niedziela, 21 lipca 2013

11. Plan Hajime



Ten Hajime…! Zupełnie go nie rozumiałam, ale to nie było nic nowego. Bo w jaki sposób siedzenie w cuchnącej szafce w przebieralni miało pomóc Junowi? Szanowny pan idiota nie raczył mi tego w żaden sposób wytłumaczyć, po prostu zamknął mnie po zajęciach w środku i kazał siedzieć cicho, po czym szybko się ulotnił. Jakie licho podkusiło mnie, żeby mu zaufać tym razem - nie miałam pojęcia. Musiała to być jakaś moja chwilowa kobieca słabość.
Chociaż w zasadzie wiedziałam, dlaczego tym razem mu zaufałam. I to nie miało nic wspólnego z przypadkiem ani z moją słabością. Po raz pierwszy bowiem wyczułam w jego głosie… troskę! Tak, ten nadęty pajac naprawdę martwił się przyszłością Juna, którą chciała zniszczyć Aya! Tak mnie to zdziwiło, że zdecydowałam się mu pomóc, nie mając nawet pojęcia o przygotowanym przez niego planie. Oczywiście mogłam się spodziewać, że to będzie coś szalonego, ale żeby posuwać się do zamknięcia mnie w szafce…? Na czym TEN plan miał, według niego, polegać?
W każdym razie Hajime obiecał, że jeśli pomogę Junowi wydostać się ze szponów Ayi, on pomoże mi zdobyć sympatię Kairiego. Podstępna żmija z niego, bowiem pod tym argumentem ugięłam się niczym trzcina na wietrze.
Takim oto sposobem znalazłam się w szafce, czekając na coś, czego Hajime nie skonkretyzował, ale co najwyraźniej miało nastąpić. Bo, gdyby nie był pewien, nie posunąłby się do tak radykalnych środków…?
Nagle usłyszałam łoskot, jaki zwykle towarzyszył gwałtownemu otwieraniu drzwi szatni, po czym w zasięgu mojego wzroku pojawiła się jakaś para, zamknięta w bardzo namiętnym uścisku. A przynajmniej na początku uścisk wydawał mi się namiętny, gdyż w następnej chwili żeńska część tej pary z brutalną siłą odrzuciła od siebie męską część, w której natychmiast rozpoznałam Juna. Skrzywił się, kiedy plecami zderzył się z drzwiczkami metalowej szafki, w których nadal tkwił kluczyk. W tym momencie również zrozumiałam, kto mu towarzyszy. Te sploty czarnych włosów nie mogły należeć do nikogo innego niż do tej przeklętej Ayi, o której Hajime mi wiele złego zdążył opowiedzieć zeszłej nocy.
- Ale ona wcale nie wygląda na osobę, która chce zniszczyć Juna! - zaoponowałam, kiedy Hajime niemal powtórzył słowa Kaoru, który jako pierwszy udzielił mi skąpych informacji o tej dziewczynie.
Hajime prychnął.
- A jak ona wygląda dla ciebie?
- Bardziej jak… zakochana małolata… - odparłam, ostrożnie dobierając słowa.
- Heh, to tylko gra. Jak widać, skuteczna. Bo pomyśl, jaki skandal mogłaby wywołać informacja, że rodzina Hanazaka ukrywa bękarta, z którym w dodatku romansuje Jun?
Spłonęłam rumieńcem, kiedy tylko Hajime uświadomił mi tę prawdę. No tak, z taką kartą w rękawie Aya byłaby zdolna zniszczyć cały rodzinny interes swojego znienawidzonego ojca. Musiała wiedzieć, że ujawnienie samego faktu posiadania przez tak szanowaną rodzinę bękarta nie mogło dobrze wpłynąć na jej opinię, ale ta sprawa szybko zostałaby zapomniana, jako że takie rzeczy się zdarzają i na pewno wiele osób spojrzałoby na to przez palce. Ale gdyby wyszło na jaw, że Jun spotyka się z własną siostrą…
- Jak… jak ona go do tego zmusiła? - zapytałam, myśląc oczywiście o Junie. - Nie wiedział, czy…?
- Nikt nie wiedział. Dopiero, kiedy udało jej się zdobyć zainteresowanie Juna na tyle, ile było to konieczne, wyjawiła mu, kim jest naprawdę i jakie ma wobec niego plany. Dlatego Jun siedzi cicho. Wiele razy próbowałem podejść do tej sprawy, rozpatrywałem ją pod wieloma kątami, ale… To nie jest takie proste. Za dużo osób wie o związku Juna i Ayi. Gdybyśmy zareagowali od razu, coś jeszcze dałoby się zrobić, ale teraz…
- Rozumiem… ale co ja mam z tym zrobić? Nie jestem pewna, czy mam większe możliwości niż ty.
- Ależ owszem, masz. Przede wszystkim, jesteś dziewczyną, a to już wiele ułatwia. Po drugie, jesteś osobą, której mogę zaufać w tej delikatnej sprawie. Po trzecie, chyba już zdążyłaś go polubić na tyle, że wykonanie mojego planu nie przysporzy ci wielu kłopotów. A po czwarte, wszyscy uważają cię za chłopaka, co jest w tym wszystkim najważniejsze.
- No, w porządku. To na czym ten plan ma polegać?
- Głównym celem Ayi jest publiczna kompromitacja Juna, co jest oczywiście równoznaczne z kompromitacją całej jego rodziny, która zapewne nie powróci szybko do prowadzenia interesu. Dlatego wymyśliła sobie ten romans z własnym bratem. Ale jest inne wyjście z tej sytuacji, które zniweczyłoby plan Ayi…
- Jakie? - zapytałam, rozumiejąc, że zmierzamy do sedna wspaniałego planu.
- Gdyby na przykład się okazało, że Jun ma dość nietypowe preferencje… Oczywiście, to byłaby kompromitacja, ale gdyby się nagle okazało, że jego wybranek w rzeczywistości jest wybranką…
- Och!
- No właśnie. Cała ta sprawa mogłaby jedynie wywołać uśmiech na ustach opinii publicznej, nie sądzisz?
- Masz rację, ale…
- Ale?
Znowu się zarumieniłam.
- Gdy to się wyda, mój ojciec wyciągnie z tego bardzo nieciekawe wnioski. I Kairi-san może się znaleźć poza moim zasięgiem…
- O nic się nie martw, jemu się później wszystko wyjaśni. Swoją drogą, o jakich wnioskach mówisz?
Takim sposobem Hajime dowiedział się o moim motywie przebywania w męskiej części liceum. Co dziwne, wcale nie wydawał się oburzony, raczej rozbawiony. Powiedział jednak, że rozumie ten motyw po tym, jak opowiedziałam mu o moich biednych siostrach. Nic dziwnego jednak, skoro moja obecność w tej szkole była mu na rękę, jeśli chciał pomóc swojemu przyjacielowi. Powiedział też, że w oryginale sam zamierzał wykonać swój plan, ale to by się dobrze nie skończyło dla żadnej ze stron, z czym musiałam się zgodzić.
Spadłam mu więc - można powiedzieć - prosto z nieba.
Realizację planu Hajime rozpoczęliśmy od zamknięcia mnie w szafce i czekania na jakiś nieokreślony rozwój wypadków, który teraz zmienił się w bardziej określony, jako że w szatni pojawiły się obydwa przedmioty tegoż wspaniałego planu. Byłam ciekawa, czego Hajime ode mnie oczekiwał w tej chwili. Miałam wyskoczyć i krzyknąć ,,niespodzianka!"? Chociaż nie, wtedy nie zostałabym przez niego zamknięta.
- Jun, jak się miewa nasz ojciec? Powiedziałeś mu już o mnie? - zapytała nagle Aya, wyrywając mnie z zamyślenia. Ze zdumieniem zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy słyszę tyle jadu w czyimś głosie. Aż się wzdrygnęłam.
Chłopak coś jej odpowiedział, ale nie byłam w stanie usłyszeć, co, aczkolwiek najwyraźniej jego odpowiedź nie spodobała się dziewczynie, ponieważ w następnej chwili z całej siły go spoliczkowała.
- Jak śmiesz?! Ty chyba nie wiesz, w jakiej sytuacji się znajdujesz?!
Mówiąc to, Aya odwróciła się plecami do Juna, tym samym ukazując mi swoją twarz, w której zupełnie nie poznałam tej dziewczyny, którą przecież dość dobrze już znałam. Byłam nawet skłonna wysunąć przypuszczenie, że się pomyliłam, ale w następnej chwili Jun rozwiał wszelkie moje wątpliwości.
- Ayako, jak długo zamierzasz to ciągnąć?
Po tym pytaniu twarz dziewczyny natychmiast się zmieniła. I wtedy rozpoznałam w niej tę Ayę, którą znałam.
- Och, przecież doskonale wiesz, braciszku - odparła, akcentując ostatnie słowo. Jej głos zdecydowanie czymś ociekał, czymś obrzydliwym, z czym nie miałam ochoty mieć do czynienia. Zadrżałam, kiedy zdałam sobie sprawę z faktu, że plan Hajime zapewne dopuszczał taką możliwość. Uch. No, ale robiłam to dla Juna, który w tej chwili wyglądał tak źle, że chyba każdy zrobiłby dla niego wszystko, byle tylko pomóc mu wyjść z tej beznadziejnej sytuacji.
Aya tymczasem ponownie odwróciła się do Juna i zbliżyła się do niego kocim krokiem, po czym oparła się o niego całym ciałem. Zupełnie nie rozumiałam, jak w tej chwili dziewczyna mogła być taka zadowolona z siebie, przecież szantażowała własnego brata! I to w jaki sposób! W zasadzie nie mogłam postawić się na jej miejscu, ponieważ nie miałam brata, ale byłam niemal pewna, że nigdy bym nie zdołała spojrzeć na niego tak, jak Aya w tej chwili spojrzała na Juna. Nic dziwnego, że chłopak aż się wzdrygnął.
- Ayako…
- To dopiero początek mojej zemsty, braciszku. Jeszcze nie dość wycierpiałeś. Chcę, żebyś cierpiał tak samo, jak ja cierpiałam, zawsze patrząc na naszego ojca z daleka. Na tego mężczyznę, który odepchnął moją matkę i mnie, traktując nas niczym przedmioty, które można w każdej chwili wyrzucić! Che, kto by się spodziewał, że tak szybko znajdę jego słaby punkt…
Nie miałam pojęcia, czy Aya zdaje sobie sprawę z własnej żałosności w tej chwili. Jej mały motyw zemsty może i miał w sobie coś z genialności, ale było w nim tyle braku klasy, że zupełnie zrozumiałam w tej chwili motywy kierujące Hajime. I jeśli w pierwszej chwili myślałam, że Iwakura kieruje się przyjaźnią, w tej chwili musiałam zmienić swój pogląd na tę sprawę. Powodem, dla którego Hajime zamierzał się w tę sprawę angażować, był najwyraźniej brak zupełnej klasy widoczny w planie Ayi. To mogło mu działać na nerwy, o tym wiedziałam dobrze.
W każdym razie trzeba było pomóc Junowi! Chłopak nie zasługiwał na to, by zostać w taki sposób przyciśnięty do muru, do tego nie z własnej winy.
Hajime mógłby mi dać jakąś wskazówkę w tej chwili!
W tym właśnie momencie zawibrowała moja komórka, którą trzymałam w kieszeni spodni. Natychmiast ją wyjęłam, wlepiając wzrok w mały ekranik. Wiadomość od Hajime! Nareszcie! Swoją drogą, skąd on miał mój numer komórki? I skąd w mojej komórce jego numer?! Rozważania nad tą tajemnicą zostawiłam jednak na później, szybko otwierając wiadomość, w której Hajime kazał mi pomyśleć nad jakąś wiarygodną historyjką tłumaczącą mój pobyt w szafce w szatni, a także nakaz zwrócenia na siebie uwagi Juna w chwili, w której Aya zniknie z pomieszczenia.
Ten drań…! O niczym sam nie pomyślał!
Zanim zdążyłam doczytać wiadomość do końca, drzwi szatni się otworzyły i do środka weszły piękne przedstawicielki samorządu żeńskiego liceum, które także zdążyłam już poznać. Spodziewałam się, że nie będą zadowolone z widoku, który ukazał się ich oczom, ale, ku mojemu zdumieniu, na ich twarzach pojawiły się uśmiechy pobłażania.
- Aya, więc jednak tutaj byłaś przez cały czas – powiedziała farbowana blondyna, która kiedyś przedstawiła mi się jako przewodnicząca. – Wiesz, że znowu złamałaś jedną z najważniejszych zasad naszego liceum, spotykając się sam na sam z Junem Hanazaką?
Aya – o matko i córko! – zarumieniła się niczym niewinna dziewuszka, którą przyłapano na czymś naprawdę wstydliwym, po czym odsunęła się od Juna.
- Przepraszam… – wyszeptała, posyłając wszystkim wstydliwe spojrzenia pełne winy.
O co tu chodziło? Czyżby Aya rzeczywiście była taką dobrą aktorką? Przecież to, co przed chwilą widziałam… Ta wykrzywiona w złośliwym grymasie twarz, te okrutne słowa, to okrutne spojrzenie… Przecież to nie był sen!
Przewodnicząca i towarzyszące jej dwie dziewuszki uśmiechnęły się pobłażliwie. Znowu.
- Cóż, nic nie poradzimy… Hanazaka-san, następnym razem odprowadź Ayę do nas, a nie zamykaj się z nią w takim miejscu.
Jun tylko skinął głową, najwyraźniej zadowolony, że zostanie pozbawiony niemiłego towarzystwa. Ciekawe, czy dziewczyny też zauważyły to jawne zadowolenie malujące się na jego twarzy? Jeśli tak, to żadnym gestem się nie zdradziły. Chociaż możliwe, że w ogóle nie zauważyły, co się dzieje, gdyż całkowicie pochłonęła je rozmowa z Ayą, którą powoli zaczęły wyprowadzać z szatni.
W tym momencie moja komórka znowu zawibrowała, zawiadamiając mnie o nadejściu nowej wiadomości. Nie zdziwiło mnie widoczne na ekraniku imię Hajime. Tym razem informował mnie bardzo uprzejmie, że jeśli wspomnę Junowi choć słówkiem o naszym wspaniałym planie, to on już sobie to w odpowiedni sposób zrekompensuje.
Ten idiota! Nie dość, że wciąga mnie w realizację swojego szalonego planu, którego sam nie miał ochoty wykonywać, to jeszcze mi groził?! Uch, nienawidziłam drania!
Kiedy drzwi za dziewczynkami się zamknęły, zrozumiałam, że nadszedł czas na moje wejście. W zasadzie nie wiedziałam, jak mam tą scenę rozegrać, ponieważ nie byłam tak wspaniałą aktorką jak Aya, która pewnie w ułamku sekundy by na coś wpadła, nie miałam też żadnych instrukcji od Hajime – wiedziałam jedynie, że nie mam wspominać o tym, że ta cała scena jest pierwszym punktem wspaniałego planu przygotowanego przez największy mózg tej szkoły, czyli Hajime Iwakurę. Phi.
W każdym razie musiałam się wydostać z tej szafki, robiło się w niej trochę zbyt ciasno! Poza tym, Jun zbierał się już do wyjścia, nie miałam więc czasu na zastanawianie się.
Wzięłam głęboki oddech i kilka razy uderzyłam dłonią w drzwiczki szafki.
- Jun… czy mógłbyś mnie wypuścić?
Nie miałam pojęcia, w co się w tej chwili wplątałam…

1 komentarz:

  1. Limetko! Domagam się (wysyłam petycję w trzech kopiach ze zdjęciem) kolejnych rozdziałów bo o ile nie mam nawet czasu na sen, to na Twoje opowiadanie czas znajdę! Jest super, czekam z niecierpliwością ;)

    OdpowiedzUsuń