poniedziałek, 22 lipca 2013

19. Nieprzemyślany krok

Przesłałam ojcu w końcu sprawozdanie z sytuacji, w jakiej się obecnie znajdowałam. Żeby powstrzymać go od podejmowania natychmiastowych środków zmierzających do realizacji jego największego pragnienia w chwili obecnej, delikatnie powiadomiłam go, że borykam się z pewnym kłopotem, który chciałabym jeszcze rozwiązać przed opuszczeniem szkoły, co miało ostudzić jego nadmierną ekscytację faktem, że znalazłam już odpowiedniego kandydata do mojej ręki. Poza tym, sama nie wiedziałam, czy kocham Juna, czy tylko go wykorzystuję, czy może kieruje mną współczucie i jestem z nim tylko dlatego, że chcę mu pomóc… W każdym razie nie była mi niemiła myśl, że miałabym spędzić życie u jego boku, nadal jednak potrzebowałam czasu, by wszystko spokojnie przemyśleć.
Ojciec odpisał mi następnego dnia w zupełnie innej formie, niż się spodziewałam:
Rei, czy on wie, że jesteś dziewczyną?
Nie wiedziałam, czy mu skłamać, czy jednak nie, więc z odpowiedzią trochę zwlekałam. Czułam intuicyjnie, że odpowiedź odmowna może mnie wprawić w niemałe kłopoty. Naszła mnie wprawdzie myśl, by napisać mu coś o męskiej intuicji, o której sam powinien najlepiej wiedzieć, ale odrzuciłam ją równie szybko, jak się pojawiła. To nie byłoby dobre wytłumaczenie.
Cóż, byłam zmuszona napisać prawdę:
Jun chce mnie uszczęśliwić. Jest mu obojętne, czy jestem dziewczyną, czy chłopakiem.
Dopiero po wysłaniu tej wiadomości zrozumiałam, jak złe było to, co napisałam. Było mu obojętne? Ojciec nie mógł uznać tego za dobry omen. Szybko więc wysłałam mu drugą wiadomość, w której jednak wykorzystałam argument o intuicji.
Nie zdziwiłam się, kiedy otrzymałam odpowiedź ojca:
Polubiłem tego chłopca, ale niepokoi mnie, że jeszcze o tobie nie wie. Intuicja czy nie, powinien zrozumieć, że bierze odpowiedzialność za kobietę, która wprowadzi go do naszej rodziny. Niepokoję się, Rei-chan. Spodziewaj się niedługo mojej wizyty.
Tak właśnie myślałam, toteż nie wpadłam w panikę, widząc zapowiedź jego wizyty. Zaczęłam natomiast myśleć, jak zorganizować to spotkanie. Nie chciałam przecież, żeby po szkole rozeszła się wieść, że głowa rodziny Nagare tak bardzo się o mnie troszczy, by mnie od czasu do czasu osobiście odwiedzać – runęłaby moja bajeczka o bardzo dalekim pokrewieństwie. Trzeba więc było się zatroszczyć o to, by spotkanie odbyło się na jakimś neutralnym gruncie.
Ciekawe, czy z Junem też chciał się spotkać…
Jeszcze tego samego popołudnia otrzymałam od ojca wiadomość, że do mnie jedzie. Natychmiast do niego zadzwoniłam, w popłochu przygotowując się do wyjścia.
 - Już do ciebie jadę, kochanie – powitał mnie ojciec, kiedy tylko odebrał połączenie.
- Tato, co ty właściwie chcesz zrobić? Wiesz przecież, że nie możesz się tutaj, ot tak sobie, pokazać! Zniszczysz nasz cały wspaniały plan!
- No, ale przecież ten plan powinien dobiegać końca. Osiągnęłaś już cel…
- Tato! Pisałam ci przecież, że chcę rozwiązać jeszcze jedną małą sprawę, zanim opuszczę szkołę! Poza tym, to dla mnie zdecydowanie za wcześnie, by się deklarować co do tego małżeństwa… Powiedziałam tylko, że znalazłam potencjalnego kandydata!
- Rei-chan, nie musisz się niczym martwić. Obejrzałem sobie tego chłopca z każdej możliwej strony i jestem zachwycony twoim wyborem! Małżeństwo z dziedzicem rodziny Hanazaka dostarczy nam wiele wspaniałych możliwości na rozszerzenie naszego rodzinnego interesu. Istnieje tylko problem natury wiekowej, ponieważ Jun nie może cię poślubić przed ukończeniem osiemnastego roku życia, ale zapewniam cię, że będę go miał na oku, kochanie.
- Tato…
- Właśnie podjeżdżam pod bramę szkoły.
- Zostań tam, gdzie jesteś! Już do ciebie biegnę! – krzyknęłam rozpaczliwie, w popłochu zapinając guziki marynarki i poprawiając krawat, po czym włożyłam telefon do kieszeni i wybiegłam z pokoju, modląc się, by ojciec rzeczywiście czekał na mnie przed bramą, wygodnie siedząc w swoim samochodzie.
Siedział, kiedy dobiegłam do bramy. Odetchnęłam, czując, że nogi mam jak z waty. Mało brakowało, a musiałabym się gęsto przed wszystkimi tłumaczyć, dlaczego odwiedza mnie Koujiro Nagare. W tej sytuacji jednak nikt nawet nie musiał o niczym wiedzieć.
Ojciec widocznie mnie wyczekiwał, ponieważ wysiadł z samochodu i skinął na mnie, bym podeszła, co też niepewnie zrobiłam.
- Ojcze, naprawdę nie musiałeś…
Kiedy podeszłam bliżej, ojciec znieruchomiał, wpatrując się we mnie tak, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu. Cygaro, które trzymał w palcach i które właśnie podnosił ust, zastygło w pół drogi. Aż musiałam się odwrócić, spodziewając się kogoś na ogonie, ale nikogo nie zobaczyłam. Odwróciłam się więc w stronę ojca i posłałam mu równie zdumione spojrzenie.
O co mu chodziło?
Nagle odrzucił cygaro i ponaglił mnie, bym podeszła bliżej. Kiedy to zrobiłam, chwycił mnie za ramiona i zaczął obracać we wszystkie strony, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem.
- Tato, co się dzieje?
W końcu ustawił mnie twarzą do siebie i roześmiał się głośno. W jego oczach pojawił się błysk jakiegoś zrozumienia, które mnie zaniepokoiło.
- Żartujesz sobie, Rei? Intuicja? Cha, cha, cha! Wracam do pracy, wiem już wszystko, co chciałem wiedzieć.
- Ale… o co chodzi? Tato!
- Matka się uśmieje, jak jej powiem. Staraj się dalej, kochanie. Tatuś jest po twojej stronie!

Przez resztę dnia zastanawiałam się, o co mogło mu chodzić. Przyjechał, obejrzał mnie ze wszystkich stron i odjechał, zanosząc się śmiechem? Napisałam do niego kilka wiadomości na e-mail, ale na żadną mi nie odpowiedział. Moich połączeń też nie odbierał, więc zrozumiałam, że nie zamierza mnie w tej dziwnej sprawie uświadamiać. Pocieszałam się tylko myślą, że to nie mogło być nic złego, ponieważ w tym wypadku ojciec na pewno by mi powiedział, o co chodzi. Bo chyba nie pozwoliłby, żebym nie wiedziała o czymś zdecydowanie złym?
Tak, tak z pewnością musiało być.
- Co to za przygnębiająca atmosfera? – zapytał Hajime, zaraz po wejściu do pokoju. – Rei, to ty ją roztaczasz?
- O, to nawet atmosferę potrafisz wyczuwać? – odparłam zgryźliwie.
- Bo jestem wspaniały. Więc? Znowu coś się stało?
Prychnęłam i oparłam policzek na drugiej dłoni, nadal wpatrując się w ekran laptopa. Wierzyłam, że jeśli wystarczająco długo będę się w niego wpatrywać, e-mail od mojego ojca w końcu nadejdzie, przyciągnięty siłą mojej woli.
- Rei? Od kiedy to jesteś taka dyskretna? Czy twój zły humor ma coś wspólnego z tym, że Jun dzisiaj nie wraca na noc do naszego dormitorium? A może to ,,te dni”?
- A nie wraca? – zdziwiłam się, w końcu odwracając wzrok od monitora i odsuwając się wraz z krzesłem aż do barierki, przez którą się przechyliłam. Świadomie zignorowałam drugą uwagę.
- Nic nie wiesz? Jun został wezwany do domu, ojciec ma z nim jakąś sprawę do załatwienia…
Włosy zjeżyły mi się na głowie. To niemożliwe, ale… może… jakimś sposobem i zupełnie wbrew mojej woli, mój ojciec już się zajął sprawą mojego małżeństwa?! Dlatego było mu tak wesoło dzisiaj? Może chciał mi to właśnie oznajmić, ale stwierdził, że zabawniej będzie zostawić mnie w nieświadomości i zrobić mi niespodziankę?
Ale… ale…
Czułam, że cała krew odpływa z mojej twarzy.
- Rei!
Zanim się zorientowałam, co się dzieje, Hajime w kilku skokach pokonał schody prowadzące na moje pięterko i stanowczo odsunął mnie wraz krzesłem od barierki.
- Mów, co się dzieje. Natychmiast. Jeszcze nigdy nie widziałem cię w takim stanie, więc podejrzewam, że tym razem to naprawdę coś poważne…
Zanim skończył mówić, wczepiłam się palcami w jego przedramiona, czując, że zaraz wybuchnę płaczem.
- Hajime, ja… ja chyba zrobiłam coś bardzo złego!
- Ale co?
- Wygląda na to, że mój ojciec, który zresztą dzisiaj mnie odwiedził, wyśmiał i odjechał, zamierza jak najszybciej wyswatać mnie z Junem!
- O czym ty mówisz…? Chyba mu o niczym… Rei. Nie wierzę. Nie wierzę, że mogłaś do tego stopnia stracić głowę, by w tym momencie mówić mu o Junie, z którym przecież nie zamierzasz się wiązać! Zaraz. Bo nie zamierzasz, prawda? Nie rozważałaś ewentualnego związku z Junem?…
- Huh? Przecież sam mówiłeś…
Hajime poleciał do tyłu bezwładnie niczym kukiełka, lądując na moim łóżku i wzdychając ciężko. Uderzył się otwartą dłonią w czoło, po czym spojrzał na mnie jak na beznadziejny przypadek człowieka.
- Rei, ty wiesz, co zrobiłaś? Miejmy nadzieję, że to nie dlatego Jun został wezwany do domu. Jeśli jednak, przypuśćmy, rzeczywiście dowie się od ojca, że został oficjalnie zaręczony z Rei Nagare… Cholera, cały nasz plan weźmie w łeb. Aya bez problemu będzie mogła zniszczyć go wraz z całą rodziną… Kurde, muszę pomyśleć!
- Ale… przecież wtedy będę musiała się ujawnić i wyjdzie na jaw, że związałam się z Junem wcześniej…
- To zdecydowanie za wcześnie! Poza tym, ty wiesz, jaki ciężar złożysz na ramionach Juna, wybierając go na męża? Wzięłaś pod uwagę fakt, że jest jedynym synem, dziedzicem interesu swojego ojca? Jak on sobie poradzi z zarządzaniem interesem twojej rodziny? Przecież twój ojciec szuka dla ciebie człowieka, który mógłby przejąć jego obowiązki?
Skinęłam głowa, płonąc ze wstydu i poczucia winy. Nie rozumiałam tylko jednego: dlaczego Hajime wpychał mnie w ramiona Juna, jeśli wiedział o tym wszystkim wcześniej? Przecież popierał nasz związek i pomógł nam się zejść. Gdyby nie on, Jun na pewno by mi nie zaproponował związku, w który zaangażował się równie mocno, co ja, choć mną kierowały całkiem inne impulsy. Po prostu zaufałam przeczuciu, że byłby dla mnie dobrym mężem, przy którym czułabym się bezpiecznie i komfortowo. Nie pomyślałam rzeczywiście, że połączenie naszych rodzin może zrzucić na niego taki ciężar odpowiedzialności…
Nie wiedziałam, co robić. Hajime też chyba nie znał w tej chwili na to pytanie odpowiedzi, ponieważ schował twarz w dłoniach i od dłuższej chwili nie powiedział ani słowa.
W końcu na mnie spojrzał.
- To po części moja wina, przyznaję. Nie spodziewałem się, że potraktujesz ten związek tak poważnie. Myślałem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że wiążesz się z nim tylko z jednego powodu: żeby uwolnić go od Ayi. Nie powiedziałem przecież nigdy, że masz na siebie wziąć odpowiedzialność za mój własny plan. Zamierzałem później wszystko mu wyjaśnić i od wszystkiego cię uwolnić, ale teraz… Jeżeli rzeczywiście Jun się dzisiaj dowie, że wasze rodziny mają się połączyć, będziemy musieli mu o wszystkim powiedzieć i zmusić do współpracy, co zrobi raczej niechętnie. Ale będziemy musieli, dla jego własnego dobra. Ty, Rei, jako jego wspaniała, przyszła małżonka, będziesz musiała użyć całej swojej siły perswazji.
Spuściłam wzrok. Rzeczywiście, wszystko zawaliłam!
- Rei… Co ty właściwie czujesz do Juna?
- Nie wiem…
- Jak to, ,,nie wiesz”?
- Po prostu. Wiem jednak tyle, że go lubię i mu ufam. Nie krzyw się tak, mówię ci przecież, jak jest. Trudno mi w tym momencie powiedzieć, czy jestem w stanie go pokochać. Jesteśmy razem, ale przez większość czasu zachowujemy się jak przyjaciele, a nie jak para, może to po części dlatego… Jun pewnie nie wie, jak ma ze mną postępować. Wykonuje wszystko, o co go poproszę, ale… Nie wiem, czy to jest właściwe.
- Rozumiem, brakuje ci sfery intymności… Cóż, skoro sprawa zaszła tak daleko, trochę ci pomogę w tym kierunku. Bo dobrze zgaduję, że po prostu nie masz odwagi o nic Juna w tej kwestii poprosić?
Skinęłam głową. To prawda, że nie starczyło mi odwagi nawet na to, by poprosić go o niewinnego całusa w policzek. Ba! Nawet za ręce się do tej pory nie trzymaliśmy, choć kiedy byliśmy ostatnim razem w kinie, objął mnie ramieniem i niepewnie do siebie przytulił. To się chyba jednak nie zaliczało do kategorii pieszczoty?
Rozumiałam jednak jego rozterki. Wciąż nie wiedział, że jestem dziewczyną, a wejście w jakikolwiek intymny kontakt z chłopakiem, za którego mnie uważał, musiało być dla niego naprawdę trudne. Mogłam postawić się na jego miejscu i bez przeszkód stwierdzić, że to zadanie wymagało sporej odwagi i pewności siebie. Zapewne musiałam dać mu jeszcze trochę czasu na zrobienie kolejnego kroku. Problem jednak zniknie, kiedy Jun się dowie, że jednak jest dziewczyną – co mogło stać się już niedługo…
- W każdym razie, musimy poczekać do jutra. Kiedy wróci Jun, wszystkiego się dowiemy. Tymczasem nie ma co się martwić, może wszystko będzie dobrze.
Przyznałam mu rację, co jednak nie zmieniało faktu, że kolejny ranek jawił mi się jako zapowiedź prawdziwego koszmaru…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz