Było mi tak
dobrze… Związek z Junem, w który niespodziewanie dla samej siebie zaangażowałam
się bardziej, niż wcześniej mogłam przypuszczać, był niespotykanie… komfortowy.
Od chwili, w której Hajime mi uświadomił, że powinnam jasno określać swoje
oczekiwania od Juna, nie było między nami żadnych nieporozumień. Martwił mnie
tylko fakt, że Hanazaka zdawał się zgadzać na wszystko, co tylko przyszło mi do
głowy. Wychodził naprzeciw każdej mojej zachciance, nieważne, jak szalona by
nie była, aczkolwiek nie o wszystko miałam odwagę go poprosić. Rozumiałam
jednak tyle, że to ja powinnam ustalać granice własnego szaleństwa, skoro Jun
nie powie mi chyba nigdy ,,nie”. Dobrze, że posiadałam jeszcze coś takiego, jak
wstyd i samokontrola.
Aya jednak nie
posiadała czegoś takiego i nadal go dręczyła. Oboje z Hajime staraliśmy się,
jak mogliśmy, by odsunąć jej osobę od Juna, ale nie zawsze nam się to udawało.
I chociaż Hajime niejednokrotnie prosił, bym nie spuszczała jego przyjaciela z
oka nawet na chwilę, było to niewykonalne. Nie zawsze mogliśmy być razem – były
chwile, w których każde z nas robiło coś zupełnie innego. I wtedy jakimś
sposobem Aya wyciągała po niego swoje szpony. Jun o niczym mi nie mówił, ale
przecież widziałam, co się dzieje. Powoli zaczynałam rozpoznawać chwile, w
których za tym wesołym uśmiechem ukrywał zmartwienie. Coraz częściej też
widziałam, jak marszczy w zamyśleniu brwi, myśląc nad czymś bardzo intensywnie.
W tych momentach chciałam się do niego przytulić i powiedzieć, że wszystko jest
w porządku, że zupełnie nie musi się martwić swoją przyszłością, bo wraz z
Hajime stoimy na straży i robimy, co w naszej pomocy, by go ochronić.
Nie podejrzewałam
jednak, że w niedługim czasie to ja mogę zacząć martwić się swoim
bezpieczeństwem. Umknęła mi jakimś sposobem myśl, że Aya nie jest idiotką i
może się zorientować, co się dzieje. Nie wiem, dlaczego myślałam, że zupełnie
nie zauważy, że wchodzę jej w drogę. Dlatego zdziwiłam się, kiedy podczas
obowiązkowego sprzątania ogrodu, do którego zostałam oddelegowana wraz z
kilkoma innymi osobami, natknęłam się na Ayę wśród krzaków czerwonych róż.
Prawie zleciałam
z drabiny, na której stałam.
- Ach, dzień
dobry, Nagare-san – przywitała się, posyłając mi swój najbardziej niewinny
uśmiech.
- Aya-san,
prawda? – Postanowiłam udawać, że nic o niej nie wiem.
- Miło mi, że
jeszcze mnie pamiętasz. Nie widzieliśmy się przez dłuższy okres czasu, prawda?
- Tak… tak, to
prawda.
Czego ona ode
mnie chciała? Nie podobał mi się ten uśmieszek przyklejony do jej twarzy.
- Rozumiem, to
wszystko przez te egzaminy, prawda? Mojego Juna również dawno nie widziałam… co
u niego?
Co za kłamstwo.
Jeśli się nie myliłam, złapała go trzy dni temu na basenie. Jakimś cudem
dotarła aż do męskich szatni, gdzie na niego koczowała. Jun oczywiście o niczym
mi nie powiedział, ale mylił się, jeśli myślał, że takie zachowanie nie wzbudzi
żadnej sensacji. Wczoraj przypadkiem usłyszałam rozmowę chłopaków, którzy ze
śmiechem właśnie o tym wspominali. W zasadzie nie użyli żadnych imion, ale
określenie ,,ta szalona dziewczyna, jego największa fanka, która chodzi za nim
krok w krok” nie mogło odnosić się do nikogo innego. Opisana sytuacja też
pasowała mi do metod, jakimi posługiwała się Aya. Tylko ktoś tak bezwstydny,
jak ona, mógł zniżyć się do tak niskiego poziomu.
- Jun-san dobrze
sobie poradził podczas egzaminów – odparłam, powracając do przycinania gałązek.
Zauważyłam, że ręce odrobinę mi drżą. – Wymagało to jednak od niego dużo pracy,
więc teraz odpoczywa, ile tylko może.
- Rozumiem…
Nagare-san, czy mógłbyś poprosić Juna, by mnie w najbliższym czasie odwiedził?
Niech potraktuje to jak kolejną część odpoczynku.
O nie,
odpoczynkiem bym tego nie nazwała! Już widziałam, jak Jun marnuje się w jej
obecności, wystawiony na drwiny i niestosowne docinki.
Nie zamierzałam
wpychać Juna w jej łapy! Niedoczekanie!
- Nie sądzę, by
taka forma odpoczynku mu w tej chwili odpowiadała – odparłam więc twardo.
- Bardziej mu
odpowiadają chwile, które spędza z tobą, Nagare-san…?
- Słucham?
Natychmiast się
odwróciłam. A kiedy spojrzałam w jej oczy – natychmiast zeskoczyłam z drabiny,
na której stałam. Zrozumiałam, że niebezpiecznie jest stać na czymś tak
niestabilnym w obecności Ayi. Podświadomie wyczułam, że znajduję się w
niebezpieczeństwie.
- Chodzą słuchy,
że ty i Jun... że zawróciłeś mu w głowie.
Ciekawe, czy rzeczywiście
gdzieś o tym usłyszała, czy może Jun coś wspomniał, kiedy go molestowała po raz
kolejny.
- A nawet jeśli?
– rzuciłam twardo, nie spuszczając głowy.
- Jeśli…?
Nagare-san, nawet nie wiesz, jak mi w tym momencie ułatwiasz sprawę – odparła
Aya, wybuchając śmiechem. – Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji, jakie może
ponieść Jun, kiedy wasz związek wyjdzie na światło dzienne? Z tego, co mi
wiadomo, ty masz niewiele do stracenia. Jesteś mało znaczącym człowieczkiem z
wielkim nazwiskiem… Ale Jun już nie jest taki zwykły, wiesz?
- Co sugerujesz?
- Ach, nic
specjalnego. Zupełnie się nie przejmuj. Chcę tylko, żebyś wiedział, że nie będę
wchodzić wam w drogę. Spokojnie poczekam na rozwój wypadków i… będę się wspaniale
bawić! Nawet nie podejrzewałam, że znajdę takiego sojusznika! Odwalasz za mnie
całą brudną robotę, Nagare-san.
- Nie zależy ci
na nim? Co się z tobą dzieje? – zapytałam, udając zdziwioną, chociaż doskonale
znałam twarz, którą Aya mi w tej chwili pokazywała.
- Wiem już
wszystko, co chciałam. Nie przejmuj się, nie musisz prosić o nic Juna, możecie
spędzić kilka uroczych chwil sam na sam. Cha, cha, cha!
Odczekałam chwilę,
aż Aya całkowicie zniknie z zasięgu mojego wzroku i słuchu, po czym sama się
roześmiałam. Cha, cha, cha! Tak, mogła być pewna, że będzie się dobrze bawić,
szczególnie w chwili, kiedy się dowie, że Jun przez cały ten czas spotykał się
z dziewczyną w każdym calu. Aż nie mogłam się doczekać chwili, kiedy zobaczę
wyraz jej twarzy, kiedy się dowie całej prawdy i zrozumie, że ją oszukaliśmy…
Ale wtedy już nic nie będzie mogła zrobić. Nikt nie uwierzy w jej bajeczkę, bo
czyż Jun mógł mieć z nią cokolwiek do czynienia, jeśli zakochał się we mnie? W
dziewczynie przebranej za chłopaka?
- Widzę, że twoja
chłopięcość nadal w pełni funkcjonuje – usłyszałam nad głową głos Hajime.
Wyłonił się właśnie zza gęstego krzaka róż, z olbrzymim sekatorem w dłoniach.
Nie widziałam go na liście osób oddelegowanych do przycinania drzewek, więc co właściwie tutaj robił?
- Na to wygląda –
odparłam, patrząc znacząco na sekator.
- Ach,
zastanawiasz się, co tutaj robię? Mógłbym nakłamać, że sprawdzam, jak
pracujecie, ale mogłabyś wysnuć jakieś dziwne przypuszczenia. Śledziłem Ayę.
Widziałem, że wzięła cię na cel, więc byłem ciekaw, co kombinuje. Poradziłaś
sobie bardzo dobrze, to muszę przyznać. Następnym razem jednak okaż jednak
trochę więcej troski o przyszłość Juna. Nie wiem, może uderz w jakiś rzewny ton
albo coś… Bo chyba powinnaś się martwić wizerunkiem swojego wybranka?
- Martwię się
przecież – odparłam.
- Jeśli chodzi o
Ayę, tak. Ale jeśli chodzi o siebie, to nic a nic, co może wzbudzić pewne
podejrzenia…
- Ach, o tym
mówisz. Wiem, że powinnam rozpaczać, ale chwilowo nie jestem w nastroju. Jakby
nie patrzeć, jestem szczęśliwa. Ale poczekaj jakiś czas, wejdę w rolę
męczennicy, a raczej: męczennika. Aya będzie szczęśliwa, widząc moje rozterki
życiowe. Obie będziemy się dobrze bawić.
- Hm… Wiesz, Rei,
podoba mi się twój teraźniejszy wizerunek – oświadczył nagle Hajime,
błyskawicznym ruchem odcinając cienką gałązkę krzewu. Zatkało mnie. – Jesteś
bardziej pewna siebie, przy czym zdecydowanie mniej skoncentrowana na sobie…
Zmieniłaś się na lepsze.
- Ty… właśnie
powiedziałeś, że mnie lubisz?
Hajime roześmiał
się, zasalutował i zniknął z pola mojego widzenia, zostawiając mnie w zupełnym
oszołomieniu.
Hajime zaczynał
mnie lubić! Koniec świata był naprawdę bliski…
- Rei! Dlaczego
mi nie powiedziałeś, że widziałeś się z Ayą? – zapytał Jun, wpadając gwałtownie
do szatni i chwytając mnie za ramię. Wzdrygnęłam się, czując, że jest wściekły.
- Przyszła się
tylko przywitać…
Jun przysunął
mnie bliżej siebie i spojrzał głęboko w oczy, najwyraźniej szukając w nich
jawnego kłamstwa. W tej chwili jednak był w stanie zobaczyć tylko zdumienie.
Chyba.
- … W porządku –
oznajmił po chwili, po czym mnie puścił. – Przepraszam, ale jeśli o nią chodzi…
jestem dość ostrożny. Wiesz, jakie łączą nas więzi, ale ja zupełnie nie wiem,
co jej chodzi po głowie. Martwiłem się, że mogła ci coś powiedzieć.
- Nie, pytała się
tylko o ciebie. Odparłem, że wszystko jest w porządku.
Jun skinął głową.
- Jeśli coś się
będzie złego dziać, masz mi natychmiast powiedzieć, okay? To oczywiste, że się
o tobie dowie, a wtedy… Po prostu mi powiedz, jeśli zacznie cię nachodzić albo
coś insynuować. Nie wiem, czy rzeczywiście będzie chciała się do czegoś
posuwać, ale nie mogę tego wykluczyć.
- W porządku.
Chyba poczuł się
uspokojony, ponieważ dołączył do chłopaków i spokojnie zaczął się przebierać,
dołączając się do ich żartobliwej rozmowy. Chyba, ponieważ nie mogłam nie
zauważyć faktu, że znowu zaczął marszczyć brwi. Nawet, kiedy się śmiał, nie
brzmiał tak wesoło i optymistycznie, jak zazwyczaj.
Naprawdę miałam
ochotę wszystko mu powiedzieć, ale nie mogłam! Zaszliśmy już tak daleko, że
gdybym cokolwiek mu teraz powiedziała, mogłabym wszystko zniszczyć. Jun z
pewnością by mnie odepchnął, bojąc się, że mogę znaleźć się w
niebezpieczeństwie – co wcale nie było nieuzasadnione. Przecież sama widziałam
ten zły błysk w oczach Ayi, kiedy się z nią dzisiaj spotkałam. Szczęście, że
uważając mnie za chłopaka, widziała we mnie sprzymierzeńca, który tak samo
zniszczy wizerunek Juna, jak ona tego pragnęła. Gdyby jednak dotarła do niej
prawda…
Nie, wyznanie
Junowi prawdy nie było możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz