wtorek, 15 kwietnia 2014

Capitolo 3: Remo, loteria i kimono

Nie mogłam się zrelaksować, no po prostu nie byłam w stanie! Z jednej strony siedział obiekt moich westchnień, z drugiej obiekt moich przyszłych kłopotów. Żadnego z nich nie mogłam zignorować, choć najlepiej dla mnie by było, gdybym po prostu wyciągnęła książkę i pogrążyła w lekturze. Ale wiedziałam, że ludzie i tak wezmą mnie na języki, niezależnie od tego, co bym zrobiła. 
Zdecydowałam się więc wykazać kulturą osobistą i zabawić obu panów konwersacją. Nie uszło mojej uwagi to, w jaki sposób Remo przechylał głowę, patrząc na mnie podczas słuchania tego, co mówię. Mogłam ten sposób określić jednym słowem: figlarny. Wyglądało to tak, jakby w każdej chwili gotów był podjąć ze mną flirt, czego oczywiście nie chciałam. Był oczywiście bardzo przystojny, ale w moich oczach nie wyróżniało go nic szczególnego. Ot, bogaty chłopak z dobrej rodziny, jakich pełno na świecie. Przyzwyczajony do bogactwa. Roztaczał wokół siebie figlarną aurę, zachęcając do zabawy, ale ja nie zamierzałam podejmować wyznania. 
Sorry, pretty boy. 
Mimo to, wspięłam się na wyżyny krasomówcze. Zaczęłam od tego, że pochwaliłam jego brata. Byli bliźniakami, więc uznałam, że jeśli powiem komplement pod adresem jednego, drugiemu już nie będą musiała prawić słodkich słówek. Nie w obecności Toumy!
- Twój brat jest bardzo miły, Remo. 
- Och, tak, Nino potrafi oczarować kobietę. Chociaż gustuje w starszych. 
Gulp! Czyżbym wdepnęła w coś, w co nie powinnam? Nie zamierzałam przecież rozmawiać o preferencjach bliźniaków! Wcale mnie one nie interesowały i nie chciałam posiadać o nich wiedzy!
- Ano... powiedział, że chce zobaczyć japońskie dziewczyny w kimonach - szybko podjęłam desperacką próbę zmiany tematu. - Pewnie macie w tej kwestii podobne gusta? 
Gulp po raz drugi! Uśmiech Remo wyraźnie szydził z mojej naiwności. Z jakiegoś powodu przeszedł z japońskiego na płynny angielski: 
- I prefer them naked
Wcisnęło mnie w fotel, podczas gdy Touma delikatnie dotknął mojego ramienia. 
- Przepraszam, nie zrozumiałem. Angielski nie jest moją mocną stroną. 
Przełknęłam ślinę. Byłoby to bardzo niegrzeczne z mojej strony, gdybym nie wtajemniczyła Toumy w konwersację toczącą się tuż przed jego nosem, ale... Nie, te słowa nie mogły wyjść z moich ust!
- Och, nie szkodzi, ja również mam problemy z japanase language. Ale podoba mi się jego brzmienie. Obiecuję, że przyłożę się do nauki. 
A ja się założę, że znowu miał na myśli coś nieprzyzwoitego! Ten... kobieciarz! Poza tym, japoński brzmiał w jego ustach całkiem dobrze, więc nie wiedziałam, skąd brały się trudności. Skoro miał dobry akcent, to dlaczego brakowało mu słownictwa? 
Coś kręcił. Może tym sposobem zwabiał w swoje ramiona niezliczone rzesze Japonek? Ten... oszust!
Odchrząknęłam. 
- Słyszałam, że to ty jesteś starszy od Nino. Jak ci się podoba rola starszego brata? 
- Wiesz, aż taki starszy nie jestem. Dzieli nas siedem minut i dwadzieścia osiem sekund. Nigdy nie musiałem niańczyć mojego brata, jeśli o to ci chodzi. To właściwie on się mną opiekował. 
Przywołałam w myślach obraz zawsze nienagannie ubranego i uczesanego Gianinno. Hm, rzeczywiście zdawał się być bardziej ułożony od brata. W Remo tkwił szalony duch, który manifestował swą obecność już przy pierwszym rzucie oka. 
Remo pokiwał nonszalancko dłonią przed swoja twarzą. 
- No, no, nie dajcie się zwieść. Nino jest... molto passionale! To w końcu mój brat. Ale któryś z nas musi robić dobre wrażenie. 
Nino... namiętny? Hm, kiedy mówił o tradycyjnych japońskich dziewczynach w tradycyjnych japońskich kimonach... Ale nie, uznałam to za zwykłą ciekawość. Może też przekorę. Dałam się złapać niczym rybka na haczyk, więc to była moja wina. Nie wyczułam, by prowadził ze mną jakąś grę czy proponował coś nieprzyzwoitego, a mój kobiecy instynkt nigdy się nie mylił. 
Remo mógł nas wpuszczać w maliny. Z drugiej strony to on najlepiej znał swojego brata. 
- Czyli niezłe z was ziółka - podsumował Touma, najwyraźniej nie mając żadnych wątpliwości. 
- Si. Si intende. Ale nie obawiajcie się, nie polujemy na waszą... purezza
Jeśli myślał, że nie rozumiem, o czym mówi, to się pomylił! Jak śmiał sugerować coś takiego, i to takim tonem? Swoim zachowaniem za bardzo przypominał mi mojego brata, a ta świadomość irytowała mnie jeszcze bardziej. Jeśli rzeczywiście mówił prawdę i Nino tylko się ukrywał za maską grzecznego chłopca, już ja miałam plany co do jego demaskacji!
Żaden z braci Mertier nie będzie robił ze mnie idiotki. 
Odwróciłam się ostentacyjnie do Toumy. 
- I jak ci się podoba pomysł tej wycieczki? Treningi w tym upale muszą być strasznie męczące, prawda? 
- O, tak. Ale to się może nam opłacić. Teraz chłopaki z drużyny odpoczną, ale kazałem im codziennie biegać, niezależnie od okoliczności. 
- Widzę, że wprowadzasz do drużyny ostrą dyscyplinę - zauważyłam z niejaką dumą, że udało mi się zdobyć kolejny strzępek informacji. 
- E tam, ostrą. Po prostu uważam, że każdy musi być w formie. Niedługo odbędą się pierwsze zawody od rozpoczęcia roku szkolnego. 
- Pewnie się denerwujesz? - Uparcie ignorowałam Remo. 
- O, tak, pewnie! Po raz pierwszy wyjdę na boisko jako kapitan, spoczywa na mnie duża odpowiedzialność.
- O, a więc należysz do jakiejś drużyny? - Remo wychylił się tak, że teraz jego oddech owiewał moje ucho. Wzdrygnęłam się. 
Touma wyjaśnił. Ja przysunęłam się bliżej niego, żeby oddalić się od Remo, ale on dostosowywał się do każdego mojego ruchu! Najwyraźniej bawiła go moja konsternacja. Nie mogłam jednak pozwolić, by zorientował się w moich uczuciach, gdyż byłam pewna, że będzie z nich kpił. 
Chciałam, żeby samolot jak najszybciej wylądował... Z Remo u boku nawet sam na sam z Toumą zmieniało się w koszmar!
Trzeba było coś z tym zrobić. W trybie natychmiastowym. 

Touma zaoferował, że poniesie moja skromną torbę aż do pensjonatu, w którym mieliśmy się zatrzymać. Cóż, dwa razy w życiu taka okazja się nie zdarza, więc skorzystałam z jego oferty i wreszcie, uwolniona od męczącego towarzystwa Remo, poprowadziłam z Toumą normalną rozmowę, bez ukrytych podtekstów i uszczypliwości. 
Jak to mówią, musiałam łapać szczęście za nogi. Moja dobra passa wciąż trwała, więc pamiętałam o kuponie na loterię. Tymczasem przyciągałam spojrzenie chłopaka najpiękniejszymi uśmiechami i błyskotliwą - w moim mniemaniu - rozmową. Wcześniej nie mieliśmy okazji porozmawiać, więc teraz z tego korzystałam. Wynajdywałam coraz to nowe pytanie i skrzętnie zapamiętywałam każdą, nawet najmniejszą informację na jego temat. 
Dość powiedzieć, że podobał mi się coraz bardziej. Z naszej rozmowy wnioskowałam, że jest ambitnym, ciężko pracującym na sukces młodym człowiekiem, który prowadzi swoich kolegów z drużyny twardą ręką. Podobało mi się to, w jaki sposób zmieniał się wyraz jego twarzy, kiedy mówił o czekających go przygotowaniach do zawodów. Podchodził do tego naprawdę poważnie. 
Nie miał tyle czasu na zabawę, jak co poniektórzy. 
Pensjonat okazał się dwupiętrowym budynkiem w stylu japońskim, wraz z różnymi udogodnieniami: były tu gorące źródła, mały bar i sklepik z utensyliami plażowymi. 
Najpierw zajęliśmy pokoje. W każdym umieszczono po czterech uczniów. Ja natrafiłam na trzy nieznane mi dziewczyny, które najwyraźniej nie miały ochoty wdawać się ze mną w rozmowę. Rzuciłam więc tylko torbę na wolne łóżko i zeszłam na dół.
Sensei próbowała ogarnąć chaos, wydając polecenia, które nie doleciały do moich uszu. Mogłam jednak wydedukować, jak one brzmiały: nie opuszczać pokoju po zmroku, nie odłączać się od grupy, a podczas zwiedzania indywidualnego, po uprzednim skonsultowaniu się i odebraniu mapy obszaru, zapewnić sobie eskortę. Wszyscy zazwyczaj przestrzegali owych zasad, ponieważ nikt nie chciał się zgubić w tłumie niczym małe dziecko.
Zastanawiałam się, jaki plan mieli bracia Mertier. 
Touma wrócił do kolegów, więc nie zamierzałam go nachodzić. Mogłam dołączyć do koleżanek z klasy, ale wydawały się dzisiaj za bardzo rozchichotane. Mogłam też wrócić do pokoju, ale to rozwiązanie wydawało mi się żałosne. Hm, mogłam po prostu trzymać się z boku i sama dla siebie stanowić rozrywkę - książka nadal na mnie czekała - ale nagle opadło mnie znużenie spowodowane ciągłą samotnością.
Hej, to była wycieczka integracyjna, powinnam się pointegrować!
- Witam ponownie, Ran-san. 
Ciarki przeszły mi po grzbiecie. Nie zauważyłam, kiedy podszedł!
Ninja? Widzę, że się bracia Mertier nie mają problemów z aklimatyzacją. Niedługo pewnie przyswoją sobie kodeks samurajski!
- Mówiłam, żebyś tak się do mnie nie zwracał, proszę. Wystarczy Ran. 
Cieszyła mnie jego próba okazania mi szacunku, ale w jego ustach brzmiało to jakoś... dziwnie. Już wolałam, żebyśmy weszli na bardziej prywatną stopę. Nie poprosiłam go też o to, by używał mojego rodzinnego imienia, jako że dla niego, wychowanego w kulturze europejskiej, nie miało to większego znaczenia. Ja też potrafiłam się zaaklimatyzować! 
- Ran, czy miałabyś ochotę mi towarzyszyć? 
Spojrzałam na arkusz mapki, którą Nino trzymał w ręce, zastanawiając się jednocześnie, co mu chodziło po głowie. Jako że jednak nie miałam wstępu do jego myśli, pomyślałam, że trafiła się dobra okazja, by odnaleźć zakład loteryjny. 
- Dobrze, ale... Właściwie ile osób chcesz zabrać ze sobą? 
- Och, chodzi ci o te trzy piękne dziewczyny? - Tryb kobieciarza włączony! - Zaproponowały, że pokażą mi miasto i jego atrakcje. Jak twierdzą, już kilka razy spędzały tu wakacje, więc znają okolicę. 
Dziewczyny musiały należeć do klubu Bitches Rulezez, i nawet wyglądały podobnie. Jednakowo odrzucały nawet włosy na plecy. Ubrane były dość skąpo, ale na Okinawie to nie było nic nowego. Ja nie zamierzałam z tego powodu zdejmować mojej sukienki w kwiatki - trochę przyciasnej w biuście, jak stwierdziłam dziś rano podczas jej wkładania - ale dziewczyny wyglądały, jakby miały zamiar wyskoczyć ze skąpych majteczek za pierwszym rogiem. 
Ach, biedny Nino. Tego ataku mógłby nie przetrwać. Postanowiłam więc, że mu potowarzyszę. 
- Doskonale! - ucieszył się chłopaczyna, a dziewczyny zbiorowo prychnęły podczas odrzucania włosów na plecy. 
Zip it, bitches. 
Och! Teraz, kiedy dobrze się przyjrzałam... Oczy Nino nie były brązowe! Myślałam do tej pory, że dzielił wraz z bratem jasnobrązowy kolor oczu, które w słońcu przybierały barwę koniaku, ale jego tęczówki były zielone! Nadal można było się pomylić, jeśli patrzyło się z daleka, ale - może dzięki słońcu? - z bliska okazywały się jasnozielone. 
Z jakiegoś powodu ucieszył mnie ten mały szczegół. Hm, może dlatego, że Remo zaszedł mi za skórę? Najwyraźniej cieszyło mnie wszystko to, co pozwalało mi o nim zapomnieć.
- Idziemy? - zapytałam, nie chcąc tracić czasu. 
- Nie potrzebujesz niczego? 
- Nie, jestem gotowa w tej chwili. 
- Magicamante! Chodźmy więc!
Udzielił mi się jego entuzjazm, aczkolwiek towarzyszące nam koleżanki, owe ,,przewodniczki", były dość markotne. Szybko jednak odzyskały rezon, kiedy wmieszaliśmy się w tłum na ulicach i zagłębiliśmy, niczym prawdziwi turyści, w architekturę miasta. Ja pilnie wypatrywałam zakładu loteryjnego.

Wieczorem dostarczono do pokoju, który dzieliłam z trzema innymi dziewczynami, pięknie zapakowane kimono. Na szczęście moje współlokatorki wybyły na plażę, tak więc nie obskoczyły mnie niczym wygłodzone sępy. Nie miałam pojęcia, jak miałabym im wytłumaczyć fakt, że uwielbiany przez tłumy Nino przesyła mi ubranie... jakbym była jego dziewczyną albo co najmniej utrzymanką. 
Brr, ciarki przeszły mi po grzbiecie na samą myśl. Ale  musiałam uhonorować moją niepisaną umowę z Nino. Sama weszłam w te maliny, więc nie było odwrotu. Z przyczepionej do pudełka karteczki dowiedziałam się, że młodszy z braci będzie na mnie czekał za godzinę przed wypożyczalnią rowerów wodnych koło plaży. 
Mnóstwo czasu, żeby zrobić się na bóstwo. Ale czy powinnam? 
W sumie też miałam swoją kobiecą próżność, chociaż ta część mnie nie uaktywniała się zbyt często. Ale skoro była okazja... 
Kimono było przepiękne: w kolorze brudnopomarańczowym, który niektórzy nazwaliby pewnie barwą ,,zachodzącego słońca", stopniowo ciemniejące ku dołowi. Na materiale wyhaftowano rój motyli w stonowanych kolorach oraz kwiaty na zielonych, delikatnych łodyżkach w okolicach pasa. Kiedy przewiązałam się czerwonym obi, stwierdziłam, że wyglądam niczym cukierek. Efektu dopełniały spięte w kok włosy, w które wpięłam szpilkę z czerwonymi koralikami. Po raz pierwszy od dawna nałożyłam na twarz delikatny makijaż i ruszyłam w drogę, zastanawiając się jednocześnie, czy szalone fanki nie urwą mi głowy za to, że ośmieliłam się spotkać z Nino. 
Oh, well. 
Zamierzałam korzystać z tych nieoczekiwanych wakacji, nie martwiąc się opiniami innych ludzi. 
Niech zacznie się zabawa!

**Od aŁtorki
Uwielbiam kimona, są takie stylowe i japońskie. U nas stroje ludowe wyglądają czasem jak zestawienie kilku kolorowych szmat, ale kimona są przepiękne, choć poruszanie się w nich może sprawiać nie lada trudność :D Ale bohaterkę musiałam przebrać, a co! :D
Wątek się rozwija, bohaterka poznała już obu bliźniaków i przedstawiła swój obiekt westchnień, więc... Niech zacznie się zabawa!:)             

8 komentarzy:

  1. Ledwo zaczynam czytać i drugie zdanie mnie rozbraja "Z jednej strony siedział obiekt moich westchnień, z drugiej obiekt moich przyszłych kłopotów"! Zawsze potrafisz tak coś napisać, zebym wylądowała na twardej podłodze, a potem będę goiła wielkie siniaki na czterech literach! xD
    Hehehe, masz błądzik kochana! ostatnie słowo drugiego akapitu powinno być WYZWANIA a nie wyznania :D ale tak czy siak, nie wiem jak bym wytrzymała w takiej sytuacji. Jakby siedziało obok mnie dwóch przystojnych facetów, jeden to mój osobisty, niespełniony prince charming a z drugiej przystojniak jakich mało, w którym bujają się wszystkie panny na wydaniu ( i nie tylko). Kurczaki pieczone, przekichana sprawa!
    Oho, przez to że Ran wspomniała o Nino, teraz zjechała na niebezpieczne tory. Załóżmy ze Touma tez jakoś tak troszkę leci na Ran. No to słysząc konwersację, z której niejako wynika zainteresowanie Ran osobą Nino, może być fatalne w skutkach dla jej bajkowej miłości... Holender no!
    Ran, głupiutka Ran! To nawet ja wiem, ze tego typu rozmowa może sie skończyć zle! Nie podrywaj chłopców, których na oku ma większość społeczeństwa, bo Cie kandydatki o rękę zjedzą!
    Hahaha! Limetko ( siostro Czepiak) ta twoja precyzja co do określenia czasu między narodzinami jednego brata a drugiego jest zabójcza... xD
    Oh, jak ja lubie te momenty gdy Ran ignoruje bliźniaki! hahah i rozmowa z Toumą! Powiem tak, widać ze dziewczyna jest nim zainteresowana :D hu hu! Ale sie dzieje, czy mi sie wydaje czy nagle temperatura skoczyła? xD
    No tak, Ran trafiła na dziewczyny których nie zna, które nie chcą się z nią wdawać w dyskusje. A niech sie bujają. Nie wiedzą jaką fajną dziewczynę miały pod nosem!
    Też by mnie ciarki po plecach przebiegły, gdyby tak znikąd pojawil sie Nino... xD No i Ran ratuje Nino z opresji haha! Ja pewnie też bym sie nad biedaczyną ulitowała xD No, może gdyby był to Remo to pewnie bym go olała, mówiąc zeby sobie znalazł inną... ale zabrzmiałoby to tak, jakbym byłą zazdrosna... hm.. ciezka sprawa!
    Komono! Oh, ciekawa jestem jak to będzie :D zeby nie było ze po drodze na spotkanie z Nino stado rozwścieczonych fanek obedrze ją z pięknego stroju!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, mea culpa. Zazwyczaj rozkładam Was na łopatki... a to opowiadanie ma za zadanie robić to w każdym rozdziale!
      No, ja bym na przykład nie wytrzymała. Spiekłabym raka i tyle! Ale to po prostu ja i moja nieumiejętność rozmowy z facetami. Ech, jak byłam młodsza, wszystko wydawało się prostsze, a teraz... Na szczęście moja bohaterka nie cechuje się nieśmiałością, oj nie!
      Owszem, ale Touma i tak nie miał odgrywać większej roli w opowiadaniu. Może się to zmienić - zależnie od mojego kaprysu, a sama przecież wiesz, że ostatnio podrzuciłaś mi MYŚL, więc chłopaczyna zapewne jeszcze się pojawi i zamiesza.
      Oj takj, temperatura skoczyła o kilka stopni i to nie z powodu miejsca przeznaczenia wycieczkowiczów XD
      Ano nie wiedzą. Jeszcze. Na szczęście do żadnych scen gore nie dojdzie ;]
      Nino to mistrz kamuflażu haha :D Właściwie to wszystko dzięki Remo, który zawsze skupia na sobie większą uwagę oraz rozgardiaszu, który zapanował w holu, ale cii, uznajmy, że Nino jest ninja! Jakoś tak mi odpowiada ta świadomość ;p
      Ano nie obedrze, bo Remo zajął się fankami :D Remo i paczka chłopaków, których wziął ze sobą - w końcu nawet on sam by sobie nie poradził ze wszystkimi dziewczynami ;p Zebranych powiedział, że Nino odpoczywa po długim spacerze, więc nikt nie będzie chłopaka szukał :)

      Usuń
  2. ...
    on mnie przeraża... i wyczuwam u niego jakaś taką niechęć (zazdrość?) do brata (w związku z jego kłamstwami nt. jego intencji)... Przez to Rana zaczęła wątpić w dobrze zapowiadającą się znajomosć... No i jej lot odczuła jako koszmarny... pobresita! :(
    Nie moge się doczekać jej spotkania z nino i zastanawiam się czy Remo czasem jakoś tego nie popsuje xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ps.: zakochałam się w nagłówku! ;)

      Usuń
    2. Remo cię przeraża? Ho, ho, ho, nie taki był mój zamiar, ale to zawsze ciekawie poznać nową opinię :D Znaczy, jak dla mnie Remo wyszedł całkiem niegroźny, aczkolwiek upierdliwy. A tak poza tym to on wcale nie kłamie :D Znaczy, w pewnych przypadkach, owszem, ale swojego brata ceni bardzo wysoko i za nic w świecie by go nie obsmarowywał za jego plecami. Po prostu stwierdził fakt ;p Właściwie w jego mniemaniu był to komplement.
      Hihi, mi się też nagłówek podoba, aczkolwiek mam ładniejsze i seksowniejsze, ale te na później sobie zostawiłam xD

      Usuń
    3. Nino nie wydawał się groźny, mam na myśli, uroczy, pewny siebie, taki który wie czego chce, ale... niegroźny dla powiedzmy cnoty Rany ;) Ale Remo odmalował o jako kogoś, kto ma drugie oblicze (którego Rana nie polubi) a do tego przyjaznej rozmowie którą odbyła Rana z Nino, nadał zupełnie inne znaczenie. w moim mniemaniu zagroził relacji Nino-Rana... chociaż mogłam przeczytać to bez zrozumienia, bo szybko musiałam się streszczać :-X

      ps.: nie mogę się doczekać innych nagłówków, ale ten jest i tak śliczny - a ten smok to chyba Kou? :P (tak jakoś mi się przypomniało xD)

      Usuń
    4. Groźny to on nie jest, nie nazwałabym go tak :D Oczywiście, różni się od brata, ponieważ oboje odebrali różne wychowanie na potrzeby przejęcia obu interesów rodziców po osiągnięciu pełnoletności (o tym później), ale nadal istnieje między nimi bratersko-bliźniacza więź. Oznacza to jedną, bardzo ważną rzecz: nawet, jeśli bracia wydają się nie pierwszy rzut oka niepodobni do siebie z charakteru, koniec końców może się okazać, że są do siebie bardziej podobni, niż może się wydawać :) Znaczy, wszystkie te sceny z Remo i Nino są zamierzone na tym etapie opowiadania, ale w trakcie rozwoju akcji w późniejszych rozdziałach przekonasz się o tym kilkakrotnie :) Remo i Nino wypracowali pewien model zachowań podczas odbywania podróży dyplomatycznych ojca, żeby przetrwać w ,,dżungli" :D Ha, może się jeszcze okazać, że to Remo jest bardziej poukładanym bratem XD
      Nie, z całą pewnością nie przeczytałaś tego fragmentu bez zrozumienia :) Bardzo się cieszę, że zwracasz na takie rzeczy uwagę, bo wiem przynajmniej, na jakie rzeczy uważać w przyszłości :)

      Niahaha! Ten Kou wszędzie się wciśnie! XD Może być Kou, ale to po prostu jeden z elementów japońskiej kultury... Cały ten obrazek reprezentuje ,,japońskość", nie sądzisz? :) Właściwie chciałam smoka wyciąć, bo nie pasuje do pisanego opa, ale było mi go żal ;p

      Usuń
  3. Anonimowy22 maja, 2014

    Witam,
    Ran otrzymała eleganckie kimono od Nino, ciekawe jakby zareagowały jego fanki gdyby się o tym dowiedziały, Ran pewnie byłaby biedna...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń