Jue sądził, że właśnie nadszedł jego koniec. Tym gorszy, że
bardzo niechlubny.
Wyglądało bowiem na to, że miał zostać pokonany przez własną
moc. A przynajmniej jej część – tę, której tak dawno temu się wyrzekł, wyrzucił
z ciała i myśli, powierzając ją Rethowi i prosząc, by więcej o niej nie
wspominali. Ta moc nigdy już nie miała do niego powrócić. Przynajmniej nie za
jego życia. Pod żadnym pozorem. Nawet, jakby walił się świat. Jakby nadszedł
kolejny jego Koniec. Nawet, jakby miał walczyć z samym szatanem dowodzącym
piekielnym legionem. Nie, nawet wtedy by po nią nie sięgnął.
Bo ta moc dorównywała niemal swą destrukcyjnością szatanowi
i jego legionom.
Gdy więc Reth mu ją oddał, Jue na długą chwilę stracił
przytomność. A gdy ją odzyskał, miał wrażenie, że w jego żyłach, zamiast krwi,
krąży kwas. Żrący, palący, gorący. Ponownie stracił przytomność, tym razem na
dłużej. Jego ciało, wyćwiczone i doświadczone w boju, poddało się natychmiast.
Nie utrzymał się na nogach nawet jednej sekundy po tym, jak przekleństwo do
niego wróciło. Czuł, jak jego skóra rozpala się do czerwoności. Jak wali mu
serce w piersi, gorączkowo dostarczając tlen do komórek w jego ciele. Jak
gardło zaciska się w panice.
Gdy następnym razem doszedł do siebie, świat nabrał dla
niego więcej czerwonej barwy niż zazwyczaj miało to miejsce. Serce głucho
waliło mu w piersi, ale spokojniej, niż poprzednim razem. Nadal jednak słyszał w uszach głośny,
irytujący szum. I paliła go skóra. Chciał się podrapać, ale nie mógł unieść
żadnej dłoni, gdyż wydały mu się zrobione z ołowiu. Jęknął z bezsilności. I
zamknął oczy w nadziei, że szybko zmorzy go sen.
Tak też się stało. Wkrótce Jue zapadł w ciężki, niespokojny
sen. Jeżeli coś mu się śniło, nie było na tyle ważne, by pamiętał o tym po
przebudzeniu. Gorące krople potu wystąpiły mu na czoło, ale skóra, oddając tym
sposobem nadmiar ciepła, zaczynała powracać do swego naturalnego,
chłodniejszego stanu. Czerwone plamy zanikały, zastępowane przez kredową
białość. Oddech też stawał się coraz bardziej spokojny. Serce spowalniało swój
rytm.
Hale, który został oddelegowany do opieki nad Jue, podczas
gdy Reth wraz z Lan zniknęli w pokoju obok, zaczynał się bardzo, ale to bardzo
niepokoić stanem Łowcy. Niepokoił się zdecydowanie mniej, gdy Jue rzucał się
niespokojnie i ciężko dyszał, wyraźnie odczuwając ból. Gdy jego ciało walczyło.
Może rzeczywiście jego skóra stała się niebezpiecznie gorąca, ale Hale nad
wszystkim czuwał. Miał do dyspozycji zarówno zimne okłady, jak i woreczki z lodem,
po które schodził do hotelowej kuchni, gdy mu się kończyły. Przytrzymywał Jue,
gdy zaczynały się drgawki i chłopak, jęcząc z bólu, zaczynał się rzucać na łóżku.
Nie wzruszyła go nawet chwila, w której zauważył, że dotychczas srebrnobiałe
włosy Łowcy powoli ciemnieją, zmieniając kolor na krwistą czerwień. A gdy Jue na
chwilę oprzytomniał, otwierając oczy, Hale zauważył, że również jego oczy
przybrały krwistą barwę.
Nie, to wszystko nie zaniepokoiło go tak bardzo, jak nagłe
poprawianie się jego stanu. Kredowobiała skóra, która stawała się coraz
chłodniejsza w dotyku. Oddech, który był tak spokojny, że niemal niewyczuwalny.
Bicie serca, zbyt leniwe, by Hale mógł uznać, że wszystko rzeczywiście jest w
porządku.
Gdy Jue gwałtownie otworzył oczy, nadal błyszczące
demoniczną czerwienią, Hale wiedział, że nie jest dobrze. A kiedy te
niepokojące tęczówki odnalazły jego postać, poczuł, jak dreszcz strachu
przebiega po jego kręgosłupie. Stał niedaleko drzwi, więc może zdążyłby do nich
doskoczyć, gdyby musiał, ale w sumie nie sądził, by mu się to udało.
Przeczuwał, że Jue jednym skokiem zastąpiłby mu drogę.
Odchrząknął. Wiele rzeczy w swoim życiu widział. Nie
zamierzał pozwolić, by byle Łowca i jakieś niezrozumiałe dla niego przekleństwo
syna czarownicy go przeraziły na tyle, by wziął w tym momencie nogi za pas.
- Czujesz się lepiej, Mistrzu?
Wzrok Jue krążył po pokoju. Chwilami zatrzymywał się na
sylwetce Hale’a, sprawiając, że inżynier mimowolnie się wzdrygał, ale chwilę
później wędrował dalej, jakby sprawdzając każdy kąt. Milczał przez bardzo długą
chwilę i Hale zaczął podejrzewać, że nie ma do czynienia z istotą rozumną. Już
nie. Ta świadomość oczywiście przyprawiła go o nowy dreszcz, ale tylko zacisnął
zęby. Nie zamierzał uciekać!
- Czuję się, jak gówno – odparł w końcu Jue zmienionym
głosem. Niskim, dość groźnym tonem. – I to nie byle jakie. Jakbym wypadł głównemu złemu spod ogona.
Hale nie potrafił ukryć zdumienia, które odczuł w chwili,
gdy Jue się odezwał. W końcu chwilę temu skreślił go z listy istot rozumnych.
Podszedł bliżej, do miejsca, w którym zostawił miskę z
zimną wodą, szmatki i na wpół rozpuszczone już woreczki z lodem.
- Potrzebujesz czegoś, Mistrzu? Wody?
Jue posłał mu dziwne, leniwe, długie spojrzenie. Hale
zrozumiał, że nie spodoba mu się to, co usłyszy. Nadal się jednak nie cofnął.
- Jeśli miałbym coś wypić… byłaby to twoja krew, inżynierze
Zeine. Ale nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.
- Jasne…
W niepokojąco czerwonych oczach Jue pojawił się błysk
rozbawienia, czyniąc je nagle bardziej… ludzkimi. Przynajmniej tak pomyślał
Hale, widząc tę, jakże ludzką, reakcję. Odetchnął, rozumiejąc, że Łowca
rzeczywiście nie jest do końca stracony.
- Serio. Jakbym chciał, zapewne już byś został pozbawiony
przytomności. Ale spokojnie, panuję nad tym gównem.
- Na pewno nie chcesz wody?
- W tym momencie tylko pogorszy mój stan. Uch, chyba miałem
w torbie coś na podobne okoliczności. Możesz sprawdzić?
Hale wzruszył ramionami.
- Czego mam szukać?
- Małej, skórzanej saszetki. Jest w niej kilka fiolek. Uch,
mam nadzieję, że jest wśród nich ta, której potrzebuję.
Inżynier podszedł do kąta, w której stała torba Łowcy, po
czym kucnął i zaczął przerzucać ułożone w niej rzeczy. On także miał nadzieję,
że znajdzie wspomnianą saszetkę. Jeśli nie, będzie to znaczyło, że dał się
złapać w pułapkę i, gdy się odwróci, zauważy stojącego za nim Jue, gotowego
wyssać z niego krew do ostatniej kropli. Niczym wampir na głodzie.
- Czy… czy z Lan wszystko w porządku? – zapytał Jue. W tym
samym momencie Hale poczuł pod palcami skórzany kształt. Saszetka!
- Niestety, nie sprawdzałem. Mistrz pochłonął całą moją
uwagę… i czas.
Próbował nie okazywać, jak bardzo cieszy się z faktu, że
saszetka nie była jedynie pułapką. Przekazał ją Mistrzowi niemal z
nabożeństwem. Jue, przybierając wygodniejszą pozycję, otworzył torebeczkę i
wyciągnął z niej małą, podłużną, szklaną fiolkę wypełnioną czerwonym płynem.
Szybko dołączył do niej małą igiełkę, tworząc tym sposobem strzykawkę.
- Nienawidzę tego… - wymamrotał, po czym podwinął rękaw
koszuli i wbił igłę w zgięcie łokcia. Hale, ze względów bezpieczeństwa, zrobił
krok w tył. Nic się jednak, ku jego wielkiej uldze, nie stało. Jue po prostu
opadł na poduszki, wzdychając ciężko, odrzucając na bok pustą już fiolkę.
Specyfik, który jeszcze przed chwilą znajdował się w środku, został dosłownie
wessany do środka ciała Łowcy.
- Lepiej?
- Lepiej, niż przed chwilą. Chyba postaram się zasnąć.
Tymczasem możesz sprawdzić, co u Lan? Zaczynam się martwić. Musiało minąć sporo
czasu od chwili, gdy rozpoczęła z Rethem przywoływanie…
- Natychmiast się tym zajmę.
- A, i jakbyś znalazł w kuchni coś krwistego… Wiesz, gdzie
amatora na takie danie znaleźć.
Hale uniósł brwi.
- Naprawdę, Mistrzu?
Jue roześmiał się. Śmiechem wyrażającym szczere rozbawienie,
ale nadal niepokojącym.
- Już mówiłem, że nie zamierzam wykorzystywać ciebie w
charakterze posiłku. Możesz być spokojny. A teraz idź, będę czekał na
wiadomości. Jeśli oczywiście nie uda mi się zasnąć.
- Dobrze, Mistrzu.
Gdy Jue zamknął oczy, Hale opuścił pokój. A gdy znalazł się
za drzwiami i poczuł, jak ogarnia go ulga, zdał sobie w końcu sprawę z tego,
jak bardzo spięty był przez cały ten czas, gdy przebywał w środku, wraz z tak
przemienionym Jue. I jak bardzo się bał. Dopiero w tym momencie poczuł, że na
czoło wystąpił mu zimny pot, a dłonie lekko drżą.
Szybko jednak wziął się w garść. No i co z tego, że ogarnął
go strach? To była całkiem naturalna reakcja na to, czego był świadkiem. Nie
było nad czym rozmyślać. Trzeba było się natychmiast wziąć w garść. I
sprawdzić, co u Lan. Sam zaczął się o nią niepokoić – bardzo dużo czasu minęło
od chwili, gdy wraz z tym Rethem, który został mu przedstawiony jako anioł,
strażnik Jue, zniknęła w sąsiednim pokoju i nie dała znaku życia. Czy wszystkie
rytuały trwały tak długo? A może coś poszło źle…?
Nabierając sił i odwagi, w pięciu długich krokach przebył
odległość dzielącą go od drzwi właściwego pokoju i stanowczo do nich zapukał.
- Wszystko w porządku? – zapytał.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi.
Nat’asha była bardziej niż szczęśliwa. Rozbierając się w
swojej po królewsku urządzonej sypialni czuła, że ma ochotę tańczyć i krzyczeć.
Obwieszczać całemu światu, że w końcu jej się udało. Udało zasiać chaos! A
jeszcze bardziej uszczęśliwiał ją fakt, że aniołowie najwyraźniej nie potrafili
jej zlokalizować. Ha! Wiedźma nie potrafiła znaleźć słów na to, by wyrazić, jak
szczęśliwa czuła się w tej właśnie chwili, upojona sukcesem i świadomością
własnej siły. Że też głupie zaklęcia i kilka małych klątewek mogły powstrzymać aniołów
przed jej odnalezieniem!
Zrzucając z siebie ciężką suknię, zbliżyła się do wielkiego
lustra, którego zazwyczaj używała do komunikowania się z zaświatami lub swoimi
demonami. Tym razem jednak stanęła przed nim jedynie dla przyjemności patrzenia
na siebie, okrytej jedynie cienką, czarną, atłasową halką.
Wiedziała, że jest piękna. O tak, doskonale wiedziała.
Równie piękna, co przeklęta. I nawet nie musiała się starać, by podkreślać
swoją urodę różnymi specyfikami. Miała naturalnie długie, mocne, gęste czarne włosy,
falami opadające aż do bioder. Uwielbiała je rozpuszczać i czesać. Oczy jej
rozbłysły na myśl, ile te kosmyki są warte w oczach czarownic. Aż musiała je
pogładzić, mrucząc z zadowolenia. O tak, uwielbiała je. I zawsze o nie dbała. Tak
samo, jak o mlecznobiałą cerę pozbawioną defektów, w której wyróżniały się
niemal grzesznie czerwone usta. I oczy niczym dwa węgle otoczone długimi rzęsami.
Odwróciła się bokiem, ponownie się uśmiechając. Z każdej
strony prezentowała się wspaniale i wiedziała o tym doskonale. Lustro także
podzielało jej zdanie. Odwróciła się ponownie, stając do niego przodem, tym
razem dłońmi dotykając piersi, z których zawsze była dumna. Dwie wspaniałe
półkule, którymi potrafiła skusić każdego mężczyznę do uległości, jeśli tego właśnie
chciała. I bardzo kobiece biodra, których kołysanie doprowadzało przeciwną płeć
do szaleństwa.
A tego wieczoru zamierzała doprowadzić do szaleństwa jednego
ze swoich ulubieńców. Tego, który tak często opierał się jej urokowi. Była
zachwycona faktem, że od pierwszej chwili, w której go do siebie przywiązała,
potrafił jej stanowczo odmówić. Żeby więc zmusić go do uległości, musiała
uciekać się czasem do poważniejszych środków niż zaklęcie rozkazu, za pomocą
którego kontrolowała inne swoje narzędzia. Czasem traciła na niego więcej swej
mocy, niż zamierzała.
Ale zawsze było warto. Zmusić do uległości demona, który
tego tak bardzo nie chciał… poezja.
Nat’asha najpierw skorzystała z kąpieli, którą kazała
przygotować Aili, jedynemu demonowi płci żeńskiej, jakiego udało jej się
wezwać. Początkowo chciała ją odesłać, jako że nie wyobrażała sobie, w jaki
sposób demonica mogłaby jej w czymkolwiek pomóc, gdyż powszechnie było wiadomo,
że demony płci żeńskiej oznaczały jedynie kłopoty, ale szybko zmieniła zdanie, gdy
okazało się, że może wykorzystać ją w charakterze swej służącej. Do tej pory
doskonale się sprawowała i wiedźma była z niej całkiem zadowolona.
Przebrała się potem w granatową koszulkę i przygotowała
do rytuału przywołania demona. W tym celu rozrysowała na tabliczce odpowiedni
znak i przyłożyła do niego dłoń. Zaklęcie natychmiast rozjarzyło się
szkarłatnym blaskiem, który wypalił jego ścieżki. Gdy ostatnia kreska zniknęła
z tabliczki, wiedźma poczuła, jak przyzwany demon ląduje tuż za jej plecami.
Odłożyła tabliczkę, z uśmiechem się odwracając.
- Witaj, Zero.
Oczy koloru tafli krystalicznie czystego lodu spojrzały na
nią z niechęcią. Ale właśnie dlatego wiedźma poczuła, jak kiełkuje w niej
zachwyt. Zero był jedynym demonem, którego… szanowała. Ceniła. Nie był tylko
narzędziem. Może dlatego, że nigdy nie ukrywał swej wrogości i niechęci w
stosunku do niej. Zawsze miał własne zdanie. I, żeby zmusić go do czegokolwiek,
musiała się naprawdę postarać.
Podejrzewała, że nie był pierwszym lepszym demonem, ale
nigdy nie powiedział jej, czym jest naprawdę. Nat’asha próbowała go w tej
kwestii przyciskać, ale nic z tego nie wyszło. Zero milczał uparcie, posyłając
jej jedynie na wpół rozbawione, na wpół wściekłe spojrzenia, gdy próbowała
zmusić go do mówienia.
- Masz już dość zabawy z archaniołem? – zapytał, posyłając
jej pełen odrazy uśmiech. – Możesz już go zwrócić tam, gdzie jego miejsce?
Wiedźma roześmiała się.
- Jesteś zazdrosny, mój drogi?
- O co?
- Że zostaniesz zastąpiony przez kogoś lepszego?
- Mam nadzieję, że kiedy do tego dojdzie, nie zapomnisz
odesłać mnie do piekła. Chyba nie będziesz w stanie sprawować kontroli zarówno
nade mną, jak i nad archaniołem, którego próbujesz przeciągnąć na złą stronę
mocy?
- Nie doceniasz mnie, kochany Zero. Ale nie wezwałam cię po
to, by się z tobą kłócić na tak mało ważne tematy.
Demon rzucił jej długie, wiele mówiące spojrzenie.
- Widzę, do czego mnie wezwałaś. Znowu. Jakbyś nie mogła
wezwać kogoś bardziej odpowiedniego do tej roboty.
Wiedźma roześmiała się. Uwielbiała rozmowy z Zero!
- Dlaczego nie zaangażujesz do tej zabawy archanioła?
Roześmiała się jeszcze głośniej, opadając na łóżko. Szybko
się jednak uspokoiła, po czym skinęła na Zero, by podszedł bliżej. Demon, choć
bardzo niechętnie, wykonał polecenie. Jego przystojną twarz wykrzywił wyraz
pogardy.
- A jakbym teraz
właśnie przybrał moją demoniczną formę? – wymamrotał ze złością, zbliżając się
jeszcze o krok.
- Nie możesz tego zrobić, gdyż uwięziłam cię w tym ciele –
oświadczyła w rozbawieniu Nat’asha. – A jeśli spróbujesz… myślę, że klątwa,
którą nałożyłam, doskonale odegra swoją rolę.
- Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo cię
nienawidzę?
- I bardzo dobrze. Nie chcę, byś darzył mnie miłością.
Wystarczy, że jesteś mój i musisz wykonywać moje polecenia, choć tak bardzo ci
się to nie podoba. Właściwie dlatego jest tak zabawnie.
- Jesteś szalona!
- To muzyka dla moich uszu, kochany Zero.
Z grymasem niezadowolenia w końcu upadł na łóżko obok niej.
Czuła, jak bardzo się sprzeciwia jej woli, która go przyciągała. Ale nie mógł
się sprzeciwić, tym samym nie ryzykując utraty życia.
Szybko się wokół niego oplotła, wykorzystując do tego celu
zarówno ramiona, jak i nogi. Zero sapnął i wykonał ruch, jakby chciał się
przeturlać w tył, ale jego twarz szybko wykrzywił wyraz bólu. Nat’asha nie
miała ochoty pozwolić mu odejść. Klątwa na jego ciele przypomniała mu o tym w
tej właśnie chwili.
Wsuwając palce w jego miękkie, czarne włosy, przywarła do
jego ust i zmusiła, by odpowiedział na ten pocałunek. Zrobił to, niechętnie,
ponownie zdziwiony faktem, że Nat’asha smakowała… całkiem przyjemnie. Nie wypowiedziałby jednak tej myśli na głos za żadne skarby, nawet, gdyby wiedźma próbowała ją
z niego wydusić przy pomocy tej cholernej klątwy, która czyniła z niego jej
więźnia. O nie, tej satysfakcji nie zamierzał jej dawać.
- Nie utrudniaj tego, Zero. I tak cię zmuszę – wyszeptała
prosto w jego usta, kładąc jego dłonie na swoim ciele.
Demon przeklął w duchu. Nadal próbował się zdecydować na
jedną z dwóch opcji poradzenia sobie z sytuacją, w której się znalazł:
zdecydowany sprzeciw albo uległość. Pierwsza wersja zakładała, że zachowa swój
honor i szacunek do samego siebie, ale pewnie będzie przez dwa lub trzy dni
lizał zadane mu rany. Druga opcja zapowiadała się mniej boleśnie dla jego
ciała, ale zdecydowanie gorzej dla jego duszy.
W końcu jednak zawsze stwierdzał, że mogło być gorzej. Mógł
wylądować w łapach jakiejś naprawdę obrzydliwej jędzy. Mógł zostać zmuszony do
pieszczenia jakiegoś obrzydliwego, kościstego ciała na granicy jego rozpadu.
Nat’asha także o tym wiedziała.
Nagle jednak poczuł – przez krótki moment, ale jednak – że
jest zdolny uwolnić się spod rzuconej na niego klątwy. Natychmiast odskoczył,
znajdując bezpieczny, ciemny kąt. Zanim jednak zdążył wykorzystać chwilową
wolność, uczucie uwięzienia powróciło.
Wiedźma odwróciła się na brzuch, podpierając brodę na dłoni.
- To było… ciekawe – powiedziała. – Co się stało?
Zero w pierwszej chwili nie zrozumiał. Co mogło sprawić, że
klątwa na jego ciele przestała działać? Że był w stanie się sprzeciwić? Myśli
gorączkowo krążyły w jego głowie. Szukały możliwości. Czy to jego sprawka? Czy
zrobił coś, co pozwoliło mu się uwolnić? Tylko co?
Gdy ponownie się skupił, w końcu zrozumiał, co się stało.
Zaskoczony, szeroko otworzył usta ze zdumienia. Sprawdził jeszcze raz, by się
upewnić, że to nie jest tylko jego złudzenie. Ale nie, siła, którą wyczuwał,
nadal była obecna. Tutaj, w śmiertelnym świecie!
Roześmiał się, rzucając Nat’ashy wyzywające spojrzenie.
- Co? – zapytała.
Zero czuł się bardziej niż dumny z faktu, że może jej
wyjaśnić bardzo dokładnie, ,,co”.
- Lucyfer przekroczył bramy tego świata. I nie jest
zadowolony.
Wiedźma aż podskoczyła, po czym zeskoczyła z łóżka. Zero nie
rozumiał zupełnie, dlaczego kobieta jest taka zadowolona w tym momencie. Czy
sądziła, że oto zostało jej zesłane kolejne narzędzie, z którego będzie mogła
korzystać według własnego uznania?
Zero ponownie się roześmiał. Jeśli wiedźma sądziła, że
będzie w stanie uwięzić Lucyfera, musiała być bardziej szalona, niż sądził! A
jeśli nawet chciała tylko przekonać go do swojej sprawy, mogła się sporo zawieść. Nie
miała pojęcia o tym, kim jest Lucyfer – oprócz oczywistego założenia, że jest najsilniejszą
istotą w piekle. Najwyraźniej założyła, że skoro przebywa właśnie tam, musiał dawno
temu zerwać więź z Bogiem i więcej niż chętnie przyłączy się do jej planu zniszczenia.
Och, jak bardzo się myliła!
Zero czuł, że chce zobaczyć na własne oczy moment, w którym wiedźma
poniesie spektakularną porażkę.
Czyżbym była pierwsza? *.*
OdpowiedzUsuńŁo matko. Biedny Jue :( Dlaczego on musi tak cierpieć? Nie jego wina, że matka była pełnoprawną czarownicą :( Ech, biedaczysko *głaszcze biedaka po łepetynie starając się tym samym nie pogorszyć stanu chorego*
Usuńoł, czemu oczy Jue przybrały czerwony odcień? O.o
O_O : "- Czuję się, jak gówno – odparł w końcu Jue zmienionym głosem. Niskim, dość groźnym tonem. – I to nie byle jakie. Jakbym wypadł głównemu złemu spod ogona." O_O BWMAHAHAHAHA! XD Dobra, nie mogę muszę się opanować!
*15 minut później*
Dobra, już mi chyba przeszło xD
I wiesz co Ci powiem? Ty chyba uwielbiasz pisać o Nat'ashy, co? ;d Uh, jak ja bym chciała być tak doskonała jak ta Wiedźma :/ Mieć takie.. idealne proporcje, we wszystkim dobrze wyglądać... ech, marzenia :/
ZEROOOOOOOOOOOOO! <3 *skacze uradowana* No doczekałam się *.* I powiem szczerze, że jak czytałam o tych przygotowaniach Nat'ashy to myślałam, ze chce "oczarować" swoimi kobiecymi wdziękami Rafcia. xD Tak, wiem że to głupie ;p Ale widzę że Zero podzielał mój tok myślenia XD Ale wiesz co... NO wiesz co?! Żeby nawet demona Nat'asha traktowała tak wrednie? :( Żal mi kochanego Zero :/
No ale dzięki Lucynce Zero zdołał sięuwolnić ! No i gites moja kochana! <3
:* Miodzio ten rozdział xD
Niby nie jego, ale... to już jego wina, że nie chciał mieć nic wspólnego z przekleństwem i oddał je Rethowi na przechowanie :D Rozłąka zrobiła swoje. A oczy Jue poczerwieniały dlatego właśnie, że ta moc przez długi czas należała do Retha, a on jest taki bardzo... czerwony :D
UsuńE... No cóż, nie wyprę się tego, prawda? ;p Lubię Nataszkę jako czarny charakter. Jest... ciekawa pod tym względem. A żeby było jeszcze lepiej, obdarzyłam ją ciałem, którego można jej tylko pozazdrościć :D Dlaczego nie? Będziemy ją wszystkie jeszcze bardziej nie lubić ;p
Zero jest koffany, wiem. Starałam się ^.^ Heh, może i jest tak bezwzględnie wykorzystywany, ale już trudno. To facet. Przejdzie mu :D W zasadzie powinien się cieszyć, że ma okazję złapać Nataszkę za to i owo. A fakt, że jej nie lubię? Pikuś ;p
Ja jestem druga! Muaszasza!
OdpowiedzUsuńKlear
No pacz! Liściak znowu się spóźniła! xD
UsuńLiściakowa najwyraźniej zasiedziała się nad obowiązkami BOSSa mafii albo odwiedziło ją 11-letnie zUo ^ ^. Rozgrzeszam ją więc xD.
UsuńKlear
Skłaniam się ku tezie o terrorystce ^ ^
UsuńChwila! Momento! Wszystko wszystkim wybaczę! Ale fakt, że ktoś zmusza Zero, mojego kofaaanego Zercia do takich rzeczy! Natasza nie ma wstydu, nie ma pojęcia co ja jej zrobię za takie molestowania i gwałty! @_@ Nawet jeśli to mój ulubiony schwarzcharakter w tym opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńOch! Nie było nic o Lan! A myślałam, że przeczytam sobie coś o tym przebudzeniu! Ech! Wciąż moja ciekawość nie została zaspokojona! Mam nadzieję,że Reth jednak panuje nad sytuacją. Cisza za drzwiami est chyba lepsza od wrzasków, prawda? PRAWDA?! Nie pozwalam krzywdzić Lan! Lan to moja zdecydowanie najbardziej ukochana postać kobieca w SH!
O! Przekleństwo jest jakieś inne... Bardziej... czerwone ^ ^. Jue jako rudzielec! * stara się to sobie wyobrazić*. Jue jest tak samo idealny jak Natasza! We wszystkim jest mu dobrze xDD.
Biedny Hale! Najpierw zmuszają go do roli szofera, potem pielęgniarki. Później zapoznają z aniołem, co wcale jak anioł nie wygląda, a na koniec obwieszczają, że w zasadzie to mogę sobie ciebie przekąsić, ale nie martw się, nie mam na to ochoty! XDD.
Skoro Jue jest ledwo żywy, a Reth i Lan zajęci, to ja bym mu radziła brać nogi za pas. A skoro jeszcze tego nie zrobił to znaczy, że się martwi.
O! I Lucynka przybyła! Nareszcie! Mam nadzieję, że Zero się nie myli i pan piekła zrobi z nią porządek. Albo stanowczo wybije jej jakąkolwiek współpracę z głowy. Lubię Nataszę co prawda, ale nie aż tak jak szatana.
I czekam na to przebudzenie nuuu... *zaciera łapki*.
Rozdział ogółem ciekawy, bardzo. I jak zawsze dobrze napisany. Czytać twoje opowiadania to sama przyjemność! Do następnego rozdziału ;*
Klear
Schwarzcharakter mówisz - mi się podoba :D Nataszka powinna mieć tak na drugie imię (albo nazwisko, whatever). A tak poza tym to dziwisz się, że wiedźma go molestuje? Sprawować władzę nad kimś takim i tego nie wykorzystywać, to się po prostu nie godzi! ;p
UsuńAj, cicho tam, o Lan będzie niedługo. Tymczasem skupiłam się na Jue i moim ulubionym wątku, czyli przekleństwie. Uważam, że wyszło mi w miarę porządnie ;3 No, trochę wampirycznie, ale nie dało się tego uniknąć. I czy ja wiem, czy cisza lepsza? ;p
Ja wiem! Hale niedługo w jakąś depresję wpadnie! A to taki fajny chłopak! xD Jue będzie musiał mu jakoś wynagrodzić ten stres - na przykład pozwalając, by Lan kiedyś poprawiła mu humor ;p
Oczywiście, że Lucynka zrobi z Nataszką porządek. Wątpisz w to? :D Z Rafciem mogło jej pójść łatwo, bo on bardzo niekonfliktowy jest, ale Lucynka? Muszasza >;3
hahaha powiem CI ->podoba mi się Twój opis Jue podczas odzyskiwania przekleństwa! ;) " Jue na długą chwilę stracił przytomność" i "Ponownie stracił przytomność, tym razem na dłużej." Biedny Jue hehehe ciągle nieprzytomny! chyba podczas tej misji na niewiele się zda ;P Będzie nieprzytomny leżał pod pierzynką... podczas gdy Lan będzie zbliżać się do Hale ;P Ale to chyba lepsza opcja niż gdyby jego przekleństwo miało przejąć nad nim kontrolę! ;) Jeszcze by stał się wiedźminem :P
OdpowiedzUsuńhehe genialne! Hale opiekuje się Jue! hehe że też dał się w to wrobić!myślałam, że zwieje przy pierwszej nadarzającej się okazji! ;] ale opis fizycznych zmian zachodzących w Jue, utrzymanych w Limetkowym tonie - BOSKO! *q* heh no i się zmartwił, tym,że Jue się poprawia ;) Chyba rozumiem dlaczego wystąpiły takie a nie inne objawy. spowolnił się metabolizm Jue, co spowodowało spowolnienie starzenia... dlaczego włosy i oczy zmieniły barwę na krwistą? chodzi o to, że jest żądny krwi? zaraz to rozkminię :D
Holy crup! sweet shit! O_O No to z Jue stała się krwiożercza bestia ;x i jeszcze chce się dobrać do Hale! ;O niech tylko spróbuje, to oberwie czerwonym guzikiem! wyciagne nawet moja specjalna maczete naszpikowana czerwonymi guzikami z sejfu! Nie tykać hale!
oczywiście, Haleoceniajacy swoje szanse na przezycie - KAWAII!:) Dobrze, że nie spanikował i nie uciekł z krzykiem;Pzachowałspokoj, opanowanie i prawie normalnym głosem zadał pytanie;) Choć myślę, że głos pewnie mu się w pewnej chwili załamał,lub chociaż lekko (nienaturalnie?) drżał!;]
"- Czuję się, jak gówno – odparł w końcu Jue zmienionym głosem. Niskim, dość groźnym tonem. – I to nie byle jakie. Jakbym wypadł głównemu złemu spod ogona." to mnie zabiło ;O zwłaszcza, że główne zło to nataszka hahah;p i chyba nie ma ogona...... a moze ma? ;O z tymi złymi nigdy nie wiadomo;x
z czym była ta strzykawka? srodek uspokajajacy?krew?;O nie, krew by zakrzepła...... co to było?;o iedny Hale, tak myślałam, że jednak się bal. mam nadzieje ze znajdzie krwisty posiłek dla Jue... tak na wszelki wypadek :D
CDN Później ;)
Ciąg dalszy nastąpił;-) szyb ko dlatego,że ciocia złapała gumę i nie jedziemy :D
Usuńoo jest i Natashka ;) narcystyczna.... lub po prostu szczera ;]Nie sądziłam,że jakieś głupie zaklecia są w stanie powstrzymać aniołki ;O dziwne! ;D ale dobrze, że się sprawdzają ;) Biedny Zero... chyba biedny... chyba lubi jak Natasha go zmusza... inaczej zrobiłby wszystko by powstrzymać ją przed zbliżaniem się do siebie ;x
Hm..? Jak to kłopoty? Dlaczego unika się kobiet demonic? sa niestabilne? nie mozna ich do siebie przywiazac? nadgorliwe? hm? hm?
ol.... biedny zero.... myślałam, że ona go za pomocą seksu zmusza do wykonania rozkazu a tu sie okazuje ze ona biedaka gwałci ;O *łzy w oczach* Biedny zero! Wiem, że Natasha ma swoje potrzeby, ale niech idzie do baru! przespi sie z pierwszym lepszym frajerem, po chwilach (watpliwej) rozkoszy, przerobi go na worek miesa...na pewno potrzebuje krwi do jakichś swoich rytuałów! dlaczego bezcześci Zero? *smark*
HA! JEst lucek! HA! i dzieki temu Zero jest wolny! JUPI! JUPI!JUPI!:) och uwielbiam Lucka!;]
oho! no to zero bedzie ja wprowadzał w blad hahaha ;] *biegnie czytać dalej*
Haha! Ale wiesz, Jue jest w pewnym stopniu wiedźminem - może dlatego, że ,,Wiedźmin" Sapkowskiego to moja ulubiona książka fantasy ;3 Ale nigdy nie potrafiłabym napisać niczego tak epickiego niestety :(
UsuńHuhu! Hale oczywiście chciał zwiać, ale sytuacja zrobiła się zbyt poważna, by mógł z podkulonym ogonem powrócić do Izhtaru bez wyrzutów sumienia. Czuł, że po prostu nie może zostawić Lan samej ;p A że wylądował w końcu jako pielęgniarz? Cóż, zdarza się najlepszym xD
Maczeta naszpikowana czerwonymi guzikami? ;o Holy crup!
Oj nie, Nataszka nie jest najgłówniejszym złem. Znaczy na Ziemi może jest. Ale nie w zaświatach, o nie. Sam Lucek jest już silniejszy od niej ^^
W strzykawce był silny środek uspokajający. Jue miał go w zapasie na demony, których z jakiegoś powodu nie mógłby pokonać konwencjonalnymi metodami, to znaczy za pomocą swoich pistoletów :D
Ba! Istnieją wykorzystywane przez wiedźmy (i czarownice czasem też, ale o wiele rzadziej, jako że ich używanie jest zakazane) zaklęcia powstrzymujące aniołów zarówno przed wchodzeniem do jakiegoś budynku, jak i ukryciem swojej postaci przed ich wzrokiem. Inspiracja ,,Supernatural" widoczna w 100% :D
Nie, po prostu są słabsze. No i, jak to kobiety, mają swoje humorki :D Nataszka nie miała ochoty stawiać czoło rozhisteryzowanej demonicy - to by było poniżej jej poziomu ;p
Muwahah! A kto by nie chciał gwałcić Zero? ;3 Nataszka po prostu korzysta z okazji! Bo nie oszukujmy się Liściaku, każda z nas się ślini na wyobrażenie Zero :D Poza tym, wiedźma nie zniżyłaby się do poziomu kobiety szukającej mężczyzn na jedną noc w jakimś barze! ;o