Test sprawdzenia posiadanej przez nowych uczniów siły
magicznej miał się odbyć za mniej więcej miesiąc, jak ogłosił Arcymistrz.
Miesiąc, podczas którego coraz bardziej przyzwyczajałam się do rytmu życia
panującego w Gildii i przyswajałam sobie pierwsze, podstawowe informacje na
temat panujących zwyczajów i nakładanych na uczniów obowiązków, a także – co
chyba najważniejsze – poznawałam zasady obowiązujące Łowców. Nie było ich dużo,
więc nie miałam problemów z zapamiętaniem najważniejszych z nich.
W ciągu tego miesiąca byłam też coraz częściej rozpoznawana
jako uczennica Mistrza Jue. Często musiałam odpowiadać na pytania dotyczące
mojej osoby. Wielu Łowców zadawało mi pytanie, czy rzeczywiście byłam służącą w
zamku, najwyraźniej nie wierząc w to, że mogłaby być to prawda. Gdy rozwiewałam
ich wątpliwości, przyznając, że rzeczywiście wykonywałam tę pracę, zapraszali
mnie do swoich pokojów, prosząc o pomoc w posprzątaniu jakiegoś dawno
zapomnianego kąta czy przywróceniu porządku w szafie. Żaden punkt regulaminu
nie zmuszał mnie do bezwzględnego wykonywania rozkazów każdego członka Gildii,
ale była w nim mała wzmianka o tym, że uczniowie muszą okazywać szacunek osobom
przewyższającym ich stopniem. Czułam, że gdybym odmówiła, mogłabym zostać
oskarżona o brak okazywania należytego szacunku, a na tym etapie nie chciałam
wywierać na nikim złego wrażenia.
Co ważniejsze jednak, Mistrz Jue poszukał w dokumentach
wzmianki o członkach rodziny Stovenhauer – mojej rodziny. Przynajmniej miałam
taką nadzieję. Mogło się oczywiście okazać, że rodzina ta w żaden sposób nie
była ze mną spokrewniona, choć naprawdę rzadko zdarzały się przypadki, by
istniały dwie rodziny o tym samym nazwisku.
Siedziałam właśnie nad podręcznikiem z historii, gdy Mistrz
podsunął mi pod nos właściwe dokumenty. Na górze strony widniało zapisane ozdobnymi zawijasami jedno słowo: Stovenhauer. Słowo, które natychmiast
odwróciło moją uwagę od studiowania historii.
- Tak, jak się spodziewałem, znalazłem je. Te dokumenty potwierdziły moje przypuszczenia, że linia ta nie została uznana za bardzo znaczącą.
- Są tutaj informacje o zdolnościach, które posiadali? –
zapytałam entuzjastycznie.
Jue wskazał palcem odpowiednie linijki tekstu. Wyjaśnił też
od razu, że widoczne rozgałęzienia tworzą trzy poziomy drzewa genealogicznego.
Pewnie doszłabym do tych wniosków sama, ale byłam zbyt podekscytowana i nie
potrafiłam się skupić.
- Woda i wiatr… Imiona strażników też niezbyt popularne
wśród Łowców, są odpowiedzialne za bariery i leczenie, słabo radzące sobie w
ofensywie. Pod jednym z nazwisk znajduje się informacja o tym, że dana osoba
była alchemikiem, co mnie nie dziwi.
- Będę mogła zatrzymać te dokumenty?
- Zrobię kopię, jeśli chcesz, ale oryginał musi wrócić do
archiwum.
- Kopia wystarczy.
Mistrz spojrzał na mnie pytająco.
- Bardzo ci zależy na kawałku tego papieru, choć nie zawiera
wielu fascynujących informacji. Jeśli mi nie wierzysz, możesz…
- Ależ nie! Nie! – zaprzeczyłam szybko, potrząsając głową. –
Po prostu… Nie wiem, czuję, że będę bardziej… sobą, jeśli będę posiadać
świadectwo tego, że członkowie mojej rodziny nie byli tak do końca… zwykli.
Poczułam, jak dłoń Mistrza ląduje na mojej głowie.
- Coraz bardziej cię lubię, maleńka. W takim razie pójdę
zrobić kopię, żebyś mogła ją dokładnie przestudiować. Nie zapomnij jednak
dokończyć lekcji, którą zadał ci na jutro Mistrz Ian.
- Już ją skończyłam, Mistrzu.
- Prawie zapomniałem, jak szybka w tym jesteś. W takim razie
przepytam cię wieczorem, żebyś mogła sobie utrwalić wszystkie wiadomości i
rozwiać ewentualne wątpliwości. Słyszałem także o tym, że szybko stałaś się
jego ulubienicą nie tylko z powodu swojej pilności, ale także dlatego, że jako
jedna z nielicznych zawsze się zgłaszasz do sprzątania sali lekcyjnej. To
prawda?
- E… cóż, ktoś musi to robić, prawda?
- A ty jesteś najlepszą kandydatką, biorąc pod uwagę twoje
doświadczenie?
Chciałam odpowiedzieć, że oczywiście ma rację, ale
powstrzymał mnie uśmiech na jego twarzy i pewnego rodzaju drwina w oczach.
Otworzyłam więc usta, ale szybko je zamknęłam, czując, że przyznanie się do
własnej słabości nie było w tym momencie zbyt dobrym pomysłem. Zamilkłam więc,
czekając na reprymendę, gdyż wiedziałam, że w końcu ją usłyszę.
I nie myliłam się.
- Nie wiem, co sobie wmawiasz, ale jesteś osobą, po której
nie oczekuje się takich rzeczy. Uczniowie mający swoich opiekunów mają więcej
przywilejów niż ci, którzy ciągle czekają na przydział i to oni jako pierwsi
wyznaczani są do takich zadań. Nie chciałem tego mówić, ale… cóż, jeśli tego
nie powiem, zapewne nie zrozumiesz, jak poważna jest sytuacja.
Poruszyłam się niespokojnie na krześle. Euforia, w którą
wprawiło mnie odnalezione drzewo genealogiczne mojej rodziny, szybko zaczęła
mnie opuszczać, zastępowana przez zakłopotanie. Czułam, że zrobiłam coś złego,
choć nie rozumiałam, dlaczego. Przecież nadal byłam jedynie uczennicą – czy
naprawdę fakt, iż posiadałam opiekuna, czynił ze mnie kogoś lepszego od innych?
Dlaczego? Czy z tego powodu powinnam wstydzić się swojej przeszłości? Jeśli
tak, to powinnam zacząć wstydzić się własnej osoby, gdyż taką mnie
ukształtowała przeszłość. Nie mogłam tego po prostu wymazać…
- Nawet młodsi od ciebie uczniowie nie mówią o tobie
najlepszych rzeczy. Zauważyli już, że czasem znikasz w pokojach innych Mistrzów
i że preferujesz ich towarzystwo. Zastanawiają się, czy przybyłaś do Gildii po
to, by zostać tutejszą służącą, czy po to, by zdobyć uznanie wszystkich
Mistrzów, podlizując się na wszystkie sposoby.
- Ale…!
- Usłyszałem o tym całkiem niedawno i to od osoby, która
była bardziej niż szczęśliwa, mogąc przekazać mi tę wiadomość. Normalnie
zignorowałbym słowa tego pajaca, ale, widząc, jak się do wszystkiego
przykładasz… Czy to prawda? Zwłaszcza ten kawałek o odwiedzaniu innych Mistrzów w
ich prywatnych kwaterach?
Gorączkowo szukałam w pamięci jakiegoś punktu obowiązującego
regulaminu, który zakazywałby takiego zachowania. Niczego takiego nie byłam
jednak w stanie sobie przypomnieć.
- Nie powinnam odmawiać ich prośbom… prawda? – zapytałam
ostrożnie.
Mistrz nie odpowiedział. Przez długą chwilę po prostu się we
mnie wpatrywał, po czym wzruszył ramionami. Ogarnęło mnie nagle dziwne, duszące
uczucie smutku. Jakbym poczuła, że w tym momencie Mistrz przekreślił wszystkie
nadzieje, które ze mną wiązał.
- Rób, co chcesz. Najwyraźniej nie bierzesz moich słów na
poważnie, więc… Zachowajmy profesjonalizm przynajmniej do zbliżającego się
testu, dobrze?
Odwrócił się, wyraźnie chcąc opuścić pokój. Czułam, że nie
mogłam mu na to pozwolić. Wszystko we mnie krzyczało, bym go zatrzymała, bym nie
pozwoliła mu myśleć, że nie ma dla mnie żadnej nadziei. Nawet nie rozumiałam,
co zrobiłam złego. Przecież po prostu starałam się być pomocna!
- Mistrzu!
- Wrócę za jakiś czas.
Nie potrafiłam tego zrobić. Zatrzymać go. Mogłam tylko
bezsilnie patrzeć, jak za Mistrzem cicho zamykają się drzwi.
W moich oczach wezbrały łzy. Co robiłam źle?
- Nie szanujesz go, mała Lan.
Podskoczyłam, zaskoczona przez nagłą obecność Retha.
Powinnam była się już przyzwyczaić do jego nagłego zjawiania się, ale anioł nie
ułatwiał mi zadania. Pojawiał się zawsze wtedy, gdy najmniej byłam na niego
przygotowana.
Uniosłam dłoń, przecierając szczypiące oczy.
- Jak… jak inaczej mam go szanować? Chcę, by był ze mnie
dumny, więc… Pomyślałam, że jeśli będę się przykładać do nauki i wypełniać
nakładane na mnie obowiązki bez zarzutu…
- Lan. Mała Lan. Proszę cię, nie każ mi nazywać cię
głuptasem.
Reth zrobił kilka kroków, podchodząc tak blisko mnie, by
mógł położyć dłonie na moich ramionach. Pochylił się, sprawiając, że nasze
twarze znalazły się na tym samym poziomie. Niesamowite, czerwone niczym krew
oczy napotkały moje spojrzenie – po raz pierwszy z tak niebezpiecznie bliskiej
odległości. Nie czułam się jednak zakłopotana. Szczerze mówiąc, że nie czułam
absolutnie niczego.
- Hm… Nie, to się jednak nie uda - oświadczył z rezygnacją.
- Co?
- Oszołomienie seksapilem? Niestety, kij od szczotki ma
więcej uroku, niż ty w tej chwili, mała Lan.
- C… co?!
Roześmiał się, zdejmując dłonie z moich ramion i prostując
się. Sięgałam mu jedynie do piersi, co ze zdumieniem zauważyłam. Sądziłam, że
różnica między nami nie jest tak duża, ale nigdy nie miałam okazji sprawdzić
tego z tak bliska.
- Powiem ci, co robisz źle.
Kiwnęłam głową.
- W ogóle nie słuchasz Mistrza Jue. Jego słowa wlatują do
jednego z twoich uszu, by wylecieć drugim. Powiedział ci przecież, że
odpowiadasz tylko przed nim, podczas gdy ty złamałaś się niczym marna gałązka,
gdy Mistrz Ezil jako pierwszy poprosił cię o to, byś pomogła mu ,,posprzątać po
nieudanym eksperymencie alchemicznym”.
Zdziwiłam się. Skąd o tym wiedział? Śledził mnie?
- Skończyło się oczywiście na tym, że w pojedynkę
wysprzątałaś całe to cholerne laboratorium, które nie było sprzątane od lat.
Naprawdę. Każdy inny uczeń roześmiałby się w twarz każdemu Mistrzowi, który
wydałby mu rozkaz zajęcia się tym pomieszczeniem.
- Ale…
- Ale?
- Czy to nie byłoby… niegrzeczne?
- Lan. Głuptasie. Idioteczko ty mała. Wydaje ci się więc, że
tak dobrze znasz zasady panujące w Gildii? Pozwól, że pozbawię cię złudzeń.
Twoją jedyną zasadą powinno być ,,służenie Mistrzowi Jue”. Nie jesteś już
służącą. Odpowiadasz jedynie przed Mistrzem Jue i Arcymistrzem. Rozkazy od
innych Mistrzów powinny spotykać się z twoją odmową.
- Ale… ja nie wiem, czy potrafię… nie przywykłam do
odmawiania, więc… to może potrwać…
Reth błyskawicznie wyciągnął dłoń, której palce chwyciły
mnie za brodę i zdecydowanie ją uniosły. Krzyknęłam cicho, gdy zobaczyłam iskierkę
nienawiści tlącą się w oczach anioła. Cień unoszących się za jego plecami
ciemnych skrzydeł, rozpiętych i lekko drżących, ograniczył pole mojego widzenia,
zaciemniając je.
- Przez cały ten czas, gdy ty zgrywałaś aniołka, twoja moc zmalała
do poziomu, w którym nie potrafię już jej wyczuć – syknął, mocniej zaciskając
palce. – Może tego nie zauważyłaś, ale Peir przestała się odzywać, przez co
zdecydowanie trudniej było mi cię znajdywać, nawet, gdy Mistrz mi rozkazał. Nie
miałem serca mu powiedzieć, że niedługo straci kolejną szansę na zyskanie
partnerki. Wszystko przez to, że nie potrafisz zrozumieć najprostszych rzeczy!
- To… to boli, Reth!
Puścił mnie.
- Chcę cię wesprzeć, Lan. Naprawdę. Mi także zależy na tym,
byś stała się partnerką Jue. Nie ułatwiasz mi jednak tego zadania. Mistrz
mógłby cię wielu rzeczy nauczyć, ale musisz mu zaufać. Uczy cię wszystkiego, co
powinnaś wiedzieć na chwilę obecną. Poświęca ci cały swój wolny czas. Stara się
ze wszystkich sił uczynić cię szczęśliwą. A potem dowiaduje się, że inni Mistrzowie
przekazują cię sobie z rąk do rąk i niemal dosłownie zamiatają tobą podłogę.
Ciesz się, mała Lan, że Mistrz ograniczył się do odwrócenia na pięcie i
ostentacyjnego wyjścia. No, ale skoro on tego nie zrobił, to ja musiałem
powiedzieć ci prawdę. Rozumiesz teraz, dlaczego tak się zachował.
Warga mi drżała. Czułam, że jeszcze chwila, a wybuchnę
płaczem.
- O, Mistrz wraca. Będę tuż obok, jakby co.
Reth zniknął, przy wtórze odległego łopotu skrzydeł. W tym
samym momencie drzwi się otworzyły, a Mistrz Jue wszedł do środka.
- Udało mi się zrobić dwie kopie. Jedną możesz schować w
bezpiecznym miejscu na wypadek, gdyby… Co się stało?!
Znalazł się przy mnie w dwóch długich susach. Zakryłam oczy
ramieniem, prosząc, by nic nie mówił, gdyż się rozkleję. Oddychałam głęboko,
próbując się uspokoić, ale żelazna obręcz zwiastująca płacz coraz mocniej
zaciskała się na moim gardle.
- Lan… Przejęłaś się tym, co powiedziałem?
Głos Mistrza był taki… czuły. Miękki. Otulał mnie niczym
jedwab.
- Przepraszam, nie chciałem doprowadzić cię do łez. Może
rzeczywiście powiedziałem trochę za dużo… ty to ty, powinienem był wiedzieć, że
takie rzeczy będą się dziać i w porę temu zapobiec… To nie twoja wina, Lan.
- A właśnie, że tak! – chlipnęłam. – Jestem taka głupia!
- Cii, wcale nie jesteś głupia – powiedział Mistrz, po czym
ostrożnie otoczył mnie ramionami, przyciągając do siebie. – Po prostu
niedoświadczona, a ten głuptas, który uważa się za twojego Mistrza, schrzanił
sprawę.
Zesztywniałam. Po raz pierwszy ktoś mnie przytulał… i to w taki
sposób. Nie bardzo wiedziałam, jak odpowiedzieć na ten uścisk. Instynkt nic mi
nie podpowiadał. Moje myśli były bardzo niejasne, pełne samooskarżeń i pytań,
co właściwie powinnam w tym momencie zrobić, żeby nie urazić Mistrza.
~ Jeśli chcesz, możesz
odpowiedzieć. I wtulić twarz w tę miękką, ciepłą, czekającą na twoje łzy
koszulkę…
To oczywiście był Reth. W dobrym humorze, jak poznałam po
głosie.
~ Niestety, z twoim
wzrostem nie sięgniesz do tego wspaniałego, sławnego, męskiego ramienia… Ale pierś
jest chyba nawet lepsza? Nie mogę stwierdzić nic na pewno, bo nie próbowałem… No,
już, nie wahaj się!
Zarumieniona, uniosłam ramiona, próbując zamknąć w nich sylwetkę
Mistrza. Okazało się, że mogłabym to zrobić, ale… Ale o wiele przyjemniej było położyć
dłonie na jego plecach. Ten gest mnie uspokoił. Oddychanie stało się łatwiejsze,
a oczy przestały szczypać. Uczucie potrzeby płaczu szybko zaczęło zanikać.
- Już w porządku?
Pokiwałam głową, a Mistrz się odsunął. Moje ramiona wypełniła
pustka. Opuściłam je bezwładnie wokół boków, zastanawiając się, dlaczego nagle wydały
się takie lekkie.
- Wiem, że nie jestem
najlepszym opiekunem, ale będę się starał. Chcesz się postarać ze mną, Lan?
Pokiwałam energicznie głową.
- Oczywiście!
Mistrz uśmiechnął się do mnie. A sobie uświadomiłam, jak bardzo
pragnęłam wywoływać ten uśmiech. Jeszcze przez długi, bardzo długi czas…
Po pierwsze: Jestem pierwsza? :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: Sam początek jest taki zastanawiający. Gdybym była Lan, raczej bym unikała sytuacji w których musiałabym do kogoś iść i... pomóc posprzątać dawno zapomniany kąt z rupieciami albo co gorsza - szafę :/
PO trzecie: O! coś o rodzince Lan. Coś mi się wydaje, ze przez to ze bedzie dziewczyna miała tę kopie dokumentów może coś odnaleźć, czego Jue nie widział. *myśli* Ale kto tam Cię wie, Limeciu! :) Nikt nie wie co siedzi w Twojej głowie!
i.. Jue mnie rozbraja... MALEŃKA?! i potem tekst o tym... nie, nie nie! Czekaj! Stała się ulubienicą jakiegoś Mistrza nie tylko dlatego, ze sie pilnie uczy ale tez dlatego ze jest komu posprzątać klase po wykładzie? hahaha masakra!
NO dobra, miałaś rację, potem już mi się nie podoba tekst który rzuca Jue, chociaż może i ma racje :/ Ale to nie zmienia faktu ze mnie troche wkurzyl!
RETH!! Jezu, jakie on tekty wali! "Oszołomienie seksapilem? Niestety, kij od szczotki ma więcej uroku, niż ty w tej chwili, mała Lan." To to jest moj nr one! On po prostu jest świetny i tyle :)
No i ja kurcze nie wiem co mam mówić. Na początku nienawidzę Jue a kocham Retha. Ale w chwilę później te uczucia zupełnie się odwracają. Jue.. taki czuły i kochany, a Reth - wredna żmija co tylko straszy biedną Lan :( Ale co fakt to fakt.. ma straszydło racje :/
"~ Jeśli chcesz, możesz odpowiedzieć. I wtulić twarz w tę miękką, ciepłą, czekającą na twoje łzy koszulkę…" Gosiu, czy ty musisz mi takie teksty rzucac? Czuję że nie wyrobię zaraz będę leżeć plackiem na ziemi tarzając się ze śmiechu :)
Kocham CIę Liemeciu :* Rozdział był cudny, i w pewien sposób rozdarty bym powiedziała :)
:*
Gdybyś była Lan, postąpiłabyś dokładnie tak, jak ona to zrobiła. Jest osobą nawykłą do wykonywania rozkazów i posłuszeństwa, poza tym - ma dopiero 12 lat. Nie może tak po prostu wyjść poza ramy, które ją ukształtowały. Tak, jak ty nie potrafiłabyś zapewne wyjść z tych, które kształtują Ciebie taką, jaką jesteś :) Żeby zacząć się zmieniać, Jue musiałby jej w tym pomóc o wiele bardziej, niż robi to na chwilę obecną. Zostawianie dziewczyny samej i liczenie na to, że sama do wszystkiego dojdzie, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wychodzi więc na to, że w dużej mierze całe to nieporozumienie powstało z winy Jue i jego niedoświadczenia w kształtowaniu charakteru swojej podopiecznej - ale czy za to można go winić? Człowiek uczy się na błędach. On także musi się jeszcze wielu rzeczy nauczyć, ale droga ku temu niekoniecznie musi być łatwa.
UsuńCo do rodziców Lan... No nie wiem. Serio nie chcę z niej robić kogoś o super hiper zdolnościach :D Podoba mi się zrobienie z niej przeciętnego charakteru. Zabawniejsze od tego będzie rozwijanie relacji pomiędzy nią, Jue, Rethem i Peir, która wkrótce się pojawi :D
Jue miał w tym rozdziale wkurzać ;p I bardzo dobrze, że mój zamiar nie spalił na panewce :D Przyjemniej będzie patrzeć na to, jak w końcu jego relacja z Lan będzie dążyć do większej, hm, harmonii :D A Reth... on jest tu po to, by mówić wprost o tym, o czym inni nie chcą. Czasem sytuacja będzie od niego wymagać zdecydowanego postawienia sprawy. Tak, jak w tym przypadku :)
spoko xD Co do tych korzeni Lan. Nie mówie, żeby była tam jakaś informacja o tym, ze ma jakieś mega super zdolności. Raczej chodzi o to, żeby np mogła z tego odczytać czy jej rodzina gdzieś tam żyje, czy ma szansę ich odnaleźć. Albo po prostu jakąś wskazówkę. Nawet babcia mogłaby być pomocna! xD ( a nie powiem, staruszki zazwyczaj świetnie odnajdują się w świecie, ale mniejsza o to :)
UsuńJue miał wkurzać i wkurza. I zgadzam się, że jest on niedoświadczony, i... no nie mam słów. XD Ale to nie zmienia faktu, że darzę go jakąś nieokreśloną sympatią... Jasne, jest przystojny, ma srebrzyste włosy, złote oczy... No wiesz Limetko, taki obraz stworzyłaś, ze dziewczyna mojgo pokroju ma ochotę się rozpłynąć ;p
A Reth... Uwielbiam go za tę właśni bezpośredniość. Wali prosto z mostu, nie zwracając uwagi na to czy wypada coś w tej chwili powiedzieć czy nie. No i... jedyne na co mogłabym się uczepić to to, że tak potwornie przerażił Lan... Dobra, pojawił się i dał niezły komentarz, ale... no przykro się robiło jak czytało się, ze Lan zrobiło się aż tak bardzo przykro...
Racja, nie wzięłam pod uwagę, że Lan od małego tylko wykonywała rozkazy by gdzieś posprzątać czy podać do stołu... W sumie powinnam chyba powiedzieć, że troche zajmie to Jue, żeby te przyzwyczajenia wykorzenić, prawda? Chociaż jakby nie patrzeć... ech, on nie ma pojęcia o ludziach :( O dziewczynach też nie... Szkoda gadać xD
Wybacz!:* Wczoraj mi się zasnęło ;O
OdpowiedzUsuńzabieram się za czytanie! ;]
eee... innymi słowy wykorzystywali Lan! Przecież Jue sam powiedział, że Lan jeśli nie chce, nie musi spełniać próśb Mistrzów. Wystarczy grzecznie odmówić i wszystko będzie ok. Zresztą wysprzątanie dawno zapomnianego kąta,mistrzom zajmie mniej czasu niż Lan!;O Gdzie jest ojczulek, który wyratowałby biedną Lan z opresji? ;(
Heh... no i się biedny Jue zmieszał ;P Odebrał słowa lan osobiście, chociaż ona chciała mieć tylko jakaś rzecz, mającą związek z jej pochodzeniem. Tak to jest, gdy ktoś zna swoich rodziców,może się umiejscowić we wszechświecie. A Lan czuła się zdezorientowana, zagubiona, w ogóle cała jej sytuacja rodzinna jest strasznie skomplikowana.Może w tych pary świstkach papieru pojawi się informacja o jej rodzicach.. o ich dalszym losie lub śmierci... Może też matka Lan żyje i ma się dobrze? Ale zaszła w ciążę z jakimś typem, nie chciała się do tego przyznawać i oddanie Lan było jedynym sposobem by ją chronić? HA! Może nawet Natasha urodziła syna,który jest ojcem Lan?;P
Hm.... hm.... "coraz bardziej cię lubię, maleńka"?no ok, od czegoś trzeba zacząć :D za niedługo pojawi się "skarbie", "kochanie": i inne pieszczotliwe zwroty hihihi:D
ACH TEN JUE!!! DLACZEGO ON NIE CHCE ZROZUMIEĆ LAN?! Czy podjęcie trochę wysiłku by zrozumieć jej zachowanie jest zbyt czasochłonne i niewarte jego cennego czasu?! nie jej wina, że jest tym kim jest.Ona znajduje się pod jego opieką i to on powinien o nią dbać. Pomóc jej zrozumieć zasady... a nie... suszy jej głowę,zakładając,że ona dobrze o wszystkim wie. Gdzie jest Aol?! Powinien mu uświadomić, że Lan trzeba zupełnie inaczej traktować,że ona potrzebuje pomocy innego rodzaju!
"Oszołomienie seksapilem? Niestety, kij od szczotki ma więcej uroku, niż ty w tej chwili, mała Lan."
O_O Co Reth kombinuje? ;O
ooo... "idioteczko"? ;O a Lan się nie obraziła? Nie trzasnęła Retha jakimś kijem od szczotki?;O No tak,pamiętam,że kiedyś Jue jej wyjaśniał,iż jej status jest wyższy od statusu Mai, dlatego, że jest jego podopieczną.Co więcej,powiedział,że jeśli chce, może spełniać prośby innych mistrzów, ale nie musi bać się im odmawiać. Jednak myślałam, że coś się zmieniło i wycofałaś się z tego pomysłu, a tu proszę, to był powód ich nieporozumienia;D
ooooooooo Moc Lan słabnie, gdy ta służy innym?;O hahahaha! Jue ma wyrzuty sumienia, że powiedział za dużo hahahaha! no hahhaha! Według mnie powiedział za malo! To nie reth a Jue powinien ją w jakiś delikatny sposób uświadomoć, ale rozumiem dlaczego stało się tak a nie inaczej. Gdyby nie Reth, zmiana w Lan mogłaby zachodzić dłużej. Jue powinien z nią poćwiczyć asertywność...
"... a ten głuptas, który uważa się za twojego Mistrz" Koffany! *w* (niebezpiecznie zbliża się w rankingu do Retha)
a nie... Reth i jego komentarz o koszuli i piersi oceniam wyżej niż koffanye zachowanie jue! ;D
Ojczulek nie pilnuje Lan jako oka w głowie, miał to robić Reth na spółkę z Jue :D Ciężko jednak to robić, gdy Arcymistrz wysyła ich dwójkę co rusz na jakąś misję.
UsuńŚwistki papieru raczej niczego rewolucyjnego nie ujawnią. Ale i tak w końcu Lan się dowie, kim byli jej rodzice. Wiem, że ten temat musi zostać poruszony, bo przemilczeć go tak po prostu nie mogę ;) I nie, Natasza nie urodziła żadnego dziecka (lol, ty i te Twoje pomysły, bardziej szalone od moich :D).
Jak to, co Reth kombinuje: powinno już być całkowicie jasne, co on kombinuje, ale nie będzie do niczego zmuszał 12-letniej dziewczynki :D Chociaż, gdyby Lan była w tym momencie dojrzalsza... Ale nie jest, więc nic nie będzie kombinował :D
No a jakże! Lan nadal czuje się jedynie służącą, w końcu nie zyskała żadnego potwierdzenia swojej mocy, Jue ciągle ją zostawia, Mai na nią naskakuje... Dziewczyna poczuła, że swoje miejsce w Gildii może odnaleźć tylko poprzez wykonywanie tego, co potrafi najlepiej. Chciała zasłużyć na szacunek jedynym sposobem, jaki do tej pory poznała.
W pewnym sensie tak było :D Poświęcając czas na wykonywanie wszystkich tych niepotrzebnych rzeczy, całkiem zaniedbała swoją moc (a ta łączy się przecież z jej siłą ducha, który był pochłonięty w tym czasie sprawami dość... przyziemnymi). Dlatego też Peir tak długo się nie ujawniała - służąc w zamku, Lan nie miała wiele czasu na rozwój duchowy. Strażnicy mocy nie lubią słabych duchowo osób, gdyż trudno im się z nimi połączyć, jako że ich duch ("istota") jest z reguły bardzo silny.
Ach, ta koszula uratowała Retha przed spadkiem w rankingu popularności, uff! :D
Może i ojczulek nie pilnuje,. ale ma talent do pojawiania się w momentach, gdy Lan jest sama i czegoś jej potrzeba!;]W końcuy Aol musi dbać o Lan, jeśli chce się doczekać swojego upragnionego wnuka! ;-D
OdpowiedzUsuńNo co? pomysł fajny! ;P może się kiedyś przydać :P Ale, jeśli Natasha nikogo i nic nie urodziła, to raczej nie w tym opowiadaniu :D
No to Reth i Ojczulek mogą spokojnie ;połączyć siły. Wtedy Jue i Lan nie mieliby szans!! Chyba, że już połączyli?;>
wiem, szkoda,że wyszło odwrotnie niż chciała ;x Zamiast szacunku otrzymała pogardę ;x
ach, biedna Peir! ;x Pewnie nie mogła wytrzymać służalczego charakteru pracy Lan ;x Byłoby ciekawie gdyby się ujawniła przy miszczu proszącym opomoc, uzyla przeciwko niemu swego ostrego języka..:D Choć wtedy iLan i Jue mieliby kłopoty ;x
ba! Koszula rządzi! ;] ramię też :D