Jeszcze nigdy nie musiałam spędzać tyle czasu sam na sam z
Hajime. Całe pięć dni, podczas których pełniłam rolę jego osobistej niańki. Hajime
z pełną premedytacją wykorzystywał fakt, że Jun powierzył go mojej opiece, czym
mnie zresztą szantażował. Kiedy tylko odważyłam się powiedzieć, by sam zrobił
to, co mi ze złośliwym uśmiechem zlecił, zaczynał swój wykład na temat
lojalności w stosunku do przyjaciół i współlokatorów, miał także coś do
powiedzenia na temat dobroczynności, chociaż sam nie miał najmniejszego zamiaru
kiwnąć nawet małym paluszkiem. Siedział i rozkazywał.
- Nagare, zanieś ręczniki do pralni. Te są już brudne.
Albo:
- Nagare, przynieś z biblioteki potrzebne do zadania
słowniki.
Nie mówiąc już o:
- Nagare, możesz tu posprzątać? Przez ten wszechobecny brud
nawet nie można się ruszyć.
Już miałam się odgryźć, że to tylko u niego panuje taki
bałagan, ponieważ ja mój kącik zawsze sprzątałam, ale stwierdziłam, że lepiej
będzie, jeśli się jednak nie pokłócimy. Z ciężkim sercem zaczęłam więc sprzątać
dolną część pokoju, żeby nie słuchać marudzenia Hajime. Wiedziałam, że nie
powinnam ulegać, ale po prostu nie miałam na to siły i ochoty.
Zaczęłam odliczać dni do powrotu Juna. Jego przynajmniej
Hajime nie rozstawiał po kątach, nie miał też odwagi w jego obecności mnie
rozstawiać, ponieważ Hanazaka szybko go gasił.
Najgorsze było w tym wszystkim to, że Hajime był
przykładowym typem prymusa. Wszystko wychodziło mu najlepiej. Nieważne, co
akurat przerabialiśmy na zajęciach, on to wiedział. Znał odpowiedź dosłownie na
wszystko, więc nawet nauczyciele zaczynali być nim znudzeni. Czy to była jego
taktyka?
Wkurzał mnie. Nie mogłam jednak z tego powodu rezygnować.
Jeszcze nie. Musiałam znaleźć w sobie tyle siły, by przetrzymać te kilka dni w
obecności Hajime i jego wielkiego ego. Kazał mi nawet robić notatki dla Juna, a
na moją uwagę, że to on jest jego bliskim przyjacielem, odparł, że on nie musi
notować czegoś, o czym wie od dawna. I że nie zrobi tego nawet dla własnego
przyjaciela, co niemal całkowicie wyprowadziło mnie z równowagi.
Notatki więc zrobiłam sama, nawet nie próbując liczyć na
Hajime. On dbał tylko i wyłącznie o siebie. Co za kretyn. Nawet nie próbowałam
dojść z nim do porozumienia. Wiedziałam, że to bezcelowe.
Raz jednak mnie zaskoczył, ponieważ przytargał do pokoju
stosik ilustrowanych magazynów, który rzucił na moje łóżko. Już, już miałam
zacząć się na niego wydzierać, kiedy wskazał na nie dłonią i oświadczył:
- Chyba byłeś zainteresowany? – Po czym powrócił do swojego
kącika i swoich książek, zupełnie mnie ignorując.
Nie miałam pojęcia, co mu chodziło po głowie, ale
zdecydowałam się przejrzeć to, co mi z takim trudem przytaszczył. Pewnie z
jeszcze większym trudem będę to odnosić, pomyślałam, ale już się
przyzwyczaiłam, więc nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia.
Jak się okazało, Hajime przyniósł mi magazyny, w których
znalazły się zdjęcia Juna. Nie wiem, czy chciał się po prostu pochwalić
znajomością z Junem, czy też uważał, że natychmiast zwrócę uwagę na ubrania,
które Jun jako model promował, ale fakt faktem, że zrobił coś sam z siebie. Już
nawet nieważne, z jakich pobudek.
Swoją drogą, Jun wyglądał wspaniale. Spędziłam cały wieczór
na przeglądaniu magazynów, podziwianiu i ślinieniu się do zdjęć (chociaż to
ostatnie starałam się ograniczyć, jak tylko mogłam, ale Jun był taki śliczny!).
Z niechęcią musiałam też przyznać, że ubrania produkowane przez firmę Iwakura
miały w sobie coś takiego… Może to tylko Jun w nich tak ślicznie wyglądał, co
dałoby mi powody do podśmiewania się, ale bardzo możliwe, że wcale tak nie
było.
Westchnęłam. Nadal nie miałam żadnego haka na Hajime. Haka,
który pomógłby mi zaakceptować jego egzystencję.
- Nagare, może poszlibyśmy gdzieś wieczorem? – usłyszałam z
dołu, przy czym prawie zleciałam z łóżka, ponieważ właścicielem tego głosu był
nie kto inny, jak Hajime.
- Dla… Dlaczego? – zapytałam, zdziwiona i oszołomiona. Zaraz
się jednak otrząsnęłam. Co on planował?
- Nie ma sensu siedzieć tutaj i nic nie robić.
- Ja jestem zajęty – odparłam szybko, chowając twarz za kolorowym
magazynem.
- Daj spokój, chyba się nie zakochałeś w tym głupku?
Co za kretyn. Naprawdę. I jeszcze śmie obrażać swojego
przyjaciela za jego plecami! To znaczy wiedziałam, że jest zdolny do
wszystkiego, ale czasem jego zachowanie strasznie mnie irytowało. Nawet
częściej niż czasem.
- To zejdziesz czy mam iść sam?
W zasadzie Jun powierzył go mojej opiece, więc pomyślałam,
że towarzyszenie mu należy do moich obowiązków jako tymczasowego opiekuna. Z
niechęcią wstałam z łóżka i sięgnęłam po kurtkę.
- No, dobrze. Skoro nalegasz…
Jak się okazało, Hajime miał na myśli wyjście na herbatkę do
sąsiadującego z nami liceum dla dziewcząt. Piszczące, chichoczące i śliniące
się na widok każdego osobnika w spodniach dziewuszki natychmiast znalazły dla
nas stolik i towarzystwo.
- Gdzie mój Jun-chan? – zapytała płaczliwym głosem
dziewczyna o długich, czarnych włosach okalających całą jej drobną sylwetkę.
Wyglądała jak laleczka. Nawet oczy miała równie puste. – Ach, Jun-chan…
- Hanazaka ma w tym tygodniu sesję zdjęciową – odparł
Hajime, nachylając się ku laleczce i delikatnie podnosząc jej dłoń do ust. E? –
Przepraszam, że go nie przyprowadziłem – dodał, po czym złożył elegancki
pocałunek na trzymanej przez siebie łapce.
Eeeee?!
Dziewczyna prawie
zemdlała, tak jak pozostała trójka dziewczątek, która jej towarzyszyła. Ja nie
miałam pojęcia, o co chodzi. A kiedy zobaczyłam na twarzy Hajime uśmiech,
prawie dostałam ataku serca. Ten potwór w ludzkiej skórze się uśmiechał!
Nagle Hajime odwrócił się w moją stronę, nadal z uśmiechem
przyklejonym do twarzy.
- Przyprowadziłem wam jednak kogoś na jego miejsce.
Tymczasowo oczywiście. To Rei Nagare, mój… nasz współlokator.
Cztery pary oczu spoczęły na mnie, wywołując rumieniec na
moich policzkach. Miałam tylko nadzieję, że nie dostrzegą w mojej osobie
jakiegoś kobiecego wdzięku, który nigdy się nie ujawniał, ale kto wie, do czego
te dziewczątka były zdolne. Może miały jakiś specjalny radar? Nietrudno było w
to uwierzyć, kiedy przypadkiem znalazło się pod ostrzałem ich uważnych, oceniających
spojrzeń.
Wzdrygnęłam się, co spowodowało, że dziewczyny w końcu
przeniosły wzrok na Hajime.
- Iwakura-san… Dlaczego dzielisz pokój z takim niemęskim
osobnikiem? – zapytała chuda jak patyk blondyna. Na pewno farbowana.
Dowiedziałam się później, że była przewodniczącą samorządu w żeńskim liceum.
Cudowna partia dla Hajime, zapewne dlatego tak wytrzeszczała ku niemu swoje
wyłupiaste oczy.
Kurczę, z jakiegoś powodu byłam złośliwa. Ciekawe.
Hajime pochylił się do mojego ucha i wyszeptał:
- Zachowuj się jak mężczyzna. – Po czym wrócił do uroczej
konwersacji z dziewczętami.
Niby jak miałam się zachowywać jak mężczyzna, skoro nim nie
byłam? Wiedziałam, jak udawać jednego, ale żebym musiała posuwać się tak
daleko, by nawet uprzyjemniać czas bogatym pannom na wydaniu? Przecież sama
byłam jedną, choć mi akurat pozostawiono wolność wyboru wybranka. Ciekawe, czy
te rozchichotane panny też miały jakiś wybór, czy wszystkie po prostu dobrze
spędzały czas w towarzystwie ,,przystojniaka” Hajime (o ironio!).
Cóż, nie mogłam być gorsza od niego, więc w niedługim czasie
przyłączyłam się do rozmowy. Wiedziałam, czym mogę zabłysnąć, więc szybko
nakierowałam dziewczątka na tematy im znane i przyjemne, czyli na najnowszą
modę, kosmetyki i sławnych chłopców. Może i nie byłam tym wszystkim
zainteresowana, ale jako że jednak urodziłam się dziewczyną, miałam o tych
sprawach jakieś pojęcie. Dlatego gładko zeszłam na pasujący mi temat, dzięki
któremu zdobyłam serca tych płytkich dziewczątek.
Hajime posłał mi mordercze spojrzenie, ale ja się go nie
bałam. Odpłaciłam mu się spojrzeniem pełnym wyższości i powróciłam do
zagadywania dziewczyn. Sam mnie tu przyprowadził, więc to akurat jego wina, że
odegranie żigolaka mu nie wyszło. Ach, jak cudownie było zepsuć jego wspaniałe
plany zmieszania mnie z błotem!
Oczywiście, cała sprawa nie zakończyła się bez małego
komentarza, który jednak nie zrobił na mnie żadnego wrażenia:
- Ale z ciebie dziewczyna! – oświadczył, kiedy znaleźliśmy
się na zewnątrz. Ja jednak tylko wzruszyłam ramionami. Cóż, w tym wypadku miał
nawet rację, więc nie zamierzałam się z nim spierać.
Przepełniona uczuciem triumfu, które napawało mnie
niewysłowioną radością, wróciłam do wspólnego pokoju. Tam też natychmiast
zauważyłam, że Jun wrócił. Właśnie wyjmował ubrania z jednej z wielu walizek,
które przytargał ze sobą.
- Jun! Wróciłeś! – ucieszyłam się.
Chłopak posłał mi szeroki uśmiech. Jak dobrze było w końcu
zobaczyć ten ciepły uśmiech!
- Hajime musiał ci zaleźć sporo za skórę, skoro witasz mnie
z takim entuzjazmem – oświadczył, jakby czytał w moich myślach.
- Ja nic nie zrobiłem – oświadczył głos za moimi plecami,
oczywiście należący do Hajime.
- I to właśnie był największy problem, ty śmierdzący leniu –
mruknęłam półgębkiem, czym wywołałam śmiech Juna. Iwakura chyba nie dosłyszał
mojej uwagi, bo zachował kamienną twarz. Podszedł tylko do Juna i zaczął mu
pomagać w rozpakowywaniu.
Aż mnie zatkało. Dlaczego potrafił być dla Hanazaki taki
miły i pomocny, a mnie tak rozstawiał po kątach w trakcie nieobecności jego
przyjaciela? Przyszła mi do głowy możliwość, że Hajime się go bał albo był od
niego w pewien sposób zależny, dlatego był dla niego taki miły.
W każdym razie zupełnie tego nie rozumiałam.
Podeszłam do nich i bez słowa zaczęłam pomagać. Mój boże,
ile tego było! Miałam wrażenie, jakby nasz mały pokój zmienił się w sklep
odzieżowy. Nawet nie wiedzieliśmy, gdzie mamy te wszystkie rzeczy układać! A o
wyrzuceniu ich byle gdzie nie było mowy, jako że były firmowane nazwiskiem
Iwakura. Hajime chyba by spazmów dostał, gdyby miał choć jedną sztukę ubrania
wyrzucić w kąt.
- To może jednak zostawimy to wszystko w walizkach… –
zaproponował Jun, patrząc na stosy piętrzących się na dwóch łóżkach ubrań. –
Najwyżej zawieziemy je do magazynu, a potem się pomyśli, co z nimi zrobić.
Zapakowaliśmy więc wszystko z powrotem, choć Hajime coś tam
mamrotał o szacunku do arcydzieł jego matki (tak, chodziło o te wszystkie
ubrania), ale Jun szybko go zgasił. Powiedział, że te wszystkie rzeczy będą
bezpieczniejsze, kiedy będą w walizkach, niż gdybyśmy próbowali je upchnąć w
naszych skromnych szafach. Prędzej czy później któraś sztuka wylądowałaby na
podłodze, co oczywiście nie mogło być dobre dla ubrania.
- Jun… Dlaczego właściwie to wszystko przyniosłeś? –
zapytałam, patrząc ze zdumieniem na te wszystkie walizki. Chyba wiedział, że w
naszym dormitorium nie ma miejsca?
- Cóż… Pani Iwakura dała mi wszystkie rzeczy, w których,
według niej, najlepiej wypadam. Odmówiłbym, gdybym mógł. Ale nie mogę.
No tak, chyba nikomu z tej rodziny lepiej nie zachodzić za
skórę.
- Więc? Jak się sprawował Hajime?
- Tak, jak zwykle. To znaczy tak, jak mnie zwykle traktuje.
Jun westchnął i poklepał mnie po głowie. Nie było mi jednak
smutno, skoro wiedziałam, że nie muszę się już zajmować rozpieszczonym
dzieckiem, jakim był Hajime. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu, było
nawet zabawnie. No i ten dzisiejszy wieczór…
Mimo wszystko cieszyłam się, że Jun zdjął z moich ramion
ciężar opiekowania się Hajime.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz