czwartek, 10 kwietnia 2014

Capitolo 2: W towarzystwie Nino

Przed wejściem do autobusu zorganizowano losowanie, w którym główną nagrodą był przywilej zajęcia miejsca tuż obok jednego z bliźniaków, na co oboje wyrazili zgodę. Innymi słowy, dwóch szczęśliwców będzie mogło spędzić najbliższe 30 minut w drodze na lotnisko, prowadząc niezobowiązującą rozmowę z obiektami powszechnego pożądania. 
Zwalczyłam chęć pokręcenia palcem w nosie, żeby pokazać wszem i wobec, za jak wielką bzdurę uważam tę całą loterię. Miałam nadzieję, że dostanie mi się miejsce na samym końcu autobusu, bowiem miałam ze sobą nader interesującą książkę zatytułowaną ,,Jak poradzić sobie w toksycznym środowisku szkolnym? Porady dla wyobcowanych społecznie". Cóż, stwierdziłam, że warto zapoznać się z treścią, jako że w ostatnich dniach cała atmosfera w szkole stała się nie do zniesienia. Bracia Mertier byli na ustach każdego ucznia i nauczyciela, wszyscy wokół nich skakali niczym wokół skarbu narodowego i byli gotowi pucować im buty... własnymi językami. 
To było wręcz chore. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak wielki stopień może osiągnąć prawdziwa obsesja na czyimś punkcie. To już nie była zwykła uprzejmość, moje panie i panowie. To była zwykła bzdura. Aż się zdziwiłam, że te pruderyjne, japońskie dziewczęta, czyli moje koleżanki z klasy, mogły wykazać się takim bezwstydem. A robiły dosłownie wszystko, by zwrócić na siebie uwagę przystojnych braci.
Kiedy wyciągałam los, pomyślałam, że chętnie dosiadłabym się do Toumy. Touma Sudeki był obiektem moich pierwszych miłosnych westchnień. Niby daleko mu było do urody prezentowanej bezlitośnie przez bliźniaków, ale ja ceniłam w mężczyznach zupełnie inne cechy. Touma należał do drużyny siatkarskiej w naszej szkole i na początku tego semestru został mianowany kapitanem. Słyszałam, że obyło się bez awantur, ponieważ chłopak był silnym atakującym i podczas rozegranych do tej pory meczy miał okazję pokazać, na co go stać. 
Jako że impreza integracyjna objęła jego i moją klasę, miałam okazję porzucać ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Stał w towarzystwie kolegów, żywo gestykulując. Chyba opowiedział jakiś żart, bo po chwili wszyscy się roześmiali. Ja także się uśmiechnęłam, choć nie miałam pojęcia, o co mogło chodzić. 
Touma był świetnie zbudowany, co wyeksponowały luźne, seledynowe spodenki do kolan z białymi motywami po bokach oraz luźna, półprzezroczysta koszulka w kolorze jasnoniebieskim. Kolory świetnie pasowały do jego opalonej cery i krótkich, czarnych włosów, które zawsze obcinał na jeżyka.
Zawsze się dziwiłam, że więcej spojrzeń nie kierowało się w jego kierunku. 
Hm, wyglądało na to, że i ja mogłam w jakiś sposób wykorzystać chwilową popularność braci Mertier i zapolować na kapitana drużyny siatkarskiej...
Znudzonym gestem pokazałam karteczkę z numerkiem pani Kuroshi-sensei, gotowa posadzić tyłek na rozgrzanym niczym powierzchnia patelni siedzeniu, kiedy poczułam, jak delikatne dłonie nauczycielki zaciskają się na mojej ręce i nią potrząsają! 
- Gratujuę, usiądziesz obok Nino. 
WTF?!
Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę chłopaka z grzecznie zaczesaną grzywką, który odpowiedział skinięciem głowy. Bezczelnie jednak nie spuściłam wzroku, tylko obejrzałam go sobie dokładnie od stóp do głów, dając mu do zrozumienia, że to ON będzie siedział ZE MNĄ, a nie JA z NIM. To bardzo duża różnica. 
Oczywiście był nienagannie ubrany. Cholera wie, jakie nazwiska projektantów znajdowały się na metkach. Zapewne drogie. Oboje mieli na sobie białe koszulki w delikatne złote prążki, ale ta należąca do Nino miała nadrukowanego niebieskiego tygrysa na plecach, podczas gdy koszulę Remo zdobił czerwono-czarno-złoty pająk na lewym boku. Obaj mieli na sobie ciemnobrązowe szorty i takiego samego koloru tenisówki, a połowę ich twarzy zasłaniały okulary przeciwsłoneczne. Włosy Remo uosabiały figlarny bezład, a fryzura Nino była więcej niż nienaganna. Jak zwykle. 
Nie chcąc, by spojrzenia zazdrosnych femmes fatales zrobiły mi dziurę w plecach, weszłam do autobusu i szybko zajęłam miejsce. Opadłam na nie z rezygnacją. Wiedziałam, że okazja wtopienia się w tłum przeszła mi koło nosa... Nie miałam pojęcia, dlaczego miałam takiego pecha, że wylosowałam akurat to miejsce. Wiedziałam, za jak wielki zaszczyt poczytałyby sobie wszystkie fanki bliźniaków możliwość przebycia tego kawałka drogi w towarzystwie choć jednego z nich. 
Bracia Mertier weszli do autobusu na końcu, naradzając się jeszcze z nauczycielką. 
Spojrzenia paliły oparcie fotela, na którym siedziałam. Siedziałam całkiem z przodu, więc nie mogłam tego widzieć, ale wyraźnie je czułam. I te szepty... Uch. Miałam ochotę wstać i krzyknąć, że chętnie zamieniłabym się z osobą, która usiadła obok Toumy!
Nino usiadł obok mnie. Delikatnie i z elegancką, jak na panicza z dobrego domu przystało. Odetchnęłam, ciesząc się, że nie słyszał, z jakim hukiem ja zajęłam swoje miejsce! Jak słonica! Przy okazji zobaczyłam, jak Remo usadawia się obok siedzącego naprzeciwko mnie chłopaka. Ha, a więc żadna napalona fanka nie dostała go w swoje łapy! 
Bracia wylądowali w bezpiecznych rękach!
- Chyba jeszcze nie mieliśmy okazji porozmawiać - zauważył bardzo słusznie Nino. - Umknęło mi twoje nazwisko, przepraszam. 
Lekko wzruszyłam ramionami. Podałam mu dłoń, chcąc się przywitać po męsku, ale on podniósł ją do swoich ust i pocałował!
Naniiiiiiiiiii?!
Serce, uspokój mi ty się natychmiast, już! Wy, rumieńce, też spadajcie! Dajecie chłopakowi fałszywe oznaki zainteresowania w romantycznym stylu! A tego przecież nie chcieliśmy!
- Khem, khem, nazywam się Ran Kanzaki. 
- Ran? Jak piszesz ten znak? 
Narysowałam go szybko na grzbiecie dłoni, usilnie próbując zapomnieć o tym, że przed chwilą tego miejsca dotykały wargi Nino. Uch, kłopotliwe to. Nie mogłam się jednak na niego gniewać, ponieważ całowanie ręki kobiety podczas powitania musiało wejść w skład wychowania młodego Włocha. Nie mogłam pozwolić, by różnice kulturowe stały się powodem spięć między nami.
Raczej, nie chciałam wchodzić z nikim w żadne konflikty. 
- W ten sposób. Oznacza ,,Lilię". 
- Bardzo poetyckie imię. 
- Jako tako. Widziałam ładniejsze. Ale masz rację, może moje imię ma w sobie trochę uroku. Dostałam je po babci. A skąd się wzięło twoje? W twojej rodzinie pewnie nie można komuś po prostu nadać jakiegoś imienia, prawda? 
Hm. Czy właśnie weszliśmy na poziom zwykłej, koleżeńskiej konwersacji? 
Tymczasem autobus ruszył, wytaczając się powoli ze szkolnego podjazdu. 
- Owszem. Naszych europejskich imion nie można odczytać w ten sam sposób co japońskie, ale według księgi imion moje oznacza ,,Bóg jest łaskawy". Remus - tu nie mogłam nie wychwycić zachwycającego akcentu, z jakim wymówił imię brata - tłumaczony jest jako ,,szybki" bądź ,,zręczny". Wszystkie te tłumaczenia dzięki łacinie, oczywiście. 
Ach, język magii i medycyny.
- Oczywiście. Z tej interpretacji wynika, że ty jesteś młodszym bratem. 
Nino wydawał się być zaskoczony. Zapytał, dlaczego tak właśnie sądzę. Czy to nie było oczywiste? 
- Remus tłumaczy się jako ,,szybki", tak? A twoje imię oznacza ,,Bóg jest łaskawy"? To znaczy, że jeśli nadano wam imiona, które po łacińskiej interpretacji miały mieć właściwie znaczenie, to rozwiązanie jest proste. Twój brat urodził się szybciej, a ty, jako drugi zdrowy syn, zostałeś uznany za dar od Boga, czyż nie? Synowie zawsze są błogosławieństwem dla rodziny...
Na usta Nino nagle wypłynął szeroki uśmiech. 
Please, stop it, Mister Sunshine!
- Zaczynam cię naprawdę lubić, Ran-san. 
Ghe. Tłuściutki amorek zatańczył właśnie miłosne tango nad moją głową i jak nie trzasnął złotą strzałą w moje serce...! Aż zobaczyłam wszystkie konstelacje przed oczami!
- Wy... Wystarczy Ran. 
- Ale czy nie powinienien okazać ci szacunku? 
- Nie! - prawie krzyknęłam. - Nie, wystarczy Ran!
Buddo i wszyscy święci!
- Dobrze, skoro takie jest twoje życzenie... Opowiesz mi o sobie? 
Uch, robiło się gorąco. I nie z powodu upału. Swoją drogą, Nino wyglądał jak wyjęty spod żelazka. Wszystkie kanty i załamania w koszuli były prościutkie, ale też nie o to chodziło. Nie zauważyłam na jego ciele ani kropelki potu. Pachniał niesamowicie jakimiś drogimi perfumami, których nazw pewnie nawet na oczy nie widziałam, ale to chyba nie one w jakiś magiczny sposób schładzały jego ciało? 
Szybko jednak porzuciłam te podejrzane myśli. Żeby ochłonąć, zaczęłam odpowiadać na jego pytanie. Oczywiście, usłyszał okrojoną i upiększoną, choć nie przekłamaną wersję. W końcu i tak trzymaliśmy się nieznanych mi reguł konwersacji, więc pomyślałam, że w dobrym tonie będzie pominięcie szczegółów, które mogły wywołać u słuchacza kłopotliwe skrępowanie. Właściwie miałam wrażenie, że mogę się zwierzyć Nino ze wszystkiego, ale w końcu dopiero się poznaliśmy. 
My, Japonki, nie otwieramy serca przed byle kim. 
Pół godziny minęło jak z bicza strzelił. Zanim się obejrzałam, już wjeżdżaliśmy na parking przed terminalem. Poczułam w gardle dziwny ucisk, kiedy zrozumiałam, że nasza niezobowiązująca pogawędka dobiega końca. Mieliśmy najwyżej kilka sekund, zanim wszyscy zaczną wstawać z miejsc. 
Nino chyba czytał mi w myślach, bo, jakby nigdy nic, kontynuował rozmowę: 
- Czy w trakcie tej... integrity trip będziemy mieli okazję zobaczyć dziewczyny w kimonach?
Cóż, zawsze podejrzewałam, że obcokrajowcy przyjeżdżający do Kraju Kwitnącej Wiśni mieli niezdrową obsesję na punkcie kimon. Wiedziałam, że w kulturze europejskiej nie kobiety nie nosiły takich strojów, ale come on! Jest tyle ciekawych rzeczy do zobaczenia w Japonii! Najbardziej wyrafinowaną rozrywką dla bogaczy mógł być teatr kabuki, którego symbolika mogła zaspokoić wyszukane gusta widzów z ,,wyższych sfer". Podczas letnich festiwali odbywały się różne tańce i przedstawienia historyczne. Mieliśmy też piękne plaże i kurorty, sklepy z pamiątkami, zabytki kultury, świątynie, parki... 
Ale kimona?! Naprawdę? Owszem, to też część naszej kultury, ale dajcie już spokój. 
- Jestem pewna, że jeśli tylko wyrazicie takie życzenie, zostanie ono spełnione.
- Ale nie przez ciebie? 
Rozgryzł mnie!
- W każdym razie nie zabrałam ze sobą kimona. 
Zanim skończyłam mówić, zdałam sobie sprawę z niefortunnego doboru słów. Doskonale wiedziałam, co Nino odpowie. Jego chłodny matematyczny umysł kalkulował wszystkie szanse zbyt precyzyjnie!
- To, że go nie zabrałaś, nie znaczy, że nie można go zakupić i na ciebie włożyć. 
Autobus zatrząsł się i ostatecznie stanął. 
Moje serce też zadrżało i prawie stanęło w mojej piersi. 
- No, cóż... 
- Dziś wieczorem, dobrze? - powiedział jeszcze, po czym elegancko zsunął się z fotela. 
Yes, sir! Ran Kanzaki melduje, że użycie złego argumentu poskutkowało rykoszetem! Szeregowa Ran zaakceptuje swoją porażkę z godnością!... Zaraz, co to za karteczka właśnie wylądowała na moich kolanach? Nie mam dobrych przeczuć... 
Nie pozwalaj sobie. Nie jesteś jedyna. B.     
,,B" znaczy bitches
Cholera, lepiej przygotuję komplet noży tak na wszelki wypadek. A przecież tylko wbrew własnej woli wylosowałam ten nieszczęsny numerek! Nino i ja w magiczny sposób nawet nie staliśmy się przyjaciółmi! Prowadziliśmy uprzejmą, ale mało zobowiązującą rozmowę. 
Ech... Właśnie dlatego trzymałam się z daleka od ludzi. Wystarczył moment nieuwagi, by wejść na zakazane terytorium. I wcale nie dlatego, że było zakazane z natury, ale ktoś trzeci po prostu stwierdzał, że tak jest i gotów był zrobić wszystko, by utrzymać ten stan rzeczy.
Kiedy wysiadłam, owionął mnie odświeżający wiaterek pachnący cokolwiek benzyną. Ale przyjemnie schłodził moje ciało, więc tylko lekko się uśmiechnęłam, wkładając na głowę słomkowy kapelusz a la countrygirl. Zupełnie nie po japońsku, ale co mi tam. Słońce paliło, a nie chciałam, by wieczorem z mojej twarzy schodziły płaty skóry - w końcu nawet ja miałam standardy. 
Bilety lotnicze zamknięto w kopertach i wymieszano. Przewróciłam oczami. Kolejna loteria!
Kolejna szansa na złapanie miejsca koło Toumy!
... I kolejna szansa na ustrzelenie bliźniaków... Ale nie mogłam mieć aż takiego pecha, prawda? To było fizycznie niemożliwe! No, rachunek prawdopodobieństwa nie wynosił zero, ale... Postanowiłam, jeśli znowu trafi mi się Nino, po prostu zagram w jakąś poważną loterię. Jak już wygram mój pierwszy milion, rzucę wszystko i zamieszkam w uroczym małym domku na Okinawie! Albo nie, to miejsce zbyt blisko domu. Może na Cypr mogłabym wyjechać? Musiałabym rozważyć moje możliwości. 
Sensei miała na twarzy podejrzany uśmiech, kiedy wyciągałam bilet z jej rąk. Czyżby...? Ale dopiero w samolocie miało się okazać, obok kogo miałam się znaleźć, choć już teraz ludzie próbowali się zorientować w parach. Ja czmychnęłam w stronę bramki, zdenerwowana. Moje podejrzenia przybierały niepokojące rozmiary...
Opadłam na fotel i zacisnęłam pięści. Ludzie krążyli wokół mnie, ale nie siadali. To było bardzo niepokojące. A potem zobaczyłam nad sobą najpiękniejszy uśmiech i twarz pod słońcem. Touma!
- Pozwolisz? 
- Tak, proszę! 
Ja siedziałam pośrodku, a Touma usiadł po mojej prawej stronie. Zostało się miejsce przy oknie, ale było mi w tej chwili oboję...
- To chyba moje miejsce. Pozwolicie? 
Remus aka Remo Mertier opadł właśnie z gracją na siedzenie po mojej lewej stronie. 
Daję słowo, że kiedy tylko wysiądziemy, kupię los na loterii!  

6 komentarzy:

  1. 1. LOOOOL! LMAO! padłam na twarz i nie wstałam. już widzę, że jeśli ją wylosują to będzie siedzieć i zaczytywać się w książce, a gościa olewać. Biedaczek. prawie mu współczuję xD może pozniej beda sie bic o jej towarzystwo bo beda mnieli chwile spokoju?;)

    2. no proszę! usiadła obok niego. Dziwne, że po cichu nie starała ie przehandlować tego miejsca xD choć pewnie to byłoby niegrzeczne a japonczycy nie sa niegrzeczni xD

    3. wow, nawet nawiązali rozmowę ;) a wróć, wcześniej ją pocałował. Dziwne, wydawało mi się, że tylko polacy całują kobitki w łapki, reszta się oduczyła, bo panie za tym nie przepadają/przepadały...?

    4. jak to rana nie jest madra? kto inny prowadziłby rozmowe o znaczeniu imion na takim poziomie i jeszcze tak gładko uzasadniał swoje zdanie? no heloł! ona ma za mało wiary w siebie!

    5. No fajnie, ona mu o sobie opowiadała, ale czy ośmieliła się go wypytywać?;:) czy ona czegoś się dowiedziała o nim?;)

    6. Ran mnie rozwala :) Teraz będzie się pilnowała, będzie kalkulowała każde swoje słowo nim je wypowie xD oj będzie śmiesznie! a do tego karteczki z groźbami koleżanek i kolejna wygrana miejsca koło włocha! będzie się działo xD acha po usmiechu nauczycielki cos czuje ze to było ustawione xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Owszem, Ran to właśnie planowała, ale okazało się to niemożliwe :)
      2. No niby mogłaby przehandlować, ale to rzeczywiście mogło zostać źle odebrane. Zresztą, wszyscy się na nią gapili, więc po cichu nie byłaby w stanie tego zrobić XD
      3. Nino próbował być szarmancki... No i przynajmniej nie całkował jej w policzki/usta (słyszałam, że pocałunki prosto w usta są popularne w Ameryce). Ręka to bezpieczne miejsce xD
      4. Ho, ho, nie powiedziałam, że dziewczyna jest głupia. Raczej... niezbyt chce jej się starać :D
      5. Niestety, niewielu rzeczy się dowiedziała. Nino wyprowadził ją w pole XD
      6. Tego jeszcze nie wiem, zobaczymy, jak to w praniu wyjdzie :)

      Usuń
  2. Eh, nie ma to jak komentować z prawie tygodniowym opóźnieniem. No ale chyba ważne, że wyrażę swoją opinię teraz. Lepiej późno niż wcale!~
    Zgadzam sie z Ran! To jest chore! pucować buty językami? obrzydlistwo! Nie ma opcji zebym na coś takiego przystała, bueee :/ poza tym loteria? hahahah! Śmiechu warte!
    Ooo, to Ran jednak miała jakąś pierwszą miłość! A myślałam ze ona to taka dziewucha co raczej "nie i nie"... ale fajnie wiedzieć! I po opisie Toumy muszę powiedzieć, ze na sportowca to też bym pewnie poleciała ;p
    O nie! Biedna Ran! Koło Nino? hahaha! Ale będzie masakra! coś czuje ze nie dojdą do porozumienia! Ran będzie ( jeśli w ogóle) dyskutować po japońsku a Nino po naukowemu? hahaha "dając mu do zrozumienia, że to ON będzie siedział ZE MNĄ, a nie JA z NIM. To bardzo duża różnica" Cudowne to zdanie! <3 hahah
    O matko jedyna! Jakbym ja nie była zainteresowana rozmową z takim pięknym mężczyzną i chciałabym się przedstawić, potrząsając dłoń a delikwent by ją pocałował to chyba bym zostawiła mu czerwony odcisk dłoni na twarzy... xD
    Oj, rozmowa sie kleiła! No to jestem zaskoczona, myslałam ze Ran bedzie bardziej... niechętna xD ale ok!~I ta karteczka? o co come on? xD
    O matko jedyna! Touma? Ale ma szczęście! hahaha że tak powiem, marzenia sie spełniają!
    ... ale tylko w bajkach :D Szkoda ze w życiu codziennym tak dobrze nie ma!
    hahahah wiedziałam że Remo będzie! hahaahha Oj Limetko, ale ty mnie po prostu dobijasz, wiesz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, Majaku, jakże miło Cię widzieć w moich skromnych blogowych stronach :D
      Wiem, wiem. Przesadzam i to sporo, ale lubię to robić swoich bohaterom, zwłaszcza tym trzecio- i dalszoplanowym XD Z nimi zawsze coś jest nie tak!
      A i owszem, Ran posiada swój obiekt westchnień. Prawdę mówiąc, ten Touma wydaje się lepszą opcją romansową niż jakikolwiek z bliźniaków XD Ale już trudno, zdecydowałam się poprowadzić romans trochę inaczej.
      Dlaczego i ty, i Liściakowa myślałyście, że Ran będzie syczeć niczym kocica i wyciągać pazury za każdym razem, jak Nino otworzy usta? XD Aż taka niecywilizowana to ona nie jest! :) Wręcz przeciwnie! No i nie jest tak nadpobudliwa, jak Sakura Haruno, która trzaska Naruto po pysku za każdym prawie razem, kiedy się spotykają ;p
      Owszem, marzenia się spełniają w opach... ale też nie do końca XD Oczywiście, musiałam zepsuć szczęście bohaterki, umieszczając Remo obok niej :3

      Usuń
  3. Anonimowy21 maja, 2014

    Witam,
    Ran to miała wielkie szczęście siedzieć dwa razy obok praci, no a za drugim razem, także obok tego, który jej się podoba
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń