poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Rozdział 11: Ostatnia pomyłka Mai


Przez kolejnych kilka dni z całych sił próbowałam – z całkiem zadowalającym skutkiem – podporządkować się życzeniu Mistrza Jue, by odmawiać wszystkim Mistrzom, którzy chcieliby w jakikolwiek sposób mnie użyć. Początkowo miałam wyrzuty sumienia, że to robię, ale w takich momentach myślałam o moim Mistrzu i o przyszłości, która zależała od tego, jak bardzo będę się starać uczynić ją lepszą od mojej przeszłości. A gdy serce przyspieszało w mojej piersi ze zdenerwowania, w mojej głowie rozbrzmiewały surowe słowa Retha, dając mi odwagę do przezwyciężania mojej słabości. Wmawiałam sobie, że nie chcę do końca życia być służącą – chyba nikt by tego nie pragnął. Otrzymałam od losu szansę, której nie chciałam zmarnować. Nie potrafiłabym sobie wybaczyć, gdyby się okazało, że przez swoją ignorancję to właśnie zrobiłam: przekreśliłam swoje szanse na bycie ,,kimś”. Niekoniecznie kimś bardzo ważnym, zadowoliłoby mnie samo trwanie przy boku Mistrza Jue jako jego partnerka. Godna partnerka.
Byłam gotowa podjąć wysiłek stania się nią.
Najtrudniej było jednak odmówić Mistrzowi Ianowi. Może dlatego, że był pierwszy. Po zakończeniu piątej już w tym miesiącu lekcji historii, w której wzięłam udział, jak zwykle wszyscy opuścili salę, głośno ze sobą dyskutując na temat omawianego dzisiaj tematu, to znaczy Pierwszej Wojny Niebiańskiej, tym samym poruszając kwestię buntu Szatana i moralności anielskiej. Nie byłam zdziwiona, słysząc tak wiele głosów przeciwko uznaniu winy Szatana. Kwestia ta nie rozstała jednak rozstrzygnięta przez żadną ze stron, więc dyskusje toczyły się nawet po obwieszczeniu przez Mistrza Iana, że czas przeznaczony na lekcję historii minął.
Początkowo chciałam przemknąć chyłkiem ku wyjściu, chowając się za jakąś wychodzącą grupką. Stwierdziłam jednak, rumieniąc się ze wstydu, że nie powinnam uciekać przed problemem. Wcześniej czy później i tak będę musiała stanąć z Mistrzem twarzą w twarz i powiedzieć mu, że nie mogę mu pomóc w posprzątaniu bałaganu, który pozostawili po sobie uczniowie.
Biorąc głęboki oddech, wzięłam ze stolika książkę oraz notatki, które poczyniłam tego dnia, po czym podeszłam do krzątającego się po sali Mistrza i oświadczyłam, że tym razem nie mogę zostać, by mu pomóc. Szybko się jednak zreflektowałam, uznając, że określenie ,,tym razem” nie oddaje w pełni mojej determinacji.
- Mistrzu, ja… Nie będę już mogła Mistrzowi pomagać. Przepraszam.
Mistrz, ku mojemu zdumieniu, uśmiechnął się wyrozumiale.
- Oczywiście, oczywiście… Masz inne obowiązki, szczególnie wobec twojego opiekuna.
Ukłoniłam się w podziękowaniu, po czym z lekkim sercem opuściłam salę.
Inni Mistrzowie jednak nie przyjmowali odmowy tak dobrze. Jeden z nich nawet stwierdził, że skoro nawet tego nie potrafię, to co ze mnie za pożytek? Uznałam, że nie muszę odpowiadać, więc szybko opuściłam jego towarzystwo, zastanawiając się, za kogo ten Łowca mnie miał. Pomogłam mu wcześniej z własnej, nieprzymuszonej woli, a nie dlatego, że nałożono na mnie taki obowiązek. W końcu nie przybyłam do Gildii po to, by zacząć tutaj pracę jako służąca.
Zaczynałam rozumieć, dlaczego Mistrz Jue czuł się aż tak bardzo zawiedziony moim zachowaniem.
W końcu jednak miał nadejść dzień, który miał raz na zawsze rozwiać wątpliwości i zadecydować o moim miejscu w Gildii, więc myśli o innych Mistrzach zeszły na dalszy plan. W przeddzień ceremonii sprawdzenia umiejętności nowych uczniów znalazłam się w łóżku zdecydowanie szybciej, niż zazwyczaj. Wiedziałam, że z powodu ekscytacji nie zasnę szybko, ale nie miałam głowy do innych rzeczy. Próbowałam trochę czytać, ale romans, który przemyciłam do pokoju z biblioteki, w żadnym stopniu nie zdołał mnie zainteresować. Moje myśli wciąż powracały do jednego tematu: jutrzejszej ceremonii. Dodatkowo na moją wyobraźnię działał fakt, iż Mistrz Jue nic nie chciał mi o niej powiedzieć. Powtarzał tylko ,,zobaczysz sama”, co tylko rozbudzało moją ciekawość do niebezpiecznego stopnia. W kółko zadawałam sobie pytanie, czy będę w stanie przystosować się do sytuacji, przed którą zostanę postawiona. Skoro jednak nic o niej nie wiedziałam, nie miałam pojęcia, jak odpowiedzieć.
Pozostało mi tylko czekać.
W końcu jednak zasnęłam, zapewne zmęczona dręczącą mnie niepewnością, a kiedy się obudziłam, wokół mnie nadal panowała ciemność. Zrozumiałam, że noc jeszcze nie minęła… i że coś musiało mnie wybudzić ze snu. Tylko co? Nie zdarzyło się jeszcze, bym obudziła się przed godziną szóstą rano, jak byłam przyzwyczajona to robić.
Obracając się z westchnieniem na drugi bok, postanowiłam z powrotem pogrążyć się we śnie. Nieważne, kto lub co było sprawcą mojego rozbudzenia. Czułam, że mój organizm nadal potrzebuje odpoczynku, którego w żadnym wypadku nie zamierzałam mu odmawiać.
W tej samej chwili usłyszałam dziwny dźwięk, który sprawił, że z powrotem otworzyłam oczy. Tym razem szerzej i przytomniej. Wydawało mi się bowiem, że ktoś… płakał? Zaraz potem do moich uszu doszedł podejrzany szelest pościeli.
Uniosłam się lekko na łokciach, zdając sobie sprawę z tego, że tajemniczy dźwięk dochodził z pokoju Mistrza – zapomniałam zamknąć drzwi między naszymi pokojami, gdy się położyłam. Przez szparę między krawędzią drzwi a futryną sączyło się słabe, białe światło księżyca.
Odgłos tłumionego płaczu powtórzył się. Ze zdumieniem stwierdziłam, że zabrzmiała w nim nutka… bólu. Czyżby Mistrzowi coś się stało?!
Już, już chciałam się zerwać z posłania i pobiec do Mistrza, by dowiedzieć się, czy mogłabym mu pomóc w jakikolwiek sposób, gdy drzwi bezgłośnie się zamknęły i nastała cisza. Zdrętwiałam. Jakim cudem…
~ Śpij, mała Lan. Jutro czeka cię ważny dzień.
Głos Retha rozbrzmiał w moich myślach zupełnie niespodziewanie. Zmieszałam się, wyrzucając sobie, że przecież powinnam była się tego spodziewać. Kto inny mógłby zamknąć drzwi? W Gildii przecież nie błąkały się żadne duchy – przynajmniej nie takie, których oni sami by sobie nie życzyli.
- Reth, czy z Mistrzem wszystko w porządku? – zapytałam cicho, posłusznie kładąc głowę na poduszce. Sen niemal natychmiast skleił moje powieki.
~ Tego bym nie powiedział… o żadnym z nas… w tym momencie.
Zamrugałam, próbując strząsnąć sen z powiek, ale czułam, że przegram tę walkę z kretesem.
- Co się…
~ Nie zawracaj sobie tym głowy. Już niedługo... wszystko wróci do normy.
Zwróciłam jeszcze uwagę na to, jak dziwnie brzmi jego głos – jakby wypowiadanie słów przychodziło mu z wielkim trudem – po czym poddałam się nieustępliwej senności.

Gdy obudziłam się następnym razem, zegar wskazywał godzinę za pięć szóstą rano. Przeciągnęłam się, po czym szybko odrzuciłam kołdrę na bok i spuściłam nogi na podłogę. Dzisiejszy dzień miał dla mnie wielkie znaczenie, musiałam się przygotować do zbliżających wielkimi krokami wydarzeń. Doskoczyłam więc do szafy, wyciągając z niej jedną z najładniejszych sukienek: ciemnozieloną, ozdobioną pięknymi, czarnymi wzorkami w okolicach piersi i bioder. Sięgała mi do połowy uda i miała długie do łokcia rękawy, z otwarciami w kształcie łez rozłożonymi symetrycznie na obu częściach.
Wiedziałam, że ta sukienka w magiczny sposób dodaje mi uroku. Nie wiedziałam, dlaczego, ale tak właśnie było. Gdy po raz pierwszy ją założyłam, poczułam, że idealnie na mnie pasuje. Gdy przejrzałam się w lustrze, dostrzegłam, że podkreśla kolor moich oczu, odwracając uwagę od piegów, a także uwydatnia jasny kolor moich włosów. Kilka dni temu chowałam tę sukienkę z bólem serca do szafy, ale dzisiejszego dnia zamierzałam ją wykorzystać, czując, że może przynieść mi szczęście.
Dobierając do niej czarne, miękkie, obcisłe spodnie i bieliznę, wyjęłam z szafy ręcznik i podreptałam do drzwi, chcąc po cichu przemknąć się przez pokój Mistrza i wykąpać się, zanim wstanie. Chciałam być całkowicie gotowa, kiedy się obudzi i zacznie dopytywać, czy bardzo się denerwuję, jak robił to przez ostatnie trzy dni, za każdym razem na nowo mnie denerwując. Oczywiście wiedział, że jego pytanie odnosi taki skutek, ale podejrzewałam, że właśnie dlatego je zadawał.
Chwyciłam za klamkę, po czym lekko ją nacisnęłam. W tej samej chwili poczułam, jakby coś mną szarpnęło, a w mojej głowie rozbrzmiał przytłumiony, jakby dochodził z bardzo daleka, kobiecy głos, w którym brzmiała wyraźna, głęboka rozpacz:
~ Nie!
- Nie? – powtórzyłam zdumiona, puszczając klamkę, jakby mnie oparzyła.
Przez długą chwilę stałam nieruchomo, wstrzymując oddech, czekając, aż głos ponownie rozbrzmi w moich myślach, ale potrafiłam usłyszeć jedynie ciszę i głuche bicie własnego serca w piersi.
Wzruszyłam ramionami, uznając, że musiałam coś sobie wyobrazić. Może nie do końca się obudziłam?
Ponownie chwyciłam za klamkę, tym razem pociągając za nią z wyraźniejszym zdecydowaniem. Coś ponownie mną szarpnęło, jakby chciało zatrzymać mnie w miejscu, ale tylko potrząsnęłam głową. Nadal śniłam czy…
Znieruchomiałam w progu, otwierając lekko usta ze zdumienia.
- Och, Lan? Wstałaś już? Czyżbyś nie mogła spać? Ach, przecież dziś jest twój wielki dzień, czyż nie?
Przełykając ślinę, próbowałam zrozumieć, na co właściwie patrzę. Chociaż oczywiście wiedziałam, co widzą moje oczy, mój umysł nie do końca rozumiał tę sytuację. Dlaczego bowiem naga Mai witała mnie z łóżka Mistrza? Czyżbym… pomyliła pokoje?
Fiołkowe oczy rozbłysły, a na usta Mai wypłynął uśmiech, który przyprawił mnie o dreszcze.
- Zastanawiasz się, co tutaj robię?
Ne potrafiłam ani potwierdzić, ani zaprzeczyć. Mogłam tylko patrzeć, jak prawa dłoń Mai ląduje na czymś, co leżało obok niej… na czymś srebrzystobiałym…
Na włosach śpiącego Mistrza Jue.
W końcu byłam zdolna wykonać jakikolwiek ruch. Podskoczyłam, zaskoczona. Trzymane przeze mnie rzeczy wypadły mi z rąk. Schyliłam się natychmiast, by je pozbierać, czując, jak bardzo się rumienię. Nie mogłam uwierzyć w to, że zostałam świadkiem czegoś… takiego.
- Mistrz Jue zwierzył mi się z tego, w jak wielkim stresie żyje od dnia, w którym wybrano cię na jego uczennicę. Powinnaś być wdzięczna za to, że go od niego uwolniłam. Od tego stresu.
Pokiwałam szybko głową, po czym, zebrawszy swoje rzeczy z podłogi, przebiegłam przez pokój ku wyjściu, ścigana przez śmiech kapitan Noland. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa, ale ucieszyłam się, że byłam w stanie stamtąd uciec. Pod oczami nadal jednak widziałam Mai sprzed kilku chwil – włosy w nieładzie, wyzywający błysk w fiołkowych oczach, zwycięski uśmiech na czerwieńszych niż zazwyczaj ustach i dwie ładne półkule piersi widocznych nad opuszczoną do pasa kołdrą.
Zamknęłam się w łazience, zanim poczułam, jak łzy spływają po moich policzkach.
Czy to był ich pierwszy raz? Czy Mistrz zawsze stawał po stronie Mai, nawet kiedy udawał, że tak nie jest? Od jak dawna mogli być razem?
- Mała Lan.
Wzdrygnęłam się. Reth, oczywiście! Powinnam była się go spodziewać!
- Przepraszam, jeśli wystraszyłem cię w nocy, ale nie chciałem, byś była świadkiem tego, co się działo.
- Co się… Och.
- No właśnie, ,,och”. Lepiej bym nie podsumował tego, co się stało dzisiejszej nocy między tym dwojgiem. I co to oznacza dla tej idiotki, która w tym momencie tak stroszy piórka.
Przetarłam oczy ramieniem, po czym kilkakrotnie przełknęłam ślinę. Próbowałam się uspokoić. Wmówić sobie, że ta sytuacja mnie nie dotyczy w żadnym stopniu. To, co istniało między Mistrzem Jue a kapitan Mai, nie było moją sprawą. Znali się od bardzo dawna. Mistrz mógł się do tego nie przyznawać, ale pewnie czuł do swojej pierwszej partnerki głębokie przywiązanie.
Reth czytał w moich myślach jak w otwartej księdze.
- Mylisz się, mała Lan. I zaraz ci to udowodnię. Tych dwoje nigdy nie powinno się do siebie zbliżyć. Zarówno Mistrz, jak i kapitan Noland o tym wiedzieli. Oboje zostali ostrzeżeni przez Arcymistrza. W szczególności Mai. Podejrzewałem jednak, że żadne słowa jej nie powstrzymają, gdyż ciężko było jej uwierzyć w to, że konsekwencje ewentualnego połączenia będą dla niej katastrofalne. Była zbyt arogancka bądź po prostu głupia, by zrozumieć, jak słaba jest jej moc w tym pokoleniu.
- O czym ty mówisz?
- Otwórz drzwi i sama zobacz. Reszty zapewne sama się domyślisz.
Otworzyć drzwi? Co niby miałam zobaczyć? Czego domyślić?
Zrobiłam jednak, jak Reth mi polecił. Przekręciłam kluczyk i ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz.
- Nieeee! Puszczajcie mnie!
To krzyczała Mai. Wiedziałam, że to ona, choć wysoki, piskliwy głos do niej nie pasował – wściekłość już jednak tak. Po niej natychmiast rozpoznałam właścicielkę głosu. To było niemal tak, jakby ktoś uderzył mnie w policzek.
- Natychmiast zabierajcie ode mnie te łapy! Mój ojciec…
- Zamknij się, dziewczyno! – donośny, należący bez wątpienia do mężczyzny głos zagłuszył wrzaski Mai. – Nie masz w tym momencie prawa wzywać swojego ojca! Tore Noland zapadnie się ze wstydu, gdy się dowie, co zrobiłaś!
- Co ty w ogóle wiesz?! Mój ojciec jeszcze mi podziękuje…
- Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do Arcymistrza, mała dziwko?! – przerwał jej kolejny męski głos, ale mniej donośny. Wydawało mi się, że go poznaję, ale w tym momencie nie potrafiłam niczego stwierdzić na pewno.
- Ty?! Ty nazywasz mnie…
Ktoś musiał ją uderzyć, gdy usłyszałam głośny plask, po którym przepełniony wściekłością głos zamilkł.
- Przykryjcie ją czymś i wynieście. Mistrzu Aolu, czy udało ci się obudzić twojego syna?
Odpowiedzi nie usłyszałam, gdyż została wypowiedziana zbyt cicho. Poza tym, w tym samym momencie dwóch Mistrzów wyszło z otwartych na oścież drzwi pokoju mojego opiekuna, a jeden z nich, w którym rozpoznałam barczystego, krępego Mistrza Viza, nauczyciela alchemii, niósł przerzuconą przez ramię, bezwładną w tej chwili osobę Mai owiniętą w kolorowy koc.
- Ta dziewczyna od początku sprawiała same kłopoty… Może nie powinienem tego mówić, ale wiele osób odetchnie po tym, jak kapitan Noland zostanie odesłana – oświadczył towarzyszący mu Mistrz, którego nie rozpoznałam.
- Miejmy tylko nadzieję, że szkody, których narobiła, nie są nieodwracalne – dodał Mistrz Viz. – Strata Mistrza Jue znacznie by nas osłabiła. Nie jest niezastąpiony…
- … ale najlepszy – dokończył jego towarzysz, kiwając głową. – Rodzina Metro służyły naszej sprawie od samych początków, a Jue jest jedynym synem Aola.
- To kolejny powód, dla którego tę dziewczynę – tu wskazał głową na bezwładne ciało Mai – czeka wiele nieprzyjemności. Nie powinna się wtrącać tam, gdzie jej nie chcieli.
- Jestem ciekaw, co ją do tego skłoniło…
Głosy ucichły, gdy Mistrzowie zniknęli w przejściu wiodącym do windy. Mogłam teraz usłyszeć rozmowę prowadzoną w pokoju Mistrza, choć była prowadzona przyciszonymi głosami.
- Nie wygląda to zbyt dobrze. Iluzja rzucona na twojego syna…
- Wiem, Arcymistrzu. Próbuję zrównoważyć jej moc, ale zaklęcie rzucone niewprawną ręką jest gorsze od tego, które rzuci ktoś doświadczony.
- A co z jego strażnikiem?
- Nie potrafię go przywołać. Czuję go, ale…
- Iluzja działa też na niego?
- Raczej go blokuje.
Odwróciłam się, chcąc spojrzeć na Retha. Anioł uniósł brwi, gdy napotkał mój wzrok.
- Hm?
- Ty… wyglądasz całkiem dobrze. Przynajmniej na moje oko – powiedziałam, próbując doszukać się w jego postaci czegoś nienaturalnego. W końcu z Mistrzem Jue wyraźnie działo się coś niedobrego, dlaczego na Rethcie nie robiło to żadnego wrażenia?
- Zastanawiasz się, jakim sposobem możesz mnie widzieć pomimo tego, co się dzieje z Jue? – zapytał Reth. Gdy kiwnęłam głową, odpowiedział: - Jestem aniołem. Jestem siłą egzystującą poza czasem, przestrzenią… całym światem, który znasz. Naprawdę sądzisz, że zniknę dlatego, że Mai rzuciła na mojego Mistrza nieprzemyślane zaklęcie?
- Więc… możesz mu pomóc?
Reth zmarkotniał.
- W chwili obecnej… nie bardzo. Gdybym spróbował, zniszczyłbym Mistrza. Moja moc… jeszcze nie jest zbyt stabilna.
Ściągnęłam brwi. O czym on mówił? Dlaczego jego moc nie była stabilna?
- Później, mała Lan. Wszystkiego się dowiesz już wkrótce. Tymczasem chciałbym, byś, choć może wydać ci się to trudne, pomogła Mistrzowi Jue.
- Ja? Ale…
- Wiem, że nie jesteś jeszcze na to przygotowana, ale jeśli się zgodzisz, poprowadzę cię. Nic złego ci się nie stanie. Może być to dla ciebie trochę nieprzyjemne, ale to nasza jedyna szansa. Inaczej Mistrz może nigdy się nie obudzić.
Zadrżałam, w końcu rozumiejąc powagę sytuacji. Mistrz miałby już nigdy się nie obudzić? Opuścić swojego ojca… i mnie? Już nigdy nie miałby posłać mi swojego uśmiechu? I to wszystko przez… dziewczynę, o której w tym momencie nawet nie chciałam myśleć, ponieważ jej imię wywoływało we mnie bardzo nieprzyjemne uczucie wstrętu, który odczuwa się na tylko widok wyjątkowo obrzydliwego robaka. Miałam w tym momencie nadzieję, że już nigdy nie będę miała szansy jej zobaczyć.
- Chodź, mała Lan.
Skinęłam głową, po czym podążyłam za Rethem, opuszczając łazienkę. Uświadomiłam sobie w tej chwili, że entuzjazm, który odczuwałam w związku ze zbliżającą się ceremonią, opuścił mnie całkowicie – wraz z uczuciem nadziei i radości. Miałam wrażenie, jakby już nic dobrego nie mogło mi się przydarzyć, a wizja powrotu do zamku i moich dawnych obowiązków stawała się coraz wyraźniejsza.
Reth odwrócił się do mnie.
- Nie obawiaj się kłopotów, które na ciebie czekają w trakcie podążania ścieżką Łowcy. Pamiętaj, że nigdy nie jesteś sama. My, strażnicy, zawsze stoimy u waszego boku.
Kiwnęłam głową, czując, że Reth ma rację. Nie potrafiłam jednak w tym momencie pozbyć się złych przeczuć, które się we mnie zrodziły.

9 komentarzy:

  1. dumne PIERWSZA! HA! that is my spot! ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ulala.... Niektórzy Mistrzowie mają ego wieksze niż ustawa przewiduje. Zamiast wspierać uczniów, pomagać im w nauce,oni robią wszytko by siła Lan jak najbardziej się zmniejszyła... czyżby nie chcieli, aby Jue miał swoją partnerkę? :O Te stare pryki są tak zazdrosne, że mogą użyć biednej Lan? ;O

      och jak ja tego nie znoszę! słowa"zobaczysz sama" powinny być zakazane! Szlag mnie trafia gdy je słysze! zamiast w małych kroczkach przeprowadzić delikwenta przez to co go czeka, idzie się na łatwizne, odgania go jak natrętną muchę mówiąc "zobaczysz" sama" ;/

      ooooooo! Czyżby klątwa Jue? ;O Dlaczego płakał? O_O śniło mu się coś? ;O A Reth.. Mi by się ktoś taki przydał podczas bezsennych nocy :D Gdyby Lan nie potrafiła zasnąć, może teraz zawołać Retha i poprosić go, by ją.... ogłuszył,odprawiając swoje czary mary ;]

      NIE! O_O NIE! O_O SERIO? :O *SZOK* *WIELKI SZOK* Maio faktycznie wykorzystała jue, reth rozwalił jej Pandorkę,z kltórej została średnio smaczna skwarka? ;O To dlatego Jue płakał? Bo biedaczek był gwałcony? O_O WTH?! *czyta dalej, licząc,że coś się wyjaśni*

      jak ona do diabła weszła do pokoju? Jue obiecał,. że na drzwi nałoży pieczęć,m i to nie będzie możliwe! Czyżby złamał słowo?;O

      oł.... lepszy był pomysł z upiciem i wybuchem Mai... ;x a nie jakimś zaklęciem. Biedny Jue! Jest na skraju życia i śmierci! ;x (pierwsze miejsce w rankingu litości)

      Jak on zamierza poprowadzić biedną małą Lan?! Jak to się dzieje, że Lan nie widzi normalnie strażników, ale gdy oni nie chcą być zobaczeni, ona przekornie ich widzi? ;-O

      Jak ona może pomóc Jue?> Kiedy się o tym dowiemy?!

      11 rozdział,pomimo nieprzytomności Jue, wredoty Mai -> genialny ;) Mówiłam Ci ;) Jeśli w rozdziale nie będzie Retha i Jue, wtedy możemy porozmawiać o tym, że rozdział jest beznadziejny ;] Sugoi!;)

      Usuń
    2. A myślisz, że kto im powiedział, że Lan byłaby bardziej niż szczęśliwa, mogąc pomagać w każdy możliwy sposób? :D Oczywiście ktoś, kto wiedział, jakie będą tego efekty *hint hint*

      Jue nie mógł nic powiedzieć. Kandydatów nie przygotowuje się się do ich pierwszego testu mocy, by go nie zafałszować. Poza tym, test nie polega na niczym specjalnym. Do dnia ceremonii trzyma się jednak w tajemnicy zarówno liczbę Mistrzów w niej uczestniczących, jak i ilość kandydatów.

      Jue? :D Hahah! To nie był Jue! Ten płacz... ahem... to była Mai :D Ale przypomniałaś mi o klątwie Jue. Muszę o niej wkrótce wspomnieć.
      No ba! Z Pandory nie został nawet pył. Mai całkowicie straciła swą moc. Może by do tego nie doszło, gdyby Mai nie bawiła się mocą i nie rzuciła na Jue zaklęcia zamknięcia umysłu w iluzji. Zakłócając jego moc, Reth nie mógł powstrzymać tego, co się stało.
      I oczywiście weszła do pokoju WRAZ z Jue. Sama nie dałaby rady :D

      Lan potrafi widzieć tylko tych strażników, z którymi związane jest jest przeznaczenie. Dlatego Retha potrafi zobaczyć, no i oczywiście Zero. Będzie potrafiła jeszcze zobaczyć Clawa, demonicznego strażnika mocy Hale'a, ale innych oczywiście nie będzie mogła widzieć. Jeśli np. Reth nie chce byś przez nią widziany, to oczywiście Lan go nie zobaczy, ale zazwyczaj jest w stanie to zrobić.

      Usuń
    3. Wredna Mai ;-/ no ale karma działa! ;) Dostała to na co zasłużyła, HA! ;]

      acha! Takie butki ;-) to już chyba lepiej w ogóle nie podawać terminu egzaminu,tylko zebrać adeptów z ulicy, wcisnąć do odpowiedniego pomieszczenia i przeprowadzić test ;] Przynajmniej oszczędziłoby im się zdenerwowania :D

      Mai? Mai płakała?! O_O WHY?! Nie mogła się zmusić by przelecieć jue? :O Może ona nic mu nie zrobiła, tylko leżała naga obok niego i płakała nad swoją niedolą? ;O LOL a jednak.... Reth chyba nie odczuwa wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie? :D hehe pewnie urządza wraz z innymi aniołami,demonami etc impreze hehehe ;] A co z Pandorą? odeszła na zawsze czy za iles lat sie zregeneruje i powróci? No to już wiem dlaczego płakała... chyba, że do samego końca nie uświadomiła sobie, iż straciła moc ;x

      OKej, a co z jej strażnikiem? Czy Peir też może widzieć?

      Usuń
    4. Może i lepiej, ale po jaką cholerę? :D Zbiera się odpowiednią grupę nowych studentów oraz Mistrzów, którzy są gotowi wziąć uczniów pod opiekę, sprawdza poziom ich mocy i kieruje na odpowiednie zajęcia oraz treningi. Wszystko to działa sprawnie już od kilkunastu lat, dlaczego nagle mieliby wychodzić na ulicę, łapać uzdolnionych magicznie dzieciaków i sprawdzać na chybił-trafił? :D

      Mai... nie płakała (lol) Liściaku, jak na tak inteligentną osobę, piątkową absolwentkę stosunków, naprawdę trudno ci skojarzyć w tym momencie fakty :D I nie, Mai jeszcze sobie nie zdaje sprawy z tego, że jej moc zniknęła. Ten proces... odbył się dla niej bezboleśnie. A Reth wcale nie jest zadowolony ^.^ I nie, Pandzia się nigdy nie zregeneruje, nie ma takiej możliwości.

      Peir będzie mogła widzieć, jak nauczy się oddzielać ją od siebie. Peir jest chwilowo w niej zamknięta :)

      Usuń
  2. a ja druga, i co Liściaku? :)
    Powiem, że nie dziwię się Lan. Po takiej rozmowie z Rethem też bym raczej robiła wszystko zeby zadowolić mistrza xD Ale dobra... Widać, że Reth bardzo na nią wpłynął, trochę wydaje mi się że się go obawia, ale mogę mieć mylne odczucia.
    I wiesz co, ja bym w ogóle nie była zainteresowana żadnym romansem xD Nie mogę tego typu książek czytac i nie interesują mnie w ogóle XD więc się w sumie nie dziwię ze Lan nie chciało się go czytać, nawet jeśli powód tego był inny ;d
    Powiem, że... sytuacja w której została postawiona Lan wcale ale to wcale mi się nie podoba. I mogę jeszcze powiedzieć tylko tyle... Biedny RETH!
    Kurcze! Muszę chyba zmienić swój pseudonim bo normalnie sie wkurzyłam! MAI JEST OKROPNAAAAAAAAAAAAAA! Jak ona może?! I to w... AGR!!!
    Boże, naprawdę Reth jest biedny i doceniam jego starania żeby Lan nie musiała być świadkiem takich scen. TO JEST PRAWDZIWY OPIEKUN! A nie jakiś tam srebrzystowłosy Jue -.-'
    Oj, zaczynam się bać :/
    I dobrze jej tak! Ta głupia Mai no! Powiedz, już jej nie zobaczymy, prawda? *nadzieja* Błagam Cię, ona tak mi na nerwy działa, że mam ochotę wziąć coś w ręce i wywalić to za okno! Albo wejść między wiersze tego rozdziału i ją solidnie przetrzepać... ( no, no... ładnie, Mai trzepałaby Mai xD hahah).
    I.. ło matko! Czyżby tylko Lan mogła pomóc Jue? To takie... ah... i oh. xD No i wiesz, Reth zaczyna być na mojej liście jako nr jeden. I w ogóle to... zauważyłam że faktycznie to on bardziej zachowuje sie jak opiekun, choć może to jest sprawka tego, że.. Jue aktualnie był niekompetentny do wykonywania danego zadania ^^'
    Rozdział świetny, nie wiem co ty chciałaś? Zmieniłaś go w końcu, czy nie? ;d Wyszedł naprawde fantastycznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że Lan się go... obawia. W końcu to anioł. Siła, której istoty nie jest w stanie pojąć umysłem. Jest doskonalszy pod każdym względem. Inny, nieludzki, choć stara się przybrać ludzką formę. Gdyby chciał, mógłby obrócić ludzkość w nicość. To istota, która obserwowała, jak na Ziemi powstawało życie i jak miało zostać całkowicie zniszczone... Więc tak, Lan czuje w stosunku do niego pełny obawy szacunek :D

      Romanse są the best. Nikt mi nie wmówi niczego innego :D Nie biorąc pod uwagę czystej pornografii, która też oczywiście powstaje, romanse traktują o najpiękniejszym uczuciu: miłości. Oczywiście lepiej przeżywać to uczucie w rzeczywistości, ale - jeśli chodzi o Lan - to dziewczyna na razie jest zainteresowana jego książkową wersją.

      Hahaha! Przepraszam, że twoja, hm, imienniczka, taka mi wyszła. Ale przynajmniej wiem, że wyszła dobrze jako zły charakter - potrafi wkurzać :D

      Cóż, różnica między Rethem a Jue jest taka, że jeden z nich posiada ludzkie słabości, a drugi jest niematerialną istotą żyjącą przez wieki. Oczywiste, że opieka nad Lan wychodzi mu o wiele lepiej niż zwykłemu człowiekowi :D

      Usuń
    2. No wiem, wiem ;d Ale nie zmienia to faktu, że bardzo lubie Retha, jego teksty i wszystko co robi :) Po prostu jest ideałem :D I powiem, że cieszyłabym się mając takiego stróża, ale cóż... Nie jest mi to dane :(
      Co do romansów - może ja ich nie lubie bo troszkę są dla mnie czasem sztuczne. No ale nikomu nie zabronie ich lubić :) A może moja nienawiść do romansów ma też nieco inne podłoże?... Sama nie wiem ;) Ale mniejsza o to ;d
      Co do Mai. Tak, uzyskałaś upragniony efekt - jestem tak zła na Mai, że jak wróci to jej skopie tyłek w pierwszym zdaniu w którym się pojawi! Agrrrr... Naprawdę bardziej wkurzona na nią być nie moge!
      Tak wiem, ze Jue to ludź, a Reth to aniołowaty. Ale wiesz, Jue mógłby jednak sie postarać :)
      Ale też jestem ciekawa, jak Lan go bedzie ratowac? I jakie bedą tego skutki?... W sensie dla niej...

      Usuń
    3. Nie jesteś jedyna, która boleje nad tym faktem ;)

      To prawda, gusta są różne. Ja nie lubię... pomyślmy... na przykład reportaży Kapuścińskiego. Może i są genialne, ale nie trawię. Dokumentalne też do mnie nie trafiają. Real life mam za oknem, nie potrzebuję poznawać go na kartach książki :D Ale na przykład horrory Stephena Kinga czy fantastyka Tolkiena (władca pierścieni ;3) to już jest coś. A romanse historyczne uwielbiam.

      Niahaha - jestem szczęśliwa, że udało mi się stworzyć tak znienawidzoną postać ;3 A Jue zacznie się starać, jak już Mai zniknie z jego horyzontu. I myśli :D

      Usuń