Prawdę mówiąc, nie wzięłam sobie słów Juna do serca i już
następnego dnia, kiedy całkowicie ochłonęłam po tych wszystkich dziwnych wydarzeniach,
zaczęłam szpiegować Boga Przystojniaków, czyli Kairiego. Do tej pory wiedziałam
o nim tylko tyle, że należy do drużyny lekkoatletów i jest rok starszy ode
mnie, więc powinnam się do niego zwracać per sempai, co dziwnie skojarzyło mi
się z jakąś tanią opowieścią dla nastolatek. Z drugiej strony przyjęłam tę
wiadomość z zachwytem, choć oczywiście fakt ten utrudniał mi obserwację obiektu
moich westchnień. Zajęcia drugich klas odbywały się na piętrze, gdzie zwykle
pierwszoroczniacy nie mieli wstępu. Z tego, co zdążyłam zauważyć, tylko
ważniejsze ,,osobistości” z naszego rocznika były tolerowane wśród naszych
starszych kolegów. Na przykład taki Hajime mógł bez przeszkód znaleźć się na
tym piętrze i nie zostać natychmiast odesłany na dół. Ale tak nisko jeszcze nie
upadłam, by prosić Hajime o taką przysługę! Już sobie wyobrażałam jego minę w
chwili, kiedy bym go poprosiła o zdobycie kilku informacji na temat Kairiego…
Musiałam się więc zadowolić – niestety! – tylko strzępkami informacji, jakie do
mnie docierały. Juna też nie miałam odwagi o nic pytać od tamtej chwili.
Ze zdumieniem zdałam sobie w tym momencie sprawę, że obracam
się w ścisłym towarzystwie tylko dwóch facetów, na których w tej chwili nawet
nie mogę polegać! Co za pech! Jak mogłam być na tyle zaślepiona, by od razu nie
zjednać sobie kilku ludzi, przynajmniej tych z naszej klasy? Teraz byłoby mi o
wiele łatwiej pozyskiwać przydatne informacje! Uch, chyba byłam zbyt zajęta
pilnowaniem, by Hajime mnie na niczym głupim nie przyłapał, by martwić się
brakiem przyjaciół u mojego boku.
Teraz jednak należało to naprawić!
Zaczęłam akcję zdobywania przyjaciół od Kaoru, który
siedział przede mną w ławce i zazwyczaj ratował mnie z opresji, jeśli akurat
byłam nie w temacie. Zdarzało się to często, jako że obecność Hajime
rozpraszała mnie na tyle, że zazwyczaj z zajęć nie wyciągałam absolutnie
niczego pożytecznego. W zasadzie powinnam wziąć się w garść i zignorować
Hajime, ale on miał na mnie jakiś dziwny wpływ, którego nie mogłam w żaden
sposób wytłumaczyć. W jego obecności natychmiast przechodziłam w stan
podwyższonej podejrzliwości, ignorując resztę otoczenia. A najgorsze w tym było
to, że Hajime zdawał się wiedzieć o mojej słabości i całkiem jawnie się z niej
podśmiewał! Bo z jakiego innego powodu na jego ustach mógł wykwitać ten
uśmieszek samozadowolenia? Oczywiście, że tylko z mojego. Bawiła go ta
sytuacja, choć mi całkiem nie było do śmiechu.
Po porannej lekcji matematyki natychmiast podbiegłam do
Kaoru, który zaczął zbierać swoje rzeczy, po czym uśmiechnęłam się najładniej,
jak tylko potrafiłam.
- O nie. Nie zrobię za ciebie zadania – wymamrotał, nawet na
mnie nie patrząc.
- Ej, za kogo ty mnie masz! – oburzyłam się, kładąc dłonie
na biodrach. – Nigdy jeszcze nie prosiłem cię o coś takiego, sam potrafię
zatroszczyć się o zadane nam ćwiczenia.
Kaoru poprawił okulary na nosie.
- Więc o co chodzi? – zapytał.
- Chciałbym cię bliżej poznać! – oznajmiłam z entuzjazmem, z
rozbawieniem obserwując rumieniec wypływający na jego policzki. Czy to było aż
tak niezwykłe? Chi, chi, w sumie moja prośba mogła być w pewnym sensie dość
niemoralna. Jun pewnie miałby coś na ten temat do powiedzenia.
- Co ci się nagle stało, Nagare?
- Nic. Po prostu uważam, że skoro należymy do jednej klasy i
sobie od czasu do czasu pomagamy… to znaczy, ty mi zawsze pomagasz, a ja
jeszcze nie miałem okazji, by ci się odwdzięczyć… to powinniśmy się bliżej
poznać. Potraktuj to jako gest wdzięczności za te wszystkie momenty, kiedy
ratowałeś mi skórę.
Kaoru westchnął i w końcu oderwał się od jakże absorbującego
zajęcia, jakim było pakowanie jednego zeszytu do torby i wyciąganie drugiego.
Spojrzał na mnie zza szkiełek swoich okularów, które jak najbardziej dodawały
mu uroku. Uroku klasowego prymusa, którym zresztą był. O pierwszeństwo bił się
z Hajime, który w końcu był wszechwiedzący i nawet nauczycielom znudziło się
wywoływanie go do tablicy. Reszta klasy niestety skrywała się w ich cieniu.
- Niech będzie. Co proponujesz?
Zaproponowałam spotkanie w parku za szkołą, jako że pogoda
tego dnia dopisała i można było się pokusić o wyjście na zewnątrz, by wystawić
twarz do słońca. Uznałam ten dzień za idealny na zawarcie pierwszej przyjaźni. Pierwszej
prawdziwej przyjaźni. I próbowałam
nie myśleć o bardzo złym powodzie, dla którego zamierzałam ją zawrzeć.
Kiedy spotkaliśmy się w południe na umówionym miejscu i w
milczeniu zaczęliśmy spożywać kanapki, które ze sobą przynieśliśmy, Seiji Kaoru
nagle zwrócił się w moją stronę i przeszył mnie wzrokiem. Wzdrygnęłam się.
- Więc? Chcesz w końcu zwierzyć się komuś ze swojego
sekretu? – zapytał, zatapiając zęby w kanapce. Nie spuszczał ze mnie wzroku,
podczas gdy ja wlepiałam w niego swój, niezupełnie rozumiejąc, o co mu może
chodzić. Bo miałam sekret oczywiście, sekret mojej płci, ale nie było
możliwości, by ktokolwiek się o tym dowiedział! A już szczególnie nie ktoś taki
jak Kaoru, który nie miał powodu, by się czegoś domyślić.
- Sekretu? – zapytałam, powracając do powolnego konsumowania
kanapki z szynką i majonezem.
- Tak. Wiesz, o czym mówię, prawda?
- Nie mam zielonego pojęcia – oświadczyłam, wzruszając
ramionami.
Nagle dłoń Kaoru wylądowała na mojej piersi, tak dobrze
chronionej przez ochraniacz, które moje małe wdzięki uczynił jeszcze
mniejszymi. Miałam jednak wrażenie, że kiedy na moich ukrytych przed całym
męskim światem piersiach spoczęła ta niepozorna, chłopięca dłoń, stały się
nagle zbyt widoczne. W jednej sekundzie skurczyłam się w sobie, próbując
oszukać siedzącego obok mnie chłopaka.
- Mówię właśnie o tym, Rei Nagare-san. Jesteś córką głównego
przedstawiciela handlowego w kraju, Koujiro Nagare, prawda?
- N… Nie, ja wcale…
- Nie opowiadaj mi teraz tej żałosnej historyjki o dalekim
pokrewieństwie. To wszystko łatwo można sprawdzić. Ja jestem osobą, której takie
detale bardzo rzucają się w oczy, więc na to akurat zwróciłem szczególną uwagę.
Ale nie bój się, nie mam zamiaru nic z tym robić. Pewnie masz swoje powody, by
bawić się w te przebieranki… Dlatego się pytałem, czy nie chcesz się
przypadkiem podzielić ze mną swoim sekretem. Chyba dobrze jest mieć w tym
przypadku jakiegoś zaufanego przyjaciela?
Zanim nie skończył mówić, nawet nie zdawałam sobie sprawy,
jak bardzo drżę na całym ciele i z jaką desperacją się w niego wpatruję
oszołomionym wzrokiem, niezdolna nawet mrugnąć, nie mówiąc już o oddychaniu.
Kiedy w końcu przypomniałam sobie o podstawowych funkcjach życiowych, aż
zakręciło mi się w głowie. Zdawałam sobie sprawę, że do tej pory nie myślałam o
tym, co będzie, gdy ktoś odkryje mój sekret. Z góry założyłam, że nikt, ale to
absolutnie nikt się nie dowie o tym, że jestem kobietą, skoro wszystko sobie
tak pięknie zaplanowałam.
- Opowiesz mi swoją historię? – zapytał Kaoru, odwracając
wzrok i wracając do spokojnego jedzenia kanapki. Można było pomyśleć, że zupełnie
nic się nie stało.
Dłuższą chwilę zajęło mi dojście do siebie po przeżytym
szoku i stwierdzenie, że chyba nie mam się czego obawiać. W sumie chyba nawet
dobrze zrobiłam, że w końcu wyciągnęłam do niego dłoń, przynajmniej wiem, przed
kim nie muszę udawać kogoś, kim nie jestem. Chociaż uświadomił mi, na jak
cienkiej linie balansuję. Przecież nie on jeden mógł sprawdzić, czy naprawdę
rodzina Nagare posiada tak dalekie gałęzie w swoim drzewie genealogicznym.
Cholera. Niedobrze. Jeśli wszystko się wyda, będę musiała
wrócić do domu i zdać się na łaskę ojca, który sam wybierze dla mnie małżonka.
I choć z początku wydawało mi się to jedynym rozwiązaniem, zaczynałam zauważać
dobre strony jego planu, który zakładał umieszczenie mnie w tej oto szkole, bym
sama miała szansę wybrać kogoś odpowiedniego, zdając się na moją kobiecą
intuicję i gust. To była dla mnie szansa. Najlepsza, jaką mogłam dostać.
Po chwili, którą przeznaczyłam na kilka głębszych oddechów i
uspokojenie swoich rozbieganych myśli, opowiedziałam Kaoru swoją historię,
mając przy tym nadzieję, że nic złego z tego akurat nie wyniknie.
- Gdzie ty się podziewałeś?! – wrzasnął Hajime, kiedy
natknął się na mnie w korytarzu na piętrze. Jezu, dlaczego znowu on? I dlaczego
się na mnie wydziera?
Kaoru posłał mi długie, wiele znaczące spojrzenie. Pewnie
myślał, jak taka dziewczyna jak ja, dziedziczka fortuny, daje sobą pomiatać
komuś takiemu jak Hajime. Na to akurat nie miałam innej odpowiedzi niż to, że w
jakiś sposób bałam się Hajime. Wywoływał we mnie strach nieznanego pochodzenia,
strach przed kpiną i złośliwością, z którą sobie nie poradzę.
- Masz się zgłosić do wychowawcy w związku z twoją
nieobecnością na zajęciach – poinformował mnie już spokojniej Hajime, posyłając
Kaoru nieprzyjemne spojrzenia. – Coś ty robił z tym okularnikiem? Twój gust
jest aż tak zły? A może jesteś w tak wielkiej desperacji? Widziałem, jak się
wczoraj śliniłeś do Kurasawy.
Spłonęłam rumieńcem. Kurczę, ciekawe, ile jeszcze osób na
sali zauważyło, że wpatruję się w chłopaka jak w święty obrazek. To znaczy
gdybym otaczała obrazki taką czcią, co się raczej nie zdarzało. W zasadzie nie
było w tym wiele mojej winy, ponieważ to był pierwszy raz, kiedy chłopak
zwrócił moją uwagę i zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. Poza tym, przecież
nadal musiałam udawać osobnika płci męskiej, więc na wszelkie zasady etykiety
mogłam machnąć ręką.
Byle tylko nie wzbudzać tylu podejrzeń!
Nagle Kaoru wysunął się na przód w taki sposób, że cały mnie
sobą zasłonił.
- Dziwi mnie fakt, Iwakura, że przeszkadza ci domniemana
orientacja Rei, chociaż nie miałeś okazji potwierdzić swoich podejrzeń –
oświadczył twardo, a mi zaschło w gardle. Czy on mu właśnie stawiał czoło?
Oszalał czy jak? – Na twoim miejscu uważałbym, co mówię. Twoja relacja z
Hanazaką też wzbudza niemałą sensację, uwierz mi.
O Jezu, co on wyprawiał?
Hajime, ku mojemu najwyższemu przerażeniu, zmrużył oczy i
zmierzył sylwetkę Kaoru od stóp do głów. Na miejscu chłopaka wzięłabym nogi za
pas, ale ja to ja. Seiji miał więcej odwagi niż ja, choć na to nie wyglądał.
Kiedy jednak stał tak zupełnie niewzruszony, wystawiając się na niechętne i
niemal groźne spojrzenie Hajime, poczułam do niego podziw.
- Ty też sobie uważaj, Kaoru – powiedział po dłuższej chwili
Hajime, gwałtownie podnosząc wzrok i wlepiając we mnie oczy. Brr. – Żebyś
przypadkiem nie wplątał się w coś, czego potem będziesz żałował.
- Grozisz mi?
- Tylko mówię, żebyś uważał na siebie, będąc w towarzystwie
kogoś tak… Zresztą, co ja ci będę mówił. Głupi nie jesteś, więc pewnie sam
wiesz najlepiej, w co się pakujesz – oświadczył, po czym odwrócił się do nas
plecami i odszedł szybkim krokiem w głąb korytarza.
Kaoru westchnął i wzruszył ramionami.
- Dziwny gość. Wraz z tym swoim przyjacielem zachowują się,
jakby odkryli w tej szkole wielki spisek czy coś. Każdego podejrzewają o
najgorsze. W sumie im się nie dziwię, jeśli przyszło im się zadawać z Ayako
Matsuyą.
– Wiesz, kto to jest? – zapytałam zaciekawiona.
- Oczywiście. Ciebie nikt jeszcze nie uświadomił? – zdziwił
się Kaoru. – Mieszkasz w jednym pokoju z Hanazaką i nie wiesz, kim jest Ayako
Matsuya?
- Jun powiedział mi o niej tylko tyle, że nie mam się do
niej zbliżać… To znaczy nie mam na niej kłaść swoich łap. Miałam zamiar
dowiedzieć się czegoś więcej, ale wczoraj moi współlokatorzy nie byli w
nastoju, by zabierać mnie ze sobą na rozmowę z dziewczynami, więc w końcu nie
wiem, co się wokół mnie dzieje.
Kaoru westchnął.
- Chyba nie zaszkodzi, jeśli usłyszysz o tym ode mnie. Ayako
Matsuya jest siostrą Juna, która próbuje doprowadzić firmę jego ojca do
bankructwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz