niedziela, 21 lipca 2013

8. Zdobyć przyjaciela



Prawdę mówiąc, nie wzięłam sobie słów Juna do serca i już następnego dnia, kiedy całkowicie ochłonęłam po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach, zaczęłam szpiegować Boga Przystojniaków, czyli Kairiego. Do tej pory wiedziałam o nim tylko tyle, że należy do drużyny lekkoatletów i jest rok starszy ode mnie, więc powinnam się do niego zwracać per sempai, co dziwnie skojarzyło mi się z jakąś tanią opowieścią dla nastolatek. Z drugiej strony przyjęłam tę wiadomość z zachwytem, choć oczywiście fakt ten utrudniał mi obserwację obiektu moich westchnień. Zajęcia drugich klas odbywały się na piętrze, gdzie zwykle pierwszoroczniacy nie mieli wstępu. Z tego, co zdążyłam zauważyć, tylko ważniejsze ,,osobistości” z naszego rocznika były tolerowane wśród naszych starszych kolegów. Na przykład taki Hajime mógł bez przeszkód znaleźć się na tym piętrze i nie zostać natychmiast odesłany na dół. Ale tak nisko jeszcze nie upadłam, by prosić Hajime o taką przysługę! Już sobie wyobrażałam jego minę w chwili, kiedy bym go poprosiła o zdobycie kilku informacji na temat Kairiego… Musiałam się więc zadowolić – niestety! – tylko strzępkami informacji, jakie do mnie docierały. Juna też nie miałam odwagi o nic pytać od tamtej chwili.
Ze zdumieniem zdałam sobie w tym momencie sprawę, że obracam się w ścisłym towarzystwie tylko dwóch facetów, na których w tej chwili nawet nie mogę polegać! Co za pech! Jak mogłam być na tyle zaślepiona, by od razu nie zjednać sobie kilku ludzi, przynajmniej tych z naszej klasy? Teraz byłoby mi o wiele łatwiej pozyskiwać przydatne informacje! Uch, chyba byłam zbyt zajęta pilnowaniem, by Hajime mnie na niczym głupim nie przyłapał, by martwić się brakiem przyjaciół u mojego boku.
Teraz jednak należało to naprawić!
Zaczęłam akcję zdobywania przyjaciół od Kaoru, który siedział przede mną w ławce i zazwyczaj ratował mnie z opresji, jeśli akurat byłam nie w temacie. Zdarzało się to często, jako że obecność Hajime rozpraszała mnie na tyle, że zazwyczaj z zajęć nie wyciągałam absolutnie niczego pożytecznego. W zasadzie powinnam wziąć się w garść i zignorować Hajime, ale on miał na mnie jakiś dziwny wpływ, którego nie mogłam w żaden sposób wytłumaczyć. W jego obecności natychmiast przechodziłam w stan podwyższonej podejrzliwości, ignorując resztę otoczenia. A najgorsze w tym było to, że Hajime zdawał się wiedzieć o mojej słabości i całkiem jawnie się z niej podśmiewał! Bo z jakiego innego powodu na jego ustach mógł wykwitać ten uśmieszek samozadowolenia? Oczywiście, że tylko z mojego. Bawiła go ta sytuacja, choć mi całkiem nie było do śmiechu.
Po porannej lekcji matematyki natychmiast podbiegłam do Kaoru, który zaczął zbierać swoje rzeczy, po czym uśmiechnęłam się najładniej, jak tylko potrafiłam.
- O nie. Nie zrobię za ciebie zadania – wymamrotał, nawet na mnie nie patrząc.
- Ej, za kogo ty mnie masz! – oburzyłam się, kładąc dłonie na biodrach. – Nigdy jeszcze nie prosiłem cię o coś takiego, sam potrafię zatroszczyć się o zadane nam ćwiczenia.
Kaoru poprawił okulary na nosie.
- Więc o co chodzi? – zapytał.
- Chciałbym cię bliżej poznać! – oznajmiłam z entuzjazmem, z rozbawieniem obserwując rumieniec wypływający na jego policzki. Czy to było aż tak niezwykłe? Chi, chi, w sumie moja prośba mogła być w pewnym sensie dość niemoralna. Jun pewnie miałby coś na ten temat do powiedzenia.
- Co ci się nagle stało, Nagare?
- Nic. Po prostu uważam, że skoro należymy do jednej klasy i sobie od czasu do czasu pomagamy… to znaczy, ty mi zawsze pomagasz, a ja jeszcze nie miałem okazji, by ci się odwdzięczyć… to powinniśmy się bliżej poznać. Potraktuj to jako gest wdzięczności za te wszystkie momenty, kiedy ratowałeś mi skórę.
Kaoru westchnął i w końcu oderwał się od jakże absorbującego zajęcia, jakim było pakowanie jednego zeszytu do torby i wyciąganie drugiego. Spojrzał na mnie zza szkiełek swoich okularów, które jak najbardziej dodawały mu uroku. Uroku klasowego prymusa, którym zresztą był. O pierwszeństwo bił się z Hajime, który w końcu był wszechwiedzący i nawet nauczycielom znudziło się wywoływanie go do tablicy. Reszta klasy niestety skrywała się w ich cieniu.
- Niech będzie. Co proponujesz?
Zaproponowałam spotkanie w parku za szkołą, jako że pogoda tego dnia dopisała i można było się pokusić o wyjście na zewnątrz, by wystawić twarz do słońca. Uznałam ten dzień za idealny na zawarcie pierwszej przyjaźni. Pierwszej prawdziwej przyjaźni. I próbowałam nie myśleć o bardzo złym powodzie, dla którego zamierzałam ją zawrzeć.
Kiedy spotkaliśmy się w południe na umówionym miejscu i w milczeniu zaczęliśmy spożywać kanapki, które ze sobą przynieśliśmy, Seiji Kaoru nagle zwrócił się w moją stronę i przeszył mnie wzrokiem. Wzdrygnęłam się.
- Więc? Chcesz w końcu zwierzyć się komuś ze swojego sekretu? – zapytał, zatapiając zęby w kanapce. Nie spuszczał ze mnie wzroku, podczas gdy ja wlepiałam w niego swój, niezupełnie rozumiejąc, o co mu może chodzić. Bo miałam sekret oczywiście, sekret mojej płci, ale nie było możliwości, by ktokolwiek się o tym dowiedział! A już szczególnie nie ktoś taki jak Kaoru, który nie miał powodu, by się czegoś domyślić.
- Sekretu? – zapytałam, powracając do powolnego konsumowania kanapki z szynką i majonezem.
- Tak. Wiesz, o czym mówię, prawda?
- Nie mam zielonego pojęcia – oświadczyłam, wzruszając ramionami.
Nagle dłoń Kaoru wylądowała na mojej piersi, tak dobrze chronionej przez ochraniacz, które moje małe wdzięki uczynił jeszcze mniejszymi. Miałam jednak wrażenie, że kiedy na moich ukrytych przed całym męskim światem piersiach spoczęła ta niepozorna, chłopięca dłoń, stały się nagle zbyt widoczne. W jednej sekundzie skurczyłam się w sobie, próbując oszukać siedzącego obok mnie chłopaka.
- Mówię właśnie o tym, Rei Nagare-san. Jesteś córką głównego przedstawiciela handlowego w kraju, Koujiro Nagare, prawda?
- N… Nie, ja wcale…
- Nie opowiadaj mi teraz tej żałosnej historyjki o dalekim pokrewieństwie. To wszystko łatwo można sprawdzić. Ja jestem osobą, której takie detale bardzo rzucają się w oczy, więc na to akurat zwróciłem szczególną uwagę. Ale nie bój się, nie mam zamiaru nic z tym robić. Pewnie masz swoje powody, by bawić się w te przebieranki… Dlatego się pytałem, czy nie chcesz się przypadkiem podzielić ze mną swoim sekretem. Chyba dobrze jest mieć w tym przypadku jakiegoś zaufanego przyjaciela?
Zanim nie skończył mówić, nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo drżę na całym ciele i z jaką desperacją się w niego wpatruję oszołomionym wzrokiem, niezdolna nawet mrugnąć, nie mówiąc już o oddychaniu. Kiedy w końcu przypomniałam sobie o podstawowych funkcjach życiowych, aż zakręciło mi się w głowie. Zdawałam sobie sprawę, że do tej pory nie myślałam o tym, co będzie, gdy ktoś odkryje mój sekret. Z góry założyłam, że nikt, ale to absolutnie nikt się nie dowie o tym, że jestem kobietą, skoro wszystko sobie tak pięknie zaplanowałam.
- Opowiesz mi swoją historię? – zapytał Kaoru, odwracając wzrok i wracając do spokojnego jedzenia kanapki. Można było pomyśleć, że zupełnie nic się nie stało.
Dłuższą chwilę zajęło mi dojście do siebie po przeżytym szoku i stwierdzenie, że chyba nie mam się czego obawiać. W sumie chyba nawet dobrze zrobiłam, że w końcu wyciągnęłam do niego dłoń, przynajmniej wiem, przed kim nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Chociaż uświadomił mi, na jak cienkiej linie balansuję. Przecież nie on jeden mógł sprawdzić, czy naprawdę rodzina Nagare posiada tak dalekie gałęzie w swoim drzewie genealogicznym.
Cholera. Niedobrze. Jeśli wszystko się wyda, będę musiała wrócić do domu i zdać się na łaskę ojca, który sam wybierze dla mnie małżonka. I choć z początku wydawało mi się to jedynym rozwiązaniem, zaczynałam zauważać dobre strony jego planu, który zakładał umieszczenie mnie w tej oto szkole, bym sama miała szansę wybrać kogoś odpowiedniego, zdając się na moją kobiecą intuicję i gust. To była dla mnie szansa. Najlepsza, jaką mogłam dostać.
Po chwili, którą przeznaczyłam na kilka głębszych oddechów i uspokojenie swoich rozbieganych myśli, opowiedziałam Kaoru swoją historię, mając przy tym nadzieję, że nic złego z tego akurat nie wyniknie.

- Gdzie ty się podziewałeś?! – wrzasnął Hajime, kiedy natknął się na mnie w korytarzu na piętrze. Jezu, dlaczego znowu on? I dlaczego się na mnie wydziera?
Kaoru posłał mi długie, wiele znaczące spojrzenie. Pewnie myślał, jak taka dziewczyna jak ja, dziedziczka fortuny, daje sobą pomiatać komuś takiemu jak Hajime. Na to akurat nie miałam innej odpowiedzi niż to, że w jakiś sposób bałam się Hajime. Wywoływał we mnie strach nieznanego pochodzenia, strach przed kpiną i złośliwością, z którą sobie nie poradzę.
- Masz się zgłosić do wychowawcy w związku z twoją nieobecnością na zajęciach – poinformował mnie już spokojniej Hajime, posyłając Kaoru nieprzyjemne spojrzenia. – Coś ty robił z tym okularnikiem? Twój gust jest aż tak zły? A może jesteś w tak wielkiej desperacji? Widziałem, jak się wczoraj śliniłeś do Kurasawy.
Spłonęłam rumieńcem. Kurczę, ciekawe, ile jeszcze osób na sali zauważyło, że wpatruję się w chłopaka jak w święty obrazek. To znaczy gdybym otaczała obrazki taką czcią, co się raczej nie zdarzało. W zasadzie nie było w tym wiele mojej winy, ponieważ to był pierwszy raz, kiedy chłopak zwrócił moją uwagę i zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. Poza tym, przecież nadal musiałam udawać osobnika płci męskiej, więc na wszelkie zasady etykiety mogłam machnąć ręką.
Byle tylko nie wzbudzać tylu podejrzeń!
Nagle Kaoru wysunął się na przód w taki sposób, że cały mnie sobą zasłonił.
- Dziwi mnie fakt, Iwakura, że przeszkadza ci domniemana orientacja Rei, chociaż nie miałeś okazji potwierdzić swoich podejrzeń – oświadczył twardo, a mi zaschło w gardle. Czy on mu właśnie stawiał czoło? Oszalał czy jak? – Na twoim miejscu uważałbym, co mówię. Twoja relacja z Hanazaką też wzbudza niemałą sensację, uwierz mi.
O Jezu, co on wyprawiał?
Hajime, ku mojemu najwyższemu przerażeniu, zmrużył oczy i zmierzył sylwetkę Kaoru od stóp do głów. Na miejscu chłopaka wzięłabym nogi za pas, ale ja to ja. Seiji miał więcej odwagi niż ja, choć na to nie wyglądał. Kiedy jednak stał tak zupełnie niewzruszony, wystawiając się na niechętne i niemal groźne spojrzenie Hajime, poczułam do niego podziw.
- Ty też sobie uważaj, Kaoru – powiedział po dłuższej chwili Hajime, gwałtownie podnosząc wzrok i wlepiając we mnie oczy. Brr. – Żebyś przypadkiem nie wplątał się w coś, czego potem będziesz żałował.
- Grozisz mi?
- Tylko mówię, żebyś uważał na siebie, będąc w towarzystwie kogoś tak… Zresztą, co ja ci będę mówił. Głupi nie jesteś, więc pewnie sam wiesz najlepiej, w co się pakujesz – oświadczył, po czym odwrócił się do nas plecami i odszedł szybkim krokiem w głąb korytarza.
Kaoru westchnął i wzruszył ramionami.
- Dziwny gość. Wraz z tym swoim przyjacielem zachowują się, jakby odkryli w tej szkole wielki spisek czy coś. Każdego podejrzewają o najgorsze. W sumie im się nie dziwię, jeśli przyszło im się zadawać z Ayako Matsuyą.
– Wiesz, kto to jest? – zapytałam zaciekawiona.
- Oczywiście. Ciebie nikt jeszcze nie uświadomił? – zdziwił się Kaoru. – Mieszkasz w jednym pokoju z Hanazaką i nie wiesz, kim jest Ayako Matsuya?
- Jun powiedział mi o niej tylko tyle, że nie mam się do niej zbliżać… To znaczy nie mam na niej kłaść swoich łap. Miałam zamiar dowiedzieć się czegoś więcej, ale wczoraj moi współlokatorzy nie byli w nastoju, by zabierać mnie ze sobą na rozmowę z dziewczynami, więc w końcu nie wiem, co się wokół mnie dzieje.
Kaoru westchnął.
- Chyba nie zaszkodzi, jeśli usłyszysz o tym ode mnie. Ayako Matsuya jest siostrą Juna, która próbuje doprowadzić firmę jego ojca do bankructwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz