poniedziałek, 22 lipca 2013

13. Rozbudzona struna

Dziwne. Przez kolejny tydzień Hajime zupełnie mnie ignorował. To znaczy nie całkiem ignorował, skoro dzieliliśmy jeden pokój, ale zachowywał się tak, jakby zupełnie zapomniał, że realizujemy jego wspaniały plan. Przyszło mi wprawdzie do głowy, że Hajime mógł po prostu nie mieć pomysłu na to, jak zrealizować kolejny krok (jeśli takowy istniał). Coś jednak musiało chodzić mu po głowie, bo od czasu do czasu spoglądał na mnie i uśmiechał się złośliwie, aż ciarki przechodziły mi po grzbiecie. Mimo wszystko, przez kolejne siedem dni, które minęły od pierwszego punktu planu, Iwakura prawie się do mnie nie odzywał i o nic mnie nie prosił. Nie skomentował nawet faktu, że Aya znowu gdzieś wywlokła Juna i przewodnicząca samorządu z żeńskiej połowy liceum znowu ją ściągała. Dziewczyna oczywiście wspaniale odegrała swoją rolę niewinnej ofiary, rumieniąc się na prawo i lewo.
Dwulicowa żmija.
W każdym razie Hajime omijał mnie przez calutki tydzień, przez co miałam trochę spokoju. Jun chyba przestał się na mnie dąsać, bo znowu żyliśmy w pełnej symbiozie. Nie uszło mojej uwagi jednak, że kiedy znajdowałam się w okolicy Hajime, zaczynał mnie dość uważnie obserwować. Miałam ochotę mu powiedzieć, by się nie przejmował, bo ja nie zamierzam Hajime o niczym mówić – zapewne z tego powodu, że on już przecież o wszystkim wiedział. Jun niepotrzebnie więc się martwił tą sprawą. Lepiej mógł mieć Hajime na oku, może by się czegoś interesującego dowiedział...
Ten tydzień spędziłam więc zupełnie inaczej, niż się spodziewałam. W większości grałam na nerwach biednego Kaoru, który był moim źródłem informacji numer jeden. Jeśli chodziło o drugie źródło, to oczywiście był nim ojciec, który dość chętnie dzielił się ze mną różnymi spostrzeżeniami, ale nie mogłam ciągle zawracać mu głowy moimi problemami. Zresztą, gdybym zapytała go, czy w rodzinie Iwakura jest jakaś Maya, zapewne znowu doszedłby do jakichś dziwnych wniosków...
Tak więc musiałam polegać na Kaoru, człowieku, który był co najmniej tak samo inteligentny, co Hajime, i miał mniej więcej te same możliwości. Szczęście, że Kaoru nie był takim snobem, jak dziedzic rodziny Iwakura i można z nim było dojść do porozumienia, chociaż nadal nie chciał mi udzielić informacji na temat Boga Przystojniaków i tylko krzywił się, kiedy go o to ładnie prosiłam. Raz zapytałam się go wprost, czy czuje do niego antypatię z jakiegoś konkretnego powodu, na co uzyskałam zaskakującą odpowiedź:
- Nigdy nie miałem z nim do czynienia.
Tak więc nie wiedziałam, co powstrzymuje go od udzielenia mi jakichkolwiek informacji, a także – co wywołuje w niego taką nieciekawą reakcję. Jedyne, co od niego usłyszałam, to że mam się trzymać z daleka od wszelkich osobników tego typu. Do Hajime jakoś nie miał większych zastrzeżeń, oprócz tych, które ja sama zauważałam. Kaoru odważył się jednak stwierdzić, że prócz tego, że Hajime jest złośliwy i egoistyczny, to jednak bezpiecznie jest się z nim trzymać, ponieważ jest jednym z niewielu ludzi, którzy byli naprawdę w porządku. Co miał nie myśli, znowu nie rozumiałam, ale sama się zdziwiłam, kiedy nie potrafiłam znaleźć argumentów przeciw temu poglądowi. Kaoru musiał odgadnąć moje myśli, ponieważ tylko się uśmiechnął, kiedy spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Trzymaj się Juna i Hajime, to najlepsze, co możesz zrobić. – To także rada, która wyszła z ust Kaoru. Co tym próbował implikować? Nie miałam najmniejszego pojęcia, o co właściwie mu chodzi, ale sprawiał, że czułam się mniej bezpiecznie, niż powinnam. Może robił to w dobrej wierze, ale przecież nie miał żadnych podstaw, żeby mnie straszyć, w końcu niczego nie potrafił mi wyjaśnić.
W każdym razie, pozwoliłam go sobie kilkakrotnie wykorzystać do zebrania kilku przydatnych dla mnie informacji, a także do pomocy przy trudniejszych zadaniach – przede wszystkim z języka japońskiego. Mogłam poprosić Hajime, co Kaoru ze śmiechem mi wytknął, ale zarówno on, jak i ja doskonale wiedzieliśmy, dlaczego tego nie zrobię. Jun natomiast zawsze gdzieś znikał, chociaż podczas przerwy na lunch przeważnie zabierał mnie ze sobą. Hajime oczywiście dreptał za nami jak cień, ale w zasadzie mi to nie przeszkadzało. Kiedy towarzyszył mu Jun, było nam w trójkę całkiem miło.
Kaoru tymczasem odpowiedział mi na pytanie, kim jest Maya. Znowu wyglądał na zdziwionego, kiedy przybiegłam do niego z tym pytaniem, w zasadzie nie mając dużej nadziei na to, że mi odpowie. Przyzwyczaiłam się do tego, że mi odmawiał, ale tym razem było inaczej.
- Znowu nie zapytałaś Juna? – zapytał po chwili, wzdychając ciężko.
- Zawsze jest w towarzystwie Hajime... – wymamrotałam. Rzeczywiście, chciałam go zapytać o osobę wspomnianej przez niego Mayi, ale Iwakura chyba przeczuwał, że zamierzam niedyskretnie się o niego podpytać, bo towarzyszył przyjacielowi niemal na każdym kroku. Uch. A jego przecież nie mogłam zapytać!
- Hm... Powinnaś w końcu przekonać się do Hajime, nie zje cię przecież... W każdym razie, ta ,,Maya” może się odnosić do Mayuko, narzeczonej Hajime. Dziwię się, że tak mało wiesz o swoich współlokatorach. Pewnie nie masz również pojęcia, że Jun jest nie tylko modelem rodziny Iwakura, ale należy do członków jednej z najlepszych drużyn siatkarskich w regionie. Hm?
Otworzyłam usta ze zdumienia, a Kaoru się roześmiał.
- Jeśli cię to interesuje, to Jun zajmuje pozycję atakującego. Właśnie przez przynależność do zawodowej drużyny, został mianowany kapitanem tutejszego klubu koszykówki, do którego należysz i ty, w ramach rozszerzenia horyzontów. Pewnie niedługo znowu zniknie na jakiś czas, kiedy pojedzie na zbliżające się zawody. Hajime zapewne zabierze się wraz z nim, jest niezastąpiony w obronie. Wiesz, powinnaś kiedyś z nimi porozmawiać, dowiedziałabyś się kilku bardzo ciekawych informacji... No, ale podejrzewam, że skupiasz się tylko na tym beznadziejnym przystojniaku, jak mu tam... Kairi?
- Nie musisz być złośliwy. Wiesz przecież, dlaczego wylądowałam w tej części Liceum Gendai.
- Niby wiem. Dziwię się tylko, że mając w pokoju dwa wspaniałe okazy kandydatów, rozglądasz się jeszcze na boki. Na twoim miejscu złapałbym Juna, jako że Hajime raczej nie zerwie zaręczyn z Mayuko.
- Heh, łatwo ci mówić. Jun nie jest typem chłopaka, który mnie pociąga. Hajime jeszcze mniej mnie pociąga.
Kaoru uniósł w zdumieniu brwi. No tak, jak facet mógł zrozumieć moje wątpliwości?
- Może i nie jestem dziewczyną, ale wiem, komu bym zaufał. Facet z oczami błyszczącymi jak w gorączce i maską zawodowego podrywacza na twarzy jakoś by się nie zaliczył do tej wąskiej grupy ludzi... A zresztą, zrobisz, co uważasz za stosowne. Obiecam ci coś. Jeśli za pół roku nie zmienisz zdania i nadal będziesz chciała się dowiedzieć czegoś o Kairim, powiem ci wszystko, co o nim wiem. Przygotuj się jednak na całkowitą zmianę swoich poglądów. W porządku?
- Pół roku... to bardzo długo.
- Jestem pewien, że do tej pory jeszcze nikogo nie wybierzesz, jeśli twoje oczy kierują się ku osobnikom pokroju Kairiego... Oya?
Zanim zdążyłam zapytać, co się dzieje, poczułam silny uścisk na nadgarstku, a potem z jakąś nadludzką siłą zostałam uniesiona do pozycji stojącej. Tak, mogłam się spodziewać, że to Hajime mnie tak szarpie, ale był ostatnią osobą, o której chciałam w tej chwili myśleć. Rujnował mi całe wolne popołudnie, czułam to!
- Gomen, Kaoru, zabieram ją ze sobą na moment – oświadczył Hajime z trudem, jakby właśnie przebiegł kilka kilometrów (co dziwne, bo ostatni raz, kiedy go widziałam w biegu, nie uronił nawet kropelki potu).
Oczywiście Hajime zrobił, co chciał. Nawet nie miałam szansy zaprotestować, kiedy ciągnął mnie za sobą w nieznane. To znaczy, on na pewno znał cel naszego karkołomnego biegu, a ja nie mogłam złapać oddechu i go o niego zapytać. Nie miałam nawet siły go poprosić, by zwolnił choć na moment. Rozumiałam tylko tyle, że Hajime najwyraźniej miał jakiś szalony plan, który zamierzał w tym momencie uskutecznić. Może znowu zamierzał mnie gdzieś wrzucić i zamknąć?
Kilka minut później znalazłam się w naszym dormitorium, co wprawiło mnie w takie zdumienie, że przez chwilę zastanawiałam się, czy rzeczywiście jesteśmy w pomieszczeniu, o którym myślę. Szum krwi w uszach i łomot w głowie nie pozwalał mi na skuteczną ocenę sytuacji, zwłaszcza, że w następnym momencie wylądowałam na miękkiej pościeli, popchnięta przez bardzo pomocną w tym względzie rękę. Co ten Hajime kombinował?
- Rei, mam tylko jedno, jedynie pytanie... – usłyszałam nad głową.
- Eh? I dlatego... mnie tu... ciągnąłeś?! Jesteś... uch... szalony! – wydyszałam, z trudem łapiąc powietrze.
- Nie, nie dlatego, ale to pytanie muszę zadać.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na niego pytająco.
- Czy masz jakiekolwiek pojęcie o facetach?
Co do...
- O czym ty mówisz?
- Pytam się, czy masz jakieś doświadczenia na poziomie podrywania. Chociaż wątpię, inaczej nie znalazłabyś się tutaj z powodu, o którym mi mówiłaś. Więc?
Gdybym mogła się jeszcze bardziej zarumienić, niż w tej chwili, z pewnością bym to zrobiła. W tym momencie było to jednak niemożliwe, wysiłek fizyczny namalował na moich policzkach najbardziej intensywny kolor czerwieni z możliwych.
- Co to w ogóle za pytanie... – wymamrotałam, uciekając wzrokiem.
Niemal w tym samym momencie Hajime przycisnął mnie z brutalną siłą do materaca. Jedną ręką trzymał mnie za kark, drugą przytrzymywał moją prawą dłoń, podczas gdy kolanem przygniótł mój kręgosłup.
- Hajime! Co ty wyprawiasz?! – sapnęłam, zaczynając się szarpać.
- Czas na drugi punkt mojego planu. Z racji tego, że jesteś zupełnie niedoświadczona w pewnym zakresie, a który to zakres jest mi koniecznie potrzebny do realizacji kroku drugiego, zamierzam cię uświadomić. Ale nie wierć się tak, bo mi nie wyjdzie.
- O czym ty w ogóle mówisz?! Złaź ze mnie!
- Mówię przecież, żebyś się nie szarpała! Jeśli nie pozwolisz mi zrobić tego po dobroci, użyję siły!
Znieruchomiałam, rozumiejąc, że znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Hajime nie brzmiał, jakby w tym momencie żartował, więc jednak posłuchałam głosu rozsądku, który kazał mi poddać się przytłaczającej mnie sile Iwakury. W przeciwnym przypadku mogłabym sobie coś złamać, ponieważ wykonanie w tej chwili jakiegoś ruchu wydawało się niemożliwe.
Po chwili zupełnej ciszy, w której słyszałam tylko własny, ciężki oddech, Hajime wykonał pierwszy ruch. Ręka, która przed sekundą przytrzymywała mnie za kark, znalazła się nagle pod moją bluzką na poziomie brzucha. Zmroziło mnie kompletnie. Nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa, kiedy dłoń podjęła wędrówkę w górę, ku noszonemu przeze mnie ochraniaczowi na piersi. Z przerażeniem poczułam, jak silne palce chwytają za jego brzeg i powoli zaczynają go ściągać z siłą, o jaką bym Hajime w życiu nie podejrzewała. Taki ochraniacz bowiem można było ściągnąć tylko jednym sposobem – rozpinając z tyłu niepozorne zapięcie. Hajime tymczasem z nieznaną mi siłą ściągał ochraniacz w dół, ciągnąc za brzeg materiału. Ze zdumieniem i powoli rosnącym przerażeniem poczułam też, że moja prawa ręka jest już wolna, ponieważ przytrzymującą ją do tej pory dłoń bardziej niż zręcznie rozpina pasek moich spodni.
Zaraz... Hajime chyba nie zamierzał... to niemożliwe, by w tej właśnie chwili miał zamiar mnie wykorzystać?! Czyżby o takie doświadczenia mnie pytał?! Czy on do reszty oszalał?!
- N... Nie, przestań, nie chcę! Hajime!
W odpowiedzi Hajime przygniótł mnie swoim kolanem jeszcze silniej do materaca. Jakimś cudem nie mogłam się wyrwać z tego dziwnego uścisku. Czułam się tak, jakbym została przygnieciona nie przez jednego, niepozornego chłopaka, ale przez kilka ton balastu.
Szarpałam się jednak z całej siły, jaka mi została. Byłam wykończona po szaleńczym biegu, do jakiego zmusił mnie Hajime, ale wiedziałam, że muszę się bronić. Cokolwiek wstąpiło tego dnia w Iwakurę, nie chciałam mieć z tym do czynienia. I to miał być punkt jego planu...? Ja już w nim nie chciałam uczestniczyć!
- Puść mnie, zboczeńcu! Nie masz prawa, nie pozwalam ci na to! Haji...
Poczułam tylko szarpnięcie i ciepły oddech na twarzy, zanim ten szaleniec zamknął mi usta pocałunkiem. Moim pierwszym, najcenniejszym pocałunkiem. Aczkolwiek, czy ja wiem, czy można to było nazwać pocałunkiem... Hajime po prostu robił, co mu się podobało, a ja byłam w pierwszej chwili zbyt oszołomiona, by coś z tym faktem zrobić. Myśli leniwie krążyły w mojej głowie, zupełnie mi nie pomagając. Nawet one były oszołomione w tym momencie, więc nie miałam pojęcia, jak zareagować. Przyszła mi do głowy tylko jedna, do tego absurdalna myśl, że chyba jestem głodna – myśl bez żadnego związku i sensu.
W następnej chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. I chociaż nic nie widziałam, intuicyjnie wyczułam obecność Juna, przez co zrobiło mi się w końcu bardzo źle. Myśli powoli zaczęły się formułować w coś zrozumiałego, coś, co miało przypominać natychmiastowy rozkaz buntu.
- Cokolwiek robicie, robicie to na moim łóżku – usłyszałam głos Juna.
Zostawiając mnie zupełnie rozbrojoną, Hajime w końcu uwolnił mnie ze swojego uścisku.
- Gomen, poniosło mnie – oświadczył Iwakura. Miałam wrażenie, że się uśmiecha.
- Poniosło...?
Łomot, jaki usłyszałam po tej wymianie słów, poderwał mnie na równe nogi, skutecznie wyrywając z dziwnej niemocy. Z przerażeniem zauważyłam, że Hajime wylądował na ziemi, a z jego ust sączy się cienki strumyczek krwi. Jun stał nad nim z mordem w oczach.
- Hajime, masz się trzymać z daleka od Rei! Od tej chwili JA się nim zajmuję! Masz zakaz wchodzenia na jego piętro, zakaz zbliżania się do niego na mniej niż pięć metrów i zakaz myślenia o nim w ogóle!
Nie mogłam nie zauważyć uśmieszku, który wypłynął na usta Hajime. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że to wszystko było częścią jego planu. Chciał doprowadzić Juna do ostateczności, zmusić właśnie do tego, co się stało. Chciał, by Jun wziął za mnie odpowiedzialność, dzięki czemu mogłam być przy nim niemal przez cały czas, co oczywiście znacznie utrudniłoby niecne plany Ayi względem Juna. Zrobił to dla niego... Z tą świadomością jednak poczułam się jeszcze gorzej, niż przed chwilą. Czułam się... użyta.
- Idę pod prysznic – oświadczył Hajime, wracając do pionu.
- Huh? To ja powinn... To ja powinienem to powiedzieć! – krzyknęłam, doskakując do drzwi łazienki. Ten drań chciał wejść tam przede mną, żeby się schować? Niedoczekanie, to ja potrzebowałam zmyć z siebie jego dotyk!
- Rei! Ręcznik! – krzyknął Jun, rzucając w moja stronę swoje rzeczy. No tak, zapomniałam zupełnie!
Podziękowałam mu skinieniem głowy, po czym zatrzasnęłam za sobą drzwi łazienki. W tej samej chwili za drzwiami rozpętała się awantura, której nie zdołał zagłuszyć nawet szum prysznica, który szybko odkręciłam.
Nie przypuszczałam jednak, jakie właściwie konsekwencje poniesie ze sobą uczynek Hajime. W tamtym momencie jeszcze tego nie wiedziałam, ale Iwakura niezupełnie miał zamiar po prostu wepchnąć mnie w ramiona Juna. O, nie, on uderzył w zupełnie inną strunę. Strunę, która zaczęła od tej pory wibrować we mnie coraz intensywniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz