niedziela, 20 lipca 2014

[AnE] Prolog

Lawendowy zapach jej włosów unosi się wokół nas, gdy kręcimy się po parkiecie, nie całkiem do rytmu. Nasze rozgrzane tańcem ciała stykają się raz po raz. W tych momentach nasze spojrzenia krzyżują się na krótką chwilę, a ja czuję, jakby nieskończoność otwierała dla nas swe bramy. 
W oczach Izumo widzę nie tylko siłę i wyzwanie, ale i wielki ból, który stara się zamaskować, przywołując na twarz cyniczny uśmiech. Sprawdza mnie. Szuka w moim spojrzeniu litości albo fałszywego współczucia, ale nie znajduje ani jednego, ani drugiego. Nie chcę się nad nią litować. Nie chcę szukać na siłę pustych słów pocieszenia. Nie zamierzam także czynić jej żadnych wymówek - żadne z nas nie miało czystego sumienia, ale nie zrobiliśmy niczego, za co mielibyśmy zostać potępieni. 
Jedyną rzeczą, jaką chcę jej ofiarować, jest pewność siebie. Chcę, by wróciła ta Kamiki Izumo, która potrafiła rozstawić wszystkich po kątach jednym spojrzeniem.
Zdaję sobie sprawę z ogromu cierpienia, które ją pochłania. Może dlatego zaakceptowała moją dłoń tego wieczoru, choć wcześniej nie zamieniła z nikim nawet słowa. To oczywiście sprawiło, że ludzie zaczęli szeptać za jej plecami - jaka to ona uparta i wyniosła, jak obnosi się ze swoim cierpieniem, a przecież każdy stracił kiedyś kogoś bliskiego. 
Nie wiedzieli jednak, jak to jest żyć w ciągłym strachu i niepewności. Żaden z nich nie musiał dorosnąć tak szybko, jak Izumo. Większość nawet nie wiedziała, co oznacza słowo ,,odpowiedzialność", podczas gdy Kamiki od najwcześniejszych lat musiała troszczyć się nie tylko o siebie, ale także o swoją nieodpowiedzialną matkę i młodszą siostrę. 
Słowa współczucia, rzucane mimochodem przez ludzi, którzy nie mieli pojęcia o tym, co Izumo przeżyła, brzmiały pusto i fałszywie. 
Ale Izumo jest silna. Zawsze robi to, co musi. Nauczyła się polegać na sobie i minie pewnie jeszcze dużo czasu, zanim komuś ponownie zaufa. 
Tymczasem podała mi dłoń, kiedy poprosiłem ją do tańca. Widziałem, jak ludzie jej unikają i jak niechętnie dziewczyna patrzy na każdego, kto ośmielił się posłać choć jedno zainteresowane spojrzenie w jej stronę. Mnie jednak to nie odstraszyło. Mur, który dziewczyna wokół siebie wzniosła, składał się jedynie z cząsteczek powietrza i aury niechęci - nie było to coś, czemu nie mógłbym sprostać. Wystarczyło zrobić kilka kroków i posłać jej uśmiech. Przyjacielski, niezbyt nachalny. 
Nie chciałem, by dała mi w twarz, myśląc, że robię sobie z niej żarty. 
Zdziwiłem się, że tak pięknie pachniała i wyglądała w fioletowo-czarnej sukience. Zadała sobie trochę zbyt wiele wysiłku jak na kogoś, kto najwyraźniej nie chciał uczestniczyć w zabawie. Nie sądziłem, że zrobiła to ze zbytniej próżności, gdyż zupełnie to do niej nie pasowało. Powód musiał być bardziej prozaiczny, a samo myślenie o tym wprawiało mnie w dobry nastrój. 
Izumo chciała, by ktoś wyciągnął ją z tej otchłani cierpienia, w której trwała. 
Szybciej poczułem, niż zrozumiałem, iż nasze ciała dostosowały się do rytmu i teraz kręciliśmy się pośród innych tańczących par w pełnej harmonii. Na policzki Izumo wystąpił rumieniec, z którym nagle nabrała nowego uroku. Jej spojrzenie złagodniało, kiedy okręciłem nią dookoła, po czym złapałem z powrotem w ramiona. 
Rozgrzane, lekko spocone ciało i zapach lawendy. Roziskrzone spojrzenie brązowych oczu. 
Wyzwanie. Silniejsze, naglące. 
Trzymam ją za dłoń, drugą trzymam przyzwoicie na jej talii. Światła kręcą się wokół nas, tworząc rozmazaną mozaikę. Śmiechy i rozmowy zlewają się w szum bez żadnego znaczenia. Muzyka wypełnia nie tylko moje uszy, ale zaczyna oddziaływać na każdy por mojej skóry. Przyspieszony oddech Izumo i uśmiech na jej twarzy mówią mi, że nasze uczucia synchronizują się w tym jednym momencie. 
Wiem, że nasze serca biją jednym rytmem. 
To magiczna chwila. Przełomowa. Czuję, że jeśli ją przerwę jednym nierozważnym słowem lub gestem, wszystko runie. Jeśli się wycofam, Izumo straci ten uśmiech, który rozświetla jej twarz na tę krótką chwilę. 
Wygląda pięknie, ale przed moimi oczami pojawia się nagle inna twarz, a ja w tym momencie zdaję sobie sprawę z tego, że nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego pragnę, by na miejscu Kamiki znalazła się ta, której pragnąłem od dawna. 
Nie rozumiem, ponieważ nagle dociera do mnie okrutna prawda: moje marzenie jest tak samo puste, jak podróż Don Kichota. Nasze ideały zbyt daleko odbiegały od rzeczywistości. Shiemi była śliczną, miłą dziewczyną, która z całą pewnością mogłaby uszczęśliwić każdego faceta... ale ona i ja byliśmy zupełnie różni. Co by zostało, gdybym nacieszył się jej dobrocią i pięknym ciałem? Czy Shiemi kiedykolwiek mogłaby zrozumieć mnie i moje problemy, a ja potrafiłbym ją wspierać w ten sam sposób? 
Wiem, że zwątpienie na krótką chwilę pojawia się w moich oczach, ale to wystarcza. Izumo wyszarpuje swoją dłoń i wykręca się z mojego uścisku, zostawiając mnie samego wśród kręcących się dookoła par.
Zostaję sam, ale moje myśli gorączkowo wirują w mojej głowie. Zastanawiam się, czy to, co zdarzyło się między mną a Izumo, można nazwać jedynie impulsem chwili, czy może był to początek czegoś większego? Jeśli tak, to całkowicie schrzaniłem tę chwilę, przywołując w pamięci twarz innej, ale czułem, że da się to naprawić. To nie tak, że Izumo będzie się przede mną ukrywać już do końca świata.
Zmarszczyłem jednak brwi, zastanawiając się, czy naprawdę tego chcę. Jeszcze chwilę temu moje marzenia wyglądały zupełnie inaczej... i nie dotyczyły osoby Izumo. Chciałem jedynie wyciągnąć do niej pomocną dłoń... jako przyjaciel. 
Ta jedna chwila zmieniła wszystko.
Wyzwanie, które postawiła przede mną Izumo, odczułem całym sobą.

***od autorki 
Fanfik Ao no Exorcist. Nowe chaptery wychodzą tak rzadko, że postanowiłam dać wyraz swojej frustracji, pisząc jakieś (krótkie?) opowiadanie w tym universum. Moim ulubionym paringiem jest, jak można wywnioskować, Rin i Izumo. Uważam, że cudownie się uzupełniają i, przede wszystkim, potrafią zrozumieć :) 
Akcja dzieje się po tym, jak drużynie młodych egzorcystów udało się już odbić Izumo z obrzydliwej placówki, gdzie eksperymentują na ludziach, a dziewczyna dała się przekonać, że najlepszym rozwiązaniem (nawet tymczasowym) będzie powrót do Akademii. Zdrajcę Shimę w tej wersji spotkał okrutny los... brak litości dla zdrajców :D   

1 komentarz:

  1. Witam,
    interesujące, zapowiada się na bardzo ciekawe opowiadanie, ciekawa jestem jaką podejmie decyzję....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń