poniedziałek, 22 lipca 2013

27. Powrót Mizuki i niecny plan Rei

Po uporaniu się z Ayako Matsuyą i całkowitym jej upokorzeniu, nie znalazłam powodu, dla którego miałabym zostać w Gendai. W zasadzie mogłabym nadal uczęszczać na te wszystkie lekcje dla dobrze ułożonych panienek, ale ta perspektywa mnie nie uszczęśliwiała. Nie byłam stworzona do tego, by zostać pachnącą panienką, błyszczącym klejnocikiem u boku męża. Miałam zamiar powrócić do zgłębiania tajników zarządzania, prawa i ekonomii, żeby móc w przyszłości zdjąć z ramion Juna ciężar brania na siebie odpowiedzialności za nasz rodzinny interes. Nie chciałam widzieć nikogo innego w roli mojego męża, więc musiałam ponieść konsekwencje swojej decyzji. Było bowiem tak, jak ostrzegał mnie Hajime – Jun, jako jedyny spadkobierca interesu swojego ojca, miał kiedyś przejąć jego obowiązki, a trudno było oczekiwać, że sprostałby zarządzaniem dwoma firmami jednocześnie. Część majątku miała odziedziczyć Ayako, którą ojciec Juna w końcu oficjalnie uznał jako swoją córkę, ale i tak spora jego  część spadała na ramiona Juna.
Swoją drogą, Aya już się nie pokazała w naszym liceum. Od Juna dowiedzieliśmy się, że dziewczyna wróciła do swojej matki z podkulonym ogonem, całkowicie i niezaprzeczalnie pokonana, bez chęci na kontratak. Nie dziwiłam się jej wcale, ja też nie miałabym odwagi wyjść z domu po czymś takim. Nie mogłam się wprawdzie postawić w jej sytuacji, ale byłam niemal pewna, że nie posunęłabym się tak daleko, żeby na końcu zrobić z siebie idiotkę. Cóż, Aya sama była sobie winna. Nikt jej przecież nie zmuszał do tego, by angażowała się w jakieś podejrzane sprawki, z których nic dobrego wyniknąć nie mogło.
Aya zniknęła, więc na głowie Juna zostałam tylko ja. Hajime ze śmiechem mnie przestrzegł, bym nie próbowała żadnych sztuczek z jego najdroższym przyjacielem, bo mogę skończyć dokładnie tak, jak Aya, która zrobiła o jeden krok za dużo i tego pożałowała. Cóż, nie zamierzałam kłócić się z przekonaniem, że Hajime to groźny przeciwnik – ale w zasadzie tylko wtedy, gdy miał się kim posłużyć. Nie mógł w każdym razie całej zasługi sobie przypisać, co mu oczywiście wypomniałam. Hajime nie dał się zbić z tropu.
- Po pierwsze, to dzięki mnie dowiedziałaś się o tej całej sprawie z Ayą, dzięki czemu mogłaś zabłysnąć i zasłużyć sobie na dozgonną wdzięczność Juna. Powiedziałem mu, że dobrowolnie zgodziłaś się mi pomóc, z troski o niego samego, ale zawsze mogę go wyprowadzić z błędu, dzieciaku. Po drugie, nie zapominaj, że to dzięki moim wspaniałym manipulacjom Jun wpadł w twoje ramiona. A właściwie to oboje wpadliście w swoje ramiona jednocześnie… W każdym razie to ja się pociłem i łamałem sobie głowę nad problemem, jak was połączyć. Jun był w zasadzie jedynym słusznym wyborem, ale pewnie i tak byś mi nie uwierzyła…
Jego również wyściskałam i podziękowałam za wszystko, co dla mnie zrobił. Bardzo, bardzo głęboko w sobie ukryłam uczucia, które wbrew mojej woli się we mnie rozpaliły… Mayuko bowiem miała rację co do moich uczuć. Ja mogłam sobie rzeczywiście nie uświadamiać, jak wielka zmiana we mnie zaszła, ale ktoś, kto mnie obserwował od pewnego czasu, mógł ten fakt zauważyć. Powinnam się domyślić już w momencie, kiedy zaczęłam się zastanawiać nad tym, co właściwie czuję do Hajime. Uciekł mi moment, w którym przestałam darzyć go czystą nienawiścią i nieufnością. Nastąpiło to tak naturalnie, że nic nie zauważyłam. Ale tak było lepiej. Wiedziałam, że zawsze już będę darzyć go wdzięcznością za to, co zrobił dla mnie i dla Juna, a wszelkie inne uczucia zdusiłam już w zarodku.
Bolało, ale musiałam temu stawić czoła. Dla siebie i dla Juna, którego również kochałam, i to zdecydowanie silniej, niż Hajime. Może dlatego, że zdecydowałam się go pokochać i oddać mu całe swoje uczucie, nie  zostawiając już żadnej cząstki siebie dla innego mężczyzny. Wiedziałam jednak, że mała cząsteczka mnie zawsze będzie przy Hajime. To on obudził we mnie kobietę – jakkolwiek by to nie brzmiało. To jemu zawdzięczałam moją przemianę z dzikiej chłopczycy w porządną, aczkolwiek nadal dość swobodną w zachowaniu dziewczynę. To on mnie przez długi czas ochraniał, zanim Jun roztoczył nade mną swoje opiekuńcze ramiona. Gdyby nie on, pewnie zdążyłabym zrobić kilka głupstw…
Ojcu Jun się bardzo spodobał. Za każdym razem, kiedy Hanazaka odwiedzał mnie w rezydencji, do której wróciłam mniej więcej dwa tygodnie po aferze, którą urządziła Aya, ojciec zaciągał go do swojego gabinetu na ,,rozmowę o interesach”. Martwił mnie fakt, że nie zostałam dopuszczona do tej ,,rozmowy” i musiałam podsłuchiwać pod drzwiami, czy przypadkiem ze środka nie słychać jakichś krzyków. Nie wiedziałam, o czym potrafili rozmawiać przez tych kilka godzin, które Jun powinien spędzić ze mną. Z dobrego humoru ojca jednak wnioskowałam, że Jun bardzo przypadł mu do gustu. Dowodem był fakt, że miesiąc później oficjalnie poprosił ojca Juna o pozwolenie na nasz związek, więc oficjalnie zostaliśmy sobie zaręczeni.
Wchodziłam więc do rodziny Hanazaka, mając nadzieję, że na Ayako nie będę wpadać na każdym kroku. A nawet jeśli, to nie zamierzałam schodzić jej z drogi. Niech dziewczyna nie myśli, że się jej boję! Kochałam Juna i nie miałam zamiaru pozwolić, by jakaś wywłoka ponownie zabrała z jego twarzy ten śliczny uśmiech, który w zupełności wystarczył mi do szczęścia. Naprawdę. Jun był zazwyczaj uosobieniem optymizmu, więc jeden jego uśmiech wystarczył, bym i ja poczuła się całkiem szczęśliwa.
W końcu musiałam także podziękować Kaoru za wszystko, co dla mnie zrobił – z tego też powodu, jako że nie chciałam już wracać do Gendai, zaprosiłam go do naszej rezydencji. Stawił się oczywiście na żądanie, dokładnie tak, jak przewidywałam. Był zbyt obowiązkowy, by tego nie zrobić, i zapewne ciekawy, dlaczego chcę go widzieć teraz, kiedy nie powinniśmy mieć ze sobą wiele wspólnego. Był jednak jedną z osób, które bardzo mi pomogły, więc nie mogłam tak po prostu o nim zapomnieć.
Dlatego, w ramach podziękowania, zaprosiłam go na herbatkę, jak na przyzwoitą panienkę przystało. Nie zapomniałam też o ciasteczkach, które, specjalnie na tę okazję, sama upiekłam. Wyglądały marnie, ale przecież liczyła się intencja!
Kaoru wyglądał na zdziwionego, kiedy zaczęłam mu dziękować za wszystko.
- Ale… ty nadal o niczym nie wiesz? – zapytał po chwili ciszy, która między nami zapadła.
- A powinnam wiedzieć o…?
Kaoru westchnął.
- Zupełnie się nie zmieniłaś. Nadal zupełnie nie wiesz, co się wokół ciebie dzieje. Myślałem, że do tej pory ojciec ci wszystko wyjaśnił, ale widzę, że się myliłem. Nie widzę jednak powodu, dla którego ten fakt miałbym przed tobą ukrywać, więc jednak ci powiem.
- Ojciec jest w to zamieszany?!
- To znaczy, był, bo już nie jest. W chwili, w której odeszłaś z Gendai, ja również opuściłem mury tej szkoły.
- Dlaczego? – zapytałam naiwnie, choć już powinnam zacząć się domyślać, o co chodzi. Skoro w tę sprawę zamieszany był mój ojciec… Powinnam była wiedzieć wcześniej!
- Dlatego, że moja misja także dobiegła końca.
- Misja…?
- Tak. Zostałem zatrudniony przez twojego ojca w charakterze ochroniarza. Miałem nie spuszczać cię z oka, choć przyznam, że było to dość trudne zadanie. Nie mieszkaliśmy razem, więc nie wiedziałem zupełnie, co się z tobą dzieje w tych chwilach, kiedy znikałaś w swoim pokoju.
Kaoru był… moim… Zaraz. To się nie działo naprawdę! Ojciec nie mógł mi tego zrobić!
- Długo się wahałem, zanim poprosiłem Hajime, by miał na ciebie oko.
- Hajime wiedział o wszystkim?! – krzyknęłam, podrywając się z krzesła.
Kaoru posłał mi rozbawiony uśmieszek.
- Ależ oczywiście. Wiedział doskonale, kim jestem. Nie wydało ci się to dziwne, że nigdy potem, oprócz tego jednego niefortunnego incydentu, w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, choć z reguły był bardzo nieprzyjemny dla wszystkich, którzy znaleźli się zbyt blisko ciebie? Walczył o ciebie z każdym podejrzanym facetem, ale mnie tolerował.
Opadłam na krzesło, czując, że kręci mi się w głowie.
- Działałem z polecenia twojego ojca, więc nie musiał się mnie obawiać. Właściwie moja obecność była mu na rękę, ponieważ byłem prawdopodobnie najlepiej poinformowanym człowiekiem w tej szkole. Wiedziałem wszystko o wszystkich. I ratowałem cię, kiedy zachodziła taka potrzeba.
Jeszcze długo po tym, kiedy Kaoru się ze mną pożegnał, analizowałam jego słowa. Po raz kolejny świat zaśmiał się prosto w moją twarz, wytykając mi naiwność. Naprawdę byłam bowiem przekonana, że ojciec ufał mi na tyle, by puścić mnie samą. Oczywiście mogłam całkowicie zrozumieć jego obawy, ale nie o to w tej chwili chodziło! Nie rozumiałam, dlaczego ojciec słówkiem się nie zdradził ze swoim niepokojem. Doskonale pamiętałam przecież, jak wręcz wyrzucał mnie z domu, nakazując, abym bez odpowiedniego kandydata na męża nie pokazywała mu się na oczy. Nie wspomniał przy tym, że będzie się o mnie martwił przez ten czas. Ale oczywiście, była to po części moja wina, bo powinnam o tym wiedzieć. Żaden ojciec nie byłby na tyle nieostrożny, by zostawić swoją córkę bez nadzoru w sytuacji, w której ja się znalazłam.
Rozpogodziłam się jednak natychmiast, kiedy odwiedził mnie Jun i przyniósł ze sobą wieści od Mayuko i Hajime. Niestety, nie mieliśmy wiele czasu na rozmowę, bo ojciec jak zwykle przydreptał zaraz za nim, ale Jun zdążył mnie wyściskać i wycałować, więc całkiem zadowolona postanowiłam wrócić do studiowania książek i nie pytać ojca, dlaczego zupełnie mnie nie uświadomił w tym, że przez cały czas miał na mnie oko. Uśmiechnęłam się tylko, kiedy wpadł na werandę (dość zdyszany i ocierający pot z czoła – bieg po schodach chyba nie był rozrywką, której poddawał się najczęściej) i zaczął ciągnąć biednego Juna za sobą.
W międzyczasie wróciła do nas moja najstarsza siostra, wraz ze swoim bardzo poważnym mężem u boku. Ojciec, który w pierwszej chwili nie uwierzył w to, co widzi, więc tylko się odwrócił i udawał, że nic nie zobaczył, w końcu zgodził się na rozmowę. Niestety, poważny mąż mojej siostry nie został zaproszony na tę rodzinną rozmowę, więc nim ja się zajęłam, ponieważ wyglądał dość samotnie, siedząc sztywno pod gabinetem, w którym zniknęła jego żona. Wiedziałam, że był prawnikiem, a że z obowiązku i ciekawości interesowałam się wszelkimi sprawami prawnymi, zagadnęłam go o kilka rzeczy, z którymi miałam nie lada problem.
W niedługim czasie stwierdziliśmy, że oboje się lubimy. Jemu podobał się mój zapał, który okazywałam, jeśli chodziło o zdobywanie i poszerzanie nabytej wiedzy, a mi bardzo podobało się odkrycie, że mąż mojej siostry jednak nie jest sztywniakiem. Właściwie był trochę jak Jun, tylko trzeba było podejść do niego od właściwej strony. Śmiał się głośno i szczerze, był dobrym słuchaczem i bardzo mądrym człowiekiem – znał odpowiedź na każde moje pytanie. I nie traktował mnie jak dzieciaka, co niemal od razu mnie do niego przekonało.
Ojciec wyszedł z gabinetu blady i niemal wątły, ale wyciągnął dłoń do swojego zięcia, Shou Ichinokury, i powitał go w naszej rodzinie. Chyba ugiął się dlatego, że siostra wcale nie wróciła do niego z podkulonym ogonem i wielkimi długami – wręcz przeciwnie, wraz z Shou układało im się w życiu bardzo dobrze i nie mieli żadnych problemów finansowych. Mizuki wróciła dlatego, że zaszła w ciążę i nie chciała wychowywać dziecka z dala od rodziny, która przecież była dość liczna.
- To chłopiec czy dziewczynka? – zapytał ze wzruszeniem ojciec, kiedy w końcu usiedliśmy całą rodziną do kolacji.
Mizuki roześmiała się.
- Oj, tato! Jeszcze nie wiadomo! Podejrzewam jednak, że dziewczynka. W naszej rodzinie ostatnio rodziły się same dziewczynki, Shou również ma dwie młodsze siostry…
- Więc wnuczka…
- Ależ ojcze! Chyba nie zacząłeś snuć żadnych planów dotyczących naszego dziecka? Przecież siostrzyczka Rei przyprowadziła ci wspaniałego kandydata na twojego zastępcę!
Ojciec pokiwał głową.
- To wszystko prawda, po prostu nigdy nie miałem okazji trzymać w rękach chłopczyka…
Siostra się uparła też, by poznać Juna. Oświadczyła, że musi poznać chłopaka, który zobaczył, jak to się wyraziła, ,,pod tą całą warstwą dresu jakąś dziewczynę”. Irytowały mnie jej docinki, jakoby mój przyszły mąż miał być kompletnym ślepcem albo bezguściem – tym samym obrażała mnie i Juna, więc zdecydowałam się jak najszybciej go jej przedstawić, żeby przestała za mną chodzić i się podśmiewać. Niektóre rzeczy mogłam złożyć na karb humorów przyszłej mamusi, ale nie mogłam pozwolić, by obrażała mojego kochanego Juna!
Tak, jak się spodziewałam, Mizuki pokochała go od pierwszego wejrzenia. Jak już mówiłam, jej mąż był w jakimś stopniu podobny do niego, więc ten fakt zupełnie mnie nie zdziwił. Zaniepokoił mnie już jednak fakt, że moja siostra zaczęła się o niego opierać, przytulać, głaskać i przypadkowo wpadać na niego, więc musiałam interweniować.
- Siostra… czy mogłabyś przestać molestować Juna?
Chłopak płonął na policzkach. Co oni robili, kiedy ja siedziałam w łazience? Przecież zniknęłam tylko na chwilę!
- Ale on jest taki śliczny! – wyznała bez wstydu. – Chętnie bym go przebrała w jakieś śliczne ciuszki i…
- Ty i te twoje perwersje… Mizuki, siostrzyczko, naprawdę bardzo cię proszę, byś przestała się do niego łasić!
- Ale…
- Mizuki!
Siostra wydęła wargi i w końcu zostawiła nas samych, mamrocząc pod nosem, że jestem obrzydliwą egoistką. Pożegnałam ją z wielką ulgą i odwróciłam się do Juna, który wpatrywał się we mnie z jawną winą we wzroku.
- Jun, ja wiem, że jesteś zbyt dobrze wychowany, aby kazać Mizuki się odczepić, ale bardzo cię proszę! Musiałeś jej się spodobać, skoro zaczęła już snuć te swoje niebezpieczne fantazje o przebierankach… Brr! Jeśli nie da się inaczej, po prostu uciekaj, kiedy Mizuki pojawi się na horyzoncie.
- Niebezpieczne fantazje? – powtórzył zdumiony Jun. – To twoja siostra jest, jakby to ująć…
- Zboczona i nienormalna, tak. Zawsze miała jakiś pociąg do chłopców przebranych w dziewczęce ciuszki, dlatego mówię ci, żebyś przed nią uciekał.
Jun roześmiał się.
- Nie potrafię sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji Mizuki-san mogła poznać swojego męża – oznajmił, zanosząc się śmiechem. – Jeśli jest tak, jak mówisz… Nie wiem, chyba zaczynam się bać ich obojga.
Parsknęłam. Teraz, kiedy Jun o tym wspomniał… Wyobrażenie sobie jednak Shou w sukience przyszło mi z wielkim trudem, aczkolwiek i tak mnie rozbawiło. Zaczęłam się zastanawiać, czy Mizuki wykorzystuje swojego męża do realizacji swoich perwersji…
Ojej. Zanim się spostrzegłam, wraz z Junem płakaliśmy ze śmiechu, niemal tarzając się po podłodze. Tak znalazł nas ojciec, który oczywiście zgłosił się po mojego narzeczonego, ale widząc nas, śmiejących się w głos i z trudem łapiących powietrze, wycofał się niemal natychmiast, z niezrozumieniem wypisanym na jego twarzy, co oczywiście przyprawiło nas o kolejny wybuch zupełnie niekontrolowanego śmiechu.  Dzięki temu jednak miałam tego dnia Juna całkowicie dla siebie, co oczywiście wykorzystałam, by szczegółowo wypytać go o Hajime, Mayuko i Ayako – tak, o niej nie mogłam również zapomnieć – a także o to, jak sobie radzi z ostatnimi egzaminami. Delikatnie też wypytałam go, co chciałby dostać na swoje osiemnaste urodziny, które zbliżały się wielkimi krokami, jednak Jun nie zrozumiał lekko rzuconej aluzji, toteż zaproponowałam, byśmy się wybrali na randkę do centrum, na co on wyraził zgodę. Potem pomogłam mu trochę z matematyką, ale nie rozwiązaliśmy nawet połowy zadań, ponieważ przeszkadzałam mu się skupić. To jednak nie była moja wina, że był taki śliczny i musiałam go z tego powodu molestować!
Hajime też w końcu się pokazał. Co śmieszniejsze, odwiedził mnie z przyzwoitką, jako że nie wypadało mu mnie odwiedzać bez osoby trzeciej. Kyoko-san, którą zapewne ,,pożyczył” od Mayuko, nie wydawała się zadowolona ze swojej misji, ale uśmiechnęła się, kiedy mnie zobaczyła.
- Widzę, że panienka ma się dobrze – oświadczyła, po czym oddaliła się, by dać nam trochę swobody.
Zaprosiłam Hajime na moją ukochaną werandę, gdzie zazwyczaj przyjmowałam gości. Było to prześliczne miejsce, o tak przyjemnej atmosferze, że miałam całkowitą pewność, iż każda osoba wyjdzie stad szczęśliwa. Nawet Hajime musiał zmięknąć, kiedy znalazł się pośród czystego piękna.
- Słyszałem już, że wraz z Junem radzicie sobie całkiem nieźle. Ty zamierzasz przejąć firmę ojca, prawda?
- Tak. Jun oficjalnie przejmie nasz rodzinny interes, ale nie zamierzam składać na jego barki więcej obowiązków, niż to konieczne. Opanowałam już prawie ekonomię i zarządzanie… w każdym razie jestem szczęśliwa, że omija mnie współczesny japoński! Nigdy więcej wypracowań!
Hajime roześmiał się.
- Więc jednak sobie radzicie. Cieszę się także, że zamierzasz poprowadzić firmę ojca. Jun by sobie zapewne poradził z zarządzaniem kolejną firmą, aczkolwiek nawet ja muszę przyznać, że byłoby to trochę zbyt dużo obowiązków. Zawsze moglibyście oddać zarządzanie w obce ręce, ale tego właśnie twój ojciec starał się uniknąć, prawda?
Skinęłam głową.
Hajime pochylił się i ścisnął mnie za dłoń. Spojrzałam na niego ze zdumieniem. Jeśli sobie dobrze przypominałam, ostatnim razem, kiedy mnie dotykał, nie skończyło się to dla mnie zbyt ciekawie. Co tym razem kombinował?
- Zawsze będę służył pomocą Junowi, ale jeśli i ty będziesz miała jakieś kłopoty, nie wahaj się i po prostu przyjdź do mnie, okej? Zawsze możesz też polegać na Mayuko. Ona cię bardzo polubiła, wiesz? Byłaby szczęśliwa, gdybyś ją od czasu do czasu odwiedziła. Ona, w przeciwieństwie do ciebie, musi wytrzymać w Gendai jeszcze przez rok. Potem wprowadzę ją do mojej rodziny i pozwolę zająć się projektowaniem, ale na chwilę obecną Mayuko niemiłosiernie się nudzi.
- Jun coś mi o niej wspominał. Nie wiem tylko, czy mogę się pokazać na terenie Gendai… W końcu sporo namieszałam.
- Ty? A myślałem, że to Aya boi się pokazywać ludziom na oczy.
Uśmiechnęłam się, czując, że właśnie zostałam pokonana.
- Rzeczywiście, powinnam ją czasem odwiedzić. Podejrzewam, że pisanie e-maili jej nie satysfakcjonuje.
- Zapewniam cię, że nie. Przy okazji mogłabyś także do nas wpaść. Jun bardzo chętnie by cię zobaczył… A ja mogę zostawić was całkiem samych.
Czułam, jak się rumienię. Co on insynuował, bezwstydnik jeden?
- O czym ty w ogóle mówisz?
- O tym, że zapewne ojciec nie spuszcza z ciebie oka. Wiesz, nawet teraz nam się przygląda. W takich warunkach chyba nie miałaś jeszcze okazji spróbować niczego z Junem? On mi nic nie mówi, ale sam przecież dobrze znam troskę twojego ojca o twoją, hm, cnotę. Wiem, że już wiesz o Kaoru.
Mruknęłam, że owszem, wiem. W tym czasie wróciła także przyzwoitka, która do tej pory zwiedzała mały kawałek ogrodu tuż przy werandzie. Hajime szybko zabrał rękę, którą mnie trzymał, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Teraz tylko patrzył się na mnie rozbawionym wzrokiem. Aż bałam się myśleć o tym, co mu chodzi po głowie.
- Może go odwiedzę – wymamrotałam w końcu.
- Jesteś bardziej niż mile widziana. Tylko nie zapomnij zgubić swojej siostry przyzwoitki. Kiedy się ostatnim razem na nią natknąłem, miałem wrażenie, jakby chciała mnie pożreć. Czy ona jest całkiem normalna?
- Po prostu ojciec wybrał jej bardzo nieszczęśliwego kandydata na męża.
- I jeszcze nie zapomniała? Boże, pamięć ma jak słoń!
W niedługim czasie go przegoniłam, bo zaczął być złośliwy, wypowiadając bardzo trafne spostrzeżenia na temat mnie samej. Poza tym, im dłużej przebywałam w jego obecności, tym bardziej zdawałam sobie sprawę z własnych uczuć do niego, z którymi przecież musiałam się kryć. I nie chciałam, by kiedykolwiek przesłoniły uczucie, którym darzyłam Juna. Hajime mi w tym momencie nie pomagał, więc niemal wyrzuciłam go za drzwi, co on skwitował radosnym śmiechem. Nie czułam się więc winna z tego powodu, że pokazałam mu drzwi.
Tydzień później natomiast odwiedziłam Mayuko, która rzeczywiście ucieszyła się na mój widok. Ponarzekałyśmy razem i pośmiałyśmy się razem, a potem poszłam po Juna. Miałam nadzieję, że pamiętał o naszej randce, na którą się umawialiśmy. Otrzymałam już nawet zgodę dyrektora na porwanie mojego narzeczonego na parę godzin.
Kiedy weszłam do znanego mi już dormitorium, chłopcy akurat się o coś kłócili. Chociaż nie wiem, czy można to było nazwać kłótnią, ponieważ Hajime po prostu rzucał szyderczymi komentarzami, a Jun załamywał ręce. Obaj jednak zamilkli, kiedy weszłam do środka.
- Rei? – zdziwił się Jun. – Co ty… Ach, pamiętam. Poczekaj chwilkę, tylko odniosę identyfikator do prefekta.
- Wychodzicie? – Hajime był zdziwiony. Tak, pamiętałam o jego propozycji zostawienia mnie samej z moim narzeczonym.
- Tak, umówiliśmy się na bardzo uroczą randkę – odparłam, kiedy Jun zniknął za drzwiami. – I nie, nie w lupanarze. Chcę się rozejrzeć za prezentem dla niego, dlatego go wyciągam na miasto.
- Hm…
- Wiem, o czym myślisz, ale się mylisz.
Westchnął i potrząsnął głową.
- Rei, radzę ci się pośpieszyć i coś zrobić. Dziewczyny znowu za nim latają. Z pewnością nic ci nie powiedział, ale po tym incydencie z Ayako zaczął otrzymywać wiele listów… Wiesz, zaczęły mu współczuć i ofiarowywać swą pomoc. A ja już wiem, w jakiej formie.
- Ale… Ale przecież wiedzą, że jest zaręczony!
- I to je tak nakręca.
Myślałam, że Hajime żartuje, więc zupełnie się nie przejęłam jego słowami. Zmieniłam jednak zdanie, kiedy, wychodząc wraz z Junem przez bramę szkoły, zauważyłam, że w jednym z okien żeńskiego liceum stoi kilka dziewczyn i nam macha. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że moja obecność najwyraźniej nie było im na rękę. Widziałam, jak szepczą między sobą.
A więc tak sytuacja wyglądała?
- Ojcze, czy możemy przyśpieszyć mój ślub? – zapytałam następnego dnia. Przez niemal całą noc podejmowałam decyzję.
- Dlaczego? Przecież wiesz, że…
- Chciałabym pojechać do Anglii na studia.
- Chcesz studiować? – Ojciec był naprawdę zszokowany.
- Nie mogę się wszystkiego nauczyć w domu. Juna chciałabym zabrać ze sobą, ale tak bez ślubu to nie bardzo…
Wiedziałam, że podeszłam ojca od właściwej strony. Moje wykształcenie zawsze miało dla niego duże znaczenie, no i oczywiście nigdzie nie puściłby mnie samej. Ryzykował też, że za granicą mogłabym kogoś spotkać i uciec, zupełnie, jak moja starsza siostra.
- Za miesiąc wszystko będzie gotowe, córeczko – oświadczył w końcu ojciec, sięgając po słuchawkę telefonu. Ja uśmiechnęłam się szeroko w duchu. Wyrwę Juna z łap tych bezwstydnych dziewczyn, które go chciały upolować, nie zważając na to, że jest tylko mój! Już ja im pokażę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz