Ten Hajime…! Zupełnie go nie rozumiałam, ale to nie było nic
nowego. Bo w jaki sposób siedzenie w cuchnącej szafce w przebieralni miało
pomóc Junowi? Szanowny pan idiota nie raczył mi tego w żaden sposób
wytłumaczyć, po prostu zamknął mnie po zajęciach w środku i kazał siedzieć
cicho, po czym szybko się ulotnił. Jakie licho podkusiło mnie, żeby mu zaufać
tym razem - nie miałam pojęcia. Musiała to być jakaś moja chwilowa kobieca
słabość.
Chociaż w zasadzie wiedziałam, dlaczego tym razem mu
zaufałam. I to nie miało nic wspólnego z przypadkiem ani z moją słabością. Po
raz pierwszy bowiem wyczułam w jego głosie… troskę! Tak, ten nadęty pajac
naprawdę martwił się przyszłością Juna, którą chciała zniszczyć Aya! Tak mnie
to zdziwiło, że zdecydowałam się mu pomóc, nie mając nawet pojęcia o
przygotowanym przez niego planie. Oczywiście mogłam się spodziewać, że to
będzie coś szalonego, ale żeby posuwać się do zamknięcia mnie w szafce…? Na
czym TEN plan miał, według niego, polegać?
W każdym razie Hajime obiecał, że jeśli pomogę Junowi
wydostać się ze szponów Ayi, on pomoże mi zdobyć sympatię Kairiego. Podstępna
żmija z niego, bowiem pod tym argumentem ugięłam się niczym trzcina na wietrze.
Takim oto sposobem znalazłam się w szafce, czekając na coś,
czego Hajime nie skonkretyzował, ale co najwyraźniej miało nastąpić. Bo, gdyby
nie był pewien, nie posunąłby się do tak radykalnych środków…?
Nagle usłyszałam łoskot, jaki zwykle towarzyszył gwałtownemu
otwieraniu drzwi szatni, po czym w zasięgu mojego wzroku pojawiła się jakaś
para, zamknięta w bardzo namiętnym uścisku. A przynajmniej na początku uścisk
wydawał mi się namiętny, gdyż w następnej chwili żeńska część tej pary z
brutalną siłą odrzuciła od siebie męską część, w której natychmiast rozpoznałam
Juna. Skrzywił się, kiedy plecami zderzył się z drzwiczkami metalowej szafki, w
których nadal tkwił kluczyk. W tym momencie również zrozumiałam, kto mu
towarzyszy. Te sploty czarnych włosów nie mogły należeć do nikogo innego niż do
tej przeklętej Ayi, o której Hajime mi wiele złego zdążył opowiedzieć zeszłej
nocy.
- Ale ona wcale nie wygląda na osobę, która chce zniszczyć
Juna! - zaoponowałam, kiedy Hajime niemal powtórzył słowa Kaoru, który jako
pierwszy udzielił mi skąpych informacji o tej dziewczynie.
Hajime prychnął.
- A jak ona wygląda dla ciebie?
- Bardziej jak… zakochana małolata… - odparłam, ostrożnie
dobierając słowa.
- Heh, to tylko gra. Jak widać, skuteczna. Bo pomyśl, jaki
skandal mogłaby wywołać informacja, że rodzina Hanazaka ukrywa bękarta, z
którym w dodatku romansuje Jun?
Spłonęłam rumieńcem, kiedy tylko Hajime uświadomił mi tę
prawdę. No tak, z taką kartą w rękawie Aya byłaby zdolna zniszczyć cały
rodzinny interes swojego znienawidzonego ojca. Musiała wiedzieć, że ujawnienie
samego faktu posiadania przez tak szanowaną rodzinę bękarta nie mogło dobrze
wpłynąć na jej opinię, ale ta sprawa szybko zostałaby zapomniana, jako że takie
rzeczy się zdarzają i na pewno wiele osób spojrzałoby na to przez palce. Ale
gdyby wyszło na jaw, że Jun spotyka się z własną siostrą…
- Jak… jak ona go do tego zmusiła? - zapytałam, myśląc
oczywiście o Junie. - Nie wiedział, czy…?
- Nikt nie wiedział. Dopiero, kiedy udało jej się zdobyć
zainteresowanie Juna na tyle, ile było to konieczne, wyjawiła mu, kim jest
naprawdę i jakie ma wobec niego plany. Dlatego Jun siedzi cicho. Wiele razy
próbowałem podejść do tej sprawy, rozpatrywałem ją pod wieloma kątami, ale… To
nie jest takie proste. Za dużo osób wie o związku Juna i Ayi. Gdybyśmy
zareagowali od razu, coś jeszcze dałoby się zrobić, ale teraz…
- Rozumiem… ale co ja mam z tym zrobić? Nie jestem pewna,
czy mam większe możliwości niż ty.
- Ależ owszem, masz. Przede wszystkim, jesteś dziewczyną, a
to już wiele ułatwia. Po drugie, jesteś osobą, której mogę zaufać w tej
delikatnej sprawie. Po trzecie, chyba już zdążyłaś go polubić na tyle, że
wykonanie mojego planu nie przysporzy ci wielu kłopotów. A po czwarte, wszyscy
uważają cię za chłopaka, co jest w tym wszystkim najważniejsze.
- No, w porządku. To na czym ten plan ma polegać?
- Głównym celem Ayi jest publiczna kompromitacja Juna, co
jest oczywiście równoznaczne z kompromitacją całej jego rodziny, która zapewne
nie powróci szybko do prowadzenia interesu. Dlatego wymyśliła sobie ten romans
z własnym bratem. Ale jest inne wyjście z tej sytuacji, które zniweczyłoby plan
Ayi…
- Jakie? - zapytałam, rozumiejąc, że zmierzamy do sedna wspaniałego
planu.
- Gdyby na przykład się okazało, że Jun ma dość nietypowe
preferencje… Oczywiście, to byłaby kompromitacja, ale gdyby się nagle okazało,
że jego wybranek w rzeczywistości jest wybranką…
- Och!
- No właśnie. Cała ta sprawa mogłaby jedynie wywołać uśmiech
na ustach opinii publicznej, nie sądzisz?
- Masz rację, ale…
- Ale?
Znowu się zarumieniłam.
- Gdy to się wyda, mój ojciec wyciągnie z tego bardzo
nieciekawe wnioski. I Kairi-san może się znaleźć poza moim zasięgiem…
- O nic się nie martw, jemu się później wszystko wyjaśni.
Swoją drogą, o jakich wnioskach mówisz?
Takim sposobem Hajime dowiedział się o moim motywie
przebywania w męskiej części liceum. Co dziwne, wcale nie wydawał się oburzony,
raczej rozbawiony. Powiedział jednak, że rozumie ten motyw po tym, jak
opowiedziałam mu o moich biednych siostrach. Nic dziwnego jednak, skoro moja
obecność w tej szkole była mu na rękę, jeśli chciał pomóc swojemu
przyjacielowi. Powiedział też, że w oryginale sam zamierzał wykonać swój plan,
ale to by się dobrze nie skończyło dla żadnej ze stron, z czym musiałam się
zgodzić.
Spadłam mu więc - można powiedzieć - prosto z nieba.
Realizację planu Hajime rozpoczęliśmy od zamknięcia mnie w
szafce i czekania na jakiś nieokreślony rozwój wypadków, który teraz zmienił
się w bardziej określony, jako że w szatni pojawiły się obydwa przedmioty tegoż
wspaniałego planu. Byłam ciekawa, czego Hajime ode mnie oczekiwał w tej chwili.
Miałam wyskoczyć i krzyknąć ,,niespodzianka!"? Chociaż nie, wtedy nie
zostałabym przez niego zamknięta.
- Jun, jak się miewa nasz ojciec? Powiedziałeś mu już o
mnie? - zapytała nagle Aya, wyrywając mnie z zamyślenia. Ze zdumieniem zdałam
sobie sprawę, że po raz pierwszy słyszę tyle jadu w czyimś głosie. Aż się
wzdrygnęłam.
Chłopak coś jej odpowiedział, ale nie byłam w stanie
usłyszeć, co, aczkolwiek najwyraźniej jego odpowiedź nie spodobała się
dziewczynie, ponieważ w następnej chwili z całej siły go spoliczkowała.
- Jak śmiesz?! Ty chyba nie wiesz, w jakiej sytuacji się
znajdujesz?!
Mówiąc to, Aya odwróciła się plecami do Juna, tym samym
ukazując mi swoją twarz, w której zupełnie nie poznałam tej dziewczyny, którą
przecież dość dobrze już znałam. Byłam nawet skłonna wysunąć przypuszczenie, że
się pomyliłam, ale w następnej chwili Jun rozwiał wszelkie moje wątpliwości.
- Ayako, jak długo zamierzasz to ciągnąć?
Po tym pytaniu twarz dziewczyny natychmiast się zmieniła. I
wtedy rozpoznałam w niej tę Ayę, którą znałam.
- Och, przecież doskonale wiesz, braciszku - odparła,
akcentując ostatnie słowo. Jej głos zdecydowanie czymś ociekał, czymś
obrzydliwym, z czym nie miałam ochoty mieć do czynienia. Zadrżałam, kiedy
zdałam sobie sprawę z faktu, że plan Hajime zapewne dopuszczał taką możliwość.
Uch. No, ale robiłam to dla Juna, który w tej chwili wyglądał tak źle, że chyba
każdy zrobiłby dla niego wszystko, byle tylko pomóc mu wyjść z tej
beznadziejnej sytuacji.
Aya tymczasem ponownie odwróciła się do Juna i zbliżyła się
do niego kocim krokiem, po czym oparła się o niego całym ciałem. Zupełnie nie
rozumiałam, jak w tej chwili dziewczyna mogła być taka zadowolona z siebie,
przecież szantażowała własnego brata! I to w jaki sposób! W zasadzie nie mogłam
postawić się na jej miejscu, ponieważ nie miałam brata, ale byłam niemal pewna,
że nigdy bym nie zdołała spojrzeć na niego tak, jak Aya w tej chwili spojrzała
na Juna. Nic dziwnego, że chłopak aż się wzdrygnął.
- Ayako…
- To dopiero początek mojej zemsty, braciszku. Jeszcze nie
dość wycierpiałeś. Chcę, żebyś cierpiał tak samo, jak ja cierpiałam, zawsze
patrząc na naszego ojca z daleka. Na tego mężczyznę, który odepchnął moją matkę
i mnie, traktując nas niczym przedmioty, które można w każdej chwili wyrzucić!
Che, kto by się spodziewał, że tak szybko znajdę jego słaby punkt…
Nie miałam pojęcia, czy Aya zdaje sobie sprawę z własnej
żałosności w tej chwili. Jej mały motyw zemsty może i miał w sobie coś z
genialności, ale było w nim tyle braku klasy, że zupełnie zrozumiałam w tej
chwili motywy kierujące Hajime. I jeśli w pierwszej chwili myślałam, że Iwakura
kieruje się przyjaźnią, w tej chwili musiałam zmienić swój pogląd na tę sprawę.
Powodem, dla którego Hajime zamierzał się w tę sprawę angażować, był
najwyraźniej brak zupełnej klasy widoczny w planie Ayi. To mogło mu działać na
nerwy, o tym wiedziałam dobrze.
W każdym razie trzeba było pomóc Junowi! Chłopak nie
zasługiwał na to, by zostać w taki sposób przyciśnięty do muru, do tego nie z
własnej winy.
Hajime mógłby mi dać jakąś wskazówkę w tej chwili!
W tym właśnie momencie zawibrowała moja komórka, którą
trzymałam w kieszeni spodni. Natychmiast ją wyjęłam, wlepiając wzrok w mały
ekranik. Wiadomość od Hajime! Nareszcie! Swoją drogą, skąd on miał mój numer
komórki? I skąd w mojej komórce jego numer?! Rozważania nad tą tajemnicą
zostawiłam jednak na później, szybko otwierając wiadomość, w której Hajime
kazał mi pomyśleć nad jakąś wiarygodną historyjką tłumaczącą mój pobyt w szafce
w szatni, a także nakaz zwrócenia na siebie uwagi Juna w chwili, w której Aya
zniknie z pomieszczenia.
Ten drań…! O niczym sam nie pomyślał!
Zanim zdążyłam doczytać wiadomość do końca, drzwi szatni się
otworzyły i do środka weszły piękne przedstawicielki samorządu żeńskiego
liceum, które także zdążyłam już poznać. Spodziewałam się, że nie będą zadowolone
z widoku, który ukazał się ich oczom, ale, ku mojemu zdumieniu, na ich twarzach
pojawiły się uśmiechy pobłażania.
- Aya, więc jednak tutaj byłaś przez cały czas – powiedziała
farbowana blondyna, która kiedyś przedstawiła mi się jako przewodnicząca. –
Wiesz, że znowu złamałaś jedną z najważniejszych zasad naszego liceum,
spotykając się sam na sam z Junem Hanazaką?
Aya – o matko i córko! – zarumieniła się niczym niewinna
dziewuszka, którą przyłapano na czymś naprawdę wstydliwym, po czym odsunęła się
od Juna.
- Przepraszam… – wyszeptała, posyłając wszystkim wstydliwe
spojrzenia pełne winy.
O co tu chodziło? Czyżby Aya rzeczywiście była taką dobrą
aktorką? Przecież to, co przed chwilą widziałam… Ta wykrzywiona w złośliwym
grymasie twarz, te okrutne słowa, to okrutne spojrzenie… Przecież to nie był
sen!
Przewodnicząca i towarzyszące jej dwie dziewuszki
uśmiechnęły się pobłażliwie. Znowu.
- Cóż, nic nie poradzimy… Hanazaka-san, następnym razem odprowadź
Ayę do nas, a nie zamykaj się z nią w takim miejscu.
Jun tylko skinął głową, najwyraźniej zadowolony, że zostanie
pozbawiony niemiłego towarzystwa. Ciekawe, czy dziewczyny też zauważyły to
jawne zadowolenie malujące się na jego twarzy? Jeśli tak, to żadnym gestem się
nie zdradziły. Chociaż możliwe, że w ogóle nie zauważyły, co się dzieje, gdyż
całkowicie pochłonęła je rozmowa z Ayą, którą powoli zaczęły wyprowadzać z
szatni.
W tym momencie moja komórka znowu zawibrowała, zawiadamiając
mnie o nadejściu nowej wiadomości. Nie zdziwiło mnie widoczne na ekraniku imię
Hajime. Tym razem informował mnie bardzo uprzejmie, że jeśli wspomnę Junowi
choć słówkiem o naszym wspaniałym planie, to on już sobie to w odpowiedni
sposób zrekompensuje.
Ten idiota! Nie dość, że wciąga mnie w realizację swojego
szalonego planu, którego sam nie miał ochoty wykonywać, to jeszcze mi groził?!
Uch, nienawidziłam drania!
Kiedy drzwi za dziewczynkami się zamknęły, zrozumiałam, że
nadszedł czas na moje wejście. W zasadzie nie wiedziałam, jak mam tą scenę
rozegrać, ponieważ nie byłam tak wspaniałą aktorką jak Aya, która pewnie w
ułamku sekundy by na coś wpadła, nie miałam też żadnych instrukcji od Hajime –
wiedziałam jedynie, że nie mam wspominać o tym, że ta cała scena jest pierwszym
punktem wspaniałego planu przygotowanego przez największy mózg tej szkoły, czyli
Hajime Iwakurę. Phi.
W każdym razie musiałam się wydostać z tej szafki, robiło
się w niej trochę zbyt ciasno! Poza tym, Jun zbierał się już do wyjścia, nie
miałam więc czasu na zastanawianie się.
Wzięłam głęboki oddech i kilka razy uderzyłam dłonią w
drzwiczki szafki.
- Jun… czy mógłbyś mnie wypuścić?
Nie miałam pojęcia, w co się w tej chwili wplątałam…
Limetko! Domagam się (wysyłam petycję w trzech kopiach ze zdjęciem) kolejnych rozdziałów bo o ile nie mam nawet czasu na sen, to na Twoje opowiadanie czas znajdę! Jest super, czekam z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuń