poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 6: Rozmowa z Mai


Właściwie nie wiedziałam, dlaczego uciekłam, ale czułam, że musiałam. I chociaż moja ucieczka musiała się wydać zarówno Mistrzowi, jak i jego towarzyszce śmieszna, mi wcale nie było do śmiechu. I nie zrozumiałam, dlaczego moje dłonie i kolana drżały, gdy gorączkowo zjeżdżałam windą na przypadkowo wybrane piętro. Dopiero, gdy wysiadłam i wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując opanować zamęt panujący w moim ciele, zrozumiałam.
Bałam się. Uczucie, które kazało mi uciekać z pokoju, było czystym strachem.
Tylko czego mogłam się bać? Wiedziałam, że było mi wstyd. I odrobinę zazdrościłam Vanni wyglądu… a przede wszystkim jej okrągłych, bardzo kobiecych kształtów. Nie żeby cokolwiek miały zmienić w moim życiu, ale swoją dziewczęcą próżność miałam i pozwalałam jej od czasu do czasu dojść do głosu. Mistrza nie mogłam się obawiać, w końcu przed przyjściem Vanni rozmawiałam z nim całkiem normalnie, nie czując potrzeby wzięcia nóg za pas.
Czyżby…
- Och, to ty? Co tutaj robisz?
Ten głos rozpoznałam natychmiast. Kapitan Mai Noland. Że też akurat ją musiałam spotkać w tym momencie!
- Mistrz… Mistrz Jue wrócił. – To była pierwsza myśl, która mi przyszła w tym momencie do głowy i z którą mogłam się zdradzić. W pierwszym momencie chciałam bowiem krzyknąć, by zniknęła, zostawiła mnie w spokoju, przecież i tak byłam dość roztrzęsiona. Nie chciałam jeszcze słuchać komentarzy dziewczyny, która darzyła mnie jawną nienawiścią.
Ku mojemu zdumieniu, Mai wyciągnęła dłoń i przyłożyła ją do mojego czoła.
- Wydajesz się blada. Wszystko w porządku?
Spojrzałam na nią ze zdumieniem. Czy to naprawdę była ona? Może istniała jakaś siostra bliźniaczka Mai, która w tym momencie spoglądała na mnie ze szczerą troską widoczną w oczach?
- Tak, wszystko w porządku.
- Ach, już wiem! Czyżbyś miała wątpliwą przyjemność spotkać Vanni Raite? Ona tak działa na ludzi.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdumienia. Skąd ona mogła…
Mai zachichotała.
- Wydajesz się być zdziwiona. Nie powinnaś. Pamiętaj, że znam Mistrza Jue dłużej, niż ty. I wiem, kto go często odwiedza pod pretekstem nauki, tyle że ta mała dziwka, Vanni, nie wbiłaby sobie do głowy żadnej wiedzy teoretycznej nawet, jeśli od tego zależałoby bezpieczeństwo całego świata.
- Kapitan Mai… Ty wiesz, kim jest ta dziewczyna?
- Oczywiście, że tak. Chodź, usiądziemy, nie wyglądasz za dobrze.
- Ja… chciałam odwiedzić bibliotekę…
- W takim razie dobrze trafiłaś. Możemy z tego miejsca wejść po schodach do znajdującej się wyżej biblioteki głównej.
Wyglądało na to, że się nie wywinę, tak więc, z braku innej możliwości oprócz kolejnej ucieczki, podreptałam za Mai do wijących się spiralnie schodów prowadzących w górę. Trochę zakręciło mi się w głowie od tego spiralnego wspinania się – byłam przyzwyczajona do prostych, szerokich schodów, a nie wąskich i krętych. Były jednak solidne i żaden schodek nie zaskrzypiał pod moimi stopami, gdy pięłam się w górę.
Biblioteka, o dziwo, była pomieszczeniem kwadratowym. Było to oczywiście złudzenie wywołane odpowiednim ustawieniem wysokich regałów, które ograniczyły wolną przestrzeń do kwadratu, a nie koła, ale i tak byłam zaskoczona. Nie spodziewałam się, że Łowcy mogą w ten sposób urządzić jakiekolwiek pomieszczenie, gdyż wiązało się to z niewykorzystaniem pewnej części przestrzeni, ale najwyraźniej zupełnie się tym nie przejęto w tym przypadku. Przez środek ciągnęły się jeszcze dwa długie regały od podłogi do sufitu, pomiędzy nimi ustawiono długi stół, a po obu jego stronach krzesła.
- Przyniosę ci coś, a ty zajmij sobie miejsce – powiedziała Mai, po czym ruszyła między półki.
Posłusznie przysiadłam na jednym z krzeseł, rozglądając się dookoła. Zauważyłam kilku starszych mężczyzn pochylających się nad grubymi tomiszczami książek, skrzętnie notujących coś na leżących przed nimi kartkach papieru. Zdziwił mnie zupełny brak kobiet w tym miejscu – aż miało się wrażenie, że Gildia należy wyłącznie do mężczyzn, co przecież nie było prawdą. Zastanowiło mnie to jednak.
Mai wróciła z cienką książeczką w dłoni, którą przekazała w moje ręce.
- Lekcja historii w pigułce – oznajmiła, zajmując miejsce tuż obok mnie. – Przyda ci się na początek i pomoże zrozumieć, na czym właściwie polega posługiwanie się magią.
Niepewnie spojrzałam na przetartą i powyginaną od częstego używania okładkę, po czym skinęłam w podziękowaniu głową.
- Właściwie to Mistrz Jue powinien nauczyć cię podstaw, ale tak się składa, że jest jednym z najskuteczniejszych Łowców, co oznacza, że zazwyczaj jest zajęty lub zmęczony. Na twoim miejscu nie liczyłabym za bardzo na pomoc z jego strony.
Rzuciłam Mai szybkie spojrzenie, próbując wybadać, w jakim jest nastroju. Nie wyczuwałam w tej chwili nienawiści w jej głowie, ale to nie znaczyło, że już zapomniałam, jak rano na mnie spojrzała. Jakby chciała mnie rozszarpać własnymi rękami.
Odchrząknęłam.
- Ale dla tej Vanni znalazł czas…
- Ach, nadal o niej myślisz. Nie powinnaś.
Westchnęłam. W tej chwili nie mogłam przestać się zastanawiać nad osobą Vanni i jej rolą w życiu Mistrza, który miał być moim opiekunem.
- No dobrze, powiem ci, kim ona jest – oświadczyła Mai, odchylając się na krześle. – Jeśli zostaniesz tutaj na dłużej, i tak byś się dowiedziała… Vanni Raite była przez jakiś czas jego uczennicą.
- Mistrza Jue?
- Tak. Jakieś cztery lata temu przyprowadzono ją do niego. Vanni miała wtedy dziewięć lat i zapowiadała się na świetną Łowczynię. Posiadała rzadką umiejętność rzucania uroków, a jej moc związana była z anielicą, dlatego Reth się nie sprzeciwiał. Przynajmniej do czasu, gdy spróbowali połączyć swoje moce. Ha, Jue do dzisiaj sądzi, że chodziło tylko o brak doświadczenia dziewczyny. Nie mogę go winić, gdyż nie jest to powszechna wiedza wśród mężczyzn, ale… - W tym momencie Mai nachyliła się tak, że jej usta znalazły się tuż przy moim uchu – ta mała już wtedy nie była dziewicą. Dlatego nastąpiło odrzucenie.
- Co?! Ale…
- Była jeszcze dzieckiem? Mylisz się. Wiele dziewczynek, podobnie jak czarownice, uzyskuje dojrzałość bardzo szybko, jeśli w bardzo młodym wieku zaczną uczyć się panowania nad posiadaną mocą. Na pewno widziałaś, jakie ciało ta mała diablica posiada? – Kiedy skinęłam głową, Mai prychnęła z lekceważeniem. – Kilka lat temu te jej melony wcale nie były mniejsze, a biodra mniej okrągłe. Możliwe, że jej ciało rozwinęło się tak z powodu posiadanej przez nią mocy, ale nic nie usprawiedliwia tego, co zrobiła. I to nie raz.
- Jak to?
- Dużo by opowiadać. Byłam po prostu ciekawa, więc dowiedziałam się tego i owego na temat tej podejrzanej… osóbki. – Miałam wrażenie, że chciała użyć innego słowa, ale w końcu się powstrzymała. – Prawdopodobnie próbuje uwieść Jue, ale to może jej się nigdy nie udać. On nie lubi głupich dziewczyn, a Vanni… ma urok, ale do inteligencji jej daleko. Poza tym, zawsze powie coś nieodpowiedniego. Mimo wszystko, nadal czuje za nią pewnego rodzaju odpowiedzialność, więc zgadza się za każdym razem, gdy ona poprosi go o poprowadzenie lekcji.
Trochę kręciło mi się w głowie pod wpływem otrzymanych informacji i podejrzenia, że Mai może kłamać. Dopuszczałam bowiem taką możliwość. Nie istniał bowiem powód, dla którego dziewczyna miałaby się ze mną dzielić taką wiedzą. Z drugiej strony, nie widziałam też za bardzo powodu, dla którego miałaby kłamać. By oczernić Vanni w moich oczach? Ale dlaczego, jeśli mnie nie lubiła?
Mai jakimś sposobem wyczuła moje wahanie, ale tylko się uśmiechnęła.
- Nie musisz mi wierzyć, wkrótce sama się przekonasz o tym, że mówiłam prawdę. Ta dziewczyna oznacza kłopoty. Nie wierzę, by Jue kiedykolwiek miał ulec jej urokowi, ale lepiej mieć się na baczności. A jeśli się zastanawiasz, dlaczego ci to mówię… Po prostu uważam, że, w przeciwieństwie do ciebie, ta dziewczyna jest obrzydliwa. Ty jesteś… godną przeciwniczką, jeśli mogę tak powiedzieć. Może dlatego tak się dzisiaj uniosłam, za co chciałam cię przeprosić.
- O?
Zdziwiłam się. Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę z usta kapitan Noland słowa przeprosin.
- Z reguły nie jestem taka wredna, ale… nagle się pojawiłaś i Jue zaczął mówić tylko o tobie… Nie powinnam była czytać tego, co przeczytałam, ale nie mogłam tego nie zrobić. Byłam po prostu zbyt wyprowadzona równowagi.
- Tak.
Co innego mogłam powiedzieć? Że rozumiem? To byłoby kłamstwo, ponieważ nie rozumiałam, jak można było zachowywać się tak, jak Mai. Może to z tego powodu, że nie byłam tak bardzo związana z Jue, jak ona. Jej przeprosiny wydawały się jednak szczere, więc postanowiłam nie chować do niej urazy. Przynajmniej na razie. Czas miał pokazać, jak ułoży się współpraca między nami. Nie łudziłam się jednak, że będzie kolorowo. Mai miała mi najwyraźniej za złe to, że swoją obecnością zabrałam Jue czas, który mógł być jej przeznaczony.
Zrozumiałam, że dziewczyna go kochała. I to nie jako jedyna, jak się okazało. Byłam tylko ciekawa, czy Mistrz Jue którąkolwiek z dziewczyn darzy uczuciem silniejszym od przywiązania czy przyjaźni.
- I nie martw się, nie powiem nikomu o tym, co przeczytałam. Takie informacje powinny pozostać przemilczane, znane jedynie uczennicy i jej Mistrzowi.
Akurat, pomyślałam z nutką sarkazmu. Gdy kapitan Noland poczuje, że jej to pasuje, długi język pewnie nie zdoła utrzymać niczego w tajemnicy, chociaż naprawdę nie wiedziałam, kogo miałby obchodzić stan mojego ciała. Uważałam oczywiście te informacje za całkiem wstydliwe, ale czy były bardzo dziwne?
Mai ponownie się nachyliła ku mnie, zniżając głos do szeptu.
- Bo pewnie tego nie wiesz, ale dziewczyny, które jeszcze mogą zajść w ciążę, są tak zwanym rzadkim towarem, zwłaszcza tutaj, w Gildii. Niektórzy są zdolni zapłacić sporą sumę pieniędzy pewnym osobom za kogoś takiego, jak ty.
- Co… Co to znaczy?
- To znaczy, że jeśli wyda się, że jesteś w stanie urodzić dziecko, możesz zostać sprzedana. Chwila nieuwagi  i… Dlatego takie informacje zostają tylko pomiędzy Mistrzem a uczennicą. Naprawdę nie chciałam wtykać nosa w nieswoje sprawy, byłam przekonana, że nie jesteś… to znaczy, że jesteśmy podobne. Że żadna z nas…
- Ale… dlaczego? Dlaczego to takie ważne?
Mai westchnęła.
- Ponieważ niemal każda uzdolniona magicznie kobieta jest bezpłodna. Kontrakty, które zawieramy z demonami czy aniołami, często wymagają wielu ofiar. Niektóre z nas od urodzenia są… wybrakowane. Nasze ciała, żeby w pełni korzystać z magii, są niemal całkowicie odzierane z kobiecych słabości. Mężczyźni z natury są silniejsi, więc zdecydowana większość z nich nie musi poświęcać tej części swojego człowieczeństwa, by stać się cenionym Łowcą. Problem jest tylko taki, że dziecko urodzone z magicznie uzdolnionej matki zawsze będzie posiadało dar, nieważne, kim będzie ojciec, podczas gdy dziecko Łowcy z kobietą pozbawioną zdolności może być zdecydowanie słabiej uzdolnione bądź mocy wcale nie przejąć.
- A… A Mistrz Jue?
Właściwie nie wiedziałam, dlaczego zadałam to pytanie, ale skoro rozmowa i tak szła w tym kierunku… Jakoś tak samo się pojawiło w moich ustach.
- Jego matka była czarownicą. Nie wiem, czy o tym słyszałaś, ale nie jest to żadną tajemnicą. No a ojciec oczywiście Łowcą… och. Teraz rozumiem, o co pytałaś.
Czułam, że moje policzki pokrywa rumieniec.
- Reth jest dość wyrozumiałym towarzyszem Jue. Z tego, co mi wiadomo, nie domagał się od niego wielkiej ofiary w zamian za udzielenie mu swej mocy. Nie znam jednak szczegółów.
- Wcale nie chciałabym ich poznać! – oświadczyłam szybko, kręcąc głową.
- I tak je wkrótce poznasz, gdyż zrozumienie związku łączącego twojego partnera z jego mocą będzie ci niezbędne do opanowania umiejętności połączenia. Jeśli oczywiście dotrwasz do tego czasu…
Chciałam odpowiedzieć, że to się jeszcze okaże, ale przeszkodził mi w tym Jue, który nagle pojawił się w drzwiach biblioteki. Z jakiegoś powodu serce przyspieszyło w mojej piersi, najwyraźniej ciesząc się na widok Mistrza w tym miejscu. Może po prostu cieszyło się, że będę miała w końcu okazję opuścić Mai – choć musiałam przyznać, że sporo się od niej dowiedziałam. I wiedziałam już, jakie informacje nie powinny nigdy opuścić moich ust w rozmowach z innymi. Nie było to jednak trudne, gdyż naprawdę z nikim nie zamierzałam rozmawiać o mojej cnocie.
Materiał czarnej peleryny zaszeleścił cicho, gdy Mistrz szybkim krokiem podszedł do miejsca, w którym siedziałyśmy, po czym wyciągnął dłoń i chwycił mnie mocno za przedramię. Wyraz twarzy miał nieodgadniony.
- Dzięki, Mai, że dotrzymałaś mojej podopiecznej towarzystwa. Pozwól jednak, że teraz ją zabiorę, mamy kilka spraw do załatwienia.
Na usta kapitan wypłynął słodki uśmiech.
- Ależ oczywiście, Mistrzu. Bawcie się dobrze.
Nie miałam pojęcia, dlaczego i gdzie miałabym się z Mistrzem Jue dobrze bawić, ale szybko uzyskałam odpowiedź na to pytanie.
- Musimy jechać do miasta, zaopatrzyć cię w nowe podręczniki i szatę.
- Ale przecież nie jestem jeszcze uczennicą, nie przeszłam…
Spojrzenie złotych tęczówek zasznurowało mi usta.
- Przecież powiedziałem, żebyś się tym nie martwiła. Z całą pewnością dasz sobie radę. Tymczasem nie możesz chodzić ubrana w tę nijaką sukienkę, będąc moją podopieczną.
Spłonęłam rumieńcem. Sama wiedziałam, jak bardzo brzydka jest szara, prosta sukienka, którą zabrałam z zamku, ale ta sama opinia w ustach Mistrza Jue wywołała we mnie zmieszanie i wstyd. Co innego było wiedzieć o tym, ale wyobrażać sobie, że jest inaczej, a co innego słyszeć słowa prawdy z ust kogoś, kogo szanowałam.
- Więc, żeby nie było, zamierzam wyposażyć cię w coś ładniejszego.
Skinęłam głową, czując, jak tajemnicze ciepło rozlewa się po moim ciele.
Zrozumiałam, że po raz pierwszy od dawna czuję się… szczęśliwa.

4 komentarze:

  1. okej. Herbatka jest, terrorystki nie ma. zabieram się za czytanie! ;]

    WTF!? Jestem równie zdziwiona jak Lan zachowaniem Mai! O_O Kosmici ją porwali i przeprogramowali czy co? Jej dziwne zachowanie jest co najmniej podejrzane! O_o Czyżby Mai chciała znaleźć sojuszniczke w postaci Lan?a może właśnie ją oświeciło,że może to zrobić,dlatego nagle zaczęła być dla niej miła? O_O Normalnie zachowuje się, jakby były najlepszymi psiapsiółami! O_o To mnie przeraża :O

    Mai.... miła... Dead.... jeśli jej miłe zachowanie zdominuje ten rozdział, nie będę miała co komentować! O_O

    ŻE CO? Przeprasza ją?! koniec swiata. świnie latają, wampiry istnieją a ze mnie jest pisarz doskonały! Jaki ta dziołcha ma plan?!

    o! w koncu sie wyjasnia :D lol... jeszcze ktos chciałby porwac lan O_O Ale chyba nikt sie nie odwazy tego zrobic...prawda? nawet jesli, Jue sie wscieknie i bedzie poswiecał jej pewnie wiecej czasu hehe zreszta kto chcialby zadzierac z Jue? czy dobrze zrozumialam? wyniki lan wskazaly, że ona moze urodzic dziecko, czy tez to sie okaze pozniej? Bo w sumie sugerujesz, że z tego powodu,zeona jest dziewicą,może urodzić dziecko. a przynajmniej tak to odbieram.

    (Miła Mai... nie potrafie przestac sie dziwic O_O)

    HA! czyli nawet, jeśli kobieta tak bardzo cierpi, to jesli jest w stanie urodzic dziecko, niewazne czyje bedzie, juz na starcie bedzie wiadomo,że bedzie super hiper duper... silne :D Jupi :D niezły bonus, choć rzadki.

    AHA! chyba czaję. Ona jest uzdolniona magicznie, jest dziewica, a moze urodzic dziecko, poniewaz jeszcze nie przeszła próby magicznej, zjednoczenia z demonem/aniolem czy jak ten proces sie zwał. Możność urodzenia dziecka straci lub nie straci dopiero wtedy gdy zawrze kontrakt, jesli demon/aniol bedzie tego wymagał. czy tak? jesli nie bedzie wymagał, wtedy bedzie mogła urodzic dziecko. czy dobrze zrozumiałam?

    Liściak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mai próbuje się jednoczyć z Lan w obliczu wspólnego wroga, wobec którego jest bezsilna :D I jakkolwiek zła by nie była, nie życzy Lan źle... po prostu nie chce, by dziewczyna odebrała jej Jue, a że ta perspektywa staje się coraz bardziej realna... Kto wie, może wypiła sobie wcześniej jakąś herbatkę uspokajającą? Tę kwestię pozostawię Twojej wyobraźni do rozstrzygnięcia. Chciałam tylko zaznaczyć, że Mai nie zależy na zniszczeniu Lan (nawet, jeśli mogłaby coś takiego powiedzieć w rozmowie z bohaterką). Zależy jej na zniszczeniu w zarodku niebezpiecznej więzi, która mogłaby się narodzić między Lan a Jue. Stoi oczywiście na przegranej pozycji, bo nie ma kontroli nad takimi sprawami, ale nadal próbuje się oszukiwać.

      Kto wie, kto wie, może tę informację kiedyś wykorzystam, by wprowadzić trochę dramatu do akcji ;p To znaczy to o porwaniu. I sprzedaniu. Już teraz planuję jeszcze raz wspomnieć o tym fakcie w opowiadaniu, żeby zaznaczyć jego wagę, ale co do Lan to się jeszcze zastanowię. Zobaczymy, jak to wyjdzie.

      Nie, że jest dziewicą. Wyjaśniałam ci to już, ale zrobię to jeszcze raz:
      a) Czystość fizyczna = czystość magiczna
      b) miesiączka = niemal 100% szansy na możliwość urodzenia dziecka
      Ot co ^.^

      Pomyślałam sobie, że skoro to kobieta przez 9 miesięcy nosi w sobie dziecko, które tak ściśle się z nią łączy, to oczywiste powinno być, że dziecko przejmie od niej zdolności magiczne. A ojciec... Oczywiście nie umniejszam jego roli przy tworzeniu dziecka, ale takie są fakty :D

      Nie do końca. Jak Mai wspomniała, potencjalny Łowca może już się urodzić z tym defektem. Nie w każdym przypadku tak jest, ale zdarza się i tak. Również zbyt wczesne lub lekkomyślne próby użycia magii mogą doprowadzić do wielu zniszczeń wewnątrz ciała użytkownika. Nie ma jednak innego sposobu na ujarzmienie posiadanej mocy - jeśli się ona ujawni, wymagany jest natychmiastowy trening nad jej kontrolą. Ale też może być i tak, że przy zawieraniu kontraktu strażnik (anioł lub demon) zażąda od użytkownika ofiary, którą u kobiet najczęściej jest ich ich najsłabsza strona. Mężczyźni nie posiadają tego typu słabości, ale co im po tym, że ich strażnik nie zażąda takiej ofiary, kiedy i tak mogą nigdy nie spłodzić uzdolnionego magicznie dziecka? :D

      Usuń
  2. aha........;] pomyślałam sobie,żemai mimo iż jest bezpłodna wciąż ma okres....to mi zamazało obrac i nie zastanawałam się nad innymi opcjami;] /Liściak

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, pierwszym objawem następujących w ciele nieodwracalnych zmian jest zanik krwawienia - wtedy już wiadomo, że nie ma odwrotu ^.^

    OdpowiedzUsuń