Wrócił Jun, a wraz z nim wrócił porządek w naszym małym
pokoju. Ach, jak pięknie było się obudzić rankiem ze świadomością, że nie będę
musiała sprzątać bałaganu zrobionego przez chłopaków. Ewentualnie mogłam zająć
się łazienką, ale na tym zamierzałam skończyć. I niech Hajime nawet sobie nie
myśli, że zmusi mnie do wykonywania jakiejś zbędnej pracy! Nie zdenerwował mnie
nawet fakt, że Hajime najwyraźniej bawiła moja pewność siebie.
Mniejsza jednak o niego. Nie zamierzałam mu więcej poświęcać
mojej uwagi. Pobyt w tej szkole miał mi dostarczyć rozrywki, a nie zniszczyć
nerwy. W zasadzie wcale nie musiałam się płaszczyć przed tym egoistą, ponieważ
w każdej chwili mogłam zrezygnować. To tylko moja duma nie pozwalała mi napisać
odpowiedniego listu do ojca, który w takim wypadku zapewne postąpiłby ze mną
tak, jak z moimi siostrami. Sam zaaranżowałby moje małżeństwo, przy czym pewnie
znowu wybrałby kogoś całkowicie nieodpowiedniego.
Wolałam sama sobie kogoś wybrać, choć podejrzewałam, że nic
z tego nie będzie. Mieszkając w jednym pokoju z Hajime, nie miałam wielu
perspektyw na znalezienie odpowiedniego kandydata. Chyba, że jakimś cudem on
stałby się tym kandydatem… Uch. Ojciec pewnie przyjąłby go z otwartymi
ramionami, ale czy ja mogłabym na niego patrzeć przez całe życie?…
O czym ja w ogóle myślę? Obrzydliwość!
- Nagare! Przestań bujać w obłokach! – Głos Hajime
przywrócił mnie do rzeczywistości. Aż się wzdrygnęłam, kiedy na niego
spojrzałam. Jak w ogóle mogłam brać go pod uwagę jako ewentualnego kandydata na
małżonka? Chyba na głowę upadłam! – Więc? Czy wszyscy się zgadzają na nasz
projekt?
Nie miałam pojęcia, o jakim projekcie nasz przewodniczący
mówi, ale skoro wszyscy skinęli głowami, chyba nie mogło być to nic, na co i ja
nie mogłabym się zgodzić.
- Ustalmy więc teraz grupy uczestników.
Szturchnęłam chłopaka siedzącego przede mną. Musiałam się
najpierw dowiedzieć, o co chodzi, zanim zacznę się do czegokolwiek zgłaszać.
- Kaoru, o czym Hajime mówi? – zapytałam, niemal kładąc się
na ławce. Musiałam się jakoś ukryć przed wścibskim wzrokiem Iwakury. Miałby pole do popisu, gdyby się dowiedział,
że zupełnie nie wiem, co się wokół mnie dzieje. – Jakie znowu grupy?
- Nagare, a ty znowu nie w temacie… – westchnął Seiji Kaoru,
poprawiając okulary na nosie. – Robimy imprezę dla sponsorów, to znaczy naszych
rodziców. Przed chwilą stanęło na tym, że nasza klasa zrobi tematyczne
kawiarenki.
Hajime trzasnął trzymaną przez siebie teczką w blat biurka,
patrząc się prosto w naszą stronę. Kaoru tylko wywrócił oczami i odwrócił się
do mnie plecami, nie wyjaśniając mi szczegółów tego wszystkiego. Dobrze
chociaż, że teraz przynajmniej ogólnie wiedziałam, o co chodzi. Postanowiłam
nie dać się wcisnąć z Hajime do grupy. Jeśli oczywiście będzie w jakiejś.
- Nagare, a ty na co się decydujesz? – zapytał Hajime z
mściwym uśmieszkiem na ustach. Widziałam, jak się cieszył, myśląc, że teraz to
mnie załatwił. W zasadzie niewiele się mylił, ale oczywiście tego nie mogłam po
sobie pokazać.
- Ja… hm…
- Haji, o czym ty w ogóle mówisz? Oczywiście, że Rei jest ze
mną – pośpieszył mi z pomocą Jun, za co otrzymał miażdżące spojrzenie od
naszego przewodniczącego. – No co? Przecież to logiczne.
- Ale w twojej grupie nie ma już miejsc… – oświadczył
Hajime, z nagłym błyskiem w oku. Naprawdę, w co on chciał mnie wkręcić, że tak
bardzo nie chciał, żebym dołączyła do grupy Juna? Aż strach było w ogóle o tym
myśleć!
- To zrób miejsce – odparł Hanazaka, wzruszając ramionami,
po czym puścił do mnie oczko i odwrócił się do tablicy, na której wszystko
zapisywał.
Takim oto sposobem znalazłam się pod skrzydłami Juna.
Normalnie kochałam tego narwańca, tyle razy już ratował mi skórę! Hajime mógł
natomiast tylko zgrzytać zębami ze złości, co akurat mało mnie obchodziło. Tym
razem nie udało mu się mnie pogrążyć, ale musiałam pamiętać, by po raz drugi
nie dać mu powodu do zabawy moim kosztem. Nie mogłam przecież cały czas polegać
na Junie. Też musiałam czasem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Dziękuję za ocalenie skóry, Jun – powiedziałam, kiedy
podeszłam do niego po zajęciach, by odebrać rozkład planowanej imprezy. – Gdyby
nie ty, pewnie miałbym spore kłopoty.
- Nie ma sprawy. Wiem, że Hajime nudzi, ja też często
odpływam – odparł, posyłając mi rozbawione spojrzenie. – Widziałem, jak
stopniowo tracisz zainteresowanie jego wykładem na temat wspaniałości naszej
szkoły i tego, jak ważne jest pokazanie naszym rodzicom wszystkich możliwości,
jakie oferuje szkoła.
- Och, więc do tego zmierzał… Jun, a tak właściwie to na co
ja się zgodziłem?
Hanazaka uniósł rozkład dnia na wysokość oczu i szybko
przebiegł po nim wzrokiem.
- Według planu, który Hajime sporządził, nasza tematyczna
kawiarenka zostanie umieszczona na piętrze, w lewym skrzydle. W zasadzie możemy
zrobić, co tylko chcemy, oprócz tematu filmowego, który zaklepała grupa druga,
i tematu wampirów, który należy do grupy trzeciej. Ja myślałem nad tematem
sportowym, ale Hajime pozwolił mi się jeszcze nad tym zastanowić. Powiedział,
że ma być atrakcyjnie, a nie jest pewien, czy ten temat mógłby przyciągnąć
klientów. Rei, a może ty masz jakiś pomysł?
- Hm… Daj mi pomyśleć. Wstępnie jednak mamy dowolność?
- Tak. Musimy się jednak zdecydować wcześniej, żeby Hajime
mógł załatwić nam stroje.
Oooch. A więc nasz klasowy przewodniczący miał za zadanie
dostarczyć nam wszystkim stroje na tę okazję… Cha, cha, trzeba będzie pomyśleć
nad czymś ekstra, co przyprawi go o ból głowy. Nie żebym chciała doprowadzić
jego rodzinną firmę do bankructwa, ale skoro sam się prosił, ja zamierzałam
skorzystać z okazji.
Nawet miałam pomysł.
- Jun, a co byś powiedział na kawiarenkę w stylu… powiedzmy,
egzotycznym? – zapytałam ostrożnie, błyskając ząbkami. – Taką maksymalnie
kolorową? Przy okazji rozwiązalibyśmy problem naszego menu.
Jun sobie zapisał ten pomysł, po czym poklepał mnie po
głowie i stwierdził, że ma coś do zrobienia. Przypomniał mi jeszcze, że po
południu jak zwykle mamy spotkanie naszej drużyny, więc mam się stawić
punktualnie o szesnastej w szatni.
Musiałam pamiętać o mojej ogromnej koszulce.
- A, Rei. Słyszałem, że wraz z Haji odwiedziłeś żeńskie
liceum?
Kiwnęłam głową, myślami będąc już bardzo daleko. Wyobrażałam
już sobie, jak Hajime próbuje zdążyć na czas z realizacją naszych ekstra
strojów, które z pewnością przysporzą mu wielu kłopotów, więc może przestanie
skupiać na mnie swoją uwagę i poświęci całą swoją energię na prawidłową
organizację tej imprezy.
- Więc poznałeś Ayako-chan! Co o niej myślisz? Jest śliczna,
prawda?
Szybko się otrząsnęłam ze swych wspaniałych wizji pogrążenia
Hajime i spojrzałam na rozpromienionego Juna, stojącego w drzwiach sali. O kim
on znowu mówił z takim ożywieniem? Bo chyba nie o tej laleczce, która wtedy
była tak zawiedziona jego nieobecnością, że nawet nie uczestniczyła w naszej
rozmowie? Chyba nie wynikało to z niewychowania, tylko z głębokiego
przygnębienia. W tych jej wielkich, niemal pustych oczach odbijała się tak
wielka pustka, że wtedy nawet nie próbowałam jej zagadywać.
- No cóż… Nie wiem, o jakiej dziewczynie konkretnie mówisz,
ale… Cóż, wszystkie były śliczne.
Jun roześmiał się i odwrócił się na pięcie, gotowy do
odejścia. Spojrzał na mnie jednak jeszcze raz przez ramię i oznajmił:
- Może ci się podobać każda dziewczyna, ale od Ayako trzymaj
łapki z daleka. – Po czym zamknął za sobą drzwi klasy.
O co mu chodziło? Przecież na żadnej dziewczynie nie zamierzałam
kłaść swoich łapek… Błe. To, że się przebierałam za chłopca, wcale nie
znaczyło, że miałam jakieś dziwne preferencje. No, ale Jun nie mógł wiedzieć,
że mnie dziewczyny nie interesują, skoro nie wiedział, że sama jestem
przedstawicielką płci uważanej za piękną.
Wiedziałam jednak, od kogo się teraz trzymać z daleka, żeby
nie pogorszyć moich stosunków z Junem… On był moją jedyną bronią w walce z
Hajime, nie mogłam sobie robić z niego wroga! Trzeba to będzie jakoś załatwić,
jeśli Hajime po raz kolejny pociągnie mnie za sobą na spotkanie z dziewczynami
z żeńskiego liceum.
Okazja do bliższego poznania Ayako nadarzyła się szybciej,
niż sądziłam. Kiedy bowiem szłam odebrać pocztę dla naszego dormitorium, koło
bramy głównej spotkałam wspomnianą wyżej dziewczynę we własnej osobie. Czaiła się
gdzieś w cieniu i posłała mi nieśmiałe spojrzenie, kiedy przechodziłam obok.
Prawie jej nie zauważyłam.
- Dzie… Dzień dobry, Nagare-kun – przywitała mnie, kłaniając
się w pas.
- Ty jesteś Ayako, prawda? Co tutaj robisz?
- Och, a więc mnie zapamiętałeś? – ucieszyła się tak
szczerze, że aż się zarumieniła.
- Tak, cóż… Jun o tobie ostatnio wspomniał, więc…
- Naprawdę?! – Odniosłam wrażenie, że naprawdę mało
brakowało, a rzuciłaby się na mnie i porządnie potrząsnęła, żeby wyciągnąć ze
mnie wszystkie informacje. Wzdrygnęłam się. – Jun-chan już wrócił?
- Tak, wczoraj wieczorem. Coś przekazać? – zapytałam,
widząc, jak błyszczą jej oczy.
- Czy… Mógłbyś zapytać, czy nie mógłby dziś mnie… nas
odwiedzić? Będziemy czekać o zwykłej porze. Oczywiście ty i Hajime-kun też
możecie przyjść.
Skinęłam głową i przyrzekłam, że przekażę Junowi
zaproszenie, co wprawiło ją w tak wspaniały humor, że odeszła w podskokach.
Pozwoliłam sobie jeszcze przez jakiś czas ją poobserwować, ponieważ coś w jej
postawie mnie zaniepokoiło. Nie wiedziałam dokładnie, co to było, ale jakiś
szczegół w jej osobie strasznie mnie rozdrażnił, pozostawiając po jej odejściu
jakiś gorzki posmak. Nie miałam pojęcia, co to było, ale wiedziałam jedno – w
jej obecności czułam się dość niekomfortowo.
W końcu potrząsnęłam głową i stanowczo rozkazałam sobie
przestać o tym myśleć. Nawet, jeśli z dziewczyną działo się coś dziwnego, to ja
nie miałam z tym nic wspólnego. Jun zakazał mi kłaść na niej łapy, toteż nie
zamierzałam tego robić. Mimo to, ciekawiła mnie ta dziewczyna. Co było w niej
takiego, że potrafiła zaczarować Juna, a we mnie wywołać taki niepokój?…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz