Ostrożnie stąpając po wąskich stopniach marmurowych schodków i ciągnąc za sobą walizkę ważącą chyba całą tonę, próbowałam po raz kolejny przekonać samą siebie, że to się uda. Musiałam tylko zachowywać się jeszcze mniej kobieco niż zwykle, co nie stanowiło dla mnie najmniejszego problemu. W dodatku przebieranka nie stanowiła dla mnie żadnego kłopotu, jako że natura obdarzyła mnie urodą dość nijaką, a całościowo bardziej przypominałam deskę niż dziewczynę. Fizycznie nie ustępowałam w niczym chłopakom z sąsiedztwa… a przynajmniej do niedawna tak było. Pewnie nie wzbudzę żadnych pode…
- Aaaaaa!
Dlaczego te schody musiały być takie wąskie i śliskie?!
Moja super ciężka walizka z łoskotem zleciała z ostatnich schodków
zaraz za mną, przygniatając mnie swoim ciężarem i na dobrą chwilę zamraczając.
Przed oczami po raz pierwszy w swoim życiu zobaczyłam wirujące gwiazdki, co
obaliło moją teorię, że taka reakcja mogła być tylko wytworem czyjejś bujnej
wyobraźni. Czułam dziwne mrowienie w dłoniach i głuche pulsowanie w głowie, a w
myślach rozświetliło się jasnym blaskiem słowo: IDIOTKA. Zlecieć ze schodów
podczas pierwszego dnia w nowej szkole... Czułam się jak kompletna kretynka.
Kiedy wirujące gwiazdki zniknęły z pola mojego widzenia,
zaczęłam powoli zrzucać z siebie walizkę, co wcale nie było takim prostym
zadaniem, z każdą chwilą czując się coraz bardziej bezsilna. Do głowy przyszła
mi absurdalna myśl, że powinnam popracować nad moimi mięśniami, ponieważ każdy
przeciętny facet zepchnąłby z siebie głupią walizkę, nawet się zbytnio nie
zastanawiając nad tym problemem. A ja czułam się coraz bardziej bezsilna,
bezskutecznie próbując zepchnąć z siebie ten przeklęty przedmiot.
Nagle znieruchomiałam. Poczułam, że ogromny ciężar uciskający
moją pierś po prostu… znika. Kółeczka z cichym stukiem ponownie wylądowały na
podłodze, walizka znowu okazale prezentowała się w pionie.
- Co za brak klasy… – usłyszałam wypowiedziane niskim tonem
głosu słowa, które przyprawiły mnie o nieprzyjemny dreszcz na całym ciele.
Szybko zadarłam głowę, chcąc wiedzieć, z kim mam do czynienia, po czym
znieruchomiałam. Zignorowałam nawet wyciągniętą ku mnie, niewątpliwie pomocną
dłoń.
- Hajime Iwakura… – wymamrotałam, czując, jak coś zimnego i
obrzydliwego pełźnie w górę mojego kręgosłupa. Przede mną, a raczej nade mną,
stał koszmar mojego dzieciństwa. Trauma, dramat i horror w jednym. Obrzydliwy
snob. Chłopak, od którego we wszystkim byłam lepsza, oprócz złośliwości i
wyniosłości. Gdyby ktoś urządził konkurs na najbardziej snobistycznego typka,
Hajime na pewno zająłby pierwsze miejsce i zgarnął wszystkie nagrody specjalne.
Zazgrzytałam zębami ze złości. Czy naprawdę będę musiała
uczęszczać z nim do jednej i tej samej szkoły?! Jeśli tak, to miałam już
pierwszy powód ku temu, by jak najszybciej się poddać i wrócić do ojca,
zupełnie pokonana. Problem tylko w tym, że ja i przegrana to dwa zupełnie różne
światy. Nie uśmiechało mi się wywieszanie białej flagi z powodu jakiegoś
nadętego idioty!
Zaraz… a jeśli Hajime mnie pamiętał? I jeśli mnie zdradzi,
zanim jeszcze cała zabawa się zacznie?
- Żyjesz? – zapytał uprzejmie, nie pokazując po sobie
zniecierpliwienia, chociaż pewnie wszystko się w nim gotowało. Już ja go dobrze
znałam.
Niechętnie chwyciłam dłoń, którą do mnie wyciągał w pomocnym
geście, dzięki czemu chwilę później powróciłam do pozycji pionowej. W jakimś
stopniu powróciła także moja pewność siebie i buńczuczność. Nie będzie mnie ten
idiota zastraszał, co więcej!, nie pozwolę mu z siebie kpić. Kolejny raz nie
wystawię się na pośmiewisko, przynajmniej nie w jego obecności!
- Dzięki za pomoc – wymamrotałam, nie patrząc mu w oczy.
Szybkim ruchem odebrałam z jego rąk moją walizkę. – A teraz…
- Czy ja cię skądś znam…?
Zimny pot wystąpił na moje czoło.
- Nie, to niemożliwe. Dopiero przyjechałem i jeszcze nie
zdążyłem się z nikim spotkać. Nawet nie dotarłem do dormitorium – oświadczyłam
szybko, po czym roześmiałam się słabo. Sama usłyszałam, jak sztucznie to
zabrzmiało.
Hajime mruknął przeciągle, po czym spojrzał znacząco na
numerek przyczepiony do mojej walizki. Aż się wzdrygnęłam, kiedy wyciągnął do
niego paluchy, po czym obejrzał go ze wszystkich stron, po czym z najwyższą
niechęcią spojrzał na mnie i oznajmił:
- To się nie uda.
Udało mi się nie wrzasnąć, ale mało brakowało, abym nie
zemdlała. Naprawdę myślałam w tej chwili, że mnie rozpoznał i właśnie mi
oświadczał, że on nie pozwoli mi tego ciągnąć. Dobrze jednak, że udało mi się
utrzymać emocje na wodzy, ponieważ, jak się szybko okazało, Hajime miał zupełnie
coś innego na myśli.
- Zrobisz jedno głupstwo, a natychmiast wylecisz z pokoju.
Rozumiesz mnie? Nie zamierzam tolerować twojego braku koordynacji ruchowej.
Co za nadęty bufon! Jeszcze trochę, a pęknie z nadmiaru własnej
wspaniałości!
Pomaszerowałam do dormitorium w bojowym nastroju. Niech
sobie ten snob nie wyobraża, że będę słuchać jego rozkazów! O nie,
niedoczekanie jego! Może sobie być wspaniałym Hajime Iwakurą, ale ja też nie
byłam pierwszą lepszą osobą z ulicy, która nie potrafiła się postawić takiemu…
komuś!
Zatrzymałam się nagle przed samymi drzwiami dormitorium i
osłupiałam. Dopiero teraz dotarł do mnie cały sens słów Hajime, a mianowicie
to, że mieliśmy dzielić pokój. Mieliśmy mieszkać razem do końca… końca tej
farsy, którą miałam w tej chwili największą ochotę zakończyć. I tylko wrodzona
przekora nie pozwoliła mi wziąć nóg za pas i wrócić do ojca.
Drżącą dłonią ujęłam klamkę solidnych drzwi i nacisnęłam.
Szybko wsunęłam się do środka, chcąc mieć rozpakowywanie za sobą. Nie zdążyłam
jednak wejść głębiej, kiedy coś – a raczej ktoś – na mnie skoczyło.
- Ha. Ji. Me!
Po raz drugi tego dnia wylądowałam na podłodze, tym razem
jednak przygnieciona przez przedmiot całkiem żywy i odpowiednio cięższy. Aż
sapnęłam, czując, że brakuje mi powietrza w płucach.
- Hm? Skurczyłeś się, Haji… Ojej.
Tego dziwaka nie znałam. Chociaż w sumie nieładnie było go
nazywać dziwakiem, sądząc go tylko po tym, jak żywiołowo na mnie skoczył, myląc
mnie z tą bryłą lodu, Hajime. W sumie, co on chciał osiągnąć, skacząc na niego
właśnie w ten sposób? Czy to było ich standardowe powitanie? Wywnioskowałam
bowiem, że się znają, i to chyba dość dobrze.
Poza tym, nikt przy zdrowych zmysłach by się w ten sposób
nie przywitał z Hajime Iwakurą.
- Nazywam się Rei Nagare, bardzo mi miło – przywitałam się,
kiedy stanęłam na równych nogach.
- O! A więc to ty jesteś tym trzecim! Czuj się jak u siebie!
- Nnnn… Dziękuję – odparłam niezbyt inteligentnie, po czym
wzrokiem szybko ogarnęłam sytuację. Oba łóżka w części dolnej pomieszczenia
były zajęte. Pozostawała tylko góra. – Jest miejsce na górze?
- Jest. Pomóc ci wnieść walizkę? Wygląda na ciężką…
Gdybym się w porę nie ugryzła w język, pewnie przyjęłabym
(znowu!) pomocną dłoń, ale przypomniałam sobie, że przecież mam odgrywać
faceta, a skoro tak, to nie mogłam przyjmować od nikogo pomocy niczym słaba
kobietka. Musiałam dać sobie radę!
- Poradzę sobie – oświadczyłam na głos, po czym energicznym
krokiem zaczęłam się wspinać po kolejnych wąskich stopniach na pięterko.
Utknęłam już jednak na pierwszym schodku. Walizka zupełnie nie chciała pójść w
moje kroki, a ja nie miałam już siły po raz kolejny tego dnia jej podnosić.
Żeby zachować twarz, mogłam ją po prostu zostawić na dole, wraz z innymi
bagażami, ale wtedy ryzykowałam, że ktoś przez przypadek lub nieuwagę ją
otworzy i dopatrzy się kilku ciekawych rzeczy, których w torbie żadnego faceta
być nie powinno.
Mój problem został jednak dość szybko rozwiązany. Mój jakże
energiczny i pomocny współlokator ze śmiechem chwycił za rączkę walizki i bez
żadnego wysiłku przetransportował ją na górę, po czym spojrzał na mnie z
radosnym wyczekiwaniem.
- Dzięki – powiedziałam, a na moją twarz mimowolnie wypłynął
uśmiech. – Chyba jestem bardziej zmęczony, niż myślałem.
- No problem, baby
– odparł chłopak, po czym szybko wyciągnął ku mnie dłoń. – Hanazaka Jun, do
usług!
Nie sposób było się nie roześmiać. Z chęcią uścisnęłam jego
dłoń. Mocno i zdecydowanie.
Może spędzony tutaj czas nie będzie tak do końca stracony,
jak początkowo sądziłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz