- Rei... co robisz w szafce? – zapytał do granic zdumiony
Jun, z łatwością otwierając drzwi. Najwyraźniej Hajime zostawił w zamku
kluczyk, oszczędzając Junowi kłopotu sprowadzenia kogoś, kto wszystkie klucze
posiada. Dlatego stanęłam przed problemem wyjaśnienia tej niecodziennej
sytuacji znacznie szybciej, niż się spodziewałam. Coś jednak należało
powiedzieć, skoro i tak wyszłam na idiotkę.
- Cóż, Hajime i ja... znaczy, założyliśmy się o coś i...
wygląda na to, że przegrałem i... to znaczy...
Jun uniósł w zdumieniu brwi, patrząc na mnie jak na
kompletną idiotkę. I nie mogłam powiedzieć, że go nie rozumiem, bo sama
przecież czułam, jak głupio brzmi to, co w tej chwili próbuję powiedzieć. A
zresztą, czy to było takie ważne? Powinnam raczej przejść do głównego wątku,
czyli realizacji planu Hajime! Przynajmniej opuściłabym kłopotliwy temat szafki
i mojej obecności w środku.
- Swoją drogą... – zaczęłam, zbierając w sobie całą odwagę –
ta sytuacja przed chwilą... Przepraszam, że podsłuchiwałem, ale nie miałem wyjścia.
Jakoś nie miałem odwagi ujawniać się wcześniej, atmosfera jakoś ku temu nie
sprzyjała... Jun, czy to naprawdę była Aya?
Na usta Juna w końcu wypłynął uśmiech.
- Ach, wszystko widziałeś! – roześmiał się, a ja zupełnie
nie zrozumiałam, z jakiego powodu. – Nie przejmuj się nią zupełnie, jakoś sobie
z nią poradzę. Więc, co z tym Hajime? Wsadził cię do szafki? Coś przeskrobałeś?
Teraz on zmieniał temat, co było zrozumiałe. Ale co miał na
myśli, mówiąc, że ,,jakoś sobie z nią poradzi”? Ze słów Hajime wywnioskowałam,
że sprawa jest poważna. Przecież w innym wypadku zupełnie by się nie fatygował,
sam się (prawie) przyznał! Także to, czego byłam świadkiem przed kilkoma
chwilami, nie zachęcało do wysuwania tak optymistycznych prognoz na przyszłość!
Czy Jun był na tyle inteligentny, by jakoś z tej sytuacji rzeczywiście wybrnąć,
czy może był tak głupi, że nie widział rzeczywistego zagrożenia, jakie groziło
jemu i jego całej rodzinie? Wolałam wierzyć w tą pierwszą możliwość, bo druga
nie nastawiała mnie zbyt optymistycznie... Zresztą, Jun nie był przecież
idiotą! Kiedy rozmawiał z Ayą, bardzo wyraźnie zdawał sobie sprawę z powagi
sytuacji!
Co więc sprawiało, że potrafił patrzeć na to tak
optymistycznie? Postanowiłam go kiedyś o to zagadnąć. W najbliższej przyszłości.
Może miał jakiś plan?
Na chwilę obecną wracaliśmy do sprawy szafki, a ja nadal nie
wymyśliłam żadnej wiarygodnej historyjki.
- Przegrałem zakład z Hajime i musiałem wykonać zadanie
karne, które polegało na przesiedzeniu w szafce godziny... Tylko że dawno
minęła godzina, a Hajime się nie zjawiał, by mnie wypuścić, no i wtedy
pojawiłeś się ty wraz z Ayą....
- Zakład? – zdziwił się Jun. – Nic dziwnego, że przegrałeś.
Istnieją trzy zasady, jeśli chodzi o Hajime. Nie słyszałeś nigdy?
- Zasady? Jakie?
- Po pierwsze: nigdy z nim nie rywalizuj w żadnej kategorii,
bo skubaniec ma za wysokie ego i nie pozwoli sobie na przegraną. Po drugie:
nigdy się z nim nie zakładaj, bo z jego szczęściem nie wygrasz. Po trzecie:
nigdy go nie zdradzaj, bo Hajime to najgorszy wróg z możliwych.
- Och, a więc tak to działa... – wymamrotałam, zastanawiając
się jednocześnie, czy Hajime i ja jesteśmy wrogami. Nienawidziłam go, to fakt,
jego wielkie ego mnie drażniło, ale czy naprawdę był moim wrogiem? Gdyby
rzeczywiście tak było, chyba bym się nie zgodziła na uczestnictwo w jego planie
ratowania Juna ze szponów jędzy? Sama już nie wiedziałam, jak to z naszą
relacją było. Na razie chyba jednak było w porządku...
- W każdym razie, mam do ciebie małą prośbę... Czy mógłbyś
nie mówić Hajime o tym, czego byłeś świadkiem? On może nie wygląda na takiego,
co by z tego powodu miał się zamartwiać, ale mógłby wpaść na jakiś głupi
pomysł... Co jest?
Musiałam zrobić jakąś głupią minę, myśląc o tym, że jest już
zdecydowanie za późno na ostrożność, ponieważ Hajime już dawno o wszystkim wie
i już nawet powziął odpowiednie kroki, by mu pomóc, a cała ta sytuacja z
zamknięciem mnie w szafce była pierwszym punktem wielkiego planu... Na pewno
zrobiłam głupią minę, którą próbowałam zbyć uśmiechem.
- N... Nie ma problemu! – oświadczyłam, śmiejąc się jak
idiotka. – Tylko dziwi mnie trochę fakt, że nie chcesz poprosić go o pomoc. –
Łgałam jak najęta. – Hajime jest na tyle inteligentny, że na pewno by na coś
wpadł. Od tego są przyjaciele, prawda?
- Wolałbym, żeby o niczym nie wiedział. Boję się właśnie
tego, co mógłby zrobić... Po prostu zatrzymaj to dla siebie, okay? Nie chcę, by
się o mnie martwił, to wszystko. Swoją drogą, jadłeś już coś? Siedząc w tej
szafce, chyba przegapiłeś lunch?
Prawdę mówiąc, jadłam już drugie śniadanie, ale miałam
dziwne przeczucie, że powinnam zaprzeczyć.
- Cóż... rzeczywiście, chyba jestem trochę głodny.
Jun chwycił mnie za ramię i gwałtownie pociągnął za sobą.
Prawie nie niego wpadłam, co wywołało w nim śmiech.
- Chodź ze mną, ukradniemy coś z kuchni i schowamy się na
dachu!
Hajime musiał nas śledzić, ponieważ kiedy wraz z Junem
usiedliśmy na dachu, dzierżąc w dłoniach pudełka z drugim śniadaniem, które
dostaliśmy od kucharza – Jun uznał, że zabawniej będzie coś zwinąć z kuchni,
ale zmiękł zupełnie, kiedy zadowolony z sobie i z całego życia kucharz zrobił
nam bogate bentou i szerokim uśmiechem życzył nam smacznego – nasz współlokator
jakimś cudem się przyplątał z własnym pudełkiem jedzenia. Co więcej, z jakimś
dziwnym uśmieszkiem usiadł pomiędzy mną a Junem, z jakiegoś powodu bardziej
przyciskając się do mnie.
Czy to też należało do jego planu? Co on tam sobie
kombinował w tej swojej głowie?
- Haji, słyszałem, że zamknąłeś Rei w szafce z jakiegoś
nieokreślonego powodu – powiedział Jun, wpatrując się z ciekawością i
rozbawieniem w przyjaciela. Oczy błyszczały mu chyba z tego powodu, że zajadał
się słodkim omletem.
- Och, a więc Jun już wszystko wie? – zapytał Hajime,
odwracając się do mnie tak gwałtownie, że aż się zadławiłam krewetką. Był
zdecydowanie za blisko!
- Nic mu nie powiedziałem! – oznajmiłam, czując, że się
duszę. Rumieńce wystąpiły na moje policzki. – To... to...
Jun przechylił się i trzepnął mnie solidnie w plecy.
Odkaszlnęłam, czując, jak złośliwa krewetka ląduje tam, gdzie powinna – w
przełyku. Odetchnęłam.
- Lepiej?
- Zdecydowanie.
Zauważyłam, że na usta Hajime wypłynął uśmieszek pełen
zadowolenia. Co on kombinował? Aż ciarki przeszły mi po grzbiecie, kiedy
pomyślałam, że on ma coś w planach, a ja zapewne znowu miałam być jakimś
elementem tego planu....
I nie myliłam się. W następnej chwili Hajime znowu się ku
mnie pochylił, aż musiałam się wygiąć do tyłu. Cholera, znowu znajdował się
zdecydowanie za blisko mnie! Co on kombinował?!
- Pokaż – zażądał, a ja zupełnie nie zrozumiałam, o co mu
chodzi. Co mam mu pokazać?
- Huh?
- Haji, przestań napastować Rei! – Jun szybko mi pomógł,
odciągając ode mnie Hajime na bezpieczną odległość. – Zmieniasz preferencje?
Maya nie będzie z tego powodu zadowolona.
Maya?
- Chciałem tylko sprawdzić, czy rzeczywiście wszystko w
porządku – obruszył się Hajime, powracając do spokojnego jedzenia. Ja już nie
mogłam się zmusić do tego, by cokolwiek przełknąć. Z jakiegoś powodu było mi
słabo.
- Hm... Uznam, że ta odpowiedź mnie zadowala. Ale pozwolisz,
że zamienimy się miejscami?
- Nie bądź taki domyś... Hej! Jun, co ty wyprawiasz?
- Rei, zrób dla mnie miejsce, to uwolnię cię od towarzystwa
tego zboczeńca.
- Ach, tak? To ja usiądę z drugiej strony! – oświadczył
Hajime, podnosząc się, by spełnić swój zamiar.
Czy ktoś mógł mi wyjaśnić, co tutaj się działo?
Po kilku chwilach szarpaniny słownej i kilkukrotnym
przesiadywaniu się, miałam obok siebie tylko Juna, który z miną zwycięzcy
powrócił do jedzenia posiłku. Hajime natomiast posłał mi spojrzenie z jakimś
dziwnym przesłaniem, którego kompletnie nie zrozumiałam. Jeszcze wiele
brakowało do chwili, w której zaczniemy się porozumiewać bez słów, jeśli w
ogóle do tego dojdzie... Chociaż bardzo żałowałam, że nie opanowałam tej
umiejętności, ponieważ w następnej chwili Hajime ubrał swoje przesłanie w
słowa:
- Cóż, skoro tak sprawa wygląda... Chyba nie będę wam
przeszkadzał.
Jun błyskawicznie trzepnął go solidnie w potylicę. Aż
otworzyłam usta ze zdumienia.
-Haji, co się z tobą dzieje?
No tak, nawet Jun musiał zauważyć, że jego przyjaciel
zachowuje się nienaturalnie złośliwie. To znaczy, zawsze był złośliwy, ale
teraz to już chyba przekraczał pewne granice, dlatego nawet Jun musiał zacząć
się niepokoić. A skoro nawet on zauważał tę jakże subtelną różnicę w zachowaniu
przyjaciela...
- Nie przejmuj się, ja się tylko dobrze bawię – odparł bez
żadnych skrupułów Hajime, znowu posyłając mi wiele mówiące spojrzenie. Tym
razem udałam, że zrozumiałam przesłanie, i skrzywiłam się z niesmakiem.
- Musisz się dobrze bawić od chwili, w której namówiłeś Rei,
by się z tobą założył – odgryzł się Jun. – Nie mam pojęcia, jak do tego doszło,
ale więcej nie uda ci się namówić go do złego. Prawda, Rei? – Jun odwrócił się
do mnie, uśmiechając się szeroko. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Owszem, już nie wpadnę w żadną pułapkę.
- Hm... To się okaże – powiedział Hajime, posyłając mi
powłóczyste spojrzenie.
Uch! Czego on ode mnie chciał? Jeśli to był kolejny punkt
jego planu, to zupełnie go nie rozumiałam. Co więcej, coraz bardziej się go
bałam. Punktu, nie Hajime. Z nim mogłam sobie poradzić, zwłaszcza Jun
skutecznie go gasił. Ale Jun nie wiedział o planie, w którym ja również
uczestniczyłam, i w tym wypadku nie mógł mi pomóc. Dlatego drżałam przed
kolejnym posunięciem, do którego zapewne zostanę w jakiś sposób zmuszona.
Hajime musiał bowiem wiedzieć, że po incydencie z szafką nigdy nie zaufam mu do
tego stopnia, by iść za nim w ciemno. Od początku mogłam się uzbroić w
ostrożność, ale, jak już mówiłam, nie sądziłam wtedy, że plan kogoś takiego jak
Hajime może być aż tak szalony i wredny. Miałam wrażenie, że chciał nie tylko
pomóc Junowi, ale w drugiej kolejności świetnie się zabawić moim kosztem. On
też musiał mnie naprawdę nienawidzić, jeśli posuwał się do takich wrednych
rzeczy...
- Przestańcie posyłać sobie te irytujące spojrzenia, bo
apetyt tracę – oznajmił nagle Jun, wyrywając mnie z zamyślenia.
Miał rację. Odwróciłam w końcu wzrok i zmusiłam się do
przełknięcia kilku kęsów jedzenia, zastanawiając się, czy wyrażenie zgody na
udział w planie Hajime to rzeczywiście był dobry pomysł. Chociaż, kiedy
słuchałam śmiechu Juna, nabierałam przekonania, że to, co robię, jest słuszne.
Kiedy bowiem przypominałam sobie chwilę, w której Aya go w tak podły sposób
szantażowała, skutecznie pozbawiając go tego wspaniałego optymizmu...
Tylko co będzie, jeśli się w nim zakocham? Jun zdecydowanie
nie był typem chłopaka, w którym mogłam się zakochać, ale jeśli...?
Przygryzłam wargi. Cóż, jeśli tak się stanie, i jeśli on
odwzajemniłby moje uczucie, to chyba dobrze by się stało.... Chyba. Ale może
niepotrzebnie zaprzątałam sobie głowę takimi sprawami, ponieważ plan Hajime
miał jakieś inne zakończenie?
Kiedy usłyszałam śmiech chłopaków, sama się uśmiechnęłam,
spoglądając na tą dziwną parę przyjaciół. Juna, który nie chciał prosić o pomoc
oraz Hajime, który na swój sposób mu pomagał, a żaden z nich nie chciał
zdradzić się nawet jednym słowem z tym, że każdy z nich dźwiga na swoich
barkach poważny problem.
Chyba jednak wszystko będzie w porządku. W jakiś sposób
poczułam się w tej chwili bezpieczna. Hajime, który w tej chwili tak beztrosko
się śmiał, słuchając słów Juna, ceniący swojego przyjaciela bardziej, niż Jun
mógł przypuszczać... Poczułam, że jednak chcę mu pomóc, uczestnicząc w jego
planie. Jeśli mnie potrzebował, użyczę mu swojej siły.
Pozostawało tylko pytanie: kim jest Maya?
Dziękuję za tak ekspresowe rozpatrzenie mojej petycji :D Rozdział super ;)
OdpowiedzUsuńProśba Liściakowej jest dla mnie rozkazem... No, w pewnym sensie ;] Cieszę się, że tak ekspresowo przebrnęłaś przez te wszystkie rozdziały *dumnie wypina pierś*
Usuń