Gorące usta Nino. Duże dłonie Nino. Niski głos Nino. Ciepły oddech Nino.
To wszystko składa się na Nino, który w ciemnościach tego obcego pokoju mnie obejmuje i bierze w posiadanie. Zachowałam w sobie tyle wstydu, by poprosić go o zgaszenie światła, choć wiedziałam, że chce na mnie patrzeć. Chce dotykać i patrzeć, jak moje ciało reaguje na każdą pieszczotę, którą mnie obdarowuje. Chce wszystkiego nauczyć się już teraz, w tej chwili.
Chce, bym odsłoniła przed nim wszystkie tajemnice mojego ciała, które do tej pory były mi nieznane. Chce być pierwszym mężczyzną, który je pozna.
Ale ja mu nie pozwalam. Śmieję się kokieteryjnie za każdym razem, kiedy czuję, że jest blisko odkrycia chociaż jednej z nich. Moje ciało powoli staje się ciężkie, rozgrzane i drżące. Myśli jednak ulatują z mojej głowy, czyniąc ją lekką, jakby zanurzoną w obłokach. Włosy spływają mi na piersi i ramiona, ale nie odczuwam ich dotyku jako łaskotania. Chłodne zetknięcie jedwabistych kosmyków z moją rozpaloną skórą daje mi pewne ukojenie.
Czuję się piękna. I wiem, że taka jestem w oczach Nino - nie tylko w tej chwili, ale tylko ta chwila się liczy.
Słyszę głos Nino, który szepcze słowa miłości. Wszeptuje je w pory mojej pokrytej kroplami potu skóry. Kiedy nauczył się tak pięknie mówić...? Czuję, jak ogarnia mnie słabość, kiedy przychodzi mi na myśl, że Nino musiał o mnie myśleć... dzisiaj, wczoraj... wcześniej. Czy leżał bezsennie pośród ciemnej nocy i wyobrażał sobie, jak szepcze mi do ucha te wszystkie piękne słowa?
Mój ojczysty język brzmi w jego ustach niczym muzyka. Nie podejrzewałam, że może tak być. Ale Nino pragnie, żeby tak było.
Chce, żebym wiedziała. Chce, bym zrozumiała.
Taki staje się tylko dla mnie.
To ważny moment. To decyzja o oddaniu cząstki siebie mężczyźnie. Wiedziałam, że dla niektórych ta chwila była całkiem zwyczajna, ale ja nie chcę, by moje wspomnienie o tej chwili było byle jakie. To moje ciało, to jestem ja. To najbardziej intymna sytuacja, w jaką mogę wejść z drugim człowiekiem. Pierwszy raz czy ostatni - chcę przeżywać tę chwilę w ramionach kogoś, kto rozumie, jak bardzo jest ona ważna. Nawet, jeśli ma jej towarzyszyć ból. Nawet, jeśli ma trwać tylko przez krótki moment.
Zamykam oczy, by ukryć nieśmiałość i zażenowanie. Ale pozwalam na to, by Nino wziął moje ciało w posiadanie. By ukształtował je na nowo. Mam wrażenie, że jest w stanie to zrobić - jeszcze nikt nigdy nie dotykał mnie z taką siłą i pragnieniem. Słyszę, jak ciężki jest jego oddech. Mam wrażenie, że te ciężkie westchnienia kładą się na mojej piersi niczym pieszczoty, delikatne niczym muśnięcia piórkiem.
Jego ciało jest równie gorące, jak moje, ale dotykanie go przynosi mi pewnego rodzaju ukojenie. Zaciskam palce, moje ciało drży. Wiem, że Nino pragnie, bym nie czuła strachu, ale zdenerwowanie bierze nade mną górę. Nie mogę przeżyć tego pierwszego zbliżenia z mężczyzną całkowicie wyzwolona. To zbyt ważny moment. Może zbyt wiele oczekuję.
Może pragnę zbyt wiele.
Nino staje się niecierpliwy. Uśmiecham się. Nie może przez całą noc odgrywać dla mnie księcia z bajki. Jest mężczyzną. Pragnie mnie. Nie chce jedynie dotykać. Nie chce tylko patrzeć. Nie chce do końca wieczności szeptać mi czułych słówek na ucho.
Już wcześniej wyjął ze swojego portfela paczuszkę, która teraz zaszeleściła w ciemności. Miałam największą ochotę na to, by wygłosić komentarz na temat przygotowania Nino, ale stwierdziłam, że to może poczekać. Na razie. Bo tego oczywiście nie mogłam sobie odpuścić, tylko że chwila była nieodpowiednia.
Jak poznać, że kobieta rzeczywiście przeżywa swój pierwszy raz - wiadomo, pojawiają się dowody. Mężczyźnie ciężej coś takiego udowodnić, bo żadnych dowodów nie zostawiają. Nie mogłam mieć więc żadnej pewności, kiedy Nino powiedział, że nie sypiał ze swoją narzeczoną. Miałam na to tylko jego słowo.
Kilka chwil później jednak zrozumiałam, że mnie nie okłamał. I nie zdradziła tego niepewność, z jaką posiadł moje ciało.
Był po prostu zbyt uroczy i podekscytowany jak na kogoś, kto już poznał kobiece ciało. Jego spełnienie przyszło za szybko. Nie panował nad swoim ciałem i jego pragnieniami. Usłyszałam, jak cicho mnie przeprasza, ale w odpowiedzi pogłaskałam go po głowie, zanurzając palce w jego lekko spoconych włosach.
Wypełniała mnie bezgraniczna czułość. I miłość.
Chwilę później ze śmiechem pozwoliłam na to, by poeksperymentował z moim ciałem raz jeszcze. Byłam nieco zmęczona i obolała, ale Nino był po prostu zbyt uroczy, bym mogła mu odmówić.
Mój piękny Gianinno.
W tej chwili naprawdę tylko ,,mój".
Przekręciłam się na bok i powoli otworzyłam oczy, wzdychając. Słońce wpadające do pokoju przez uchylone okno powiedziało mi, że jest już dzień. I to w pełni, bo to nie nieśmiały blask poranka wkradał się do środka, było zdecydowanie zbyt jasno. Zamrugałam kilkakrotnie, próbując pozbyć się z powiek resztek snu, analizując jednocześnie sytuację, w jakiej się znalazłam.
Doskonale wiedziałam, gdzie się znajduję. I z kim. I dlaczego czuję obejmujące mnie w pasie ramię. Ach, ale przynajmniej miałam tyle przyzwoitości, by później nałożyć na siebie cienką halkę, którą poprzedniego wieczoru nosiłam pod sukienką od Nino, więc nie leżałam sobie goła i wesoła. Haleczka była bardzo seksowna i delikatna, ale przynajmniej zakrywała wszystkie intymne części mojego ciała, więc nie czułam się całkowicie bezbronna.
Cichy głos Nino sprawił, że zesztywniałam.
- Nie śpisz?
Przodkowie! Jego głos był naprawdę seksowny z samego rana!
Odparłam, że już nie, i znowu się przekręciłam. Zdałam sobie jednocześnie sprawę z tego, że wcześniej musiałam leżeć z chłopakiem twarzą w twarz... Więc nie spał i obserwował, jak śpię? Hm, to było jak scena z popularnych mang dla dziewcząt.
Ciało Nino było rozgrzane od snu. Obejmowanie go było cudownym doświadczeniem z samego rana, jak ze zdziwieniem zauważyłam. Nie uszło mojej uwagi to, że pot nie lepił się do jego ciała tak, jak do mojego - musiał wziąć prysznic, kiedy spałam. Moje domysły potwierdziły jeszcze lekko wilgotne włosy chłopaka, które schły na poduszce.
Musiał wstać dawno temu, skoro jego ciało zdążyło ponownie się rozgrzać.
- Dzień dobry, Nino. - Pozwoliłam sobie opuścić zwrot grzecznościowy, chociaż policzki mi zapłonęły. Ale skoro już wylądowaliśmy ze sobą w łóżku... - Mam nadzieję, że nie wierciłam się za bardzo.
- Nie wierciłaś się ani trochę, kochanie.
Czułam, że płonę niczym pochodnia. Że też on mógł być z rana taki bezwstydny! I to jego spojrzenie!
Ten facet był zbyt seksowny dla własnego dobra! Pomyślałam, że muszę trzymać go krótko, bo inaczej, zanim się obejrzę, jakaś zauroczona małolata sprzątnie mi go sprzed nosa.
Pstryknęłam go w nos.
- Cicho mi tu być. To nieładnie być takim bezwstydnym, kiedy słońce świeci wysoko na niebie. Tak właściwie to która godzina?
- Powinno być mniej więcej wpół do dziewiątej.
Hm, spodziewałam się, że dłużej zamarudziliśmy w łóżku. Ale nie znaczyło to, że dłużej możemy tak sobie leżeć i wzdychać do siebie. Nino chyba miał jakieś obowiązki? A ja... ja musiałam wrócić do domu Elisabetty... przebrać się... wytłumaczyć...
Myślałam o tym naprawdę niechętnie. Dlatego wstawanie nie wydawało mi się w tym momencie najlepszą opcją, choć miałam ochotę wziąć prysznic. Ale mogłam sobie pozwolić na jeszcze pięć minut przytulania.
Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Nino... tak właściwie to jakim cudem w twoim portfelu znalazły się prezerwatywy? - Postanowiłam walnąć z przysłowiowej grubej rury. - Nie wierzę, że nosiłeś je od zawsze przy sobie tak ,,na wszelki wypadek".
Chłopak uniósł brwi.
- Jako mężczyzna czułem potrzebę bycia przygotowanym na każdą sytuację.
- Rozumiem, że jako prawdziwy mężczyzna sam je kupiłeś? - zapytałam niewinnie.
Nino spojrzał na mnie przeciągle, po czym uśmiechnął się. Hm, chyba nie udało mi się wytrącić go z równowagi.
- Nie, ukradłem z kieszeni Alberto.
... O.
- Twój ochroniarz nosi takie rzeczy po kieszeniach?
Zdziwiłam się, jak naturalnie wypowiedziałam te słowa, ponieważ byłam w głębokim szoku. Wiedziałam, że Nino żartuje. Wiedziałam, że tylko podjął rozpoczętą przeze mnie grę...
Może.
- O, oczywiście. Zdziwiłabyś się, co można znaleźć w jego kieszeniach. Czasem trzeba sięgnąć dość głęboko, sama rozumiesz. Ale jeśli dobrze poszperać, to może nawet milion dolców można by tam odnaleźć.
- Wow. Bursztynową komnatę może też?
- Całkiem możliwe. Alberto jest legendarną istotą. On może wszystko.
Jakoś niezbyt trudno było mi w to uwierzyć. W tę legendarną istotę też.
- Ale zaraz. Skoro one należały do Alberto... kto wie, ile czasu leżały w jego kieszeniach?
Nino zachichotał, po czym wplątał palce lewej dłoni w moje włosy.
- W trosce o twoje serducho wyznam, że tak na serio to paczuszkę owiniętą w nienaruszoną folię kupiłem w aptece. Niedawno. Jak już mówiłem, chciałem być przygotowany.
Nino kupujący prezerwatywy w aptece... to musiał być nader seksowny widok. Ciekawe, czy pani - jeśli to oczywiście była pani, a nie pan - za ladą dostała krwotoku z nosa. Ja bym dostała. A później zapewne zeszłabym z tego świata na atak zazdrości, kiedy zaczęłabym się zastanawiać, z kim wyląduje w łóżku.
Cechował mnie skrajny nieprofesjonalizm.
- Nino, co z nami teraz będzie? Przecież nie mogę zostać u Elisabetty...
- A, właśnie. Jakoś nie znalazłem okazji, żeby ci powiedzieć. Przekonałem ojca, by pozwolił ci zamieszkać z nami. Postawił warunki, ale nie usłyszałem niczego, czego się nie spodziewałem. Podejrzewam, że nasza mama miała na tę decyzję pewien wpływ. Wierz lub nie, ale zdążyła cię polubić.
- Mnie? - zdziwiłam się. - Przecież nawet z nią nie rozmawiałam.
Pamiętałam ją jednak doskonale. Szczupłą kobietę o lśniących, lekko kręconych kasztanowych włosach opadających na ramiona. Miała zielone oczy Nino. Bliźniacy nie byli do niej zbyt podobni, ale i tak było widać, że jest ich matką. Sugerowały to jakieś delikatne, niewidoczne na pierwszy rzut oka rysy twarzy i wdzięk. Ale ich ojciec nie wyparły się bliźniaków nawet, gdyby bardzo chciał.
Musiał być dumny z synów. Nie dość, że w darze od losu otrzymał aż dwóch, to jeszcze tak podobnych do siebie. Wcale mu się nie dziwiłam, że tak wybuchł, kiedy jeden z nich sprowadził do domu dziewczynę, o której nikt do tej pory nie słyszał. Dziewczynę bez pozycji i majątku. Dziewczynę, którą znał od trzech dni. No, może czterech, jakby dobrze policzyć wszystkie momenty.
Gdybym była matką Nino, zaczęłabym się martwić o jego zdrowie psychiczne.
- Nie musiałaś z nią rozmawiać. Nasza matka ma dobrą intuicję. Spodobałaś jej się. Powiedziała, że masz interesujące spojrzenie.
- Spojrzenie, hm...
- Powiedziałem jej, że dokładnie to mi się w tobie spodobało. Spojrzenie, którym ode mnie uciekałaś.
Pod tą kołdrą robiło coraz goręcej! Chyba jeszcze nie byłam gotowa na słuchanie wyznań miłosnych. W końcu ten dzień dopiero się zaczął! A kiedy Nino wpadał w ten... szczególny ton, moje ciało zaczynało sobie przypominać, co chłopak z nim robił kilka godzin temu. I nie były to rzeczy, o których mogłam myśleć bez przywoływania rumieńców na twarz.
Uciekłam z jego ramion i spuściłam nogi na podłogę.
- Pójdę teraz pod prysznic... Właściwie gdzie tu jest łazienka?
Nino wytłumaczył. Ja tymczasem zdałam sobie sprawę z tego, że wizyta u Elisabetty mnie nie ominie, bo zostawiłam u dziewczyny cały mój bagaż. Podzieliłam się tą myślą z Nino, zastanawiając się jednocześnie, na jak wielkie darcie kotów muszę być przygotowana. Czy rzuci mi się do gardła? Hm, chyba była zbyt dobrze wychowana, ale czy mogłam tę opcję całkiem wykluczyć?
- Alberto pojechał zabrać twoje bagaże. Prawdopodobnie zdążył już je dostarczyć do mojego domu.
- A... Alberto?!
Czy on w ogóle kiedyś spał?!
- Tak. Ach, pewnie zastanawiasz się, kiedy on znajduje czas na odpoczynek. Myślę, że właśnie w tej chwili odpoczywa, jeśli już uporał się z zadaniem. Powiedziałem mu, że zamierzam jeszcze trochę poleniuchować, więc nie musi mieć mnie na oku przez ten czas.
A już myślałam, że jest superczłowiekiem, który nie potrzebuje snu! Nagle Alberto stał się bardziej ludzki w moich oczach. Troszkę.
- Pójdę teraz pod prysznic, a potem opowiesz mi o tych warunkach, które postawił ci ojciec w zamian za wyrażenie zgody na moją obecność w waszym domu.
Nino uśmiechnął się.
- Oczywiście. W końcu one obejmują także ciebie.
Tak właśnie podejrzewałam!
Śniadanie przebiegło w bezwstydnej atmosferze unoszącej się słodyczy. Nino rzucał w moim kierunku nieoczekiwane bomby, które sprawiały, że gorzka zielona herbata, którą popijałam kanapki, wydawała się słodka niczym miód. Mówił na przykład, jak marzył o tym, by zjeść ze mną śniadanie. Albo że uwielbia sposób, w jaki skubię brzegi grzanki.
Hold your horses, mister.
Odetchnęłam, kiedy w końcu wsiedliśmy do samochodu. Ale ulga trwała tylko przez krótką chwilę, ponieważ dolne partie mojego ciała niemal natychmiast dały o sobie znać. Oczywiście Nino niczego nie zauważył - w końcu był mężczyzną. Niedoświadczonym mężczyzną.
- Nino, czy masz może... poduszkę?
Nie zamierzałam kręcić się na siedzeniu przez całą drogę.
Chłopak lekko przekrzywił głowę, ściągając brwi.
- Niewygodnie ci?
Jego niedomyślność była urocza, ale to nie był czas na to, by rozpływać się nad reakcjami Nino. To ja tu byłam w kłopocie!
- Pewne miejsca w moim ciele wciąż odczuwają skutki naszych wczorajszych... ekscesów.
Gian w jednej chwili poczerwieniał, a ja otworzyłam usta ze zdumienia. Zakłopotany Nino! To coś nowego! Ten zawsze spokojny, opanowany chłopak zbity z pantałyku! I to przez kogo? Przez zwykłą dziewczynę z Kraju Kwitnącej Wiśni!
- Poduszka... tak... poczekaj...
Wyskoczył z samochodu, jakby się paliło, po czym usłyszałam, jak otwiera bagażnik. Na szczęście zdążył wyrwać ze stacyjki kluczyki, więc nie musiał się po nie wracać. Pewnie spaliłby się ze wstydu, gdyby był zmuszony to zrobić. Jego porażka nie była więc kompletna.
Ja oczywiście nie odbierałam tego tak ekstremalnie. Gian był mężczyzną, więc nie mógł wiedzieć, jak obolałe może być ciało kobiety po tych wszystkich uściskach. Ja sama nie miałam o tym pojęcia, dopóki na własnej skórze nie przekonałam się o dyskomforcie, jaki mogę odczuwać po wszystkim.
- Proszę, znalazłem jedną.
Poduszeczka była mała, ale okazała się mięciutka niczym kłębuszek wełny, więc z westchnieniem ulgi położyłam ją na siedzeniu, a dopiero potem sama na niej usiadłam. Ach, od razu poczułam się lepiej: moje biodra ośmieliły się rozluźnić, więc ulgę odczuły również moje napięte plecy. Westchnęłam.
- Czujesz się lepiej? - zapytał ostrożnie Nino.
- Tak, o wiele lepiej. Dziękuję.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że... że tak się czujesz.
Uśmiechnęłam się i uścisnęłam szybko jego rękę.
- Nie rób takiej poważnej miny, przecież nie jestem śmiertelnie chora. To nic takiego.
- Jesteś pewna? Może potrzebujesz...
- Nie, nie, nie trzeba. Jedźmy już, bo jestem pewna, że twoi rodzice się niecierpliwią. No i w końcu musisz mi opowiedzieć o tych warunkach, skoro przy śniadaniu nie miałeś na to ochoty, mówiąc, że nie chcesz psuć nastroju. Teraz nadarza się dobra okazja, by wszystko mi wyśpiewać. Sam mówiłeś, że te warunki dotyczą też mnie.
Humor zdawał się wracać do Nino.
- Śpiewać nie umiem, ale postaram się niczego nie ominąć.
Przekręciłam się na bok i powoli otworzyłam oczy, wzdychając. Słońce wpadające do pokoju przez uchylone okno powiedziało mi, że jest już dzień. I to w pełni, bo to nie nieśmiały blask poranka wkradał się do środka, było zdecydowanie zbyt jasno. Zamrugałam kilkakrotnie, próbując pozbyć się z powiek resztek snu, analizując jednocześnie sytuację, w jakiej się znalazłam.
Doskonale wiedziałam, gdzie się znajduję. I z kim. I dlaczego czuję obejmujące mnie w pasie ramię. Ach, ale przynajmniej miałam tyle przyzwoitości, by później nałożyć na siebie cienką halkę, którą poprzedniego wieczoru nosiłam pod sukienką od Nino, więc nie leżałam sobie goła i wesoła. Haleczka była bardzo seksowna i delikatna, ale przynajmniej zakrywała wszystkie intymne części mojego ciała, więc nie czułam się całkowicie bezbronna.
Cichy głos Nino sprawił, że zesztywniałam.
- Nie śpisz?
Przodkowie! Jego głos był naprawdę seksowny z samego rana!
Odparłam, że już nie, i znowu się przekręciłam. Zdałam sobie jednocześnie sprawę z tego, że wcześniej musiałam leżeć z chłopakiem twarzą w twarz... Więc nie spał i obserwował, jak śpię? Hm, to było jak scena z popularnych mang dla dziewcząt.
Ciało Nino było rozgrzane od snu. Obejmowanie go było cudownym doświadczeniem z samego rana, jak ze zdziwieniem zauważyłam. Nie uszło mojej uwagi to, że pot nie lepił się do jego ciała tak, jak do mojego - musiał wziąć prysznic, kiedy spałam. Moje domysły potwierdziły jeszcze lekko wilgotne włosy chłopaka, które schły na poduszce.
Musiał wstać dawno temu, skoro jego ciało zdążyło ponownie się rozgrzać.
- Dzień dobry, Nino. - Pozwoliłam sobie opuścić zwrot grzecznościowy, chociaż policzki mi zapłonęły. Ale skoro już wylądowaliśmy ze sobą w łóżku... - Mam nadzieję, że nie wierciłam się za bardzo.
- Nie wierciłaś się ani trochę, kochanie.
Czułam, że płonę niczym pochodnia. Że też on mógł być z rana taki bezwstydny! I to jego spojrzenie!
Ten facet był zbyt seksowny dla własnego dobra! Pomyślałam, że muszę trzymać go krótko, bo inaczej, zanim się obejrzę, jakaś zauroczona małolata sprzątnie mi go sprzed nosa.
Pstryknęłam go w nos.
- Cicho mi tu być. To nieładnie być takim bezwstydnym, kiedy słońce świeci wysoko na niebie. Tak właściwie to która godzina?
- Powinno być mniej więcej wpół do dziewiątej.
Hm, spodziewałam się, że dłużej zamarudziliśmy w łóżku. Ale nie znaczyło to, że dłużej możemy tak sobie leżeć i wzdychać do siebie. Nino chyba miał jakieś obowiązki? A ja... ja musiałam wrócić do domu Elisabetty... przebrać się... wytłumaczyć...
Myślałam o tym naprawdę niechętnie. Dlatego wstawanie nie wydawało mi się w tym momencie najlepszą opcją, choć miałam ochotę wziąć prysznic. Ale mogłam sobie pozwolić na jeszcze pięć minut przytulania.
Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Nino... tak właściwie to jakim cudem w twoim portfelu znalazły się prezerwatywy? - Postanowiłam walnąć z przysłowiowej grubej rury. - Nie wierzę, że nosiłeś je od zawsze przy sobie tak ,,na wszelki wypadek".
Chłopak uniósł brwi.
- Jako mężczyzna czułem potrzebę bycia przygotowanym na każdą sytuację.
- Rozumiem, że jako prawdziwy mężczyzna sam je kupiłeś? - zapytałam niewinnie.
Nino spojrzał na mnie przeciągle, po czym uśmiechnął się. Hm, chyba nie udało mi się wytrącić go z równowagi.
- Nie, ukradłem z kieszeni Alberto.
... O.
- Twój ochroniarz nosi takie rzeczy po kieszeniach?
Zdziwiłam się, jak naturalnie wypowiedziałam te słowa, ponieważ byłam w głębokim szoku. Wiedziałam, że Nino żartuje. Wiedziałam, że tylko podjął rozpoczętą przeze mnie grę...
Może.
- O, oczywiście. Zdziwiłabyś się, co można znaleźć w jego kieszeniach. Czasem trzeba sięgnąć dość głęboko, sama rozumiesz. Ale jeśli dobrze poszperać, to może nawet milion dolców można by tam odnaleźć.
- Wow. Bursztynową komnatę może też?
- Całkiem możliwe. Alberto jest legendarną istotą. On może wszystko.
Jakoś niezbyt trudno było mi w to uwierzyć. W tę legendarną istotę też.
- Ale zaraz. Skoro one należały do Alberto... kto wie, ile czasu leżały w jego kieszeniach?
Nino zachichotał, po czym wplątał palce lewej dłoni w moje włosy.
- W trosce o twoje serducho wyznam, że tak na serio to paczuszkę owiniętą w nienaruszoną folię kupiłem w aptece. Niedawno. Jak już mówiłem, chciałem być przygotowany.
Nino kupujący prezerwatywy w aptece... to musiał być nader seksowny widok. Ciekawe, czy pani - jeśli to oczywiście była pani, a nie pan - za ladą dostała krwotoku z nosa. Ja bym dostała. A później zapewne zeszłabym z tego świata na atak zazdrości, kiedy zaczęłabym się zastanawiać, z kim wyląduje w łóżku.
Cechował mnie skrajny nieprofesjonalizm.
- Nino, co z nami teraz będzie? Przecież nie mogę zostać u Elisabetty...
- A, właśnie. Jakoś nie znalazłem okazji, żeby ci powiedzieć. Przekonałem ojca, by pozwolił ci zamieszkać z nami. Postawił warunki, ale nie usłyszałem niczego, czego się nie spodziewałem. Podejrzewam, że nasza mama miała na tę decyzję pewien wpływ. Wierz lub nie, ale zdążyła cię polubić.
- Mnie? - zdziwiłam się. - Przecież nawet z nią nie rozmawiałam.
Pamiętałam ją jednak doskonale. Szczupłą kobietę o lśniących, lekko kręconych kasztanowych włosach opadających na ramiona. Miała zielone oczy Nino. Bliźniacy nie byli do niej zbyt podobni, ale i tak było widać, że jest ich matką. Sugerowały to jakieś delikatne, niewidoczne na pierwszy rzut oka rysy twarzy i wdzięk. Ale ich ojciec nie wyparły się bliźniaków nawet, gdyby bardzo chciał.
Musiał być dumny z synów. Nie dość, że w darze od losu otrzymał aż dwóch, to jeszcze tak podobnych do siebie. Wcale mu się nie dziwiłam, że tak wybuchł, kiedy jeden z nich sprowadził do domu dziewczynę, o której nikt do tej pory nie słyszał. Dziewczynę bez pozycji i majątku. Dziewczynę, którą znał od trzech dni. No, może czterech, jakby dobrze policzyć wszystkie momenty.
Gdybym była matką Nino, zaczęłabym się martwić o jego zdrowie psychiczne.
- Nie musiałaś z nią rozmawiać. Nasza matka ma dobrą intuicję. Spodobałaś jej się. Powiedziała, że masz interesujące spojrzenie.
- Spojrzenie, hm...
- Powiedziałem jej, że dokładnie to mi się w tobie spodobało. Spojrzenie, którym ode mnie uciekałaś.
Pod tą kołdrą robiło coraz goręcej! Chyba jeszcze nie byłam gotowa na słuchanie wyznań miłosnych. W końcu ten dzień dopiero się zaczął! A kiedy Nino wpadał w ten... szczególny ton, moje ciało zaczynało sobie przypominać, co chłopak z nim robił kilka godzin temu. I nie były to rzeczy, o których mogłam myśleć bez przywoływania rumieńców na twarz.
Uciekłam z jego ramion i spuściłam nogi na podłogę.
- Pójdę teraz pod prysznic... Właściwie gdzie tu jest łazienka?
Nino wytłumaczył. Ja tymczasem zdałam sobie sprawę z tego, że wizyta u Elisabetty mnie nie ominie, bo zostawiłam u dziewczyny cały mój bagaż. Podzieliłam się tą myślą z Nino, zastanawiając się jednocześnie, na jak wielkie darcie kotów muszę być przygotowana. Czy rzuci mi się do gardła? Hm, chyba była zbyt dobrze wychowana, ale czy mogłam tę opcję całkiem wykluczyć?
- Alberto pojechał zabrać twoje bagaże. Prawdopodobnie zdążył już je dostarczyć do mojego domu.
- A... Alberto?!
Czy on w ogóle kiedyś spał?!
- Tak. Ach, pewnie zastanawiasz się, kiedy on znajduje czas na odpoczynek. Myślę, że właśnie w tej chwili odpoczywa, jeśli już uporał się z zadaniem. Powiedziałem mu, że zamierzam jeszcze trochę poleniuchować, więc nie musi mieć mnie na oku przez ten czas.
A już myślałam, że jest superczłowiekiem, który nie potrzebuje snu! Nagle Alberto stał się bardziej ludzki w moich oczach. Troszkę.
- Pójdę teraz pod prysznic, a potem opowiesz mi o tych warunkach, które postawił ci ojciec w zamian za wyrażenie zgody na moją obecność w waszym domu.
Nino uśmiechnął się.
- Oczywiście. W końcu one obejmują także ciebie.
Tak właśnie podejrzewałam!
Śniadanie przebiegło w bezwstydnej atmosferze unoszącej się słodyczy. Nino rzucał w moim kierunku nieoczekiwane bomby, które sprawiały, że gorzka zielona herbata, którą popijałam kanapki, wydawała się słodka niczym miód. Mówił na przykład, jak marzył o tym, by zjeść ze mną śniadanie. Albo że uwielbia sposób, w jaki skubię brzegi grzanki.
Hold your horses, mister.
Odetchnęłam, kiedy w końcu wsiedliśmy do samochodu. Ale ulga trwała tylko przez krótką chwilę, ponieważ dolne partie mojego ciała niemal natychmiast dały o sobie znać. Oczywiście Nino niczego nie zauważył - w końcu był mężczyzną. Niedoświadczonym mężczyzną.
- Nino, czy masz może... poduszkę?
Nie zamierzałam kręcić się na siedzeniu przez całą drogę.
Chłopak lekko przekrzywił głowę, ściągając brwi.
- Niewygodnie ci?
Jego niedomyślność była urocza, ale to nie był czas na to, by rozpływać się nad reakcjami Nino. To ja tu byłam w kłopocie!
- Pewne miejsca w moim ciele wciąż odczuwają skutki naszych wczorajszych... ekscesów.
Gian w jednej chwili poczerwieniał, a ja otworzyłam usta ze zdumienia. Zakłopotany Nino! To coś nowego! Ten zawsze spokojny, opanowany chłopak zbity z pantałyku! I to przez kogo? Przez zwykłą dziewczynę z Kraju Kwitnącej Wiśni!
- Poduszka... tak... poczekaj...
Wyskoczył z samochodu, jakby się paliło, po czym usłyszałam, jak otwiera bagażnik. Na szczęście zdążył wyrwać ze stacyjki kluczyki, więc nie musiał się po nie wracać. Pewnie spaliłby się ze wstydu, gdyby był zmuszony to zrobić. Jego porażka nie była więc kompletna.
Ja oczywiście nie odbierałam tego tak ekstremalnie. Gian był mężczyzną, więc nie mógł wiedzieć, jak obolałe może być ciało kobiety po tych wszystkich uściskach. Ja sama nie miałam o tym pojęcia, dopóki na własnej skórze nie przekonałam się o dyskomforcie, jaki mogę odczuwać po wszystkim.
- Proszę, znalazłem jedną.
Poduszeczka była mała, ale okazała się mięciutka niczym kłębuszek wełny, więc z westchnieniem ulgi położyłam ją na siedzeniu, a dopiero potem sama na niej usiadłam. Ach, od razu poczułam się lepiej: moje biodra ośmieliły się rozluźnić, więc ulgę odczuły również moje napięte plecy. Westchnęłam.
- Czujesz się lepiej? - zapytał ostrożnie Nino.
- Tak, o wiele lepiej. Dziękuję.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że... że tak się czujesz.
Uśmiechnęłam się i uścisnęłam szybko jego rękę.
- Nie rób takiej poważnej miny, przecież nie jestem śmiertelnie chora. To nic takiego.
- Jesteś pewna? Może potrzebujesz...
- Nie, nie, nie trzeba. Jedźmy już, bo jestem pewna, że twoi rodzice się niecierpliwią. No i w końcu musisz mi opowiedzieć o tych warunkach, skoro przy śniadaniu nie miałeś na to ochoty, mówiąc, że nie chcesz psuć nastroju. Teraz nadarza się dobra okazja, by wszystko mi wyśpiewać. Sam mówiłeś, że te warunki dotyczą też mnie.
Humor zdawał się wracać do Nino.
- Śpiewać nie umiem, ale postaram się niczego nie ominąć.
***
Nie jestem dobra w pisaniu scen łóżkowych, to jedno jest pewne O.o
Czuję pewne opory przed używaniem słowa ,,prezerwatywa". Chciałam pisać ,,gumka", ale stwierdziłam, że to śmieszne - ile ja mam lat? Dwanaście? XD Ale ja tak mam. Niektóre słowa po prostu dziwnie mi się kojarzą. Jak byłam dzieckiem (pięcio-sześcioletnim), to nie byłam w stanie wymówić słowa ,,dziecko" :D Dlatego też wzięłam byka za rogi i wprowadziłam ten absurdalny dialog między bohaterami.
Ogólnie jestem zadowolona z rozdziału >///<
Rozdział 13 w piątek, 13-tego :D
PS. Luciano pojawi się już niedługo, bo będzie miał większą rolę do odegrania:)
Nie jestem dobra w pisaniu scen łóżkowych, to jedno jest pewne O.o
Czuję pewne opory przed używaniem słowa ,,prezerwatywa". Chciałam pisać ,,gumka", ale stwierdziłam, że to śmieszne - ile ja mam lat? Dwanaście? XD Ale ja tak mam. Niektóre słowa po prostu dziwnie mi się kojarzą. Jak byłam dzieckiem (pięcio-sześcioletnim), to nie byłam w stanie wymówić słowa ,,dziecko" :D Dlatego też wzięłam byka za rogi i wprowadziłam ten absurdalny dialog między bohaterami.
Ogólnie jestem zadowolona z rozdziału >///<
Rozdział 13 w piątek, 13-tego :D
Lu... Luciano! Skąd ty tu...? O_O *bierze nogi za pas* |
co za tytuł! *piszczy!* *PISZCZY!!!!*
OdpowiedzUsuńmwahahahah niezle niezle! :) scenka łózkowa świetnie ci wyszła ;) 20/10 :)
elka bedzie wsciekła jak ran wróci nad ranem! xD hahaha na miejscu ran miałabym podobne myśłi! to jest fantastyczne ze moje mysli (wyobraznia/sugestie/ nadinterpretacja) są idealnie kompatybilne z myślami Ran (ergo Twoimi xD). Ona sobie myśli o zazdrosnej sprzedawczyni a ja sobei myśle, że sprzedając mu gumki byłabym szalenie zazdrosna xD
whaaat? jak to matka polubiła ran? dlaczego? o co chodzi? jak to sie stało?!:o
mwahahahaha! angielskie wstawki ran są bombowe! aczkolwiek bardziej pasowały do bohaterki BT ;)
mwahahahahahahah! padlam! padlasm i nie wtsałama! hahaha xD ale byłoby ekstra jakby zapomniał kluczyków mwahahaha xD *złośliwa*
rozdział mi się podobał! :) czekam na te warunki. ogromnie mnie zaintrygowały! ;-)
Witam,
OdpowiedzUsuńRan jednak może zamieszkać w ich posiadłości, ciekawa jestem tych warunków, a ta ich noc była gorąca, zakłopotany Nino to naprawdę wspaniały widok...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta