środa, 23 kwietnia 2014

Capitolo 4: Nic już nie będzie takie samo

Nino już na mnie czekał, ubrany w ciemnogranatową yukatę z nadrukiem spienionych fal w dolnej części stroju, przewiązany w pasie białym obi. Wmurowało mnie na dłuższą chwilę, kiedy pojawił się w polu mojego widzenia, ponieważ zupełnie nie spodziewałam się tego, iż chłopak odważy się założyć japoński strój i że będzie wyglądał w nim tak oszałamiająco dobrze!
Zaczynałam rozumieć, dlaczego wokół braci było tylko zamieszania. 
Kiedy się zbliżyłam, Nino przywitał się ze mną (po raz trzeci dzisiaj) i wręczył mi małe pudełeczko, w którym znalazłam dopasowany kolorystycznie do mojego stroju wachlarz, który ze szczerym podziękowaniem przyjęłam. Na Okinawie nawet wieczorem panowała przyjemna temperatura, ale podczas długich spacerów można było nieźle się zgrzać. Wsunęłam gadżet za pasek i przyjęłam ramię, które podał mi Nino. 
Zapytałam, co zaplanował na ten wieczór. Właściwie nie sądziłam, że spędzimy go tylko we dwoje, ale starannie ukryłam swoje zdziwienie. Nie chciałam, by towarzyszący mi chłopak pomyślał, że jestem tchórzem i potrzebuję obstawy, by przebywać w jego towarzystwie, aczkolwiek wyglądało na to, że Nino już się o jakąś postarał. 
- Kto to? - zapytałam, dyskretnie kiwając w stronę podążającego za nami osiłka w garniturze. 
- Ochroniarz. Dostał rozkazy od naszego ojca, by mieć nas na oku. Z Remo został jego kolega o równie kamiennej twarzy. Nie da się z nimi porozmawiać nawet o pogodzie, ale sumiennie wykonują swoją pracę. 
- Rozumiem...
Jeszcze nigdy nie pilnował mnie ochroniarz!
- Czy on nie jest za daleko? Znaczy, co będzie, jeśli ktoś nagle rzuci się na ciebie z nożem? 
- Nasz ochroniarz potrafi reagować w mgnieniu oka, ale masz rację. Jakby ktoś mnie zaatakował z bliska, pewnie zdążyłby mnie drasnąć. 
- Och, czyli to jeden z najlepszych? 
- Owszem, dlatego trzyma się w bezpiecznej odległości, nie chcąc nam przeszkadzać. Jednocześnie jestem pewien, że w razie zagrożenia podejmie bezbłędne działania. 
Cóż, wszystko to brzmiało bardzo ekscytująco. Wolałam jednak nie podziwiać śledzącego nas ochroniarza w akcji, ponieważ nie chciałam zostać wystawiona na niebezpieczeństwo. Oczywiście dotyczyło to także Nino. Musiałabym być skończoną idiotką, by po cichu liczyć na taką ,,ekscytującą sytuację". 
Postanowiłam, że będziemy trzymać się jak najbardziej na widoku. 
Ulice były przepięknie oświetlone dzięki wiszącym, papierowym latarniom rzucającym przytłumione, pomarańczowe światło. Kolorowe lampki zdobiące stragany z atrakcjami turystycznymi nadawały wszystkiemu magiczny, niemal świąteczny wydźwięk. Wśród stoisk kręciło się wiele par oraz grup rozchichotanych dziewcząt, które korzystały z czasu wolnego. Oczywiście Nino od razu wzbudził niezdrową fascynację przechodniów, kiedy tylko pojawił się w polu widzenia. 
- Pójdziemy coś zjeść? - Próbowałam ratować sytuację. Nie chciałam utknąć na środku ulicy wraz z Nino, któremu pewnie zaczną pstrykać w niedługim czasie zdjęcia! Czułam, że jeszcze trochę, a chłopak sam stanie się atrakcją turystyczną Okinawy!
- Tak, wybrałem już nawet miejsce - powiedział, po czym wskazał publiczną budkę z karmelizowanymi jabłkami. 
Chciałam dać mu po palcach. Tymczasem ludzie już zaczynali gromadzić się wokół nas, padły jakieś pytania zadane łamaną angielszczyzną.
Musieliśmy uciekać. Byłam ciekawa, kiedy zainterweniuje nasz ochroniarz, wzbudzając jeszcze większą sensację. 
- Proszę, Nino, wyjdźmy chociaż z tego tłumu. 
Chłopak rozejrzał się dookoła, zdumiony. Nie zauważył, kiedy ludzie zaczęli się schodzić niczym ćmy zwabione przez światło lampki? Ech, dlaczego nie zdawał sobie sprawy z własnej atrakcyjności? Czy we Włoszech posiadanie tak olśniewającej urody było uważane za rzecz całkowicie normalną? Oczywiście, z jasnobrązowymi włosami i niemal złotą cerą robił wśród Japończyków prawdziwą furorę, ale jego uroda była gwoździem programu!
Udało nam się uciec, zanim odcięto nam drogę, a w następnej sekundzie wyrósł obok nas ochroniarz. 
Mein Gott, był olbrzymi! Jego klatka piersiowa miała chyba rozmiar boiska do piłki nożnej! Szybko powiedział coś do Nino w jego ojczystym języku, po czym wskazał na ukrytą wśród przytulonych do siebie budynków knajpkę, która świeciła pustkami. Byłam pewna, że kiedy wejdziemy, inne stoliki zapełnią się natychmiast, ale z drugiej strony nikogo więcej nie wpuszczą. No i King Kong robiący za ochroniarza najwyraźniej zamierzał nam towarzyszyć. 
- Alberto powiedział, że podają tutaj świetne jedzenie. 
- Doskonale! - zgodziłam się skwapliwie, zastanawiając się, od kiedy osobiści ochroniarze posiadają wiedzę o jakości jedzenia podawanego w konkretnych restauracjach na Okinawie. Czyżby nasz ochroniarz dorabiał na boku jako przewodnik? - Uwielbiam takie przytulne miejsca!
Wmaszerowałam do lokalu, ciągnąc za sobą Nino, ale nie zamierzałam mu niczego wyjaśniać do czasu, aż rozsiądziemy się przy stoliku i weźmiemy menu do rąk. Tak, jak się spodziewałam, drobna, ale śliczna młoda kelnerka natychmiast do nas podbiegła i z lekkim rumieńcem na twarzy wręczyła nam karty dań, po czym przyniosła dzbanek z wodą oraz pieczywo w koszyczku dosłownie kilkanaście sekund później. 
To się dopiero nazywa obsługa!
Nino, przestudiowawszy menu ze zmarszczonymi brwiami, w końcu na mnie spojrzał. 
- Przepraszam, zapomniałem, że zwracam na siebie tak wielką uwagę. 
Stoliki wokół nas zaczęły się zapełniać. Ho, ho, dziś ta mała knajpka będzie miała niezły utarg!
- To nie twoja wina. Japończycy lgną do wszystkiego, co obce, z podejrzaną pasją. To dlatego, że jesteśmy dość zamkniętą społecznością z własną kulturą, rozumiesz. Mamy wiele wartości, które możecie uznać za staroświeckie, no i dość specyficzne poczucie humoru, jak wielokrotnie czytałam. Obcokrajowcy, zwłaszcza z Europy, są dla nas tak obcy, jak to tylko możliwe. Prawie jak kosmici. 
Nino odłożył kartę i skinął na kelnerkę. Dziewczyna była zabiegana, ale znalazła się przy nas w przeciagu kilku sekund. 
- Czy możemy poprosić full course? Wszystko brzmi przepysznie - oznajmił chłopak z bezwstydnym uśmiechem. Kelnerka dygnęła, zaaferowana, i zniknęła na długą chwilę w kuchni. 
Tymczasem ja poczułam, że kręci mi się w głowie. Co on najlepszego narobił? 
- Alberto z nami usiądzie - wytłumaczył Nino, najwyraźniej rozumiejąc moją minę. - A ja mam wielką ochotę spróbować dzisiaj wszystkich japońskich przysmaków. 
Miałam wrażenie, że kiedy skończymy jeść, będziemy potrzebować pomocy w dotarciu do pensjonatu. Wszystko przez zachcianki młodszego z braci Mertier! Oczywiście nie mógł wiedzieć tego, że nie lubiłam marnować jedzenia, więc zawsze zjadałam to, co znajdowało się na moim talerzu. 
Spojrzałam błagalnie na ochroniarza, który się do nas przysiadł, obserwując dokładnie otoczenie zza swych przeciwsłonecznych okularów. Wyglądał, jakby mógł dużo zjeść, ale kolacja złożona ze wszystkich dań w menu mogła być nawet ponad jego siły.
Przyznaję, że wejście do tej knajpki mogło być złym pomysłem... 

Wiruję w tańcu, trzymając rękę Nino. Czuję się lekka niczym piórko i jestem prawdziwie szczęśliwa, wirując w rytm bębnów i przenikającego duszę dźwięku shamisenów. Sama już nie wiem, jaki taniec tańczymy, ale Nino dotrzymuje mi kroku, jakby od dziecka nic innego nie robił. Raz zbliżamy się do siebie, raz oddalamy, a ludzie wokół nas klaszczą i gwiżdżą.
Hm, jak się tu znalazłam? 
Po tym, jak wepchnęłam w siebie omlet, curry (ostre!), ramen, hamburgera i ryżowe placuszki, delektując się na końcu bananowym puddingiem, stwierdziłam, że warto by było spalić chociaż jeden procent zassanych kalorii. Kiedy wstałam z krzesła, miałam wrażenie, że zmieniłam się w słonicę. 
Stwierdziłam wtedy: Hej, w końcu odbywa się letni festiwal, idziemy tańczyć! A Nino odparł, że to świetny pomysł i że idzie ze mną. 
W taki oto sposób znaleźliśmy się w tym miejscu i wykręcaliśmy piruety. 
Ten wieczór był po prostu magiczny. I za żadne skarby świata nie chciałam wracać do pensjonatu, choć dwie godziny temu tylko o tym marzyłam. Schować się, nie wychylać, nie zwracać na siebie najmniejszej uwagi... Ale w sumie po co? Druga taka okazja mogła się nie trafić!
Miałam siedemnaście lat i chciałam korzystać z własnej młodości. 
Kiedy rozbrzmiały ostatnie uderzenia bębnów, dziewczyny z piskiem rzuciły się w stronę Nino, ale ochroniarz był szybszy i zablokował je niczym rasowy buldożer. Mężczyźni klaskali jak opętani, gwizdali i wiwatowali, jakby po raz pierwszy byli świadkami tak żywiołowego tańca. 
Może tak rzeczywiście było. 
Nino, nie puszczając mojej ręki, zerwał się do biegu. Oczywiście nasze ubrania niczego nam nie ułatwiały, ale większość uczestników festiwalu nosiła podobne stroje. Po drodze z mojej stopy zsunął się sandał, więc drugiego beztrosko sama kopnęłam przed siebie, śmiejąc się jak szalona. 
W końcu wbiegliśmy na plażę. Miękki, chłodny piasek ugiął się pod nami, ale nie odpuszczaliśmy, brnąc teraz z wysiłkiem przed siebie. 
Nad samym brzegiem padliśmy na piasek i zanieśliśmy się głośnym śmiechem. Wiedziałam, że musieliśmy wyglądać jak para szaleńców dla przypadkowego obserwatora. Radość i przekora - dwa uczucia rozsadzające moją pierś - musiały jednak znaleźć jakieś ujście, inaczej bym chyba wybuchła!
Kiedy oboje się uspokoiliśmy, usiedliśmy i otrzepaliśmy się z piasku. 
- Ran, jesteś naprawdę interesująca, wiesz? Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej osoby, jak ty. 
Uśmiechnęłam się. Oczywiście, że byłam jedyna w swoim rodzaju!
- Hah, od dawna tak dobrze się nie bawiłem. Jednak wakacje z dala od Elisy rzeczywiście się opłaciły. 
- Kim jest Elisa? - zapytałam. W wyobraźni zobaczyłam kobietę w ołówkowym kostiumie, z okularami w rogowych oprawkach na nosie i wiecznie niezadowolonym wyrazie twarzy. Nie wiem, dlaczego, ale pomyślałam, że Nino musi mówić o guwernantce. 
- Elisabetta Giulia Fischetti. Moja narzeczona. 
Jej już nie potrafiłam sobie wyobrazić. 
- O? Jaka ona jest?
- Poważna. Dobrze wychowana. Bardzo ładna. 
Nie brzmiał jak zakochany na zabój chłopak. Oczywiście nie musiałam pytać, by zrozumieć, że rodzina szykowała mu jakieś politycznie poprawne małżeństwo. Bogate rodziny lubiły się bogacić jeszcze bardziej poprzez krew. Najlepszym rozwiązaniem były małżeństwa zawierane przez młodych ludzi, wychowywanych specjalnie do tego celu. Czytałam, że kiedyś zaręczano księżniczki z książętami z odległych krain, kiedy jeszcze oblepiał je śluz i krew po wyjściu z łona matki. 
Zrobiło mi się żal Nino. 
- Czasem musi ci być ciężko, prawda? 
- Dlaczego tak sądzisz? - W jego głosie brzmiało autentyczne zdumienie. 
Wiedziałam, że nie będzie mi łatwo wytłumaczyć. 
- Wiesz, całe to rozstawianie po kątach nie musi ci się podobać, prawda? Nawet, jeśli wybrana dla ciebie narzeczona cechuje się anielską urodą, niekoniecznie możesz mieć ochotę spędzić z nią życie, prawda? 
- Niby nie, ale w moich kręgach żona uważana jest jedynie za piękny dodatek, który musi nienagannie prezentować się u boku męża. 
How cruel!
- Zaraz, czy jakiś wiek temu feministki nie doszły swoich praw? - zapytałam z udawanym oburzeniem. 
- Nie mówię, że wysyła się ją do czyszczenia garnków w kuchni. Jest niezależna i może wpływać na decyzje męża, po prostu jej priorytetem jest granie roli idealnej żony. Dlatego większość panien na wydaniu z naszej sfery nie może się pochwalić podobnym temperamentem, co na przykład ty. Uczy się je przede wszystkim administracji i przedsiębiorczości, ale rzadko która ma okazje wykorzystać nabyte talenty w praktyce, ponieważ po ślubie to na barki jej męża spadają wszystkie obowiązki, jako że to mężczyzna jest kluczową figurą w świecie interesów. 
- Żadna kobieta nie może się wybić? - Byłam coraz bardziej zdumiona. 
- Może, ale nie jest zbyt mile widziana. Większość mężczyzn nie potraktuje kobiety zbyt poważnie podczas prowadzenia rozmowy o interesach. 
- Hm... sądziłam, że wyższe sfery zdążyły się zreformować przez te wszystkie lata. 
- Trochę, ale do całkowitej akceptacji nowych porządków potrzeba im jeszcze dużo czasu.
Nie znałam tej Elizabetty, ale jej także zrobiło mi się żal. Nie zazdrościłam jej przygotowania do roli gadżetu, co jej pewnie - na tym etapie zycia - już zupełnie nie przeszkadzało. W świecie, w którym przyszło jej żyć, takie rzeczy były na porządku dziennym. 
Nie zazdrościłam jej, o, nie. Już wolałam swoje plebejskie korzenie!
Wyjęłam zza paska wachlarz i skierowałam na twarz strumień ożywczego powietrza. Wpatrzyłam się w fale rozbijające o brzeg. 
- Ran... - Nino cichym głosem zwrócił na siebie moją uwagę. Zobaczyłam, że intensywnie się we mnie wpatruje. Miałam coś na twarzy...? - Czy... gdybyś miała szansę... wyjechałabyś stąd? 
To było dość dziwne pytanie. Co mu chodziło po głowie? 
- Owszem, wielokrotnie o tym myślałam. Kocham Japonię i naszą kulturę, ale chciałabym zobaczyć kawałek wielkiego świata, zanim z niego zejdę. 
- Hm. To zabrzmiało poważnie. 
Uśmiechnęłam się. 
- Potrafię myśleć przyszłościowo. Na razie problemem są fundusze, ale kiedy skończę szkołę, natychmiast zacznę oszczędzać i zaplanuję wszystko ze szczegółami. Cóż, na razie moje marzenia są dość ograniczone, ale hej, jestem tylko zwykłą licealistką. Jedyne, na co mogę liczyć, to romantyczny wyjazd na weekend z chłopakiem. Którego nie mam, jeśli już przy tym jesteśmy, więc nie musisz się obawiać, że ktoś rzuci ci się do gardła za dzisiejszy wieczór. 
- Jak to? Remo powiedział, że siedział z tobą i twoim chłopakiem w samolocie. 
Le gasp! Domyślił się, chociaż tak się starałam z niczym nie ujawniać!
- Twój brat wyciągnął błędne wnioski. Touma nie jest... nie jesteśmy razem. 
Nie chciałam zapeszyć, więc nie powiedziałam, że Touma nie jest moim chłopakiem. Miałam nadzieję na to, że ten stan rzeczy zmieni się w przyszłości, ale nikt trzeci nie musiał o tym wiedzieć. Tym bardziej nie musiało to wcale interesować braci Mertier!
- Jesteś całkowicie pewna? 
- Dlaczego nie miałabym być? Zresztą, ma to jakieś znaczenie? 
Nino przysunął się bliżej.
- Po prostu zastanawiam się, jak to się stało, że taka dziewczyna, jak ty, nadal jest sama. Zauważyłem też, że zazwyczaj stoisz z boku, z nikim nie rozmawiając. Byłem ciekaw, dlaczego, więc poprosiłem, byś spędziła ze mną dzisiejszy wieczór. 
Czyżbym zwracała aż taką uwagę? 
- I czego się dowiedziałeś, Nino-san? 
- Że zupełnie nie pasujesz do wizerunku nieśmiałej dziewczyny, za jaką cię uważałem. Właściwie jesteś milion razy bardziej interesująca od twoich koleżanek. I od Elisy. Nie spotkałem jeszcze tak szczerej i żywiołowej dziewczyny. 
Szczera i żywiołowa, hm... Spodziewałam się raczej usłyszeć słowo ,,stuknięta". 
- I co zamierzasz zrobić z tą wiedzą? - zapytałam, zastanawiając się, czy od teraz mogę go uważać za przyjaciela. Bo podejrzewałam, że rozmowa szła w tym kierunku. 
Nagle Nino przyciągnął mnie bliżej, oplatając mnie ramionami. W wyniku owego manewru uderzyłam się wachlarzem w nos i prychnęłam, wypuszczając go natychmiast z dłoni. 
Rozszerzyłam ze zdumienia oczy, kiedy poczułam, jak usta Nino lądują na moich wargach, co moje serce skwitowało głośnym fikołkiem, a mózg wywiesił karteczkę z napisem ,,zaraz wracam". Co mi więc pozostało? Mogłam chłopaka oczywiście trzasnąć wachlarzem - leżał gdzieś obok - i wyzwać od najgorszych, ale stwierdziłam, że byłoby to zwykłe marnotrawstwo. 
Objęłam więc Nino w odpowiedzi i zamknęłam oczy, rozkoszując się pieszczotą. Nigdy w życiu jeszcze z nikim się nie całowałam, więc nie mogłam tego doświadczenia z niczym porównać. Zrozumiałam jednak, dlaczego niektórzy robili wokół tyle zamieszania z tego powodu. Całowanie Nino było więcej niż przyjemne!
Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, wargi Nino bardzo ponętnie błyszczały. Ja podniosłam wachlarz i zaczęłam schładzać rozpalone policzki. Byłam lekko zmieszana, ale nie zażenowana. 
O, ja bezwstydna!
- Chyba mam dość wrażeń na dziś. Powinnam wracać i się położyć...
... i śnić o Nino siedzącym na brzegu morza w świetle księżyca. 
- Odprowadzę cię. 
Nie zaoponowałam, chociaż wiedziałam, że jeśli ludzie zobaczą mnie u jego boku, nie dadzą mi spokoju chyba do końca życia. Pomyślałam jednak, że za ten wieczór gotowa byłam zapłacić każdą cenę. 
Odeszliśmy razem, zostawiając w wilgotnym piasku głębokie ślady.   

***od autorki**
Nino... Jesteś taki sexy... *marzy* Khem. Cosik akcja wyrwała z kopyta do przodu, ale kto by się przejmował. Na pewno nie ja :) Przestałam w końcu produkować masowo rozdziały, ale nadal mam mały zapas, więc nie czuję żadnej presji. Ach, wiosna za oknem dodaje mi skrzydeł na pisanie tego opowiadania - z jakiegoś powodu mam odczucie, że jest ono dość wiosenne:)

Fanklub Nino :D
  

5 komentarzy:

  1. Pierwsza! xD haha podoba mi się fanklub Nino xD Bliźniacy mi się mylą, ale jeśli to ten... seksowny, który usiadł obok w niej w busie, to tez chcę się do fanklubu zapisać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o loool! przeciętny japończyk jest niższy niż Nino... przez co wyobraziłam sobie Nino... w za małej yukacie HAHAHAHA!

      hahaha, dobre. rana myśłi, że pilnuje ją ochroniarz, gdzie tak naprawdę, gdyby coś się stało.... ochroniarz miałby ją gdzieś i rzuciłby się na pomoc Nino xD ale rozumiem jej rozemocjonowanie ;)

      Hahaha uwielbiam relacje Rany! :) Nino nie zauważył, że jest oblegany! LOool! ciekawe czy zauważylby, że został draśnięty..... swoją drogą Rana zawsze chciała polecieć na okinawę... zastanawiam się co chciała tam zobaczyć i czy wykorzysta Nino, aby wypełnic kolejne pkt z listy :)

      eee... pieczywo? w japonii? w japonii pieczywo?:O w nowmalnej tradycyjnej japonskiej restauracji? przeciez oni w azji nawet nie emigruja za chlebem (pieczywo) tylko za ryżem! :O

      hahaha:) Już to widzę, jak się opychają, zamieniają w beczki i próbują dojść do domu xD oj, będzie śmiesznie! ;)

      coś czułam, że ochroniarz się przyda! 5 za wykonane zadanie! - za powstrzymanie japonek rzucających się na nino! xD zmieniłam zdanie, jednak w jakiś sposób ochronił rane - przed stratowaniem i rozszarpaniem przez zazdrosną masę!

      ulala... no to wypalił! i sprowadził ran na ziemię... może to i dobrze? przynajmniej nie będzie robić sobie złudnych nadziei...

      Zastanawiam się... a może eli jednak przeszkadza jej przypisana z racji urodzenia rola i ma większe aspiracje niż ozdóbka i klacz rozpłodowa? Może jeszcze wszystkich zaskoczy przez wspieranie paringu Nino-Rana? :>

      Hm... Rana jest chyba tak wyoutsiderowana, bo nie jest przeciętną Japonką, ma szersze horyzonty, więc inni jej nie akceptują. A dla europejczyka, ona na tle innych przeciętnych japonek musi wydawać się wspaniała (podobno jest taka technika podrywu: dziewczyna, która chce być zauważona, otacza się brzydszymi koleżankami, aby męzczyzna uwazał ja za ładniejsza na tle innych i zaczął podrywać), stąd jego zachwyt nad Raną :) I dobrze, bo dziewczyna zasługuje na trochę uwagi i umocnienia wiary w siebie!;)

      omg! czytam właśnie o pocałunku i ten jej komentarz z marnotrastwem nasunął mi mysl..., że rana nie lubi niczego marnować Nie no ja ją rozumiem, sama skorzystałabym z okazji i całowała Nino ile wlezie! xD

      Jestem zawiedziona! Czemu Rana nie wypaliła z czymś związanym z Elką? Co wzbudziłoby w Nino wyrzuty sumienia? Czyli, że pocałunki Nino są w stanie utemperować jej ostry języczek? Nawet jej myśli się wyciszyły! Zawiodłam się... mogła jeszcze go po czasie walnąć tym wachlarzem w ramie (szkoda uszkodzić ładną buźkę xD) ech...

      Usuń
    2. 1. Ha, oczywiście, że przeciętny Japończyk nie dorównywałby Nino wzrostem, gdyby postawić ich obok siebie, ale młodszy Mertier z całą pewnością nie popełniłby takiej gafy, jak wciśnięcie się w zbyt małą yukatę :)
      2. Ba, ochroniarz ma rozkazy, a w ich zakres nie wchodzi ochrona Ran, ale gdyby Nino sobie tego życzył, oczywiście rzuciłby się na pomoc dziewczynie.
      3. Nino chciał się po prostu zrelaksować, a pewności siebie dodał mu maszerujący za nim człowiek-czołg, czyli Alberto Ochroniarz :D W sumie trochę podpuszczał Ranę, ale sza!
      4. To było ryżowe pieczywo hue hue (spryt +10)
      5. Ba, chyba Alberto musiałby ich osobiście zanieść na swych ramionach, co nie byłoby dla niego niemożliwe.
      6. Alberto przechodzi samego siebie, prawda? :D Prawdziwy z niego dżentelmen! Własnym ciałem ochronił signorinę Kanzaki... oj, chyba kroi się romans XD
      7.Wręcz przeciwnie. Ran tak szybko nie pozwoli się zgasić.
      8. Może. Jeszcze nie wiem, co zrobię z charakterem Elisabetty. Doszłam do momentu, kiedy dziewczyny się spotykają, ale nad dalszym rozwojem sytuacji dopiero myślę.
      9. Wow, jaka ładna analiza. Ja o tym tak nie myślałam, ale skoro o tym wspomniałaś... Nawet ja spojrzałam na Ran z innej strony haha :D Pewnie rzeczywiście jest tak, jak mówisz. A tak poza tym to Ran jest po prostu bardzo zdecydowaną dziewczyną - jeśli czegoś chce, będzie do tego dążyła nawet wbrew własnej woli i zdrowemu rozsądkowi, jak się przekonasz w następnych rozdziałach:)
      10. Zapewne, zapewne. Ani jedzenia, ani całusów nie wolno marnować :D
      11. Nie wypaliła, bo Rana jest w zasadzie bardzo egoistyczną dziewczyną. Zdecydowała, że chce zagarnąć ten moment z Nino dla siebie, nie myśląc przy okazji ani o Toumie, ani o Elisie. I o fankach oczywiście. Ten pocałunek potraktowała jak... pocałunek. Po prostu. Żadne wyznanie miłości czy obietnicę na coś więcej, ale coś tylko dla niej. Całkiem nie jak rodowita Japonka, ale o tym już było wspominane :D

      Usuń
  2. chrzanić fizyke, ide czytać opo Limetki - takie mam nastawienie odnośnie mojego durnego sprawozdania, które pisze od piątku... katastrofa! Może przeczytanie twojego rozdziału oraz napisanie swojego jakoś mnie natchnie i dzięki temu łatwiej mi sie bedzie myślalo o obwodach elektrycznych....
    Ja nie moge !Nino to jednak straszny kobieciarz! Kurcze no! Wie jak dziewczynie się przypodobac... Ja bym już była jego!
    hahahaha! I jeszcze ochroniarz! Nie no, gościu wymiata!
    To jest randka. No ja nie wierzę, jak to możliwe, że Ran od razu zostaje zapraszana na randki, a ja nawet raz w życiu na takowej nie byłam? :c Aż przykro no! Wpadam w depresję... ;( Idę popłakać... jak wrócę napiszę coś dalej w komentarzu!
    *10 min później*
    No wiesz, nie wyolbrzymiaj tak rozmiarów klatki piersiowej ochroniarza, bo sobie pomyślę ze był tytanem! xD A co do żarcia... kurcze, ja bym nie dała rady. jeszcze tyle osób dookoła? o w życiu! nic bm nie tknęła z tyloma obserwatorami!
    NINO! Jak ty możesz tak o kobietach mówić? PIękn dodatek u boku męża?! Odechciało mi sie mieć męża!
    hahahah! Nie no hahaha! Nie moge :D Czyli ze już Ran i Touma są ze sobą swatani przez bliźniaków xD tylko ej.. bliźniacy rozmawiali o Ran! Czyli ze są nią baaardzo zainteresowani... hm... xD
    POCAŁUNEK?! NINOOOO ty kretynie! Skradać pierwszy pocałunek Ran? Ty idioto! ;( Nie zdziwiłabym się, gdyby go teraz zbiła i wysłała w kosmos! i nie chciała juz z nim gadać w ogóle!!
    Ty, no chyba nie planujesz JUŻ ich ze sobą swatać? :o NO błagam! Oni sie znają kilka dni!! :o
    Nic dobrego z tgo nie wyjdzieeee!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy22 maja, 2014

    Witam,
    Ran jakoś tak spokojnie przyjęła wiadomość o narzeczonej Nino, Remo jest dość spostrzegawczy, aaa ochroniarz, choć zastanawia mnie gdzie byli ci ochroniarze, jak jechali tym autokarem, czy lecieli samolotem, albo w szkole.... no i ten pocałunek...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń