Z jakiegoś powodu... z jakiegoś nieznanego mi powodu zaczęłam zbierać wokół siebie tłumek zaciekawionych osób. Osób, jak to określiła Elisabetta, bogatych i wpływowych, którzy w normalnych okolicznościach zapewne nie zamieniliby ze mną słowa. Byłam obca niczym egzotyczny ptak, którego każdy musiał na własne oczy zobaczyć. I w dodatku mogłam się z nimi porozumieć!
Otrzymałam mnóstwo bilecików i liścików od mężczyzn obecnych na przyjęciu. Nie wiedząc, czy odmowa przyjęcia choć jednego z nich byłaby uznana za niewybaczalny afront, pokornie wszystkie przyjęłam i zapakowałam do małej torebeczki, która stanowiła komplet z suknią i butami z miękką podeszwą, dzięki którym bezszelestnie płynęłam po parkiecie.
Na początku wszędzie towarzyszyła mi Elisa, ale potem, najwyraźniej znudzona brakiem uwagi, zajęła się czymś zupełnie innym, to znaczy straciłam ją zupełnie z oczu. Tymczasem ja odpowiadałam na pytanie jednego ze starszych panów o opłacalność wyrobu sake. Sama się zdziwiłam, kiedy zaczęłam z sensem odpowiadać, chociaż w życiu nie posmakowałam nawet kropelki tego najsłynniejszego japońskiego alkoholu.
Nino odnalazł mnie, kiedy uczestnicy przyjęcia zaczęli powoli rozjeżdżać się do domów w swoich luksusowych samochodach. Ze zdumieniem uświadomiłam sobie, że poczułam ukłucie żalu z powodu tak szybkiego zakończenia tego wieczoru. Miło było mieć na sobie śliczną sukienkę i znajdować się w centrum zainteresowania, czarować i być czarowaną. Niestety, nikt nie tańczył, więc nie mogłam pokazać się nikomu od mojej najlepszej strony.
- Zmęczona? - zapytał Nino, podając mi ramię, na którym z wdzięcznością się oparłam.
- Tak, ale i zadowolona.
- Widziałem, jak owijałaś sobie wokół małego paluszka nawet najgrubsze ryby.
Spojrzałam na niego niepewnie.
- Czy słyszałeś może... mówili coś o mnie?
- A jakże. Rozmawiali tylko o tobie. Byli tobą zachwyceni. Twoją niewyczerpaną wiedzą na temat gospodarki i polityki Japonii w szczególności.
- Och, moja ojczyzna jest taka malutka, nietrudno zorientować się w tym, jak funkcjonuje. Zresztą lubię wiedzieć, co się dzieje wokół mnie. Uważam, że warto wiedzieć, skąd się na przykład wziął ryż w mojej miseczce. Bycie ignorantem nikomu jeszcze nie wyszło na zdrowie.
Nino, uśmiechając się ciepło, położył dłoń na mojej głowie. Uniosłam lekko brwi w pytającym geście.
- Naprawdę chciałbym wiedzieć, jakie myśli jeszcze skrywasz. Mamy jednak dużo czasu na poznanie ich wszystkich, prawda? Czuję, że odkrywanie wszystkich twoich sekretów sprawi mi dużą przyjemność.
- O, czyżby? Jesteś tego całkowicie pewien?
- Absolutnie. I nikt nie przekona mnie, że będzie inaczej. Nawet ty sama.
- Jesteś bardzo pewny siebie, Nino-san.
- Czyżbym usłyszał aprobatę w twoim głosie, Kanzaki-san?
Zachichotałam i mocniej ścisnęłam jego ramię. Nino tymczasem poprowadził mnie ku drzwiom, aż w końcu wyszliśmy prosto w objęcia chłodnej nocy. Mój szarmancki towarzysz oczywiście szybko zakrył moje nagie ramiona własną marynarką, przez co został jedynie w koszuli z krótkim rękawem i krawacie.
- A Elisabetta? - zapytałam, podejrzliwie rozglądając się na boki.
- Pojechała do domu.
- Bez ciebie? Jak to możliwe?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Wyznaje chyba zasadę, że siedzenie do późna w nocy niszczy cerę czy coś takiego. Zresztą, osiągnęła to, po co przyjechała na to przyjęcie, więc zapewne nie widziała sensu w tkwieniu tutaj. Może tego po niej nie widać, ale Elisa nienawidzi tego typu przyjęć, zwłaszcza, jak nie znajduje wystarczającej ilości uwagi skierowanej na jej osobę.
A dzisiaj ja skradłam uwagę publiczności, więc musiała poczuć się dogłębnie znudzona. Ta myśl sprawiła mi bardzo brzydką przyjemność, bo właściwie nie powinnam się z tego powodu cieszyć. Dopiero co wkroczyłam w ten świat pełen blichtru i przepychu, a już zajmowałam czyjeś miejsce...
- Ran, masz ochotę odwiedzić ze mną pewne miejsce? Teraz, zaraz.
To prawda, że nie chciałam jeszcze wracać... Zaraz. Elisabetta była na mnie zła, prawda? Nie, nie zła - wściekła. Nie dość, że udało mi się uniknąć włożenia ohydnej sukienki, to na dodatek zostałam dobrze przyjęta przez członków wyższej socjety. Wiedziałam, że nie tego dziewczyna spodziewała się po dzisiejszym wieczorze. Wiedziałam, że chciała mi pokazać, jak bardzo nie pasuję do tego środowiska, a ja zagrałam jej na nosie. Moje zachowanie musiało ją rozwścieczyć.
Z tego powodu zapewne nie mogłam wrócić do mojego tymczasowego pokoju w domu jej rodziców i zachowywać się tak, jak gdyby nigdy nic.
Kwestia, gdzie od tej pory będę spała, stanęła pod znakiem zapytania.
Cóż, nie pozostało mi nic innego oprócz rzucenia się w wir przygody!
- Dobrze, chodźmy. To kolejna niespodzianka?
- Tak jakby. Właściwie to nic specjalnego, ale pomyślałem, że po całej tej gadaninie chciałabyś się rozerwać.
Moje zainteresowanie tematem zwiększyło się dwukrotnie.
- Rozerwać? Idziemy potańczyć?
- Tak myślałem, że pomysł ci się spodoba. Owszem, pojedziemy się trochę rozruszać, znam jedno dobre miejsce, idealne na zakończenie dzisiejszej nocy. Będziesz musiała jednak przedtem się przebrać. Przygotowałem dla ciebie ubranie oczywiście.
- Pomyślałeś o wszystkim, Nino-san. Od początku do końca.
- Oczywiście, że tak. Nie mogłem pozwolić, byś została w jakikolwiek sposób skrzywdzona. Wiedziałem, że Elisabetta wymyśli jakiś sposób, by się ciebie pozbyć. Wiedziałem, że kiedy wsiądziesz z nią do samochodu tamtego popołudnia trzy dni temu, z jej ust zaczną wysypywać się kłamstwa i że w nie uwierzysz.
- Ale byłeś wyprowadzony z równowagi, kiedy za nami przyjechałeś.
- Tak, ponieważ znam siłę twojego przekonania. Właściwie nadal się dziwię, że dałaś mi szansę...
Spojrzałam w rozgwieżdżone niebo.
- Może zależy mi bardziej, niż sama zdaję sobie z tego sprawę. Zresztą, prosiłeś tak ładnie...
Na usta Nino wypłynął uśmiech, który sprawił, że serce w mojej piersi szybciej zabiło. Och, jak on potrafił patrzeć na kobietę! Remo miał rację - jego brat był bardzo namiętny, może nawet bardziej od niego, bezwstydnego uwodziciela. Z jakiegoś powodu ukrywał tę stronę swojej natury za maską eleganckiego, dobrze ułożonego panicza.
Pod tą warstwą ukrywał się jednak bezwzględny uwodziciel, który potrafił powalać kobiety na kolana, jeśli tylko chciał. Przeważnie nie chciał. Sytuacje, w których zdradzał się ze swoją drugą naturą, mógł zapewne zliczyć na palcach jednej ręki.
Poczułam się wyróżniona. I mile połechtana.
- Mogę powtórzyć ten gest.
Zagryzłam wargę i potrząsnęłam głową.
- To nie jest dobre miejsce. I czas. Czy nie powinniśmy się już zbierać?
- A, racja. Knajpa. Tańce. Pizza.
- Pizza? - powtórzyłam ze zdumieniem.
- Owszem. Legendarna pizza Alberto.
Coś mi zaświtało w głowie. Alberto... znałam to imię.
- Zaraz, zaraz, czy tak właśnie nie nazywa się twój ochroniarz?
- Hm? Oczywiście. Nie wspomniałem, że wieczorami prowadzi knajpę i własnoręcznie robi pizze?
Szczęka opadła mi aż do ziemi.
To z całą pewnością musiałam zobaczyć!
Knajpka, chociaż dochodziła druga w nocy, była przepełniona. Alberto jednak, widząc nas w progu, natychmiast zorganizował nam miejsce. W oszołomieniu zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy widzę faceta bez garniaka i okularów przeciwsłonecznych. Miał na sobie zwykłe dżinsy, t-shirt i fartuch wybrudzony mąką. Jego twarz okazała się twarzą wyciosaną dość twardo, ale, o dziwo, przyjemną dla oka.
Nino musiał często przychodzić w to miejsce, gdyż Alberto zapewnił nas, że poda to, co zawsze, tylko tym razem podwójną porcję. Hm, okazało się, że nie mogę mieć w tej kwestii własnego zdania, ale właściwie wcale mi to nie przeszkadzało. Z głośników obok małego, wydzielonego parkietu płynęła ponadczasowa ,,Felicita", do której tańczyły trzy pary. Jedną z nich stanowiła para uśmiechniętych błogo staruszków.
- O, znam ten repertuar - oświadczył Nino, unosząc brew. - Zaraz poleci tak zwane tango przytulango. I zrobi się tłoczniej na parkiecie, jak to zwykle bywa na wolnych kawałkach. Miałabyś ochotę?
- Na wolnych kawałkach mało się znam, ale czemu nie?
Zostawiliśmy nasze rzeczy na krzesłach, żeby zaznaczyć, że to miejsce jest zajęte i nie obawiając się o nic - właścicielem lokalu był King Kong Alberto! - ruszyliśmy w stronę parkietu. A kiedy znalazłam się w ramionach Nino, wszystkie troski i zmartwienia odpłynęły z mojego ciała niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Liczyło się tylko to, co było teraz.
Zaczęłam być wręcz boleśnie świadoma bliskości ciała mężczyzny, za którym przemierzyłam pół świata.
Nino jak zwykle przepięknie pachniał. Nie potrafiłam dokładnie określić, czym, ale był to bardzo orzeźwiający, lekko słodkawy zapach. Działał niczym narkotyk na mój zmysł węchu - zanim się zorientowałam, obwąchiwałam Nino niczym pies. Ucieszyłam się z faktu, że muzyka tak głośno gra i że zrobiło się odrobinę bardziej tłoczno, dzięki czemu moja wpadka została niezauważona.
W lokalu robiło się coraz ciemniej, aż w końcu jedynym źródłem światła zostały kolorowe lampki nad parkietem. Smętna melodia nadal sączyła się z głośników, więc doszłam do wniosku, że to pewnie domyślny Alberto stwarzał lepszy nastrój dla tańczących par.
Chwilę później zrozumiałam też, dlaczego. Dokładnie w momencie, kiedy usta Nino odszukały moje wargi do pocałunku.
Tango-przytulango, ech? Raczej tango-cmokando!
Atmosfera była jednak taka... romantyczna, a Nino tak ślicznie pachniał... i był taki ciepły... i wysoki... Odpuściłam sobie plan wymierzenia mu solidnego kopniaka, zamiast tego oplatając go ramionami wokół szyi i stając na palcach, by móc go dosięgnąć. Policzki mi pałały. Wiedziałam, że nie było na tej sali nikogo, przed kim musiałabym się tłumaczyć i wstydzić. Nikt nie potępiał mojego postępowania...
Oprócz tego cichutkiego głosiku w mojej głowie, który nazwał mnie bezwstydną pannicą. Też coś!
Usta Nino przesunęły się w kierunku mojego ucha. Przez moje ciało - wbrew mojej woli, przysięgam! - przeszedł dreszcz, który w pewnych powieściach nazwano by ,,słodkim" albo ,,elektryzującym". Nie miałam pojęcia, dlaczego ten chłopak tak na mnie działał. W końcu nawet nie znaliśmy się zbyt długo, polegaliśmy właściwie tylko na tym, co zdążyliśmy zauważyć u tej drugiej osoby. I to też tylko tym, co ta druga osoba chciała, żebyśmy zobaczyli.
- Ran-san, przygotowałem dla ciebie niespodziankę.
Czułam, że był to moment, w którym powinnam zatrzepotać zalotnie rzęsami i wyrazić swój zachwyt. Szkoda tylko, że takie zachowanie zupełnie do mnie nie pasowało. Wiedziałam, że wyglądałabym jak idiotka.
Wybierając bezpieczniejsze rozwiązanie, po prostu się uśmiechnęłam.
- Jakiej natury niespodziankę?
- Nie mogę nic zdradzić, dopóki nie znajdziemy się sam-na-sam - oświadczył Nino, zapewne specjalnie podkreślając ostatnie słowa.
Oho, pomyślałam, to by się zupełnie nie spodobało Elisabetcie. Mi w zasadzie też to nie powinno się podobać, skoro brzmiało tak dwuznacznie, ale z jakiegoś powodu czułam ekscytację. Cóż, uwielbiałam prezenty. Niespodzianki były inną formą prezentu... i mogły zawierać jakieś.
Dzisiejszy dzień był ich pełen. Jeden więcej nie mógł zaszkodzić, prawda?
- Chodź ze mną. - Nino chwycił mnie za rękę i zręcznie wylawirował z parkietu, zostawiając przytulające się pary w tyle. Zabraliśmy z krzeseł nasze wierzchnie nakrycia, które wcześniej na nich zawiesiliśmy, po czym Nino, nadal trzymając mnie za rękę, najpierw pchnął drzwi prowadzące w głąb lokalu, po czym oboje zaczęliśmy wspinać się po schodach. A właściwie wąskich schodkach, choć bardzo zadbanych, więc nie odnosiło się wrażenia przebywania w jakiejś podejrzanej spelunce.
Mimo wszystko, chyba powinnam zacząć odczuwać niepokój. Byliśmy sami, a Nino prowadził mnie na pięterko... w nieznanym mi jeszcze celu...
Ale serducho nie sługa, a moje w tym momencie krzyczało ,,tak, tak!". Miałam tylko nadzieję, że dłoń, za którą chłopak mnie trzymał, nie spociła się tak, jak myślałam, że to zrobiła.
Nino wyciągnął z kieszeni spodni kluczyk, po czym włożył go do zamka jednych z czterech widocznych drzwi. Otworzyły się z cichym skrzypieniem zawiasów, a chłopak gestem zaprosił mnie do środka. Jako że nie miałam najmniejszej ochoty brać nóg za pas, odważnie przekroczyłam próg pokoiku i stanęłam mniej więcej pośrodku, między drzwiami a łóżkiem, które wyglądało na pojedyncze.
Hm, hm, czyżby Alberto prowadził także mały love hotel? Ten człowiek wciąż mnie zaskakiwał, wyciągając nowe asy z rękawa za każdym razem, jak myślałam, że już niczym nie może mnie zaskoczyć.
Nino musiał odnaleźć kontakt, ponieważ chwilę później pokój zalało ciepłe, pomarańczowe światło sączące się z zainstalowanej na ścianie lampki. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że chłopak dobrze znał rozmieszczenie sprzętów w tym małym pokoiku... jakby bywał tu już wcześniej. Jakby się zastanowić i przyjąć, że to rzeczywiście był love hotel, to wcale nie byłoby takie dziwne, by Nino przychodził tu z Elisą...
Nagle zaczęła mnie świerzbić dłoń. Szybko otrząsnęłam się z niepotrzebnych myśli.
W następnym momencie poczułam, jak dłoń Nino ciężko opada na moje ramię. Podszedł tak cicho, że nawet go nie usłyszałam i dlatego drgnęłam, kiedy wykonał ten nieoczekiwany ruch.
- Ran-san, teraz mi wszystko wyśpiewasz.
O-ho! Ta niespodzianka chyba nie miała mi się spodobać! Byłam tylko ciekawa, co takiego miałam mu wyśpiewać... bo najwyraźniej zrobiłam coś, co nie zasłużyło na aprobatę Nino. Co to mogło być, nie miałam pojęcia, ale czułam, że lepiej dla mnie będzie, jeśli po prostu się przyznam do wszystkiego...
Czy to był początek gry wstępnej?!
Zauważyłam, że Nino się nie uśmiechał. Właściwie... był śmiertelnie poważny.
- Nino, o co chodzi? - zapytałam, ściągając brwi. Czy naprawdę zrobiłam coś złego?
- Chodzi mi o to, że właściwie nie wiem, o co tobie chodzi?
Nani...? Przybrałam bez problemu pozę żywego znaku zapytania.
- Co masz na myśli? - odparłam cicho pytaniem na pytanie.
- Mam na myśli to - wyjaśnił spokojnie, rzeczowo Nino - że wiem o wszystkim, ale nie rozumiem tego, co robisz teraz.
Miałam dziwne wrażenie, że nie chodziło mu o dosłowne teraz, czyli moment, w którym staliśmy w tym pokoju i prowadziliśmy tę dziwną rozmowę. Ale w takim razie o co innego mogło chodzić? I co właściwie miał na myśli, mówiąc, że wie o wszystkim? Znaczy o czym? Niczego przed nim nie ukrywałam. Oprócz myśli, ale te od zawsze były dla każdego człowieka na Ziemi prywatne, jeśli zdecydował się nie uzewnętrzniać.
Nino najwyraźniej zrozumiał, że jeśli nie zacznie wyrażać się jaśniej, nie uzyska ode mnie żadnej odpowiedzi.
- Wiem, z jakiego powodu mnie wybrałaś. Zrozumiałem to w momencie, kiedy usiadłem naprzeciwko twoich rodziców tego dnia, kiedy odlatywaliśmy. Umocniłem się w tym przekonaniu, kiedy uścisnąłem rękę twojego ojca... ojca, który oddał rękę swojej córki nieznajomemu. Bez żadnych warunków. W oczach twojej matki zobaczyłem kilka łez... dobrze ukrytych, ale jednak. Twój brat wyglądał, jakby wygrał milion dolarów i nawet tego nie ukrywał.
Ach, więc to wszystko zobaczył... Nie mogłam zrobić niczego innego oprócz spuszczenia wzroku w geście poczucia winy.
Nino jednak chwycił mnie mocno pod brodą i zmusił, bym na niego spojrzała.
- Nie łudziłem się, że kierowałaś się miłością. Ciekawością, tak. Zauroczeniem, może. Ale nie miłością, wiedziałem o tym doskonale. Mimo to, zabrałem cię ze sobą, ponieważ wierzyłem w to, że między nami może się ułożyć. Że między nami narodziło się coś wyjątkowego.
Przywołałam w pamięci ten magiczny wieczór na Okinawie... pierwszy wieczór, który spędziliśmy ze sobą. Kiedy zamknęłam oczy, potrafiłam przywołać zapachy, obrazy... Nino w niebieskiej yukacie, Nino uśmiechnięty, Nino nieświadomy własnego uroku... jego ramiona podtrzymujące mnie w tańcu... jego usta na moich, a w tle szum morza...
- To prawda, Nino-san. Połączyło nas coś wyjątkowego - powiedziałam cicho, patrząc mu prosto w oczy. - Gdyby tak nie było, nie byłoby na tym świecie rzeczy, którą byś mi zaimponował dość, bym z tobą pojechała w nieznane.
Na krótką chwilę uśmiech rozjaśnił oblicze chłopaka, który nadal trzymał mnie w bezlitosnym uścisku. Wiedziałam jednak, że nie chce mi zrobić krzywdy. Dlatego też nie próbowałam się wyrywać.
- To dlaczego przede mną uciekasz, Ran? Nie wierzysz we mnie? Czy po prostu podoba ci się zabawa w kotka i myszkę?
- Uciekam przed tobą? - powtórzyłam, zdumiona.
- Wiesz, wystarczająco źle się czułem jako twoja przepustka do raju, ale kiedy zaczęłaś chować się po kątach, zrobiło mi się naprawdę przykro.
- Ja chowam się po kątach?!
Co on za herezje opowiadał?
- Mam na myśli to, jak szybko przeszłaś na stronę Elisabetty. I jak w dodatku zamieszkałaś z nią pod jednym dachem. I jak uwierzyłaś w każde jej słówko.
- Nie miałam wyboru - żachnęłam się. - Twoi rodzice rozerwaliby mnie na strzępy, gdybym została.
- Naprawdę nie potrafisz we mnie uwierzyć, prawda? - W głosie Nino dźwięczała uraza.
- Nie chodzi o to, czy w ciebie wierzę czy nie. Chodzi o to, że nie chciałam być powodem, dla którego cię wydziedziczą. Co prawda, jak już sam zrozumiałeś, moja rodzina nie jest najlepsza pod słońcem, ale znam jej wartość.
Chłopak w końcu mnie puścił. Odsunął się o krok - akurat na tyle, bym mogła swobodniej odetchnąć.
- Dobrze. I tak już dawno zrozumiałem, dlaczego wtedy uciekłaś. Na twoim miejscu postąpiłbym pewnie tak samo. Może jednak chciałem usłyszeć to z twoich ust... teraz. To było ważne, bo teraz już wiesz, jaka jest Elisabetta. Byłem ciekaw, czy twoja odpowiedź się nie zmieniła od tamtego momentu...
Pewnie miał na myśli wieczór, kiedy wpadł jak burza do pokoju, który użyczyła mi Elisabetta w domu jej rodziców.
Nino nadal świdrował mnie wzrokiem.
- Ale dlaczego jej uwierzyłaś...?
- Masz na myśli to, że uwierzyłam w jej wyznanie?
- Nie. Wiem, że ona kocha mnie... dość zaborczo. Uważa mnie za część majątku, który pewnego dnia wejdzie w posiadanie jej rodziny. Chodziło mi o to, co ci powiedziała o naszym związku.
- O waszym związku? - powtórzyłam ostrożnie, próbując przypomnieć sobie wszystkie słowa, które padły między Elisą a mną. Czy Nino mógł mówić o... - Elisabetta mówiła wiele rzeczy... między innymi wspomniała, że kilka razy wylądowaliście ze sobą w łóżku... i pamiętam, że ty nie zaprzeczyłeś.
- Ran-san, odpowiedz mi szczerze. Postaw się na chwilę na miejscu Elisabetty. Od pięciu lat jesteś zaręczona, jesteś spokojna o swoją przyszłość. Masz majątek i narzeczonego, który nie pilnuje cię na każdym kroku. Z którym możesz usiąść i wypić filiżankę herbaty, prowadząc uprzejmą rozmowę o pogodzie. Myślisz, że wszystko w twoim życiu układa się wspaniale. Potem jednak dostajesz informację o tym, że ten twój ułożony, bezproblemowy narzeczony sprowadza do domu nieznaną ci dziewczynę. Z innego kręgu kulturowego i społecznego. Którą zna najwyżej trzy dni. Co więc sobie myślisz?
- Cóż, myślę sobie, że jest niezbyt kolorowo - odpowiadam, rzeczywiście próbując się wczuć w wyznaczoną rolę. Było ciężko, ale hej, w końcu obie byłyśmy kobietami. Aż tak wiele różnić nas nie mogło...
No, może oprócz wszystkiego, od koloru skóry zaczynając...
- Co więc robisz?
- Ratuję sytuację w każdy możliwy sposób. Więc kiedy ta bezwstydna Japonka pyta, czy sypiam z moim własnym narzeczonym, rumienię się grzecznie i odpowiadam, że oczywiście, takie rzeczy między nami się zdarzały. - Nadal nie wychodzę z roli, jednocześnie gorączkowo myśląc. - Nino, ale to nie wyjaśnia wcale, dlaczego ty nie zaprzeczyłeś jej słowom.
Chłopak lekko przekrzywił głowę.
- Nie uwierzyłabyś mi. Nie wtedy. Musiałem zagrać w jej grę, byś ty wyszła wyzwaniu naprzeciw.
Zrobiłam wielkie oczy.
- To znaczy, że wy nie...
- Si. Elisabetta jest czysta jak łza. No, fizycznie. Z charakteru nie bardzo. Musiałaś jednak najpierw sama się o tym przekonać, inaczej nigdy byś nie zrozumiała. Nie doszłoby jednak do tego wszystkiego, gdybyś mi po prostu zaufała... ale już przerabialiśmy ten temat, przepraszam. Wiem, że było ci ciężko, a Elisabetta potrafi być uprzejma, jeśli tylko zechce.
- Ale... jak to możliwe? Wiesz, hormony nastolatka to nie żarty. Wiele dziwnych rzeczy słyszałam o tym, co one potrafią robić z młodym człowiekiem, a ty przecież byłeś zaręczony...
Nino wzruszył ramionami.
- Nie uważałem, że Elisabetta jest właściwą kandydatką... nie, właściwie to nie do końca tak. Po prostu nigdy nie byłem za bardzo zainteresowany własnymi pragnieniami? Nie, to też nie tak... - Nino westchnął. - Chyba po prostu przygotowywałem się do roli męża Elisabetty... Libido spadało mi za każdym razem, kiedy o tym myślałem.
To zabrzmiało tak absurdalnie, że mimowolnie się roześmiałam. Nino po krótkiej chwili mi zawtórował.
Ach, jak dobrze było usłyszeć jego śmiech!
Przybrałam wyzywającą pozę, która miała być - w moim mniemaniu- ponętna.
- Drogi panie, trzeba to będzie naprawić - powiedziałam, wydymając wargi. - Rozumie pan, libido to poważna rzecz. Ważna w życiu każdego mężczyzny. Niedobrze się dzieje, jak jego wartość spada.
Nino śmiał się teraz całkiem otwarcie, lekko pochylony. Po poważnej minie nie pozostało ani śladu - na polu bitwy został chłopak, który skłonił mnie do tego, bym opuściła wszystko, co znałam i kochałam, by z nim być. Chłopak, który mnie zauroczył.
Któremu ufałam.
Zrobiłam dwa kroki w jego stronę, skracając przestrzeń między nami do nic nieznaczących milimetrów. Musiał wyczuć mój ruch, bo wyprostował się i odchrząknął, zatrzymując śmiech jedynie w oczach. Pozostał jednak rozluźniony i najwyraźniej zadowolony z przebiegu rozmowy.
Kolejne wyzwanie między nami, czy tak?
- Nie przyprowadziłeś mnie tutaj, żeby tylko porozmawiać, prawda? - zapytałam.
Po krótkiej chwili chłopak odparł:
- Nie. Ale moje zamiary miały się zmienić w zależności od przebiegu naszej rozmowy. Musiałem się upewnić, że... że nadal jesteś sobą, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
Uśmiechnęłam się.
- I jaka jest diagnoza, panie doktorze? Czy straciłam resztki rozumu?
Nino delikatnie, czule pogładził mnie dłonią po policzku. Ten gest podziałał jednak na mnie mocniej niż wszystkie nasze dotychczasowe pocałunki i ostrożne, ukradkowe pieszczoty. Poczułam, że mogę i chcę dać mu to, czego ode mnie zapragnie.
- Wręcz przeciwnie. Jest pani najrozsądniejszą osobą, jaką spotkałem, Kanzaki-san.
- Och, niech pan tak nie mówi, Mertier-san, bo się zarumienię. I rozsądek ze mnie wyparuje, ot tak, pyk!
Sposób, w jaki Nino na mnie spojrzał w tym momencie... Och, przodkowie! To powinno być zakazane! To był cios krytyczny dla mojego serducha!
- Ran, z każdą chwilą coraz bardziej się w tobie zakochuję. Chciałbym, żebyś i ty kiedyś poczuła do mnie coś więcej niż to, co czujesz teraz. Nie zadowalam się okruszkami. Gdybym to zrobił, gdybym wymusił na tobie związek zbudowany jedynie na odległych echach uczucia, unieszczęśliwiłbym nas oboje. Nie chcę tego.
Przełknęłam ślinę, po czym z drżącymi palcami sięgnęłam po jego dłoń. Uniosłam ją na wysokość swojej piersi i tam ją położyłam. Serce w mojej piersi waliło niczym afrykański tam-tam, informując moje ciało o podjętej przeze mnie decyzji.
Be ready, my body!
- Możesz mieć całe ciastko, Gianinno-san. Z kremem. I truskawką.
Dłoń chłopaka niemal parzyła moją skórę przez materiał letniej sukienki. Nie puściłam jej jednak. Moje palce mocno się w nią wczepiały.
-... I z polewą? - zapytał po chwili Nino ze ślicznym uśmiechem.
Take me, darling!
- Z bitą śmietaną również - odparłam, ściszając głos w mojej głowie o kilka tonów... aczkolwiek było ciężko, gdzieś w głębi mnie trwała impreza. Moje serce nadal wygrywało szalone rytmy. Niewiele brakowało, a zaczęłabym tańczyć makarenę do rytmu.
- Cóż, nie sądzę, bym mógł odmówić, kiedy składasz mi podobną propozycję, Ran-san - oświadczył Nino, po czym objął mnie i przycisnął do siebie, sprawiając, że niemal zniknęłam w tym uścisku.
Hm, czasem zapominałam, jaka jestem malutka w stosunku do europejskich olbrzymów.
Poczułam zęby Nino, kiedy delikatnie skubnął płatek mojego ucha.
- Pozostaje mi powiedzieć: Itadakimasu.
Och... przodkowie!
***
Muszę. To. Napisać. Czuje wewnętrzną potrzebę! >////<
Ninooooo, mój ty ideale mężczyzny! Nie znajdę słów na to, by wyrazić ogrom mojej miłości do ciebie! :D Nie, nie odmówię sobie przyjemności opisania, jak jego dłonie mogą błądzić po ciele kochanki... *perverted smile*
Muszę. To jest silniejsze ode mnie >///<
W następnym rozdziale: ©Limeciakowa The Perverted. Be ready!
A tak na marginesie... teraz, kiedy wracam po jakimś czasie do napisanych rozdziałów tylko po to, by je sprawdzić, wydają mi się gorsze, niż początkowo sądziłam. Ale cóż! Musicie mi wybaczyć moją nieudolność, jako że nie jestem zwolenniczką romansów... i jest to dla mnie nieznany grunt xD
Oprócz tego cichutkiego głosiku w mojej głowie, który nazwał mnie bezwstydną pannicą. Też coś!
Usta Nino przesunęły się w kierunku mojego ucha. Przez moje ciało - wbrew mojej woli, przysięgam! - przeszedł dreszcz, który w pewnych powieściach nazwano by ,,słodkim" albo ,,elektryzującym". Nie miałam pojęcia, dlaczego ten chłopak tak na mnie działał. W końcu nawet nie znaliśmy się zbyt długo, polegaliśmy właściwie tylko na tym, co zdążyliśmy zauważyć u tej drugiej osoby. I to też tylko tym, co ta druga osoba chciała, żebyśmy zobaczyli.
- Ran-san, przygotowałem dla ciebie niespodziankę.
Czułam, że był to moment, w którym powinnam zatrzepotać zalotnie rzęsami i wyrazić swój zachwyt. Szkoda tylko, że takie zachowanie zupełnie do mnie nie pasowało. Wiedziałam, że wyglądałabym jak idiotka.
Wybierając bezpieczniejsze rozwiązanie, po prostu się uśmiechnęłam.
- Jakiej natury niespodziankę?
- Nie mogę nic zdradzić, dopóki nie znajdziemy się sam-na-sam - oświadczył Nino, zapewne specjalnie podkreślając ostatnie słowa.
Oho, pomyślałam, to by się zupełnie nie spodobało Elisabetcie. Mi w zasadzie też to nie powinno się podobać, skoro brzmiało tak dwuznacznie, ale z jakiegoś powodu czułam ekscytację. Cóż, uwielbiałam prezenty. Niespodzianki były inną formą prezentu... i mogły zawierać jakieś.
Dzisiejszy dzień był ich pełen. Jeden więcej nie mógł zaszkodzić, prawda?
- Chodź ze mną. - Nino chwycił mnie za rękę i zręcznie wylawirował z parkietu, zostawiając przytulające się pary w tyle. Zabraliśmy z krzeseł nasze wierzchnie nakrycia, które wcześniej na nich zawiesiliśmy, po czym Nino, nadal trzymając mnie za rękę, najpierw pchnął drzwi prowadzące w głąb lokalu, po czym oboje zaczęliśmy wspinać się po schodach. A właściwie wąskich schodkach, choć bardzo zadbanych, więc nie odnosiło się wrażenia przebywania w jakiejś podejrzanej spelunce.
Mimo wszystko, chyba powinnam zacząć odczuwać niepokój. Byliśmy sami, a Nino prowadził mnie na pięterko... w nieznanym mi jeszcze celu...
Ale serducho nie sługa, a moje w tym momencie krzyczało ,,tak, tak!". Miałam tylko nadzieję, że dłoń, za którą chłopak mnie trzymał, nie spociła się tak, jak myślałam, że to zrobiła.
Nino wyciągnął z kieszeni spodni kluczyk, po czym włożył go do zamka jednych z czterech widocznych drzwi. Otworzyły się z cichym skrzypieniem zawiasów, a chłopak gestem zaprosił mnie do środka. Jako że nie miałam najmniejszej ochoty brać nóg za pas, odważnie przekroczyłam próg pokoiku i stanęłam mniej więcej pośrodku, między drzwiami a łóżkiem, które wyglądało na pojedyncze.
Hm, hm, czyżby Alberto prowadził także mały love hotel? Ten człowiek wciąż mnie zaskakiwał, wyciągając nowe asy z rękawa za każdym razem, jak myślałam, że już niczym nie może mnie zaskoczyć.
Nino musiał odnaleźć kontakt, ponieważ chwilę później pokój zalało ciepłe, pomarańczowe światło sączące się z zainstalowanej na ścianie lampki. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że chłopak dobrze znał rozmieszczenie sprzętów w tym małym pokoiku... jakby bywał tu już wcześniej. Jakby się zastanowić i przyjąć, że to rzeczywiście był love hotel, to wcale nie byłoby takie dziwne, by Nino przychodził tu z Elisą...
Nagle zaczęła mnie świerzbić dłoń. Szybko otrząsnęłam się z niepotrzebnych myśli.
W następnym momencie poczułam, jak dłoń Nino ciężko opada na moje ramię. Podszedł tak cicho, że nawet go nie usłyszałam i dlatego drgnęłam, kiedy wykonał ten nieoczekiwany ruch.
- Ran-san, teraz mi wszystko wyśpiewasz.
O-ho! Ta niespodzianka chyba nie miała mi się spodobać! Byłam tylko ciekawa, co takiego miałam mu wyśpiewać... bo najwyraźniej zrobiłam coś, co nie zasłużyło na aprobatę Nino. Co to mogło być, nie miałam pojęcia, ale czułam, że lepiej dla mnie będzie, jeśli po prostu się przyznam do wszystkiego...
Czy to był początek gry wstępnej?!
Zauważyłam, że Nino się nie uśmiechał. Właściwie... był śmiertelnie poważny.
- Nino, o co chodzi? - zapytałam, ściągając brwi. Czy naprawdę zrobiłam coś złego?
- Chodzi mi o to, że właściwie nie wiem, o co tobie chodzi?
Nani...? Przybrałam bez problemu pozę żywego znaku zapytania.
- Co masz na myśli? - odparłam cicho pytaniem na pytanie.
- Mam na myśli to - wyjaśnił spokojnie, rzeczowo Nino - że wiem o wszystkim, ale nie rozumiem tego, co robisz teraz.
Miałam dziwne wrażenie, że nie chodziło mu o dosłowne teraz, czyli moment, w którym staliśmy w tym pokoju i prowadziliśmy tę dziwną rozmowę. Ale w takim razie o co innego mogło chodzić? I co właściwie miał na myśli, mówiąc, że wie o wszystkim? Znaczy o czym? Niczego przed nim nie ukrywałam. Oprócz myśli, ale te od zawsze były dla każdego człowieka na Ziemi prywatne, jeśli zdecydował się nie uzewnętrzniać.
Nino najwyraźniej zrozumiał, że jeśli nie zacznie wyrażać się jaśniej, nie uzyska ode mnie żadnej odpowiedzi.
- Wiem, z jakiego powodu mnie wybrałaś. Zrozumiałem to w momencie, kiedy usiadłem naprzeciwko twoich rodziców tego dnia, kiedy odlatywaliśmy. Umocniłem się w tym przekonaniu, kiedy uścisnąłem rękę twojego ojca... ojca, który oddał rękę swojej córki nieznajomemu. Bez żadnych warunków. W oczach twojej matki zobaczyłem kilka łez... dobrze ukrytych, ale jednak. Twój brat wyglądał, jakby wygrał milion dolarów i nawet tego nie ukrywał.
Ach, więc to wszystko zobaczył... Nie mogłam zrobić niczego innego oprócz spuszczenia wzroku w geście poczucia winy.
Nino jednak chwycił mnie mocno pod brodą i zmusił, bym na niego spojrzała.
- Nie łudziłem się, że kierowałaś się miłością. Ciekawością, tak. Zauroczeniem, może. Ale nie miłością, wiedziałem o tym doskonale. Mimo to, zabrałem cię ze sobą, ponieważ wierzyłem w to, że między nami może się ułożyć. Że między nami narodziło się coś wyjątkowego.
Przywołałam w pamięci ten magiczny wieczór na Okinawie... pierwszy wieczór, który spędziliśmy ze sobą. Kiedy zamknęłam oczy, potrafiłam przywołać zapachy, obrazy... Nino w niebieskiej yukacie, Nino uśmiechnięty, Nino nieświadomy własnego uroku... jego ramiona podtrzymujące mnie w tańcu... jego usta na moich, a w tle szum morza...
- To prawda, Nino-san. Połączyło nas coś wyjątkowego - powiedziałam cicho, patrząc mu prosto w oczy. - Gdyby tak nie było, nie byłoby na tym świecie rzeczy, którą byś mi zaimponował dość, bym z tobą pojechała w nieznane.
Na krótką chwilę uśmiech rozjaśnił oblicze chłopaka, który nadal trzymał mnie w bezlitosnym uścisku. Wiedziałam jednak, że nie chce mi zrobić krzywdy. Dlatego też nie próbowałam się wyrywać.
- To dlaczego przede mną uciekasz, Ran? Nie wierzysz we mnie? Czy po prostu podoba ci się zabawa w kotka i myszkę?
- Uciekam przed tobą? - powtórzyłam, zdumiona.
- Wiesz, wystarczająco źle się czułem jako twoja przepustka do raju, ale kiedy zaczęłaś chować się po kątach, zrobiło mi się naprawdę przykro.
- Ja chowam się po kątach?!
Co on za herezje opowiadał?
- Mam na myśli to, jak szybko przeszłaś na stronę Elisabetty. I jak w dodatku zamieszkałaś z nią pod jednym dachem. I jak uwierzyłaś w każde jej słówko.
- Nie miałam wyboru - żachnęłam się. - Twoi rodzice rozerwaliby mnie na strzępy, gdybym została.
- Naprawdę nie potrafisz we mnie uwierzyć, prawda? - W głosie Nino dźwięczała uraza.
- Nie chodzi o to, czy w ciebie wierzę czy nie. Chodzi o to, że nie chciałam być powodem, dla którego cię wydziedziczą. Co prawda, jak już sam zrozumiałeś, moja rodzina nie jest najlepsza pod słońcem, ale znam jej wartość.
Chłopak w końcu mnie puścił. Odsunął się o krok - akurat na tyle, bym mogła swobodniej odetchnąć.
- Dobrze. I tak już dawno zrozumiałem, dlaczego wtedy uciekłaś. Na twoim miejscu postąpiłbym pewnie tak samo. Może jednak chciałem usłyszeć to z twoich ust... teraz. To było ważne, bo teraz już wiesz, jaka jest Elisabetta. Byłem ciekaw, czy twoja odpowiedź się nie zmieniła od tamtego momentu...
Pewnie miał na myśli wieczór, kiedy wpadł jak burza do pokoju, który użyczyła mi Elisabetta w domu jej rodziców.
Nino nadal świdrował mnie wzrokiem.
- Ale dlaczego jej uwierzyłaś...?
- Masz na myśli to, że uwierzyłam w jej wyznanie?
- Nie. Wiem, że ona kocha mnie... dość zaborczo. Uważa mnie za część majątku, który pewnego dnia wejdzie w posiadanie jej rodziny. Chodziło mi o to, co ci powiedziała o naszym związku.
- O waszym związku? - powtórzyłam ostrożnie, próbując przypomnieć sobie wszystkie słowa, które padły między Elisą a mną. Czy Nino mógł mówić o... - Elisabetta mówiła wiele rzeczy... między innymi wspomniała, że kilka razy wylądowaliście ze sobą w łóżku... i pamiętam, że ty nie zaprzeczyłeś.
- Ran-san, odpowiedz mi szczerze. Postaw się na chwilę na miejscu Elisabetty. Od pięciu lat jesteś zaręczona, jesteś spokojna o swoją przyszłość. Masz majątek i narzeczonego, który nie pilnuje cię na każdym kroku. Z którym możesz usiąść i wypić filiżankę herbaty, prowadząc uprzejmą rozmowę o pogodzie. Myślisz, że wszystko w twoim życiu układa się wspaniale. Potem jednak dostajesz informację o tym, że ten twój ułożony, bezproblemowy narzeczony sprowadza do domu nieznaną ci dziewczynę. Z innego kręgu kulturowego i społecznego. Którą zna najwyżej trzy dni. Co więc sobie myślisz?
- Cóż, myślę sobie, że jest niezbyt kolorowo - odpowiadam, rzeczywiście próbując się wczuć w wyznaczoną rolę. Było ciężko, ale hej, w końcu obie byłyśmy kobietami. Aż tak wiele różnić nas nie mogło...
No, może oprócz wszystkiego, od koloru skóry zaczynając...
- Co więc robisz?
- Ratuję sytuację w każdy możliwy sposób. Więc kiedy ta bezwstydna Japonka pyta, czy sypiam z moim własnym narzeczonym, rumienię się grzecznie i odpowiadam, że oczywiście, takie rzeczy między nami się zdarzały. - Nadal nie wychodzę z roli, jednocześnie gorączkowo myśląc. - Nino, ale to nie wyjaśnia wcale, dlaczego ty nie zaprzeczyłeś jej słowom.
Chłopak lekko przekrzywił głowę.
- Nie uwierzyłabyś mi. Nie wtedy. Musiałem zagrać w jej grę, byś ty wyszła wyzwaniu naprzeciw.
Zrobiłam wielkie oczy.
- To znaczy, że wy nie...
- Si. Elisabetta jest czysta jak łza. No, fizycznie. Z charakteru nie bardzo. Musiałaś jednak najpierw sama się o tym przekonać, inaczej nigdy byś nie zrozumiała. Nie doszłoby jednak do tego wszystkiego, gdybyś mi po prostu zaufała... ale już przerabialiśmy ten temat, przepraszam. Wiem, że było ci ciężko, a Elisabetta potrafi być uprzejma, jeśli tylko zechce.
- Ale... jak to możliwe? Wiesz, hormony nastolatka to nie żarty. Wiele dziwnych rzeczy słyszałam o tym, co one potrafią robić z młodym człowiekiem, a ty przecież byłeś zaręczony...
Nino wzruszył ramionami.
- Nie uważałem, że Elisabetta jest właściwą kandydatką... nie, właściwie to nie do końca tak. Po prostu nigdy nie byłem za bardzo zainteresowany własnymi pragnieniami? Nie, to też nie tak... - Nino westchnął. - Chyba po prostu przygotowywałem się do roli męża Elisabetty... Libido spadało mi za każdym razem, kiedy o tym myślałem.
To zabrzmiało tak absurdalnie, że mimowolnie się roześmiałam. Nino po krótkiej chwili mi zawtórował.
Ach, jak dobrze było usłyszeć jego śmiech!
Przybrałam wyzywającą pozę, która miała być - w moim mniemaniu- ponętna.
- Drogi panie, trzeba to będzie naprawić - powiedziałam, wydymając wargi. - Rozumie pan, libido to poważna rzecz. Ważna w życiu każdego mężczyzny. Niedobrze się dzieje, jak jego wartość spada.
Nino śmiał się teraz całkiem otwarcie, lekko pochylony. Po poważnej minie nie pozostało ani śladu - na polu bitwy został chłopak, który skłonił mnie do tego, bym opuściła wszystko, co znałam i kochałam, by z nim być. Chłopak, który mnie zauroczył.
Któremu ufałam.
Zrobiłam dwa kroki w jego stronę, skracając przestrzeń między nami do nic nieznaczących milimetrów. Musiał wyczuć mój ruch, bo wyprostował się i odchrząknął, zatrzymując śmiech jedynie w oczach. Pozostał jednak rozluźniony i najwyraźniej zadowolony z przebiegu rozmowy.
Kolejne wyzwanie między nami, czy tak?
- Nie przyprowadziłeś mnie tutaj, żeby tylko porozmawiać, prawda? - zapytałam.
Po krótkiej chwili chłopak odparł:
- Nie. Ale moje zamiary miały się zmienić w zależności od przebiegu naszej rozmowy. Musiałem się upewnić, że... że nadal jesteś sobą, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
Uśmiechnęłam się.
- I jaka jest diagnoza, panie doktorze? Czy straciłam resztki rozumu?
Nino delikatnie, czule pogładził mnie dłonią po policzku. Ten gest podziałał jednak na mnie mocniej niż wszystkie nasze dotychczasowe pocałunki i ostrożne, ukradkowe pieszczoty. Poczułam, że mogę i chcę dać mu to, czego ode mnie zapragnie.
- Wręcz przeciwnie. Jest pani najrozsądniejszą osobą, jaką spotkałem, Kanzaki-san.
- Och, niech pan tak nie mówi, Mertier-san, bo się zarumienię. I rozsądek ze mnie wyparuje, ot tak, pyk!
Sposób, w jaki Nino na mnie spojrzał w tym momencie... Och, przodkowie! To powinno być zakazane! To był cios krytyczny dla mojego serducha!
- Ran, z każdą chwilą coraz bardziej się w tobie zakochuję. Chciałbym, żebyś i ty kiedyś poczuła do mnie coś więcej niż to, co czujesz teraz. Nie zadowalam się okruszkami. Gdybym to zrobił, gdybym wymusił na tobie związek zbudowany jedynie na odległych echach uczucia, unieszczęśliwiłbym nas oboje. Nie chcę tego.
Przełknęłam ślinę, po czym z drżącymi palcami sięgnęłam po jego dłoń. Uniosłam ją na wysokość swojej piersi i tam ją położyłam. Serce w mojej piersi waliło niczym afrykański tam-tam, informując moje ciało o podjętej przeze mnie decyzji.
Be ready, my body!
- Możesz mieć całe ciastko, Gianinno-san. Z kremem. I truskawką.
Dłoń chłopaka niemal parzyła moją skórę przez materiał letniej sukienki. Nie puściłam jej jednak. Moje palce mocno się w nią wczepiały.
-... I z polewą? - zapytał po chwili Nino ze ślicznym uśmiechem.
Take me, darling!
- Z bitą śmietaną również - odparłam, ściszając głos w mojej głowie o kilka tonów... aczkolwiek było ciężko, gdzieś w głębi mnie trwała impreza. Moje serce nadal wygrywało szalone rytmy. Niewiele brakowało, a zaczęłabym tańczyć makarenę do rytmu.
- Cóż, nie sądzę, bym mógł odmówić, kiedy składasz mi podobną propozycję, Ran-san - oświadczył Nino, po czym objął mnie i przycisnął do siebie, sprawiając, że niemal zniknęłam w tym uścisku.
Hm, czasem zapominałam, jaka jestem malutka w stosunku do europejskich olbrzymów.
Poczułam zęby Nino, kiedy delikatnie skubnął płatek mojego ucha.
- Pozostaje mi powiedzieć: Itadakimasu.
Och... przodkowie!
***
Muszę. To. Napisać. Czuje wewnętrzną potrzebę! >////<
Ninooooo, mój ty ideale mężczyzny! Nie znajdę słów na to, by wyrazić ogrom mojej miłości do ciebie! :D Nie, nie odmówię sobie przyjemności opisania, jak jego dłonie mogą błądzić po ciele kochanki... *perverted smile*
Muszę. To jest silniejsze ode mnie >///<
W następnym rozdziale: ©Limeciakowa The Perverted. Be ready!
A tak na marginesie... teraz, kiedy wracam po jakimś czasie do napisanych rozdziałów tylko po to, by je sprawdzić, wydają mi się gorsze, niż początkowo sądziłam. Ale cóż! Musicie mi wybaczyć moją nieudolność, jako że nie jestem zwolenniczką romansów... i jest to dla mnie nieznany grunt xD
Przepraszam ze późno wpadam, miałam wczoraj przeczytać, ale zasnęłam, potem do kina sie poszło i jak wróciłam znowu poszłam spac xD Ale już czytam i już mogę powiedzieć, ze mi sie to nieziemsko podoba!!!
OdpowiedzUsuńRan za dużo szumu wokół siebie robi. Serio xD ja bym sie poczuła zgnieciona obecnością tylu przedstawicieli płci męskiej, którzy wciskają mi bileciki, karteczki czy cokolwiek to tam jest ;)
Nino walczyyy! I bardzo dobrze! Takiego dzentelmena to ja nie znam w realnym swiecie! Przydałoby sie zeby taki ideał chodził po ziemi...
Rozmowa Nino z Ran jest cudna. Powiesz szczerze, że zaczynam im z całego serca życzyć powodzenia i zeby byli razem mimo tego co wszyscy wokół mówią!
ALBERTO! Czy ja kiedykolwiek będę miała szansę skosztować twojej legendarnej pizzy? :o
No dobra poszli do knajpki, king kong pilnuje wszystkiego, oni wytańcowali sie, wycmokali na parkiecie i co... bez pizzy wychodzą? No chyba sobie kpisz!!!
No, sam na sam.... i rozmowa... no cóż, ciekawe co z tego wyniknie, bo na razie to wygląda na kłótnię kochanków~!
Ninoooo! Kocham Cie! Już ci w tym komentarzu któryś raz wyznaję miłość~! Jaki ty cudowny facet jesteś! <3 Ten rozdział jest tak powalający, że nie mam czasu ani ochoty odrywać sie od zdań by skomentować! Przepraszam, jeśli Cię tym obrażam, ale serio! Po prostu żaden moment na oderwanie sie od tego tekstu nie jest dobry!!!
No w takim momencie!!!
Limetko, dawaj rozdział! :o nie kończy sie w takim momencieeee!
no, no ;) ran coraz bardziej mi sie podoba;) i podbiła serca grubych ryb! nie spodziewałam się po niej tego, że ma tak rozleglą wiedzę na temat swojego kraju. wiedziałam, ze niesprawiedliwie ja oceniaja - mam na mysli system ocen w szkołch zupełnie jej nie podcdzi- ale nawet mnie zaskoczyła jej znajomość otoczeni. Pozytywnie zskoczyła.Ran jest jak cebula, każda kolejna warstw odkrywa coraz wiekks głębię jej osoby. Uwielbiam to jak ona została pokazana. Widać, że ma swoje wady, aczkolwiek tylko wtedy, gdy się na nich koncenrujesz, ale są! co pozwala na rozwój jej charakteru. a poza tym, ran ciagle zaskakuje. duzy plusik:)
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam sie, że elk nie lubi takich imprez. myslalam, ze zawsze tam bryluje i jest w centrum uwagi. a tu proszę... wymyka sie się dziewczyna! jestem zawiedziona, że nie pojawił sięluca. liczylam na jakąś akcję z nim i ran w roli główej. no! ale jestem dopiero na pocytku, moe jesycye cođ si wzdarzy!
hahahahah! moj hero nr 1 prowadzi pizzerie! moje uwielbienie do niego jeszcze bardziej wzrosło! ;)
no no! nie zjedli pizzy :P ladnie pokazalas roznice kulturowe w mentalnosci japonczykow i wlochow;) walka w glowie ran była taka jak myslalam, ba! nawet lepsza! ;-) ciekawi mnie gdzie nino wywiezie ran.. boje sie o dziewczyne. teraz nino jej nie skrzywdzi, ale mm wrazenie ze ran mimo wszystko jest delikatna i choc nie wydaje sie aby mozna ja było łatwo zranic, to jak się ją zrani, bedzie dłuo sie zbierala nim staniena nogi- takie odnosze wrazenie.
oo!czekalam na taka romowe, ktora wyjasnilaby zachowanie ran -jej ucieczke-i zachowanie nino. dobrze, ze o tym rozmawiaja;) zaczelam wierzyc w nino. ;)
hahahaha nino jest zabawny! hahaha ;) ta jego odp o spadajacym libido gdy myslal o lece nono .padłam :)
rozumiem czemu nino wtedy nie zaprzeczył slowom elki -punkt dla niego ;-)
holy shit! oni tam sobie itadakimasuja,.... a mi słów zabraklo! rozdział super:) az wspolczuje ran spotkania z elka! ona ja zje przezuje i wypluje! ranmusi sie nauczyc sie klamac! igrC TAK ZEBY Elk niczego nie podejrzewała! juz widze te godziny przed lustem, gdzie bedzie cwiczyc niewiny usmiech! xD ciekawe czy luca ja nakryje podczas porannegp lub poznego powrotu do domu xD i czy jakos bedzie ja gnebil czy udielirady i bedzie kryl..?
damn... a ze slow nino wychodzina to ze on jest ardzi swiadomy sytuacji i uczuc ran. ze zna jej uczucia epiej niz ona, i ze poki co kami sie nadzieja zee ran go pokocha. ran mysli ze jest zakochana a nino uwaza ze to nie to... ciekawi mnie jak tosier rozwinie... nie moge sie doczekac nexta! ;-)
Witam,
OdpowiedzUsuńRan zrobiła furorę na tym przyjęciu, ciekawe gdzie się teraz podzieje, czy wróci do Elisabetty, która jest wściekła bo nie osiągnęła sukcesu kompromitując Ran, Alberto prowadzi knajpkę wieczorami to tego się nie spodziewałam...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta