Mai nie mogła zasnąć, chociaż czuła się zmęczona. Akurat tego dnia w barze kręciło się sporo klientów i przez wszystkie godziny pracy latała od stolika do stolika, by przyjmować zamówienia, uśmiechać się, sprzątać po klientach... Miała pełne ręce roboty, ale jej myśli wciąż zajmowała sprawa Pandory. Dziewczyna skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie tęskniła za czasami, gdy miała swoją strażniczkę u boku. Tylko na niej mogła zawsze polegać. Tylko Pandora całkowicie ją rozumiała. Gdy było jej źle, mogła się do niej zwrócić, ale dzieliła z nią także chwile radości.
Gdy zniknęła z jej życia, Mai poczuła się tak, jakby ktoś wyrwał jej serce z piersi, a wraz z nim kawałek jej samej.
Przewróciła się na drugi bok, a myśli kłębiły się w jej głowie. Czy powinna się zgodzić? Dawna Mai ani przez chwilę by się nie wahała, ale obecna miała dylemat. Właściwie polubiła swoją niezależność, choć oczywiście wszelkie niedogodności związane z wynajmowaniem mieszkania w taniej dzielnicy doprowadzały ją do szału. Mimo to, miała przecież swoją pracę, którą w zasadzie lubiła, i swobodę, która się wiązała z wyborem tej drogi życiowej. Nie odpowiadała przed nikim, sama była panią własnego losu...
Ale, z drugiej strony, Jue i Pandora znaleźli się poza jej zasięgiem.
- Ach... Co powinnam zrobić?
Wiedziała, że nikt jej na to pytanie nie odpowie. Sama musiała podjąć decyzję. A nawet gdyby teraz ktoś ją słyszał i próbował doradzić, zapewne by go nie posłuchała. To był jej wybór. Zawsze postępowała wedle własnego uznania i nie pozwalała na to, by ktokolwiek wpływał na podejmowane przez nią decyzje. Słuchała się jedynie ojca, choć i wobec niego próbowała się buntować. Była przecież dość dorosła, by decydować za siebie. Nie rozumiała też, dlaczego wszystkie pieniądze trafiały do rodzinnego skarbca i zawsze musiała o nie prosić, choć przecież ona je zarabiała. Miała osiemnaście lat, do cholery! Dlaczego nie mogła, będąc jeszcze w Gildii, wyzwolić się spod władzy ojca? Dlaczego on zawsze ją kontrolował?
Skończyło się tym, że zawiodła jego oczekiwania, sprowadzając na rodzinę wstyd. Czy jednak czuła się winna?... O nie, w najmniejszym stopniu. Nie czuła się też dumna z tego, co zrobiła, ale niczego nie chciała żałować. To nie było w jej stylu. Poza tym, tamta noc, którą spędziła z Jue, warta była każdej ceny. Nawet wstydu i wygnania. Ludzie mogli sobie o niej myśleć, co chcieli. Ona także myślała o nich, co chciała. Myśli nie miały przecież żadnego znaczenia.
- Cholera!
Zerwała się z łóżka, po czym podeszła do okna. Gdyby tak wyszła i przemyślała sprawę na świeżym powietrzu...? Może jej myśli by się uspokoiły. Może znalazłaby odpowiedź, której szukała. Może...
Pomyślała o Pandorze. O tej, która była dla niej przyjaciółką i w pewnym sensie matką. Przypomniała też sobie, co czuła, krocząc u boku Jue. Nie zawsze układało się między nimi tak, jak tego chciała, ale bywały i lepsze czasy. Zresztą jej partner nigdy nie chował do niej urazy, przynajmniej nie na długo. Może, gdyby częściej się na nią gniewał i okazywał swoje niezadowolenie w bardziej stanowczy sposób, nie wykorzystywałaby go w tak bezwstydny sposób. Jue jednak był zdecydowanie zbyt dobry. Zbyt wspaniałomyślny. I ten jego uśmiech...
Boże, nadal pamiętała, jak serce głośno zabiło jej w piersi, kiedy chłopak się do niej uśmiechnął! Pamiętała, z jakim uwielbieniem za nim podążała, jak się chwaliła wszystkim zainteresowanym, iż została wybrana na jego partnerkę. Widząc zazdrosne spojrzenia innych dziewczyn, z każdym dniem wyżej zadzierała nosa. Jej ojciec także puchł z dumy. Oto jego jedyna córka została wybrana na partnerkę syna sławnego Mistrza Metro. Chłopaka, który okazał się geniuszem. I ona miała mu towarzyszyć!
Westchnęła. Wydawało się, że tamten moment jest tak odległy w czasie, a jednocześnie tak bliski...
Wiele rzeczy jednak się zmieniło. Ona okazała się niegodną jego sławy partnerką, więc została zastąpiona przez kolejną dziewczynę, która zadzierała nosa - tak, jak ona to robiła. A gdy usłyszała, że jest bezpłodna... Cóż, wiedziała, że to był dla niej koniec. Z tym piętnem nigdy nie mogła stać się dla niego nikim ważnym. Gdyby Jue był bardziej bezduszny, z pewnością odsunąłby się od niej, ale on tego nie zrobił. Co więcej, chciał pozostać z nią w przyjacielskich stosunkach. Powiedział, że była jego pierwszą partnerką i nigdy nie będzie w stanie o niej zapomnieć. Że nie powinni stawać się dla siebie z dnia na dzień obcymi ludźmi. Że, pomimo wszystko, mogą zostać partnerami.
Czy mógł dziwić fakt, że Mai go pragnęła?
Ale oczywiście nie chodziło tylko o niego. Kiedy bowiem Mai wracała pamięcią do czasów, kiedy była Łowcą, uświadamiała sobie, jak wiele satysfakcji sprawiało jej wykonywanie misji. Ten dreszczyk emocji, spacery u boku Jue ciemnymi ulicami miast i miasteczek, poznawanie nowych miejsc, walka ramię w ramię ze strażniczką jej mocy... No i te chwile spędzane w jej własnym pokoju w Gildii, gdzie miała święty spokój i mogła się odgrodzić od całego świata. Żadne rozwrzeszczane dzieciaki nie wchodziły jej na głowę, nie musiała też jeść tłustych i niesmacznych naleśników na śniadanie. Nie musiała się też martwić o swoje rzeczy.
No dobrze, a nawet jeśli by się zgodziła, to czy inni Mistrzowie nie wyrzucą jej za drzwi w chwili, gdy im się pokaże na oczy? Wiedziała, że nią pogardzają. Wiedziała, że nie będzie mile widziana w Gildii. Wiedziała, że będą ją ścigać nieprzyjemne wspomnienia. Z tym wszystkim mogła jednak sobie poradzić, była silną i niezależną kobietą. Oczywiście, miło było zbierać pochwały, ale nie potrzebowała ich do tego, by żyć zgodnie z własnym upodobaniem. Właściwie podobał jej się wizerunek upadłej bohaterki, powracającej z wygnania, by znowu błyszczeć w świetle reflektorów. Jeśli Pandora rzeczywiście może do niej wrócić, jeśli Uriel ją odtworzy...
Mai zamknęła oczy i spuściła głowę, palcami dotykając chłodnej szyby. Już wiedziała. Zdecydowała się. Jeśli otrzyma drugą szansę, skorzysta z niej. Powróci do Gildii, tym razem jednak bardziej niezależna, będąc panią własnego losu. Ojciec pewnie i tak nie będzie chciał mieć z nią nic do czynienia, więc unikanie go nie będzie dla niej problemem. Gorzej przedstawiała się sprawa naprawiania stosunków z Jue.
Wiedziała, że bardzo go skrzywdziła. Że dopuściła się wielkiej zdrady. Że tym razem nie może liczyć na jego wybaczenie. W końcu przez jej bezmyślność i niedoświadczenie jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Takiej rzeczy się nie wybacza od tak. Mai będzie musiała mu udowodnić, że naprawdę żałuje tego, co się stało i że stała się inną kobietą. Może jej wybaczy, może nie. Może będzie mogła tylko go obserwować z daleka...
Ale to by jej wystarczyło. Rzeczy mogły się zmienić z czasem. W końcu może będą wspominali to wydarzenie ze śmiechem. Nic nie można było przecież powiedzieć na pewno.
Tymczasem warto było spróbować. Nic się nie zmieni, jeśli nie zrobi tego kroku.
Z tym postanowieniem położyła się do łóżka i w końcu zasnęła, nie martwiąc się już o to, jaką decyzję powinna podjąć.
Hale wrócił w momencie, kiedy za Mishą zatrzaskiwały się drzwi jej mieszkania. Zanim jednak zniknęła, chłopak zdążył zauważyć wzburzenie malujące się na jej twarzy. To go zaciekawiło. Nigdy bowiem nie widział, by jego urocza sąsiadka została kiedykolwiek przez kogokolwiek wyprowadzona z równowagi. Zawsze uśmiechnięta, zawsze spokojna, zawsze w dobrym humorze, potrafiąca żartować niemal z wszystkiego. Nie przejmowała się krytyką i docinkami. Nie przejmowała się tym, że ludzie obgadywali ją za jej plecami - osoba z jej wyglądem oczywiście często trafiała na języki ludzi.
Nie przejmowała się więc plotkami. To tylko gadanie, mówiła. I uśmiechała się dalej.
Co więc musiało się stać, by doprowadzić ją do takiego stanu, w jakim zobaczył ją przed chwilą?
Próg własnego mieszkania przekraczał dość niepewnie, nie mając pojęcia, czego ma się spodziewać, gdy w końcu znajdzie się w środku. A przecież wyszedł tylko na dwie godzinki!
W kuchni natknął się na jedzącego śniadanie Jue. I może tylko mu się zdawało, ale Łowca wyglądał na dość wyprowadzonego z równowagi. Ze złością nabijał na widelec resztkę kolorowego omleta (szynka, papryka i szczypiorek) i miażdżył posiłek między zębami z prawdziwą pasją. Hale w pierwszej chwili nawet pomyślał, że lepiej dla niego będzie, jeśli się po prostu wycofa cichaczem i zaszyje w jakimś bardziej przyjaznym miejscu z lepszym, bo mniej rozdrażnionym, towarzystwem.
W następnej chwili jednak pomyślał, że mężczyzna nie powinien uciekać z podkulonym ogonem. Stawił więc czoła temu wyzwaniu.
- Cześć, Jue. Wyspany?
Łowca rzucił mu nieprzeniknione spojrzenie.
- Tak jakby - odparł z pełnymi ustami. Żuł tak, jakby od tego zależało jego życie.
- Uch, więc jednak materac nie był zbyt wygodny?
- Nie o to chodzi...
Hale nałożył sobie na talerz kilka kolorowych kanapek. Wyglądały zachęcająco, choć omlet też kusił. Do jego zrobienia musiała się przyczynić rączka Mishy, tego Hale był pewien. Tylko ona potrafiła przyrządzić tak smaczne śniadanie, choć rzadko się zdarzało, by robiła je dla kogokolwiek innego prócz siebie.
- Okej... Możesz mi powiedzieć, co ci leży na wątrobie - powiedział, zanurzając zęby w pierwszej kanapce. Sałata, jajko i majonez, całkiem niezła kombinacja. - Wyglądasz, jakby coś obrzydliwego ugryzło cię w tyłek.
- Ja nie!... Dobra. Potrzebuję się wygadać.
Hale nie poganiał go, całkowicie zaabsorbowany pochłanianiem kanapki. Szybko sięgnął po drugą, tym razem z wędlinką. I pomidorkiem.
- Lan zrobiła... coś głupiego.
- Hm?
Jue odłożył widelec i odsunął od siebie talerz, by móc oprzeć łokcie o blat stołu. Westchnął, opierając brodę na dłoniach, w zamyśleniu wpatrując się w stojącą pośrodku stołu solniczkę.
- Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, podchodząc do całej sprawy tak poważnie. To znaczy rozumiem, że nie miała nic do powiedzenia, kiedy demon zaproponował jej pakt, ale nadal... czuję się rozczarowany.
- Zaraz, zaraz! Jaki demon, jaki pakt?
Jue spojrzał na niego z widocznym bólem w oczach.
- Pakt krwi. Nie, nie taki, który zawarłeś z Clawem. Pakt krwi nie jest aż tak wiążący jak pakt duchowy, ale... Uff, nadal nie mogę w to uwierzyć! Naprawdę nie wiem, jak ja się z tego wszystkiego wytłumaczę...
- Lan w coś takiego się wplątała? Ale... jak? Kiedy? Przecież spała, kiedy wczoraj wychodziliśmy...
- Owszem, ale demon wprosił się do twojego mieszkania. Wykorzystał chwilę, kiedy nas nie było, by położyć swe brudne łapska na mojej podopiecznej. Wykorzystując czar zauroczenia, uczynił ją całkowicie bezbronną i niezdolną do odmówienia jego prośbie. Więc, koniec końców, Lan wyraziła zgodę.
Hale ściągnął brwi.
- Ale czy ona nie ma swojej strażniczki? Tej, której nie udało się przywołać?
- Owszem. To nie ma jednak większego znaczenia. Zero jest z nią związany w inny sposób. Bardziej swobodny. Przyznaję, że ten pakt nie stanowi większego problemu, sam fakt jednak, że ten cholerny demon zrobił to pod moją nieobecność i niemal bez wiedzy Lan, doprowadza mnie do furii! W dodatku klei się do niej tak, jakby uważał, że dziewczyna należy do niego pod każdym względem!
- Co masz na myśli?
- Wyobraź sobie, że ośmielił się ją całować! Tu, w kuchni, na moich oczach!
Hale poczuł, że kawałek kanapki zupełnie niespodziewanie utknął mu w gardle. Zaczął się dławić i dopiero interwencja Jue uratowała go przed mało chwalebnym uduszeniem się kawałkiem chleba. Załzawionymi oczami spojrzał na Łowcę, mamrocząc słowa wdzięczności. Zaraz jednak sobie przypomniał, o czym była mowa, i poczuł, że gniew rozpala się w jego piersi.
- Mówisz, że to jakiś zboczeniec? Dlaczego się go nie pozbędziesz?
Jue się skrzywił.
- Gdyby to było takie proste... Ale możesz być pewien, że będę próbował. I nie obchodzą mnie powody, dla których Zero zawarł pakt z moją podopieczną. Świat może się walić w posadach, ale ja nie pozwolę na to, by jakiś brudny demon kładł na niej swoje łapy!
- Możesz liczyć na moją pomoc! - zaofiarował się natychmiast Hale z ogniem w oczach. Jemu także nie podobał się fakt, że jakaś istota z piekła rodem obcałowywała Lan. I to w jego mieszkaniu!
- Dzięki, Hale. Chciałbym, by od dzisiaj ktoś zawsze towarzyszył Lan. Kiedy to nie będę mógł być ja, będę zmuszony poprosić ciebie, byś się nią zajął.
- Oczywiście!
Nie było nawet mowy o tym, by po tym, co Hale usłyszał, był zdolny zostawić dziewczynę bez żadnej opieki. Jeszcze czego! Pewnie ten zboczony demon gdzieś się czaił i tylko czekał na moment, by zostać sam na sam z Lan!
Swoją drogą... gdzie ona teraz była?
- Mistrzu, a gdzie właściwie ona jest? To znaczy Lan?
- W sypialni. Powiedziała, że potrzebuje trochę czasu dla siebie.
- Hm... Doprowadziłeś ją do łez, prawda?
Jue posłał mu oburzone spojrzenie.
- Oczywiście, że nie! To prawda, byłem wyprowadzony z równowagi. Byłem zły. Nie podniósłbym jednak głosu na moją podopieczną! I nie zostawiłbym jej samej, gdyby płakała. Musi w tej chwili po prostu... zebrać myśli. Uświadomiłem ją bowiem w tym, czym jest pakt krwi i z czym się wiąże. To dało jej do myślenia.
- No, ale to znaczy, że jest sama...
- Ale nie będzie w stanie wezwać demona. Zadbałem o to. Kiedy będzie gotowa, dołączy do nas. Uff, od razu mi lepiej, gdy się wygadałem. Nie mogłem tego zrobić przed Lan, nie chciałem, by zrozumiała, jak bardzo zły jestem na siebie, na nią... na nas za to, że tego nie przewidzieliśmy. Nikt z nas. Fałszywie założyłem, że skoro bariery De Arche trzymają demony z daleka... Zapomniałem, że istnieje jeszcze problem wiedźmy. Demony, które przyzwała, bez problemów poruszają się po tym mieście.
Hale położył mu dłoń na ramieniu.
- We dwóch na pewno uda nam się ją obronić, więc nie musisz się martwić.
Jue skinął głową. Nie poczuł się pewniej, ale... Cóż, co dwie pary rąk, to nie jedna.
PIERWSZA!
OdpowiedzUsuńLisciak
w koncu, w koncu!!!! ;-))) Ipewnie jest konfrontacja! *czytu czytu*
Usuńwow... Mai sie zastanawia? myslalam, że to tylko taki wybieg, by utrzymac w napieciu Retha... a tu faktycznie mai bije sie z myslami... kto by pomyslal, że sie zmienila? ;O pewnie, jesli wroci do gildii, sama bedzie zarzadzac swoimi finansami i sie utrzymywac, nie pozwoli na to ojcu. watpie by chciala poswiecic niezaleznosc, ktorej z takim trudem sie nauczyla, by wrocic do starego zycia.
swiety ramenie! ze mna jest juz zle! powinnam wybierac kolor trumny, a nie czytac blog! jasny gwint.... moze to przez pozna pore, ale.... rozumiem rozterki Mai, co wiecej, przez nie ona stala sie bardziej.... ludzka... ;((( toz to jest straszne!!! czemu nie moze byc wredna jedzowata bicza jak zawsze? dlaczego nie moze byc zla sama z siebie, tylko jej charakter i zachowanie musza byc uksztaltowane przez otoczenie, srodowisko? ;(( wiem, że to ja tlumaczy, ale nie usprawiedliwia, jednak... damn, przez te rozterki stala mi sie blizsza...:X
taaa po latach pewnie jue bedzie sie smial ze zostal odurzony i zgwalcony przez mai... LOL no comment
oj biedna \misza, a ze byla wredna dla lan to tego jakos nikt nie zauwazyl! wszyscy twierdza ze byla idealna!;/
brawo za odwage dla Hale, na jego miejscu uciekalabym gdzie pieoprz rosnie ;x jue jedzacy z pasja powinien byc odgrodzony specjalna, oczojebna tasma z napisem "stay away!"
ha! ale sie martwia o lan hahahaha! jeden z pasja atakowal posilek, drugi prawie umarl od zakrztuszenia (swoja droga skoro jue to geniusz, czemu nie pomyslal by poczekac az hale przelknie? O_o) hehe jaja jak berety! :Pwszystko sprowadza sie do tego, że zero obmacuje lan :P
lipa, noie bylo konfrontacji. ale moze to i lepiej.... pytanie tylko co z lan? gdyby byl tu reth, moglby ja na swoj specyficzny sposob pouczyc, doprowadzic by wziela sie w garsc... a tak? le... ze tez ma ŁASKĘ ;((( ale bez Łaski... no jakos go sobie nie wyobrazam :[
Liściak
Hahahaha~! *majestatyczny śmiech* Wiem! Wiem, że robienie z Mai ofiary wychowania przez środowisko jest przeze mnie bardzo złym posunięciem, ale... Ale nie mogłam się powstrzymać! ;D Bo przecież musiała mieć jakiś powód, by stać się taką, a nie inną osobą - i zrobiła tego tylko dlatego, że chciała. Gdyby wychowywała się w podobnych warunkach, co Lan, pewnie też by jej się charakterek stępił. Oczywiście nie mówię, że zachowywałaby się tak samo, ale z pewnością nie byłaby taką biczą.
UsuńHihi, bo Misha umie swą złośliwość maskować uśmiechem. A na facetów to oczywiście działa. Kto by uwierzył w to, że taka śliczna, pozytywnie nastawiona do świata dziewczyna może komuś źle życzyć? Po Lan natomiast zawsze widać, kiedy coś jej nie pasuje ^^ No i jakże, głównym problemem jest całuśny Zero ;p
A Retha nie ma, bo aniołek już planuje, jak by tu pozbyć się swojej łaski ;p nie mógł więc w tej jakże ważnej dla Mai chwili być przy niej, by ją namawiać do podjęcia słusznej decyzji (i tak dała radę sama ;p)
HA! wolałam ją jako zło wcielone! z natury bicze nad biczami, no ale trudno. masz jeszcze Vanni do wykorzystania, ona moze zajac miejsce Mai :P a tak wlasciwie pojawi sie kiedys jakies mile i pomocne dziewcze? ;)
Usuńwiem, faceci nie widza tego co w srodku, widza urode i sliczny usmiech, a piekielny charakterek poznaja dopiero wtedy gdy sa obiektem złośliwości.
swoja droga czy jue bedzie wchodził do Łazienki z Lan? :x bo wiesz... zero raczej nie ma skrupułów i pewnie znajdzie jakis sposob by sie z nia skontaktować :P
obawiam sie jednej rzeczy - znajac zlosliwosc losu, gdy reth pozbedzie sie łaski, pozniej pewnie bedzie mu ona potrzebna :x a Lucek ma przeciez laske i nie przejmuje sie tym, normalnie wchodzi do miasta... czy nie moze nauczyc tej sztuczki retha? ;)
Zabije Liściaka. Jak to kurcze jest możliwe? O której ona wstała zeby skomentować rozdział? *piekli sie ze złości!!* Grrr :( No ale trudno, jakoś sobie z tym poradzę, chociaż nie powiem - ma to ogromny wpływ na... moje no tego... no jest mi przykro :(
OdpowiedzUsuńAle idę czytać :)
HM... no ni dziwę się, ż Mai czuła się pozbawiona cząstki samej siebie... Gdyby głosik, który mi zawsze towarzyszył nagle umilkł, gdyby jestestwo, które zawsze ze mną było także zniknęło, czułabym się bardzo wybrakowana... :/
KUrcze, zaczynam chyba powoli rozumieć samą Mai. A to jest niebezpieczne :/ HM.... tak, gdybym miała do czynienia z takimi rzeczami, gdybym miała rodzinę, która się.. nazwijmy to bardzo wysoko ceni oraz gdybym została wybrana na partnrk Jue + miała do czynienia z jego przecudownym uśmichem, też bym chyba zadzierała nosa z każdym dniem wyżej... Chociaż ni wiem, jak sie teraz nad tym zastanawiam to sądzę, że w sumie prędzej czułabym si tym faktem przytłoczona... Wszystko zależy od psychiki człowieka i od jego charakteru. A powiedziałabym, ze Mai ma bardzo silny charakter...
Właśnie, dobre pytania. Czy to była sama propozycja Retha, zeby zrekonstruować Pandore? BO jeśli tak, to... czy on sie nie powinien z nikim skonsultować w tej sprawie? W sprawie przywrócenia Mai do łask Łowców? O.o No ja rozumiem, ze Reth taka gwiazda i w ogóle ma dużo do powiedzienia, ale... no wiesz. Myślę, że działania na TAKĄ skalę powinien chociaż przedyskutować z kimkolwiek... A no tak, przecież gadał z Urielem, a ten jest strażnikiem Aola ( dobrze pamiętam? ^^)
Heh, no zgadzam sie ze Mai stała się zupełnie inną osobą. Ale martwi mnie ten głosik, który się do niej wprowadził :/ Chociaż w tym rozdziale sie nie odezwał to i tak się martwię :/
A to tak rozwiązałąś kwestie kłótni! No, czyli jednak mój pomysł (chociaż pisany nieco z innej perspektywy - Lan) się na coś przydał *_* Nie twierdze ze to moja zasługa, ale cieszę się, że przebręłaś przez to ;p A w ogóle dobrze mi się wydaje, ze w nexcie będzie coś z punktu widzenia Lan? ;> Powiedz ze tak! CHcę zobaczyć jak ona krąży po pokoju nie wiedząc co mysleć o tym, co zaszło ;p
UsuńHah, Hale jest cudowny. Ja wiem o tym, ze nic nie wie co sie stało ale... tekst z materacem troche wyrwał mnie z tego nastroju pełnego napięcia xD
Oooo, Jue się wygadać musi! To się będzie działo *siada wygodniej, wlepia gały w monitor, jednocześnie kontrolując czas, czy aby nie spóźni się na uczelnie ;d*
Jak czytam o kanapkach Hale'a to jestem głodna i sama mam ochote na te jego kanapeczki. Sęk w tym, ze mam w domu dżem, nutellę i jakąś dla mnie nie bardzo zjadliwą... wędlinę czy nie wie co to jest... No i jednym słowem dzisiaj musze jeść na słodko ;/ A akurat dzisiaj na to nie mam najmniejszej ochoty :( I jeszcze ma pomidorki! *ślini się na myśl o tych soczystych owocach*
Jak to Lan nie miała wyboru? Mogła przecież w przerażeniu powiedzieć, że nie? O.o Mogła odmówić Zero paktu!! Ale była zbyt przerażona, ni?;p
Ale Jue jest bezduszny -.-' Naprawde Limetko Zero rzucił na Lan czar urzekający? XD A poza tym co do Jue... Kurcze, on się o nią mega martwi. Niepokoi się... Jeju... Gdyby o mnie się tak toś martwił >.<
"W dodatku klei się do niej tak, jakby uważał, że dziewczyna należy do niego pod każdym względem!
- Co masz na myśli?
- Wyobraź sobie, że ośmielił się ją całować! Tu, w kuchni, na moich oczach!" Bardzo mi się ta wymiana zdań podoba! haha, wiesz, w tej sytuacji i w tym momencie powinien pojawić się Claw i powiedzieć coś w stylu: No, to problem anioła śmierci mamy załatwiony xD
Hahahah! No to Lan ma samych obrońców! A przecież wcale taka bezbronna to ona nie jest, nie? Traz ma Zero na usługach... Oj będzie się działo hihi ;d
No wiecie co? Ja bym sie cieszyłą gdyby moja kuchnia okazała się idealnym miejcem, romantycznym wręcz do rozdawania całusów ;p hehe, wiem o co chodzi, ale się śmieję, że Hal i Jue do niedawna byli... bardzo takcy... obcy sobie, a teraz gawędzą jak najlepsi kumple na .świecie xD
hm... A co do tego pilnowania Lan. Czy to oznacza, że ona nie będzie miała żadnej prywatności? No bo wiesz, skoro mają jej pilnować... i nie spuszczać z oka...? XD To znaczy ze będzie np spałą z Jue w jednym pokoju czy coś? XDD Wiesz co mam na myśli!
No tak, to teraz musisz już napisać w następnym rozdziale o LAN! Po pierwsze: zamknęłaś ją samą w pokoju z jej niebezpiecznymi myślami. Po drugie: oni teraz będą się na nią czaić, próbując odgrodzić ją od Zero. Po trzecie... Skoro Jue wytłumaczł jj o co chodzi z paktem krwi, jestem zła ze ja nie wiem jeszcze dokłądnie o co w nim chodzi!! *protestuje* No i coś mi się wydaje ze ta... niby jakaś blokada o którą zadbał Jue nie będzie długo działąć i ze Zero się pojawi... Hm... :/
Mam pytanko: czy można nazwać Zero demonem? BO skoro to anioł śmierci, to ja bym w sumie go.. demonem nie zwałą, ale to twoje opko i sie po prostu pytam ^^'
Jestem zua.
Zamawiam nexta na najpóźniej piątek! Mam wolny więc chętnie przesiedzę to czytając Łowców ;p
Rozdział mi się podobał i.. czekam na wiadomości od Lan!
Kurcze, mój komentarz nie chciał się w jednym komentarzu zmieścić! Przekroczyłam limit znaków xD hahaha! <3
Usuńwłaściwe pytanie brzmi: o której poszłam spać?;P zdrzemnęłam się wcześniej i wstałam przed 00.00 ;-)
UsuńOdpowiedź na prowokację Liściaka:... zUo...
UsuńOdpowiedź na koma Mai:
Cieszę się, że rozumiesz (troszkę bardziej) powody, z jakich Mai zachowywała się tak, a nie inaczej ;) Nie wiem, dlaczego, ale mam wrażenie, że czynię z niej postać tragiczną, co nie jest moim zamiarem. Chcę ją po prostu uczynić bardziej... normalną. Dziewczyna dorosła na tym wygnaniu i w pewnym sensie zrozumiała, jak źle się zachowywała wobec innych osób i jak bardzo zadzierała nosa. Nie chcę czynić z niej do końca czynić ofiary wychowania przez złe środowisko :)
Nie, Reth z nikim się nie skonsultował, gdyż Pandora nie wróci automatycznie do Mai po tym, jak zostanie zrekonstruowana. Właściwie nie będzie to miało znaczenia dopóty, dopóki Mai się na to nie zgodzi. Jeśli odrzuciłaby propozycję Retha, Pandzia po prostu wróciłaby do piekła i tam czekała na kolejny przydział ^^
Nie, strażnikiem Aola Metro jest Uziel, nie Uriel :)
Ja też się cieszę, że przebrnęłam przez tę scenę! Było ciężko, gdyż dwukrotnie zasiadałam do opisywania tej kłótni i za każdym razem mi nie wychodziło. Zawsze czegoś brakowało albo zbyt zniekształcałam charakter Lan, czyniąc z niej bardziej zdecydowaną dziewczynę, niż jest w rzeczywistości. Musiałam więc tę kłótnię ominąć :D I tak, w następnym rozdziale chcę wspomnieć o Lan.
... I znowu sprawiam, że czuje się głodna i masz na coś smaka. Raz lody, raz naleśniki, teraz kanapeczki... Lubię pisać o jedzeniu, a jak. Jeść za bardzo nie mogę z powodu... eee... W każdym razie przynajmniej mogę sobie wyobrazić te śliczne kanapeczki :D
A jakże! Jue i Hale coraz lepiej się rozumieją :D Ach, ta męska przyjaźń... I to tak nieoczekiwana!
Dlaczego Lan nie miałaby spać z Jue w jednym pokoju? W pierwotnej wersji łowców przecież spała i nikt na to się nie oburzał ;p Może dziewczyna będzie się trochę sprzeciwiać, ale kto by jej tam słuchał... Najważniejsze jest jej bezpieczeństwo! A prywatność? Phi! w tej chwili Lan nie może sobie pozwolić na luksus prywatności :D
Heh, miałam kłopot z zamiennikiem imienia Zero i anioła śmierci. Właściwie nie jest demonem, ale nadal pozostaje istotą z piekła rodem ;D Więc... w uproszczeniu można jednak powiedzieć, że jest demonem. W dużym uproszczeniu... :)
Wiesz co, co do tej tragiczności to nie powiedziałabym, że Mai jest taką postacią. Owszem, zmienia się i to.. wydaje się, że na lepsze. Dziewczyna dorastała w zupełnie innym świecie i pod wpływem swoich decyzji zostałą wygnana i zmuszona do życia w... uboższych sferach, nazwijmy to :/ Nie zrzucam winy na środowisko w którym dorastała. Ona po prostu za bardzo przyczepiła się do Jue. I dziwne ze to mówię, ale nie mam już obiekcji co do czytania o niej ;p
OdpowiedzUsuńCo do Uriela - racja. Pomyliłam się ^^ Wybacz, ale tak podobne imiona wymyśliłąś ;o
I bardzo się cieszę, ż napiszesz teraz coś z punktu widzenia Lan.
W sumie już sobie wyobrażam, jak Jue wchodzi do sypialni i oznajmia, ze o d tej pory dziewczyna nawet w nocy nie będzie sama. Och, biedny Zero! :( Przecież on zbzikuje tam gdzieś... odesłany:/ No i kurcze... nie chciałabym być na jego miejscu, gdyby ze tak sie wyrażę był obecny w pokoju, kiedy Jue i Lan by spali... A konkretnie gdyby siedział w głowie Lan... Już to widzę, jak dziewczyna się wścieka, że Mistrzu siedzi z nią 24 na dobe 7 dni w tygodniu na zmianę z Hale'm... Boże, gorzej niż rodzice!!
Ej, a co jakby Zero porozumiał sięz Lan myślowo?
Witaj,
OdpowiedzUsuńprzeczytałam, nie spałam po nocy ale przeczytałam ;] no jeszcze zostało mi „Lizzie” do przeczytania, ale to niebawem. No cóż powiem tak bardzo mi się spodobało i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;] Kyuu też pomrukuje z zadowolenia ;] Postacie bardzo mi się podobają, fabuła jest wyśmienita... jeszcze coś napiszę jak dojdę do siebie po chorobie, która nie chce odstąpić od mnie...
Weny, weny i jeszcze weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta