poniedziałek, 22 lipca 2013

14. Mayko, narzeczona Hajime

Na efekty szalonego planu Hajime nie musiałam długo czekać. Jun rzeczywiście roztoczył nade mną swoje opiekuńcze skrzydła, chroniąc mnie przed Hajime i, nawet o tym nie wiedząc, chroniąc siebie przed atakami Ayi. Dziewczyna bowiem miała teraz jeszcze mniej okazji, by go ściągnąć, skoro ja towarzyszyłam mu przez większość wolnego czasu. A resztę spędzał z Hajime, na którego chyba nie mógł się długo gniewać. Mimo wszystko byłam pewna, że ma na niego oko. Cieszyłam się jednak, że stosunki między nimi się nie pogorszyły od tamtego dnia.
Hajime musiał jednak o tym wiedzieć. Nie wierzyłam, że mógłby poświęcić swoją przyjaźń z Junem. Takie rozwiązanie nie mogło wchodzić w grę. Iwakura musiał wiedzieć, że Jun nie będzie chował do niego zbyt długo urazy, dlatego zdecydował się na ten krok. Ciekawe, czy myślał nad tym przez ten tydzień, w którym tak widocznie mnie ignorował? Czy rozważał wszystkie za i przeciw? I czy myślał nad tym, jak będzie mnie dotykał?...
Ta myśl przypomniała mi, jak bardzo go nienawidzę. I fakt, że podziwiałam jego inteligencję, wcale nie znaczył, że mój stosunek do niego się zmienił na lepsze. Raczej było na odwrót. Nienawidziłam go za to, że potrafił potraktować mnie tak przedmiotowo. Jeśli rzeczywiście był tak inteligentny, mógł przecież wymyślić coś mniej krzywdzącego moje uczucia. Mógł, z pewnością mógł - ale tego nie zrobił, co sprawiło, że nie potrafiłam zmienić swojego stosunku do niego.
Jun natomiast był bardzo delikatny. Nie dopytywał się o nic ani nie wyrzucał mi niczego. Całą winę zrzucił na Hajime, na którego zresztą nie mógł się długo gniewać. Może było to egoistyczne z jego strony, ale to milczące wsparcie pozwoliło mi szybko stanąć na nogi. Gdyby bowiem zaczął mi cokolwiek wyrzucać, sama nie wiem, czy potrafiłabym komukolwiek spojrzeć w oczy... Ale Jun w ogóle nie wspominał o incydencie z Hajime i tylko jego niemal nieustanna obecność przy moim boku przypominała mi, że rzeczywiście coś się musiało stać.
Ale Hajime i to musiał przewidzieć. Dlatego rozbudził we mnie tę dziwną strunę, strunę czystej kobiecości, o której istnieniu zupełnie nie miałam pojęcia.
Pierwszy raz zdałam sobie sprawę z tego, że coś się ze mną dzieje, kiedy przyłapałam się na tym, że podczas lekcji japońskiego zupełnie się zapominam, pieszczotliwie przesuwając kciukiem po dolnej wardze swoich ust. W pierwszym momencie zupełnie nie wiedziałam, co się dzieje, po co i dlaczego to robię. Musiałam wyglądać jak wielki znak zapytania, ponieważ nauczyciel żwawym krokiem podszedł do mojego stolika i, pochylając się nade mną, zapytał:
- Nagare, czego nie rozumiesz?
Jako że język japoński był przedmiotem, z którym radziłam sobie najgorzej, bez trudu wskazałam na jakiś problem. Gorzej miała się sprawa z moją nagłą wstydliwością, która za każdym razem, kiedy przebierałam się razem z chłopakami w szatni, pokrywała czerwienią moje policzki. Po prostu nie mogłam patrzeć na w pół rozebrane męskie ciała, co do tej pory przecież nie stanowiło dla mnie żadnego problemu. Na końcu stwierdziłam, sama siebie zaskakując, że trzymanie pod łóżkiem zdjęć Juna w ślicznych ciuszkach nie jest godne mojego wieku, toteż bez większego żalu je wyrzuciłam. W zamian mój wzrok coraz chętniej wędrował do prawdziwego obiektu, czyli Juna.
Nie miałam pojęcia, co się ze mną dzieje i nawet nie podejrzewałam, że jest to wina Hajime, ale zaczynałam się tego bać. W lustrze widziałam kogoś zupełnie innego, niż do tej pory. Chłopczyca, która bez żadnych problemów została zakwalifikowana jako chłopak i łatwym sposobem dostała się do męskiego liceum, nagle przestała być chłopczycą. Sama to widziałam i nie miałam zupełnie pojęcia, jak to zmienić, co doprowadzało mnie do rozpaczy.
W skrajnej desperacji zwróciłam się do Hajime.
- Iwakura... Myślę, że twój plan jednak nie wypali.
Hajime spojrzał na mnie spokojnie znad książki, którą czytał, nonszalancko rozciągnięty na swoim łóżku. Zastanawiałam się, jak ta nonszalancja mu wychodzi, skoro tomiszcze, które trzymał w dłoniach, musiało ważyć chyba tonę.
- Co się dzieje? – zapytał po chwili ciszy.
Przysiadłam niepewnie na brzeżku jego łóżka i splotłam dłonie na kolanach.
- Ja... chyba będę musiała odejść ze szkoły.
- Dlaczego? Zostałaś nakryta?
- Nie... ale boję się, że ktoś się może zorientować. Nie wiem, co się dzieje, ale mam wrażenie, że coraz bardziej tracę swoją chłopięcość. Wiem, że to dziwnie brzmi w ustach dziewczyny, ale ja zawsze byłam bardziej chłopcem niż dziewczyną, przynajmniej z zachowania. Moje ciało... moje ciało też nie przybrało fascynujących, kobiecych kształtów. Bez problemu mogłam wejść w rolę chłopca... A teraz czuję, że tą możliwość straciłam.
- Pf.
Gwałtownie odwróciłam głowę i wlepiłam wzrok w twarz Hajime, która nie wyrażała żadnych emocji. Przesłyszałam się?
- Zapewniam cię, że wyglądasz tak samo, jak w chwili, w której po raz pierwszy spotkałem cię w tej szkole... przygniecioną ogromną walizką. Chociaż możesz mieć w pewnym sensie rację. Wielu chłopaków zauważyło, że masz w sobie coś kobiecego, aczkolwiek uważają to za część twojego osobistego uroku...
- To znaczy, uważają mnie za zniewieściałego faceta? – zapytałam z uśmiechem.
- Tak jakby.
- ,,Tak jakby”?
- Jeśli chcesz bardziej szczegółowo, to proszę. Jesteś wspaniałym uke w fantazjach wszystkich uczęszczających tutaj i co bardziej napalonych młodzieńców – oznajmił Hajime z szerokim uśmiechem samozadowolenia.
- U... uke?!
- Heh, nie bądź taka zbulwersowana. Jesteś dziewczyną i w żadnym wypadku tego nie ukryjesz. Możesz się przebierać, ile chcesz, zakrywać ciało tysiącem szmatek, ale każdy facet rozpozna w tobie kobietę. Jeśli nie naocznie, to intuicyjnie wyczuje, że ma do czynienia z kobietą. Możesz mieć tonę chłopięcego uroku, ale z drugiej strony będziesz posiadać tonę dziewczęcego. Tutejsi studenci są dość zdezorientowani swoimi uczuciami w stosunku do ciebie. Nie podejrzewając, że mają do czynienia z dziewczyną, widzą w tobie ślicznego uke. Cóż, wstydzą się tego, ale nic nie mogą na to poradzić. Jesteś jedyną dziewczyną w tej części liceum, a nie wszyscy studenci mają powód, by odwiedzać żeńską część.
Zakręciło mi się w głowie od wszystkich tych informacji. Nawet w najśmielszych snach nie podejrzewałam, że mogę być obiektem czyjejkolwiek fantazji! I to w dodatku w takiej formie! Nie wiedziałam nawet, że chłopcy mogą mieć jakąś intuicję, która podpowiada im, z kim mają do czynienia, i że takim sposobem mogę zostać nakryta! Jakiś bardziej zdeterminowany fan mojej urody mógł chcieć zdobyć o mnie jakieś szersze informacje i przez przypadek czegoś ciekawego się dowiedzieć...
A myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w mangach!
- Spokojnie, masz przecież Juna przy boku. Swoją drogą, jesteś pewna, że to nie przez niego czujesz się bardziej, hm, dziewczęco?
- O czym ty mówisz?
- Naprawdę nie masz o niczym pojęcia... Cóż, chyba lepiej zostawić ten temat. Poczekam na rozwój wypadków i zainterweniuję, jeśli coś pójdzie źle. A teraz przestań się martwić o siebie i swoją przemijającą chłopięcość, i zacznij myśleć o Junie, który już dawno powinien wrócić do pokoju – oświadczył Hajime, powracając do lektury.
Spojrzałam na niego ze zdumieniem.
- Oi, a to nie ty przypadkiem powinieneś się tym martwić?
- Przecież się martwię, dlatego wysyłam ciebie na zwiady.
- Hajime... mam ochotę cię trzepnąć, ale to chyba nie przyniosłoby efektu. Podaj mi chociaż jeden powód, dla którego to ja powinnam iść poszukać twojego przyjaciela, o którego ty się martwisz?
Iwakura spojrzał na mnie ze zrezygnowaniem znad grzbietu książki. Westchnął.
- Dlatego, że jeśli jest z Ayą, nie wybaczy mi i sobie tego, że został nakryty w tak krępującej sytuacji. Ty jednak jesteś wtajemniczona we wszystko, no i ciebie Aya nadal stara się oszukać. A jeśli jest sam i tylko gdzieś rozmyśla... cóż, to go po prostu przyprowadzisz.
Argumenty były na tyle przekonujące, że ubrałam kurtkę i wyszłam poszukać Juna, z nadzieją, że jednak nie natknę się na Ayę. Swoją drogą, to byłoby zbyt bezczelne, gdyby o takiej godzinie – dochodziła dziewiąta wieczorem – ta dwulicowa żmija biegała za Junem. Żeńskie liceum musiało chyba przestrzegać jakichś zasad, a pierwszą z nich czyż nie powinna być moralność? W końcu wychowywali córki najważniejszych rodzin w państwie. Schadzki o tak późnych godzinach zdecydowanie powinny być zabronione!
Przypomniałam sobie jednak, jak żałosną minę potrafiła Aya zrobić, jeśli chodziło o Juna. Mi przecież też serce w jakimś stopniu stopniało, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam jej twarzyczkę, pełną bólu i zawodu, że nie przyprowadziliśmy *jej* Juna. Już wtedy powinnam się czegoś domyślić, ale po prostu nie potrafiłam. Aya była naprawdę dobrą aktorką. Nie zdziwiłabym się więc, gdyby miała jakąś milczącą zgodę na spotykanie się ze *swoim* ukochanym w godzinach nocnych. Zgrywała taką niewinną, że pewnie nikt jej o nic zdrożnego nie podejrzewał.
Uch, niedobrze mi się robiło na samą myśl.
Jun przed wyjściem oznajmił nam, że wychodzi pobiegać, więc pierwsze kroki skierowałam w kierunku boiska do baseballu. Hanazaka najbardziej lubił to boisko, ponieważ rzadko kto mu tam przeszkadzał, podczas gdy na bieżni zawsze ktoś był, co Juna dekoncentrowało. Jeśli chodziło o samotne treningi, to wolał biegać sam i narzucać sobie tempo. Kilka razy miałam okazję obserwować, jak biega, więc rozumiałam jego myślenie. Tempo, jakie sam sobie narzucał, mogło skutecznie demotywować innych, a Jun miał tę wadę, że zbytnio troszczył się o innych. Kiedy biegał z innymi, zazwyczaj dostosowywał się do ich tempa, by ich nie poganiać, w efekcie nawet niewiele się męczył podczas takich treningów.
Nie znalazłam Juna na boisku do baseballu, ale to mnie nie zniechęciło. Było jeszcze drugie miejsce, do którego Jun zdecydowanie chętniej mógł pójść, a mianowicie boisko do koszykówki. Nigdy nie grał sam, więc mogłam się spodziewać, że ktoś mu towarzyszy. Ale jeśli tam go nie było... wtedy mogłam się spodziewać, że znajdę go w jakimś kącie z Ayą, lepiącą się do niego w sposób bardzo nieprzyzwoity.
Znalazłam go jednak tam, gdzie powinien być. Rzeczywiście grał w kosza z kimś, kogo zupełnie nie rozpoznałam. Co więcej, była to dziewczyna, sądząc po skaczącej we wszystkie strony długiej kitce. Z daleka też usłyszałam jej śliczny śmiech, kiedy odebrała Junowi piłkę i ruchem pełnym gracji wrzuciła ją do kosza.
- Punkt dla mnie! – zawołała, zbierając piłkę spod kosza i podając ją partnerowi.
-  Nie bądź taka pewna siebie, i tak jestem dziesięć punktów przed tobą – odparł wesoło Jun, kozłując w kierunku kosza. Zrobił dość oczywisty zwód, przełożył piłkę do drugiej ręki, odwrócił się i wyskoczył, unikając obrony stworzonej przez dziewczynę. Piłka bez problemów wleciała do kosza. – Dwanaście!
- Odegram się, to była dopiero rozgrzewka!
Miałam wrażenie, że mogliby tak do końca świata grać i rewanżować się punktem za punkt, ale skoro Hajime chciał, żebym przyprowadziła Juna... Poza tym, obecność tej dziewczyny jakoś dziwnie działała mi na nerwy. Co ona robiła tutaj o tej porze, w dodatku grając z chłopakiem sam na sam w koszykówkę?
- Jun-san! Hajime się o ciebie martwi, a ty się bawisz? – zawołałam, zaciskając palce na ogrodzeniu z siatki.
Obydwoje odwrócili się w moją stronę, jakby wyrwani z jakiegoś transu. Jun spojrzał na zegarek.
- Kurczę, rzeczywiście zrobiło się późno. Mayuko-san, na rewanż chyba będziesz musiała poczekać do następnego razu, niestety. Jak widzisz, Hajime za mną już płacze, wiec jednak wrócę do niego.
Mayuko?...
Dziewczyna uśmiechnęła się ślicznie i gestem poprosiła, by Jun się ku niej pochylił, po czym obdarowała go tak czułym całusem w policzek, że aż się zarumieniłam. Co to było?
Jun się jej pokłonił, po czym zabrał swoją bluzę i chwilę później dołączył do mnie.
- Przepraszam, chyba trochę się zapomnieliśmy... Hajime kazał ci mnie przyprowadzić?
- Tak, trochę się martwił. Śmiał się, że porwała cię jakaś piękność... I chyba trochę racji miał – odparłam, przywołując na twarz uśmiech.
- Och, mówisz o Mayuko-san? Niemożliwe, żeby ona mnie porwała, jest zaręczona z Hajime – oświadczył wesoło Jun, rozwiewając moje wątpliwości. Tak myślałam, że to ona, kiedy usłyszałam jej imię. Zupełnie nie pasowała mi do obrazu przyszłego męża, ale nadal... coś w niej takiego było... takiego ślicznego i błyszczącego... coś, co na pewno mogło się podobać Hajime. Podświadomie czułam, że tego ,,czegoś” mi brakuje, dlatego Hajime jest dla mnie taki złośliwy i pozwala sobie na drwiny.
Zrobiło mi się smutno. Zastanawiałam się, czy gdyby było we mnie we mnie więcej kobiecości, Hajime okazywałby mi więcej respektu? Czy zachowywałby się wobec mnie inaczej?
- Rei, chyba się nie zakochałeś od pierwszego wejrzenia? – zapytał nagle Jun, przysuwając swoją twarz do mojej. – Hm?
- Nie, po prostu... Ona wydaje się taka... Jakoś mi nie pasuje do Hajime, ale w jakiś sposób jednak pasuje. Trudno mi to wytłumaczyć, ale tak czuję.
- Może dlatego, że Haji jest dla ciebie taki, jaki jest. W zasadzie nie rozumiem, dlaczego tak bardzo zależy mu na tym, by cię pogrążyć, ale nic się nie martw! Ja cię obronię! O, możesz również poprosić Mayuko, by kilka słów mu do słuchu powiedziała. Zdziwiłbyś się, jaką wielką władzę ma nad nim ta dziewczyna! Chociaż to małżeństwo było oczywiście zaaranżowane, oboje już są od siebie zależni. Jeśli Mayuko zmyje mu głowę, możesz być pewien, że Haji już nigdy więcej nie powie ci złego słowa.
- To on się kogoś słucha? – zdziwiłam się.
- O, tak! – roześmiał się Jun. – Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale on też ma swoje słabości!
- Rzeczywiście, nie mogę sobie tego wyobrazić – przyznałam, uśmiechając się pod nosem. – Swoją drogą, jesteś z Mayuko-san w dobrych stosunkach, prawda?
- Tylko nic sobie nie wyobrażaj! – zastrzegł wesoło Jun. – Rzeczywiście, Mayuko-san zdaje się mnie lubić. Może dlatego, że troszczę się o Hajime od dziecka i ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jakby przyszło mu do głowy coś głupiego, to ja jestem w stanie mu to natychmiast wyperswadować. Innymi słowy, jej przyszły mąż znajduje się w najlepszych rękach z możliwych.
- Ale granie z tobą w koszykówkę nie ma z tym nic wspólnego, prawda? – zapytałam, patrząc na niego z przekorą.
- Nie, nie ma. Ale nie myśl sobie, że odbywam jakiś sekretny romans z narzeczoną mojego najlepszego przyjaciela. W taki sposób nigdy bym go nie zdradził. Poza tym, obecnie nie mam nawet czasu, by myśleć o jakiejkolwiek dziewczynie.
- Hm... Z powodu Ayi? – wymknęło mi się, zupełnie niechcący.
Jun spoważniał i zatrzymał się, przytrzymując mnie za ramię. Miałam wrażenie, że robię się purpurowa.
- Nadal o tym myślisz? – zapytał nagle Jun. – Nie martw się tym, przecież obiecałem, że sobie z tym poradzę, prawda? Zresztą, ostatnio jakoś nie miałem szansy się z nią spotykać sam na sam... tylko okazjonalnie... ale na razie nic poważnego się nie dzieje. Nie martw się tym, okay?
Huh? On mnie pocieszał? To nie tak powinno być! Myślałam, że nakrzyczy na mnie za to, że wracam do drażliwego tematu albo każe mi się natychmiast zamknąć i już nigdy o tym nie wspominać, ale on... pocieszał mnie? On, który sam potrzebował takich słów?
Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń.
- Wiem, że sobie poradzisz, Jun. Ufam w twoją siłę perswazji. Jakoś to będzie, prawda?
Na jego usta powrócił radosny uśmiech.
- Pewnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz