Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. W jednej chwili byłam przytomna, w drugiej - nie. Gdy się obudziłam, przez uchylone okno wpadały już nieśmiałe promienie wschodzącego słońca. Nie miałam jednak najmniejszej ochoty na to, by opuścić ciepły kokon z kołdry, więc tylko podciągnęłam ją wyżej.
A przynajmniej próbowałam, gdyż coś mi przeszkodziło.
Podskoczyłam jak oparzona, kiedy zrozumiałam, że nie jestem sama. Coś leżało na kołdrze, którą byłam owinięta! Coś, co mogło być... cóż, wszystkim. Przez moją głowę przewinęły się różne możliwości, zanim mój wzrok nie wyłapał jasnobrązowego kształtu, który miauknął oskarżycielsko i machnął ogonem, kiedy się prostowałam.
Kocisko było prześliczne. Puchate, w kolorze toffi, wielkie i wyraźnie opasłe. Wokół szyi miało zapiętą czerwoną obróżkę z maleńkim dzwoneczkiem, którego dźwięk przypominał bożonarodzeniowe kolędy. Gdy wyciągnęłam swobodnie nogi, Pan Kocur rozciągnął się majestatycznie i wczepił łapami w kołdrę, mrucząc przy tym niczym motor, wprawiając w drżenie całe moje ciało.
W zdecydowanie lepszym humorze opuściłam głowę na poduszkę i przymknęłam oczy, zastanawiając się, czy uda mi się zasnąć, słuchając relaksującego mruczenia kota umoszczonego w okolicach mojego brzucha. Po kilku sekundach stwierdziłam, że rzeczywiście zaczynam odpływać, a mruczenie potężnieje z każdą chwilą.
Balansowałam na skraju świadomości, kiedy usłyszałam, jak drzwi się otwierają.
- Missy, pora wstawać!
M... Missy?!
- Szybciutko, bo nikt nie będzie czekał na panienkę ze śniadaniem, praca czeka na wszystkich!
Kot zręcznie zeskoczył na ziemię, kiedy zerwano ze mnie kołdrę. Ja natomiast ze zdumieniem zobaczyłam nad sobą twarz zarumienionej, najwyraźniej zadowolonej z życia dziewczyny, która słowami i gestami zaczęła mnie poganiać, równocześnie ścieląc łóżko i sprzątając bałagan, jaki zostawiłam podczas wybiórczego rozpakowywania najpotrzebniejszych rzeczy z walizki wczorajszego popołudnia.
Zauważyłam, że czekała na mnie świeża zmiana ubrania. Kiedy wzięłam do ręki koszulkę, stwierdziłam, że jeszcze nigdy w życiu nie dotykałam czegoś tak delikatnego i miękkiego. Obok leżała jeszcze spódniczka podszyta dwiema warstwami falbanek, co, jak stwierdziłam, musiało wyglądać po prostu śmiesznie, oraz cienkie, niebieskie rajstopy i czarne buciki.
Dziewczyna krzątająca się po pokoju nie dała mi szansy na wzniesienie protestu, więc skończyło się tym, że po prostu we wszystko się wcisnęłam, a służąca zajęła się układaniem mojej fryzury - znowu wbrew mojej woli. Zrobiła to jednak tak zręcznie i szybko, że nawet nie zdążyłam obmyślić planu ucieczki przed jej zręcznymi palcami.
Oniemiałam, kiedy spojrzałam w lustro. Kocur, który umieścił swe cielsko na parapecie, miauknął - jak mi się zdawało - z aprobatą. I w sumie nic dziwnego, ponieważ osoba, która patrzyła na mnie z lustra, nie mogła być mną. Patrzyłam bowiem na jakąś nieznaną mi panienkę z dobrego domu, która wyglądała, jakby jedynym celem w jej życiu było rozkazywanie służbie. Kremowa bluzeczka z delikatnymi falbankami prześlicznie opinała moje piersi, a wysoko zapięta i opinająca mnie w pasie spódniczka komplementowała moją talię i nogi. Niebieskie, cienkie rajstopy pięknie kontrastowały z cieniutkimi, plisowanymi białymi podszewkami. W dodatku nawet moja fryzura prezentowała się elegancko i nieco figlarnie, co nigdy jeszcze się nie zdarzyło. Dziewczyna służąca wyczesała mi na bok grzywkę, a resztę włosów skręciła w warkocz i spięła go z boku spinką z kwiatkiem.
Poczułam się gotowa na to, by wejść na salony, co też miało wkrótce nastąpić.
Kiedy zjawiłam się w jadalni, zauważyłam, że niektórzy już zdążyli nałożyć sobie jedzenie na talerze i w milczeniu spożywali posiłek. Zarumieniłam się więc i szybko przeprosiłam za spóźnienie, posłusznie kierując się ku miejscu, które wskazywała mi gestem Elisabetta. Zauważyłam, że dziewczyna dzisiaj również prezentuje się prześlicznie.
Zanim jednak zdążyłam zająć miejsce, z jednego z krzeseł podniósł się... Nino, wskazując na wolne miejsce po swojej prawej stronie. Z jakiegoś powodu nie zauważyłam go od razu po wejściu do pomieszczenia, toteż w pierwszym momencie po prostu zagapiłam się na niego z lekko otwartymi ustami.
Co on tu robił?!
Rzucając szybkie spojrzenie Elisie i upewniając się, że, aczkolwiek niechętnie, kiwa głową na znak przyzwolenia (hej, to w końcu był jej dom, więc lepiej dla mnie było grać zgodnie z zasadami, które ona wyznaczy), przysiadłam się do chłopaka. Nie umknęło mojej uwadze to, w jak dwuznaczny sposób uśmiechnął się Luca siedzący naprzeciwko nas. Najwyraźniej bawiła go zaistniała sytuacja i oczekiwał jakiejś sceny.
Niedoczekanie.
- Ran-san, wierzę, że nie miałaś problemów z zaśnięciem? - zagaił Nino, kiedy wzięłam do ręki widelec.
Zdziwiłam się, że państwo Fischetti nie zwrócili na mnie większej uwagi. Ojciec Elisabetty - nie mogłam się pomylić, gdyż jego dzieci były do niego uderzająco podobne - siedział w rozpiętej pod szyją koszuli z podwiniętymi rękawami i czytał w milczeniu gazetę, podczas gdy pani Fischetti wydawała polecenia kolejnej dziewczynie w czarnej sukience i białym fartuszku.
Elisabetta musiała ich zawczasu zawiadomić o mojej obecności, ale dziwił mnie fakt, że nie wydawali się w najmniejszym stopniu zainteresowani moją osobą. A może po prostu byli przyzwyczajeni do miewania gości przy stole, więc nie robili z tego powodu żadnego szumu... Całkowity brak reakcji z ich strony oznaczał, że Elisabetta musiała wymyślić jakąś historyjkę, której jeszcze nie poznałam. Oczywiście musiała pominąć takie szczegóły, jak na przykład to, że przyjechałam do Włoch z powodu Nino i zamierzałam sprzątnąć go jej sprzed nosa.
Posyłając Elisie pytające spojrzenie, powiedziałam:
- Spałam jak zabita, dziękuję.
Och, nieświadomie przeszłam na japoński, więc lekko się zarumieniłam. Zabrzmiało to tak, jakbym nie chciała, żeby ktoś oprócz Nino mnie zrozumiał, choć sama wiedziałam, jakie to irytujące, kiedy ktoś wyłączał innych z rozmowy poprzez używanie nieznanego im języka.
Chłopak, dolewając oliwy do ognia, natychmiast przejął pałeczkę.
- To doskonale się składa, ponieważ chciałbym zabrać cię na wycieczkę. Gdybyś nie była wypoczęta, musiałbym jednak zrezygnować z tego planu.
- Co tam szepczecie? - wtrącił Luciano, patrząc na nas z podejrzanie wrednym uśmiechem na ustach. - Uważajcie, bo moja siostra zaraz pęknie ze złości. Nieładnie tak ignorować innych.
- Ty siedź cicho! - nakazała mu Elisabetta, ale leciutki rumieniec na policzkach zdradzał, że rzeczywiście musiała poczuć się urażona. Wiedziałam. Co gorsza, dziewczyna najwyraźniej zrozumiała, że Nino i ja w każdej chwili możemy zamknąć się we własnym świecie, do którego ona nie miała wstępu. Jakby jednak nie patrzeć, działało to w obie strony, gdyż ja nie znałam włoskiego.
Musiałam interweniować.
- Nino zaprosił mnie na wycieczkę - poinformowałam, biorąc do ręki jeszcze ciepłego tosta z serem, szynką i ananasem. Wyglądał tak apetycznie, że nie mogłam mu się oprzeć.
- Och? Gian, masz tak dużo wolnego czasu? - zapytał Luca, samym tonem głosu oskarżając Nino o lenistwo. - Ja mam ręce zajęte od rana do wieczora i nie mam czasu na zabawy. Niektórzy to mają sobie dobrze, co nie, siostrzyczko? O, zapomniałem, że ty też jesteś zajęta, więc nie możesz dołączyć... bo zamierzaliście zaprosić moją siostrę, jak mniemam?
- Nikomu niczego nie zabraniam - odparł Nino, wzruszając ramionami. - Zaprosiłbym cię, El, ale wiem, że nie masz czasu. Przygotowujesz się do jutrzejszej imprezy, prawda?
Auć. Nawet ja odczułam ten cios, chociaż nie był skierowany w moja stronę. I dlaczego udało mu się ubrać go w takie ładne słowa, z których tak jakby wynikało, że troszczył się o dziewczynę?
- T-tak, nie mam czasu, czeka mnie mnóstwo przymiarek i w ogóle... - Nagle zamilkła, a ja mogłabym przyrzec, że zobaczyłam, jak nad jej głową zapala się żarówka. - Nino, nie sądzisz, że Ran także powinna pójść na przyjęcie? W końcu wszyscy idziemy, więc skończy się tym, że zostawimy ją samą, co przecież byłoby z naszej strony niedopuszczalnym afrontem!
Luca roześmiał się cicho pod nosem, a Nino zauważalnie zesztywniał. Posłał mi niepewne spojrzenie, więc poczułam się w obowiązku zapytać:
- Jakie przyjęcie? O co chodzi?
Nie dodałam już, że doskonale czuję się we własnym towarzystwie, więc naprawdę nie muszą się o mnie martwić.
- Zwyczajowe spotkanie członków elitarnej socjety - wyjaśnił Nino, krzywiąc się lekko. - Ma charakter przeważnie biznesowy.
- Co ty mówisz? - zdziwił się Luc, a w jego oczach pojawiło się rozbawienie. - To przecież zwykły cyrk. Wszystko odbywa się tak samo. Jest żonglerka, są pokazy akrobatyczne i nawet znajdzie się jakiś klaun. Może nawet kilku, jak to zwykle bywa. Tylko że to ludzie wcielają się w rolę zwierząt.
Och, cóż za trafna analiza, monsieur!
- Zależy od punktu widzenia. - Nino nie pozwolił zbić się z tropu.
- Och, mój jest z całą pewnością trafny. Niech Ran przyjdzie i sama się przekona.
Wbiłam w niego wzrok.
- Tak? A jakim zwierzątkiem mam być? Przepraszam, ale nie przeszłam tresury.
Niemal poczułam, jak dochodzi między nami do spięcia. Uśmiech na twarzy Luciano powiedział mi jednak, że podoba mu się wyzwanie, które przed nim postawiłam. Co gorsza, w jego wzroku pojawiło się coś na kształt uznania, co sprawiło, że ciarki przeszły mi po grzbiecie.
Igrałam z ogniem. I podobało mi się to!
Elisabetta zdecydowała się zignorować naszą wymianę zdań i Nino, który nastroszył piórka niczym kogut bojowy.
- Tak, zdecydowanie powinnaś pójść na przyjęcie, Ran. Będzie pełno przepysznego jedzenia i chłopców, na których aż szkoda nie zawiesić wzroku.
Luca wymamrotał coś, co brzmiało jak ,,baby myślą tylko o jednym, phi!".
- Taka okazja nie zdarza się codziennie, rozumiesz. - Dziewczyna czuła, że wygrała i aż promieniała. - Zostało jednak niewiele czasu, a ty jeszcze nie masz sukienki i nie odwiedziłaś fryzjera, a na jutrzejszy wieczór musisz być gotowa!
Ktoś w jakimś momencie tej rozmowy podjął za mnie decyzję. Damn it.
- To ja ją zabiorę na zakupy... - zaoferował Nino, ale Elisabetta była gotowa do kontrataku.
- Co ty mówisz? Faceci niech trzymają się z daleka! Nie macie zielonego pojęcia o tym, czego my, kobiety, potrzebujemy, więc nawet nie będę udawać, że wierzę w twoją zdolność do przygotowania Ran na to wielkie wydarzenie. To będzie jej pierwsze spotkanie z członkami naszej socjety!
- To mi się podoba, siostrzyczko - oświadczył rozbawiony Luca. Ach, gdyby nie był taki przystojny, gdyby kosmyki jedwabiście czarnych włosów nie opadały mu tak uroczo na czoło, z tą ironią w ogóle nie byłoby mu do twarzy. - Czyżbyś właśnie powiedziała swojemu przyszłemu mężowi, że nie ma gustu? I nie zna się na gustach kobiety? Ach, czeka cię ciężkie życie, Eli.
- Przecież się znam! - zaprotestował Nino, ale nikt nie zwrócił uwagi na jego słowa.
Poor guy.
- Ran, kiedy tylko skończysz jeść, pójdziemy się przygotować, dobrze? Nino, przepraszam, ale rezerwuję dla siebie wolny czas Ren.
Ach, jej uśmiech mógłby stopić lodową górę. I doprowadzić człowieka do szaleństwa.
Nino jednak trzymał klasę i tylko pokiwał głową. Och, mogłam się domyślić, że szykuje ciętą ripostę.
- Dobrze. W takim razie z niecierpliwością będę czekał na rezultat. Oczywiście dołożysz wszelkich starań, aby Ran stała się gwiazdą wieczoru, prawda? Taka piękna dziewczyna, jak ona, zasługuje na to, by powalać na kolana. Z całą pewnością nie chcemy, by wyglądała na, jak to się mówi?, ubogą krewną z dalekich krain, czyż nie?
Auć, auć, auć.
- Przydałby mi się popcorn - oświadczył Luca, popijając colę ze szklanki.
- Doskonale. Przedstawię Ran paru ważnym osobom, więc proszę, żebyś przy wybieraniu odpowiedniego stroju o tym pamiętała.
- O to już się nie martw - odparła kwaśno Elisabetta.
Położyłam sobie na kanapce dwa plasterki pomidora i wgryzłam się w nią jak najszybciej. Atmosfera przy stole robiła się coraz bardziej napięta i w każdej chwili mogła zmienić się na gorsze. Musiałam więc wziąć sprawy w swoje ręce i skończyć śniadanie tak szybko, jak było to możliwe, by móc odejść od stołu.
Wcale nie podobał mi się fakt, że stałam się elementem jakiegoś zakładu między Nino a Elisabettą. Nie miałam jednak wystarczających wpływów, by decydować sama o siebie w tym momencie, toteż wiedziałam, że jestem zdana na łaskę tych dwojga.
Na razie. Nikt mi nie bronił po prostu spakować walizki i odlecieć pierwszym samolotem do Japonii. Oprócz mojej własnej dumy, oczywiście. Tak, moja duma zdecydowanie była wielką przeszkodą.
Kiedy zostałyśmy same, postanowiłam wtajemniczyć Elisabettę w plan, który wczoraj obmyśliłam. Dziewczyna początkowo w ogóle nie dała mi dojść do głosu, podniecona perspektywą wybrania się na zakupy, ale w końcu musiała zauważyć, że chodzi mi coś innego po głowie, więc umilkła i kazała usiąść na krześle w swoim pokoju. Panował w nim taki porządek, że bałam się w nim przebywać, aby niczego przypadkiem nie popsuć, ale w końcu przekonałam samą siebie, że każdy bałagan można sprzątnąć, a kurz zetrzeć.
Powiedziałam jej wszystko. No, oprócz tego, że obściskiwałam się z Nino niemal pod jej nosem, ale zdecydowanie pod jej dachem. Na szczęście nie zdradził mnie nawet najmniejszy rumieniec, ponieważ naprawdę starałam się o tej kwestii nie myśleć. Poza tym, byłam zdenerwowana. Przyrzekłam przecież Elisie, że nie będę wchodzić w jej drogę, a tu nagle oświadczam, że nie zamierzam rezygnować z walki o względy jej narzeczonego.
Według mnie, sytuacja była dość absurdalna.
Kiedy umilkłam, na dłuższą chwilę zapanowała między nami cisza, zakłócana tylko śpiewem ptaków dochodzącym zza okna. Ja aż do bólu zaciskałam dłonie w pięści, zastanawiając się, na co właściwie powinnam być przygotowana. Gniew? Płacz? Histeria?
Elisabetta w końcu westchnęła i odrzuciła znanym mi już gestem włosy na jeden bok.
- Nino cię do tego namówił, prawda?
Zagryzłam wargę.
- Tak, ale ja na to pozwoliłam.
- Oczywiście, że tak. Nie znasz go jeszcze na tyle, by móc mu odmówić. Wpadłaś w jego sieć.
- Może. Ale to ja postawiłam warunki. Wiem, że pojawiłam się dosłownie znikąd i... skupiłam na sobie uwagę Nino. Nie czuję się z tym dobrze, wiedząc, co ty do niego czujesz. W końcu ja znam go znacznie krócej i w zasadzie nie mogę powiedzieć, że go kocham.
Elisabetta pokiwała głową.
- Wygląda jednak na to, że jesteś dla Nino ważna. Nie może i nie chce z ciebie zrezygnować. Będziemy musiały stać się rywalkami, tym razem na poważnie, czyż nie?
Kiwnęłam głową. Elisabetta, ku mojemu zdumienia, uśmiechnęła się.
- W takim razie obie musimy dać z siebie wszystko. Wiesz, w sumie uważam to za bardzo ekscytujące, do tej pory nie musiałam walczyć o niczyje względy, zwłaszcza o uczucia Nino. Uważałam, że wszystko jest już postanowione. Może świadomość, że jednak mogę go stracić, sprawiła, że zapragnęłam go jeszcze mocniej.
Oho. Świetnie, dziewczyna szykowała się do walki. Co gorsza, miałam świadomość, że stoję na niemal straconej pozycji - po prostu nie operowałam środkami, które Elisabetta miała na wyciągnięcie ręki. Mogłam polegać tylko i wyłącznie na sobie, podczas gdy ona mogła uzbroić się w najładniejsze sukienki i brylanty.
Dlaczego, mimo to, Nino tak mnie pragnął?
- Od teraz wszystko zależy od nas samych. I Nino. Zobaczymy, której z nas uda się go w końcu w sobie rozkochać.
Na serio podobał jej się ten pomysł. Wyraźnie się do niego zapaliła.
- Ale chciałabym postawić jeszcze jeden warunek - oświadczyła Elisa, nagle poważniejąc. - Skoro mamy mieć równe szanse, musimy zdobyć się na szczerość między nami.
- Co masz na myśli? - zapytałam ostrożnie.
- To znaczy, że nie możemy mieć przed sobą tajemnic. Na przykład, jeśli Nino zabierze mnie w jakieś miejsce i zrobi coś, co będzie wykraczało poza zwykłą rozmowę, będę musiała ci o tym powiedzieć. To sama zasada będzie dotyczyć twoich spotkań z Nino.
Zaraz, dlaczego tę hipotetyczną sytuację odniosła do siebie?
Dziewczyna spojrzała na mnie tak, jakby chciała przejrzeć mnie na wylot.
- Muszę wiedzieć, na czym stoję. Ja już ci powiedziałam, że Nino i ja spaliśmy ze sobą. Nie usłyszałam jednak, do czego zdążyło dojść między wami.
Czy tylko mi się wydaje, czy temperatura w pokoju nagle spadła o kilka stopni? Z jakiegoś powodu jednak poczułam nieodpartą potrzebę nakłamania Elisie prosto w oczy. Może sprawił to ton głosu, z jakim się do mnie zwróciła, jakby chełpiąc się swoją przewagą. Może sprawiła to widoczna w jej oczach ciekawość wymieszana z zazdrością.
Czy powinnam...?
Westchnęłam. Nie, kłamstwo do niczego nie mogło mi się przydać.
- Nino... pocałował mnie... Dwa razy.
Ach, samo mówienie o tym było zawstydzające!
- Rozumiem... W takim razie obie wiemy, na czym stoimy.
- Tak.
Elisabetta wyciągnęła ku mnie rękę.
- Dajmy z siebie wszystko, Ran. I niech wygra lepsza.
Uścisnęłam jej dłoń. Niech jej będzie.
W końcu decyzja i tak należała do Nino.
**od autorki**
Moim zdecydowanym faworytem w tym rozdziale był Luciano :) Wiem, że humoru nadal mało w tym szalonym romansidle, ale przynajmniej pojawił się ktoś z ostrym języczkiem :)
Bonus, bonus... No to dzisiaj w prezencie obrazek, którym się inspirowałam przy tworzeniu postaci Luciano:
Rzucając szybkie spojrzenie Elisie i upewniając się, że, aczkolwiek niechętnie, kiwa głową na znak przyzwolenia (hej, to w końcu był jej dom, więc lepiej dla mnie było grać zgodnie z zasadami, które ona wyznaczy), przysiadłam się do chłopaka. Nie umknęło mojej uwadze to, w jak dwuznaczny sposób uśmiechnął się Luca siedzący naprzeciwko nas. Najwyraźniej bawiła go zaistniała sytuacja i oczekiwał jakiejś sceny.
Niedoczekanie.
- Ran-san, wierzę, że nie miałaś problemów z zaśnięciem? - zagaił Nino, kiedy wzięłam do ręki widelec.
Zdziwiłam się, że państwo Fischetti nie zwrócili na mnie większej uwagi. Ojciec Elisabetty - nie mogłam się pomylić, gdyż jego dzieci były do niego uderzająco podobne - siedział w rozpiętej pod szyją koszuli z podwiniętymi rękawami i czytał w milczeniu gazetę, podczas gdy pani Fischetti wydawała polecenia kolejnej dziewczynie w czarnej sukience i białym fartuszku.
Elisabetta musiała ich zawczasu zawiadomić o mojej obecności, ale dziwił mnie fakt, że nie wydawali się w najmniejszym stopniu zainteresowani moją osobą. A może po prostu byli przyzwyczajeni do miewania gości przy stole, więc nie robili z tego powodu żadnego szumu... Całkowity brak reakcji z ich strony oznaczał, że Elisabetta musiała wymyślić jakąś historyjkę, której jeszcze nie poznałam. Oczywiście musiała pominąć takie szczegóły, jak na przykład to, że przyjechałam do Włoch z powodu Nino i zamierzałam sprzątnąć go jej sprzed nosa.
Posyłając Elisie pytające spojrzenie, powiedziałam:
- Spałam jak zabita, dziękuję.
Och, nieświadomie przeszłam na japoński, więc lekko się zarumieniłam. Zabrzmiało to tak, jakbym nie chciała, żeby ktoś oprócz Nino mnie zrozumiał, choć sama wiedziałam, jakie to irytujące, kiedy ktoś wyłączał innych z rozmowy poprzez używanie nieznanego im języka.
Chłopak, dolewając oliwy do ognia, natychmiast przejął pałeczkę.
- To doskonale się składa, ponieważ chciałbym zabrać cię na wycieczkę. Gdybyś nie była wypoczęta, musiałbym jednak zrezygnować z tego planu.
- Co tam szepczecie? - wtrącił Luciano, patrząc na nas z podejrzanie wrednym uśmiechem na ustach. - Uważajcie, bo moja siostra zaraz pęknie ze złości. Nieładnie tak ignorować innych.
- Ty siedź cicho! - nakazała mu Elisabetta, ale leciutki rumieniec na policzkach zdradzał, że rzeczywiście musiała poczuć się urażona. Wiedziałam. Co gorsza, dziewczyna najwyraźniej zrozumiała, że Nino i ja w każdej chwili możemy zamknąć się we własnym świecie, do którego ona nie miała wstępu. Jakby jednak nie patrzeć, działało to w obie strony, gdyż ja nie znałam włoskiego.
Musiałam interweniować.
- Nino zaprosił mnie na wycieczkę - poinformowałam, biorąc do ręki jeszcze ciepłego tosta z serem, szynką i ananasem. Wyglądał tak apetycznie, że nie mogłam mu się oprzeć.
- Och? Gian, masz tak dużo wolnego czasu? - zapytał Luca, samym tonem głosu oskarżając Nino o lenistwo. - Ja mam ręce zajęte od rana do wieczora i nie mam czasu na zabawy. Niektórzy to mają sobie dobrze, co nie, siostrzyczko? O, zapomniałem, że ty też jesteś zajęta, więc nie możesz dołączyć... bo zamierzaliście zaprosić moją siostrę, jak mniemam?
- Nikomu niczego nie zabraniam - odparł Nino, wzruszając ramionami. - Zaprosiłbym cię, El, ale wiem, że nie masz czasu. Przygotowujesz się do jutrzejszej imprezy, prawda?
Auć. Nawet ja odczułam ten cios, chociaż nie był skierowany w moja stronę. I dlaczego udało mu się ubrać go w takie ładne słowa, z których tak jakby wynikało, że troszczył się o dziewczynę?
- T-tak, nie mam czasu, czeka mnie mnóstwo przymiarek i w ogóle... - Nagle zamilkła, a ja mogłabym przyrzec, że zobaczyłam, jak nad jej głową zapala się żarówka. - Nino, nie sądzisz, że Ran także powinna pójść na przyjęcie? W końcu wszyscy idziemy, więc skończy się tym, że zostawimy ją samą, co przecież byłoby z naszej strony niedopuszczalnym afrontem!
Luca roześmiał się cicho pod nosem, a Nino zauważalnie zesztywniał. Posłał mi niepewne spojrzenie, więc poczułam się w obowiązku zapytać:
- Jakie przyjęcie? O co chodzi?
Nie dodałam już, że doskonale czuję się we własnym towarzystwie, więc naprawdę nie muszą się o mnie martwić.
- Zwyczajowe spotkanie członków elitarnej socjety - wyjaśnił Nino, krzywiąc się lekko. - Ma charakter przeważnie biznesowy.
- Co ty mówisz? - zdziwił się Luc, a w jego oczach pojawiło się rozbawienie. - To przecież zwykły cyrk. Wszystko odbywa się tak samo. Jest żonglerka, są pokazy akrobatyczne i nawet znajdzie się jakiś klaun. Może nawet kilku, jak to zwykle bywa. Tylko że to ludzie wcielają się w rolę zwierząt.
Och, cóż za trafna analiza, monsieur!
- Zależy od punktu widzenia. - Nino nie pozwolił zbić się z tropu.
- Och, mój jest z całą pewnością trafny. Niech Ran przyjdzie i sama się przekona.
Wbiłam w niego wzrok.
- Tak? A jakim zwierzątkiem mam być? Przepraszam, ale nie przeszłam tresury.
Niemal poczułam, jak dochodzi między nami do spięcia. Uśmiech na twarzy Luciano powiedział mi jednak, że podoba mu się wyzwanie, które przed nim postawiłam. Co gorsza, w jego wzroku pojawiło się coś na kształt uznania, co sprawiło, że ciarki przeszły mi po grzbiecie.
Igrałam z ogniem. I podobało mi się to!
Elisabetta zdecydowała się zignorować naszą wymianę zdań i Nino, który nastroszył piórka niczym kogut bojowy.
- Tak, zdecydowanie powinnaś pójść na przyjęcie, Ran. Będzie pełno przepysznego jedzenia i chłopców, na których aż szkoda nie zawiesić wzroku.
Luca wymamrotał coś, co brzmiało jak ,,baby myślą tylko o jednym, phi!".
- Taka okazja nie zdarza się codziennie, rozumiesz. - Dziewczyna czuła, że wygrała i aż promieniała. - Zostało jednak niewiele czasu, a ty jeszcze nie masz sukienki i nie odwiedziłaś fryzjera, a na jutrzejszy wieczór musisz być gotowa!
Ktoś w jakimś momencie tej rozmowy podjął za mnie decyzję. Damn it.
- To ja ją zabiorę na zakupy... - zaoferował Nino, ale Elisabetta była gotowa do kontrataku.
- Co ty mówisz? Faceci niech trzymają się z daleka! Nie macie zielonego pojęcia o tym, czego my, kobiety, potrzebujemy, więc nawet nie będę udawać, że wierzę w twoją zdolność do przygotowania Ran na to wielkie wydarzenie. To będzie jej pierwsze spotkanie z członkami naszej socjety!
- To mi się podoba, siostrzyczko - oświadczył rozbawiony Luca. Ach, gdyby nie był taki przystojny, gdyby kosmyki jedwabiście czarnych włosów nie opadały mu tak uroczo na czoło, z tą ironią w ogóle nie byłoby mu do twarzy. - Czyżbyś właśnie powiedziała swojemu przyszłemu mężowi, że nie ma gustu? I nie zna się na gustach kobiety? Ach, czeka cię ciężkie życie, Eli.
- Przecież się znam! - zaprotestował Nino, ale nikt nie zwrócił uwagi na jego słowa.
Poor guy.
- Ran, kiedy tylko skończysz jeść, pójdziemy się przygotować, dobrze? Nino, przepraszam, ale rezerwuję dla siebie wolny czas Ren.
Ach, jej uśmiech mógłby stopić lodową górę. I doprowadzić człowieka do szaleństwa.
Nino jednak trzymał klasę i tylko pokiwał głową. Och, mogłam się domyślić, że szykuje ciętą ripostę.
- Dobrze. W takim razie z niecierpliwością będę czekał na rezultat. Oczywiście dołożysz wszelkich starań, aby Ran stała się gwiazdą wieczoru, prawda? Taka piękna dziewczyna, jak ona, zasługuje na to, by powalać na kolana. Z całą pewnością nie chcemy, by wyglądała na, jak to się mówi?, ubogą krewną z dalekich krain, czyż nie?
Auć, auć, auć.
- Przydałby mi się popcorn - oświadczył Luca, popijając colę ze szklanki.
- Doskonale. Przedstawię Ran paru ważnym osobom, więc proszę, żebyś przy wybieraniu odpowiedniego stroju o tym pamiętała.
- O to już się nie martw - odparła kwaśno Elisabetta.
Położyłam sobie na kanapce dwa plasterki pomidora i wgryzłam się w nią jak najszybciej. Atmosfera przy stole robiła się coraz bardziej napięta i w każdej chwili mogła zmienić się na gorsze. Musiałam więc wziąć sprawy w swoje ręce i skończyć śniadanie tak szybko, jak było to możliwe, by móc odejść od stołu.
Wcale nie podobał mi się fakt, że stałam się elementem jakiegoś zakładu między Nino a Elisabettą. Nie miałam jednak wystarczających wpływów, by decydować sama o siebie w tym momencie, toteż wiedziałam, że jestem zdana na łaskę tych dwojga.
Na razie. Nikt mi nie bronił po prostu spakować walizki i odlecieć pierwszym samolotem do Japonii. Oprócz mojej własnej dumy, oczywiście. Tak, moja duma zdecydowanie była wielką przeszkodą.
Kiedy zostałyśmy same, postanowiłam wtajemniczyć Elisabettę w plan, który wczoraj obmyśliłam. Dziewczyna początkowo w ogóle nie dała mi dojść do głosu, podniecona perspektywą wybrania się na zakupy, ale w końcu musiała zauważyć, że chodzi mi coś innego po głowie, więc umilkła i kazała usiąść na krześle w swoim pokoju. Panował w nim taki porządek, że bałam się w nim przebywać, aby niczego przypadkiem nie popsuć, ale w końcu przekonałam samą siebie, że każdy bałagan można sprzątnąć, a kurz zetrzeć.
Powiedziałam jej wszystko. No, oprócz tego, że obściskiwałam się z Nino niemal pod jej nosem, ale zdecydowanie pod jej dachem. Na szczęście nie zdradził mnie nawet najmniejszy rumieniec, ponieważ naprawdę starałam się o tej kwestii nie myśleć. Poza tym, byłam zdenerwowana. Przyrzekłam przecież Elisie, że nie będę wchodzić w jej drogę, a tu nagle oświadczam, że nie zamierzam rezygnować z walki o względy jej narzeczonego.
Według mnie, sytuacja była dość absurdalna.
Kiedy umilkłam, na dłuższą chwilę zapanowała między nami cisza, zakłócana tylko śpiewem ptaków dochodzącym zza okna. Ja aż do bólu zaciskałam dłonie w pięści, zastanawiając się, na co właściwie powinnam być przygotowana. Gniew? Płacz? Histeria?
Elisabetta w końcu westchnęła i odrzuciła znanym mi już gestem włosy na jeden bok.
- Nino cię do tego namówił, prawda?
Zagryzłam wargę.
- Tak, ale ja na to pozwoliłam.
- Oczywiście, że tak. Nie znasz go jeszcze na tyle, by móc mu odmówić. Wpadłaś w jego sieć.
- Może. Ale to ja postawiłam warunki. Wiem, że pojawiłam się dosłownie znikąd i... skupiłam na sobie uwagę Nino. Nie czuję się z tym dobrze, wiedząc, co ty do niego czujesz. W końcu ja znam go znacznie krócej i w zasadzie nie mogę powiedzieć, że go kocham.
Elisabetta pokiwała głową.
- Wygląda jednak na to, że jesteś dla Nino ważna. Nie może i nie chce z ciebie zrezygnować. Będziemy musiały stać się rywalkami, tym razem na poważnie, czyż nie?
Kiwnęłam głową. Elisabetta, ku mojemu zdumienia, uśmiechnęła się.
- W takim razie obie musimy dać z siebie wszystko. Wiesz, w sumie uważam to za bardzo ekscytujące, do tej pory nie musiałam walczyć o niczyje względy, zwłaszcza o uczucia Nino. Uważałam, że wszystko jest już postanowione. Może świadomość, że jednak mogę go stracić, sprawiła, że zapragnęłam go jeszcze mocniej.
Oho. Świetnie, dziewczyna szykowała się do walki. Co gorsza, miałam świadomość, że stoję na niemal straconej pozycji - po prostu nie operowałam środkami, które Elisabetta miała na wyciągnięcie ręki. Mogłam polegać tylko i wyłącznie na sobie, podczas gdy ona mogła uzbroić się w najładniejsze sukienki i brylanty.
Dlaczego, mimo to, Nino tak mnie pragnął?
- Od teraz wszystko zależy od nas samych. I Nino. Zobaczymy, której z nas uda się go w końcu w sobie rozkochać.
Na serio podobał jej się ten pomysł. Wyraźnie się do niego zapaliła.
- Ale chciałabym postawić jeszcze jeden warunek - oświadczyła Elisa, nagle poważniejąc. - Skoro mamy mieć równe szanse, musimy zdobyć się na szczerość między nami.
- Co masz na myśli? - zapytałam ostrożnie.
