niedziela, 10 sierpnia 2014

Prolog

W pewnym mieście, którego nazwa ulatuje dziś ludzkiej pamięci, ponad dwadzieścia pięć lat temu przyszedł na świat obdarzony niezwykłym darem chłopiec. Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że wyróżniał się on już od lat dziecięcych i przez swój dar był izolowany od swych rówieśników. Wręcz przeciwnie, jako dziecko wykazywał się niespożytą energią właściwą młodym, ciekawym świata chłopcom, którzy w wieku dziecięcym muszą wszystkiego dotknąć i spróbować. Mimo, iż nasz bohater był obdarzony wyjątkowym darem, który będzie miał kluczowe znaczenie dla opowiadanej historii, nie był on uważany za dziwoląga, jak to czasem w takich przypadkach bywa. 
O jego szkolnym życiu można powiedzieć niewiele. Nie był wybitnym uczniem, nie był też najgorszy. Wydawało się, że jego przeciętność wynikała przede wszystkim z lenistwa albo niechęci do poznawania rzeczy, które uznawał za niepotrzebne. Był na tyle przeciętny, że nauczyciele z rzadka zapamiętywali jego osobę, uważając go za jeszcze jednego członka przeciętnej masy społecznej, niewartego większej uwagi. 
Nasz bohater lubił natomiast mówić, że po prostu idealnie harmonizuje się z otoczeniem. Większość zbywała to stwierdzenie śmiechem, uznając je za świetny żart z jego strony. W końcu w oczach rówieśników był po prostu przeciętniakiem - takim, jak oni. Ale to też było częścią planu naszego bohatera.
Był niczym wilk w owczej skórze, obserwujący od środka stado nieświadomych niczego owieczek. Nikt w końcu nie wiedział, do czego tak naprawdę zdolny jest ten niewyróżniający się z tłumu chłopak. Nawet ubierał się niechlujnie w zbyt wyciągnięte bluzy i przetarte dżinsy, okularów nigdy nie wymienił na soczewki kontaktowe, a grzywka ciemnych włosów często opadała mu na czoło, zasłaniając oczy skryte za szkłami w oprawkach. 
Gdyby był choć trochę mniej przeciętny, z całą pewnością ktoś by odkrył jego prawdziwą twarz o wiele, wiele wcześniej i ta historia potoczyłaby się inaczej. 
Nasz bohater pozostawał neutralny. Nie chwalił się swoimi zdolnościami, chociaż nie mógł wiedzieć, że inni podobnego daru nie posiadają. Czy sprawiła to intuicja, czy może jakaś wrodzona ostrożność - dość, że nikt nie wiedział o tym, iż Robert Rickford jednym spojrzeniem potrafił odgadywać ludzkie sekrety. Nigdy się z tym nie zdradził i nikt nawet przez chwilę nie podejrzewał, że nasz bohater potrafił przejrzeć na wylot ludzi, z którymi wszedł w jakikolwiek kontakt. Wiedział więc o wszystkim, co ukrywali członkowie jego własnej rodziny, jakie sekrety posiadali jego szkolni koledzy, poznał także tajemnice nauczycieli. 
Wielu ludzi z pewnością wykorzystałoby tę wiedzę według własnego uznania. Robert był jednak dyskretny - udawał, że o niczym nie wie, choć codziennie był wręcz bombardowany sekretnymi informacjami o osobach ze swojego otoczenia. Najbardziej komfortowo czuł się we własnym domu, gdzie poznawał jedynie drobne sekrety członków swojej rodziny, które w zasadzie nie miały większego znaczenia. 
O sekretach swoich szkolnych kolegów mógłby natomiast napisać całą książkę. 
Potem było mu coraz trudniej. Jego dar rozwijał się wraz z upływem lat - im nasz bohater stawał się starszy, tym więcej informacji mógł przyswoić. Czasami miał wrażenie, jakby na krótką chwilę stawał się daną osobą i przeżywał jej emocje. To sprawiło, że stopniowo zaczął odsuwać się od ludzi. Nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się o jego zdolnościach. Był pewien, że uznano by go za szaleńca - był już na tyle świadomy swojej inności, że dopuszczał taką możliwość - i zamknięto w jakimś zakładzie.
