- To miejsce…
przywołuje wspomnienia – stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie. –
Spędziliśmy tu wiele miłych chwil.
Naprawdę mogłam
się spodziewać tego, że Jun wyciągnie mnie na dach budynku. Przecież
wiedziałam, że to jest jedno z jego ulubionych miejsc, w którym mógł odnaleźć
trochę spokoju. Nawet teraz, kiedy na dziedzińcu panowało spore zamieszanie,
tutaj, kilkanaście metrów nad ziemią, panowała przyjemna cisza.
Cisza… Z niejakim
zdenerwowaniem uświadomiłam sobie, że od momentu, w którym Jun poprosił, bym za
nim poszła, nie zamieniliśmy ze sobą słowa. To znaczy, on się nie odezwał ani
jednym słowem, nie skomentował nawet tego, co przed chwilą powiedziałam. Czułam
tylko, że przez cały czas mi się dość intensywnie przygląda, która to
świadomość przyprawiała mnie o rumieńce wstydu.
Nagle poczułam,
że Jun chwyta mnie za rękę, dzięki czemu odważyłam się w końcu na niego spojrzeć.
- Hajime o
wszystkim mi powiedział – zaczął, mocno ściskając moją dłoń w swojej. – O tym,
dlaczego musiałaś kłamać i o tym, że wraz z nim mi pomagałaś. Kiedy wszystko mi
wyjaśnił, wiele spraw zaczęło w końcu mieć jakiś sens.
- Nie jesteś…
zły?
- Jestem.
Przynajmniej w pewnym sensie. Nie rozumiem, jak mogłaś angażować się w coś tak
niebezpiecznego jak sprawa z Ayą. Ale to również moja wina. Wiedziałem, że
proponując ci pewnego rodzaju związek, kiedy jeszcze uważałem cię za chłopaka,
sam sobie pomogę. Nie myśl więc, że byłem całkiem bezinteresowny w tamtym
momencie. Wiedziałem, że staniesz się dla mnie wielką pomocą, i że możesz
znaleźć się w niebezpieczeństwie z tego powodu. Gdyby Aya wcześniej się o
wszystkim dowiedziała, mogłoby się to o wiele gorzej dla nas obojga skończyć.
Gdybym znał prawdę… Ale cieszę się również, że tyle dla mnie zrobiłaś. Poza
tym, z tego powodu chyba nie odnalazłaś tego, czego szukałaś? Jeśli chcesz,
mogę cię przedstawić kilku porządnym chłopakom.
Spojrzałam na
niego, zupełnie nic nie rozumiejąc. Dlaczego on chciał mnie przedstawiać innym
chłopakom? Przecież byliśmy razem, prawda?… Ani on, ani ja go jeszcze nie
rzuciłam, a moje odejście z męskiej części liceum nie miało z tym przecież nic
wspólnego. Chyba, że Hajime mu powiedział, że wszystko się między nami
skończyło w momencie, kiedy skończył realizację swojego planu. Że już mnie nie
potrzebował…
To bolało.
- Jun… rzucasz
mnie?
- O czym ty
mówisz? Nigdy przecież nawet nie byliśmy razem. Hajime, jak już mówiłem, o
wszystkim mi powiedział. Wspomniał też coś o tym, że nasz związek też był
elementem jego planu, więc z chwilą, w której on się skończył, między nami
również wszystko się skończyło, prawda? Nie ma już żadnego powodu, dla którego
miałabyś ze mną być.
Poczułam, że zaraz
się rozpłacze.
- Więc… nie
chcesz mnie? Jun, powiedz mi prawdę!
- Rei, co się
dzieje? – zapytał zmartwiony Jun, delikatnie mnie do siebie przytulając. –
Hajime powiedział, że…
- Hajime nic nie
wie! – przerwałam mu w pół słowa, wyrywając się z jego ramion. Już nie czułam
potrzeby płaczu, choć po moich policzkach toczyły się już dwie zdradzieckie
łzy. Teraz wpadłam we wściekłość. Miałam wrażenie, że jeśli jeszcze raz usłyszę
o tym, co Hajime powiedział lub zrobił, po prostu wyjdę z siebie. – To prawda,
że rozmawiał ze mną kilka razy na temat moich uczuć, ale on zupełnie nie wie,
co ja właściwie czuję! On nie zna mojego serca tak, jak ja je znam! Dla mnie…
dla mnie to nie była tylko zabawa! Nie możecie mi teraz kazać o wszystkim… o
tobie… po prostu zapomnieć! Ot tak, jakby to się nie wydarzyło!
Jun uśmiechnął
się delikatnie, po czym ponownie otoczył mnie ramieniem. Tym razem mu się nie
wyrwałam, ponieważ nie miałam na to siły.
- Rei, jeśli
nadal mnie chcesz… jeśli nadal pragniesz, bym przy tobie był, ja nie będę miał
nic przeciwko. Widzisz, jeśli chodzi o ciebie… mam do ciebie olbrzymią słabość.
Kiedy Hajime mi wszystko wytłumaczył, pomyślałem, że wszystko się zapewne
między nami skończyło. To, co miało się stać, zapewne się stało, więc nie było
już powodu, dla którego mielibyśmy to ciągnąć… a kiedy to sobie uświadomiłem…
Rei, chyba próbuję ci powiedzieć, że naprawdę cię lubię. W każdej postaci.
W tym momencie
moje serce chyba osiągnęło limit uderzeń. Biło tak szybko, że aż zrobiło mi się
słabo, więc musiałam ze znaczą siłą wczepić się w obejmujące mnie ramię
palcami. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak szybko w tej chwili
oddycham.
Dziwne. Kiedy
spotykałam się z Junem, jeszcze przebrana za chłopaka, nigdy nie czułam takiej
burzy w sobie. Wtedy potrafiłam traktować go z dystansem, którego w tej chwili
zupełnie nie czułam. Byłam zupełnie oszołomiona uczuciami, które się we mnie
obudziły w momencie, kiedy pozwoliłam kobiecej stronie mojej natury dojść do
głosu – bo podejrzewałam, że to w dużej mierze jej sprawka. Przez bardzo długi
okres czasu nie pozwalałam jej dojść do głosu, dusiłam ją w sobie, pozwalając,
by duch swobodnej chłopczycy całkowicie mnie ogarnął. Dlatego tak wielu rzeczy
nie byłam w stanie wtedy zrozumieć.
Teraz jednak,
kiedy pozwoliłam swojej dziewczęcości dojść do głosu, zostałam przytłoczona
wszystkimi uczuciami, które do tej pory dusiłam w sobie. Ta strona mojej natury
wstydziła mnie samej sprzed kilku tygodni. Tej mnie, która niczego nie widziała
i nie chciała widzieć. Tej, która momentami potrafiła być tak bezwstydna i
naiwna. I która naprawdę myślała, że miłości musi szukać jak najdalej od
najbliższego otoczenia.
Głupia i naiwna
Rei…
Nagle
podskoczyłam z zaskoczenia, gdy usłyszałam odgłos gwałtownie otwieranych drzwi,
po czym zza rogu wyskoczył zaaferowany Hajime. Zupełnie nie przejmując się
sytuacją, w której nas znalazł, chwycił Juna za ramię i mocno pociągnął.
- Musisz pójść ze
mną! Teraz!
- Co się stało? –
zapytał Jun, równie oszołomiony, co ja. Bez sprzeciwu jednak podążył za
przyjacielem, rzucając mi jeszcze niepewne spojrzenie. Zapewne myślał, że
sprawa nie wymaga mojej obecności, więc miał zamiar mnie zostawić na tę chwilę
samą, ale Hajime miał inne plany.
- Rei, na co
czekasz? Ciebie też ta sprawa dotyczy!
- Ale… co się
właściwie dzieje?
- Ayako urządza
scenę – oznajmił Hajime, krzywiąc się z niesmakiem. Zaraz jednak na jego twarzy
wypłynął cwany uśmiech. – Po prostu nie chciałem, byście przegapili takie
widowisko…
Junowi nie trzeba
było tego dwa razy powtarzać. Wyrwał się z uścisku Hajime i błyskawicznie
rzucił się ku schodom. Iwakura tylko wzruszył ramionami, po czym ruszył za nim,
kiwając jeszcze na mnie, bym za nim poszła, co też natychmiast zrobiłam.
Kiedy dotarliśmy
do największej auli, w środku panowała nienaturalna cisza. Nie widziałam
jednak, co się dzieje w środku, ponieważ przy wejściu tłoczyło się za dużo
ludzi. Większość wyglądała, jakby ktoś rzucił na nich urok, ze wzrokiem
utkwionym gdzieś ponad moje możliwości obserwacji, całkowicie nieruchomi.
- To okropne –
usłyszałam nagle pierwszy głos z tłumu.
- Że też takie
rzeczy dzieją się w naszych kręgach…
- To nieprawda! –
To był Jun. Natychmiast rozpoznałam jego głos, który w tej ciszy zabrzmiał
niczym trzask bicza. – Ojcze, nie słuchaj jej, to wszystko nieprawda!
- Musimy podejść
bliżej – oznajmił Hajime, obejmując mnie ramieniem i nagle nurkując w tłumie.
Ludzie jednak zupełnie nie zwracali na nas uwagi, kiedy ich szturchaliśmy i
popychaliśmy, prąc niestrudzenie przed siebie, aż w końcu wypadliśmy na mniej
więcej wolną przestrzeń. Tam właśnie stała Aya oraz Jun, który zdecydowanie
potrzebował naszego wsparcia w tym momencie.
- Nieprawda? –
syknęła po chwili Aya, powolnym ruchem odrzucając swoje włosy na plecy. Jej
źrenice zwęziły się tak bardzo, że przypominały oczy zwierzęcia. Wzdrygnęłam
się. – Już nie bądź taki wstydliwy, braciszku. Czyż nie mówiłeś, że nie
powinniśmy się wstydzić naszego uczucia?
Jun zrobił krok
do przodu, jednocześnie robiąc ruch, jakby chciał ją uderzyć, ale w ostatniej
chwili się powstrzymał. Na jego twarzy odmalowała się bezsilność, a jego wzrok
powędrował ku mężczyźnie, który przyglądał się całej scenie z widoczną rozpaczą.
Rozpoznałam w nim niemal natychmiast ojca Juna, tak bardzo syn był do niego
podobny.
- Mam dowody –
ciągnęła dalej Aya. – Wiele osób może potwierdzić fakt, że się ze mną
spotykałeś. Ja jestem tylko bękartem rodziny Hanazaka, więc nie miałam siły ci
się oprzeć, ale nie zamierzam dłużej milczeć!
Coś we mnie
pękło.
Błyskawicznie
doskoczyłam do Juna i przytuliłam się do jego ramienia, posyłając Ayi
najtwardsze ze swoich spojrzeń, pełne chłodu i dystansu. Nie mogłam pozwolić,
by ta dwulicowa żmija zniszczyła chłopaka, którego ja wybrałam, i który należał
tylko do mnie.
- Co za
bezczelność! – wyplułam z siebie, unosząc wysoko głowę. – Dowody? Chciałabym
zobaczyć te ,,dowody”, którymi chcesz oczernić Juna. Masz odwagę oskarżać go o
to, że cię uwiódł, swoją własną siostrę, w obecności tylu świadków? Bardzo
proszę, czekam na te dowody!
Aya chwilowo
straciła pewność siebie – zapewne nie spodziewała się, że ktoś może się pojawić
i wziąć Juna w obronę – ale zaraz się uspokoiła i skinęła na kogoś znajdującego
się za moimi plecami. Twardo nakazałam sobie, żeby się nie odwracać, więc
dopiero po chwili zobaczyłam niechętnie wychodzącą na środek trójkę dziewcząt,
które zawsze towarzyszyły Ayi, to znaczy blond włosa przedstawicielka samorządu
i jej dwie ,,ręce”.
- Ayumi-san,
wiesz przecież, jak było?
Blondyna
wzruszyła ramionami i zaczęła się rozglądać dookoła. Kiedy jej wzrok padł na
mnie, z jej gardła wydobył się stłumiony krzyk.
- To ty? –
zapytała zdumiona, jakby po raz pierwszy w życiu mnie widziała.
Ayako się zaniepokoiła
tą reakcją.
- To ja –
odparłam szczerze, nie wiedząc o co chodzi. Nie mogłam jednak zaprzeczyć, że ja
to ja, bo któżby inny?
- Ach, teraz
rozumiem! – oświadczyła z uśmiechem, a ja w końcu stwierdziłam, że w jakiś
sposób jest ładna. Przynajmniej kiedy się uśmiecha. – To ty byłaś tym chłopcem!
- Ayumi-sa…
- Ty siedź cicho!
– zgasiła ją przewodnicząca, wręcz piorunując ją wzrokiem. – Boże, nie mogę
uwierzyć, że istnieją takie dziewczyny, jak ty. Jeśli chcesz, żebym cokolwiek w
tej sprawie powiedziała, to proszę bardzo. Z tego, co pamiętam, to ty zawsze
chodziłaś za Hanazaką, łamiąc przeważnie nasz regulamin. Przymykałyśmy na to
oko, ponieważ udawałaś taką cnotliwą dziewuszkę, że nikt by cię nigdy nie
posądził o żadne zdrożne rzeczy. Ale teraz widzę, jaka jesteś naprawdę, i nie
zamierzam brać w twojej brudnej gierce udziału. Mogę poświadczyć tu i teraz, że
Jun Hanazaka nigdy nie złamał żadnego punktu naszego regulaminu, a jego
zachowanie wobec wszystkich dziewcząt było nienaganne. Nigdy nie okazał żadnej
większego zainteresowania, niż to konieczne. Włączając w to ciebie, Ayako
Matsuya.
- To… to
kłamstwo! – krzyknęła Aya, czerwona z gniewu. Ojoj, coś chyba nie szło po jej
myśli. – On… on mnie szantażował! Kazał mnie śledzić! Sprawdzał każdy mój krok!
- Oi, oi! –
Stwierdziłam, że nadeszła właściwa pora, by ją zatrzymać. – Osobą, która robiła
te wszystkie podłości, byłaś ty we własnej osobie. Czyż nie mówiłaś, że chcesz
widzieć, jak Jun cierpi? Czyż nie byłaś osobą, która wiedziała o każdym jego
kroku? Już nie pamiętasz, jak próbowałaś go przede mną oczernić, wyciągając
jakieś absurdalne fakty?
- To… to…
- Hajime, ty
również wiedziałeś o wszystkim, prawda? – zapytała przewodnicząca, która
zaczęła się doskonale bawić w tym momencie. – Dlatego poprosiłeś mnie, bym
sprawdziła Ayako?
- Ja miałbym nie
wiedzieć? – odparł niemal autentycznie zdumiony Hajime. – Próbujesz być w tym
momencie niegrzeczna?
Ayumi
zachichotała.
- No tak, to do
ciebie podobne – oświadczyła. – Ale cieszę się, że kazałeś mi się zainteresować
tą sprawą. Pewnie do tej pory bym nie wiedziała, co się dzieje tuż pod moim
nosem, a nienawidzę być oszukiwana. Właściwie zaczęłam już coś podejrzewać w
chwili, kiedy zobaczyłam Rei i Juna w dość… hm… dwuznacznej sytuacji. – Kiedy?!
– Zaczęłam się zastanawiać, czy Hanazaka-san może kochać Ayę, jeśli spotyka się
z chłopakiem… Teraz jednak wszystko się wyjaśniło!
- To niczego nie
wyjaśnia! – upierała się Aya. Chyba zrozumiała, że zaczyna tracić panowanie nad
sytuacją.
- Jak nie? –
zdziwił się Hajime, który w końcu zdecydował się wziąć czynny udział w tej
szopce, która stawała się coraz bardziej zabawna. – Dlaczego miałby zmuszać cię
do czegokolwiek, jeśli spotykał się z Rei, nawet nie wiedząc, że on to w
rzeczywistości ona? Ty również tego nie wiedziałaś, co było mi oczywiście na
rękę.
- Ty…!
- Wiesz, co
zdecydowało o tym, że się wtrąciłem w twój wspaniały plan zniszczenia Juna?
Twój brak klasy. Nie podobały mi się twoje metody. Napadałaś na niego w każdej
wolnej chwili, obiecywałaś, że zniszczysz go z całą rodziną, kiedy wyjdzie na
jaw, że ma z tobą romans, do którego sama doprowadziłaś… Na początku nawet
podziwiałem twoją zręczność, ale twoje metody przyprawiły mnie o mdłości.
- Moje metody?
Ale jak?…
Hajime tylko się
uśmiechnął przebiegle i spojrzał na mnie. Uniosłam brwi, ponieważ znowu nie
zrozumiałam, co chciał mi przekazać.
- Miałem swoje
sposoby… - odparł tylko. – Brudy zawsze wyłażą na światło dzienne.
Prawie
zapomniałam, że obserwuje nas ponad setka zebranych w auli osób, która przyszła
tutaj, by obejrzeć przygotowane na dzisiejszy dzień przedstawienie. Zamiast
jednak kulturalnego i cokolwiek śmiesznego teatrzyku, zostali świadkami
żałosnej komedii. Rozejrzałam się dookoła, chcąc sprawdzić reakcję, jaka była
udziałem tej niecodziennej publiczności, ale zupełnie nie potrafiłam zrozumieć,
o czym dookoła nas szeptano, aczkolwiek pocieszały mnie spojrzenia, jakie
kierowały się na Ayę. Zarówno Ayumi-san, jak i Hajime, musieli ich przekonać do
swojej wersji wydarzeń.
- Jun, wszystko
będzie w porządku! Już nie musisz się o nic martwić! – zapewniłam, w końcu podnosząc
na niego wzrok. Znieruchomiałam, kiedy zobaczyłam, jak po jego twarzy spływają
łzy. – Jun…?
- Rei, bez
ciebie… przyjaciele…
- Jun…?
Tylko kątem oka
zdążyłam zauważyć, jak Aya odwraca się na pięcie, gotowa uciec, ale już nie
zobaczyłam, czy rzeczywiście udało jej się to udało, ponieważ Jun gwałtownie
mnie przytulił i mocno, mocno ścisnął. Było w tym uścisku tyle uczucia
wdzięczności, że siłą woli musiałam się uśmiechnąć i oddać mu uścisk.
- Jun, kochanie!
– Mayuko nagle wyskoczyła z tłumu, w którym do tej pory się chowała, po czym
również go objęła, wciskając się miedzy nas. – Przysięgnij, że to są łzy
szczęścia!
Chłopak
przyciągnął ją do siebie za pomocą drugiego ramienia, ale nie miałam mu tego za
złe w tej chwili. Później jednak zamierzałam go poprosić, by więcej w ten
sposób nie przytulał do siebie żadnej dziewczyny, jako że od tej chwili ja
chciałam być dla niego jedyną, której powinien okazywać wdzięczność w ten
sposób. Tym razem jednak mogłam przymknąć na to oko.
Ale tylko tym
razem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz