Kiedy chłopcy po
tygodniu nieobecności wrócili, zastali mnie w nastroju dość ponurym, dlatego
zaczęli wokół mnie chodzić na paluszkach. Hajime mógł zrzucić całą winę na
kobiece humory, ale Jun zupełnie nie miał wytłumaczenia na to, co się ze mną
dzieje, a jako że był moim ,,ochroniarzem” (naprawdę trudno mi teraz było o nim
myśleć jak o moim chłopaku), próbował coś ze mnie wyciągnąć. Nie potrafiłam mu
jednak odpowiedzieć na zadawane pytania, więc sam doszedł do jakichś wniosków,
którymi się ze mną nie podzielił. Kazał jednak Hajime się mną zająć, po czym
opuścił pokój.
Zaniepokoiłam
się.
- Co się dzieje?
– zapytałam.
- Chyba pobiegł
do Ayi – odparł Hajime, wzruszając ramionami. – Nic mu nie chciałaś powiedzieć,
więc zapewne sądzi, że to ona odpowiada za twój podły nastrój. Myśli, że coś ci
zrobiła. Przynajmniej tak mi się wydaje…
Jeszcze bardziej
się zaniepokoiłam, ale było już za późno, by wybiec za Junem i go powstrzymać.
Hajime też przyznał, że bez sensu w tej chwili go powstrzymywać, skoro coś tam
w głowie sobie uroił.
Aby odegnać od
siebie wszelkie niepokojące myśli, zapytałam Hajime, jak im poszło podczas
rozgrywek między drużynowych. Trudno było mi jednak skupić się na tym, co do
mnie mówił, ponieważ głowę miałam pełną niepotrzebnych myśli, do których
zainspirowała mnie Mayuko. Naprawdę nie chciałam jej winić za mój stan ducha,
ale w tym przypadku to przecież nie była moja wina. Nigdy wcześniej przez myśl
mi nie przeszło, że sympatia, jaką darzę Hajime, może przybrać jakiś poważny
kształt. W tej chwili też niczego nie czułam. Żadnych rewelacji. Nie było mi
ani przykro, że muszę z nim siedzieć sama w pokoju, ani nie byłam z tego powodu
szczęśliwa.
Czy tak wyglądała
miłość? Coś mi się zdawało, że nie bardzo. Mogłam być małym dzieckiem, jeśli
chodziło o zakochiwanie się, ale wiedziałam jedno: osoba Hajime nie
przyprawiała mnie o szybsze bicie serca. Mayuko się myliła. I chociaż
wiedziałam o tym od początku, to jednak zostałam do tego stopnia oszołomiona
jej słowami, że przez chwilę nawet w to wierzyłam.
Minęła długa
chwila, zanim zrozumiałam, że w pokoju panuje kompletna cisza, a ja bezczelnie
wpatruję się w Hajime. Nie spuściłam jednak wzroku. Ogarnęła mnie nagła i
nieprzeparta chęć postawienia mu pytania, które od kilku dni za mną chodziło.
- Hajime, co byś
zrobił, gdyby Mayuko cię zdradziła?
- Dlaczego
miałaby to zrobić?
- Nie wiem, ale…
Gdyby zaistniała taka sytuacja?
- Coś się stało?
Znalazłaś kogoś, kiedy nas nie było?
- Hajime, ja
pytam o ciebie. Tylko teoretycznie, ale jestem ciekawa, co byś zrobił, gdyby
tak rzeczywiście się stało.
Chłopak posłał mi
dziwne spojrzenie.
- Nie wiem, o co
ci chodzi i nie mam ochoty odpowiadać na twoje pytanie. Jeśli coś
przeskrobałaś, dlaczego mi po prostu nie powiesz?
Nie mogłam mu
przecież powiedzieć o tym, czego dowiedziałam się od Mayuko! Jemu, który tak
cenił sobie przyjaźń Juna! Chociaż to oczywiście nie była wina Hanazaki, że
dziewczyna się w nim zakochała. Sam przecież powiedział, że nigdy by Hajime nie
zdradził w ten sposób – a jeśli komuś można było zaufać, to właśnie Junowi.
Gdyby miał coś na sumieniu, natychmiast dałoby się to zauważyć. Mimo to…
- Hajime… Jesteś
pewien, że Mayuko-san cię kocha?
- Miłość? O czym
ty mówisz? Mayuko została mi przedstawiona w wieku sześciu lat. Dowiedziałem
się nagle, że jestem z nią zaręczony, więc od tej pory nie powinienem nawet
patrzeć na inne kobiety. Jesteśmy do siebie przyzwyczajeni, znamy swoje dobre i
złe strony, wiemy, że możemy na sobie polegać. Nie czujemy do siebie dzikiej
namiętności, więc nasz związek będziemy budować na solidnej przyjaźni. Czy tak
nie jest lepiej? Rei, czy ty nie pragniesz tego samego? Nie chcesz chyba
opierać swojego przyszłego związku na czymś tak niepewnym jak pożądanie?
- Związek bez
miłości…
Hajime prychnął z
rozbawieniem.
- Dziecko z
ciebie, Rei Nagare. Prawie o tym zapomniałem.
- Tylko dlatego,
że chcę wierzyć w miłość? – zapytałam, czując przypływ gniewu.
- Naprawdę nie
rozumiem tej rozmowy. Czekaj, może coś się wyjaśni, kiedy zadam ci bardzo
osobiste pytanie. Pozwolisz?
Obojętnie
skinęłam głową.
- Czym dla ciebie
jest miłość?
Prychnęłam.
- Na pewno nie
tym, czym jest ona dla ciebie – odparłam, wydymając policzki. – Dla mnie to
uczucie jest czymś… niepospolitym. Ty natomiast wszystko sprowadzasz do
przyjaźni, do solidnych fundamentów… A gdzie szaleństwo?
- Jesteś
kompletne dziecko. Mylisz zakochanie z miłością, ale co ja ci będę tłumaczył.
Sama się kiedyś przekonasz, które z nas miało rację. Nie myśl sobie jednak, że
pozwolę ci zranić Juna podczas tej próby uczucia. Jeśli po prostu chcesz się
zabawić, zostaw go od razu w spokoju.
Zacisnęłam zęby i
wstałam, zamierzając wziąć prysznic i położyć się do łóżka. Nie miałam dłużej
ochoty dyskutować z Hajime w chwili, kiedy jego dupkowatość wychodziła z niego
wyraźniej, niż to ostatnimi czasy bywało. Znowu nazwał mnie dzieckiem i rzucił
jakąś pseudo-mądrością, której prawdziwości nawet nie zamierzałam roztrząsać.
Po raz kolejny tylko zrozumiałam, jak bardzo on i ja się różnimy pod wszystkimi
niemal względami. Wiedziałam, że nie robił tego w tym momencie złośliwie, ale i
tak byłam na niego zła. Jego słowa obudziły we mnie natychmiastowy bunt.
Dlatego nie chciałam dłużej z nim rozmawiać, obawiając się swojej własnej
reakcji.
Ale może miał
rację co do tej miłości…
Wzdrygnęłam się natychmiast
i wyrzuciłam tę obrzydliwą myśl z głowy. Hajime nie mógł mieć racji! Miłość nie
mogła być taka… taka zwykła!
- Rei…?
Cholera! Głupie
łzy!
- Ja już nic nie
rozumiem – wydusiłam, z całych sił powstrzymując płacz. – Więc czym jest ta
miłość?
Hajime wstał i
niepewnie objął mnie ramieniem, przytulając do swojej piersi. Nie było w tym
uścisku wiele entuzjazmu, ale i tak poczułam się lepiej.
- Czym? Odpowiedź
jest bardzo prosta, Rei. Miłość jest szczęściem, którym chcesz się podzielić z
drugą osobą. Nie wielkim fajerwerkiem, który wybucha i gaśnie, ale małym,
spokojnym, pięknym płomyczkiem, przy którym możesz się ogrzewać przez całe
życie. Miłość jest pragnieniem trzymania drugiej osoby za rękę i pragnieniem
zrozumienia jej choć trochę. To piękne uczucie Rei. Nie myl jej z czymś tak
pospolitym jak zakochanie. Wiem, że Juna nie darzysz ani jednym, ani drugim,
ale mam ciągle nadzieję, że to się zmieni. Jeśli nie… nie unieszczęśliwiaj go,
proszę.
Skinęłam głową,
wzdychając ciężko. Zdołałam zatrzymać płacz w sobie, ale byłam pewna, że oczy i
tak mam czerwone. Odsunęłam się więc od Hajime i powlokłam się pod prysznic,
znowu zapominając ręcznika i ubrania na zmianę, które chwilę później Hajime
wrzucił przez szparę w drzwiach, które zaraz zatrzasnął. Gdyby jednak z
jakiegoś powodu spojrzał do środka, zobaczyłby skuloną, godną pożałowania
dziewczynę, która w tej chwili zupełnie nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić.
Hajime mi bowiem uświadomił, że mój cel przebywania tutaj – znalezienie
kandydata na męża – zupełnie nie był tak zabawny, jak wcześniej mi się
wydawało. Cała ta przebieranka była po prostu śmieszna. Czy naprawdę uważałam,
że ktoś mógłby mnie pokochać jako chłopaka, a potem, gdy powiedziałabym mu
prawdę o sobie, bez sprzeciwu zaprowadzić mnie do ołtarza?…
Powoli otwierałam
oczy na rzeczywistość.
Zaraz po wyjściu
spod prysznica podeszłam do Hajime. Chyba zrozumiał, co chciałam mu oznajmić,
bo uśmiechnął się ze zrezygnowaniem.
- Hajime, nie
mogę dłużej odgrywać tej szopki. Nie mogę zwodzić Juna jako chłopak i mieć
nadzieję na to, że kiedy dowie się prawdy, zaakceptuje mnie bez żadnego
sprzeciwu. Przepraszam, że niszczę twój plan, ale sam widzisz, że to nie może
tak dłużej trwać. Zamierzam stać się dziewczyną i własnymi siłami poradzić
sobie z Ayą. Będę wdzięczna, jeśli użyczysz mi swojej siły.
Hajime wyciągnął
ku mnie dłoń, którą uścisnęłam.
- Najwyższy czas,
Rei. Nadszedł doskonały czas na to, byś wkroczyła do akcji jako dziewczyna w
pełnej krasie. Liczę na ciebie.
Skinęłam głową,
po czym pobiegłam na piętro się spakować. To była jedyna właściwa decyzja.
Tylko tak mogłam prawdziwie pokochać i równie prawdziwie rozkochać w sobie
jakiegokolwiek mężczyznę. Świetnie się bawiłam, udając chłopaka, ale nadszedł
czas, by chłopczyca w końcu dorosła i stawiła czoło swojej kobiecości. Tylko w
ten sposób mogłam znaleźć szczęście.
Byłam ciekawa,
czy ojciec spodziewał się takiego rozwoju wypadków?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz