sobota, 31 sierpnia 2013

4. Postanowienie Lan

Z małej popijawy po obiedzie zrobiła się większa popijawa. W miarę upływu czasu bowiem coraz więcej osób przychodziło pogratulować Jue i Hale'owi ustanowienia stabilnej więzi. Oczywiście nie wszyscy orientowali się w tym, iż Zero dołączył na trzeciego i wszystko się skomplikowało. Większość po prostu gratulowała Jue tego, że w końcu zyskał partnera, z którym mógł wytworzyć więź. Oczywiście w tych wszystkich rzucanych słowach kryło się zdziwienie, że tym partnerem okazał się w końcu mężczyzna, jednakże większość zdawała się nie robić z tego faktu żadnego problemu... Hale zastawiał się, gdzie podziali się wszyscy ci plotkarze, którym tenże fakt przeszkadzał. Czyżby robili dobrą minę do złej gry?
Lan piła soczek malinowy, nie wtrącając ani słowa, uśmiechając się tylko od czasu do czasu, jakby wiedziała coś, o czym reszta świata nie ma pojęcia. Hale starał się oderwać od niej wzrok, ponieważ z powodu nowo utworzonej więzi dziewczyna coraz bardziej go kręciła. Bardzo nieprzyzwoite myśli pojawiały się w jego głowie za każdym razem, kiedy przestawał się pilnować. Cieszył się jednak, że w stosunku do Jue nie odczuwał podobnego pociągu, choć więź między nimi stała się w końcu stabilna.
Tak więc wszyscy musieli się napić - z tego, czy innego powodu. Dlatego też popijawa zamieniła się w końcu w imprezę. Alkohol zaczął lać się strumieniami, serwowany przez unoszących się niemal pod sufitem strażników. W zabawie wzięły udział zarówno anioły, jak i demony, co Hale, po kilkunastu głębszych, uznał za nadzwyczaj zabawne.
Gdzieś w środku nocy, na prowizorycznej scenie, składającej się ze zsuniętych ze sobą kilku stołów, pojawiła się niezwykłej urody kobieta, ubrana jedynie w szpilki, czarne rajstopy i obcisłą, skórzaną małą czarną. Amatorzy, próbujący swoich sił przy mikrofonie, posłusznie ustąpili jej miejsca. Hale nie pamiętał zbyt dobrze tego wydarzenia, ale wydawało mu się, że kobieta zaczęła śpiewać idealnie pięknym, męskim głosem, w tempie natychmiastowym podrywając całe towarzystwo do tańca. A w końcu nawet chyba wylądował z pięknością na parkiecie, wywijając podejrzanie niebezpieczne piruety. Wydawało mu się nawet, że zdążył zapytać ją o imię, a ona odpowiedziała mu, czego wcale nie uznał za dziwne, że jest ,,Panem Piekła, Lucynką". 
Możliwe jednak, że to mu się zdawało. I z całą pewnością wydawało mu się tylko, że trzykrotnie wyznał piegom Lan na jej nosku, że je uwielbia i chciałby je całować w nieskończoność. 
Hm, to musiała być robota jego wyobraźni. Nie było innego wyjścia.
A z Jue to już na pewno obściskiwał się tylko we własnej wyobraźni. 
Oczywiście, że to alkohol był autorem tych wszystkich zawstydzających obrazów. Bo przecież to było niemożliwe, by on, Hale, porządny człowiek, robił takie nieporządne rzeczy. 
Dlatego też, kiedy tylko otworzył przekrwione oczy, na potężnym kacu przyssał się do dzbanka z kawą w magicznie wysprzątanej kuchni. Słyszał chichoty dwóch kucharek, które co chwila rzucały mu rozbawione spojrzenia, ale Hale koncentrował się jedynie na trzeźwieniu. Kawa była cudowna... 
Po chwili jednak jego spokój został zakłócony, gdyż do środka wszedł Jue - świeży, wypoczęty i zupełnie trzeźwy. Z wyraźnym rozbawieniem w oczach spojrzał na pochłaniającego czarną używkę partnera i nie powstrzymał się od komentarza: 
- Ciężka noc? 
Hale spojrzał na niego z wyrzutem: 
- Nie możesz choć raz wyglądać... nieskładnie? 
- Hm... - Jue z podejrzanym błyskiem w oku odchylił kołnierzyk śnieżnobiałej koszuli, ukazując ukryty pod nim dziwny, czerwony siniak. Kiedy Hale lepiej mu się przyjrzał, stwierdził, że widzi dookoła niego dziwne, czerwone kropki. - Wiesz, co to? 
- ... Ugryzienie? Jakieś ogromne.
Jue poprawił kołnierzyk. 
- Owszem. Jakiś ogromny KOMAR mnie ugryzł, kiedy byłem mniej trzeźwy. To na znak tego, że się upiłem. 
Hale powinien był porzucić temat, ale zbyt wolno myślał tego ranka. 
- Komar? Taki duży? 
Jue uniósł brwi, intensywnie się w niego wpatrując. Złote tęczówki podejrzanie błyszczały w wyraźnym rozbawieniu, ale Hale nadal zbyt wolno myślał. Proces przetwarzania docierających do niego informacji nie był w najlepszej kondycji. 
- Człowieku, chyba powinieneś to zdezynfekować. 
Kucharki śmiały się coraz głośniej. Jednakże, żeby ukryć ogarniające je rozbawienie, zaczęły przekładać talerze w szafkach, co Hale odebrał jako małe eksplozje. Jęknął, chwytając się za głowę. Chciał umrzeć. Albo pozbyć się kaca. Albo dokończyć picie kawy. 
Ze zmęczonym wyrazem twarzy sięgnął po dzbanek. Podskoczył jednak na krześle, gdy zobaczył, że Jue znalazł się tuż przy nim, z wyciągniętą nad jego głową dłonią. 
- Co ty...!
- Spokojnie. Musimy być dzisiaj w dobrej formie, bo czeka nas polowanie. Arcymistrz nas wysyła, byśmy sprawdzili naszą nową więź. Zamierzam pozbawić cię twojego kaca. 
Oczy Hale'a przypominały w tym momencie spodki. Jue uśmiechnął się nieznacznie, po czym zdecydowanym ruchem położył dłoń na jego głowie. Reth śmignął niczym błyskawica pomiędzy nimi, zanurzając się w duszy Hale'a, po czym równie szybko z niej wyskoczył, powracając do swojego Mistrza. 
- Co... Co to było? - zapytał zdezorientowany Hale. 
- Pozwoliłem Rethowi na to, by cię wypalił. I, jak się czujesz? 
Inżynier zamrugał, jednocześnie dziwiąc się, że ta czynność nie sprawia mu bólu. Na próbę potrząsnął głową, ale nic się nie stało. Żadnego dzwonienia w uszach, żadnych wybuchów bólu w głowie. 
Jakim cudem...?
- Czuję się jak nowo narodzony. 
- Taki był plan. Mogłeś nie uciekać, to bym to załatwił szybciej.
Hale skrzywił się. Nie mógł przecież wiedzieć, że Jue ma w zanadrzu taką sztuczkę. Poszedł napić się kawy jak normalny człowiek... Tylko że przecież już nie był normalnym człowiekiem, czasem o tym zapominał. Nadal jednak nie znał wszystkich sztuczek, którymi dysponował Jue. Kto by pomyślał, że w taki sposób można uleczyć kaca?
W tym samym momencie jednak, kiedy proces przetwarzania przez niego informacji zaczął pracować na normalnych obrotach, prawda uderzyła w niego z całą mocą. Hale poczuł się tak, jakby właśnie zderzył się z rozpędu ze ścianą. 
Spojrzał na Jue. 
- Ty... ten znak na twojej szyi...
- Hm? 
- To nie był żaden komar, prawda?
Kącik ust Mistrza drgnął. Kucharki dalej chichotały w najlepsze, teraz zajmując się przestawianiem garnków. 
- Ależ oczywiście, że to był komar! Patrz, nawet upuścił mi trochę krwi.
Hale poczuł się w obowiązku sprostować:
- Tylko komarzyce ssą krew, żeby złożyć... Ale nie o to mi chodzi!
Jue nadal  świetnie się bawił, na co wskazywały jego błyszczące oczy. 
- Naprawdę próbujesz się dowiedzieć, czy to ty zostawiłeś to ugryzienie? Może chcesz sprawdzić, czy ten odcisk zębów pasuje? 
Hale czuł, że płonie. 
- Nie, tylko... ale naprawdę? 
- Po kilku głębszych robisz się naprawdę odważny, inżynierze. 
- Jezu! - Hale grzmotnął czołem o blat stołu, aż zadudniło. - Czyli to wszystko działo się naprawdę? 
- Nie mogłem patrzeć, jak kleisz się do zakłopotanej Lan... i jej piegów. Nie miałem jednak pojęcia, że tak szybko zmienisz obiekt zainteresowania. 
Hale wymamrotał kilka niezrozumiałych słów, płonąc nawet na koniuszkach uszu.
- Ale serio, całujesz całkiem nieźle.
- NIE!! - wrzasnął Hale, podrywając się na równe nogi. Szybko przyłożył dłonie do uszu. - Nie słyszałem tego! Nananana~
Jue wzruszył ramionami, po czym się odwrócił. Co miał zrobić, to zrobił. W zasadzie miał zamiar jeszcze przez chwilę podroczyć się z Hale'em - trochę chciał się odegrać za to, co się stało podczas imprezy - ale widząc, jak bardzo jest zakłopotany, dał sobie spokój. Najwidoczniej alkohol miał nad nim wielką władzę. Z tego Jue nie potrafił się za bardzo śmiać. Zdawał też sobie sprawę z roli, jaką odegrała w tym wszystkim ich nowa więź.
- Pójdę po Lan. Ona także będzie nam towarzyszyć podczas tej misji. Tymczasem powinieneś się przygotować. 
Kiedy wychodził, Hale nadal mamrotał pod nosem jaką melodię. Cóż, jeśli nie usłyszał tych ostatnich słów, to podczas misji może być całkiem ciekawie... 

Lan właśnie kończyła się ubierać, kiedy jej mentorka wprowadziła do ich wspólnego pokoju zupełnie trzeźwego i świeżego Jue. Dziewczyna nie miała pojęcia, jak on to robił, ale wyglądał bardziej niż profesjonalnie, z tą śnieżnobiałą koszulą pod rozpiętym, czarnym płaszczem, błyszczącymi butami i nienagannie ułożonymi włosami. Właściwie wyglądał, jakby ktoś go dopiero wyjął z nowego opakowania. 
Lan zastanawiała się, gdzie sprzedają takich Jue. Kupiłaby sobie jednego na użytek własny. Instrukcja obsługi też by się jej przydała.
 - Cześć!
- Hej, co się dzieje? - zapytała, gestem zapraszając go do stolika, na którym już stało śniadanie. Jue posłusznie usiadł, ale tylko oparł łokcie o blat stołu. 
-Słyszałaś może, że ruszamy dzisiaj na wspólną misję? 
- Wspólną? To znaczy wy... i ja? 
- Tak. Rozmawiałem już z Arcymistrzem, dał mi wszystkie papiery. 
- Ale... - Lan rzuciła szybkie spojrzenie na  lekko uchylone drzwi sypialni, w której zniknęła jej mentorka. - Wydawało mi się, że Arcymistrz zabronił nam... Wiesz. Po De Arche. 
- Owszem, ale teraz chyba oboje jesteśmy trochę mądrzejsi. Poza tym, sama będziesz za siebie odpowiadać podczas tej misji. Patrz. 
Jue wyciągnął z kieszonki umieszczonej po wewnętrznej stronie płaszcza białą kopertę. Podał ją Lan, zachęcając jednocześnie, by ją otworzyła. Dziewczyna zrobiła więc, jak kazał. 
W jej rękach nagle znalazły się dokumenty potwierdzające słowa Jue. Arcymistrz dał jej potwierdzenie, że na tej misji będzie pełnoprawnym Łowcą i dlatego też sama będzie za siebie odpowiadać. 
- Jestem w szoku - powiedziała po chwili, zaznajomiwszy się z treścią dokumentu. - Nie sądziłam, że Arcymistrz ot tak po prostu mnie puści. Po De Arche był... wyprowadzony z równowagi.
- Trochę się zmieniło od tego czasu. Tym razem będziesz pod opieką dwóch Łowców... i dostałem całkowity zakaz werbowania nowych osób. Jeśli kogoś znajdę, po prostu mam dać znać Gildii, a oni wszystkim się zajmą. 
Lan zachichotała. 
- No tak, to brzmi dość rozsądnie. Dziwię się jednak, że nie wyznaczono Mistrzyni Kairis na moją opiekunkę.
Jue pokiwał głową. Skłamałby, gdyby powiedział, że ta decyzja go nie zdziwiła. Wręcz przeciwnie. Początkowo wierzył, że to tylko żart, że Arcymistrz chce po prostu sprawdzić, jak on zareaguje na wieść, że znowu ma wziąć Lan pod swoją opiekę - bo że ktoś będzie musiał mieć na nią oko, to było jasne jak słońce. A kiedy się okazało, że to nie żaden żart ani test, chłopak zaczął się zastanawiać, o co w tym chodzi. 
A może to była kara? Nad tym Jue również się zastanawiał, ale nie potrafił zrozumieć, na czym ta kara mogłaby polegać. Na opiekowaniu się dziewczyną? Czy to jednak było na tyle złe bądź nieprzyjemne, by uznać tę czynność za odpowiednią karę? 
- W każdym razie, niedługo będziemy musieli się zbierać, zwłaszcza, że zostaliśmy zaproszeni na śniadanie z rodziną królewską.
- Co?! - Lan aż podskoczyła na krześle. U tej samej, która ją zatrudniała ponad rok temu?  - To znaczy... My? Razem? 
- Plus Arcymistrz i trzech Mistrzów. Nasz władca wyraził życzenie zobaczenia na własne oczy tych, których połączyła tak niezwykła więź. Wyobrażam sobie, że nieźle się zdziwi, kiedy zobaczy ciebie przy jednym stole z nami. Na pewno cię pamięta. 
Lan pokręciła głową. 
- Nie sądzę, by Jego Wys... znaczy, żeby nasz król zaprzątał sobie mną głowę. Ale rzeczywiście może być ciekawie. Całkiem możliwe, że jego córka mnie pamięta. A to już może być zabawne.
- Izabela? 
- Owszem. 
- Hm... Miałem wrażenie, że to bardzo rozpuszczona księżniczka. Zdziwiłbym się, gdybym nie miał w tej sprawie racji. 
- Nie, masz rację. To rzeczywiście bardzo rozpuszczona i wyrachowana dziewczyna. Na pewno się ucieszy, kiedy cię zobaczy. 
Jue nieznacznie się uśmiechnął. 
- Cóż, tak działam na kobiety. Zwłaszcza na księżniczki. 
- Zauważyłam. Ale powinieneś uważać na Izabelę. Jest przyzwyczajona do tego, że dostaje dokładnie to, czego zapragnie. 
- Nie jestem rzeczą, więc może mieć kłopot ze zdobyciem mnie. Poza tym, na jej nieszczęście, w Gildii nie popierają związków magicznych z niemagicznymi. 
- Hm... nie popierają też związków miedzy mężczyznami, a ty i Hale mogliście się połączyć.
Jue chwycił się w dramatycznym geście za serce. 
- Auć. To bolało, proszę szanownej pani. 
Lan poczuła, że szeroko się uśmiecha. 
- Cóż, nauczyłam się tego i owego. - Zaraz jednak jej uśmiech zgasł. - W związku z tym... Chyba powinniśmy porozmawiać z naszymi strażnikami na temat naszej więzi? 
- O, właśnie. Zapomniałem porozmawiać z Hale'em, ale kiedy ostatnio go widziałem, nie miał ochoty na rozmowę ze mną. Właściwie rozmawiałem już zarówno z Rethem, jak i z Clawem. Wiem, o co poszło wczoraj. 
Lan pochyliła się nad stołem, zaciekawiona. W tym samym momencie zdała sobie sprawę z tego, że śniadanie nadal stało nienaruszone. Chyba powinna zrobić sobie choć jedną kanapkę, ale w zasadzie nie miała na nic ochoty. Zresztą, miała przecież zjeść śniadanie w królewskiej jadalni, musiała zostawić miejsce w żołądku na wszystkie przysmaki, które zostaną postawione na stole. 
- Tak? 
Jue skinął głową. 
- Claw powiedział, że wina tego, czym jest Zero. Że czuje się tak, jakby podstawiono mu nóż pod gardło, na który w każdej chwili może się nadziać, jeśli Zero tego zechce. 
Lan uniosła w zdumieniu brwi. 
 - Ale... jak to? 
- Przecież wiesz, że twój strażnik jest aniołem śmierci. Niekiedy określa się go mianem Żniwiarza. Jego rolą i obowiązkiem było, zanim złapała go wiedźma, odprowadzać dusze z tego świata. A ten, który służy samej Śmierci... Nikt nie może wygrać ze śmiercią. Dlatego wczoraj Claw wpadł w szał, kiedy się dowiedział, że Zero się dołączył. Zresztą, jest jeszcze jeden problem...
- Co?! 
- Próbował mi wyjaśnić zawiłości więzi tworzonej pomiędzy istotami tej samej płci, ale nie do końca zrozumiałem, o co mu właściwie chodziło. Nie brzmiało to jednak źle... dopóki nie powiedział, że wejście do więzi osoby innej płci, w tym przypadku ciebie, spycha cię na pozycję dominowaną, a nie dominującą. 
- To znaczy... 
- To znaczy, że rola, którą miał udźwignąć Hale, spadła na ciebie wraz z dominacją jego strażnika. Innymi słowy, trzymasz naszą więź i, jeśli zawiedziesz w tej roli, zostanie ona boleśnie i skutecznie przerwana. Całkiem możliwe, że ze skutkiem śmiertelnym. 
- O... Chyba właśnie zmiękły mi kolana, chociaż siedzę. To znaczy, będę musiała dowiedzieć się wszystkiego na temat naszej więzi i sposobu na jej utrzymanie. 
- Jesteś na to gotowa? 
Lan zamrugała, nie do końca rozumiejąc. 
- To mój obowiązek, prawda? To znaczy, nie było moją intencją, żeby wejść między was, ale skoro to się stało z powodu mojego strażnika, muszę wziąć za niego odpowiedzialność. 
Jue uśmiechnął się słabo i uścisnął jej dłoń. 
- Będzie z ciebie wspaniała Łowczyni. Kiedy tak dojrzałaś, mała Lan? 
- Kiedy musiałam - odparła dziewczyna, wzruszając ramionami. - Żeby dotrzymać innym kroku, musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Zero mi bardzo pomógł... Skoro więc teraz rozrabia, wezmę na siebie odpowiedzialność za niego. W końcu jest teraz częścią mnie. 
Jue mocniej ścisnął jej dłoń, po czym uniósł ją do swoich ust. Złożył na niej delikatny pocałunek. 
- Młoda damo, miło mi będzie z tobą współpracować. 
Lan nie cofnęła ręki. Rozumiała, co młody mężczyzna chciał jej przez ten uścisk i pieszczotę przekazać. A ona z niczego nie zamierzała się wycofywać. W końcu rzeczywiście stała się młodą damą. Wiedziała, co musi zrobić i że na to wszystko ją stać. 
Zamierzała być silna. Zamierzała sprostać wszystkim oczekiwaniom i stać się kobietą, która będzie mogła stanąć przy boku Jue z podniesioną głową, by już nigdy nie stać w jego cieniu. Chciała być mu równą, a nie patrzeć na niego z daleka. 
Miała wrażenie, że w tej chwili wszystko jest możliwe. 


***
Nie mam lizaków i słucham jakiejś rzewnej muzyki... I oto efekt :( Jakimś cudem nawet sama się wzruszyłam, pisząc ten rozdział. Jestem taka dumna z Lan *manly tears* T_T 

3 komentarze:

  1. No tak, jak popijawa sie zacznie to nie można skończyć... wiem to po wczorajszej nocy, chociaż nie wypiłam nic co zawierałoby procenty ;p Ale było wesoło, nogi odmówiły mi posłuszeństwa dopiero o 2 nad ranem skarżąc sie ze 12 cm to za wysoki obcas ;p Ale mniejsza o mnie, wróćmy do Hale'a i Jue. Dobre stwierdzenie ze Zero dołączył na trzeciego xd hehe... Też zastanawiam sie nad tym co myślał Hale. Może jakby Jue udowodnił ze jest przede wszystkim najlepszym i wiernym Łowcą Gildii i już nie beda tego kwestionować w żaden sposób? ;p
    Ojej! Lan piła sok malinowy? Mniaaaam! xD
    Coraz bardziej mam wrażenie, że ten trójkącik to tak naprawdę duecik narzucony z góry przez Retha. Bo wszstko moge zrozumieć ze mężczyzna mężczyzny nie pociąga, ale to jak Hale w stosunku do Lan... I jak sie tego w pewnym sensie wstydzi... no sama wiesz. xd
    Alkohol lał się strumieniami? Błagam, wczoraj miałam tego dobry przykład i jeszcze żyje.. Ale chyba na moim weselu nie bedzie takiej popijawy xD
    Hahahaah! No racja wydawało mi sie dziwne, ze na stole tańczyła niezwykłej urody kobitka w obcisłym stroju i śpiewała męskim glosem... Lucyś! Fajnie że wpadłeś! xD
    Uuuu, ale sie dzieje! Jesteś pewna że Hale sie tylko wydawało że wyznawał miłość piegom Lan? XD Ten widok mógłby być całkiem zabawny :D
    Hahahah! Biedni chłopcy! Hahaha! E tam, mi by sie obściskiwanie z Jue podobało, ale ja jestem baba(jaga) wiec wiessz :D
    No kurcze, jak Jue to robi, że gdzie sie nie pojawi zawsze wygląda jak chodzący ideał? No dobra, on JEST chodzącym ideałem, ale... No nie zaszkodziłoby mu jakby raz czy dwa zrobił z siebie błazna na całej linii... xd
    hahahaahh! Jue ugryzł komar? xD A może ten komar nazywał sie Lucynka? xDDD
    ooo, Reth ma moc właściwa dla izby wytrzeźwień w przyspieszonym tempie? Fajna rzecz. To teraz rozumiem czemu Jue jest zawsze taki idealny...
    Buahahahah! O matko jedyna, Buahahahaha! Limeciu, to jest niemożliwe! No nie wierzę, to Hale ugryzł Jue? xDD
    Ojej, biedna Lan! Mam nadzieje ze ona sie na niego nie wypnie!Ojej :( No kurczaki pieczone... Ale sie dzieje O_O
    Ale fajnie ze jadą razem na misje. Ludziska sie znają i wiedząc które do czego jest zdolne ( no, moze po imprezie nie do końca :/)
    Ciekawe jaki motyw ma Arcymistrz. Podejrzewam ze generalnie chodzi o to ze Zero sie wmieszał no ale tylko to? Wydaje mi sie to nie bardzo :/ Czuje ze za tym stoi coś wiecej...
    Cooo!? Czekaj, w pierwszej wersji była ksieżniczka Izabela, tak? Dobrze pamiętam? I ona chciała owinąć sobie Jue wokół palca... Prawie jej sie udało... to bedzie ona? *boi sie* Błagam, nie mów mi ze coś sie stanie z jue! Dlaczego mam wrażenie ze teraz bedzie coś very bad happened? ;(
    NO NIE! IZABELA!? ;( No kurcze, czuje ze bedzie serio zle@! No i prosze, już wiem ze Izabela zrobić coś zeby Jue zgarnąć, ja Ci to mówie! Potem sie okaże ze Lan będzie go ratować z opresji! Albo Hale obudzi go pocałunkiem milości! Bue... xDDD
    oooo, dobra kwestia [poruszona! O co poszło strażnikom? :>
    Oj... NIE! Dlaczego odpowiedzialnośc spada na Lan? :( Ona jest biedna! Ojej! Lan, moja kochana! Nie martw sie! Ciotka Maiak służy pomocą, maczugą z ćwiekami i morzem łez na zawołanie!
    No, Lan faktycznie wyszła Ci cudownie... Jest naprawde super! Coraz fajniejsze sprawy poruszasz w łowcach :) Będzie ciekawie. Kiedy news? :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. *wdech wydech* i do dzieła! :D

    Ciekawe czy tłumaczyli gratulującym, iż Jue zyskał dwóch partnerów hehe :D Lan popijająca soczek malinowy? :D był tam lód? parasolka?:D
    Lucek na imprezie? mwahahaha! Mnie w sumie też to nie dziwi :-D
    lool, a co biedna lan na to wyznanie do piegów? :-D Musiało to być bardzo niekomfortowe dla niej, ciekawe czy jue to usłyszał i co zrobił :D Ciekawe też czy Jue ma podobne ciągoty :O heh... OMG Jue i Hale też się obściskiwali?! ludzie gdzie fotograf?! nA TEJ IMPREZIE MUSIAŁ BYĆ FOTOGRAF! PRZECIEŻ TRZEBA MIEĆ DOWODY KTÓRYMI POZNIEJ BĘDZIE MOŻNA SZANTAŻOWAĆ! gdzie fotograf gildii? :D A i jak na tę całą potrójną sprawę zapatruje się mentorka lan? :O
    A nie, jednak były kucharki które wszystko widziały, zapamiętały i teraz będą o tym opowiadać potomności mwahahah! życie jest jednak sprawiedliwe! :D

    nie niesprawiedliwe~! Myslalam ze jue ma jakies zdolnosci ale nie! on ma retha! który wypala mu kac hahaha! trzeba tego nauczyć clawe :D to było dobre :D ciekawe jak zareaguje hale gdy w koncu do niego dotrze kto był odpowiedzialny za toi ugryzienie :D

    OMG Widze ze tego nie ominełaś! dziekuje dziekuje dziekuje! :d GENIALNME GENIALNE! ZARAZ PEKNE ZE SMIECHU! POWIETRZA1


    OMG Lan jest genialna! wspaniale CI wyszła! wprost nie mogę się nadziwić! I wizyta u rodziny królewskiej. pamietam ja z poprzedniej wersji,. tez sie działo :D mwahaha :D

    strasznie skomplikowałas sprawy ze strażnikami Lan, Jue i Hale... Biedna Lan. Musi jeszcze utrzymywać ich więź ;/ ciekawe jak?:O ale skoro ona jest teraz dominowana i przejeła rolę hale to znaczy, że jue też czuje do niej pociąg, ale go kontroluje? jak to teraz jest w tym trójkącie?:O A jak reaguje Lan? olewa system czy też ma jakieś wewnetrzne erupocje dziwnych mysli nt. swoich towarzyszy? :O

    Ech zaś tylko silna dla jue? a co z hale? tez jest jej partnerem :X Biedny odsuniety na dalszy plan :( *chlip*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liściaku, z każdym rozdziałem coraz mocniej się śmiejesz - to chyba niebezpieczne? :D Sąsiadki ci na głowę wejdą haha. No niestety, o fotografie nie pomyślałam, ale kucharkach już owszem! Mwahahaha!! I'm evil!! A na serio to nie wiem jak się ma sprawa z aparatami fotograficznymi. Muszę nad tym pomedytować ;p
      Oczywiście, że nie mogłam pominąć tego komentarza haha! Przez pół rozdziału do tego zmierzałam!

      Hm. Co do tej nowej więzi muszę się zastanowić. No ale oczywiście, że Jue ma swoje.... pragnienia :D Ale Jue to Jue... doskonały we wszystkim, nawet kontrolowaniu własnych emocji haha :D

      Usuń