Ojciec naprawdę bardzo źle zrozumiał relację, jaka mnie
łączyła z Junem, ponieważ już następnego dnia rano otrzymałam od niego bardzo
długi e-mail, który przyprawił mnie o rumieńce wstydu. Co śmieszniejsze,
zagroził, że jeśli z jakiegoś powodu ta nić naszego ,,porozumienia" zostanie
zerwana (tu wyraźnie insynuował coś w stylu, że ja jestem w stanie to zrobić),
sam postara się o kandydata do mojej ręki. Już nawet miał kogoś konkretnego na
oku, z racji czego przesłał mi w załączniku zdjęcie tegoż pana i wszelkie jego
dane. Włos zjeżył mi się na głowie, kiedy mój wzrok padł na portrecik
potencjalnego pana. Był łysy, bardzo korpulentny, z nalaną twarzą, w której
świeciły się małe, świńskie oczka wyrażające jakąś niezrozumiałą dla mnie dumę.
Trzy podbródki spływały na nieskazitelnie biały kołnierzyk koszuli, opinającej
do granic swych możliwości ogromne kształty tegoż pana. Jak doczytałam, bardzo
energicznego przedsiębiorcy, dwukrotnego wdowca w pięciorgiem córek (a więc był
w podobnej sytuacji, co mój ojciec - najwyraźniej nie zamierzał jednak czekać
na pojawienie się odpowiedniego zięcia, tylko wziąć sprawy w swoje ręce i
spłodzić sobie syna... uch!). Kolejny włos zjeżył mi się na głowie, kiedy
przeczytałam, że ojciec już się z nim kontaktował w ,,wiadomej sprawie", w
wyniku czego zrozumiałam, że muszę - muszę! - coś z tym fantem zrobić.
Tego ranka, cała w rumieńcach, wysłałam mu odpowiedź, nad
którą myślałam całe pięć minut.
- Rei, idziesz pod prysznic? - krzyknął z dołu Jun, trzaskając
odrzwiami od łazienki.
- Za chwilkę! - odkrzyknęłam, jak szalona stukając w
klawisze mojego małego, podręcznego laptopa. Gniew i determinacja dodawały mi
energii.
- Radzę ci się pośpieszyć. Nie wiadomo, kiedy skończy się
gorąca woda!
- Tak, wiem! - odparłam, z dumą klikając ,,wyślij" i
zamykając klapkę z niejakim impetem. Zsunęłam się z łóżka i chwyciłam przygotowany
wcześniej mundurek.
W dość radosnym nastroju zbiegłam ze swojego pięterka i
przecisnęłam się koło Juna, który energicznie suszył swoje włosy, przecierając
je ręcznikiem. Nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. Od wczorajszej
wpadki, z której jakoś udało mi się wybrnąć, oczywiście kłamiąc jak z nut i
przyrzekając, że nie mam nic wspólnego z ,,tym Nagare-san", jak pozwoliłam
sobie określić własnego ojca, jakoś nie potrafiliśmy się porozumieć. Znowu.
Chociaż to może dlatego, że moje kłamstwo stawało się coraz bardziej oczywiste
i Jun tracił do mnie zupełnie zaufanie. Aż dziwne, że Hajime się niczego nie
domyślał. Albo udawał, że nic nie wie… Nie wyobrażałam sobie jednak, by mógł
taką informację trzymać dla siebie. Po nim spodziewałabym się jakiegoś szantażu
w zamian za milczenie…
Swoją drogą, gdzie on się podziewał? Dopiero teraz
zauważyłam, że jego część pokoju świeci pustkami, nie mówiąc już o ciszy, która
wypełniała nasze dormitorium w tym momencie. Poranek bez docinków ze strony
Iwakury? Czyżby to był mój szczęśliwy dzień?
- Jun, gdzie Hajime? - zapytałam, nie mogąc ukryć
ciekawości.
- Miał dzisiaj zdać sprawozdanie z wczorajszej imprezy -
odparł Jun, odrzucając w końcu ręcznik na łóżko. - Zapewne siedzi na zebraniu.
- O tej porze?! - krzyknęłam, spoglądając z niedowierzaniem
na zegarek. Dochodziła ósma. Rano. - Kto zdecydował się na taką godzinę?!
Jun posłał mi uśmiech.
- Jak to: kto? Oczywiście, że Hajime. Wczoraj mówił coś o
tym, że nie ma ochoty tracić czasu, więc zwołał zebranie na siódmą. W zasadzie
mogło być gorzej, w końcu on wstaje mniej więcej o piątej nad ranem…
W tym momencie drzwi naszego pokoju gwałtownie się
otworzyły, po czym stanął w nich Hajime, najwyraźniej w nie najlepszym humorze.
Oczywiście jego pierwszą czynnością tego dnia było posłanie mi zjadliwego
spojrzenia, po czym rzucił czymś w moim kierunku. Wyglądało to jak jakaś
teczka.
- Ty się tym zajmiesz, Nagare - oświadczył, jakby to była
najzwyklejsza rzecz na świecie, po czym skierował kroki do łazienki. - Jun,
pomóż naszej sierotce.
Uniosłam brwi, nie do końca wiedząc, czy mam w tej chwili
wydrapać mu oczy, czy jednak pozwolić mu jeszcze żyć. Po chwili wahania, w
której to Hajime zniknął w łazience, zatrzaskując za sobą drzwi, zdecydowałam
się na to drugie rozwiązanie. I tak nie miałam wyjścia, skoro mi uciekł.
I co z moją poranną toaletą? Cham się wepchnął! Nawet się
nie zapytał!
Uch, nienawidziłam go!
Z westchnieniem rezygnacji usiadłam przy biurku Hajime (jakąś
satysfakcję musiałam mieć!) i położyłam na nim grubą teczkę, która wcale mnie
nie zachęciła. Zastanawiałam się, co tym razem miałam wykonać za niego. I
dlaczego w sumie, nawet się na to nie zgadzając, zostałam do tego oddelegowana?
Teraz jednak już nic nie dało się z tym zrobić. Z
przekonaniem, że pewnie zwalił na mnie jakiś niemiły obowiązek, który powinien
należeć do głowy samorządu, otworzyłam teczkę i…
- Och. Ojej!
Moje łapki same wyciągnęły się po te cudeńka i wyłożyły je
na blat biurka. Z zachłannością, która musiała malować się na mojej twarzy,
pochłaniałam wzrokiem pierwszą kartę.
- Czy to nie są moje zdjęcia? - zapytał Jun, pochylając się
nade mną i natychmiast wyrywając mnie ze stanu uwielbienia, w który wpadłam.
- To są zdjęcia z poprzedniej sesji? - zapytałam, biorąc do
rąk dwa pierwsze zdjęcia. Na obu Jun wyglądał naprawdę wspaniale.
- Tak. Pani Iwakura zazwyczaj wysyła cały materiał do
Hajime, by ten go przejrzał i zdecydował, co ma się znaleźć w ich katalogu.
Przy okazji ja też mogę sobie wszystko przejrzeć i zaprotestować, jak coś mi
się nie będzie podobać.
Poczułam, jak kręci mi się w głowie z nadmiaru wrażeń.
- I co ja… Co ja mam z tym zrobić? - zapytałam w panice. -
Przecież to zadanie dla tego idio… znaczy, dla Hajime! Ja przecież nie mogę
zadecydować w tak ważnych sprawach! Co też ten pajac sobie myśli?!
Nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, że wypowiadam na
głos moje myśli. I dopiero po chwili do mnie dotarło, że w obecności Juna
nazwałam jego przyjaciela ,,pajacem", co sprawiło, że natychmiast się do
niego odwróciłam, gotowa przeprosić. Chłopak jednak był zaabsorbowany
przeglądaniem kilku zdjęć, które wziął ze stosiku leżącego przede mną. Nie
usłyszał mnie czy tylko udawał, że nie słyszał? A może mu to wcale nie przeszkadzało?
Uśmiechnęłam się i powróciłam do podziwiania zdjęć. Niektóre
z nich opatrzone były karteczkami z komentarzami typu ,,nie!", ,,za
bardzo!", ,,nieskutecznie", ,,odrzucić!". Jak dla mnie,
wszystkie zdjęcia były wspaniałe. Nawet te, które ktoś najwyraźniej uznał za
,,nieudane". Byłam ciekawa, czy te kategorycznie odrzucone mogłabym sobie
zatrzymać…
- Rei, ślinisz się. Znowu - usłyszałam uszczypliwy ton głosu
za sobą, który bezbłędnie przypisałam osobie Hajime. Nawet nie musiałam się
odwracać, by potwierdzić swoje przypuszczenia, w końcu w pokoju była tylko nasza
trójka. Odwróciłam się pomimo to, by zgromić spojrzeniem tego nadętego pajaca.
Napotkałam złośliwie rozbawione spojrzenie czarnych oczu, bezczelnie wlepionych
we mnie.
- To twój obowiązek, prawda? - oznajmiłam, wskazując dłonią
na stosik zdjęć. - Nie wkręcisz mnie w to.
- Nie mów, że nie sprawia ci to przyjemności - odparował
Hajime, uśmiechając się szeroko. Pewnie myślał, że jest zabawny! - Przecież
oboje wiemy, jak bardzo pociągają cię ładni chłopcy. Na pewno chciałbyś zrezygnować
z takiej okazji?
Uch! To prawda, że ta praca akurat wydała mi się bardzo przyjemna,
ale nie znaczyło to oczywiście, że mogłam pozwolić mu triumfować! Byłam w
stanie zrezygnować z tej przyjemności, wiedząc, że dla Hajime będzie to przykry
obowiązek, którego w tej chwili nie chciało mu się spełniać. Podejrzewałam
jednak, że jego matka kazała mu się pośpieszyć z sortowaniem materiału, dlatego
tak energicznie wcisnął mi tą pękatą teczkę do rąk!
Ostentacyjnie wstałam i pomaszerowałam prosto do łazienki,
nie zapominając wziąć ze sobą swojego mundurka.
- Zużyłem całą ciepłą wodę! - poinformował mnie jeszcze ze
złośliwym uśmieszkiem Hajime, zanim zatrzasnęłam za sobą drzwi łazienki. Zanim
szum wody zagłuszył wszystko inne, zdążyłam usłyszeć jego złośliwy śmiech.
Uch, jak ja go nienawidziłam!
Koniec końców stanęło na tym, że i tak zostałam oddelegowana
do wybrania odpowiedniego materiału do katalogu, podczas gdy Hajime wraz z
Junem poszli zabawiać dziewczątka w żeńskim liceum. Ale! Zrobiłam to tylko i
wyłącznie dla Juna, który mnie o to ładnie poprosił, a jako że znałam jego
trudną sytuację z Ayą, której nie mógł wystawić do wiatru z byle powodu,
najwyraźniej przez nią przyciśnięty, nie mogłam mu odmówić. Che, miękłam zupełnie
wbrew własnej woli. No, ale wieczór spędzony na przeglądaniu tak pięknych
zdjęć, które przyprawiały mnie o szybsze bicie serca, wcale nie był taki zły…
Właściwie i tak wyszło na moje.
Kiedy chłopcy wrócili do pokoju, właśnie kładłam się spać.
Wszystko zdążyłam zrobić, w związku z czym czułam się dumna jak nigdy. W
zadowolenie wprawiał mnie także fakt, że pozwoliłam sobie zabrać kilka zdjęć
Juna, które schowałam w mojej osobistej teczce, którą zapakowałam do walizki.
Hajime powiedział, że mogę sobie zabrać te, które zostały już w pierwszej
chwili odrzucone, więc z tej propozycji akurat skorzystałam.
Nie wsłuchując się w cichą rozmowę chłopaków, otuliłam się
kołdrą i zamknęłam oczy, powoli odpływając w krainę snu. Byłam ciekawa, co
Hajime sądzi na temat mojego wyboru materiału, ale chyba nie mogło być tak źle?
Zresztą, sam powiedział, że jeśli coś mu się nie spodoba, to sam to zmieni
(więc w zasadzie nie wiedziałam, po co byłam mu potrzebna… chyba tylko po to,
by mógł mnie w jakiś sposób wykorzystać!). Sumienie miałam więc zupełnie
czyste.
Zasypiałam już, kiedy usłyszałam, że ktoś wchodzi na
pięterko. Natychmiast otrzeźwiałam i, żeby pokazać, że nie śpię, uniosłam się
na łokciu.
- O co chodzi? - zapytałam sennie, w mroku próbując
wypatrzeć, kto się do mnie zakrada.
Po chwili zupełnej ciszy usłyszałam szept, który należał do
Hajime:
- Rei, musimy porozmawiać!
- W tej chwili? - wymamrotałam, opadając na łóżko ze
zrezygnowaniem. Oczy mi się kleiły. - Jeśli chodzi o materiały, to sam powiedziałeś,
że sam to poprawisz… Nie możemy jutro o tym porozmawiać?
Kilka sekund później poczułam, jak brzeg łóżka ugina się
delikatnie pod ciężarem Hajime, który musiał na nim przysiąść. Zaczęłam się
budzić, podejrzewając, że dzieje się coś niedobrego. Ponownie uniosłam się na
łokciach, w mroku pomieszczenia wpatrując się w dość wyraźną teraz sylwetkę
chłopaka. Tknęło mnie brzydkie przeczucie, że coś jest nie tak.
Usiadłam.
- Co jest? - zapytałam z niepokojem.
Przez chwilę panowała między nami cisza, w której słyszałam tylko
coraz szybsze bicie swojego serca. Aż miałam ochotę potrząsnąć Hajime, by
wreszcie wydusił z siebie to, co chciał mi powiedzieć, a co pewnie będzie
jakimś banałem. Chciał mnie po prostu nastraszyć, idiota jeden, przecież nie
mogłam mu ufać!
Z drugiej strony… jeszcze nigdy nie brzmiał tak dziwnie, jak
w tej chwili.
- Hajime…?
- Rei, naprawdę nie obchodzą mnie powody, dla których tutaj
jesteś i bawisz się w tą przebierankę, ale dzięki temu możesz mi… nam pomóc.
- Słu… Słucham?
- Powiem to tylko raz. Wiem, kim jesteś, aczkolwiek nie
rozumiem twoich powodów bycia tutaj. Skoro jednak najwyraźniej twój ojciec też
jest w to zaangażowany, nie będę interweniował. Zrobisz, co musisz. Ta sytuacja
jednak jest mi w tej chwili bardzo na rękę. Potrzebuję twojej pomocy, Rei.
Świat oszalał?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz