje, że tylko na początku będzie tak źle, a później albo ona odpuści ( marzyć wolno!!) albo Nino jej przygada... Albo jeszcze lepiej/gorzej - Remo wezmie sprawy w swoje ręce i sam oświadczy sie Elce lub Ran i kłopot z głowy... zeby tylko rodzinka nie zeszła na zawał w obliczu tych zakręconych romansów...xD
    hahahha, no wiesz, sprawe tak przedstawiasz, ze mi sie śmiać chce. Nino opisał Elke ze jest marionetką w rękach społeczeństwa/rodziny. Sprawia zupełnie inne wrażenie... Remo mówi, ze mozna toczyć z nią wojnę albo zawrzeć rozejm na zaproponowanych przez Elise warunkach. Tylko czy wtedy nie będzie to trochę jak... traktowanie Nino jak lalkę? No bo to wkoncu jego tez baaaardzo dotyczy, wiec jak mu nagle na ślubnym kobiercu pojawi się Elka zamiast Ren, to będziemy świadkami Ślubu z umarlakiem... No cóż... ciekawe jak to pociągniesz haha :D
    I Ran wykopana z domu>? No cóż, pan Montier jest serio uparty.. I Elisa chce pogawędzić! Będzie ostro! JUż widzę te pioruny trzaskające ze wszystkich stron podczas konwersacji ahha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EJ, czy Elka jej czasem nie uprowadzi? NO wiesz, Nino zesztywniał, aż się boje co będzie! Ale mam przeczucie, ze Elisa powiedziała coś w stylu, że zabiera Ran do siebie i pogadają sobie całą noc... albo cóś... :/
      To jak Elisa się zachowuje, sprawia że... cóż, wydaje mi się, ze dziewczyna stara się swoimi gestami, uśmieszkami i słowami które wypowiada, dać do zrozumienia Ran, ze taka "nijaka dziewczyna jak Ran" nie ma szansy na zaakceptowanie przez rodzinę tak szlachetną jak rodzina Montier. Ponadto nawet jeśli jakimś cudem by została zaakceptowana, w następnej chwili zostałąby zdeptana przez rodzinę Elisabetty, która by przypomniała swoją pozycje we włoskiej arystokracji ;p Skomplikowana sptrawa!
      Osz ty, no, już nie lubie Elki! Wkurza mnieeee!
      TO jak ona operuje swoim słownictwem sprawia, ze ja bym juz odpuściła Nino.. Wiem, jestem okropna, ale jakby mi ktos powiedział w taki sposób ( tak aktorsko) ze mój związek może doprowadzić tylko do nieszczęścia, ręce by mi opadły i byłabym tylko zdolna z podkulonym ogonem usunąć się w cien...
      Ran nie poddawaj sie! Jak teraz sie poddasz, to będziesz żałowała przez resztę życia!!! :c Trzymaj sie, mała!
      :o Budzili się obok siebie? No, tez bym podjęła decyzję...
      WIEDZIAŁAM!! LImeciu, to co zrobiłaś w tym rozdziala, przekracza ludzkie pojęcie! Czuje, ze Elka będzie tak udawała słodką i cudowną, a w rzeczywistości będzie ją chciała gdzieś wsadzić w jakiś samolot do Urugwaju i zostawić ja tam! xDDDD
      Zgadzam sie, aktoreczka z niej cudna, ale jako dziewczyna jest taka... dwulicowa i... bue!!! Współczuje Nino!!! Podejrzewam, ze moze nie kłamała o tym, ze sie budzili obok siebie, ale pewnie w dzieciństwie...
      Dobra, aż muszę ochłonąć....
      Czekam na newsa :D

      Usuń
    2. wybacz, za 3stopniowy komentarz, ale sie tak zbulwersowałam w trakcie jego pisania, ze przekroczyłam dozwoloną ilość znaków w komentarzu.... eh, dlaczego tylko mnie to spotyka? XDDD
      mówiłam już, ze kocham pana w nagłówku? *-*

      Usuń
    3. Jaki bulwers! :D Uwielbiam cię szokować, Majaku! I oburzać! W sumie to dobrze, że potrafię rozbudzić w Tobie moją pisaniną tak gwałtowne uczucia haha :D Widzisz, ja się oburzam na Powierniku Śmierci, a Ty tutaj, więc jesteśmy kwita :)
      Ogólnie bardzo chciałam ją zarysować już od samego początku jako dwulicową panienkę. Aż taką super doświadczoną blogerką nie jestem, ale w sumie chyba trochę mi się udało ten cel osiągnąć :) Najpierw miażdżące spojrzenia, a potem przymilne ,,papo" kierowane do pana Mertiera... Dziewczyna ma tupet. Ta taktyka miała oczywiście na celu uświadomienie Ran, że jest jedynie intruzem w tym domu... i sercu Nino. Na szczęście (lub nie?...) podeszła do tego od bardzo złej strony, ponieważ - koniec końców - decyzja o tym, za kim Gian spędzi resztę swojego życia, będzie należała do niego samego (pomimo pewnych oczekiwań socjety). Innymi słowy, postawiła się na przegranej pozycji, a nikt jej nie uświadomił o popełnionym błędzie :D
      Ano, Elizabetta jest... i nie jest marionetką ukształtowaną przez wyższe sfery społeczne. Właściwie nie jest nią na pierwszy rzut oka... ale zwyczajną dziewczyną nie można jej nazwać :D Jej zachowania i reakcje na pewne zdarzenia w jej życiu są bardzo mechaniczne... jak u nakręcanej lalki. A kiedy nastąpi w tym mechanizmie jakiś zgrzyt, dziewczyna zacznie się psuć... I to nie będzie przyjemne. Oczywiście, jej rodzina jest bardzo wpływowa, ale ona jeszcze nie wie, że wprowadzeniem Ran do swojego domu sama pod sobą kopie dołki... Bo Ran zyska nieoczekiwanych sprzymierzeńców w tym nowym środowisku, którym nawet Elizabetta nie będzie mogła się postawić haha :D

      Ba, Elka z całą pewnością będzie chciała... cóż, w każdym razie będzie marzyła o tym, by wyprawić Ran do Urugwaju xD Ale Ran sobie poradzi, to silna dziewucha. Musimy w nią wierzyć! :D
      Cóż, Elka ma pewne wyobrażenie o tym, jak mógłby wyglądać jej związek z Nino.. ma pewne nadzieje i pragnienia... a że Giano jest, jaki jest... Cóż, zostawmy tę kwestię na razie w sferze domysłów, poczekajmy na oświadczenie Nino - bo że Ran skonfrontuje tę informację z chłopakiem to oczywista oczywistość :)

      Usuń
  2. No i jest! Elka! Nie mogę się doczekać! ;-)
    Hm... mam dziwne mysli. Wygląda mi na to, że Nino bawi się Ran. Nie zajął się tym, aby wyjaśnić jej cała sprawę, nie powiedział jej w co się pakuje (znaczy coś tam powiedział, ale to nie oddawało realności sytuacji),zbagatelizował cała sytuację... mi się wydaje, że on wykorzystuje Ran, aby coś uzyskać. Tylko co? Chce pokazać Elce, że nie można z nim pogrywać, kontrolować etc? Przecież Nino to mądry chłopak, musiał wiedzieć, co się stanie, gdy sprowadzi Ran do domu. Musi wiedzieć jak to się skończy. Przecież, żeby on był z Ran musiałby zaczynać od zera, zrzec się wszystkiego... Nie sądzę, aby był do tego skłonny. nie wiem... jakoś nino przestał mi pasować. niestety Remo trzyma stronę brata i choć pomaga Ran na swój sposób, mam wrażenie, że zna prawdziwe powody zachowania brata i pozwala mu wykorzystywać dziewczynę... W tej chwili nawet Elkę bardziej lubię niż Nino! Chociaż zaraz się dowiem czego chce od Ran i może zmienię zdanie!
    W sumie jestem zawiedziona Ran. Wiem, że mówiłaś, że o to Ci chodzi, aby pokazać, że ona tez ma wady, ale wow! Aż mnie boli, że Ran nie pomyślała o Elce jak o kobiecie (wiem, przez Nino), ale ciągle myślała o niej jak o przedmiocie. Już bardziej usprawiedliwiałoby ją, gdyby myślała o niej jak o osobie, która jest przymusową narzeczoną i która chętnie ucieknie w siną dal, gdy pojawi się najmniejsza przeszkoda. Ciekawi mnie jak to się dalej rozwinie. Swoją drogą... zastanawia mnie czy czasem Elka nie kłamała o swojej bliskości z Nino... WOW! Elka mi się podoba! ale coś czuję, że jest z niej manipulantka... zaczynam się jej obawiać! Zastanawia mnie jak Nino zareaguje. Swoją drogą zastanawiam się też, jak to możliwe, że Nino przepraszał Ran za to, że nie może u nich mieszkać... zamiast ją porwać w ramiona i uciec w stronę zachodzącego słońca. Coś czuję, że Nino wysłałby Ran do hotelu, a sam dalej mieszkał w domu. Wtedy usilnie namawiałabym dziewczynę by wracała do domu! teraz jak elka ma Ran, pewnie nino zacznie o nią walczyc... damn, tyle myśli! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nino bawi się Ran? ;O Jego jedynym problemem jest fakt, że on rzeczywiście jest mądrym chłopakiem... zbyt mądrym dla dobra jego samego. Potrafi w ciągu kilku sekund przeanalizować każdą nową sytuację, w jakiej się znajdzie, i rozegrać różne scenariusze działania. I zapewniam cię, że to nie on pogrywa tu w cokolwiek :) I wierz mi na słowo, jeśli powiem, że on jednak byłby gotów rzucić wszystko i rozpocząć życie na nowo z Ran, gdyby dziewczyna tego chciała. Na szczęście dziewczyna ma głowę na karku i żadnych niestosownych żądań nie wysunęła, inaczej - prawdopodobnie - wszystko by szlag jasny trafił, a oni nigdy nie mogliby poczuć się szczęśliwi ze sobą w związku...

      Chłopak zabujał się dość beznadziejnie w naszej żywiołowej bohaterce XD Hm, ale w tym rozdziale jeszcze nie byłam zdecydowana co do tego, czy znajdzie się dla niego miejsce w życiu Ran, więc może dlatego wyszedł taki, a nie inny ;p
      Ran w ogóle bardzo brzydko myśli o ludziach... zwłaszcza o takich, na których jej nie zależy :D To bardzo specyficzna dziewczyna. Poza tym, wiele rzeczy przychodziło jej na myśl, kiedy rozmyślała o Elce, ale koniec końców wzięła jej stronę... na razie... więc ogólnie nie jest z nią tak bardzo źle ;)
      Czy naprawdę sądzisz, że Nino - biorąc pod uwagę to, co wcześniej o niej powiedział - rzeczywiście kiedykolwiek wylądował w jednym łóżku z Elką?... To jest kwestia sporna ;p Owszem, to piękna dziewczyna, ale Nino poznał ją lepiej, niż Ran. A my teraz widzimy rzeczy takimi, jakimi je widzi dziewczyna opowiadająca o wydarzeniach.
      Elka ci się podoba... na razie! mwahahahaha! :D Ale w sumie... ty lubisz dobrze napisane czarne charaktery, wiem o tym dobrze!

      Hm, Nino nie jest typem mężczyzny, który ucieka od problemów... Wiedział, że będzie szum i dlatego potem, w rozmowie z Remo, powiedział, że przygotował kilka rozwiązań. Facet ma pieniądze i przyjaciół, więc kwestia ulokowania Ran była najmniej kłopotliwa... A jego ojciec to po prostu typowy Włoch z ognistym temperamentem i płonącym serduchem hahaha :D Jak się zastanowi, to jeszcze zmieni zdanie - w końcu liczy się dla niego szczęście syna. Nino zawsze był tym lepiej ułożonym synem, który nigdy nie kwestionował decyzji rodziców - wszystko akceptował ze stoickim spokojem. Remo był bardziej otwarty w swych pragnieniach, a co z tego wynikało - kłopotliwy. Państwo Mertier oczywiście są dumni z obu synów, ale Nino zawsze darzony był specjalnym afektem :) Ogólnie sam fakt, że Nino czegoś zapragnął tak silnie, że gotów był postawić się rodzinie, był... niewiarygodny. I jego rodzice doskonale zdają sobie z tego sprawę. Teraz wszystko w rękach Ran! :)

      Usuń
  3. Witam,
    co Ran rezygnuje z Nino, Elissabetty mnie zaskoczyła tą propozycją aby Ran u niej zamieszkała...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń