niedziela, 12 sierpnia 2012

3: Upadek Retha


Bądź moimi oczami. Tak właśnie powiedział, zanim jej umysł został zalany jego wspomnieniami. Obrazami, zapachami, dźwiękami. Odczuciami. Bardzo wyraźnymi, bolesnymi odczuciami, które w pierwszym momencie całkowicie ją oszołomiły. Wiedziała, że to nie jej ciało i nie jej ból, ale nie potrafiła się odciąć od zalewających jej świadomość wspomnień, które owładnęły jej zmysłami.To, co czuł Reth, ona odczuwała z taką samą siłą. Może tego nie planował, może rzeczywiście chciał jedynie, by Lan zobaczyła to, czego on był kiedyś świadkiem. Stało się jednak inaczej.
Ona stała się nim. Jego oczami, uszami, ustami. Wszystkim.
Pierwszym wspomnieniem, które wyłoniło się z chaosu innych, był krzyk. Pełen rozpaczy i przejmującego bólu.
- Gabriel!
Poczuła na skórze powiew wiatru. Otworzyła oczy, dotychczas zamknięte.
Z zachrypniętego gardła wydobył się kolejny krzyk, ponownie wzywający Gabriela.
Spadała. Spadała, czując, że musi.

Błękit. Granat. Biel.
Niebo, na które spoglądała oczami Retha, było niesamowite. Nigdy nie widziała czegoś podobnego. Przypominało nocne niebo, bez słońca, ale też i bez gwiazd. Nad jej głową roztaczał się błękit. Piękny, rozświetlony bielą ogromnego ciała niebieskiego otoczonego świetlistym pierścieniem, wynurzającego się znad linii horyzontu i zajmującego ponad połowę nieba.
Ziemia pod jej nogami lśniła kolorem granatu.
- Nathanielu.
Reth odwrócił się, a ona wraz z nim. W końcu była jego oczami.
- Witaj, Gabrielu.
Gabriel. Lan naczytała się dość książek o aniołach, by wiedzieć, z kim ma do czynienia. Jeden z siedmiu archaniołów. Zupełnie nie tak go sobie wyobrażała – w książkach zazwyczaj był przedstawiany jako piękny, blondwłosy młodzieniec. Ten, z którym stała teraz oko w oko, był bardzo piękny, ale też bardzo… męski. Nie potrafiła dokładnie określić tego, co chodziło jej po głowie, ale wiedziała jedno: archanioł Gabriel nie był tak flakowaty, jak książki go przedstawiały. Dobrze zbudowany, muskularny, z wyraźnie zarysowaną linią szczęki i policzków na pierwszy rzut oka wydawał się doskonałym wojownikiem.
Niemal fluorescencyjnie niebieskie oczy napotkały jej spojrzenie.
- Nathanielu, czy otrzymałeś już rozkazy od Ojca?
Słowo ,,Ojca” wypowiedział z takim szacunkiem, że Lan niemal poczuła wielką literę na jego początku.
- Wiem, co mam czynić. Możesz być spokojny, nie będę się sprzeciwiał temu, co zaraz zrobisz.
- Nathanielu…
- Nie współczuj mi, bracie. Wszyscy mamy swoją rolę do odegrania w zbliżających się wydarzeniach. I każdy z nas będzie wypełniał wolę Ojca. Niczego nie będę żałował, Gabrielu. No, może trochę tego, że już nigdy nie będę miał okazji uczyć się od ciebie doskonałej szermierki słownej.
- Jak zwykle sobie żartujesz.
- To mój dar, bracie. Mam nadzieję, że mnie go nie pozbawisz, gdy będziesz mnie zrzucał.
- Dostałem rozkaz, by nie pozbawiać cię niczego. Nawet Łaski. Zostaniesz zrzucony, by móc się sprzeciwić twoim braciom i siostrom, ale nie zostaniesz uznany za upadłego. Nadal będziesz naszym bratem.
- Bez przepustki do Nieba? Cóż, będę musiał zadowolić się Ziemią. Szkoda, że nie ma na niej takich widoków, jak tutaj.
- Będę za tobą tęsknił, bracie.

Ponownie spadała. Przez biel i chłód. Jej ciało było z każdą chwilą cięższe, bardziej… odczuwalne. Iskierki bólu rozpoczęły wędrówkę po jej ciele – od czubków palców po każdą najmniejszą komórkę i por skóry. Zaraz się jednak otrząsnęła z tych myśli. To było ciało Retha, nie jej. Nie powinna myśleć inaczej.
Zrozumiała, że w tym momencie anioł stawał się… ludzki. Właśnie w tym momencie, gdy spadał w piekielne czeluście.

- Dzień dobry, Urielu.
Kolejne wspomnienie. Upadek został odroczony na jakiś czas. Krótki czas.
Lan oczami Retha podziwiała wielką, lśniącą, skomplikowaną maszynerię, która wznosiła się wokół niej. Miała wrażenie, że wszystko to żyje własnym życiem. Syczało, stukało, zgrzytało. Wielkie tryby skomplikowanej maszyny obracały się przed jej oczami z niesamowitą precyzją i cichym klikaniem.
- Nathanielu. Bracie.
Z cienia maszyny wyłonił się wysoki, silnie zbudowany mężczyzna z długimi, lśniącymi włosami niemal całkowicie zasłaniającymi jego twarz. Co jednak zaskoczyło Lan, u jego boku zauważyła małą, niepozorną osóbkę, która wydawała się tak malutka przy Urielu, że w zasadzie można jej było wcale nie zauważyć. Reth jednak przysiadł na piętach i wyciągnął dłoń w stronę dziewczynki, chwilowo ignorując towarzyszącego jej olbrzyma. A przynajmniej taki Uriel się wydawał w porównaniu z dzieckiem przy swoim boku.
- Jak się masz, Peir.
Lan wstrzymała oddech. Peir? Czyżby… Ależ tak! Te różowe włosy i złote oczy! To musiała być ona! Była oczywiście mniejsza i jej twarzyczka miała bardzo okrągłe, pyzate kształty, ale Lan była pewna, że się nie myli. To musiała być jej strażniczka! Poza tym, czy było możliwe, by ktoś jeszcze w Niebie nosił takie imię?
Dziewczynka uśmiechnęła się i małą rączką chwyciła kciuk dłoni Retha, po czym potrząsnęła nim z całej swej dziecięcej siły.
- Tata pozwala mi już przykręcać śrubki do maszyn, które buduje!
Reth cmoknął.
- No, no. To odpowiedzialne zadanie. Jedna źle przykręcona śrubka i połowa Nieba wyleci w powietrze.
- Jestem bardzo ostrożna.
- Oczywiście – zgodził się Reth, kładąc dłoń na jej głowie. – Jestem pewien, że niedługo będziesz równie utalentowana, jak twój tata.
- Peir, przynieś mi z mojej pracowni metalowe pudełko, które zostawiłem na głównym stole, dobrze? – polecił Uriel, a dziewczynka natychmiast zawróciła na pięcie, znikając za jedną z maszyn.
Reth wyprostował się.
- Twoja pracownia jest na drugim końcu tej maszynerii.
- Chciałem porozmawiać z tobą na osobności przez chwilę. Nie chciałem, by moje słowa doszły do uszu Peir. Jest zbyt mała, żeby zrozumieć. Jak sam słyszałeś, nazywa mnie ojcem, choć nim nie jestem. Ja tylko…
- Tylko ją odtworzyłeś ze zniszczonej ludzkiej duszy, wiem. Dodając do tego trochę anielskiej Łaski. Prawdę mówiąc, Urielu, czasem się ciebie boję. Ciebie i twojego zapału do tworzenia tego… wszystkiego.
- Tworzę tylko to, co każe mi Ojciec. Nic więcej, nic mniej.
- Nie wszyscy by się z tobą zgodzili w tej kwestii, bracie. Ale nie przyszedłem mówić ci tego, o czym i tak wiesz.
- Wiem, po co przyszedłeś. Zanim jednak to zrobię, muszę ci coś powiedzieć.
Reth skrzyżował ramiona na piersi.
- No dobrze, mów.
- Chodzi o Peir.
- Urielu, nie brzmisz zbyt radośnie, wymieniając imię twojej małej pomocnicy. Myślałem, że jesteś z niej zadowolony? To, co tworzysz, nigdy ciebie nie zawodzi. Przyznaję, że rekonstruowanie dusz nie wszystkim naszym braciom się podoba, ale jeśli Ojciec ci na to pozwala, kim my jesteśmy, żeby ci zabraniać? Została ci powierzona wiedza o użyciu wszystkich materiałów stworzonych przez Ojca. Tylko ty jesteś w stanie zbudować te maszyny i wprawić je w ruch. Gdybyś kiedyś poprosił o urlop i wysłano by mnie jako twojego zastępcę, by ogarnąć całą tę maszynerię… Cóż, powiedzmy, że bym sobie nie poradził.
- Każdy z nas został pobłogosławiony innym darem.
Reth roześmiał się i potrząsnął głową.
- Więc? Co chciałeś mi powiedzieć o Peir?
Uriel odwrócił się do niego plecami, po czym uniósł głowę, przyglądając się w zadumie wielkim zębatkom umożliwiającym pracę olbrzymiej maszynie, z której co chwilę z sykiem uchodziło gorące powietrze. Co dziwne, pomieszczenie, w którym działało, nie wypełniało się białą parą.
- Zrekonstruowałem ją i tchnąłem w nią Łaskę, bo tak rozkazał mi Ojciec. Powiedział mi przy tym coś jeszcze.
Reth przekrzywił głowę, czekając na odpowiedź.
- Że zostanie stworzona tylko dla ciebie. Odnajdziesz ją jednak dopiero po zakończeniu zapowiedzianego Końca Świata. Pomoże ci w twojej misji… kiedy przyjdzie czas.

Lan nie miała czasu na zdziwienie. Wspomnienie rozmyło się.
Znowu spadała. I teraz była w stanie zobaczyć ziemię. Jeszcze chwila, a…

Na niebie roiło się od skrzydlatych istot. Wściekłych. Wrzeszczących. A jednak poruszających się w całkowitej harmonii niczym jedna istota.
- Mikaelu! Archaniele Mikaelu, prowadź nas!
Były ich niezliczone rzesze, a jednak wszyscy wołali jednym głosem. Prosili o przywództwo. Żądali go.
- Prowadź nas ku zniszczeniu!
- Wypełnijmy Boską Wolę!
- Poprowadźmy dusze na Sąd!
- Niech wypełni się Słowo!
Z każdą chwilą ich podniebny, wściekły taniec stawał się coraz bardziej dynamiczny. Głosy coraz bardziej wściekłe, lecz nie nienawistne. Byli żołnierzami, którzy otrzymali rozkaz i zamierzali go wykonać z całą determinacją, na jaką było ich stać. Boski rozkaz był absolutny. Nie było niczego ważniejszego od Jego Słowa. Słysząc go, aniołowie oszaleli – z radości, z nadziei, z ekstazy. I z wściekłości, którą Ojciec ich obdarzył przed misją, którą mieli wykonać. Do której przygotowywali się przez wieki, stulecia, a niektórzy nawet od samych początków istnienia wszechświata.
W końcu miał nadejść Ten Dzień.
Żadna inna wiadomość nie mogła wywołać takiej ekscytacji w szeregach aniołów.

Ziemia pod jego stopami była sucha, popękana i gorąca. Żywa. Spod jej wysuszonej skóry wydobywał się przeciągły, rozpaczliwy jęk. Głos, na który składały się tysiące, może miliony innych. Potężny, wstrząsający. Błagający o przebaczenie.
Głos przeklętych dusz. Wwiercający się w jego myśli, wprawiający w dezorientację. Wszystkie jego zmysły były w tym momencie zbyt wrażliwe, zbyt wyostrzone, by znieść bombardujące go doznania. Głos przeklętych atakował jego słuch, błyskawice przecinające wściekłe niebo wiszące niemal nad jego głową oślepiały go, a na przemian zimne i gorące powietrze niemal rozszarpywały jego nowe, bardzo ludzkie ciało, wrażliwe na najmniejsze muśnięcie.
Skrzydła. Musiał je rozłożyć. Musiał się nimi ochronić.
Musiał pamiętać, że nadal je posiada.
I że w tej właśnie chwili, pełnej bólu i poczucia przerażającej słabości, narodziła się w nim wolna wola.
Rozkaz, Nathanielu. Rozkaz ochrony ludzi. Musisz pamiętać.
Gabriel nie pozbawił go skrzydeł, ale dał mu ciało. A ono nie chciało współpracować. Oddychając ciężko, z trudem, zlany zimnym potem, z krzykiem wysiłku i przeszywającego bólu próbował raz po raz rozłożyć skrzydła. Czuł łaskotanie pod skórą w miejscu, gdzie zostały złożone, ale tylko tyle. Nie słuchały go. Nie chciały służyć mu w tej chwili ochroną.
Wiedział, że jeśli za kilka chwil ich nie rozłoży, zginie. Gdyby nie był już aniołem, może by sobie poradził, jednak Łaska w nim obecna odrzucała w tej chwili zanieczyszczoną atmosferę piekła. Gdyby tylko miał swoje skrzydła, mógłby uczynić z nich tarczę, zyskując trochę czasu na oswojenie się ze swoim nowym ciałem. Uspokojenie swoich zmysłów i przytłumienie przeszywającego go na wskroś bólu.
Nagle ziemia pod jego stopami zadrżała. Pęknięcia z trzaskiem zaczęły się rozstępować, ujawniając szalejący pod skórą ziemi ogień. Z płomieni wyłoniła się ogromna, zaopatrzona w monstrualnej wielkości pazury łapa.
Cerber. Piekielny strażnik.
Nathaniel zrozumiał, że jego koniec jest bliski. Bez swoich skrzydeł nie był w stanie pokonać kogoś takiego, jak Cerber. A nawet ze swoimi skrzydłami był dla niego marnym przeciwnikiem. W słabym, śmiertelnym ciele. Bez ochrony. Bez broni.
Jesteś aniołem, pamiętaj. Nigdy nie wolno ci zwątpić.
Ale właśnie teraz wątpił. 

Lan obudziła się gwałtownie, czując, że została wypchnięta ze wspomnień Retha przez siłę, której nie mogła... i nie chciała się sprzeciwić. Chociaż wiedziała, że anioł wyjdzie z walki zwycięsko i prawdopodobnie rozłoży swoje skrzydła, nadal nie chciała oglądać tego starcia. Wszystko to było dla niej zbyt przytłaczające. Bolesne. Kiedy zgadzała się na propozycję Retha, nie sądziła, że wszystko stanie się tak... prawdziwe.
Czy w jego pamięci te wspomnienia także były tak świeże? Czy ten ból go prześladował? W każdej sekundzie?
- Mistrzu, Lan się obudziła. 
- Najwyższy czas. Zaczynałem się niepokoić. 
Zamrugała kilka razy, próbując otrząsnąć się z ostatnich obrazów sennych. Chwilę później poczuła ostry zapach tytoniu i chłodną dłoń dotykającą jej czoła. 
- W porządku? Nie poobijałaś się? 
Lan uśmiechnęła się słabo. Pytanie zadane przez Mistrza ją rozśmieszyło, choć było bardzo na miejscu. W końcu wspomnienia, do których została dopuszczona, mogły odcisnąć na niej poważne piętno, gdyby tylko im pozwoliła. Najlepszym na to dowodem było przyspieszone bicia serca, które czuła w piersi.
- Nie, w porządku. Jestem tylko... trochę oszołomiona. To wszystko.
- Jesteś pewna?
Pokiwała głową. Potrzebowała chwili, żeby dojść do siebie, ale nie czuła się bardzo źle. 
Zaraz jednak poderwała się do pozycji siedzącej, kiedy doszło do jej świadomości, że wokół Mistrza unosił się zapach tytoniu. Z doświadczenia wiedziała, że palił wtedy, gdy działo się coś złego, próbując się tym sposobem uspokoić. Dotychczas widziała go trzykrotnie z papierosem w dłoni. Sam Jue wyznał, że sięga po tytoń wtedy, kiedy musi przemyśleć pewne... delikatne sprawy. 
Unoszący się w tym momencie wokół niego zapach niemal krzyczał, że coś się stało. 
- Mistrzu, co...
Zauważyła, że trzymał w rękach sporych rozmiarów książkę. Reth, przybierając postać unoszącej się obok głowy Jue świetlistej kuli o rozmiarze pięści, był jedynym źródłem światła w pomieszczeniu, dość jasnym jednak, by rozświetlić je całe. 
- Nie przeszkadzaj sobie, Lan. Muszę poszukać trochę informacji na pewien temat. 
- Mogę pomóc?
- Nie, poradzę sobie.
- Mistrzu, ty też musisz odpocząć! 
Jue posłał jej długie, wiele mówiące spojrzenie. Lan czuła, że musi się poddać. Kim była, żeby mu rozkazywać?
- Jutro czeka nas wielogodzinna podróż. Odpocznij, Lan. Ja sobie poradzę. 
Pokiwała głową. Skoro Mistrz tak stawiał sprawę, nie mogła się sprzeciwić. Poza tym, miał rację. Wiedziała, że będzie potrzebowała wielu sił, by przetrwać wielogodzinną podróż wiatrowcem. Nadal nie była przyzwyczajona do podróżowania w taki sposób, więc korzystanie z tego urządzenia niemal całkowicie ją wyczerpywało.
Posłusznie się położyła, zamykając oczy. Jeśli Mistrz będzie potrzebował jej pomocy, z pewnością ją obudzi. Tymczasem ponownie pogrąży się we śnie, mając nadzieję, że tym razem będzie on pozbawiony obrazów. 

______
*kręci nosem* Nie podoba mi się. Zdecydowanie nie podoba. Ale ten rozdział musiał zostać napisany. Nie tak go sobie wyobrażałam, ale tak właśnie wyszedł. Dlatego jestem zawiedziona. Ruszam jednak dalej, nie zatrzymując się na tym rozdziale, jakkolwiek by nie wyszedł. To plus :)
W następnym rozdziale prawdopodobnie pojawi się Hale. A przynajmniej taką mam koncepcję. Jeszcze zobaczymy ;)

5 komentarzy:

  1. ha! jestem pozytywnie zaskoczona! ;-) nie sądziłam,że kolejny rozdział tak szybko się pojawi, a tu proszę...;-)

    ol... no to wiemy czym jest Peir... nie jest aniołem, nie jest demonem, diabłem czy inną wiedźmą... jest sztucznym tworem wykonanym z ludzkiej duszy przez Uriela. wow. jak długo nad tym myślałaś? ;O w ogóle czy aniołowie z całym swoim kodeksem moralnym, pozwolili Urielowi na eksperymenty na duszach? ;O skoro Peir jest potężna, czy nie obawiali się,że Uriel stworzy całą armię podobnych udoskonalonych dusz i przejmie władzę w niebie czy gdziekolwiek indziej? ;x o, a jednak mają wątpliwości, ale ojca,przepraszam,Ojca, darzą zbyt dużym szacunkiem doprawionym zapewne strachem by mu się przeciwstawić.

    hm.,.. Ojciec stworzył Peir dla retha...to znaczy, że Reth ma jakąś ważną misję do spełnienia... to znaczy,że teraz, gdy poKońcu Swiata odnalazł Peir, jego przeznaczenie zacznie się spełniać... oj, będzie się działo! ;] czyżby Reth i Peir mieli powstrzymać Natashę? ;> ciekawe czy Natasha słyszy głos Ojca... i stąd bierze swoje pomysły na zniszczenie ziemi... jakby nie było Ojciec już raz podzielił Aniołki by walczyły przeciwko sobie... może teraz sytuacja się powtarza, tym razem jednak z Natashą po stronie Mikaela... a może po prostu Natashka jest zbyt świrnięta i głos Ojca nie był potrzebny, by naprowadzić ją na taki a nie inny cel życiowy.

    nie wiem co Ci się nie podoba! Bardzo ładnie Ci wyszedł! Reth nie był tym co zawsze rethem, tym, którego poznawaliśmy w poprzednich rozdziałach. Widać, że przez ten wiek zmienił się, nauczył korzystać z wolnej woli, widać różnicę pomiędzy starym a nowym Rethem. Widać tez,że to wciąż ten sam Reth. Dlatego dobrze Ci wyszedł ten rozdział;) Jestem z niego zadowolona ;) a swoją drogą,kiedy opiszesz jak demony/anioły/etc wybierają komu będą służyć? Jue urodził się z Rethem, więc pewnie dzieje się tak jeszcze w łonie... czyli co? Reth przez kilka pierwszych lat będąc w Jue spał, tak jak Peir? jak to wygląda?;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak długo myślałam nad tym, czy może być Peir? E... Kilka sekund? Jak już mówiłam, nad wszystkim myślę w trakcie pisania. Wiedziałam, że Peir ma być wyjątkowa, ale aż do tego rozdziału nie wiedziałam dokładnie, kim będzie. Poza tym, za dużo się zmieniało wcześniej, nawet, jakbym miała wcześniejszą koncepcję jej osoby, pewnie byłabym zmuszona ją zmienić :D A Uriel nie eksperymentuje na duszach. Przynajmniej nie na tych, które trafiają do "raju". Ha, uświadomiłaś mi, że muszę napisać rozdział o duszach i ich rodzajach :D I nie, z pewnością nie stworzyłby armii. Chyba, że Bóg by mu kazał. Uriela wykreowałam na tak zwanego ,,niebiańskiego kowala", który sprawdza, co i jak da się zrobić z tego, co stwarza Bóg.

      I oczywiście, że Reth ma bardzo ważną misję do spełnienia! Ale o tym sza! ;3 Mogę cię jednak zapewnić, że Nataszka nie słyszy głosu "Ojca". W żadnym wypadku :D

      Wiesz, nawet ja nie nie zauważyłam tej ,,przemiany Retha" :D Ale cieszę się, że Ty wyciągnęłaś takie, a nie inne wnioski z tego rozdziału. Najwyraźniej jestem w pisaniu lepsza, niż sądzę :D A co do Retha... Wszystko w swoim czasie.

      Usuń
    2. tak! o duszach i o tym, jak komuś zostaje przydzielony strażnik i co się z nim dzieje;) strasznie mnie to ciekawi ;)

      hehe przemiana Retha to chyba produkt uboczny (aczkolwiek pozytywny), który wyszedł CI w trakcie pisania ;)

      Usuń
  2. Mi sie rozdział podobał, chociaż powiem, ze te obrazy upadku Retha były przerażające i w pewnym momencie aż zastanawiałam się... a nie ważne ;p
    Co do Peir. Fajnie że w jakiejś części dowiadujemy się jak doszło do jej stworzenia. Nadal mam jednak niezliczoną ilość pytań dotyczących właśnie jej osoby. No ale trudno, myśle ze w najbliższym czasie ( bo chyba nie dowiemy sie tego pod koniec, nie?) bedziemy wiedziec wiecej na jej temat :) I ciekawe jest, ze została stworzona dla Retha. To juz w ogole daje do myślenia i jednak utrzymuje w przekonaniu ze Lan jednak jest tam gdzie powinna i w odpowiednim czasie xD ( chociaż ja nigdy w to nie wątpiłam!)
    No i powiem tak. Rozdział mi się podobał, wiec nie wiem co sie czepiasz, droga Czepiakowa! :D No i czekam na Hale!!
    I tak jak przedmówczyni uważam ze świetnie pokazałaś dawnego i nowego Retha. Wiesz o co mi chodzi, nie? ;p
    I dołączam sie do pytania Liściaka z ostatniego akapitu jej komentarza!! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te obrazy miały być bardziej przerażające, ale mi nie wyszło ;(
      Bo ja wiem? To zależy, na jakie pytania chciałabyś poznać odpowiedzi. Peir w zasadzie stwarzam ,,na gorąco", więc... sama nie wiem, co powinnam wyjaśniać. Ale zobaczymy. Będę jej postać rozwijać w każdym razie.
      Dobrze, dobrze, zapisuję sobie te pytanka i postaram się na nie odpowiedzieć w następnych rozdziałach. To dobre ćwiczenie ^.^

      Usuń