Kiedy Hale w końcu dotarł przed drzwi pokoju, który dzielił z Jue, całe zdecydowanie z niego wyparowało. Już miał chwycić za klamkę, kiedy poczuł, jak drętwieją mu ramiona i nogi, a powietrze uchodzi z jego płuc. Lekko zaniepokojony, spróbował trochę rozluźnić mięśnie dłoni, zaciskając i następnie je rozprostowując. Jednakże ten manewr sprawił tylko, że zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo lodowate są jego palce.
Hale zrozumiał, że po raz pierwszy w swoim życiu czuje przerażenie.
Westchnął. Do czego ta Gildia go doprowadza!
Ale, jakby się zastanowić, przecież nie miał czego się bać. To znaczy perspektywa tego, że wraz z Jue miałby wyprawiać jakieś akrobacje pośród pościeli przerażała go, ale przecież mógł trafić gorzej. Oczywiście taka argumentacja nie poprawiała mu samopoczucia - w końcu nie chodziło o to, że Jue jest przystojnym facetem, na którego lecą prawie wszystkie dziewczyny, zarówno te młode, jak i te starsze. Chodziło o sam fakt, że coś takiego miało w ogóle się wydarzyć!
Gdyby ktoś rok temu powiedziałby mu, że do czegoś podobnego dojdzie, chyba padłby trupem na miejscu.
Nawet myślenie o tym było niewłaściwe. A jeszcze bardziej niewłaściwe było to, iż Hale wiedział, że z powodu więzi wszystko może mu się spodobać bardziej, niż powinno.
Inżynier złapał się za głowę, ponieważ znowu, wbrew jego woli, zalały ją obrazy, których on wolałby nie widzieć. Były odpychające. I przerażające.
W następnej sekundzie chłopak złapał za klamkę, zaciskając zęby. Trudno, lepiej mieć to za sobą. Stanie przed drzwiami i dumanie nad tym, co się może zdarzyć, nie mogło mu w żaden sposób pomóc. Wręcz przeciwnie, niepokój w nim jeszcze narastał. Poczułby się lepiej dopiero w momencie, kiedy znalazłby się za murami Gildii, z dala od całego chaosu.
To było jednak niemożliwe. Gdyby uciekł, zostałby skazany na śmierć. W ten sposób karano Łowców, którzy chcieli wyrwać się spod kontroli Gildii. W sumie nic dziwnego, każdy Łowca był w posiadaniu mniejszej lub większej broni masowej zagłady - gdyby wykorzystać siłę strażników do złych celów...
Nacisnął więc klamkę, skoro wiedział, że nie może odwrócić się i uciec.
- Hale! Cześć!
Wszystkie ponure myśli uciekły mu z głowy, kiedy zobaczył, kto zeskakuje z krzesła, żeby go powitać. Miodowoblond włosy miała rozpuszczone - kontrastowały z czernią prostej sukienki, którą miała na sobie. Zielone oczy zabłysły z radością, a uśmiech rozjaśnił małą twarzyczkę.
- Cześć, Lan - przywitał ją Hale, z prawdziwą przyjemnością obejmując jej szczupłe ciało. - Znowu się wymknęłaś? Czy twoja nauczycielka nie uczy cię dobrych manier?
Dziewczyna zachichotała, po czym wróciła do stolika, ciągnąc inżyniera za rękaw. Chłopak nie protestował. Skinął tylko głową Jue, który wyjadał lody z kryształowego pucharka.
- Oczywiście, że również tego mnie uczy - odpowiedziała Lan, wskakując z powrotem na krzesło. Hale poszedł w jej ślady i nalał sobie kawy z dzbanka, który podsunął mu Jue. - Ale przekonałam ją, że z wami będę bezpieczna.
- I uwierzyła ci?
- Dlaczego nie? Mistrz Jue jest znany w całej Gildii, z racji czego jest obserwowany na każdym kroku.
- Co? - obruszył się Jue, oblizując łyżeczkę. - Kto mnie obserwuje?
Lan wzruszyła ramionami.
- Wszyscy. Zwłaszcza po tym, jak rozprzestrzeniła się wiadomość, iż twoim partnerem został Hale. Dlatego też wszyscy wiedzą, że udzielasz prywatnych korepetycji Vanni.
Jue spojrzał na nią pytająco.
- Mam nadzieję, że na mnie nikt nie zwraca uwagi? - wtrącił się Hale, czując niejaki dyskomfort na myśl, iż mógł być obserwowany na KAŻDYM kroku. Nawet wtedy, kiedy szedł do łazienki .
Lan przywołała na usta szelmowski uśmiech.
- Hale, ty jesteś drugim najpopularniejszym obiektem zainteresowania. Wszyscy są ciekawi, jakim właściwie jesteś człowiekiem. To niezdrowe zainteresowanie napędza fakt, że nie uczęszczasz z nowicjuszami na żadne zajęcia, ponieważ masz możliwość nauki indywidualnej. Wiesz, ile dziewcząt mnie codziennie wypytuje na twój temat?
- Miałaś jakieś problemy? - zaniepokoił się Jue. Lan nie była już pod jego opieką, ale to wcale nie znaczyło, że wcale nie musiał się o nią martwić i w razie potrzeby pomagać.
- Skąd. Zawsze mówię, że jeśli chcą mieć wiadomości z pierwszej ręki, powinni zwrócić się do ciebie, Mistrzu.
- I bardzo dobrze. Już ja bym im odpowiedział na wszystkie pytania, jakie mogą mieć. Właściwie mogę sobie nawet wyobrazić, co to są za pytania. Już niejednokrotnie mnie nimi zaskoczono. Szczególnie Arcymistrz lubi się ze mnie pośmiać. Najwyraźniej uznał całą tę sytuację za całkiem śmieszną.
- Sytuację z naszym partnerstwem? - upewnił się Hale.
- Owszem. Powiedziałem mu, że podchodzę do tego całkiem poważnie, a on roześmiał mi się w twarz.
- Moja Mistrzyni mówi, że to całkiem zrozumiałe. Biorąc pod uwagę powody, dla których stajesz się cenny dla Arcymistrza... - wtrąciła ostrożnie Lan, chwytając w obie dłonie kubek z jeszcze ciepłą kawą z mlekiem.
Lan nie lubiła plotkować, ale interesowało ją wszystko, co dotyczyło jej Mistrza. Dlatego chłonęła wszystkie strzępki informacji, które mogła usłyszeć. Uszy zawsze miała otwarte - z początku niewiele rozumiała z całej gadaniny, ale po kilku dniach potrafiła już wyciągnąć wnioski z zasłyszanych rozmów: tego się po prostu nie robiło. Dziewczyna słyszała to stwierdzenie tyle razy, że sama zaczęła wierzyć w to, że tworzenie więzi pomiędzy strażnikami tej samej płci nie powinno mieć nigdy mieć miejsca. Za te myśli miała ochotę dać sobie w twarz, kiedy następnym razem odwiedziła Mistrza i Hale'a.
Jedyną osobą, z którą potem mogła porozmawiać, była jej mentorka. Starsza kobieta położyła dłoń na jej głowie i wypowiedziała tylko jedno krótkie zdanie:
- Przyjaciołom nie wbija się noża w plecy.
Lan rozumiała, o co jej chodziło, ale była po prostu zbyt ciekawa, by pozostawić rzeczy takimi, jakimi je widziała. Po prostu musiała zapytać. Musiała wiedzieć, czy jej Mistrz zrobił coś złego. Jeszcze wtedy nie wiedziała, co mogłaby zrobić z tą wiedzą, ale jej brak ją niepokoił.
Więc mentorka Kairis powiedziała jej, dlaczego wszyscy w taki sposób plotkują. I Lan zrozumiała.
Jue ściągnął brwi.
- Doskonale wiem, o co mu chodzi. I o co chodzi mojemu ojcu. Moja odpowiedź jednak się nie zmieni. Reth wybrał Clawa, świadomie czy nie, ale to zrobił. Hale stał się moim partnerem i nie zamierzam się na niego wypinać, jakby problem nie istniał. Mówiąc słowami Arcymistrza: biorę odpowiedzialność.
Lan przełknęła łyczek kawy. Zauważyła przy tym, że Hale jednym haustem opróżnił cały kubek.
Nieźle.
Szybko postanowiła zmienić temat, czując, że atmosfera w pokoju się zmienia.
- Mistrzu, właściwie to przyszłam złozyć raport.
- Hm?
- Został wybrany mój partner.
- Co? Już? - zdziwił się Hale, nieco zbyt głośno odstawiając kubek na stół.
Lan skinęła głową.
- Dziewczyny w moim wieku już mają partnerów, no ale one uczą się dłużej niż ja. Poza tym, miałam przecież towarzyszyć Mistrzowi Jue, ale sprawy potoczyły się inaczej.
- Kto to taki? - zainteresował się Jue, który powoli zaczął zauważać pierwsze oznaki zdenerwowania Hale'a.
- Nazywa się Kint Toros. Jego dotychczasowa partnerka wróciła do domu, ponieważ jej moc się wypaliła. Poszłam się z nim zobaczyć, ale nie wydawał się mną zachwycony. Chyba myśli, że będę mu się plątać pod nogami podczas misji, ponieważ jeszcze nie skończyłam szkolenia. W każdym razie nazwał mnie dzieciakiem, kiedy kazał mi spływać.
- Dogadacie się jakoś? - zapytał Jue, delikatnie dając do zrozumienia, że on może się z owym ananasem ,,dogadać" jak mężczyzna z mężczyzną. A nawet lepiej, jak Łowca z Łowcą.
- Chyba tak. Jeśli nie, przydzielą mi kogoś innego.
- Jest jeszcze jakiś kandydat?
- Tak, ale to już doświadczony Łowca, więc pewnie na krótko byłabym jego partnerką. Słyszałam też, że jakiś sześcioletni nowicjusz szuka partnerki, ale chcemy uniknąć tak dużej różnicy wieku pomiędzy partnerami.
- Więc zostaje ten mało zadowolony jegomość. Pamiętaj, że jeśli będziesz miała jakieś kłopoty, to...
Przerwał mu odgłos dzwonka, który zamontował na ścianie. Sygnalizował on, że czas wizyty dobiegł końca - mentorka Lan wzywała ją do siebie.
Dziewczyna posłusznie zsunęła się z krzesła i szybko pożegnała z przyjaciółmi. Hale zaproponował, że ją odprowadzi, ale Lan tylko się uśmiechnęła i już jej nie było. Cóż, to prawda, że gildijne korytarze były bezpieczne, ale Hale wykorzystałby każdą wymówkę, żeby tylko wyjść z pokoju i uciec choć na chwilę przed nieuniknionym. Cóż, w końcu i tak musiała nadejść ta chwila.
Jue dolał sobie kawy do kubka, a resztę brudnych rzeczy postawił na tacy. Hale, dla dodania sobie odwagi, również nalazł sobie kawy. To jednak nie pomogło. Czarna używka jeszcze bardziej związała mu język.
Przez chwilę panowała między nimi cisza.
- Hale...
Aż podskoczył na krześle, gdy usłyszał swoje imię.
- Czy widziałeś kiedyś całujące się w miejscach publicznych pary?
Hale otworzył lekko usta, wpatrując się w Jue, który w spokoju pił kawę. Hale był jednak całkowicie pewien, że przed sekundą z jego ust wyszły te dziwne słowa, których w żaden sposób nie mógł zinterpretować w związku z ich sytuacją. Co go bowiem obchodziły obściskujące się pary?
Uznał jednak, że powinien odpowiedzieć. Z grzeczności.
- Owszem, zdarzało mi się widzieć, ale...
- To były kobiety, prawda? Kobiety całujące drugie kobiety w policzek albo nawet usta bądź też kobiety obejmujące mężczyzn. Swoich mężczyzn.
Hale odchrząknął.
- No, oczywiście. Czy ta rozmowa jednak do czegoś zmierza?
Jue spojrzał na niego.
- Intymność.
Inżynier nadal nie do końca rozumiał, o co może mu chodzić, ale to słowo poruszyło w nim jakąś niebezpieczną strunę, od której zaczęły mu drżeć ręce. W następnej sekundzie jednak zaskoczył. I zapłonął na policzkach niczym piwonia.
- Zastanawiałeś się nad tym... nad naszą sytuacją - stwierdził tylko, wbijając wzrok w kostki palców u dłoni, zwiniętych w tym momencie na kolanach.
- Oczywiście. Wiem też, że jutro mamy dokonać niemożliwego.
- Więc przyznajesz, że między nami to niemożliwe? - Hale czuł, jak spływa na niego ulga... by zaraz sobie przypomnieć o konsekwencjach, które na nich czekają za niepowodzenia.
Ciężko przełknął ślinę.
- Hm... Na razie.
- Na razie? To brzmi, jakbyś miał plan.
- Mam, ale rumienisz się jak pensjonarka, więc zakładam, że jego realizacja może przysporzyć nam obojgu trochę kłopotu.
Hale czuł, że rumieńce na jego policzkach stają się jeszcze intensywniejsze.
- Nie mogę nad tym zapanować, ale... Może najpierw o nim pogadamy? Może tymczasem ochłonę.
Do jego uszu doleciał cichy, gardłowy chichot. Jue się z niego śmiał!
- Może to zrobisz, może nie. Wydaje mi się jednak, że zbyt dużo sobie wyobrażasz. Nie bez powodu pytałem cię jedynie o to, czy kiedyś byłeś świadkiem całkiem jawnych pocałunków, na które wszędzie pozwalają sobie kobiety.
- Chyba nie do końca rozumiem...
Jue wstał, po czym podszedł do szklanych drzwi oddzielających przestrzeń pokoju od małego balkonu. Na zewnątrz panowały nieprzeniknione ciemności, ale były to uspokajające ciemności.
- Intymność dzielona przez kobietę i mężczyznę spowszedniała, więc jedynym sposobem, żeby mogli dzielić ze sobą prawdziwą intymność, jest seks, nadal odbywający się za zamkniętymi drzwiami sypialń. Sprawa jednak ma się zupełnie inaczej w przypadku dwóch mężczyzn. Chociaż takie związki są tolerowane, to nadal rzadko się spotyka manifestacje ich uczuć w miejscach publicznych. Automatycznie więc intymność nabiera większego znaczenia. Nawet jeden pocałunek przełamujący tabu może znacznie pogłębić łączącą nas więź.
- Dlatego, że to nie jest powszechne?
Jue uśmiechnął się.
- Dlatego, że będziesz bardziej tego świadomy. Twoje ciało wie, jak obejmować kobietę, ale nie ma pojęcia, co ma zrobić z mężczyzną. Dlatego ten dotyk nabierze dla nas obojga takiego znaczenia.
- Ro... rozumiem - powiedział Hale, grzbietem dłoni dotykając policzka. Na szczęście rumieniec nieco zelżał.
- Na nieszczęście, oboje musimy wziąć w tym udział. To znaczy, że nie możesz po prostu zamknąć oczu i modlić się, by to jak najszybciej się skończyło.
- Tyle to zrozumiałem - wymamrotał Hale, w końcu podnosząc wzrok. Jue stał odwrócony do niego twarzą. Nie śmiał się jednak, więc Hale odetchnął, nabierając odwagi. - Cóż, nigdy nie zastanawiałem się nad możliwością całowania faceta, ale i tak dobrze, że możemy ograniczyć się do tego.
- Och? Byłeś przygotowany na coś więcej? - zapytał Jue z kamienną twarzą.
- Jakby było trzeba...
- Widzę, że wykazujesz zadziwiający profesjonalizm, Hale Zeine.
- A ja widzę, że jakimś cudem się ze mnie śmiejesz, zachowując kamienną twarz.
Jue w końcu się uśmiechnął.
- Tylko trochę.
Hale westchnął. Nie podobało mu się to, że Jue tak świetnie się bawi jego kosztem, ale nic nie mógł poradzić na ogarniające go zdenerwowanie i zakłopotanie. Dziwił się tylko, że Mistrz tak lekko podchodzi do całej sprawy, jakby uważał ją za całkiem normalną. A przecież sytuacja, w której się znaleźli, nie była normalna w najmniejszym stopniu.
Przygryzł wargę. Nie podobało mu się to. Bardzo nie podobało.
- Jue, czy ty masz jakieś doświadczenie... w tej kwestii?
- W jakiej kwestii?
Hale zmrużył oczy.
- Doskonale wiesz, o czym mówię. Wydajesz się po prostu nadzwyczaj spokojny, podczas kiedy ja... Nie wiem, jak możesz do tego podchodzić tak bezstresowo. Jeśli to nowa rzecz dla nas obojga...
Tym razem to Jue westchnął. Skrzyżował ramiona na piersi.
- Oczywiście, że to dla mnie nowa rzecz. Ale skoro jest niezbędna, to dlaczego mam się niepotrzebnie denerwować? Poza tym, któryś z nas musi panować nad sytuacją, inaczej do niczego nie dojdzie... A to by oznaczało, że jutro czeka nas coś bardzo nieprzyjemnego.
Hale niechętnie skinął głową, przyznając mu rację.
- Naprawdę sadzisz, że Arcymistrz byłby w stanie zrobić to... tobie? Przecież jesteś jednym z najlepszych. Rozumiem, że mógłby nie mieć oporów przed odesłaniem mnie, ponieważ jestem nowy i jeszcze niczym się nie wykazałem, ale z tobą to całkiem inna sprawa. Poza tym, twój ojciec na pewno by na to nie pozwolił.
Jue uniósł lekko brwi.
- Oczywiście, że niczego takiego by nie zrobił. Musiał podejrzewać, że ktoś może go podsłuchać i dlatego powiedział to, co musiał. Ale nawet on wie, że ja nie uwierzę w coś takiego. Może najwyżej przerwać naszą więź, co nie będzie dla nas przyjemne, ale na pewno nie pozwoli na to, by dwoje Łowców, co do których żywi wielkie nadzieje, zostało wydalonych z Gildii.
- Dwoje Łowców? Mnie też zaliczasz?
- Oczywiście. Nie powiedziałem mu jeszcze o tym, z jaką łatwością przychodzi ci przywoływanie twojego strażnika, ale z całą pewnością sam się domyślił, że demon, z którym zawarłeś umowę, nie jest znów takim słabeuszem, skoro więź między naszymi strażnikami się utrzymuje. W innym przypadku moc Retha by go pochłonęła.
Hale skrzywił się nieznacznie.
- A to byłoby całkiem niezłe wyjście z tej sytuacji.
Nagle w jego głowie rozbrzmiał głos:
~ Chyba sobie żartujesz, inżynierze. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
Hale szybko rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył nigdzie swojego strażnika. Czyżby... czyżby rozmawiał z nim telepatycznie? Czyżby słyszał każde słowo, które zostało wypowiedziane w tym pokoju?
~ Wypraszam sobie oskarżenie o podsłuchiwanie. Ale zwracam uwagę na twoje słowa, kiedy życzysz mi śmierci.
- O kurde - wymamrotał Hale. - Przepraszam, nie to miałem na myśli.
~ Już ja dobrze wiem, co miałeś na myśli. A teraz musisz mi wybaczyć, ale mam robotę do wykonania.
Tymczasem Jue odszedł od szklanych drzwi, zbliżając się do Hale'a.
- Rozumiem, że twój strażnik niezbyt entuzjastycznie podszedł do twojego pomysłu?
- Tak jakby... Ech, a po prostu myślałem nad najlepszym wyjściem z sytuacji. Gdyby to wszystko się nie stało...
- Może. Ale się stało, więc musimy myśleć nad najlepszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę obecną sytuację.
- Czyli jednak musimy... Ale tylko raz, prawda?
- Hm... Może.
- Jue, czy możesz być w tej chwili bardziej poważny?
- Jestem poważny. Sugeruję po prostu, że jeśli nam nie wyjdzie, będziemy musieli powtórzyć cały proces.
- ... Nie wyjdzie? Może nam nie wyjść?! - Mało brakowało, a Hale po raz kolejny tego dnia zacząłby rwać sobie włosy z głowy.
- No, oczywiście. Jeżeli oboje się w to nie zaangażujemy... to koniec.
- Jezu.
Jue zmierzwił swoje włosy, uciekając wzrokiem.
- To co, próbujemy?
Hale pobladł, ale po chwili skinął głową.
- W porządku. Jestem gotowy.
Hale westchnął. Nie podobało mu się to, że Jue tak świetnie się bawi jego kosztem, ale nic nie mógł poradzić na ogarniające go zdenerwowanie i zakłopotanie. Dziwił się tylko, że Mistrz tak lekko podchodzi do całej sprawy, jakby uważał ją za całkiem normalną. A przecież sytuacja, w której się znaleźli, nie była normalna w najmniejszym stopniu.
Przygryzł wargę. Nie podobało mu się to. Bardzo nie podobało.
- Jue, czy ty masz jakieś doświadczenie... w tej kwestii?
- W jakiej kwestii?
Hale zmrużył oczy.
- Doskonale wiesz, o czym mówię. Wydajesz się po prostu nadzwyczaj spokojny, podczas kiedy ja... Nie wiem, jak możesz do tego podchodzić tak bezstresowo. Jeśli to nowa rzecz dla nas obojga...
Tym razem to Jue westchnął. Skrzyżował ramiona na piersi.
- Oczywiście, że to dla mnie nowa rzecz. Ale skoro jest niezbędna, to dlaczego mam się niepotrzebnie denerwować? Poza tym, któryś z nas musi panować nad sytuacją, inaczej do niczego nie dojdzie... A to by oznaczało, że jutro czeka nas coś bardzo nieprzyjemnego.
Hale niechętnie skinął głową, przyznając mu rację.
- Naprawdę sadzisz, że Arcymistrz byłby w stanie zrobić to... tobie? Przecież jesteś jednym z najlepszych. Rozumiem, że mógłby nie mieć oporów przed odesłaniem mnie, ponieważ jestem nowy i jeszcze niczym się nie wykazałem, ale z tobą to całkiem inna sprawa. Poza tym, twój ojciec na pewno by na to nie pozwolił.
Jue uniósł lekko brwi.
- Oczywiście, że niczego takiego by nie zrobił. Musiał podejrzewać, że ktoś może go podsłuchać i dlatego powiedział to, co musiał. Ale nawet on wie, że ja nie uwierzę w coś takiego. Może najwyżej przerwać naszą więź, co nie będzie dla nas przyjemne, ale na pewno nie pozwoli na to, by dwoje Łowców, co do których żywi wielkie nadzieje, zostało wydalonych z Gildii.
- Dwoje Łowców? Mnie też zaliczasz?
- Oczywiście. Nie powiedziałem mu jeszcze o tym, z jaką łatwością przychodzi ci przywoływanie twojego strażnika, ale z całą pewnością sam się domyślił, że demon, z którym zawarłeś umowę, nie jest znów takim słabeuszem, skoro więź między naszymi strażnikami się utrzymuje. W innym przypadku moc Retha by go pochłonęła.
Hale skrzywił się nieznacznie.
- A to byłoby całkiem niezłe wyjście z tej sytuacji.
Nagle w jego głowie rozbrzmiał głos:
~ Chyba sobie żartujesz, inżynierze. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
Hale szybko rozejrzał się dookoła, ale nie zauważył nigdzie swojego strażnika. Czyżby... czyżby rozmawiał z nim telepatycznie? Czyżby słyszał każde słowo, które zostało wypowiedziane w tym pokoju?
~ Wypraszam sobie oskarżenie o podsłuchiwanie. Ale zwracam uwagę na twoje słowa, kiedy życzysz mi śmierci.
- O kurde - wymamrotał Hale. - Przepraszam, nie to miałem na myśli.
~ Już ja dobrze wiem, co miałeś na myśli. A teraz musisz mi wybaczyć, ale mam robotę do wykonania.
Tymczasem Jue odszedł od szklanych drzwi, zbliżając się do Hale'a.
- Rozumiem, że twój strażnik niezbyt entuzjastycznie podszedł do twojego pomysłu?
- Tak jakby... Ech, a po prostu myślałem nad najlepszym wyjściem z sytuacji. Gdyby to wszystko się nie stało...
- Może. Ale się stało, więc musimy myśleć nad najlepszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę obecną sytuację.
- Czyli jednak musimy... Ale tylko raz, prawda?
- Hm... Może.
- Jue, czy możesz być w tej chwili bardziej poważny?
- Jestem poważny. Sugeruję po prostu, że jeśli nam nie wyjdzie, będziemy musieli powtórzyć cały proces.
- ... Nie wyjdzie? Może nam nie wyjść?! - Mało brakowało, a Hale po raz kolejny tego dnia zacząłby rwać sobie włosy z głowy.
- No, oczywiście. Jeżeli oboje się w to nie zaangażujemy... to koniec.
- Jezu.
Jue zmierzwił swoje włosy, uciekając wzrokiem.
- To co, próbujemy?
Hale pobladł, ale po chwili skinął głową.
- W porządku. Jestem gotowy.
***
Trochę zbyt dużo dialogów, trochę zbyt mało opisów... Ale Lan! *_* Lam mi ślicznie wyszła, hue hue! Nigdy więcej nie zrobię z niej sierotki Marysi, OBIECUJĘ!
Nie dziwię się że Hale taki zdenerwowany. Biedaczek... rozmowy na takie tematy wcale nie są ani proste ( nie to żebym coś specjalnie o tym wiedziała) ani miłe. No i faktycznie, Gildia baaaardzo na niego działa, nie? Biedaczysko :/
OdpowiedzUsuńNo nie dziwie się też, że czuje sie tak jak czuje. Też bym wolała w ogóle w takiej sytuacji zniknąć z gildii i znaleźć się daleeeeeko... W jego przypadku podejrzewam ze bym wiała do De Arche xD
ooo! Lan! Fajnie, ciekawe jak się zmieniła podczas tego roku... Ej właśnie, a Zero nadal jest z nią związany paktem krwi? XD Kurcze, wiesz co? Czemu mam znowu wrażenie, że Hale i Lan będą razem? Mówię Ci, tak to sie wszystko skończy! A stwierdzenie że Jue jest taki wszystkim znany i obserwowany.. haha, jego reakcja bezcenna xd brakuje tylko zakrztuszenia się lodami xD Ojej, bieeeedny Hale! On naprawde cierpi! Mam nadzieję, że na jego temat nikt nie gada jak najęty... Jue to Jue, to można na niego gadać. Skoro jest najlepszy to pewne ze wszyscy bedą go obserwować a on bedzie sobie leciał po całości. Ale Hale... No błagam, tak bardzo go lubię xd
O właśnie, a bedzie coś później w kwestii tej babuleńki łowczyni co naszą małą Lan teraz ma w swojej opiece?
O nieeee! Jak to jest? No ja chce zeby Hale nie był taki... nie zgadzam sie! Hale i lan mają być razem i już. I żadna banda rozkapryszonych dziewcząt mi tu nie bedzie podskakiwać!
Kurcze, ciekawie sie dzieje... *zaczytanaaaa*
I nie dziwię się ze takie plotki na ich temat. Ale szczerze ciekawi mnie co też oni wymyślą w tej kwestii...
Ej, ale gdyby nawet ta więź się nie wytworzyła... Lan i Jue nadal byliby partnerami no to zobacz, ze w tej sytuacji kwestia Próby tez by była ciężka. Peir siedzi cicho i w ogóle jakby jej nie ma... Za to mamy Zero... Nie za ciekawie...
Łooo! czuje ze z tym partnerem Lan to będą jazdy... Nie znam gościa, a już czuje do niego (nie)sympatię... O nie! tak szybko Lan wychodzi? I wiesz... ten dzwonek to mi sie kojarzy jak wzywanie służby -.-'
Jue to potrafi wypalić. Brakuje tylko rozlanej kawy... xd
No, już sie serio boje tego planu...!
Jezuuu, Jue i jego wywody... wykłady.. Ah! uwielbiam to xD
" Widzę, że wykazujesz zadziwiający profesjonalizm, Hale Zeine." HAHAHAAHHA! Nie mogę no! Buahahahahah! xD Limeciu, jesteś boska! :*
"Jeśli to nowa rzecz dla nas obojga... "a tu nie powinno być "obu" ? Zawsze mi sie wydawało ze "obojga" jest do .. nazwijmy to pary damsko męskiej, a dla męsko męskiej "obu"? Nie to żebym sie bardzo czepiała w końcu ja jestem tylko fizykiem i nie powinnam sie czepiać polonistki ;p
OOoooooo! Hale i Claw sie telepatycznie porozumiewają! Fajnie!
Boże, ja chce newsa! Limeciu, to co ty tu wyprawiasz na łamach swojego bloga to istne cudo! Naprawdę! Jestem zachwycona <3
Dziżas! Uwielbiam Twoje długie i wyczerpujące temat komentarze! :D Bardzo się cieszę, że powyższy rozdział tak bardzo ci się podobał, niah niah. Właściwie mi się on nie do końca podobał, ale przyznaję, że wymiana zdań pomiędzy przystojniakami wyszła świetnie :D I, tak jak zauważyłaś, przydługie filozoficzne dywagacje Jue były trochę naciągane, ale nie mogłam się powstrzymać. Jue w końcu zawsze jsi coś palnąć i tym razem nie mogłam mu tej przyjemności odmówić!
UsuńCo do Lan to wątek jeszcze się rozwinie, ale sama jeszcze nie zdecydowałam, czy ten jej partner będzie wrzodem na ty.łku czy też jednak nie. Kusi mnie jednak ideal wprowadzenia do opowiadania irytującego dzieciaka... Brakuje mi na razie czarnych charakterów :D Wiem, że w którymś momencie musi jeszcze się pojawić Mai, w końcu chciałam jej postać zrehabilitować w oczach czytelników, ale jeszcze nic nie zaplanowałam.
Ach! A nie mogłam wpaść na tych ,,obu" :D :D
Btw. News prawdopodobnie nie pojawi się nawet jutro, jako że dzisiaj byłam na spotkaniu z koleżanką i nic nie napisałam:D
no jakos musze przezyc ze nie bedzie rozdzialu ;p bede musiala miec nadzieje ze cos powstanie w najblizszym czasie, o! xd
Usuńco do tego partnera Lan... nawet nie pamietam jak typ ma na imie O.o ale trudno, jak go troche przedstawisz to moze zapamietam ;p jakby byl taki zuy to wiesz, jue by sie mial gdzie wykazac ;p ratuje dame z opresji ;p hehe xd
a co z Zero? ja chce zeby on nam tu dzialał! ej, ale wiesz co... jakby ten partner Lan ją mocno wkurzył to mogłaby na niego Zero napuścić i wtedy by sie głupek wystraszyl i mogloby byc fajnie :D *zaciera lapy* hehe :D
O Zero się nie martw, ma rolę do odegrania w przyszłym rozdziale... i to niemałą :) Nie zapomniałam o nim, czekałam tylko na stosowną okazję ku temu, by go wprowadzić :)
Usuńok! to czekam na mojego kochanego Zero :D :*
UsuńNareszcie Lan to Lan a nie Marysia :-P Kurcze, obawiam się tego co ma nastąpić pomiędzy Jue a Hale... jakby nie mogli spędzić ze sobą trochę czasu, porobić coś wspólnie... Podoba mi się nowy partner Lan :D A on będzie tak na stałe? Chociaż... podczas tej całej próby może się okazać, że moc Lan go pochłonie MWAHAHAHA! IN HIS FACE! ;-] Dzisiaj krótko, ale trudno :( BUZIK!:*
OdpowiedzUsuńHa! A więc jednak Lan dobrze mi wypadła - jak Liściakowej się podoba, to znaczy, że jest GOOD :D I nie szkodzi, wiem, że jesteś zmęczona po robocie :)
Usuń