poniedziałek, 22 lipca 2013

18. Aya vs Rei - niespodziewane spotkanie

Było mi tak dobrze… Związek z Junem, w który niespodziewanie dla samej siebie zaangażowałam się bardziej, niż wcześniej mogłam przypuszczać, był niespotykanie… komfortowy. Od chwili, w której Hajime mi uświadomił, że powinnam jasno określać swoje oczekiwania od Juna, nie było między nami żadnych nieporozumień. Martwił mnie tylko fakt, że Hanazaka zdawał się zgadzać na wszystko, co tylko przyszło mi do głowy. Wychodził naprzeciw każdej mojej zachciance, nieważne, jak szalona by nie była, aczkolwiek nie o wszystko miałam odwagę go poprosić. Rozumiałam jednak tyle, że to ja powinnam ustalać granice własnego szaleństwa, skoro Jun nie powie mi chyba nigdy ,,nie”. Dobrze, że posiadałam jeszcze coś takiego, jak wstyd i samokontrola.
Aya jednak nie posiadała czegoś takiego i nadal go dręczyła. Oboje z Hajime staraliśmy się, jak mogliśmy, by odsunąć jej osobę od Juna, ale nie zawsze nam się to udawało. I chociaż Hajime niejednokrotnie prosił, bym nie spuszczała jego przyjaciela z oka nawet na chwilę, było to niewykonalne. Nie zawsze mogliśmy być razem – były chwile, w których każde z nas robiło coś zupełnie innego. I wtedy jakimś sposobem Aya wyciągała po niego swoje szpony. Jun o niczym mi nie mówił, ale przecież widziałam, co się dzieje. Powoli zaczynałam rozpoznawać chwile, w których za tym wesołym uśmiechem ukrywał zmartwienie. Coraz częściej też widziałam, jak marszczy w zamyśleniu brwi, myśląc nad czymś bardzo intensywnie. W tych momentach chciałam się do niego przytulić i powiedzieć, że wszystko jest w porządku, że zupełnie nie musi się martwić swoją przyszłością, bo wraz z Hajime stoimy na straży i robimy, co w naszej pomocy, by go ochronić.
Nie podejrzewałam jednak, że w niedługim czasie to ja mogę zacząć martwić się swoim bezpieczeństwem. Umknęła mi jakimś sposobem myśl, że Aya nie jest idiotką i może się zorientować, co się dzieje. Nie wiem, dlaczego myślałam, że zupełnie nie zauważy, że wchodzę jej w drogę. Dlatego zdziwiłam się, kiedy podczas obowiązkowego sprzątania ogrodu, do którego zostałam oddelegowana wraz z kilkoma innymi osobami, natknęłam się na Ayę wśród krzaków czerwonych róż.
Prawie zleciałam z drabiny, na której stałam.
- Ach, dzień dobry, Nagare-san – przywitała się, posyłając mi swój najbardziej niewinny uśmiech.
- Aya-san, prawda? – Postanowiłam udawać, że nic o niej nie wiem.
- Miło mi, że jeszcze mnie pamiętasz. Nie widzieliśmy się przez dłuższy okres czasu, prawda?
- Tak… tak, to prawda.
Czego ona ode mnie chciała? Nie podobał mi się ten uśmieszek przyklejony do jej twarzy.
- Rozumiem, to wszystko przez te egzaminy, prawda? Mojego Juna również dawno nie widziałam… co u niego?
Co za kłamstwo. Jeśli się nie myliłam, złapała go trzy dni temu na basenie. Jakimś cudem dotarła aż do męskich szatni, gdzie na niego koczowała. Jun oczywiście o niczym mi nie powiedział, ale mylił się, jeśli myślał, że takie zachowanie nie wzbudzi żadnej sensacji. Wczoraj przypadkiem usłyszałam rozmowę chłopaków, którzy ze śmiechem właśnie o tym wspominali. W zasadzie nie użyli żadnych imion, ale określenie ,,ta szalona dziewczyna, jego największa fanka, która chodzi za nim krok w krok” nie mogło odnosić się do nikogo innego. Opisana sytuacja też pasowała mi do metod, jakimi posługiwała się Aya. Tylko ktoś tak bezwstydny, jak ona, mógł zniżyć się do tak niskiego poziomu.
- Jun-san dobrze sobie poradził podczas egzaminów – odparłam, powracając do przycinania gałązek. Zauważyłam, że ręce odrobinę mi drżą. – Wymagało to jednak od niego dużo pracy, więc teraz odpoczywa, ile tylko może.
- Rozumiem… Nagare-san, czy mógłbyś poprosić Juna, by mnie w najbliższym czasie odwiedził? Niech potraktuje to jak kolejną część odpoczynku.
O nie, odpoczynkiem bym tego nie nazwała! Już widziałam, jak Jun marnuje się w jej obecności, wystawiony na drwiny i niestosowne docinki.
Nie zamierzałam wpychać Juna w jej łapy! Niedoczekanie!
- Nie sądzę, by taka forma odpoczynku mu w tej chwili odpowiadała – odparłam więc twardo.
- Bardziej mu odpowiadają chwile, które spędza z tobą, Nagare-san…?
- Słucham?
Natychmiast się odwróciłam. A kiedy spojrzałam w jej oczy – natychmiast zeskoczyłam z drabiny, na której stałam. Zrozumiałam, że niebezpiecznie jest stać na czymś tak niestabilnym w obecności Ayi. Podświadomie wyczułam, że znajduję się w niebezpieczeństwie.
- Chodzą słuchy, że ty i Jun... że zawróciłeś mu w głowie.
Ciekawe, czy rzeczywiście gdzieś o tym usłyszała, czy może Jun coś wspomniał, kiedy go molestowała po raz kolejny.
- A nawet jeśli? – rzuciłam twardo, nie spuszczając głowy.
- Jeśli…? Nagare-san, nawet nie wiesz, jak mi w tym momencie ułatwiasz sprawę – odparła Aya, wybuchając śmiechem. – Zdajesz sobie sprawę z konsekwencji, jakie może ponieść Jun, kiedy wasz związek wyjdzie na światło dzienne? Z tego, co mi wiadomo, ty masz niewiele do stracenia. Jesteś mało znaczącym człowieczkiem z wielkim nazwiskiem… Ale Jun już nie jest taki zwykły, wiesz?
- Co sugerujesz?
- Ach, nic specjalnego. Zupełnie się nie przejmuj. Chcę tylko, żebyś wiedział, że nie będę wchodzić wam w drogę. Spokojnie poczekam na rozwój wypadków i… będę się wspaniale bawić! Nawet nie podejrzewałam, że znajdę takiego sojusznika! Odwalasz za mnie całą brudną robotę, Nagare-san.
- Nie zależy ci na nim? Co się z tobą dzieje? – zapytałam, udając zdziwioną, chociaż doskonale znałam twarz, którą Aya mi w tej chwili pokazywała.
- Wiem już wszystko, co chciałam. Nie przejmuj się, nie musisz prosić o nic Juna, możecie spędzić kilka uroczych chwil sam na sam. Cha, cha, cha!
Odczekałam chwilę, aż Aya całkowicie zniknie z zasięgu mojego wzroku i słuchu, po czym sama się roześmiałam. Cha, cha, cha! Tak, mogła być pewna, że będzie się dobrze bawić, szczególnie w chwili, kiedy się dowie, że Jun przez cały ten czas spotykał się z dziewczyną w każdym calu. Aż nie mogłam się doczekać chwili, kiedy zobaczę wyraz jej twarzy, kiedy się dowie całej prawdy i zrozumie, że ją oszukaliśmy… Ale wtedy już nic nie będzie mogła zrobić. Nikt nie uwierzy w jej bajeczkę, bo czyż Jun mógł mieć z nią cokolwiek do czynienia, jeśli zakochał się we mnie? W dziewczynie przebranej za chłopaka?
- Widzę, że twoja chłopięcość nadal w pełni funkcjonuje – usłyszałam nad głową głos Hajime. Wyłonił się właśnie zza gęstego krzaka róż, z olbrzymim sekatorem w dłoniach. Nie widziałam go na liście osób oddelegowanych do przycinania drzewek, więc  co właściwie tutaj robił?
- Na to wygląda – odparłam, patrząc znacząco na sekator.
- Ach, zastanawiasz się, co tutaj robię? Mógłbym nakłamać, że sprawdzam, jak pracujecie, ale mogłabyś wysnuć jakieś dziwne przypuszczenia. Śledziłem Ayę. Widziałem, że wzięła cię na cel, więc byłem ciekaw, co kombinuje. Poradziłaś sobie bardzo dobrze, to muszę przyznać. Następnym razem jednak okaż jednak trochę więcej troski o przyszłość Juna. Nie wiem, może uderz w jakiś rzewny ton albo coś… Bo chyba powinnaś się martwić wizerunkiem swojego wybranka?
- Martwię się przecież – odparłam.
- Jeśli chodzi o Ayę, tak. Ale jeśli chodzi o siebie, to nic a nic, co może wzbudzić pewne podejrzenia…
- Ach, o tym mówisz. Wiem, że powinnam rozpaczać, ale chwilowo nie jestem w nastroju. Jakby nie patrzeć, jestem szczęśliwa. Ale poczekaj jakiś czas, wejdę w rolę męczennicy, a raczej: męczennika. Aya będzie szczęśliwa, widząc moje rozterki życiowe. Obie będziemy się dobrze bawić.
- Hm… Wiesz, Rei, podoba mi się twój teraźniejszy wizerunek – oświadczył nagle Hajime, błyskawicznym ruchem odcinając cienką gałązkę krzewu. Zatkało mnie. – Jesteś bardziej pewna siebie, przy czym zdecydowanie mniej skoncentrowana na sobie… Zmieniłaś się na lepsze.
- Ty… właśnie powiedziałeś, że mnie lubisz?
Hajime roześmiał się, zasalutował i zniknął z pola mojego widzenia, zostawiając mnie w zupełnym oszołomieniu.
Hajime zaczynał mnie lubić! Koniec świata był naprawdę bliski…

- Rei! Dlaczego mi nie powiedziałeś, że widziałeś się z Ayą? – zapytał Jun, wpadając gwałtownie do szatni i chwytając mnie za ramię. Wzdrygnęłam się, czując, że jest wściekły.
- Przyszła się tylko przywitać…
Jun przysunął mnie bliżej siebie i spojrzał głęboko w oczy, najwyraźniej szukając w nich jawnego kłamstwa. W tej chwili jednak był w stanie zobaczyć tylko zdumienie. Chyba.
- … W porządku – oznajmił po chwili, po czym mnie puścił. – Przepraszam, ale jeśli o nią chodzi… jestem dość ostrożny. Wiesz, jakie łączą nas więzi, ale ja zupełnie nie wiem, co jej chodzi po głowie. Martwiłem się, że mogła ci coś powiedzieć.
- Nie, pytała się tylko o ciebie. Odparłem, że wszystko jest w porządku.
Jun skinął głową.
- Jeśli coś się będzie złego dziać, masz mi natychmiast powiedzieć, okay? To oczywiste, że się o tobie dowie, a wtedy… Po prostu mi powiedz, jeśli zacznie cię nachodzić albo coś insynuować. Nie wiem, czy rzeczywiście będzie chciała się do czegoś posuwać, ale nie mogę tego wykluczyć.
- W porządku.
Chyba poczuł się uspokojony, ponieważ dołączył do chłopaków i spokojnie zaczął się przebierać, dołączając się do ich żartobliwej rozmowy. Chyba, ponieważ nie mogłam nie zauważyć faktu, że znowu zaczął marszczyć brwi. Nawet, kiedy się śmiał, nie brzmiał tak wesoło i optymistycznie, jak zazwyczaj.
Naprawdę miałam ochotę wszystko mu powiedzieć, ale nie mogłam! Zaszliśmy już tak daleko, że gdybym cokolwiek mu teraz powiedziała, mogłabym wszystko zniszczyć. Jun z pewnością by mnie odepchnął, bojąc się, że mogę znaleźć się w niebezpieczeństwie – co wcale nie było nieuzasadnione. Przecież sama widziałam ten zły błysk w oczach Ayi, kiedy się z nią dzisiaj spotkałam. Szczęście, że uważając mnie za chłopaka, widziała we mnie sprzymierzeńca, który tak samo zniszczy wizerunek Juna, jak ona tego pragnęła. Gdyby jednak dotarła do niej prawda…
Nie, wyznanie Junowi prawdy nie było możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz