wtorek, 21 sierpnia 2012

4.4 [De Arche] Lucifiel i Gabriel

Piekło od zawsze rządziło się własnymi zasadami. Niektórzy błędnie uważali, że panuje w nim całkowita anarchia. Że diabły rozporządzają trafiającymi w ich łapy duszami według własnego uznania. Że wrzucają je do morza ognia i siarki. Że codziennie, od świtu do zmierzchu, odbywają się tam jakieś niekontrolowane, zboczone orgie.
Prawda wyglądała nieco inaczej. W piekle bowiem istniały zasady, których się trzymano. Obawiano się anarchii, nie było bowiem niczego gorszego od armii pozbawionych przywództwa diabłów i wszelkiej maści demonów. Prowadzono zarówno dokładny spis dusz, które trafiały do piekła, jak i Bibliotekę Grzechów, stojącą w opozycji do niebiańskiej Biblioteki Cnót. Tutaj też mieścił się Sąd Duszny, przed którym musiała stanąć każda dusza po opuszczenia ciała w chwili jego śmierci. Wszystko to funkcjonowało sprawnie, odkąd Lucifiel, zwany też Lucyferem, wprowadził nowe porządki. Rzadko, nawet wśród upadłych, znajdował się ktoś na tyle odważny czy szalony, by mu się sprzeciwić. Zdecydowana większość diabłów trzęsła swoimi mniej lub bardziej kościstymi ciałami na samą myśl o tym, że mogliby stać się powodem jego gniewu. Ostatnim z odważnych był Belzebub, któremu Lucyfer wyrwał pięć z sześciu skrzydeł, po czym rozerwał jego istotę na dwoje. Z jednym skrzydłem Belzebub nie potrafił się nawet uleczyć, wykorzystując jego energię do podtrzymania ledwo tlącej się w nim iskry istnienia. Po tej całkowitej i niezaprzeczalnej porażce upadły seraf zszedł do samego serca piekła, gdzie przez ponad pięćset ziemskich lat dochodził do siebie.
Nikt, absolutnie nikt nie podskakiwał Lucifielowi.
Nietrudno więc było zrozumieć przerażenie, które poczuł Izh, dość młody i nadal niedoświadczony diabeł, oddelegowany niedawno do uaktualnienia spisu dusz w budynku Skryptorium, gdy zobaczył przed oczami sześć wspaniałych, śnieżnobiałych, rozpiętych na całą szerokość skrzydeł. Nerwowo poruszał ogonem, starając się opanować drżenie lekko ugiętych kończyn zakończonych ostrymi pazurami, które wbił w podłogę. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że jego pokryte szarą błoną skrzydła co rusz się składały. Takie zachowanie mogło zostać odebrane jako okazywanie braku szacunku, więc Izh bardzo, ale to bardzo starał się je trzymać rozpięte.
- Doszły mnie słuchy, że całkiem niedawno z piekła zniknęło kilka setek ludzkich dusz… I to całkiem starych dusz.
Izh pokiwał małym, zakończonym dwoma rożkami łbem.
- Tak, tak właśnie się stało, mój panie.
Sześć skrzydeł gwałtownie się poruszyło, wydając głośny, szemrzący odgłos.
- Czy poznano już przyczynę?
Głos Lucifiela był spokojny, ale Izh wiedział swoje. Może był młody, ale zdążył już podsłuchać to i owo na temat pana piekieł. I na pewno nie chciał na własnej skórze poczuć, jak wielka potrafi być siła jego gniewu. Niespokojnie poruszył ogonem, przełykając ślinę.
- Wygląda na to, że dusze są przywoływane przez jakiegoś człowieka na Ziemię.
- Dlaczego nie powiadomiono mnie o tym wcześniej?
- Panie, masz ważniejsze sprawy na głowie niż…
- Co może być ważniejszego od wiadomości, że ci cholerni ludzie znowu pozwalają sobie na więcej, niż ustawa przewiduje! – wrzasnął Lucifiel, a Izh z przerażeniem poczuł, jak dłoń anioła zaciska się na jego gardle. Skrzeknął, próbując się sprzeciwić, ale zaraz też sobie przypomniał, z kim ma do czynienia. – Żądam wyjaśnień!
Mały diabeł naprawdę sądził, że to jego koniec. Przed oczami mu pociemniało, podczas gdy anioł przy pomocy jednej dłoni miażdżył zarówno jego krtań, jak i kręgi szyjne. W desperacji zamachał skrzydłami, ale czuł, że słabnie.
- Lucifielu, bracie, puść tego biedaka. On nic ci nie powie.
Izh poczuł, że zostaje uwolniony z morderczego uścisku palców. Upadł więc na kolana, drżąc i kaszląc, bojąc się jednak wziąć nogi za pas. Dopóki pan piekieł mu nie powie, że ma sobie iść, zamierzał pozostać w miejscu tak długo, jak będzie to potrzebne. I nie rzucać się w oczy. Nawet nie oddychać.
Tymczasem Lucifiel przeszedł obok niego, owiewając go swoją siłą. Izh aż się wzdrygnął.
- Gabriel. Co za niespodzianka! Rozumiem, że jesteś tu z jakiegoś ważnego powodu.
- Z tego samego, z którego tak się wściekłeś przed chwilą.
Lucifiel poruszył skrzydłami, widocznie zainteresowany. Gabriel jednak, wyraźnie poruszony widokiem brata, z którym tak rzadko miał okazję porozmawiać osobiście, jak zwykle oszołomiony jego urodą – był bowiem najpiękniejszym, na równi z Mikaelem, aniołem wśród wszystkich skrzydlatych, których Bóg stworzył, i jego ulubieńcem – przez kilka chwil po prostu mu się przypatrywał. Trzy pary śnieżnobiałych skrzydeł, mieniące się niczym płynne złoto obrączki tęczówek oczu oraz złote, miękkie włosy. Jego sylwetka wydawała się drobna i słaba, krucha, jakby ze szkła. Ale to były tylko pozory. Lucifiel po prostu nie lubił się materializować w formie uważanej za ludzką, a co za tym idzie – słabą. Jako że jednak istota ludzka była na tyle ważna dla Boga, że kazał wszystkim swoim aniołom się jej pokłonić, materializowanie się właśnie w takiej postaci uważano za wyraz szacunku.
Cóż, Lucifiel nigdy w to nie wierzył i wcale się z tym nie krył, ale może właśnie dlatego jego materializacja zawsze była taka piękna. Nie potrafił uznać człowieka za istotę wyższą od anioła, więc się jej nie pokłonił, ale kochał Boga na tyle mocno, że przybierał ludzkie kształty wtedy, gdy sytuacja tego wymagała.
Gabriel odchrząknął, jednocześnie poruszając górną parą skrzydeł – tą, która zawsze wznosiła się ku górze, w geście uwielbienia dla Boga.
- Pan Bóg ma dla ciebie zadanie… prośbę.
- Nie mam czasu na bzdury! Jakiś głupi człowiek próbuje zrobić mnie w balona, wyciągając z piekła tuż przed moim nosem skazane na udrękę dusze! Muszę się tym zająć!
Archanioł westchnął, tym razem poruszając środkową parą skrzydeł, która zazwyczaj pełniła rolę tarczy. Owinął się nimi, odnajdując w tym geście pewne pocieszenie.
- Jedno łączy się z drugim. Wiesz, że nasz Ojciec nie wydałby ci rozkazu, który kłóciłby się z twoją pracą tutaj.
Lucifiel prychnął.
- Przestań kręcić i gadaj, o co chodzi!
- Rafael został… uprowadzony. Jest na Ziemi.
- Żartujesz sobie ze mnie, Gabrielu?
- A wyglądam, jakbym żartował?
- Wyglądasz, jakbyś właśnie powiedział, że jakiś człowiek był w stanie uwięzić w materialnym świecie archanioła. Ha! Chociaż nie, Rafi zawsze był dość słabowity. Na nikogo ręki nie podnosił. Ani głosu. Z Misiem dobrze się dogadywali.
Gabriel uśmiechnął się, słysząc po raz pierwszy od bardzo dawna to osobliwe zdrobnienie imienia Mikaela, którego tylko Lucifiel miał odwagę używać. Jeśli się nie mylił, Mikael także wymyślił dla swego bliźniaczego brata równie absurdalne zdrobnienie, które brzmiało Lucynka. Zapewne z powodu urody, którą Lucifiel został obdarzony. Gdyby pozostali aniołowie nie odczuwali tak wielkiego, choć podszytego strachem respektu przed dwoma braćmi reprezentującymi boski Gniew, zapewne nieźle by się bawili, używając tych zdrobnień. Tymczasem nawet przez usta Gabriela nigdy nie przeszły, choć był on uważany za wojownika zdolnego stanąć ramię w ramię z Mikaelem na polu bitwy i walczyć na równi z nim. Oczywiście po warunkiem, że byłby pozbawiony swej drugiej połowy, Lucifiela.
- Upadli zostali zmobilizowani, ale bez przewodnika są skazani na porażkę.
- Ty… nie żartujesz, Gabrielu.
- Nie.
Lucifiel złapał się za głowę i wsunął palce we włosy, po czym zaczął krążyć po średniej wielkości pomieszczeniu, głośno łopocząc skrzydłami. Izh zdążył schować się pod solidnym biurkiem, zanim został pod nie zamieciony przez podmuch wiatru spowodowany przez wściekły ruch skrzydeł.
Anioł nagle się zatrzymał i odwrócił w stronę Gabriela, który nie poruszył się nawet o milimetr.
- Jak brzmi rozkaz? – zapytał, niemalże przewiercając archanioła wzrokiem.
- Aniołowie na Ziemi potrzebują przewodnika. Potrzebują Peir.
- Z tego, co wiem, zabaweczka Uriela jest na Ziemi? I stała się czyjąś strażniczką?
Gabriel skinął głową.
- Tak jest w istocie. Problem jest tylko taki, że ludzka dziewczyna, z którą jest związana, jeszcze nie potrafi korzystać z jej umiejętności.
- A co ja mam z tym wspólnego?
- Pan Bóg prosi, byś ocalił ludzką dziewczynę, która w przeciwnym przypadku zginie, próbując przywołać Peir do ziemskiego świata.  Jest na to zdecydowanie na wcześnie, połączenie między nią a Peir nadal jest bardzo słabe. Ona nie będzie w stanie utrzymać jej w swoim świecie.
Lucifiel elegancko wylądował na blacie biurka, pod którym schował się diabeł Izh. Skrzyżował ramiona, w zamyśleniu przyglądając się Gabrielowi. Wyglądał trochę tak, jakby nie do końca uwierzył w to, co usłyszał. I próbował to na różne sposoby przetrawić.
- Nie obchodzi mnie los tej dziewczyny – oświadczył w końcu, zakładając nogę na nogę.
- Spodziewałem się, że to powiesz.
- Spodziewasz się także, że zdołasz mnie nakłonić do zmiany zdania.
- Tak, ponieważ tu nie chodzi tylko o ludzką dziewczynę. Tu chodzi o Rafaela. Wiesz przecież, że Peir jest jego jedynym dzieckiem, jeśli można użyć takiego określenia w tej sytuacji. Jeśli dziewczyna umrze, odnalezienie naszego brata stanie się dla ludzi niemożliwe. A do czasu, gdy Peir powróci do nas i będziemy mogli skorzystać z jej umiejętności, Rafael będzie zgubiony.
Lucifiel westchnął, unosząc do góry głowę. Przez chwilę szukał czegoś wzrokiem na suficie, po czym otrząsnął się i zeskoczył z biurka.
- Ale robię to dla Rafiego! – zastrzegł, niczym burza wylatując z pomieszczenia.
Gabriel z uśmiechem pokiwał głową. Oczywiście. Wszyscy robili, co w ich mocy, by uratować Rafaela. Nawet ludzie, których jego brat tak nie lubił.

Jue wypalił trzy papierosy, drepcząc niespokojnie dookoła śmigacza, zanim zebrał myśli na tyle, by móc się spokojnie zastanowić nad sytuacją, w której się znalazł. Musiał bowiem podjąć decyzję, z którą trudno mu było się pogodzić, chociaż wiedział, że jest to jedyne i najlepsze rozwiązanie. Oczywiście początkowo się opierał, stwierdził nawet, że zniknięcie archanioła w sumie mało go obchodzi, ale Reth stanął okoniem. Jak to, nie obchodzi?! Co Mistrz zamierzał przez to powiedzieć?! Jak śmiał sugerować, że nie przejmuje się losem archanioła Rafaela, Niebiańskiego Przewodnika i Uzdrowiciela?! Jue po raz pierwszy w życiu słyszał, by Reth krzyczał. I to na niego.
Hale zaproponował, by się zatrzymali i przemyśleli sprawę na spokojnie, na powietrzu. Jue natychmiast skorzystał z okazji. Wyskoczył z pojazdu, gdy inżynier go unieruchomił, po czym sięgnął po schowaną w wewnętrznej kieszonce płaszcza paczuszkę i kilkakrotnie głęboko zaciągnął się pierwszym papierosem, spalając go w rekordowym czasie, liczonym w sekundach. Podczas spalania drugiego nadal drżały mu dłonie. Trzeciego spalił już spokojniej, z miną myśliciela.
Reth przyglądał mu się z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Już lepiej? – zapytał, gdy niedopałek wylądował pod ciężką podeszwą buta Jue. – Możemy porozmawiać na spokojnie?
- Nie. To znaczy tak. Po prostu przemyślałem sprawę, więc nie musisz mnie do niczego przekonywać. Powiedz mi jednak, jak to zrobimy.
- Jak zmaterializujemy Peir?
- Mam nadzieję, że ten proces nie będzie wymagał mojego w nim uczestnictwa.
- Nie. Ale w pewnym sensie tak.
Jue uniósł brwi.
- Coś dziwnego musi chodzić ci po głowie. Wyduś to z siebie.
Reth spuścił wzrok.
- Będę musiał oddać Mistrzowi jego przekleństwo. Nie będę mógł pomóc Peir, będąc w posiadaniu tak silnej, negatywnej energii.
W dłoni Jue po raz kolejny pojawiła się paczuszka z tytoniem. Czwarty już papieros szybko wylądował w ustach młodego mężczyzny.
- Przekleństwo, huh – wymamrotał, podpalając cienką bibułkę. – Prawie o nim zapomniałem. Jak silne się stało przez ten czas, gdy trzymałeś je ode mnie z daleka?
Reth rozplątał skrzyżowane do tej pory ramiona i przyłożył dłoń do piersi w okolicy serca. Przez chwilę trwał nieruchomo w tej pozycji, jakby czegoś nasłuchiwał. Gdy w końcu spojrzał na Jue, minę miał nieciekawą.
- Gdyby nie to, że twoja matka była potężną czarownicą, mógłbym powiedzieć, że się o ciebie nie obawiam, Mistrzu. Przekleństwo jednak, z którym się urodziłeś… Jego siły mogłaby ci pozazdrościć każda wiedźma. Kiedy ci je oddam…
- Dam sobie radę – oświadczył Jue, wzruszając ramionami. – W końcu to moje przekleństwo. Wcześniej sobie z nim radziłem, teraz też powinienem.
- Tak, ale wcześniej wraz z nim wzrastałeś. Od kilku lat jednak ono wzrastało ze mną, bez twojego udziału.
- Próbujesz mnie zniechęcić, Reth?
- Nie. Chcę tylko, byś zrozumiał, jak poważna jest sytuacja. I byś nie lekceważył własnej siły.
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jest niebezpieczna – mruknął Jue, zgniatając kolejny niedopałek pod obcasem, po czym otworzył drzwi śmigacza. – Lan, możesz wyjść na chwilę? Chciałbym z tobą porozmawiać.
Dziewczyna, która do tej pory ostrożnie obserwowała go przez okno, wraz z Hale’em wysuwając ostrożne hipotezy na temat tego, o czym jej Mistrz może rozmawiać ze swoim strażnikiem, przybrawszy tak niepokojącą minę, pokiwała głową. Inżynier, lekko zaniepokojony, otworzył jej drzwi, odprowadzając jej sylwetkę wzrokiem. Dlaczego miał tak złe przeczucia co do tego wszystkiego?
Jue odciągnął Lan od śmigacza na bezpieczną odległość. Uznał, że to, co powie swojej podopiecznej nie może trafić nawet przypadkiem do uszu Hale’a. W żaden sposób nie był związany ze sprawą. Nie był nawet Łowcą. Nie powinien więc zostać wtajemniczony w żadne szczegóły ich pracy. Może by zrozumiał, a może nie. Jue nie miał ochoty tego sprawdzać.
- Będziemy musieli wezwać Peir – oświadczył, gdy uznał, że znaleźli się wystarczająco daleko. – Jeśli otrzymała Łaskę od Rafaela, to znaczy, że jest Przewodniczką. Bez problemu odnajdzie do niego drogę. Poza tym, jej dusza będzie znacznie silniej przywoływana przez archanioła, jako że kiedyś była jego częścią. Potrzebujemy jej.
Lan najpierw spojrzała na Retha, a potem na Jue. Oboje przyglądali jej się z wyraźną nadzieją na to, że zgodzi się na ich plan. Nie widziała więc innego wyjścia. Pokiwała głową. Nie wiedziała jeszcze, jak uda im się skorzystać z jej mocy, ale jeśli tym sposobem miała im pomóc… Na pewno wiedzieli, co robili. Jue był Mistrzem. Jej opiekunem. Na pewno nie pozwoliłby na to, by coś złego stało się z nią lub jej strażniczką.
Dlaczego więc czuła się tak niepewnie?
- W porządku – oświadczył Jue, ruszając w stronę śmigacza. – Kiedy dotrzemy do Wirg, zajmiemy się tym natychmiast. Reth, możesz znaleźć dla nas jakieś przyzwoite miejsce?
Anioł zasalutował, po czym rozpłynął się w powietrzu. Jue tymczasem wrócił do pojazdu, a Lan zaraz poszła w jego ślady, próbując otrząsnąć się z dziwnego, ciężkiego uczucia niepokoju, które nią owładnęło.
- Wszystko w porządku? – zapytał Hale, gdy oboje wrócili do środka.
- Tak. Jedźmy dalej – powiedział Jue, rozsiadając się wygodnie w skórzanym fotelu.
Hale mu nie uwierzył, ale tylko uniósł brwi. Nie zamierzał o nic pytać. To nie była jego sprawa, Łowca miał co do tego całkowitą rację. Czym mniej wiedział, tym bardziej szczęśliwy się czuł. Wystarczyło mu to, co do tej pory doszło do jego uszu. On odgrywał tylko rolę kierowcy i miał zamiar zakończyć ją wraz z dotarciem do Wirg. A już na pewno nie zamierzał przejmować się tym, że dziewczyna, do tej pory ciekawska i radosna, nagle wydała mu się niezwykle przygnębiona.
Cholera wiedziała, co się stało. Hale nie miał zamiaru zagłębiać się w temacie.
Z całą pewnością nie zamierzał.
Mocno zacisnął palce na kierownicy, po czum ruszył z piskiem opon, z całej siły próbując utwierdzić się w przekonaniu, że rzeczywiście to wszystko mało go obchodzi.

11 komentarzy:

  1. Pierwsza! *taniec hula-hop*
    Klear

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huhuhu! Lucynka! *___* Niesamowicie trafiasz w mój gust, Liściaku. Od paru dni mam straszną jazdę na Fausta i Mistrza i Małgorzatę, a teraz widzę Lucyfera w twoim wykonaniu i oczywiście słów mi brak *_______*.
      Odnosz jednak wrażenie, że Lucyfer nie jest w twoim opowiadaniu złą istotą. Bardziej mi przypomina Hadesa, który MUSI opiekować się zUymi duszyczkami.
      I ja to możliwe, że do teraz nikt się w pieklenie zorientował co wyprawia Natasza?! O_o Myśłałam, że wiedźma ma może jakiś układ z panem piekła, a tu popatrz! Nawet szatana umiała oszukać!
      Mój podziw do niej rośnie z każdym rozdziałem. ^ ^
      Czy ona jedna zastanawiała się nad tym, co będzie, jak ludzie, Niebo i Piekło ją dopadną? Co z niej zostanie? Popiół!
      Biedny nieszczęsny Izh też się za nią wycierpi!
      Swoją drogą wciąż trudno mi pojąć jak potężna musi być Natasza, skoro uwięziła Archanioła! Czy to możliwe, że taki numer ujdzie komuś na sucho? Hmm... Coraz bardziej mnie to opowiadanie wciąga.
      O! Nareszcie coś o przekleństwie Jue. A myślałam, że w tej wersji je pominiesz! A więc to Reth je zamknął tak... Przyznaję, że dość ciekawa idea.
      I zaczynam się bać o Lan! Skoro sam Lucyfer musi się fatygować, żeby jej ratować skórę, to c do jasnej ciasnej ten Reth planuje?! Czy przebudzenie Pier jest AŻ tak wyniszczające?!
      Pisz! Pisz kobieto! Nie mogę się doczekać reakcji Retha i Jue, kiedy Lucynka złoży im wizytę!
      Klear

      Usuń
    2. OMG! Chcałam rzecz jasna napisać Limeciaku! Gomen! Gomen! Za dużo -ciaków znam i mi się już plączą! *bije głową o podłogę*
      Klear

      Usuń
    3. Ja tam lubię Lucka :D Jest ciekawą postacią. Może rzeczywiście przypomina trochę Hadesa. Dlaczego nie? :D
      Nataszka działa na własną rękę - nie wiem, ile razy będę to podkreślać xD Ona nie potrzebuje żadnego anioła czy demona do tego, by działać. Wiedźmy są samowystarczalne. I doskonale wiedzą, jak ochronić się przez wzrokiem innych, nawet aniołów. Demony, którymi Nataszka się posługuje, są jej narzędziami, ale nie stanowią o jej sile w sposób, jak robią to strażnicy Łowców.
      Oczywiście, że się zastanawiała nad tym, ale to jej odpowiada. Wierzy w to, że jej wysiłku zostaną wynagrodzone w przyszłym, idealnym życiu. Że zostanie uhonorowana specjalną pozycją w Nowym Świecie, który nastanie. Myli się, ale nikt by jej nie wmówił, że jest inaczej :D
      A przekleństwa oczywiście nie mogłam pominąć. Podoba mi się ten pomysł akurat ;)
      Nie tyle przebudzenie jest wyniszczające, co jej materializacja. Dlatego wcześniej uznano, że wiek Lan jest dość sporą przeszkodą w jej szkoleniu. Gdyby od dziecka ją szkolono, jej więź z Peir byłaby w tym momencie bez zarzutu. Sytuacja jednak wygląda tak, a nie inaczej. Dziewczyna nadal nie panuje nad własną siłą. Jeśli podczas materializowania swej siły duchowej odda zbyt dużo swej mocy swej strażniczce... Ale spokojnie, Lucynka jest w drodze :D

      Usuń
  2. no to ja jestem druga ;) Gdyby pierwsza była Liściakowa, to bym jej nie przepuściła tego! No, ale jak Klear to przeżyje ;p
    *przeciera oczy ze zdumienia* Tak, oczywiście. Zawsze wyobrażałam sobie piekło jako chaos. Jako miejsce pełne lawy i diabłów z czerwonymi trójzębami... Ale powiem tak, jak czytam o spisach dusz, Bibliotece Grzechów... What the hell?! O.O Jestem zaskoczona... Ale... no ciekawa koncepcja ;d szacun Limeciu! I belzebubu dochodzący do siebie przez 500 lat? O.o Ładna historia ;p
    Uuuu, no to widzę że Nat'asha też będzie miała kłopoty? *zaciera ręce i chichoce złowrogo* No tak, gdyby sie kurcze nie pojawiła w piekiełku i nie zgarnęła naszego Rafaelcia, nie potrzebowałaby tysięcy dusz, by przemienic jego dobrą naturę w zuo wcielone nr dwa ( Nie zapominajmy że nr jeden na liście rankingowej zUa jest nie kto inny jak Nat'asha!). No.
    "- Dlaczego nie powiadomiono mnie o tym wcześniej?
    - Panie, masz ważniejsze sprawy na głowie niż…
    - Co może być ważniejszego od wiadomości, że ci cholerni ludzie znowu pozwalają sobie na więcej, niż ustawa przewiduje!" Powiem tak - mega mi sie podoba ten dialog xD i ostatnie zdanie Lucyferka też bomba ;d I wiesz, wyobrażam sobie tę scene jako Lucyferka, który stoi i ogląda sobie dłonie i beztrosko pyta czemu nie był poinformowany o znikających duszach ;) Nie, moja wyobraźnia po prostu dzisiaj bedzie miała za dużo wrażeń ;p
    Rozmowa między Gabrielem a Lucyferem jest świetna. I stwierdzenie że nie ma czasu na spełnianie prośby Boga, bo jakiś"ludź" robi go w bambuko XD buahahahaha!
    MWAHAHAHHAHAHA! XD Rafi z Michasiem! hahahahha! Rafi był słabeuszem i był po prostu za dobry, a Misio... ahhahaha XD To jest piękne ;d Nie, żebym się naśmiewała z archaniołów, ale.. po prostu bardzo mi sie podoba to beztroskie gadanie Lucyferka xd
    "Gabriel uśmiechnął się, słysząc po raz pierwszy od bardzo dawna to osobliwe drobnienie imienia Mikaela," - ty nie powinno być zdrobnienie? ;d hahahha Lucynka! :3 podoba mi sie! Ale tak dziewczęco brzmi... Chociaż nie powiem, Lucyferek troszkę z zachowania przypomina mi babę xD No wiesz, unosi się gniewem jak dziewczyna :D
    O_O *zgon na miejscu* Jak to?... Nie, nie, nie, nie! Czekaj... Że JAK?! *ciężko oddycha, próbując się uspokoić* Dobra,c zyli ze jest tak. Jak Lan przywoła Peir, to zapewnie dwunastolatka trafi na Sąd Duszny i Lucynka ma ją oszczędzić, tak? Boże, ja się boje! Ale.. HJA! Czyli że tylko dzięki Lan, Rafi może zostać ocalony? Coś czuję, że Jue będzie cierpiał katusze :/
    Przechodzimy do części o Jue, Rethie i Lan. No i Hale.
    Tak czy siak - Ja sie nie dziwie że Reth nakrzyczał na Jue. Też bym sie wściekła, jakbym miała mistrza co go obchodzi tylko czubek nosa czy butów, albo misja podrzędna. No ale mniejsza o to... Ekhm.. Nie jestem zwolenniczką palenia i powiem ze za ten szczegół nie lubię Jue. No ale w ogóle... Kurcze, jak można wypalić papierosa licząc to w SEKUNDACH?! *nie wierzy, serce wali jak młotem z... niewiadomego powodu. mierzy ciśnienie. w porządku,żyje. nie umiera*
    Czekaj, jakie przekleństwo Jue? O.o Nie wiem, może coś pominęłam, może czegoś nie zrozumiałam... Ludzie, co to ma być!?... Aaaaa to przekleństwo! Już rozumiem xD *stuka się w głowę, myśląc: idiot.ka!*
    No i Lan. No też bym była zaniepokojona wiedząc.. w sumie nie wiedząc co dokłądnie mnie czeka O.o A poza tym... Hale. Ja czuje ze będzie romansidło. W rolach głównych Lan& Hale. W ogóle... Hale po prostu baaaardzo zaczął się nią przejmować. No i gites majonez. Oby tylko nie doprowadziło to do nienawiści między Hale a Jue i Jua a Lan... Ja już nic nie mówie...
    znowu beznadziejny komentarz :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe. Wizja morza ognia często się powtarza - serio nie wiem, dlaczego. Jakbym szła na łatwiznę, mogłabym po prostu przytoczyć wizję z objawień, ale... cóż, to fantastyka, a nie jakiś apokryf :D Mi tam pasuje takie piekło, jakie opisałam. Mniejsza z tym morzem ognia. I siarki oczywiście.

      A, no bo Lucynka stała sobie i paznokietki oglądała w rzeczy samej :D Inaczej być nie mogło! Co do Lan nie będę nic zdradzać, zanim nie napiszę odpowiedniego rozdziału. Mwahaha, musicie uzbroić się w cierpliwość!

      A Jue się opierał z powodu Lan - doskonale wie, jak bardzo niegotowa jest jego podopieczna. Dlatego stwierdził, że w sumie nie obchodzi go porwanie Rafcia... No, ale skoro Reth tak stawia sprawę i widać, że to dla niego ważne... Ha, i chyba zapomniałaś, że Jue nie od dziś coś pali i podpala XD Spalenie papierosa w kilka sekund, kiedy jest się tak wyprowadzonym z równowagi, jak w tym rozdziale Jue był, to dla niego pikuś :D

      Co do romansidła to nadal nie wiem. Wiem tylko, że w jednym się właśnie zaczytuję ^.^

      Usuń
    2. Zabije! XD
      Dlaczego jesteś tak okropna, niedobra ( sypnęłabym większą ilością przymiotników, ale zwyczajnie mi się nie chce.. tak, "księżniczka leni" sie we mnie odezwała... Tak, ty jesteś królową, sama to kiedyś przyznałaś, więc nie bede się tutaj ubiegać o pierwszństwo do tytułu ^^)... W każdym bądź razie nie podoba mi się, że tak postępujesz! Oczywiście, jak ten szlachetny rozdział napiszesz to mi przejdzie, jak wytłumaczysz co gdzie jak i po co. Ale czuje, ze naprawde Jue będzie strasznie się o nią bał. Ciekawe tylko, czy jako jej Mistrz i opiekun bedzie wstanie ją uratować :/
      Co do palenia... Tak jak mówię. Nie lubi papierosów, nie palę i raczej unikam miejsc zadymionych nikotyną. No ale cóż... Jue to postać fikcyjna zatem jego dym mnie nie dosięga, co oznacza że jest to do przeżycia. ;)
      No i Lucynka. Ach ta Lucynka ;d Czyli jednak dobrze miałam wyobrażoną tę sytuacje *pęka z dumy* ;d

      Usuń
  3. LUCEK! *w* Uwielbiam lucka! *q* Ale z niego maczo! mam słabość do badboyów, maczo, przystojniaków........ a Lucek to wszystko sobą reprezentuje! *w* w rankingu poniżej powierzchni ziemi zajmuje nr 1! a do tego "Nikt, absolutnie nikt nie podskakiwał Lucifielowi." ach! ech! och!

    O_O to są jakieś ustawy dotyczące działań ludzkich?1 O_O nic dziwnego, że Lucek się wściekł;x Oj biedna Natashka.... nie dość,że Ziemia i Niebo, to teraz jeszcze Piekło będzie ją ścigać:O jak ona sobie poradzi? ;x *truchleje*

    hahahaha podoba mi sie charakter Lucka ;) i na Mikaela mówi Miś ;-) hahaha padam na twarz ;) Miś i Lucynka hahahah ;)

    woooooooo! To na ziemi dowodzi Peir? ;O Super! W Niebie Miś, w Piekle Lucynka, a na Ziemi Peir:D

    wow! Dla Rafaela nawet Lucek jest w stanie ocalić ludzką dziewczynkę ;) To miłe, każdy z braci ma inne przeznaczenie, muszą ze sobą walczyć, ale w obliczu niebezpieczeństwa potrafią się zjednoczyć i wspólnie walczyć...Niby nie mają wolnej woli, a jednak.... zachowują się jakby ją mieli ;) Co więcej, więzy krwi są dla nich ważniejsze niż wzajemne niesnaski;)

    Lan Jue Hale.... moj ulubiony trójkącik;) Hale udaje,że mało go to interesuje, Jue utrzymuje wszystko w tajemnicy a Lan.... Lan jest świadoma, że w każdej chwili może zginąć. Ale gdzie jest Lucek? czy on może opuścić piekiełko, wpaść na ziemie czy może ściągnie do siebie Lan i Jue? ;> a przy okazji, przez pomyłkę i Hale hihihi ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ba, że nikt nie podskakiwał! Nawet Nataszka nie dałaby mu rady, gdyby zdecydował się kiedyś stanąć z nią twarzą w twarz w zamiarze odebrania jej czarnej niczym smoła duszy i zawleczenia jej do piekiełka ;3

      Ustawy nie. No, w sumie tak - nie zapominajmy o dekalogu, Biblii i takich tam drobiazgach :D Każdy grzeszek jest notowany. W momencie, gdy dusza staje przed Sądem, jest oceniana na postawie tego, co tak skrupulatnie zapisano na jej temat. I nie, nikt się nie myli przy zapisywaniu :D

      No cóż, nawet Nataszka sobie nie poradzi, jeśli siły niebiańskie i piekielne się połączą, nie jest niezwyciężona :D Ale kto wie, może to jej wspaniały plan? ;3

      Jakie dowodzi? XD Po prostu jest w tym przypadku przydatna. A właściwie w wielu wypadkach może być przydatna, gdyż jest przewodniczką - zawsze znajdzie drogę do celu. Świetnie przewodzi, ale dowodzi? Kłóciłabym się :D

      Lucek posiada wolą wolę. Gabriel już mniej :D Chociaż Lucek nie może się sprzeciwić bezpośredniemu rozkazowi wydanemu przez Boga - tak, jak wszyscy upadli, którzy zachowali Łaskę. Ale ogólnie cieszy się wolnością wyboru.

      Niah niah. Nie ma to jak dobry trójkącik miłosny ;p A ja nadal się zastanawiam, co z nim zrobić. Może nic? ;o

      Usuń
  4. *nie może oderwać wzroku od nagłówka* Boże... jakiż on cudowny ! *wzdycha*, Aaaahhhhhhhhhhh!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem! Szukałam obrazka Mai, a znalazłam tego oto cudowniaka *o* To było silniejsze ode mnie, po prostu musiałam go wrzucić tutaj!

      Usuń