- To znaczy, że nie możemy mieć przed sobą tajemnic. Na przykład, jeśli Nino zabierze mnie w jakieś miejsce i zrobi coś, co będzie wykraczało poza zwykłą rozmowę, będę musiała ci o tym powiedzieć. To sama zasada będzie dotyczyć twoich spotkań z Nino.
Zaraz, dlaczego tę hipotetyczną sytuację odniosła do siebie?
Dziewczyna spojrzała na mnie tak, jakby chciała przejrzeć mnie na wylot.
- Muszę wiedzieć, na czym stoję. Ja już ci powiedziałam, że Nino i ja spaliśmy ze sobą. Nie usłyszałam jednak, do czego zdążyło dojść między wami.
Czy tylko mi się wydaje, czy temperatura w pokoju nagle spadła o kilka stopni? Z jakiegoś powodu jednak poczułam nieodpartą potrzebę nakłamania Elisie prosto w oczy. Może sprawił to ton głosu, z jakim się do mnie zwróciła, jakby chełpiąc się swoją przewagą. Może sprawiła to widoczna w jej oczach ciekawość wymieszana z zazdrością.
Czy powinnam...?
Westchnęłam. Nie, kłamstwo do niczego nie mogło mi się przydać.
- Nino... pocałował mnie... Dwa razy.
Ach, samo mówienie o tym było zawstydzające!
- Rozumiem... W takim razie obie wiemy, na czym stoimy.
- Tak.
Elisabetta wyciągnęła ku mnie rękę.
- Dajmy z siebie wszystko, Ran. I niech wygra lepsza.
Uścisnęłam jej dłoń. Niech jej będzie.
W końcu decyzja i tak należała do Nino.
**od autorki**
Moim zdecydowanym faworytem w tym rozdziale był Luciano :) Wiem, że humoru nadal mało w tym szalonym romansidle, ale przynajmniej pojawił się ktoś z ostrym języczkiem :)
Bonus, bonus... No to dzisiaj w prezencie obrazek, którym się inspirowałam przy tworzeniu postaci Luciano:
Ach, ci mangowi chłopcy, zawsze tacy idealni... :D |
hehe no proszę. Wystarczy wizyta we Włoszech i już Japonka wygląda jak kobieta a nie... a nie jak zazwyczaj xD Moje pierwsze zdziwienie przy czytaniu opisu nowego stroju Ran dotyczyło tego, że ona ma biust. Azjatki zawsze chwalą się nogami, a dekolt zawsze mają po szyję. generalnie wyglądają jak... deski. Myślę, że jak Nino ją zobaczy w nowym stroju i zalotnej fryzurze to padnie trupem xD Tak się tez zastanawiam, jaka jest taktyka Elki. Chce zrobić z Ran seksowna dziewczynę, ale po co? Żeby Nino serce chciało wyskoczyć z piersi czy może planuje Ran z kimś wyswatać, żeby nie była więcej przeszkodą?
OdpowiedzUsuńOh daliby Ran spokój,. Pierwszy raz jej si zdarzyło używać ciągle angielskiego. nic dziwnego, że pod wpływem jet-lang, stresu i czego tam jeszcze się zapomniała. Jak Luca się odezwał od razu się uśmiechnęłam pod nosem. Podoba mi się chłopak. Wprowadzi troch zamieszania, humoru, przynajmniej coś będzie się działo! ;) A poza tym... nie wiem czy mi się tylko wydaje, ale wykazał on troskę o siostrę... na swój złośliwy sposób xD Co do ran i jej i nino własnego japońśkiego świata... oraz jej obaw o włoski swiat elki i nino, to nie jest tak jak ona myśli. Toczy się następująca walka: Elka walczy o nino, Nino walczy o Ran a Ran pozwala o sioebie walczyć i zmusza Nino do brania pod uwagę Elkę. Zatem, Mimo iz Ran się obawia, że Nino i Elka zamkną się w swoim świecie - włoski, z którego ona nic nie zrozumie, to tak naprawdę, póki Nino będzie walczył o Ran, ten "włoski świat" nie istnieje. Bo mimo iż Elka będzie mówić po włosku, Nino będzie wszystko tłumaczyć Ran... Tak czy owak Ran jest w lepszej sytuacji - a przynajmniej tak się wydaje.
hihi Uwielbiam relacje na linii Luciano-Ran! Zawsze wtedy piszcze w duchu! MWahahahaa!
A niech to... ja bym się na to nie zgadzała. To w ogóle poniżej godności by dyskutować ile razy Nino kogoś całował albo więcej. Poza tym, każda może kłamać. Trzeba było to zostawić w sferze domysłów. Jeśli będa sobie o tym mówiły, oj dodatkowo będzie to obciążenie psychiczne i na pewno nie wpłynie dobrze na ich relacje. I będzie to wzbudzało zazdrość i więcej negatywnych emocji ;/ Nie wiedzieć czemu Elka wyszła teraz strasznie obłudna. Zaczynam przestawać ją lubić...
Bwahaha! Wiem, wiem, ale to wszystko zasługa Ran :D Już się wczuła w nową rolę, dlatego tak ładnie to wszystko wyszło... No i sprawa z piersiami do końca nie jest rozstrzygnięta... napisałam tylko, że bluzeczka eksponowała jej piersi, ale o rozmiarze nic nie pisałam... miałam na uwadze to, że Azjatki z reguły są drobne, chociaż... cóż, małe czy nie, nie można zaprzeczyć, że Ran je posiada XD
UsuńA Elisabetta chyba próbuje wzbudzić zaufanie u Ran... i uśpić jej czujność... pozwoli jej wierzyć, że rzeczywiście uważa ją za przyjaciółkę i godną rywalkę, a potem... to cwaniara jest :D
Ano, ale Ran i tak jest przeczulona na tym punkcie :) Masz jednak rację co do tego, że nikt jej nie wyalienuje w tym nowym środowisku, bo Nino - jeśli akurat będzie przy niej - wszystko jej gładko przetłumaczy. Poza tym, Ran ambitnie zacznie się niedługo uczyć języka włoskiego, więc nie będzie problemu :D
Wiedziałam! Mi też się w sumie podobają te małe spięcia między nimi... Nie bez powodu wrzuciłam do opowiadania takie ciacho, jak Luciano :D Ale zorganizuję mu jakąś lasencję, żeby nie było, że taki jedyny samotny jest w tym opie.
Wiem, wiem! Ja też bym się nie zgodziła... ale to jest szalone romansidło :D Tu takie chwyty są dozwolone. Zresztą, ten plan po prostu nie może wypalić, to po prostu niemożliwe. Jest dokładnie tak, jak mówisz: dziewczyny w końcu rzuciłyby się sobie do gardeł. Na szczęście Nino nie jest tak zwaną ,,ciamcialamcią", więc sobie z tym problemem poradzi, skoro dziewczyny nie mogą tego załatwić między sobą.
Cóż, Elisa nie jest najlepszą czarną postacią ever made, więc... pozwalam ci na to, żebyś jej nie lubiła :D
Sesja... Sesja.. Sesja... To słowo pojawia mi sie w głowie tak często, jak "loading" przy zbieraniu glifów z asasynie 2... Ale chrzanić to, wiem ze jeśli teraz nie przeczytam twojego rozdziału to to samo będzie w przypadku słowa "Rozdział u Limeci" i nie zrobie nic z nauki.. wiec czytam buahahha :D
OdpowiedzUsuńOooo, coś leżało na kołdrze Ran? :o I to coś mogło być wszystkim? XD Stawiam na Luciano! hahahah Ah, no nie trafiłam. To tylko kot, phi! xD
Ta służąca... Hahahha, przepraszam ale śmieszy mnie cała sytuacja bo nie mogłabym sobie wyobrazić takiej mnie, ubieranej i czesanej przez służącą. Raczej wolę wszystko sama robić ;p No i jesteśmy w jadalni. Co tam robi Nino!? Przecież on nie jest z rodziny! Coś mi sie zdaje, ze to sprawka Elki... Albo przez tą rozmowe którą odbyli z Ran ostatnim razem :/
Nino ty pacanie! Czemu pogarszasz sytuacje? Szczerze, ja na miejscu Ran nie siadałąbym obok niego. Wolałabym usiąść naprzeciwko ;p Ale to przechodzenie na japonski... kurcze no, czuje za będzie sie działo teraz ;p
Tost z serem, szynka i ananasem <3 Mniam! aż mam ochote takowego zjeść i może sobie w sobote zrobie <3
Ran! Ja Cię kocham kochana! "Tak? A jakim zwierzątkiem mam być? Przepraszam, ale nie przeszłam tresury." Boże, jak ja ją kocham! Powiem tak, jak na razie wydaje mi sie że ona i Luc byliby najlepszą parą w tym dzikim romansidle! Serio, pasują do siebie jak ulał!
Luca, ciebie też kocham! Jeśli Ran cię nie wybierze, to ja sobie rezerwuje miejsce u twojego boku! chociażby w jakimś one-shot'cie z NeSCeR!!! :D
No i teraz rozmowa miedzy Elką a Ran. powiem, ze pojawia mi się obraz wagi, gdzie na jednej szalce stoi Elka a na drugiej Ran i poziom jest wyrównany tylko przez to, że szalkę Ran podtrzymuje Nino. No ale cóż, w sumie ciekawa jestem jak ta walka wypadnie hahaha
CO ten rozdział tak krótki? Cóż, tak czy siak jesli nowy rozdział sie pojawi przed 27 maja to i tak go rpzeczytam 29 maja bo bede po dwóch egzaminach buahaha <3 no cóż, rozdział fajny, bardzo mi sie podobała ta dysputa przy stole! Niemal sama czułam jak z oczu Nino i Elki ciskają pioruny! :D
Ulala! W takim razie sytuacja jest awaryjna :D Ale mam czyste sumienie, bo wiem, że szybko czytasz, więc ten rozdział nie mógł aż tak bardzo cię rozproszyć... może... mam nadzieję :D Źle by się stało, gdybyś z powodu szalonego romansidła zaniedbała sesję!
UsuńAch, bo ja chciałam na początku umieścić właśnie Luciano na kołdrze Ran, ale nie mogłam wymyślić żadnego zadowalającego powodu, dla którego miałby leżeć na dziewczynie XDDD
No, niby Nino nie jest z rodziny... niby, bo w zasadzie jest narzeczonym Elisabetty. Jeszcze. Z rodzinką Fichettich zna się już od jakiegoś czasu, więc jego obecność jest tak jakby oczekiwana. I nikogo nie dziwi, zwłaszcza, że Elisabetta przedstawiła Ran jako przyjaciółkę Nino, którą ten przywiózł ze sobą z Japonii. No, historyjka brzmiała trochę inaczej (o tym później), ale z tego powodu nikt się nie zdziwił, że chłopak przyjechał na śniadanie :)
Ach, Nino pogarsza sytuację, bo taki już jego urok xD
Też bym sobie zjadła takiego tosta, ale nie mam ananasa w domu... ani tostera, więc kicha :D
Wiem, Ran mi tu dość elokwentna wyszła i nawet ładnie ripostowała uwagi Luca :) Jestem z niej dumna, ot co! Ale co do paringu... cóż, zastanawiałam się nad tym głęboko... i nadal się zastanawiam...
Hihi, mi się ta rozmowa wcale a wcale nie podobała - znaczy, o co w ogóle dziewczynom chodzi? :D Nino jasno powiedział, że chce tylko Ran, na Elce mu nie zależy, a teraz jedna z drugą chcą namieszać mu w głowie i tworzą jakiś dziwny team... serio, tę rozmowę pisało się wręcz absurdalnie :D
Jaki krótki rozdzialik? :O Jak na moje standardy był długi :))
Hejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdzialik, aż mi się nie chce wierzyć, ze rodzice Elisabetty nawet nie zwrócili uwagi na tę rozmowę...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta