poniedziałek, 22 lipca 2013

26. wielkie fiasko! Aya zostaje upokorzona!

- To miejsce… przywołuje wspomnienia – stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie. – Spędziliśmy tu wiele miłych chwil.
Naprawdę mogłam się spodziewać tego, że Jun wyciągnie mnie na dach budynku. Przecież wiedziałam, że to jest jedno z jego ulubionych miejsc, w którym mógł odnaleźć trochę spokoju. Nawet teraz, kiedy na dziedzińcu panowało spore zamieszanie, tutaj, kilkanaście metrów nad ziemią, panowała przyjemna cisza.
Cisza… Z niejakim zdenerwowaniem uświadomiłam sobie, że od momentu, w którym Jun poprosił, bym za nim poszła, nie zamieniliśmy ze sobą słowa. To znaczy, on się nie odezwał ani jednym słowem, nie skomentował nawet tego, co przed chwilą powiedziałam. Czułam tylko, że przez cały czas mi się dość intensywnie przygląda, która to świadomość przyprawiała mnie o rumieńce wstydu.
Nagle poczułam, że Jun chwyta mnie za rękę, dzięki czemu odważyłam się w końcu na niego spojrzeć.
- Hajime o wszystkim mi powiedział – zaczął, mocno ściskając moją dłoń w swojej. – O tym, dlaczego musiałaś kłamać i o tym, że wraz z nim mi pomagałaś. Kiedy wszystko mi wyjaśnił, wiele spraw zaczęło w końcu mieć jakiś sens.
- Nie jesteś… zły?
- Jestem. Przynajmniej w pewnym sensie. Nie rozumiem, jak mogłaś angażować się w coś tak niebezpiecznego jak sprawa z Ayą. Ale to również moja wina. Wiedziałem, że proponując ci pewnego rodzaju związek, kiedy jeszcze uważałem cię za chłopaka, sam sobie pomogę. Nie myśl więc, że byłem całkiem bezinteresowny w tamtym momencie. Wiedziałem, że staniesz się dla mnie wielką pomocą, i że możesz znaleźć się w niebezpieczeństwie z tego powodu. Gdyby Aya wcześniej się o wszystkim dowiedziała, mogłoby się to o wiele gorzej dla nas obojga skończyć. Gdybym znał prawdę… Ale cieszę się również, że tyle dla mnie zrobiłaś. Poza tym, z tego powodu chyba nie odnalazłaś tego, czego szukałaś? Jeśli chcesz, mogę cię przedstawić kilku porządnym chłopakom.
Spojrzałam na niego, zupełnie nic nie rozumiejąc. Dlaczego on chciał mnie przedstawiać innym chłopakom? Przecież byliśmy razem, prawda?… Ani on, ani ja go jeszcze nie rzuciłam, a moje odejście z męskiej części liceum nie miało z tym przecież nic wspólnego. Chyba, że Hajime mu powiedział, że wszystko się między nami skończyło w momencie, kiedy skończył realizację swojego planu. Że już mnie nie potrzebował…
To bolało.
- Jun… rzucasz mnie?
- O czym ty mówisz? Nigdy przecież nawet nie byliśmy razem. Hajime, jak już mówiłem, o wszystkim mi powiedział. Wspomniał też coś o tym, że nasz związek też był elementem jego planu, więc z chwilą, w której on się skończył, między nami również wszystko się skończyło, prawda? Nie ma już żadnego powodu, dla którego miałabyś ze mną być.
Poczułam, że zaraz się rozpłacze.
- Więc… nie chcesz mnie? Jun, powiedz mi prawdę!
- Rei, co się dzieje? – zapytał zmartwiony Jun, delikatnie mnie do siebie przytulając. – Hajime powiedział, że…
- Hajime nic nie wie! – przerwałam mu w pół słowa, wyrywając się z jego ramion. Już nie czułam potrzeby płaczu, choć po moich policzkach toczyły się już dwie zdradzieckie łzy. Teraz wpadłam we wściekłość. Miałam wrażenie, że jeśli jeszcze raz usłyszę o tym, co Hajime powiedział lub zrobił, po prostu wyjdę z siebie. – To prawda, że rozmawiał ze mną kilka razy na temat moich uczuć, ale on zupełnie nie wie, co ja właściwie czuję! On nie zna mojego serca tak, jak ja je znam! Dla mnie… dla mnie to nie była tylko zabawa! Nie możecie mi teraz kazać o wszystkim… o tobie… po prostu zapomnieć! Ot tak, jakby to się nie wydarzyło!
Jun uśmiechnął się delikatnie, po czym ponownie otoczył mnie ramieniem. Tym razem mu się nie wyrwałam, ponieważ nie miałam na to siły.
- Rei, jeśli nadal mnie chcesz… jeśli nadal pragniesz, bym przy tobie był, ja nie będę miał nic przeciwko. Widzisz, jeśli chodzi o ciebie… mam do ciebie olbrzymią słabość. Kiedy Hajime mi wszystko wytłumaczył, pomyślałem, że wszystko się zapewne między nami skończyło. To, co miało się stać, zapewne się stało, więc nie było już powodu, dla którego mielibyśmy to ciągnąć… a kiedy to sobie uświadomiłem… Rei, chyba próbuję ci powiedzieć, że naprawdę cię lubię. W każdej postaci.
W tym momencie moje serce chyba osiągnęło limit uderzeń. Biło tak szybko, że aż zrobiło mi się słabo, więc musiałam ze znaczą siłą wczepić się w obejmujące mnie ramię palcami. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak szybko w tej chwili oddycham.
Dziwne. Kiedy spotykałam się z Junem, jeszcze przebrana za chłopaka, nigdy nie czułam takiej burzy w sobie. Wtedy potrafiłam traktować go z dystansem, którego w tej chwili zupełnie nie czułam. Byłam zupełnie oszołomiona uczuciami, które się we mnie obudziły w momencie, kiedy pozwoliłam kobiecej stronie mojej natury dojść do głosu – bo podejrzewałam, że to w dużej mierze jej sprawka. Przez bardzo długi okres czasu nie pozwalałam jej dojść do głosu, dusiłam ją w sobie, pozwalając, by duch swobodnej chłopczycy całkowicie mnie ogarnął. Dlatego tak wielu rzeczy nie byłam w stanie wtedy zrozumieć.
Teraz jednak, kiedy pozwoliłam swojej dziewczęcości dojść do głosu, zostałam przytłoczona wszystkimi uczuciami, które do tej pory dusiłam w sobie. Ta strona mojej natury wstydziła mnie samej sprzed kilku tygodni. Tej mnie, która niczego nie widziała i nie chciała widzieć. Tej, która momentami potrafiła być tak bezwstydna i naiwna. I która naprawdę myślała, że miłości musi szukać jak najdalej od najbliższego otoczenia.
Głupia i naiwna Rei…
Nagle podskoczyłam z zaskoczenia, gdy usłyszałam odgłos gwałtownie otwieranych drzwi, po czym zza rogu wyskoczył zaaferowany Hajime. Zupełnie nie przejmując się sytuacją, w której nas znalazł, chwycił Juna za ramię i mocno pociągnął.
- Musisz pójść ze mną! Teraz!
- Co się stało? – zapytał Jun, równie oszołomiony, co ja. Bez sprzeciwu jednak podążył za przyjacielem, rzucając mi jeszcze niepewne spojrzenie. Zapewne myślał, że sprawa nie wymaga mojej obecności, więc miał zamiar mnie zostawić na tę chwilę samą, ale Hajime miał inne plany.
- Rei, na co czekasz? Ciebie też ta sprawa dotyczy!
- Ale… co się właściwie dzieje?
- Ayako urządza scenę – oznajmił Hajime, krzywiąc się z niesmakiem. Zaraz jednak na jego twarzy wypłynął cwany uśmiech. – Po prostu nie chciałem, byście przegapili takie widowisko…
Junowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Wyrwał się z uścisku Hajime i błyskawicznie rzucił się ku schodom. Iwakura tylko wzruszył ramionami, po czym ruszył za nim, kiwając jeszcze na mnie, bym za nim poszła, co też natychmiast zrobiłam.
Kiedy dotarliśmy do największej auli, w środku panowała nienaturalna cisza. Nie widziałam jednak, co się dzieje w środku, ponieważ przy wejściu tłoczyło się za dużo ludzi. Większość wyglądała, jakby ktoś rzucił na nich urok, ze wzrokiem utkwionym gdzieś ponad moje możliwości obserwacji, całkowicie nieruchomi.
- To okropne – usłyszałam nagle pierwszy głos z tłumu.
- Że też takie rzeczy dzieją się w naszych kręgach…
- To nieprawda! – To był Jun. Natychmiast rozpoznałam jego głos, który w tej ciszy zabrzmiał niczym trzask bicza. – Ojcze, nie słuchaj jej, to wszystko nieprawda!
- Musimy podejść bliżej – oznajmił Hajime, obejmując mnie ramieniem i nagle nurkując w tłumie. Ludzie jednak zupełnie nie zwracali na nas uwagi, kiedy ich szturchaliśmy i popychaliśmy, prąc niestrudzenie przed siebie, aż w końcu wypadliśmy na mniej więcej wolną przestrzeń. Tam właśnie stała Aya oraz Jun, który zdecydowanie potrzebował naszego wsparcia w tym momencie.
- Nieprawda? – syknęła po chwili Aya, powolnym ruchem odrzucając swoje włosy na plecy. Jej źrenice zwęziły się tak bardzo, że przypominały oczy zwierzęcia. Wzdrygnęłam się. – Już nie bądź taki wstydliwy, braciszku. Czyż nie mówiłeś, że nie powinniśmy się wstydzić naszego uczucia?
Jun zrobił krok do przodu, jednocześnie robiąc ruch, jakby chciał ją uderzyć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Na jego twarzy odmalowała się bezsilność, a jego wzrok powędrował ku mężczyźnie, który przyglądał się całej scenie z widoczną rozpaczą. Rozpoznałam w nim niemal natychmiast ojca Juna, tak bardzo syn był do niego podobny.
- Mam dowody – ciągnęła dalej Aya. – Wiele osób może potwierdzić fakt, że się ze mną spotykałeś. Ja jestem tylko bękartem rodziny Hanazaka, więc nie miałam siły ci się oprzeć, ale nie zamierzam dłużej milczeć!
Coś we mnie pękło.
Błyskawicznie doskoczyłam do Juna i przytuliłam się do jego ramienia, posyłając Ayi najtwardsze ze swoich spojrzeń, pełne chłodu i dystansu. Nie mogłam pozwolić, by ta dwulicowa żmija zniszczyła chłopaka, którego ja wybrałam, i który należał tylko do mnie.
- Co za bezczelność! – wyplułam z siebie, unosząc wysoko głowę. – Dowody? Chciałabym zobaczyć te ,,dowody”, którymi chcesz oczernić Juna. Masz odwagę oskarżać go o to, że cię uwiódł, swoją własną siostrę, w obecności tylu świadków? Bardzo proszę, czekam na te dowody!
Aya chwilowo straciła pewność siebie – zapewne nie spodziewała się, że ktoś może się pojawić i wziąć Juna w obronę – ale zaraz się uspokoiła i skinęła na kogoś znajdującego się za moimi plecami. Twardo nakazałam sobie, żeby się nie odwracać, więc dopiero po chwili zobaczyłam niechętnie wychodzącą na środek trójkę dziewcząt, które zawsze towarzyszyły Ayi, to znaczy blond włosa przedstawicielka samorządu i jej dwie ,,ręce”.
- Ayumi-san, wiesz przecież, jak było?
Blondyna wzruszyła ramionami i zaczęła się rozglądać dookoła. Kiedy jej wzrok padł na mnie, z jej gardła wydobył się stłumiony krzyk.
- To ty? – zapytała zdumiona, jakby po raz pierwszy w życiu mnie widziała.
Ayako się zaniepokoiła tą reakcją.
- To ja – odparłam szczerze, nie wiedząc o co chodzi. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że ja to ja, bo któżby inny?
- Ach, teraz rozumiem! – oświadczyła z uśmiechem, a ja w końcu stwierdziłam, że w jakiś sposób jest ładna. Przynajmniej kiedy się uśmiecha. – To ty byłaś tym chłopcem!
- Ayumi-sa…
- Ty siedź cicho! – zgasiła ją przewodnicząca, wręcz piorunując ją wzrokiem. – Boże, nie mogę uwierzyć, że istnieją takie dziewczyny, jak ty. Jeśli chcesz, żebym cokolwiek w tej sprawie powiedziała, to proszę bardzo. Z tego, co pamiętam, to ty zawsze chodziłaś za Hanazaką, łamiąc przeważnie nasz regulamin. Przymykałyśmy na to oko, ponieważ udawałaś taką cnotliwą dziewuszkę, że nikt by cię nigdy nie posądził o żadne zdrożne rzeczy. Ale teraz widzę, jaka jesteś naprawdę, i nie zamierzam brać w twojej brudnej gierce udziału. Mogę poświadczyć tu i teraz, że Jun Hanazaka nigdy nie złamał żadnego punktu naszego regulaminu, a jego zachowanie wobec wszystkich dziewcząt było nienaganne. Nigdy nie okazał żadnej większego zainteresowania, niż to konieczne. Włączając w to ciebie, Ayako Matsuya.
- To… to kłamstwo! – krzyknęła Aya, czerwona z gniewu. Ojoj, coś chyba nie szło po jej myśli. – On… on mnie szantażował! Kazał mnie śledzić! Sprawdzał każdy mój krok!
- Oi, oi! – Stwierdziłam, że nadeszła właściwa pora, by ją zatrzymać. – Osobą, która robiła te wszystkie podłości, byłaś ty we własnej osobie. Czyż nie mówiłaś, że chcesz widzieć, jak Jun cierpi? Czyż nie byłaś osobą, która wiedziała o każdym jego kroku? Już nie pamiętasz, jak próbowałaś go przede mną oczernić, wyciągając jakieś absurdalne fakty?
- To… to…
- Hajime, ty również wiedziałeś o wszystkim, prawda? – zapytała przewodnicząca, która zaczęła się doskonale bawić w tym momencie. – Dlatego poprosiłeś mnie, bym sprawdziła Ayako?
- Ja miałbym nie wiedzieć? – odparł niemal autentycznie zdumiony Hajime. – Próbujesz być w tym momencie niegrzeczna?
Ayumi zachichotała.
- No tak, to do ciebie podobne – oświadczyła. – Ale cieszę się, że kazałeś mi się zainteresować tą sprawą. Pewnie do tej pory bym nie wiedziała, co się dzieje tuż pod moim nosem, a nienawidzę być oszukiwana. Właściwie zaczęłam już coś podejrzewać w chwili, kiedy zobaczyłam Rei i Juna w dość… hm… dwuznacznej sytuacji. – Kiedy?! – Zaczęłam się zastanawiać, czy Hanazaka-san może kochać Ayę, jeśli spotyka się z chłopakiem… Teraz jednak wszystko się wyjaśniło!
- To niczego nie wyjaśnia! – upierała się Aya. Chyba zrozumiała, że zaczyna tracić panowanie nad sytuacją.
- Jak nie? – zdziwił się Hajime, który w końcu zdecydował się wziąć czynny udział w tej szopce, która stawała się coraz bardziej zabawna. – Dlaczego miałby zmuszać cię do czegokolwiek, jeśli spotykał się z Rei, nawet nie wiedząc, że on to w rzeczywistości ona? Ty również tego nie wiedziałaś, co było mi oczywiście na rękę.
- Ty…!
- Wiesz, co zdecydowało o tym, że się wtrąciłem w twój wspaniały plan zniszczenia Juna? Twój brak klasy. Nie podobały mi się twoje metody. Napadałaś na niego w każdej wolnej chwili, obiecywałaś, że zniszczysz go z całą rodziną, kiedy wyjdzie na jaw, że ma z tobą romans, do którego sama doprowadziłaś… Na początku nawet podziwiałem twoją zręczność, ale twoje metody przyprawiły mnie o mdłości.
- Moje metody? Ale jak?…
Hajime tylko się uśmiechnął przebiegle i spojrzał na mnie. Uniosłam brwi, ponieważ znowu nie zrozumiałam, co chciał mi przekazać.
- Miałem swoje sposoby… - odparł tylko. – Brudy zawsze wyłażą na światło dzienne.
Prawie zapomniałam, że obserwuje nas ponad setka zebranych w auli osób, która przyszła tutaj, by obejrzeć przygotowane na dzisiejszy dzień przedstawienie. Zamiast jednak kulturalnego i cokolwiek śmiesznego teatrzyku, zostali świadkami żałosnej komedii. Rozejrzałam się dookoła, chcąc sprawdzić reakcję, jaka była udziałem tej niecodziennej publiczności, ale zupełnie nie potrafiłam zrozumieć, o czym dookoła nas szeptano, aczkolwiek pocieszały mnie spojrzenia, jakie kierowały się na Ayę. Zarówno Ayumi-san, jak i Hajime, musieli ich przekonać do swojej wersji wydarzeń.
- Jun, wszystko będzie w porządku! Już nie musisz się o nic martwić! – zapewniłam, w końcu podnosząc na niego wzrok. Znieruchomiałam, kiedy zobaczyłam, jak po jego twarzy spływają łzy. – Jun…?
- Rei, bez ciebie… przyjaciele…
- Jun…?
Tylko kątem oka zdążyłam zauważyć, jak Aya odwraca się na pięcie, gotowa uciec, ale już nie zobaczyłam, czy rzeczywiście udało jej się to udało, ponieważ Jun gwałtownie mnie przytulił i mocno, mocno ścisnął. Było w tym uścisku tyle uczucia wdzięczności, że siłą woli musiałam się uśmiechnąć i oddać mu uścisk.
- Jun, kochanie! – Mayuko nagle wyskoczyła z tłumu, w którym do tej pory się chowała, po czym również go objęła, wciskając się miedzy nas. – Przysięgnij, że to są łzy szczęścia!
Chłopak przyciągnął ją do siebie za pomocą drugiego ramienia, ale nie miałam mu tego za złe w tej chwili. Później jednak zamierzałam go poprosić, by więcej w ten sposób nie przytulał do siebie żadnej dziewczyny, jako że od tej chwili ja chciałam być dla niego jedyną, której powinien okazywać wdzięczność w ten sposób. Tym razem jednak mogłam przymknąć na to oko.
Ale tylko tym razem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz