De Arche. Miasto idealne. Forteca z kamienia, metalu i szkła.
Jedyne miejsce na Ziemi, gdzie wytwarzano zaawansowaną technologię i
przechowywano w olbrzymich archiwach całą wiedzę, we wszystkich jej formach.
Chronione przez ogromne, strzeliste wieże generujące ochronne pola i stanowiące
ponad połowę populacji miasta wojsko, zaopatrzone w najlepszy dostępny sprzęt:
broń, zbroję i pojazdy, którymi się poruszali. Wszystko to było wykonywane
przez najlepszych na świecie inżynierów, którzy mieszkali właśnie w De Arche.
Nawet mechanicy, którzy szkolili się w Gildii, nie posiadali większych
zdolności od specjalistów z tego miasta.
Forteca De Arche powstała na ruinach miasta, które nie
zostało doszczętnie zniszczone w trakcie Końca Świata. Sporą ilość technologii
i wiedzy z nią związanej dało się odzyskać. To w tym miejscu odnaleziono niemal
nietkniętą bibliotekę przepełnioną nie tylko książkami, ale też płytami
zawierającymi wszelkiego rodzaju informacje i dyskami z bezcennymi danymi.
Ludzie uznali to za znak. Jako że było to pierwsze i, jak się okazało, jedyne
miejsce z tak wyraźnie nienaruszonymi nośnikami wiedzy, priorytetem stało się
ich zachowanie. Ludzkość jednak nadal była zbyt osłabiona, by podjąć ku temu
odpowiednie kroki. Zbyt mało ludzi pozostało przy życiu, by zrealizować ten
plan. Nie było maszyn. Poza tym, zdecydowana większość wolała zabezpieczać
miejsca, w których można było zdobyć wodę oraz żywność. Owszem, wiedza była
ważna, ale co komu po niej, kiedy ludzie zaczną umierać z głodu i pragnienia?
Ale wkrótce potem pojawili się aniołowie. Upadli aniołowie,
którzy zaoferowali pomoc. I jakkolwiek ludzie by im nie ufali – w końcu jakiś
czas temu ci sami aniołowie polowali na ich dusze – w końcu musieli przyznać,
że budowa fortecy, pierwszego miasta, w którym pozostali przy życiu ludzie
mogli się schronić i zatroszczyć o przetrwanie rasy, stała się priorytetem. Za
wszelką cenę. Aczkolwiek kiedy już postawiono fundamenty i wokół miasta szybko
zaczął wzrastać solidny mur, w umysłach ludzi zaczęły rodzić się wątpliwości.
Dlaczego aniołowie im pomagali? Jaki mieli w tym cel? Może to miasto miało stać
się ich przekleństwem, tak, jak stało się to z wieżą Babel?
Szybko się jednak okazało, że aniołowie nie mają
najmniejszego zamiaru zdradzać ludzi. Poza oczywistym faktem, że zdrada po
prostu nie leżała w ich naturze, aniołowie byli… bardzo ludzcy, pomimo swych
zdolności. Ich ciała potrzebowały pożywienia, więc na równi z ludźmi zasiadali
do skromnych posiłków. Na równi z nimi udawali się na spoczynek.
I na równi z nimi kochali.
To prawdopodobnie w De Arche – ciężko było ten fakt
potwierdzić, jako że komunikacja niemal nie istniała w tamtym okresie –
przyszły na świat pierwsze dzieci zrodzone ze związku człowieka i anioła. I
były one… zadziwiająco ludzkie. Jeśli ktoś spodziewał się po nich jakichś
nadnaturalnych cech, sporo się zawiódł. Dlatego też z czasem zapominano o tym,
że społeczeństwo De Arche nie składa się wyłącznie z ludzi. W końcu wszyscy
byli archeńczykami. Niektórzy z mieszkańców odkrywali u siebie niezwykłe
talenty, ale nikogo to nie dziwiło. Dzięki talentom tych niezwykłych jednostek,
miasto nadal z dumą nosiło tytuł cudu techniki.
A przynajmniej ci, którzy nigdy nie odwiedzili De Arche, tak
sądzili.
Lan obudziła się wczesnym rankiem. Zdecydowanie zbyt
wczesnym. Chociaż za oknem świat zaczął już szarzeć, wszystko nadal pogrążone
było w głuchej ciszy, przerywanej tylko skrzypieniem drewnianych podłóg i
ścian. Mimo to, dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej, gdyż czuła, że
nie jest już w stanie dłużej leżeć. Musiała się czymś zająć – obojętnie, co by
to nie było.
Mistrz Jue jeszcze spał. I to w bardzo niewygodnej pozycji,
jak Lan zauważyła. Wyglądało bowiem na to, że zasnął nad książką, którą czytał,
więc w połowie siedział, w połowie leżał, z głową ułożoną na rękach
zakrywających stronice tomiszcza. Ktoś, zapewne Reth, okrył jego plecy kocem,
ale to nie zmieniało faktu, że pozycja musiała być dla Jue bardzo niewygodna.
Zapewne, kiedy się obudzi, będzie narzekał na ból w mięśniach, szczególnie
karku i pleców.
Lan nie miała jednak serca go budzić.Zresztą, teraz to już nie miało znaczenia.
Zsunęła się z łóżka i podeszła po cichu do kącika, w którym
zostawiła swój nowiutki, nadal pachnący świeżością tobołek. Rozwiązała go,
szukając rzeczy na zamianę i kilku niezbędnych przyborów toaletowych
zamkniętych w małej torebeczce. Dłuższą chwilę zajęło jej odnalezienie
wszystkiego, jako że tobołek miał jedną zasadniczą wadę: wszystko szybko się w
nim gubiło. Z drugiej strony, wiele można było do niego upchnąć, wykorzystując
jego workowaty kształt.
Dlatego też w pierwszym momencie, gdy nie zauważyła
paczuszki z ziołami, zakupionymi wczorajszego dnia u zielarki, uznała, że musiała spaść
na spód torby. Jako że nie miała ochoty w tym momencie wysypywać wszystkiego na
podłogę, by potwierdzić swoje przypuszczenia, po prostu wzruszyła ramionami i
zawiązała troczki.
Po odwiedzeniu łazienki Lan zeszła na dół, gdzie mieścił się
bar. W tym momencie nieczynny. Za ladą chrapał jedynie karczmarz, którego
dziewczyna nie chciała budzić. Dziwiąc się jedynie, że miejsce wygląda na
bardziej zniszczone, niż pamiętała, przemknęła się do drzwi wyjściowych i
opuściła budynek, wdychając świeże, jeszcze wilgotne powietrze poranka.
W następnej chwili krzyknęła, gdyż zauważyła, że jakiś
człowiek majstruje przy wiatrowcu, który należał do Mistrza Jue!
- Hej! Hej, ty!
Jeszcze nie wiedziała, co zrobi, ale jej ciało zareagowało
samoistnie. Podbiegła po pojazdu i chwyciła mężczyznę za kurtkę, szarpiąc go z całej
siły. Oczywiście, efekt był dość marny.
- Natychmiast przestań! To jest…
Mężczyzna, który dotychczas górną połową ciała był zanurzony
w wiatrowcu, najwyraźniej majstrując przy kokpicie, wyprostował się i
przekręcił głowę. Lan aż otworzyła usta ze zdumienia, rozluźniając uścisk
palców na kurtce nieznajomego. Był bowiem… ogromny! Większy nawet od Mistrza
Jue, który zawsze wydawał się dziewczynie bardzo wysoki. Połowę jego twarzy
zakrywały gogle, a drugą połowę znaczyły czarne i ciemnożółte ślady,
najwyraźniej efekt nieostrożnego użycia smaru. Czarne włosy, choć krótkie,
układały się bardzo niesfornie na głowie mężczyzny. Wyglądały trochę tak, jakby
zostały naelektryzowane.
W następnym momencie mężczyzna przesunął gogle na czoło,
odgarniając do tyłu czarną grzywkę i odsłaniając ładne, niemal krystalicznie
błękitne oczy. Lan zapewne roześmiałaby się na widok kontrastu, jaki w tym
momencie tworzyły dwie połówki twarzy nieznajomego, gdyby nie to, że sytuacja
wyglądała dla niej trochę zbyt poważnie.
- Hm… Ty jesteś Lan, prawda?
Podskoczyła, słysząc swoje imię wypowiedziane bardzo
głębokim, bardzo męskim tonem głosu. Skąd wiedział? Lan coraz bardziej zaczęła
się niepokoić. Czy to jakiś prześladowca?
Mężczyzna wyciągnął dłoń. W rękawicy, o której najwyraźniej
zapomniał, gdyż sam uniósł brwi na ten widok i szybko cofnął rękę. Dopiero, gdy
ściągnął rękawicę, ponownie wyciągnął dłoń w geście powitania.
- Nazywam się Hale Zeine. Specjalizuję się w naprawianiu
pojazdów wszelkiego rodzaju, w tym wiatrowców.
Lan uniosła z powątpiewaniem brwi. Z jakiego powodu miałaby
mu uwierzyć?
Ostrożnie uścisnęła jego dłoń. Nie ufała temu człowiekowi,
ale potrafiła właściwie ocenić sytuację. Nie miała szans z tym mężczyzną, gdyby
miało dojść do szarpaniny. Wolała być miła, a przynajmniej taką udawać. Łatwiej byłoby jej uciec... tak przynajmniej sądziła.
Hale, widząc najwyraźniej zwątpienie wypisane na twarzy Lan,
wsunął dłoń za pazuchę i wyjął z ukrytej kieszonki identyfikator na rzemyczku. Dziewczyna mogła zobaczyć zdjęcie przedstawiające mężczyznę, który przed nią stał oraz
kilka informacji dotyczących jego osoby. Ze zdumieniem przeczytała, że pochodzi
z miasta De Arche, do którego wraz z Mistrzem Jue zmierzali. I że – jak Lan
szybko policzyła – Hale miał dopiero siedemnaście lat. A więc był młodszy od
Mistrza!
- No dobrze, skoro nie jesteś żadnym podejrzanym typem…
Dlaczego majstrowałeś przy wiatrowcu mojego Mistrza?
- Jak to, dlaczego? – zdziwił się Hale, chowając
identyfikator. – Dostaliśmy wczoraj zlecenie przeglądu wiatrowca, który miał
się znajdować właśnie tutaj. Wysłano mnie, gdy tylko pojawiłem się rano w
warsztacie. Powiedziano mi, że przed ósmą pojazd ma być gotów do drogi. Nie
miałem pojęcia, w jakim stanie jest wspomniany pojazd, więc pojawiłem się
najszybciej, jak tylko mogłem.
Lan położyła zwiniętą w pięść dłoń na biodrze, próbując
przybrać groźną postawę.
- Więc? W jakim jest stanie?
Hale poprawił gogle, odwracając się do pojazdu.
- Żadnych większych usterek nie zauważyłem. Kilka
mechanizmów wymagało nasmarowania, ale tym już się zająłem. Silnik wydaje się
być w całkiem dobrym stanie. Mechanizm osłony trzyma się całkiem nieźle.
Jedyne, do czego mogę mieć zastrzeżenia, to laserowe działka zamocowane w
obudowie.
- Co jest z nimi nie tak?
Hale kucnął, wsuwając dłoń pod pojazd. Chwilę później
rozległo się kliknięcie, po czym z obudowy z cichym sykiem wysunęło się małe
działko. Lan nie miała najmniejszego pojęcia o jego istnieniu, ale z całej siły
próbowała nie pokazać po sobie zdumienia. Nie było to proste, ale z tej drobnej walki wyszła zwycięsko.
- Są niesprawne. Próbowałem się dowiedzieć, gdzie leży
problem, ale…
- Nie są niesprawne.
Głos dobiegł zza ich pleców. Oboje odwrócili się niemal
zgodnym ruchem. Lan uśmiechnęła się, widząc Mistrza Jue. Hale natychmiast się
podniósł i z szacunkiem ukłonił. Zaraz jednak posłał Jue niepewne spojrzenie.
- Mistrzu, z całym szacunkiem, ale…
Jue uniósł dłoń, przerywając mu.
- Nie musisz się przejmować działkami. Ten wiatrowiec jest
przystosowany do mnie i moich mocy, więc zrezygnowano ze standardowego
uzbrojenia. Musisz uwierzyć mi więc na słowo, kiedy mówię, że wszystko działa
tak, jak powinno. Chciałem jedynie, by profesjonalny mechanik zrobił przegląd
całego pojazdu.
Hale zsunął gogle na oczy.
- Prawie go skończyłem, Mistrzu.
- W takim razie zostawimy cię, żebyś mógł w spokoju
popracować. Lan, chodź ze mną.
Dziewczyna, rzucając ostatnie spojrzenie Hale’owi,
posłusznie dołączyła do Jue, który zawrócił na pięcie, wracając do karczmy. Tym
razem jednak, gdy znalazła się w środku, nie zauważyła za ladą drzemiącego
karczmarza, lecz zamiast tego w powietrzu unosił się zapach smażonego bekonu i jajek. Lan
poczuła, jak kiszki grają jej marsza, a ślina napływa do ust. Uświadomiła
sobie, że nie miała nic w ustach od dość lekkostrawnego obiadu, który jadła
kilkanaście godzin temu.
- Czy to nasze śniadanie? – zapytała.
- Owszem, poleciłem karczmarzowi zrobić nam coś sycącego.
Wiem, że nie jadłaś niczego od wczorajszego popołudnia. Wczesnego popołudnia.
Lan zdziwiła się. Skąd Mistrz wiedział? Śledził ją? Przecież
wypuścił ją samą na miasto, więc…
Ach, Reth. Zapomniała o nim. Prawie. Swoją drogą, gdzie właściwie
był w tym momencie anioł? Nie śledził jej tym razem? A może po prostu stał się
niewidzialny? Dla pewności rozejrzała się dookoła, szukając najmniejszych oznak obecności anioła. Niczego jednak nie mogła wypatrzeć.
- Mistrzu, gdzie jest… Reth?
Jue wybrał stół, przy którym chciał usiąść. Wzruszył
ramionami, zajmując krzesło, które ostrzegawczo zatrzeszczało, gdy na nim
usiadł.
- Nie wiem. Nie ma go w pobliżu. Nie musisz się jednak o
niego martwić.
Lan usiadła naprzeciw Mistrza, wycierając blat stolika
ściereczką, którą znalazła nieopodal.
- Nie martwię się o niego, po prostu… Dziwię się, że mnie
nie szpieguje od rana. Tak właściwie, to czy on ma jakieś miejsce, do którego
wraca, by odpocząć?
Jue, opierając policzek na dłoni, spojrzał na nią ze
zdumieniem, przez długą chwilę nie odpowiadając. W końcu odchylił się na
krześle, które ponownie zatrzeszczało, krzyżując ramiona na piersi. Przekrzywił
głowę, przewiercając Lan spojrzeniem. Dziewczyna uciekła wzrokiem, czując, jak
jej policzki i czubki uszu czerwienieją. Czyżby zadała bardzo dziwne pytanie?
Chwilę później karczmarz przyniósł na wielkiej tacy ich
śniadanie – jeszcze gorące jajka na bekonie, chleb i kilka parujących parówek, a
do tego dzbanek kawy oraz mleko. Uśmiechnął się porozumiewawczo do Lan,
zapewniając, że jeśli sobie tego życzy, może podgrzać dla niej mleko lub zrobić
herbatę, jeśli chce. Lan podziękowała, sięgając po dzbanek z kawą.
Po odejściu karczmarza Jue w końcu się odezwał:
- Myślałem, że bardziej zrozumiesz Retha po tym, jak
zobaczysz jego wspomnienia.
- Cóż, pokazał mi tylko swój upadek, więc…
- Więc wiesz zapewne, że nie może wrócić ani do nieba, ani
tym bardziej do piekła. Jak sądzisz, gdzie może pójść?
- Musi zostać na Ziemi?
Jue roześmiał się, kręcąc głową.
- W pewnym sensie, jeśli będziesz rozumieć Ziemię jako
cząstkę ogromnego wymiaru, który aniołowie nazywają materialnym. Ale Ziemia
jest tylko jego małą cząstką. Maleńką cząstką.
- Ale… cząstką czego?
Jue wbił widelec w jajecznicę.
- Wszechświata. Reth został uwieziony konkretnie w tym
wymiarze, ale nie na ,,Ziemi”. Gdzie jest w tej chwili? Może zwiedza
gorącą powierzchnię słońca? To by pasowało do jego natury… Chociaż, kto wie,
może zwiedza jakieś planety odległe od nas o miliardy lat świetlnych?
Lan próbowała to sobie wyobrazić. Przyszło jej to jednak z
wielkim trudem. Co wiedziała o astronomii? A innych planetach? O wszechświecie
w ogóle? Tylko to, co musiała: że Ziemia kręci się wokół słońca i że posiada jeden
księżyc. I że jest umiejscowiona w jakiejś galaktyce. O innych rzeczach nie
miała pojęcia, zwłaszcza o wymiarach, o których wspomniał Mistrz.
Przycisnęła palce do skroni, czując, że w jej głowie
powstaje chaos. Naprawdę chciała to wszystko zrozumieć, ale czuła, że dla niej jest na to zdecydowanie za wcześnie. Dopiero wchodziła w świat Łowców. Była niemal całkiem zielona, choć starała się nadrabiać braki najszybciej, jak potrafiła. Istniało jednak tyle rzeczy, o których do tej pory nie miała pojęcia! Tyle wiedzy!
- Reth wie bardzo dużo, powinnaś zadawać mu pytania, kiedy
tylko będziesz miała okazję. Nie na wszystkie ci jednak odpowie. Uważa, że
ludzkość nie jest gotowa, żeby poznać pewne rzeczy albo że nie chce nam psuć
radości z dochodzenia do prawdy na własną rękę. Mimo to, na wiele pytań
odpowiada. Szczególnie na takie, które dotyczą tak zwanego życia po śmierci.
Może dlatego, że wszyscy się przekonali, że gdzieś tam istnieje jakiś Bóg. I że
każdy człowiek posiada duszę, która nie umiera wraz z jego ciałem.
- Mistrzu, a ty… pytałeś go o takie rzeczy?
- Oczywiście.
- I… poznałeś odpowiedzi?
- Reth nie miał żadnych oporów przed tym, by uzupełnić moją
wiedzę na wszystkie tematy, którymi byłem zainteresowany. Większością mojej
wiedzy jednak nie zamierzam się z nikim dzielić. O niektórych rzeczach bowiem
lepiej nie wiedzieć.
Lan położyła sobie na talerzu parówkę i sięgnęła po keczup
oraz dwa kawałki chleba. W tym samym momencie z kuchni ponownie wyszedł karczmarz,
tym razem stawiając przed nimi tosty, masło, kilka plasterków sera i szynki
oraz kilka zapiekanek. Jue podziękował, zapewniając, że niczego już nie
potrzebują.
- A czym ty jesteś najbardziej zainteresowana, Lan? –
zapytał, zatapiając zęby w toście grubo posmarowanym masłem.
- Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej na temat Peir -
odparła bez zastanowienia dziewczyna, przypominając sobie małą osóbkę jej
strażniczki, która kiedyś została stworzona przez Uriela. – Widziałam ją w
jednym ze wspomnień, ale… zostało przerwane tak szybko…
- Widziałaś Peir? – Jue wydawał się szczerze zdziwiony.
Lan pokiwała głową.
- W pewnym momencie, tak. Reth nigdy nie mówił Mistrzowi o
tym, że znał Peir przed upadkiem?
Jue powoli pokręcił głową.
- Pewnie nie uznał tego za ważną informację, chociaż… Zapytam go przy najbliższej okazji. A teraz dokończmy śniadanie. Zaraz potem ruszamy
w dalszą drogę. Miejmy nadzieję, że ten mechanik skończy zleconą mu pracę do tego
czasu.
Lan mimowolnie spojrzała w kierunku drzwi. W jej pamięci odżył
obraz Hale’a, który tak ją przestraszył jakiś czas temu. Oczywiście teraz jej zachowanie
wydało jej się głupie, ale jak inaczej miała zareagować? Mistrz Jue o niczym jej
nie powiedział, więc miała wszelkie prawo podejrzewać, że majstrujący przy wiatrowcu
mężczyzna był złodziejem albo kimś w tym rodzaju. Rzuciła się więc na niego bez
zastanowienia, choć oczywiście, gdyby Hale tylko chciał, mógłby ją jednym uderzeniem
pozbawić przytomności. Gdyby Mistrz wiedział, na co się porwała… Nie, zdecydowanie
nie zamierzała mu powiedzieć o tym, jak głupio się zachowała.
W chwili, w której odwracała wzrok, drzwi się otworzyły i pojawił
się w nich Hale. Lan ze zdumieniem poczuła, jak serce w jej piersi przyspiesza swój
normalny, spokojny rytm. Z zaskoczenia?
- Zakończyłem swoją pracę, Mistrzu. Wiatrowiec jest gotowy do
drogi.
- Wspaniale! – oświadczył Jue, odsuwając się wraz z krzesłem.
– Pora w takim razie ruszać do De Arche. Czeka na nas misja do wykonania.
____________________
Sprawa nr 1: ,,De Arche" w tytule, to ujęte w kwadratowy nawias, jest podtytułem. Tak dla jasności. Akcja bowiem przeniesie się właśnie do tego miasta i chciałam ten fakt jakoś zaznaczyć.
Sprawa nr 2: Znaczenie ,,De Arche": można się pewnie domyślić, ale to wariacja słów The Ark (Arka - powiązanie z biblijną Arką Noego, schronieniem przed potopem) i Archangel (Archanioł). Tak mi przyszło do głowy :)
Sprawa nr 3: Wiem, że Hale miał być kimś innym. Podoba mi się jednak taki. A co z tego wyjdzie, to się jeszcze zobaczy.
hm... ciekawe to De Arche. Opis tego miejsca troche napawa mnie dziwnym uczuciem, nie umiem określić jakim. W każdym bądź razie nieźle opisałąś to miejsce. To miejsce ma znaczy sie historyczną wartość.. No i kurcze, cały czas technologia. Czy ty masz zamiar zostać jakimś inżynierem? Masz duuużą wiedze na ten temat ;p haha
OdpowiedzUsuńA tak btw - De Arche to pierwsze miast w świecie Łowców? Dobrze rozumiem? ^^'
I tak w ogóle.. Powiedzenie ze aniołowie są ludzcy troche mi sie kłóci. Po pierwsze, zgoda, niech oni sobie tam jedzą, kochają itd, itp. Ale bądź co bądź w naturze ludzkiej leży zdrada czy tego chcesz czy nie :/ I w sumie jest niewielu którzy nie zdradzają :/
hm.. *próbuje odpowiednio usadowić się na krześle. Próbuje każdą możliwą pozycje, ale w końcu się poddaje* Nie wiem, jak można jednocześnie siedzieć i leżeć. Wybacz mi Limeciu... Chociaż... Jakby tak... Kurcze, ale to niewygodne! Przecież Jue mógł sobie kręgosłup poskręcać?! Wiesz co, czy to zemsta na srebrnowłosym, ze Ciebie bolały kręgi? ;p
haha, znalazłam literówke ;d Ale nie bede Cię martwić. Na razie jest to pierwsza ;p *devil smile*
Naprawdę, piszesz tak, jakbyś miała gdzieś na kartce rozpisane z jakich części skłąda się wiatrowiec. Przerażasz mnie dziewczyno... I to bardzo O.o
I ciekawe pytania Lan zadaje. Też jestem ciekawa czy Reth ma swoje miejsce do którego zwiewa? ;d I jeszcze to śniadanie! Ludzie, jak ja jestem głodna przez ciebie! Jutro rano sobie podobne śniadanie zaserwuje ;p
Hej, ja też chce tak latać jak Reth by mógł! Fajnie by było spacerować po słońcu ( oczywiście nie będąc narażonym na jego gorąc czy promieniowanie ;p) albo zwiedzać planety lata świetlne oddalone od ziemi? Ale jazda *.*
No, no no! Reth nie powiedział Jue o Peir? Jasny gwint! Ciekawa jestem czemu.. A może to wspomnienie stworzenia Peir było jednym z tych, których nawet Lan miała nie widzeć, ale z jakiegoś powodu je ujrzała? Tak, gadam skomplikowane rzeczy, nie? ;p haha
No i Hale. Powiem, że póki co jestem rozczarowana! Hale był inny przecież?! BYł wrednym typkiem, którego nienawidziłam z całego serducha! A tutaj to mechanik, który naprawia wiatrowce ( których budowe znasz na pamięć ;p)
Dobra, nie bede sie dalej rozpisywać...
Nazwa miasta - fenomenalna.
A mam nadzieje, ze Hale jeszcze poznamy bliżej.. ;d Narka!
Wzniosłym uczuciem? ;p Jak dla mnie czytanie tego opisu wywołuje we mnie odczucie walenia głową w ścianę. De Arche wyszło takie... ciężkie.I nie, nie zamierzam być inżynierem, ale trochę czytam. Staram się ogarniać rzeczy, o których piszę. Przynajmniej w maleńkim stopniu. Maciupeńkim :D
UsuńMai, Mai, Mai... Nie musisz mi mówić, jak działa świat i co leży w ludzkiej naturze. Z drugiej strony ludzie mają to do siebie, że na niechęć odpowiadają niechęcią, a na zdradę - zdradą. Innymi słowy, do tanga trzeba dwojga. Nie ufając ludziom, nigdy nie zdobędziesz ich zaufania. To musi działać w dwie strony. A aniołowie zaprezentowani w tym rozdziale byli ludzcy w sensie bardzo biologicznym, co zaznaczam już chyba od dwóch rozdziałów. Ich istoty zostały ograniczone do ludzkich ciał. A ludzkie ciało, by funkcjonować, potrzebuje pożywienia. A miłość? Bardzo biologiczna - raczej spełnienie fizjologicznej potrzeby niż duchowej. Nadal jednak to ,,uczucie" było o wiele prawdziwsze od tego, co potrafią sobie czasem zafundować ludzie. Nie było mowy o tym, by anioł, który zdecydował się pomóc ludziom w odbudowie, zdradził sam siebie. Może i byli upadli, może i ludzcy, może bez wstępu do Nieba, ale zawsze pozostawali w zgodzie ze sobą i swoimi ideałami. Innymi słowy: moralność ludzka a anielska to dwie zupełnie inne sprawy, różniące się między sobą nczym niebo i ziemia.
A Jue po prostu górną połową ciała leżał na blacie stolika, na którym też leżała książka, a dolną połową siedział na krześle. Łatwo taką pozycję przyjąć, choć jest bolesna dla tego, kto w takiej zaśnie - przekonałam się na własnej skórze ^.^
Nie, wygląd wiatrowca i jego części składowe mam w głowie :D
No a jak! Lan jest ciekawska. A Reth zaczyna ją coraz bardziej intrygować po tym, jak pokazał jej swoje wspomnienia. Ano, Reth nie może się spalić, więc może sobie zwiedzać słoneczko i z bliska oglądać wybuchy :D Jego istota pozwala mu też podróżować z dowolną szybkością w jakiekolwiek miejsce we wszechświecie :D
Nie, nie, Lan miała zobaczyć akurat to wspomnienie :) Reth zapewne wymyśli jakąś bajeczkę, kiedy Jue poprosi go o wytłumaczenie się z milczenia na temat Peir, ale on ma bardzo ważne powody ku temu, by o Peir na razie nie mówić wiele.
A Hale... Mi się podoba. Nie chce żadnego głupiego smarka w tym opowiadaniu xD
Dogra, dobra ;p Ja po prostu tylko mówiłam ze pojęcie "ludzka" troszke mi sie kłóci, ale czaje o czym mówisz i rozumiem ;)
OdpowiedzUsuńJa tez w takiej pozycji zasnęłam jak Jue - podczas dwóch godzin polskiego xD I potem nie mogłam chodzić po schodach, koleżanki mnie podtrzymywały bo wyłam ze mnie kręgi bolą ;p
Co do Peir -jestem coraz bardziej zaciekawiona jej osobą. Mam nadzieje, ze niedługo dasz następny rozdział co? ;) I może tam coś jeszcze o Peir powiesz ;p
a co do Hale. Powiem tak. Ja lubiłam tamtego typka, był taki fajny wkurzający. Ale może jak mi dobrze pokierujesz opisami w nadchodzącym czasie, to moze przekonasz mnie do nowej odsłony tego wariata ;)
trzeci albo czwarty raz zmieniasz nagłówek i ogólnie wystrój bloga... jest cudnie ;) Czy to Peir w nagłówku? ^^
Usuńhejo!;) nie wiem ile uda mi sie przeczytać i skomentować, bo zaraz jadę z dziadkami, najwyżej komentarz będzie miał 2 części ;)
UsuńDe arcge....cóż, jest czego bronić, więc co się dziwić, że połowa populacji to wojskowi, a druga... to naukowcy.wow, niezła struktura zawodowa społeczeństwa ;] innymi słowy, znak równości postawiony między zwykłym, przeciętnym mechanikiem/inżynierem wyszkolonym w Arche, a mechanikiem z Gildii byłby właściwy? ;>
ooooooo! ooo! oooo! MUTANTY! no proszę ;) może się okaże,że Reth ma jakąś latorośl? ;> hm... może potomkowie ludzi i aniołów są teraz łowcami, co?
Tobołek Lan przypomina mi torebkę hermiony z harrego pottera...ona też mogła ta wszystko upchnąć, ale znalezienie tego hohoho! hehe z drugiej jednak strony... chciałabym mieć taki przedmiot,do którego można by wkładać rzeczy prawie bez końca! *w*
HA! HALE! ;] No to Lan musi go kojarzyć, skoro poznała go jako tragarza ( z tego co pamietam) i szofera!;P Znalazlas moze obrazek Hale? Mi przypomina Obito z Naruto ;] On też miał gogle i naelektryzowane włosy ;P Jasny gwint, Hale mi się podoba :D Jest taki./.. męski! nie to co zniewieściały Jue (bez obrazy!) oooooOO! HAle nie jest z Gildii! JEST z DeArche! No proszę, tu mnie zaskoczyłaś!;]
NO! Lan zadała bardzo ważne pytanie! Czy Reth ma jakieś miejsce, do którego chodzi odpocząć?;) No nie! Jue brzydko potraktował Lan! tak... protekcjonalnie! nieładnie! ;( Podobno nie ma głupich pytań, ale Jue sprawił, że odczułam, iż pytanie Lan jest właśnie takiej natury ;x
HA! Reth nie powiedział Jue, że znał Peir! No proszę! a myślałam, że nie mają przed sobą tajemnic;P żarcik ;) Myślałam, że Reth, wybierając Lan na partnerkę Mistrza, wspomniał o tym fakcie Jue, by w jakiś sposób uzasadnić swoją decyzję :x
haha Serduszko Lan przyspiesza na widok Hale, mi ślinka cieknie, gdy o nim czytam *q* *p* proszę więcej Hale!;)
Przeciętny inżynier z De Arche pewnie zlinczowałby cię za postawienie między nim a mechanikiem z Gildii znaku równości :D Technicznie rzecz biorąc, ich zdolności są takie same - tyle tylko, że archańczycy nie potrzebują do pomocy żadnych sił nadprzyrodzonych. Polegają wyłącznie na wrodzonych zdolnościach - chociaż mechanicy z Gildii zapewne by się kłócili, w końcu oni rodzą się ze strażnikiem mocy i po prostu korzystają z dostępnych im możliwości :D
UsuńNie, Reth nie spłodził żadnego dzieciaka na Ziemi :D Chociaż to całkiem ciekawy pomysł. Niekoniecznie jednak mam ochotę z niego korzystać ;p
Mam - znaczy, nie na kompie - obrazek Hale'a. Zainspirował mnie bohater pewnej mangi, którą czytałam ostatnio. Jak będę uzupełniać podstronę ,,bohaterowie" to go tam wkleję, żebyś mogła go podziwiać :)
Jue nie potraktował Lan protekcjonalnie... Po prostu myślał, że po poznaniu wspomnień Retha zrozumie go bardziej i sama będzie w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Oczywiście nie ma pojęcia, ile wspomnień Reth pokazał Lan. A poza tym, był niewyspany i bolały go mięśnie od zdecydowanie złego ułożenia ciała podczas snu :D
Hihi postaram się, by Hale'a nie zabrakło w przyszłych rozdziałach. I wiem, dlaczego wydaje się bardziej męski od Jue :D
Jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa w związku z nagłówkiem :D Nadal eksperymentuję z obrazkami, zobaczymy, czy uda mi się coś ładnego w końcu skonstruować.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Daj znać jak już ostateczna wersja zawiśnie ;p
UsuńO mój Booosze! Limetko muszę ci powiedzieć,że ta wersja SH bije na głowę absolutie wszystko co dotychczas napisałaś. Naprawdę. Te wszystkie odniesiene do Nieba i do demonów, bardzo zUa Natasha, która prowadzi listę ludzi do uniceswienia (osobiście także takową posiadam). I Reth! Reth! Och, chyba nie jestem pierwszą, która powie, że absolutnie kocham jego postać, charkter, teksty, którymi zwala mnie z kanapy xDD.
OdpowiedzUsuńLan też zyskała coś nowego w tej wersji. Nie jest już TAK mazgajowata, jak wcześniej. A przynajmniej teraz ma ku temu lepsze powody, chodzi mi rzecz jasna o to, że była służącą. Mai także wyszła lepiej. Od początku była wredną żmiją i skończyła jak każda żmija. Ale... Coś tak czuję, że jeszcze o niej usłyszymy. Jej tajemnicze zniknięcie mnie niepokoi i dziwię się, że Jue tak tę sprawę bagatelizuje. A! Jue... W tej wersji powiem ci szczerze jego więź z Lan wydaje się mniej widoczna. Nie jestem jednak pewna czy to źle. Rozumiem bowiem, że nie chciał się z Lan zaprzjaźniać dopóki nie był pewien czy nadaje się ona na jego uczennicę. W ostatnich rozdziałach widzę jednak w tej sprawie zmiany i za to też cię muszę pochwalić. Relacje między bohaterami się ROZWIJAJĄ i bardzo to widać. Nie wiem... Może to takie moje złudzenie jest ;p.
Hale... Lubię go... A przynajmniej lubiłam w poprzedniej wersji. Teraz się o nim nie wypowiadam, bo jeszcze za mało wiem ^ ^. Jedyna moja niechęć do niego wynika z faktu, iż ja usilnie i niezmiennie kibicuję Jue i Lan... *myśli*. W ogóle to muszę im jakiś paringowy skrót wymyślić... Jula... Anjue... xD
A nagłówek piękny! Przynajmniej obrazek! Mam motylki w brzuchu jak na niego patrzę *______*!
Chcę cię też przeprosić za brak komentarzy. Naprawdę kocham SH, ale ostatnio tyle się dzieje :(. Nie mam czasu na pisanie własnego bloga, a co dopiero na czytanie cudzych ;/.
Czekam na nowy rozdział! Mam nadzieję, że szybko go dodasz!
Pozdrawiam ;*
PS. Nie ma też powtórzeń! Widzę ogromną poprawę! ;*
PS2. Na chwilę obecną mam duuużoo wolnego czasu! Więc w końcu mogę rozpocząć walkę o dumne pierwsze miejsce! Buahahaha!
Klear
1. Haha! Bo tym razem chcę, by opowiadanie miało jakiś sens, do którego będę zmierzać. W tamtej wersji chodziło tylko o Lan i Jue. Chciałam, by ta była jakaś taka bardziej... sensowna. Znaczy, żeby chodziło o coś konkretnego. W końcu nie chcę napisać [jedynie] harlequina ;p A Retha kocham. Tytana w poprzedniej wersji też bardzo lubiłam, ale to chyba tak bardzo nie rzucało się w oczy, jak tutaj. Mam przynajmniej taką nadzieję ;3
Usuń2. Lan... Chcę, by dorastała. Od służącej do pełnoprawnego Łowcy... to może być ciekawe :D A Mai... mwahaha. W poprzedniej wersji też miała przejść na ciemną stronę mocy, a jej żmijowatość wyszła dopiero po kilkunastu (kilkudziesięciu? o.o) rozdziałach. Bleh. Niech będzie zUa od początku. Ale, mimo wszystko, bardzo lubiłam jej postać. To znaczy jako zUy charakter. Musiała jednak postąpić tak, a nie inaczej. Dla dobra fabuły ;3
3. Hale Ci się chyba spodoba. Mam przynajmniej taką nadzieję :) I podoba mi się "Jula" ;D I wiem, że obrazek jest cudny! *o*
4. Spoko, spoko, jak będziesz mieć czas, to wpadaj :D A co do powtórzeń... wzięłam sobie do serca Twoje uwagi na ten temat. Próbuję z całych sił eliminować tę słabość... choć czasem, jak jestem bardzo zmęczona, to po prostu zostawiam rozdział tak, jak jest :D Poradzono mi też, bym czytała sobie na głos, ale... w moim domu to by nie wypaliło xD
A pierwsze miejsce... Hm. To może być trudne z Mai jako konkurencją :D
łaaaaa! cudny ten nowy wystrój! Rozumiem ze to Peir i Reth ? ;d
OdpowiedzUsuńOf course ;3 W końcu znalazłam odpowiedni obrazek HELL YEAH! :D Nie spodziewałam się tego! Ale był, czekał na mnie! Znalazłam jeszcze kilka ładnych, ale ten wydał mi się najładniejszy.
UsuńWOW! GENIALNY nagłówek! *w* *kopiuj -> wklej -> ustaw jako tło pulpitu* patrze, patrze i napatrzyć się nie mogę! *wlepia maślane gały w obrazek*
OdpowiedzUsuńMam na kompie oryginalny rozmiar (ogromny) i kształt obrazka jak chcesz :D Plus alternatywną wersję tej pary ^.^ *dobrze zaopatrzona*
Usuń*w* *umarła ze szczęscia* CHCĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Usuń