Mistrz Jue wrócił koło godziny dziesiątej. Do tego czasu
zdążyłam ochłonąć po spotkaniu z Mai, niemal zapomnieć o wszystkim, co się
wydarzyło między mną a nią, schować wstydliwe informacje zawarte w dokumentach
do szufladki komody, by nie rzucały się w oczy, a także zjeść śniadanie, gdyż
po kilku chwilach od wyjścia Mai apetyt wrócił ze zdwojoną siłą. Zastanawiała
mnie tylko druga filiżanka obecna na tacy, wyraźnie sugerująca, że posiłek
został przygotowany dla dwóch osób, ale byłam tak głodna, że nie mogłam czekać
na ewentualne pojawienie się Mistrza. Jak bowiem Mai wcześniej wspomniała, nie
miałam pojęcia, gdzie Mistrz Jue się znajdował i czy w ogóle zamierza wrócić
tego dnia.
Mistrz jednakże wrócił. Co dziwne, jego
widok nieco mnie zmieszał, sprawiając, że na moich policzkach pojawił się lekki
rumieniec. Szybko podbiegłam do stolika, na którym nadal stała taca z
dzbanuszkiem wypełnionym herbatą, i napełniłam jedną z filiżanek.
- Jadłaś już? – zapytał Mistrz, z ciężkim westchnieniem
siadając na krześle i biorąc do ręki filiżankę.
- Nie wiedziałam, czy mogę, ale… Zjadłam to, co zostało
przyniesione.
Na ustach Łowcy pojawił się uśmiech.
- Oczywiście, że tak. Poprosiłem, by śniadanie przyniesiono
do mojego pokoju. Było dla ciebie. Dla kogo innego miałoby być?
Pokręciłam głową, nadal zarumieniona.
- Nie wiem, może… dla Mistrza i dla kapitan Mai?
Mistrz spojrzał na mnie pytająco znad brzegu niebieskiej
filiżanki. Wzięłam głęboki oddech, postanawiając opowiedzieć mu o tym, co się
zdarzyło. Pomyślałam, że jeśli to zrobię, będę wiedziała, na czym stoję. Jeśli
bowiem Mistrz Jue popierał Mai i wszystkie jej docinki – trudno, w przyszłości
będę milczeć jak grób. Jeśli jednak było inaczej, musiałam się bronić. A mój
opiekun był zapewne jedyną osobą, która mogła zapewnić mi ochronę, której
potrzebowałam. Z tego bowiem, co zrozumiałam, kapitan Noland była przede
wszystkim problemem Mistrza Jue.
- Kapitan była tutaj. Szukała Mistrza.
- Powiedziała, czego chciała? – spytał Mistrz, wyraźnie
niezadowolony.
- Nie, tylko…
Znowu to pytające spojrzenie.
- Powiedziała kilka dziwnych rzeczy. Ach, i przejrzała
dokumenty, które otrzymałam od doktor Karin. Miałam je przekazać w ręce
Mistrza, ale… Zaraz je przyniosę.
- Poczekaj, nie spieszy mi się, żeby je zobaczyć. Oznaczają
tylko zwiększenie papierkowej roboty. Bardziej jestem zainteresowany tymi
dziwnymi rzeczami, które powiedziała Mai. Wiem, jaka moja partnerka potrafi
być… Nie sądziłem jednak, że tak szybko weźmie cię na cel. Mówiła coś bardzo
nieprzyjemnego?
Przełknęłam cieżko ślinę, czując, że moje dłonie robią się gorące i
wilgotne od potu. Rozluźniłam więc palce, które trzymałam zaciśnięte na
materiale sukienki, po czym położyłam je swobodnie na kolanach.
- Powiedziała, że Mistrz mi nie ufa, jeśli nie mówi mi o
tym, gdzie wychodzi. Że ona zawsze wszystko wiedziała. I że… Reth jest
cholernym aniołem, który znalazł sobie, hm, zdrowy okaz? Nie do końca
zrozumiałam, o co jej chodziło, ale… ona była straszna, Mistrzu. Patrzyła na
mnie takimi dziwnymi oczami…
- Przeklęta kobieta – mruknął Mistrz, odstawiając delikatnie
pustą już filiżankę na tacę. – Nie będę mógł chronić cię przez cały czas, ale
nałożę na drzwi pieczęć, która nie pozwoli jej wchodzić i wychodzić, jak jej
się podoba. I nie przejmuj się tym, co ona mówi. Nawet, jeśli będzie ci
groziła, bądź pewna, że ona nie ma żadnej mocy, by spełnić te groźby. Nadal
jestem od niej wyższy stopniem, a ty zostałaś wybrana na moją podopieczną.
Wiedz, że nawet w tej sytuacji jesteś kimś ważniejszym od Mai, która nosi tytuł
kapitana.
Skinęłam głową. Spodobała mi się ta informacja.
- Podlegasz bezpośrednio mnie i masz obowiązek słuchać moich
rozkazów, no i oczywiście Arcymistrza. Z szacunku do innych Mistrzów powinnaś
im się kłaniać i spełniać ich prośby, jeśli jednak któryś z nich będzie chciał
zmusić cię do czegoś, co może być uważane za czyn niemoralny, masz prawo
odmówić.A jeśli któryś z nich będzie ci groził, masz prawo zgłosić to do Arcymistrza.
- Dobrze.
- A co do doktor Karin… Ta kobieta jest trochę szalona.
Pewnie znowu powiedziała coś, czego nie powinna.
Spłonęłam rumieńcem, przypominając sobie wizytę w jej
gabinecie. I niewygodne pytania, które zaczęła mi zadawać. I badanie…
- Pytała o dziwne rzeczy, ale jest lekarzem, więc…
- Więc odpowiadałaś, rozumiem. Pewnie zdążyła też wspomnieć
o twoim wieku?
- Skąd Mistrz wie?
- Spodziewałem się, że ta informacja wyjdzie z jej ust.
Chciałabyś… o coś zapytać, jeśli chodzi o tę kwestię?
Zastanowiłam się. Właściwie nie miałam żadnych wątpliwości,
doktor postawiła sprawę jasno, ale skoro Mistrz dawał mi możliwość zadawania
pytań, powinnam z niej skorzystać. Czym więcej będę wiedziała, tym bezpieczniej
będę się czuła w nowym miejscu. Było przecież tyle rzeczy dotyczących nauki w
Gildii, o których nie miałam najmniejszego pojęcia! Do zamku, w którym
pracowałam, docierały tylko plotki, których nikt nie mógł z oczywistych
względów potwierdzić. W dodatku ja się tymi plotkami niezbyt interesowałam. Zawsze
miałam pełne ręce roboty i nie miałam czasu nawet na rozmyślania.
- Czy rzeczywiście nie zdarza się, by dwunastolatka została
uczennicą?
- To dość niespotykane. Nie sądzę jednak, byś
była pierwszą, która w tym wieku rozpoczęła naukę. Niemal u wszystkich
przyszłych Łowców posiadanie mocy rozpoznaje się tuż po narodzinach, ale
zdarzają się przypadki, kiedy ta moc zostaje uśpiona na bardzo długi czas.
- A… w przypadku Mistrza?
Jue Metro uśmiechnął się lekko, a w jego oczach pojawiły się
figlarne błyski.
- W moim? Pewnie zdziwi cię wiadomość o tym, że Retha
przywołałem dopiero w wieku sześciu lat. Uważano mnie za bardzo słaby materiał
na Łowcę, cmokano i potrząsano głowami nade mną. Dziwiono się, że syn Mistrza
Aola jest tak… mało rozwinięty magicznie. O wszystko obwiniano moją matkę,
która była czarownicą. ,,Zła krew”, tak mówili.
- Ale zostałeś Mistrzem?
- Owszem. Kiedy w końcu moja moc się ujawniła, nie było
innej możliwości. Żaden z uczniów nie przeżyłby ze mną walki treningowej, a
nakładanie ograniczników nic nie dawało. Reth jest… bardzo gwałtowną siłą.
Czasem dość nieposłuszną i łatwo się denerwującą. Nie lubi, gdy próbuje się go
ograniczać.
- Ale, żeby zostać Mistrzem, nie wystarczy chyba tylko być
silnym?
Mistrz Jue pokręcił głową.
- To oczywiście ciągła nauka. Z tym nigdy jednak nie miałem
problemu, gdyż od dziecka byłem przygotowywany przez ojca. Liczy się także
lojalność wobec Gildii. Ktoś, kto nie potrafi pracować z innymi Łowcami i
naraża na niebezpieczeństwo całą organizację, nie może nosić tytułu Łowcy, a
zwłaszcza Mistrza. To wielka odpowiedzialność, Lan.
Skinęłam głową. To było zrozumiałe.
- Mistrzu, kiedy się okaże, czy… czy będę mogła tutaj zostać
już na stałe?
- Hm… To zależy od tego, jak sobie poradzisz podczas testu
umiejętności.
Wydawało mi się, że gdzieś już o tym słyszałam. Może od
Arcymistrza? To on chyba mówił o tym, że na razie jestem po prostu wielką
niewiadomą i żeby zasłużyć na miano uczennicy będę musiała zaliczyć jakiś test.
Nie miałam odwagi zapytać Arcymistrza o szczegóły, ale w tym momencie bardzo
mnie one zainteresowały.
- Na czym on będzie polegał?
- Na sprawdzeniu, jak wielką moc posiadasz. Nie martw się,
nic nie będziesz musiała robić. Po prostu za pomocą pieczęci uwalniającej
oddzielimy cię od siły, z którą jesteś związana i sprawdzimy, jaką właściwie
mocą dysponujesz, żebyśmy mogli przygotować dla ciebie odpowiedni trening.
- A jeśli… ta siła będzie niewystarczająca, żeby…
- Odsyłamy tylko tych kandydatów, co do których mamy
pewność, że ich moc wypali się w ciągu kilku do kilkunastu miesięcy. Zdarzają
się i takie wypadki. Zazwyczaj dlatego, że kiedyś ich moc została nieumiejętnie
wezwana lub użyta, zakłócając naturalną równowagę wzrostu między ciałem a…
- Mistrzu! – przerwałam mu gwałtownie, czując, że jego słowa
zaczynają brzmieć dla mnie obco. – Dla mnie to wszystko nadal jest… nowe.
Jue uśmiechnął się wyrozumiale, po czym pokiwał głową.
- W porządku. Uspokoję cię jednak, jeśli tak bardzo tego
chcesz. – Kiedy kiwnęłam głową, kontynuował: – Wtedy, w zamku, byłem w stanie
zobaczyć twoją siłę. Nie mogłem do końca stwierdzić, czy jest aniołem, czy
demonem, ale jedno było pewne: wyglądała na całkiem rozwiniętą i nietkniętą.
Czułem między wami harmonię, która cechuje najlepszych Łowców. Jestem pewien, że
bez problemów uda ci się przejść przez test.
To mi przypomniało, że wtedy także zobaczyłam Retha, anioła
towarzyszącego Mistrzowi Jue. Byłam ciekawa, dlaczego byłam w stanie go
zobaczyć i właśnie miałam zadań kolejne pytanie, kiedy przeszkodziło mi energiczne
pukanie do drzwi. Mistrz Jue szybko zerwał się z krzesła i w kilku krokach
znalazł się przed drzwiami, chwytając stanowczo za klamkę.
- Elei’aih?
- Mistrzu Jue, to ja, Vanni.
- Nie musiałaś pukać – oświadczył Mistrz, otwierając szeroko
drzwi. – Wejdź, nie krępuj się.
Kiedy dziewczyna przekroczyła próg i mogłam jej się
przyjrzeć, w pierwszej chwili zaparło mi dech w piersiach, a moje niskie
poczucie własnej wartości spadło na samo dno. Zawstydziłam się swojej szarej
sukienki i związanych w niedbałą kitkę włosów, nie mówiąc już o płaskich
rozmiarach swojej piersi i chłopięcej kanciastości bioder.
Wstałam pośpiesznie, dygając.
- To moja nowa podopieczna, Lan Stovenhauer.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, z wielkim wdziękiem.
- Mam nadzieję, że już ostatnia. Ciągłe zmienianie partnerek
musi być męczące.
- To nie musi być złe.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Jesteś bardzo podobny do ojca, Mistrzu Jue.
- Jak zwykle próbujesz mnie obrazić. Ale nie szkodzi, jesteś
zbyt ładna na to, by się na ciebie długo gniewać.
- Twój ojciec jest szanowanym Łowcą, a ty porównanie do
niego uważasz za zniewagę. Widzę, że swojej dumy jeszcze nie nauczyłeś się
ignorować.
Mistrz Jue roześmiał się, wzruszając jednocześnie ramionami,
a po czym zamknął drzwi i wraz z Vanni usiadł przy stoliku, z którego zdążyłam
zabrać tacę, teraz tylko ukradkiem spoglądając na tajemniczą dziewczynę, która
z taką swobodą rozmawiała z Mistrzem i teraz tak swobodnie siedziała obok
niego, rozkładając książki na stole. Ale cóż, mając taką urodę, zapewne nie
musiała się niczego bać czy wstydzić.
Była bowiem przepiękna. Dość drobna, szczupła, ale nie za
chuda, z długimi, rudymi, lekko kręconymi włosami opadającymi na ramiona i
odsłonięty dekolt, eksponujący pełne, okrągłe piersi napierające na staniczek
czarno-żółtej sukienki, którą miała na sobie. Cerę miała lekko złotą, zieleń
jej oczu była zauważalna nawet z miejsca, w którym stałam, a także mały, uroczy
nosek i ciemnoróżowe wargi, bardzo miękkie, jakby zapraszające do pocałunku.
- Lan, przyłączysz się do nas? – zapytał Mistrz, posyłając
mi trudne do odczytania spojrzenie. – Będziemy się uczyć o ośrodkach magii w
ciele i kontroli nad nimi.
Pokręciłam głową.
- Nie, pewnie i tak nic bym nie zrozumiała. Muszę zacząć od
podstaw. Najlepiej od słownika…
Rudowłosa dziewczyna roześmiała się cichym, dźwięcznym
śmiechem.
- Tym razem trafiła ci się urocza osóbka, Mistrzu –
powiedziała, zwracając się do siedzącego obok niej młodego mężczyzny.
- Cóż, jeśli chcesz… W głównej bibliotece znajdzie się na
pewno kilka egzemplarzy podręczników dla początkujących. Mogę je przynieść,
jeśli…
- Nie, nie trzeba! Sama sobie poradzę! – oświadczyłam
szybko, po czym dygnęłam i opuściłam pokój, słysząc jeszcze za plecami ten
cichy, uroczy śmiech.
Kim była ta dziewczyna? I jak właściwie trafię do głównej biblioteki?
Ooo! zauważyłam kolejna rzecz! Mianowicie, Jue nie jest tutaj wpatrzony w Mai jak w obrazem;) I jeszcze chce zakladać na drzwi pieczec.... jego troskliwość poruszyła moje serduszko!:D i jeszcze podreperował jej poczucie wlasnej wartości, mówiąc,że jest wazniejsza od Mai! *InLove*
OdpowiedzUsuńNowa bohaterka? WTH? co to ma być? kim jest ta dziewczyna? I jeszcze jue z nia flirtuje...:O
cytujac:
Kim była ta dziewczyna? I jak właściwie trafię do głównej biblioteki?
oh Lan...sama chcialabym to wiedziec ;x dlaczego tak nieodpowiedzialnie zrezygnowała z pomocy Jue? przynioslby jej ksiazki,ona w tym czasie pogadałaby z ta dziewczyna i wszystko byłoby jak trzeba :D
Czekam na 6 rozdział! ;)
Liściak
Niah niah, tym razem nie w Mai jest wpatrzony, a w tajemniczą Vanni :D Nie wiem, dlaczego, ale lubię tę postać, chociaż nie powinnam. Same z nią kłopoty będą ^.^ Ale w sumie lubię kłopotliwe postacie, rozkręcają akcję :D Ha! I odżyła Twoja miłość do Jue! *sukces* Starałam się, by dobrze wypadł w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńA dlaczego Lan uciekła? To się okaże jeszcze ^.^
Tylko nie mów, że Vanni będzie wredną biczą......! ;x nie przezyje po raz kolejny zapatrzonego Jue we wredna bicza! ;x kłopoty ok, ale proszę, by Jue pozostał świadomy na błędy ludzi w jego otoczeniu.... Błagam, nie rób z niego idioty wpatrzonego we wredną biczą *kłania się*
OdpowiedzUsuńLiściak
On nie jest idiotą, Liściaku :D Ale ma swoje powody, by się zajmować tą dziewczyną. Nie no, biczą to tak do końca ona nie jest... chociaż w pewnym sensie... ale nie będzie zależało jej za bardzo na zniszczeniu kogokolwiek. Chodzi jej o coś innego :D Coś bardziej oczywistego ;p
OdpowiedzUsuńwyeliminowanie konkurencji w postaci Lan.......? ;->
OdpowiedzUsuńLiściak
Niah niah dobrze kombinujesz Liściaku, jak zwykle zresztą :D
OdpowiedzUsuńłeeeee.......... Ale mam nadzieje,że ona bedzie miała jakies zasady moralnei nie bedzie narazac zycia lan... wiesz,.... głupie dowcipy, jakis wielki plan eliminacji,ale jednak powstrzymywac bedzie ja swiadomosc, ze jesli lan cos sie stanie, straci Jue...? czyli.... nic Lan się nie stanie :D
OdpowiedzUsuńliściak
No oczywiście, że nie. Vanni jest całkowicie przekonana, że jej ciało jest jedyną bronią, jaką potrzebuje, by wygrać akurat tę bitwę - może się zdziwić dziewczyna, ale o tym sza ;p
OdpowiedzUsuń