Przesłałam ojcu w
końcu sprawozdanie z sytuacji, w jakiej się obecnie znajdowałam. Żeby
powstrzymać go od podejmowania natychmiastowych środków zmierzających do
realizacji jego największego pragnienia w chwili obecnej, delikatnie
powiadomiłam go, że borykam się z pewnym kłopotem, który chciałabym jeszcze
rozwiązać przed opuszczeniem szkoły, co miało ostudzić jego nadmierną
ekscytację faktem, że znalazłam już odpowiedniego kandydata do mojej ręki. Poza
tym, sama nie wiedziałam, czy kocham Juna, czy tylko go wykorzystuję, czy może
kieruje mną współczucie i jestem z nim tylko dlatego, że chcę mu pomóc… W
każdym razie nie była mi niemiła myśl, że miałabym spędzić życie u jego boku,
nadal jednak potrzebowałam czasu, by wszystko spokojnie przemyśleć.
Ojciec odpisał mi
następnego dnia w zupełnie innej formie, niż się spodziewałam:
Rei, czy on wie, że jesteś dziewczyną?
Nie wiedziałam,
czy mu skłamać, czy jednak nie, więc z odpowiedzią trochę zwlekałam. Czułam
intuicyjnie, że odpowiedź odmowna może mnie wprawić w niemałe kłopoty. Naszła
mnie wprawdzie myśl, by napisać mu coś o męskiej intuicji, o której sam
powinien najlepiej wiedzieć, ale odrzuciłam ją równie szybko, jak się pojawiła.
To nie byłoby dobre wytłumaczenie.
Cóż, byłam
zmuszona napisać prawdę:
Jun chce mnie uszczęśliwić. Jest mu
obojętne, czy jestem dziewczyną, czy chłopakiem.
Dopiero po
wysłaniu tej wiadomości zrozumiałam, jak złe było to, co napisałam. Było mu
obojętne? Ojciec nie mógł uznać tego za dobry omen. Szybko więc wysłałam mu
drugą wiadomość, w której jednak wykorzystałam argument o intuicji.
Nie zdziwiłam
się, kiedy otrzymałam odpowiedź ojca:
Polubiłem tego chłopca, ale niepokoi mnie,
że jeszcze o tobie nie wie. Intuicja czy nie, powinien zrozumieć, że bierze
odpowiedzialność za kobietę, która wprowadzi go do naszej rodziny. Niepokoję
się, Rei-chan. Spodziewaj się niedługo mojej wizyty.
Tak właśnie
myślałam, toteż nie wpadłam w panikę, widząc zapowiedź jego wizyty. Zaczęłam
natomiast myśleć, jak zorganizować to spotkanie. Nie chciałam przecież, żeby po
szkole rozeszła się wieść, że głowa rodziny Nagare tak bardzo się o mnie
troszczy, by mnie od czasu do czasu osobiście odwiedzać – runęłaby moja
bajeczka o bardzo dalekim pokrewieństwie. Trzeba więc było się zatroszczyć o
to, by spotkanie odbyło się na jakimś neutralnym gruncie.
Ciekawe, czy z
Junem też chciał się spotkać…
Jeszcze tego
samego popołudnia otrzymałam od ojca wiadomość, że do mnie jedzie. Natychmiast
do niego zadzwoniłam, w popłochu przygotowując się do wyjścia.
- Już do ciebie jadę, kochanie – powitał mnie
ojciec, kiedy tylko odebrał połączenie.
- Tato, co ty
właściwie chcesz zrobić? Wiesz przecież, że nie możesz się tutaj, ot tak sobie,
pokazać! Zniszczysz nasz cały wspaniały plan!
- No, ale
przecież ten plan powinien dobiegać końca. Osiągnęłaś już cel…
- Tato! Pisałam
ci przecież, że chcę rozwiązać jeszcze jedną małą sprawę, zanim opuszczę
szkołę! Poza tym, to dla mnie zdecydowanie za wcześnie, by się deklarować co do
tego małżeństwa… Powiedziałam tylko, że znalazłam potencjalnego kandydata!
- Rei-chan, nie
musisz się niczym martwić. Obejrzałem sobie tego chłopca z każdej możliwej
strony i jestem zachwycony twoim wyborem! Małżeństwo z dziedzicem rodziny
Hanazaka dostarczy nam wiele wspaniałych możliwości na rozszerzenie naszego
rodzinnego interesu. Istnieje tylko problem natury wiekowej, ponieważ Jun nie
może cię poślubić przed ukończeniem osiemnastego roku życia, ale zapewniam cię,
że będę go miał na oku, kochanie.
- Tato…
- Właśnie
podjeżdżam pod bramę szkoły.
- Zostań tam,
gdzie jesteś! Już do ciebie biegnę! – krzyknęłam rozpaczliwie, w popłochu
zapinając guziki marynarki i poprawiając krawat, po czym włożyłam telefon do
kieszeni i wybiegłam z pokoju, modląc się, by ojciec rzeczywiście czekał na
mnie przed bramą, wygodnie siedząc w swoim samochodzie.
Siedział, kiedy
dobiegłam do bramy. Odetchnęłam, czując, że nogi mam jak z waty. Mało
brakowało, a musiałabym się gęsto przed wszystkimi tłumaczyć, dlaczego odwiedza
mnie Koujiro Nagare. W tej sytuacji jednak nikt nawet nie musiał o niczym
wiedzieć.
Ojciec widocznie
mnie wyczekiwał, ponieważ wysiadł z samochodu i skinął na mnie, bym podeszła,
co też niepewnie zrobiłam.
- Ojcze, naprawdę
nie musiałeś…
Kiedy podeszłam
bliżej, ojciec znieruchomiał, wpatrując się we mnie tak, jakby widział mnie po
raz pierwszy w życiu. Cygaro, które trzymał w palcach i które właśnie podnosił
ust, zastygło w pół drogi. Aż musiałam się odwrócić, spodziewając się kogoś na
ogonie, ale nikogo nie zobaczyłam. Odwróciłam się więc w stronę ojca i posłałam
mu równie zdumione spojrzenie.
O co mu chodziło?
Nagle odrzucił
cygaro i ponaglił mnie, bym podeszła bliżej. Kiedy to zrobiłam, chwycił mnie za
ramiona i zaczął obracać we wszystkie strony, mrucząc coś niezrozumiałego pod
nosem.
- Tato, co się
dzieje?
W końcu ustawił
mnie twarzą do siebie i roześmiał się głośno. W jego oczach pojawił się błysk
jakiegoś zrozumienia, które mnie zaniepokoiło.
- Żartujesz
sobie, Rei? Intuicja? Cha, cha, cha! Wracam do pracy, wiem już wszystko, co
chciałem wiedzieć.
- Ale… o co
chodzi? Tato!
- Matka się uśmieje,
jak jej powiem. Staraj się dalej, kochanie. Tatuś jest po twojej stronie!
Przez resztę dnia
zastanawiałam się, o co mogło mu chodzić. Przyjechał, obejrzał mnie ze
wszystkich stron i odjechał, zanosząc się śmiechem? Napisałam do niego kilka
wiadomości na e-mail, ale na żadną mi nie odpowiedział. Moich połączeń też nie
odbierał, więc zrozumiałam, że nie zamierza mnie w tej dziwnej sprawie
uświadamiać. Pocieszałam się tylko myślą, że to nie mogło być nic złego,
ponieważ w tym wypadku ojciec na pewno by mi powiedział, o co chodzi. Bo chyba
nie pozwoliłby, żebym nie wiedziała o czymś zdecydowanie złym?
Tak, tak z
pewnością musiało być.
- Co to za
przygnębiająca atmosfera? – zapytał Hajime, zaraz po wejściu do pokoju. – Rei,
to ty ją roztaczasz?
- O, to nawet
atmosferę potrafisz wyczuwać? – odparłam zgryźliwie.
- Bo jestem
wspaniały. Więc? Znowu coś się stało?
Prychnęłam i
oparłam policzek na drugiej dłoni, nadal wpatrując się w ekran laptopa.
Wierzyłam, że jeśli wystarczająco długo będę się w niego wpatrywać, e-mail od
mojego ojca w końcu nadejdzie, przyciągnięty siłą mojej woli.
- Rei? Od kiedy
to jesteś taka dyskretna? Czy twój zły humor ma coś wspólnego z tym, że Jun
dzisiaj nie wraca na noc do naszego dormitorium? A może to ,,te dni”?
- A nie wraca? –
zdziwiłam się, w końcu odwracając wzrok od monitora i odsuwając się wraz z
krzesłem aż do barierki, przez którą się przechyliłam. Świadomie zignorowałam
drugą uwagę.
- Nic nie wiesz?
Jun został wezwany do domu, ojciec ma z nim jakąś sprawę do załatwienia…
Włosy zjeżyły mi
się na głowie. To niemożliwe, ale… może… jakimś sposobem i zupełnie wbrew mojej
woli, mój ojciec już się zajął sprawą mojego małżeństwa?! Dlatego było mu tak
wesoło dzisiaj? Może chciał mi to właśnie oznajmić, ale stwierdził, że zabawniej
będzie zostawić mnie w nieświadomości i zrobić mi niespodziankę?
Ale… ale…
Czułam, że cała
krew odpływa z mojej twarzy.
- Rei!
Zanim się
zorientowałam, co się dzieje, Hajime w kilku skokach pokonał schody prowadzące
na moje pięterko i stanowczo odsunął mnie wraz krzesłem od barierki.
- Mów, co się
dzieje. Natychmiast. Jeszcze nigdy nie widziałem cię w takim stanie, więc
podejrzewam, że tym razem to naprawdę coś poważne…
Zanim skończył
mówić, wczepiłam się palcami w jego przedramiona, czując, że zaraz wybuchnę
płaczem.
- Hajime, ja… ja
chyba zrobiłam coś bardzo złego!
- Ale co?
- Wygląda na to,
że mój ojciec, który zresztą dzisiaj mnie odwiedził, wyśmiał i odjechał,
zamierza jak najszybciej wyswatać mnie z Junem!
- O czym ty
mówisz…? Chyba mu o niczym… Rei. Nie wierzę. Nie wierzę, że mogłaś do tego
stopnia stracić głowę, by w tym momencie mówić mu o Junie, z którym przecież
nie zamierzasz się wiązać! Zaraz. Bo nie zamierzasz, prawda? Nie rozważałaś
ewentualnego związku z Junem?…
- Huh? Przecież
sam mówiłeś…
Hajime poleciał
do tyłu bezwładnie niczym kukiełka, lądując na moim łóżku i wzdychając ciężko.
Uderzył się otwartą dłonią w czoło, po czym spojrzał na mnie jak na
beznadziejny przypadek człowieka.
- Rei, ty wiesz,
co zrobiłaś? Miejmy nadzieję, że to nie dlatego Jun został wezwany do domu.
Jeśli jednak, przypuśćmy, rzeczywiście dowie się od ojca, że został oficjalnie
zaręczony z Rei Nagare… Cholera, cały nasz plan weźmie w łeb. Aya bez problemu
będzie mogła zniszczyć go wraz z całą rodziną… Kurde, muszę pomyśleć!
- Ale… przecież
wtedy będę musiała się ujawnić i wyjdzie na jaw, że związałam się z Junem
wcześniej…
- To zdecydowanie
za wcześnie! Poza tym, ty wiesz, jaki ciężar złożysz na ramionach Juna,
wybierając go na męża? Wzięłaś pod uwagę fakt, że jest jedynym synem,
dziedzicem interesu swojego ojca? Jak on sobie poradzi z zarządzaniem interesem
twojej rodziny? Przecież twój ojciec szuka dla ciebie człowieka, który mógłby
przejąć jego obowiązki?
Skinęłam głowa,
płonąc ze wstydu i poczucia winy. Nie rozumiałam tylko jednego: dlaczego Hajime
wpychał mnie w ramiona Juna, jeśli wiedział o tym wszystkim wcześniej? Przecież
popierał nasz związek i pomógł nam się zejść. Gdyby nie on, Jun na pewno by mi
nie zaproponował związku, w który zaangażował się równie mocno, co ja, choć mną
kierowały całkiem inne impulsy. Po prostu zaufałam przeczuciu, że byłby dla
mnie dobrym mężem, przy którym czułabym się bezpiecznie i komfortowo. Nie
pomyślałam rzeczywiście, że połączenie naszych rodzin może zrzucić na niego
taki ciężar odpowiedzialności…
Nie wiedziałam,
co robić. Hajime też chyba nie znał w tej chwili na to pytanie odpowiedzi,
ponieważ schował twarz w dłoniach i od dłuższej chwili nie powiedział ani
słowa.
W końcu na mnie
spojrzał.
- To po części
moja wina, przyznaję. Nie spodziewałem się, że potraktujesz ten związek tak
poważnie. Myślałem, że zdajesz sobie sprawę z tego, że wiążesz się z nim tylko
z jednego powodu: żeby uwolnić go od Ayi. Nie powiedziałem przecież nigdy, że
masz na siebie wziąć odpowiedzialność za mój własny plan. Zamierzałem później
wszystko mu wyjaśnić i od wszystkiego cię uwolnić, ale teraz… Jeżeli
rzeczywiście Jun się dzisiaj dowie, że wasze rodziny mają się połączyć,
będziemy musieli mu o wszystkim powiedzieć i zmusić do współpracy, co zrobi raczej
niechętnie. Ale będziemy musieli, dla jego własnego dobra. Ty, Rei, jako jego
wspaniała, przyszła małżonka, będziesz musiała użyć całej swojej siły
perswazji.
Spuściłam wzrok.
Rzeczywiście, wszystko zawaliłam!
- Rei… Co ty
właściwie czujesz do Juna?
- Nie wiem…
- Jak to, ,,nie
wiesz”?
- Po prostu. Wiem
jednak tyle, że go lubię i mu ufam. Nie krzyw się tak, mówię ci przecież, jak
jest. Trudno mi w tym momencie powiedzieć, czy jestem w stanie go pokochać.
Jesteśmy razem, ale przez większość czasu zachowujemy się jak przyjaciele, a
nie jak para, może to po części dlatego… Jun pewnie nie wie, jak ma ze mną
postępować. Wykonuje wszystko, o co go poproszę, ale… Nie wiem, czy to jest
właściwe.
- Rozumiem,
brakuje ci sfery intymności… Cóż, skoro sprawa zaszła tak daleko, trochę ci
pomogę w tym kierunku. Bo dobrze zgaduję, że po prostu nie masz odwagi o nic Juna
w tej kwestii poprosić?
Skinęłam głową.
To prawda, że nie starczyło mi odwagi nawet na to, by poprosić go o niewinnego
całusa w policzek. Ba! Nawet za ręce się do tej pory nie trzymaliśmy, choć
kiedy byliśmy ostatnim razem w kinie, objął mnie ramieniem i niepewnie do
siebie przytulił. To się chyba jednak nie zaliczało do kategorii pieszczoty?
Rozumiałam jednak
jego rozterki. Wciąż nie wiedział, że jestem dziewczyną, a wejście w
jakikolwiek intymny kontakt z chłopakiem, za którego mnie uważał, musiało być
dla niego naprawdę trudne. Mogłam postawić się na jego miejscu i bez przeszkód
stwierdzić, że to zadanie wymagało sporej odwagi i pewności siebie. Zapewne
musiałam dać mu jeszcze trochę czasu na zrobienie kolejnego kroku. Problem
jednak zniknie, kiedy Jun się dowie, że jednak jest dziewczyną – co mogło stać
się już niedługo…
- W każdym razie,
musimy poczekać do jutra. Kiedy wróci Jun, wszystkiego się dowiemy. Tymczasem
nie ma co się martwić, może wszystko będzie dobrze.
Przyznałam mu
rację, co jednak nie zmieniało faktu, że kolejny ranek jawił mi się jako
zapowiedź prawdziwego koszmaru…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz