Reth dyszał ciężko, czując, jak jego świat wali się w
posadach. Gorące łzy spływały po jego policzkach, gdy klęczał tuż obok
nieruchomego ciała Lan. Ciała, w którym nie wyczuwał już obecności duszy
złączonej z Peir. Położył na nim dłonie, ale wiedział, że w tym momencie już
nic nie może dla dziewczyny zrobić.
A to znaczyło, że wszyscy byli zgubieni.
Reth nie rozumiał, co zrobił źle. Wszystko przecież szło
idealnie od momentu, w którym oddał przekleństwo Mistrzowi Jue i wraz z Lan zaczął
się przygotowywać do rytuału wywołania i zmaterializowania Peir. Rozrysowany
przez niego na podłodze znak był idealny, pozwolił Lan wzmocnić więź ze światem
duchowym, w którym nadal przebywała jej strażniczka. Potem zrównoważył jej moc
najlepiej, jak mógł.
Gdy zaczął wyciągać z niej Peir, warunki ku temu były
idealne. Lan była spokojna, a jej siła fizyczna i duchowa w równowadze. Stojąc
poza okręgiem, w którym umieścił Lan, powoli kształtował materię, która falami
wypływała z dziewczyny. Nadawanie kształtu nie było procesem trudnym, ale
trzeba mu było poświęcić całą swoją uwagę. Może właśnie dlatego Reth nie
zauważył, kiedy siła Lan zaczęła się zmniejszać, podczas gdy Peir rosła w siłę.
A kiedy w końcu dotarło do niego, co się dzieje, stracił kontrolę zarówno nad
anielicą, która z krzykiem rozpaczy rozpłynęła się w powietrzu, jak i nad
ciałem Lan, które, opróżnione ze swej siły duchowej, stało się tylko skorupą.
Bezwładną, pustą skorupą.
Nie miał pojęcia, jak powie o tym Mistrzowi. Przecież
obiecał, że zaopiekuje się Lan. Zapewnił, że jej nie skrzywdzi. I chociaż oboje
dopuszczali do siebie myśl, że może się nie udać, Reth wiedział, że jego Mistrz
się z tym faktem nie pogodzi.
Wzdrygnął się, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
- Wszystko w porządku?
To był Hale, ten inżynier, któremu Reth został niedawno
przedstawiony. Przypomniał sobie także, że wyczuł w tamtym momencie dziwną więź
między nim a Lan – o tyle dziwną, że silniejszą od tej, która łączyła jego
Mistrza ze wspomnianą dziewczyną. Tę wiedzę zamierzał jednak zachować tylko dla
siebie. Przeznaczenie czasem wędrowało własnymi ścieżkami, zwłaszcza, jeśli
człowiek postanowi sprzeciwić się temu, co mu pisane. Może Hale miał się stać
dla Lan kimś ważnym, ale niekoniecznie najważniejszym?
Reth jednak przez długą chwilę się wahał. Czy powinien mu
otworzyć? Może i przeznaczenie chciało, by stał się ważny dla Lan, ale to chyba
nie była najlepsza chwila ku temu, by to wykorzystywać. Nie był Łowcą, więc w
żaden sposób nie mógł pomóc. Mimo wszystko…
- Jesteście zajęci? Mistrz się o was martwi!
Reth przetarł oczy rękawem koszulki. Trudno. Otworzy te
drzwi. I niech się dzieje, co chce.
Hale natychmiast poznał, że coś jest nie tak. Powiedziały mu
to zarówno czerwone niczym u królika oczy anioła, jak i postawa wyrażająca
poczucie winy tak wyraźne, że niezaprzeczalne. Dlatego też inżynier na długą
chwilę zaniemówił, a gdy się odezwał, głos mu się złamał w połowie
wypowiadanego zdania:
- Nie chcesz chyba powiedzieć, że... Stało się coś złego?
Reth spuścił głowę.
- Nie udało nam się. Rytuał zakończył się porażką.
Hale w oszołomieniu oparł się o framugę drzwi, wypuszczając
z płuc drżące powietrze. Sytuacja robiła się dla niego coraz gorsza. Oto
znajdował się w jednym budynku z Mistrzem cierpiącym z powodu przekleństwa,
gotowego rzucić się na niego, by z radością wychłeptać jeszcze gorącą krew z
jego ciała – Mistrzem, który wpadnie w szał, gdy dowie się, że jego uczennica
nie przeżyła tego tajemnego rytuału, w którym brała udział. I chociaż Hale
doskonale wiedział, czyim pomysłem był cały ten rytuał, nie potrafił sobie w
tej chwili wyobrazić, by Jue podszedł do sprawy rozsądnie.
Zapragnął nagle znaleźć się bardzo, bardzo daleko od tego
miejsca i Wirg w ogóle. Jakie licho sprawiło, że został zmuszony do opuszczenia
Izhtaru?
- Tę wiadomość będziemy musieli przekazać Mistrzowi Metro
bardzo delikatnie – oświadczył w końcu, próbując zachować rozsądek w
zaistniałej sytuacji. – W obecnym stanie bowiem jest bardzo… drażliwy.
- W obecnym stanie zabije nas obu, jeśli ta wiadomość dotrze
do jego uszu – zapewnił z niezachwianym przekonaniem Reth. – Najpierw będę
musiał uwolnić go od wpływu przekleństwa. Potem będziemy mogli z nim porozma…
Nie dokończył. Krzyknął, łapiąc się dłońmi za głowę i
upadając na kolana. Hale natychmiast do niego doskoczył, pytając, czy wszystko
w porządku, choć oczywistym było, że z Rethem wcale nie było w porządku. W
najmniejszym.
- Co się dzieje? Mogę jakoś pomóc?
Reth rzucił mu dzikie, pełne bólu spojrzenie.
- Zbliża się! – krzyknął.
- Kto?
- Ten, który niesie światło!
Hale pomyślał, że anioł bredzi. Najwyraźniej nieudany rytuał
odcisnął na nim piętno rozpaczy i szaleństwa równocześnie, pozbawiając zmysłów.
Szybko więc zamknął drzwi, by nikt niepożądany nie stał się świadkiem owej
sceny, a już szczególnie, by nie był to Jue we własnej, przerażającej Hale’a
osobie.
Reth tymczasem upadł całym ciałem na ziemię, teraz tylko
jęcząc niczym człowiek trawiony wysoką gorączką, mamrocząc, że ktoś się zbliża.
Gdy więc w pierwszej chwili do uszu Hale’a doszedł dziwny, przeciągły dźwięk,
jakby buczenie, pomyślał, że szaleństwo anioła zaczyna oddziaływać także na
niego. Szybko zaczął go więc uspokajać, próbując mu wmówić, że tylko mu się
zdaje, że ktoś idzie. Przecież to było niemożliwe. Znajdowali się w bezpiecznym
pokoju hotelowym. Na czwartym piętrze. Nic im tu nie groziło.
No, może oprócz sił nadprzyrodzonych. Hale otworzył ze
zdumienia usta, gdy zauważył, że w miejscu, gdzie leżało bezwładne ciało
dziewczyny, zaczynała się formować świetlista, skrzydlata postać. Była tak
jasna, że chłopak musiał zacisnąć powieki, by nie oślepnąć. Buczenie stawało
się z każdą chwilą głośniejsze, nabierało jakiejś dziwnej mocy. Pod wpływem
tego dźwięku Hale także upadł, czując, jak ogarnia go bezsilność, a wszystkie
jego członki drętwieją.
Reth zwijał się z bólu, szlochając głośno.
W końcu jednak buczenie ustało. Cisza była tak
niespodziewana, że Hale myślał, że ogłuchł. Ostrożnie uchylił powieki,
zastanawiając się, czy w tej samej chwili oślepnie, ale nie. W miejscu, gdzie
przed chwilą zauważył świetlistą postać, stał dość zwyczajny mężczyzna, choć
wielkiej urody. Gdy zauważył, że Hale mu się przygląda, posłał mu zaciekawione
spojrzenie.
- Ty…?
Głos miał bardzo piękny. Niski, wibrujący w powietrzu.
Reth uniósł głowę.
- Witaj, Lucifielu – powiedział, pociągając nosem. – Jak
zwykle twoje pojawienie się było… spektakularnie i cholernie bolesne!
Mężczyzna, którego anioł nazwał Lucifielem – Hale
zastanawiał się, czy możliwe jest, że w tej właśnie chwili ma przed sobą tego Lucifiela, o którym nie mógł
powiedzieć ani jednego dobrego słowa – posłał mu łobuzerski uśmiech.
- A ty, Nathanielu, jak zwykle spektakularnie i boleśnie na
nie reagujesz. Doprawdy. Zupełnie, jakbyś nie był dzieckiem mojego braciszka.
Reth prychnął.
- Przyszedłeś się ze mnie naśmiewać czy masz konkretny powód
ku temu, by tu być? To znaczy, jakiś poważny?
Lucifiel kucnął tuż obok Lan, po czym położył dłoń na jej
piersi w miejscu, gdzie biło jej serce. Westchnął. Powietrze za jego plecami
zafalowało gwałtownie.
- Tak sobie tylko po rycersku ratuję dziewczynę. Ratuję
świat. Wiesz, zwykłe rzeczy.
Reth zerwał się na równe nogi. Hale, który nie zamierzał się
odzywać, dopóki nie będzie to absolutnie konieczne, poszedł w jego ślady. Czuł
się zbyt oszołomiony, by rzucić jakimkolwiek komentarzem, nieważne, czy
związanym z sytuacją, w której się znalazł,
czy też nie bardzo. I nadal nie wierzył w to, że ma przed sobą
niesławnego Lucyfera. Bo jak to? Pojawił się w tym miejscu tak po prostu? I on,
Hale, mógł go zobaczyć?
Nie do końca potrafił to pojąć. Przetrawiał więc sytuację w
milczeniu, tylko się przysłuchując. Chętnie by wyszedł, ale… No właśnie, było
jedno ,,ale”. Wiedział, że jeśli to zrobi, będzie zobowiązany wrócić do Jue i
zdać mu relację z tego, co się w tym pokoju stało. A ten moment chciał odwlec w
czasie.
- Jak to? Dlaczego? – chciał się dowiedzieć Reth, podchodząc
bliżej.
- Bo tak kazał Pan Bóg. Kim ja jestem, by się sprzeciwić?
Chociaż, muszę przyznać, cała ta sprawa nadal mało mnie interesuje. No, może
rusza mnie trochę porwanie Rafcia, ale o tym sza. Jeszcze te moje kochane diabełki
w piekle pomyślą, że mięknę.
- Zrobisz to? – W głosie Retha kryła się nieopisana radość i
nadzieja.
- Oczywiście. Jestem Lucyferem.
Hale właśnie miał zamiar otworzyć usta i powiedzieć, że może
przestaną w końcu gadać o tym, co mają zrobić i po prostu przejdą do rzeczy,
ale w tym samym momencie Lucifiel położył drugą dłoń na ciele Lan, tym razem na
jej głowie. Natychmiast ciało dziewczyny zostało otoczone przez złotawą aurę.
Wyglądała trochę jak gęsta mgiełka z unoszącymi się w niej wyrazistszymi, pulsującymi
punkcikami niczym małe świetliki.
Ale to nie był jedyny znak tego, że dzieje się coś
niezwykłego. Wkrótce potem Hale poczuł, że podłoga pod jego stopami zaczyna
drżeć. Drżenie przeszło po chwili w gwałtowniejsze, silniejsze trzęsienie.
Chłopak musiał chwycić się ściany, by utrzymać równowagę. Świetlista aura także
nabierała mocy, stając się bardziej intensywną. Hale znowu musiał zamknąć oczy.
Słyszał teraz tylko, jak masywne nogi łóżka stojącego w pokoju skaczą po
podłodze, uderzając w nią głośno i rytmicznie.
Kiedy w końcu nastała cisza, Hale odważył się otworzyć oczy.
Zauważył dzięki temu, że aura wokół Lan zniknęła, a sama zainteresowana
oddychała głośno i gwałtownie w pozycji siedzącej, podtrzymywana zarówno przez
Lucifiela, jak i Retha.
- W porządku? Wiesz, gdzie jesteś? – zapytał tym swoim
pięknym głosem Lucyfer.
- Ja… tak. W Wirg. W hotelu, gdzie… gdzie miałam przywołać
Peir.
Upadły rzucił Rethowi pełne triumfu spojrzenie.
- Przypomnij sobie, co robiłaś, zanim straciłaś przytomność.
Lan przetarła twarz rękawem płaszcza. Była blada niczym
ściana.
- Chyba będę wymiotować – oświadczyła, wykrzywiając twarz w
bolesnym grymasie. Reth zaofiarował się, że zaniesie ją do łazienki. Lucifiel
skinął głową, po czym oboje odprowadził wzrokiem. Gdy zniknęli za drzwiami, w
końcu skierował spojrzenie na milczącego Hale’a,
- Wiem, kim jesteś – powiedział. – I wiem, co ci chodzi w
tej chwili po głowie. Na pewno chcesz to wiedzieć?
Chłopak aż podskoczył. Nie spodziewał się, że upadły zwróci
na niego uwagę! I że zainteresuje się jego głęboko skrywanymi w tym momencie
myślami!
- Nie… niekoniecznie – odpowiedział po chwili, przełykając
ślinę.
- Jesteś pewien? Taka okazja może się nie trafić po raz
drugi.
Hale przywarł plecami do drzwi.
- Jesteś Lucyferem, prawda? Skąd mam wiedzieć, że nie
skłamiesz?
Anioł uniósł brwi, wyraźnie rozbawiony.
- Nie skłamię. Nie mogę. Zresztą, dlaczego miałbym to robić?
Jaki miałbym w tym interes?
- Nie wiem, może chciałbyś… doprowadzić moją duszę do
upadku?
Lucifiel roześmiał się, słysząc taką odpowiedź. Nie mógł
powiedzieć, że się jej nie spodziewał, gdyż tak nie było, ale… Ludzie zawsze go
bawili. Lubił słuchać ich opowieści o tym, jaki to jest wredny, wstrętny i w
ogóle zły. Obdarzali go właściwymi ludziom słabościami i opowiadali
niestworzone rzeczy na jego temat. Ogólnie zajmowali się tym, o czym nie mieli
zielonego pojęcia, dopuszczając się grzechu pychy, nawet nie zdając sobie z
tego sprawy.
- Nie interesuje mnie twoja dusza, chłopcze. Naprawdę. Im
mniej dusz trafia do piekła, tym mniej mam pracy. Zabawiać się lubię z ładnymi
anielicami bądź demonicami, jeśli zdarzają się ładne, a dusze ludzi zostawiam w
spokoju. Do moich obowiązków należy jedynie pilnowanie, by sytuacja w piekle
nie wymykała się spod kontroli. I orientowanie się w aktualnej liczbie dusz
skazanych na potępienie. Więc jak? Jesteś ciekaw?
Hale przełknął ślinę. Cóż, nie mógł powiedzieć, że nie był,
ale… Ach, Lucyfer miał rację. Taka okazja na pewno już się nie zdarzy!
- Moja siostra, Alisa… Czy jej dusza… została potępiona?
- Alisa Zeine. Tak, z tego typu duszami zawsze mamy problem.
Nie inaczej było w jej przypadku. Niby wszystko jest w porządku, ale jednak
ciężko było uznać, że zasługuje na wejście do raju.
- Więc znalazła się pomiędzy?
Hale nie wiedział, czy czuje w tym momencie ulgę, czy
smutek. Może i jedno, i drugie?
- Nie, w końcu trafiła do Nieba. Przeważył argument o tym,
że oddała życie w twojej obronie. Może i nie zasługiwała na miano świętej, ale,
mimo wszystko, była gotowa zasłonić cię własnym ciałem i życiem.
Hale przyłożył dłoń do swojej piersi, w której nagle rozlało
się tajemnicze ciepło. Radość. Uświadomił sobie, że wspomnienie tej strasznej
nocy, w której jego siostra zasłoniła go przed kulą wystrzeloną z pistoletu,
nie będzie już go prześladować. Będzie mógł przestać się obwiniać o to, że nie
był wtedy w stanie jej pomóc. Że to nie on zginął.
Czuł się tak, jakby wielki kamień spadł mu z serca.
Nagle Lucifiel przeklął, po czym doskoczył do okna.
- Co jest, do cholery?
Reth właśnie wyszedł z łazienki, w której zostawił Lan.
Najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się, widząc zaniepokojonego
Lucifiela. Dołączył do niego przy oknie, pytając, co się stało.
- Nie czujesz tego? – zapytał upadły, a powietrze za jego
plecami gwałtownie zafalowało, niemal rozmywając jego sylwetkę.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Coś… jakiś głos… mnie woła. Czuję, że woła, choć go nie
słyszę.
Reth zmarszczył brwi. On niczego nie czuł i nie słyszał, ale
to wcale nie znaczyło, że nic się nie działo. Jeśli Lucifiel miał rację… Ale to
przecież nie było możliwe! Ktoś, kto uwięził Rafaela, nie mógł mieć na tyle
tupetu, by próbować tej samej sztuczki z bratem archanioła Mikaela! To… to nie
mieściło się w głowie! To było szalone!
Nagle skrzydła za plecami Lucyfera zmaterializowały się. I z
wyraźną złością poruszyły.
- Wyczuwam w pobliżu źródła tego głosu zarówno Rafaela, jak
i Zero – oświadczył.
- Co?! – krzyknęli unisono Reth i Hale. Oczywiście nie
kojarzyli Zero, ale imię Rafael rozjarzyło wszystkie lampki w ich umysłach.
Anioł ognia chwycił Lucyfera za rękaw czarnej szaty.
- Możesz go
zlokalizować?
- Hm… Słyszę go jakby zza szklanej ściany… Jest daleko, tyle
wiem. Gdzieś na południowym wschodzie? Poczekajcie.
W tej samej chwili zniknął wraz z głośnym odgłosem łopotu
skrzydeł. Powrócił niemal natychmiast, ze śmiechem na ustach i łobuzerskim
błyskiem w miodowych oczach.
- Ha! Nie spodziewała się mnie! Zupełnie nie była na mnie
przygotowana!
- Kto?
Lucifiel odwrócił się do Retha.
- Wiedźma. Wiem, gdzie jest. W tej chwili bardzo osłabiona,
jako że zupełnie nie poradziła sobie z moją mocą, która trafiła do jej łapek.
Ślicznie jej dałem po tych zbyt zachłannych łapkach. Możliwe, że zacznie się
niedługo przemieszczać, ale w tym momencie jest na to zbyt słaba.
- Więc gdzie jest? Jest z nią Rafael?
- Owszem. Zero także. Nie mogę ponownie się przenieść w
miejsce, do którego mnie wezwała, gdyż jest aktywnie blokowane i pewnie bym nie
trafił, ale mogę ci powiedzieć, gdzie powinniście się udać.
- No, mów!
- Interesująca was wiedźma ma swą kryjówkę w De Arche.
Reth uniósł brwi w geście zdumienia i niedowierzania. De
Arche? Ale przecież zmierzali tam od samego początku! To niemożliwe, by cała ta
sprawa okazała się jedynie zbiegiem okoliczności. Ale zaraz! W końcu przecież nie
znali szczegółów dotyczących problemu, z którym borykają się archeńczycy.
Otrzymali tylko pisemną prośbę o pomoc. Może to wiedźma była tym ,,problemem”?
Nic w takim razie dziwnego, że wszystko było ściśle tajne.
- Natychmiast musimy ruszać – oświadczył anioł, po czym
odwrócił się na pięcie i, mijając Hale’a, opuścił pokój.
Lucyfer, zanim ponownie zniknął, tym razem już na dobre,
wskazał palcem drzwi łazienki, z której Lan jeszcze nie wyszła.
- Dziewczyna może potrzebować twojej pomocy. I opieki. Nieźle
wstrząsnęło jej duszą dzisiejszego wieczoru.
Kiedy zniknął, Hale natychmiast skierował kroki do łazienki,
odnajdując w niej prawie nieprzytomną Lan, przewieszoną bezwładnie przez
krawędź wanny. Gdy przyłożył dłoń do jej czoła, stwierdził, że jest bardzo
rozpalone. Odkręcił więc kurek z zimną wodą i schłodził skórę twarzy i karku
dziewczyny. Pomógł jej zdjąć płaszczyk i rozpiął koszulkę, próbując ochłodzić
jej ciało w każdy możliwy sposób. Jego zabiegi wkrótce przyniosły upragniony
efekt: Lan jęknęła i otworzyła oczy, odzyskując przytomność.
- Chcesz się położyć? – zapytał, odgarniając niesforne
kosmyki włosów z jej twarzy.
- Tak, jestem zmęczona. Pomożesz mi?
Hale bez zbędnych ceregieli wziął ją na ręce, dziwiąc się,
jaka jest lekka. Jakby chciał, mógłby ją podnieść jedną ręką. Nie zamierzał
jednej tej teorii sprawdzać w praktyce. Nie wybaczyłby sobie, gdyby upuścił Lan
przez swoją nieostrożność.
Prześcieradło i ciężka kołdra były chłodne, co Hale z ulgą
zaważył. Lejącej mu się przez ręce Lan pomógł rozebrać się z koszulki i spodni,
jednocześnie próbując nie patrzeć na jej drobne ciało okryte tylko cienką
koszulką. Nadal była dzieckiem, ale z pewnością była na tyle świadoma siebie i
swojej dziewczęcości, że nie chciała być oglądana w tym stanie przez jakiegokolwiek
mężczyznę.
Chwilę później drzwi pokoju otworzyły się i z hukiem
trzasnęły w ścianę. Hale aż podskoczył. Był całkowicie pewien, że klamka
zrobiła w ścianie dziurę.
- Jak ona się czuje? – zapytał Jue, błyskawicznie zjawiając
się koło łóżka, na którym inżynier już zdążył ułożyć dziewczynę i przykryć.
- Nie najlepiej – odparł Hale, ze zdumieniem zauważając, że
włosy Jue powróciły do swego zwykłego, srebrnobiałego koloru, a oczy świeciły
się niczym dwie bryłki złota. Najwyraźniej Reth zdążył odebrać mu siłę
przekleństwa, która tak bardzo potrafiła go zmienić. Tylko gdzie anioł się
podział?
Jue ukląkł obok łóżka i położył dłoń na rozpalonym czole
swojej podopiecznej. Zagryzł zęby tak mocno, że rozbolała go cała szczęka. Ale zasłużył
na ten ból. Wiedział, że tak. Gdyby nie był tak niewrażliwy i głupi, z pewnością
udałoby mu się coś wymyślić, bez narażania Lan na niebezpieczeństwo.Nie potrafiłby sobie wybaczyć, gdyby... Nie chciał nawet o tym myśleć.
- Mistrzu, czy mam odebrać wasze przepustki? Na pewno są gotowe
– zaproponował Hale, czując się nagle zbędny niczym piąte koło u wozu.
- Zrób to. Przygotuj też śmigacza. Wyruszymy, najszybciej, jak
to możliwe.
- Tak jest.
Chłopak poczuł ulgę, mogąc w końcu opuścić pokój. Stwierdził,
że widział zdecydowanie zbyt wiele, jak na jeden dzień. Zamierzał wyjść i jak najwięcej
zapomnieć. Niemal o wszystkim, co się zdarzyło.
________
Nie sprawdzałam tego rozdziału już. Efekt pisania do późna w nocy ^.^ Wydaje mi się trochę dziwny, ale...Nie wiem. Zostawiłam go tak, jak jest. Najważniejsze, że da się zapewne zrozumieć, co i jak się dzieje, mniejsza o resztę. Trochę mi smutno, że na Nataszkę w rozdziale już zabrakło miejsca, ale w następnym rozdziale na pewno się nią zajmę ;3
PIERWSZA! ;]
OdpowiedzUsuńw nagłówku jest Zero czy Jue?;>
Usuńoł czyli Lan....... padła O_O dobrze, że Lucek jest już w drodze! ;] Musiał zrezygnować z pokera by uratować Lan! ;P
"... dziwną więź między nim [Hale] a Lan... silniejszą.." niah niah niah widzę, że idziesz w tym kierunku ;) i bardzo BARDZO się z tego cieszę! ;]
ach Lucek! nareszcie! ;]
"Tak sobie tylko po rycersku ratuję dziewczynę. Ratuję świat. Wiesz, zwykłe rzeczy."
zakochana po uszy w Lucku, bardziej niż kiedykolwiek!
Lucek nr 1 w rankingu. RFeth 2, Hale i Jue 3 [kolejnośc przypadkowa]:D
" Jeszcze te moje kochane diabełki w piekle pomyślą, że mięknę." "GENIALNE!!!!!!!!!!!!!!!! best hasło EVER!!!!
Hahaha Lucek - lekarz pełną gębą! ;] oooooooooo no i proszę! Hale miał siostrę :O
COoooo?????!!! Toi Zero jest kimś ważnym w piekle? O_O Tak,że Lucek go rozpoznaje? ;O
wohohohoHO! ;) dziwne to wszystko ;) Lucek wyszedł cudownie ;) I jeszcze specjalnie pozwolił się wciągnąć Nataszce, by dowiedzieć się, gdzie jest ;) pewnie sprawiło mu dużą przyjemność uwolnienie swojej mocy :D hehe No to Nataszka została przynajmniej czasowo obezwładniona;)
Heh ciekawe czy hale w końcu zwieje, ale chyba poczucie obowiazku wezmie górę i zostanie ;) Hale - chłopak na posyłki Jue ;P ale przynajmniej mógł pogawędzić z Luckiem i dowiedzieć się co z jego siostrą ;) To na pewno bezcenna zapłata za jego skromne usługi ;)
W nagłówku jest oczywiście Jue, choć brakuje mu złotych oczek ;3 Mimo to, te srebrnobiałe włoski powinny cię naprowadzić na właściwy trop mwaha ;3
UsuńAno padła. Jak wyczerpana bateria :D I kiedy Lucek grał w pokera? XD Chociaż kto wie, może akurat grał. Ja tam nie wnikam. [w dodatku rozbieranego pewnie... ach, zboczone to piekiełko!]
Idę w kierunku trójkąta miłosnego. Przeszkadza to komuś? :D Chociaż, jak już pewnie niektórzy zaczną się domyślać, istnieje pewien związek między siostrą Hale'a a Lan. Znaczy, oczywiście nie fizyczny, ale coś w tym jest, że chłopak tak się interesuje dziewczyną ;)
Wiedziałam, że ci się spodoba! Mwahah! Lucek rządzi jak zwykle. Nie wiem, ale jego postać zawsze mi się podobała.
Zero jest kimś ważnym. Oczywiście :D Kiedy go w końcu spotkają, Reth wszystko wyjaśni - do tego czasu musisz uzbroić się w cierpliwość.
Niah niah! Lucek z dobroci swego serca pomógł Łowcom w wytropieniu Nataszki - czyż on nie jest wspaniały? ;3 chociaż nikt go nie prosił, sam stwierdził, że to zrobi. Koffana Lucynka :))
No co? Bycie chłopakiem na posyłki mistrza wcale nie musi być zUe! ;D Rozmowa z Luckiem o jego siostrze tego dowidzi, ot co!
Agrh! Druuuga! ^ ^
OdpowiedzUsuńKlear
Dobra, dobra. Ja wiem. Dzień spóźnienia. Gomen Limeciu, tak jakoś wyszło :(. A co do rozdziału!
UsuńTy wiesz jak ja kocham zUe postacie, czyż nie? I jestem pewna, że to jakiś spisek, że piszesz mi tu o demonach i Lucynce! To po to, żeby mnie roztopić jak kawał masła! Bo serio! Rozpływam się jak tylko o Lucynce czytam! ... Darujmy sobie Jue i Hale'a! Niech Lan będzie z Lucynką! *___________* Jego wejście absolutnie... wstrząsające, a teksty, którymi wali są nawet lepsze od tekstów Retha! I jak ja żałuję, że nie opisałaś styczności pana piekiełka z Nataszą! Buahahaha! Mam nadzieję, że nieco sobie rączki spaliła ^ ^. Tak, ja wiem, że to co mówię jest okrutne. Nataszy nie lubię, ale nie z powodu złej kreacji postaci, tylko dlatego, że jest, no... zUa!
Ach! To Hale miał siostrę, hmm... Ciekawe, ciekawe. I mówisz, że ona ma coś z Lan wspólnego.
NIE! Ja się nie zgadzam! Jak to Lan ma większą więź z Halem! Jue! Jue nie daj się tak! Protestuję! Ja chcę Jula! *wyciąga transparent, ogłasza strajk*. Owszem lubię Hale'a, ale... Może jemu też kogoś podrzucisz? Nie chcę, żeby był z Lan. Może Reth ma rację? Może będzie kimś ważnym, ale nie najważniejszym? *wali głową o ścianę*. Nie ważne jak bardzo kocham SH, ja braku Jula nie przeżyję! T______T. No chyba, że zrobimy z Jula Lula, w sensie Lucynka and Lan ^ ^.
A przebudzenie, dobrze opisane. Rozumiem, że się nie powiodło, ale dobrze, że Lan żyje. Uf! Pierwszy akapit sprawił, że przestałam oddychać. Ja mam słabe zdrowie i nerwy ostatnio, nie strasz mnie tak Limeciu!
Ale skoro Lucynka ( mój nr I) im pomogła, to rozumiem, że póki co Pier nie będzie potrzebna. I gdzie zniknął Reth?! Niemów mi, że coś się z nim stało, po tym jak Jue mu oddał przekleństwo?! O_o Ale raczej nie. W końcu już tyle lat trzymał je w zamknięciu.
Czekam na kolejny rozdział! Ten oczywiście piękny!
Weny życzę ;*
Klear
a ja druga ;d
OdpowiedzUsuńNo, nareszcie coś o Lan! Jak czytam pierwsze zdanie to mam ciarki na plecach... Naprawdę aż tak ciężko jest? :/
Aaaaaaa! Czekaj, jak to... Znaczy się... Nie, jaka to więź? Między Hale'm a Lan? O.o Większa niż ta między nią a Jue? O.o Nie, no czy będzie romansidło? XD
NIeeee! tylko nie porażka! Dlaczego? *wali głową w ścianę...* Ale Lucynka coś poradzi, prawda? *nadzieja w oczach* Błagam Lucku, zrób coś! Nie będę cię nazywać Lucynką jeśli coś zrobisz!!
No Lucynka idzie... ups! Przepraszam, Lucifiel się zbliża! *poprawia się natychmiast* Powiem, ze to... jego nadejście jest przerażające. W sensie, że... No kurcze, ja też odniosłam wrażenie że Reth miał w tamtym momencie ogromne załąmanie nerwowe spowodowane niepowidzeniem misji, cholernie niebezpiecznej misji, za której skutki odpowiadał przed Bogiem i przed niebędącym sobo Jue, który by się wściekł gdyby dowiedział się o niepowodzeniu... fiu... Czy wyraziłam się jasno, czy coś wytłumaczyć? ;d
Oj, to naprawdę musiało boleć :/ Skoro nawet Reth szlochał to ból musiał być faktycznie nie do zniesienia... A Hale... No tak, ja też nie lubie buczenia, ale... to światło. Ech, czytam dalej ;d
hahaha! No tak, uwielbiam CIę LIMIECIU! Pokazujesz piekło od innej, lepszej strony xD w sensie Lucka pokazujesz inaczej ;p No jego spokój i opanowanie.. No i to zdanie ze tak zwyczajnie ratuje sobie dziewczynę, ratuje świat i ze to takie naturalne i zwykłe xD hahaha
"No, może rusza mnie trochę porwanie Rafcia, ale o tym sza. Jeszcze te moje kochane diabełki w piekle pomyślą, że mięknę." MWAHAHAHAHAHAHA! Piękne! Poezja czysta ! Lucek mięknie? I interesuje go troche porwanie Rafcia? mwahahaha, kocham! ;d <3
O żesz kurczaki :/ No nie myślałam, ze Lucyferek ma taki... taką moc, że jak "przywraca" kogoś do życia ziemskiego to wszystkim trzęsie i podskakuje... O.o wow
No ale Lan żyje, jest świadoma rzeczywistości i ogólnie rozpoznaje ludzi i otoczenie.. no i ma ludzkie odruchy... No to dobrze.
No i Lucek zwraca się do Hale'a. Ok, nadal nie wiem o co chodzi :/ Ale zaraz doczytam mam nadzieje! xD Aaaaaaaaaa rozumiem. Siostrunia Hale'a. Dobra, czaje o co chodzi :) No to chłopina sie pocieszy ;p
hahaha Dobra akcja xD Lucek jest the best! po prostu jest świetny ;d I taki... Nie no, zaraz powiem ze sie w jego postaci zakochałam xD PO prostu jest cudowny~! I faktycznie, wszyscy mu przypisują takie wredne i obrzydliwe... wady i w ogóle, ale u Ciebie to po prostu cudny gość! *zauroczona*
Ej, skoro Nat'asha jest w De Arche... to może to ONA wysłała ten list z prośbą o pomoc? Bo wiesz, może... No może ona miała jakiś cel w tym zeby przyciągnąć do siebie Łowców? *mysli* Dobra, zobaczymy co bedzie next...
Boże... Ja Ci mówię Gosiu. Jeśli sama teog jeszcze nie wiesz, to ja Ci mówie ze będzie tak jak mówię na 99,9%!! Hale zakocha się w Lan! I będzie romans, za co Jue będzie się fochał na Lan przez jakiś czas, Lan nie będzie świadoma tego, co zrobiła źle. Czy w ogóle będzie pewna ze robi wszystko w jak największym porządku. No i ogólnie tak będzie. Naprawdę!!
No i to wielkie wejście Jue... Nie, no naprawdę! Kurcze, czuję siętaka zagubiona w tym wszystkim:/ To intrygujące. I w ogóle masakryczn! Ja wiem ze Hale będzie się podkochiwał w Lan, że będzie ją odwiedzał, martwił się o nią itd, itp. Ale Jue też. Tylko wydaje mi się, że Jue się o nią martwi dlatego, ze została powierzona jego opiece. I dlatego że jej anielica ma być partnerką Retha. No i co ja teraz z tym zrobie? Gosiuuu! Nie kończ w takim momencie. Ja się załamuję :/
Ale wiem, ze pewnie w następnym rozdziale powiesz coś o osłupieniu Nat'ashki na widok Lucka? XD No wiesz, pewno Zero pęka ze śmiechu xD
o nie jednak byłam 3.! :(
UsuńJest, jest. Duszyczka z niej wyparowała całkowicie, zostawiając jedynie ciało w świecie materialnym ^^ Ja to jestem zUa, stawiając Lan w takiej sytuacji, ale co tam. Przecież zamierzam ją uratować! I to przy pomoc wspaniałej Lucynki!
UsuńRomansidło? Zanosi się na nie przecież od 1. rozdziału! XD Tylko że teraz pojawił się nowy love interest ^^
No oczywiście, że wyraziłaś się jasno. W sumie masz rację, Reth był załamany, ale, jak na długowieczną istotę przystało, kierującego się w swoim istnieniu bardziej filozofią życia niż emocjami, potrafił przejść do porządku dziennego nad tym, co się stało. Przynajmniej na tyle, by nie rwać sobie włosów z głowy. Za jego stan odpowiedzialna była Lucynka, ot co.
Heh, u mnie prawie wszystko jest na opak. Niebo wcale nie jest takie niebiańskie, a piekło piekielne. Ale co tam, to fantastyka :D I cóż, wyciąganie duszy z zaświatów nie może się odbyć jakoś tak... zwyczajnie :D Przynajmniej w moim opowiadaniu musiały się pojawić jakieś fajerwerki xD
Ha! Ależ jestem dumna z mojej Lucynki! Wyszedł genialnie - tak, jak chciałam, by wyszedł! Hell yes! :D
I nie, to nie Nataszka wysłała ten list ;)
Romans? Trójkącik będzie! Mwahaha! ;3
Hm... Jue martwi się o Lan tylko dlatego, że ma być jego przyszłą partnerką... coś w tym jest :D Chyba nie udaje mi się stworzyć między nimi tego napięcia, co we wcześniejszej wersji, ale... Ale to opowiadanie też jest inne. I Hale mi sie podoba :D I Jue oczywiście też! Nie wiem, zastanowię się w trakcie pisania nad tym romansem :D