Czuł, że musi się w jakiś sposób bronić. Tak poznał drugiego bohatera tej opowieści, Chestera Intyre. 
Chester większość wolnego czasu spędzał w Internecie, prowadząc dyskusje na różnych forach. Zawsze miał coś błyskotliwego do powiedzenia, aczkolwiek przypadłość ta okazywała się nieco dokuczliwa dla społeczeństwa. Wiernych słuchaczy - a właściwie czytelników - spotykał na internetowych forach właśnie. Przesadą byłoby stwierdzenie, że spędzał przed monitorem wszystkie wolne godziny - wręcz przeciwnie, Chester był wolnym duchem, acz niespokojnym i łaknącym towarzystwa. Uwielbiał spotykać się ze znajomymi i wraz z nimi cieszyć się życiem. Zdecydowanie nie był typem człowieka, który lubił przebywać sam ze sobą. 
Zbieg okoliczności sprawił, że Robert i Chester nawiązali ze sobą kontakt. Na początku, kiedy ich relacja ograniczała się do dwóch anonimowych kont na forum internetowym, rozmawiali ze sobą dość sporadycznie, niekoniecznie odnajdując przyjemność w rozmowach ze sobą. Chester jednak nie lubił tak po prostu ignorować ludzi, z którymi nawiązał kontakt, więc napisał do Roberta raz jeszcze, ze zwyczajowym pytaniem o samopoczucie i dość chaotycznie sformułowaną myślą na temat głównego wątku omawianego akurat na forum. Traf chciał, że dotyczył on akurat pytania o ukryte zdolności człowieka. Oczywiście, temat traktowany był z przymrużeniem oka, większość użytkowników stroiła sobie żarty z tej niedorzecznej idei.
Robert odesłał Chesterowi odpowiedź, którą ten uznał za co najmniej dziwną. Pisał on bowiem, że wierzy w rozwój niezwykłych zdolności i może tę wiarę poprzeć solidnymi argumentami. 
Pół roku później doszło do spotkania młodych mężczyzn. Chester oczywiście nie spodziewał się niczego nadzwyczajnego. Nie uznawał Roberta za szaleńca - w przeciwnym wypadku nie zgodziłby się na spotkanie - ale raczej za kogoś, kto naczytał się zbyt wiele powieści fantastycznych. Fascynował go ten niezachwiany w swoich przekonaniach chłopak, z którym zgodził się w końcu spotkać. Chester pomyślał, że zrobi Robertowi przysługę i wyciągnie go tym samym z domu, w którym, jak sądził, młody mężczyzna spędzał zbyt wiele czasu. 
Jakże się zdziwił, kiedy powitał go przystojny, charyzmatyczny i pełen energii Robert! Z całą pewnością nie wyglądał i nie brzmiał jak szaleniec czy fan literatury fantastycznej. 
A potem... potem Robert zajrzał w głąb duszy Chestera. Inaczej nie dało się tego wytłumaczyć. Wystarczyła mu chwila, jedno spojrzenie, by poznać wszystkie jego tajemnice, choć Chester, z powodu swej otwartej natury, miał ich niewiele. Młody mężczyzna mimowolnie się wzdrygnął, próbując uciec z pola widzenia tych bursztynowych oczu, które studiowały go z taką uwagą. 
Tamta chwila związała ich ze sobą na zawsze jako przyjaciół. 
To jednak nie będzie historia o ich przyjaźni. To będzie historia o tym, jak dwaj przyjaciele odkryli ciemność, która wkroczyła do ich świata i jak stawili jej czoła, uświadamiając ludziom, jak ograniczona jest ich percepcja rzeczywistości...           

2 komentarze:

  1. ojej... miałam wrażenie, że czytałam ten prolog, a tu wychodzi na to, że nie ;-O

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    spodobał mi się ten pomysł i to bardzo, ciekawią mnie ich dalsze losy i zastanawia mnie czy Christian pozna, że Robert potrafi poznawać cudze sekrety...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń