Rozdział dedykuję Wam, drogie dziewczyny ;* Dla Mai i Liściakowej, które zawsze mnie wspierają ;*
Mai postanowiła, że się podporządkuje. Będzie robić wszystko, co jej rozkażą, nawet, jeśli będzie musiała od nowa zapracować na swoją pozycję. To jej nie przeszkadzało - w końcu nadal była Śniącą, tego daru nikt jej nie pozbawił. Nawet, jeśli Arcymistrz sądził, że poniży ją swoją decyzją, Mai nie zamierzała się poddać. Oczywiście, podporządkowała się i wraz z nowicjuszami udawała na wszystkie zajęcia i posiłki, a pokój dzieliła z trzema hałaśliwymi dziewczętami, ale przed nikim nie pochylała głowy. Musieli wiedzieć, z kim mają do czynienia; już ona dbała o to, by nie zapomnieli. Była jedną z Nolandów, to się nie zmieniło.
Najważniejsze było to, że Pandora do niej wróciła. Stało się to niedługo po tym, jak zobaczyła niepokojący sen o ścigającym ją niebezpieczeństwie. W drugim śnie pojawiły się świetliste postacie tańczące dookoła niej, wprawiając w wesoły nastrój. Zaczęła śpiewać i tańczyć z nimi, unosząc się w powietrzu lekka niczym piórko. W pewnym momencie ktoś chwycił ją za ręce i zaczął wirować wraz z nią. To była Pandora, która śmiała się wesoło, powtarzając, że nadszedł czas na to, by znowu były razem.
Kiedy tylko otworzyła oczy, poczuła obecność swojej strażniczki. Od razu wyskoczyła z łóżka i przywołała ją, po czym obie śmiały się i płakały w swoich objęciach.
Mai postanowiła, że już nigdy nie narazi jej na żadne niebezpieczeństwo. Pogodziła się z tym, że Jue nie był dla niej odpowiednim partnerem. Że prawdopodobnie żadna dziewczyna nie mogła stać się dla niego idealną partnerką, dopóki Reth będzie jego strażnikiem. Nikt inny nie mógł utrzymać takiej mocy, jak on - syn Łowcy i czarownicy.
Oczywiście jej zdziwienie było ogromne, kiedy usłyszała, że partnerem Jue został niejaki Hale, o którym absolutnie nic nie wiedziała. Popytała tu i ówdzie o niego, ale wszyscy powtarzali to samo: że Jue wrócił z nim do Gildii z którejś z misji i od tego czasu byli razem. Nikomu się nie tłumaczyli i nawet nie wyglądali na zawstydzonych tym niecodziennym związkiem. Niektórzy szeptali po katach, że Jue i Hale nawet ze sobą sypiają, ponieważ żaden z nich nigdy nie zwrócił uwagę na żadną z dziewczyn, ale to oczywiście były tylko kłamliwe plotki i Mai nie zamierzała wierzyć w tak oczywiste pomówienia.
W jej oczach Jue był zbyt doskonały na to, by zhańbić się homoseksualnym związkiem. O nie, dziewczyna nigdy nie zamierzała w to wierzyć.
Oczywiście poszła sobie Hale'a obejrzeć. Kiedy przynieśli go do kręgu szpitalnego, do którego każdy głupi nowicjusz miał wstęp, Mai skorzystała z okazji. Niestety, młody mężczyzna nie prezentował się najlepiej: blady, spocony, z czerwonymi plamami na ciele nie wydał jej się ani trochę atrakcyjny. Westchnęła więc tylko z politowaniem i wróciła do swoich nowicjuszowskich obowiązków.
Zaniepokoiła ją jednak czarownica Teia, która takim maślanym wzrokiem spoglądała na wszystkich facetów, szczególnie na Jue. Oczywiście nie umknęło jej uwadze, że dziewczyna pojawiła się w szpitalu u jego boku, po czym cały czas słała mu uśmiechy. Do Hale'a też natychmiast się przylepiła, kiedy tylko postawiła go na nogi swoimi czarnoksięskimi sztuczkami.
Ale w sumie nie powinno ją to obchodzić. Nic a nic. Skończyła ze wzdychaniem do Jue, to jej tylko przyniosło nieszczęście. Mierzyła za wysoko i się sparzyła, a Pandora na tym ucierpiała. A tak nie powinno być. Tymczasem mieli jej przydzielić kogoś z nowicjuszy do pary, a ona zamierzała się pogodzić z tym wyborem. Na razie.
Kiedyś w końcu musieli przyznać, że nie należy do nowicjuszy. Jest o wiele za dobra na to, by być w grupie początkujących. Mogła się przydać na polowaniach, musieli to przecież zauważyć. Zdolnych rąk nigdy nie było zbyt wiele, a ona zdecydowanie zaliczała się do tych zdolniejszych Łowców.
Musiała dowieść swojej wartości. I już nawet zdecydowała, kto stanie się jej celem. Podejrzewała bowiem, że Teia nie jest do końca tą osobą, za którą się podaje. Jeśli Mai udowodni, że dziewczyna tak naprawdę jest na przykład wiedźmą... tak, to by do niej nawet pasowało. Bo czy normalna czarownica byłaby w stanie w tak krótkim czasie uzdrowić człowieka zatrutego magią? Oczywiście, że nie.
Nasuwał się więc jeden wniosek: czarownica Teia nie była czarownicą. Odkrycie jej prawdziwej natury leżało w obowiązku Mai. Bo jeśli ona tego nie sprawdzi, to kto? Wszyscy wydawali się nią oczarowani... Może to było jakieś zaklęcie? Urok?
Mai musiała to sprawdzić.
Teia z westchnieniem usiadła w miękkim fotelu i nalała sobie do kubka miętowej herbaty. Aromat natychmiast rozszedł się po małym pokoiku pogrążonym w miękkim, pomarańczowym świetle nocnej lampki.
Ten dzień wydał jej się nieznośnie długi, choć wcale przecież nie był taki nieprzyjemny. Pomimo tego, iż znowu nie poznała tajników warzenia wywarów, to zwiedziła miasteczko Jaew, pochodziła po sklepach, pooglądała wystawy, kupiła sobie kręconego loda i spotkała się w Gildii z Mistrzem Jue. Niecodziennie miała okazję zwiedzić miasto, nie mówiąc już o poznawaniu nowych ludzi. No, może Jue nie był tak do końca nieznajomy, ale spędzili ze sobą stanowczo zbyt mało czasu, by móc nazwać się znajomymi. I cieszyła się, że mogła pomóc Hale'owi stanąć na nogi.
Upiła łyczek herbatki i zrelaksowała się. Ach, jak dobrze było znów znaleźć się w domu. Co prawda lubiła wychodzić, życie pośród tylu kobiet potrafiło być nieprzyjemne, ale mimo wszystko lubiła powracać do swojego cichego zakątka, znajomych czterech ścian. Uwielbiała to uczucie, które ją ogarniało zawsze, kiedy przekraczała próg swojego własnego pokoiku w chatce. To miejsce... było tylko jej.
Zapadała właśnie w drzemkę, kiedy poczuła, jak ktoś jej się przygląda. Otworzyła szeroko oczy i wstrzymała oddech, nieruchomiejąc. Duch? Demon? Ich siedziba często przyciągała istoty nadnaturalne, ale Teia nigdy nie odczuwała takiego niepokoju, jak w tej chwili. Nie, przyglądał jej się człowiek, podglądał ją!
Jak śmiał!
Teia w mgnieniu oka znalazła się przy drzwiach, pociągnęła za klamkę i wypadła na zewnątrz, prosto w objęcia chłodnego, nocnego powietrza.
- Kto tam? - krzyknęła, gorączkowo rozglądając się na boki. - Kto tu jest? Wyłaź natychmiast, podglądaczu, to nie jest śmieszne!
Prędzej wyczuła, niż zobaczyła, jak w jej stronę leci zygzak zaklęcia. Było jednak tak słabe, że z łatwością je odparła. Rozpoznała je jako zaklęcie obezwładniające, które mogło pozbawić ją przytomności.
- Ach, tak chcesz się bawić...
Stowarzyszenie czarownic miało na swoich usługach kilka demonów, których w razie potrzeby dziewczyny mogły wezwać, żeby czerpać z ich mocy. W przeciwieństwie do wiedźm, które widziały w demonach swoje posłuszne sługi, od których mogły czerpać siłę do woli, czarownice wchodziły z demonami w przyjacielskie kontakty i traktowały je z szacunkiem.
- Delta!
Demon żywiołu ognia stawił się natychmiast na jej wezwanie, rezonując znajomą magią. Teia po nią sięgnęła bez większych problemów. Ciężka, gęsta, mroczna magia wypełniła jej dłonie, ale Teia potrafiła kształtować ją wedle swojej woli. Nadała jej więc właściwą konsystencję i zaczęła czerpać z niej całymi garściami. Magia zaczęła przelewać się przez jej palce niczym strumyki wody, ale to ona nadawała im kierunek.
Uniosła dłonie i zaczęła wypuszczać nitki zaklęć, które zalśniły w powietrzu. Poruszały się jednak szybciej niż dźwięk, toteż zanim jej ofiara je usłyszała, już dotykały jej ciała. Nitki nabrały masy i owinęły się wokół jej ramion i nóg, unieruchamiając. W ciemnościach rozległ się okrzyk zaskoczenia, po czym ciche przekleństwo.
- Nie ruszaj się, to cię nie skrzywdzę!
- Jak śmiesz!
Teia podeszła do szamoczącej się dziewczyny, która jednak nic nie mogła poradzić na magiczne więzy, które ją krępowały. Rzucała się niczym ryba wyrzucona z wody, ale była zupełnie bezradna.
Młoda czarownica spojrzała w jej duszę i zobaczyła w niej znak demona. Westchnęła.
- Jesteś Łowcą? Co tu robisz? Dlaczego mnie podglądałaś? Spodobałam ci się?
- Co?! Jak śmiesz?! - odparła dziewczyna, rzucając jej lodowate spojrzenie.
- No, z jakiego innego powodu miałabyś się tu zakradać? Łowcom nie wolno tu przebywać. O, a może chciałaś coś ukraść?
Mai odebrało mowę. Pobladła tylko na znak tego, że obelga głęboko ją dotknęła.
- Chyba powinnam zabrać cię do naszej siostry przełożonej, ale mam przeczucie, że to się dobrze nie skończy...
- To cholernie dobre przeczucie... A teraz mnie rozwiąż!
Teia cmoknęła z dezaprobatą.
- Najpierw porozmawiajmy. Jeśli uznam, że na to zasługujesz, wypuszczę cię. Jeśli nie, cóż...
Urwała, gdyż w tym momencie usłyszała odgłos pośpiesznie stawianych kroków na ścieżce prowadzącej do jej domku. W sumie nie miała się czego wstydzić, to nie ona zaglądała ludziom w okna, ale i tak ogarnęło ją nieprzyjemne uczucie. Postanowiła jednak nie uciekać. To ona była poszkodowaną osobą, nie szamocząca się na ziemi podglądaczka.
- Mai! Mai Noland, natychmiast się odezwij!
Tajemnicza podglądaczka znieruchomiała. A potem szybko spojrzała na Teię.
- Hej, może wyjaśnimy to porozumienie między sobą? Jak kobieta z kobietą. Jestem pewna, że mnie zrozumiesz, jeśli poznasz moje powody. Ale może mnie ukryjesz?
Młoda czarownica rzuciła jej długie, beznamiętne spojrzenie.
- Nie - zabrzmiała jej odpowiedź.
Mai kopnęła powietrze.
- Mai Noland! Wiem, że tu jesteś!
Teia stanęła na palcach i pomachała.
- Tutaj! Jest tutaj!
Chwilę później pod jej domem stanęła starsza kobieta w czarnej pelerynie. Kolejna Łowczyni. Siwe włosy miała rozwiane, a wyraz twarzy wyrażał wściekłość. Policzki miała zaczerwienione zapewne nie tylko z wysiłku.
- Mai Noland, ty... nieposłuszna dziewczyno! Dłużej nie będę znosiła twoich wybryków! Sądziłam, że w końcu poszłaś po rozum do głowy, ale nie! Dowiaduję się, że włamałaś się na teren czarownic! Nawet nie chcę wiedzieć, czego ty tu szukałaś! Wracamy natychmiast! Już!
Teia skinęła na Deltę, który tylko przypatrywał się całemu zajściu. Wzruszył ramionami, kiedy zobaczył wykonany przez nią gest, ale w końcu z westchnieniem podniósł Mai i przerzucił ją sobie przez ramię niczym worek kartofli, nie zważając zupełnie nie piskliwe protesty dziewczyny.
- Będziesz musiała mi to wynagrodzić, Teio - powiedział jeszcze, zanim wzniósł się w powietrze. - Wszyscy będą się ze mnie śmiali w piekle, kiedy się dowiedzą, że odstawię Mai Noland do Gildii niczym księżniczkę.
- Oczywiście, że ci to wynagrodzę - zapewniła dziewczyna, kiwając głową. Pomachała mu jeszcze, żeby nie myślał, że nie odprowadziła go wzrokiem i by przypadkiem dziewczyny nie upuścił.
- Dziękuję, że ją powstrzymałaś - powiedziała starsza Łowczyni, w końcu zmieniając się na twarzy. Teraz wyglądała po prostu na zmęczoną starszą panią. - Nie wiem, co tutaj robiła, ale obiecuję, że to się już nie powtórzy.
- Oczywiście.
- Jeśli będziesz chciała złożyć na nią skargę...
Teia stanowczo pokręciła głową.
- Ależ nie, nie! To spotkanie było całkiem... emocjonujące.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Dziękuję. To naprawdę kłopotliwa dziewczyna, więc cieszę się, że nie zdążyła narobić wielu szkód.
Teia pożegnała ją, po czym wróciła do chatki. Herbata niestety ostygła, więc musiała parzyć ją od początku.
Westchnęła. Mai Noland... Chyba znowu będzie musiała wybrać się do Gildii i popytać o dziewczynę. Dlaczego miałaby napadać na nią po ciemku niczym pospolity złodziej? Czyżby nadepnęła jej na odcisk swoim zachowaniem, kiedy była w Gildii?
Dziewczyna nie lubiła nie znać powodu, dla którego ludzie ją szpiegowali. Postanowiła, że z samego rana poprosi siostrę przełożoną Ariel o zgodę na opuszczenie bram siedziby i odwiedzenie pewnego znajomego w Gildii. Czuła, że to musiała być pewna osobista sprawa...
- Słyszałeś o tym, że wczoraj Mai Noland została przyniesiona do Gildii przez jakiegoś obcego demona? - zapytał Hale, wspinając się w górę krętej ścieżki pomiędzy ścianami małych, drewnianych chatynek w kształcie walca, zakończonych spadzistym dachem złożonym z czerwonych dachówek. Ściany porośnięte były zielonym bluszczem oraz krzakami czerwonych róż, pachnących wręcz oszałamiająco. Dookoła każdego domku znajdował się ogródek, w którym rosły różnokolorowe zioła. Z kominów unosiły się już szare smużki dymu, choć było jeszcze dość wcześnie.
- O wszystkim słyszałem - odparł Jue, kręcąc głową. - Ta dziewczyna nie przestaje pakować się w kłopoty. Narobiła sobie tylko wstydu. Najgorsze jest to, że wiem, o co jej chodziło.
- Tak?
- Pewnie ubzdurała sobie coś w związku z wizytą Teii w Gildii.
- Byłaby aż taka głupia? - zdziwił się Hale. Nie miał jeszcze przyjemności poznania byłej partnerki Jue. Nie osobiście.
- Potrafi wpadać na jeszcze głupsze pomysły... O?
Drzwi jednej z chatek otworzyły się na oścież, a na schodki wyszła Teia, przeciągając się. Ubrana była tylko w króciutką, atłasową haleczkę na cieniutkich ramiączkach, która odkrywała wszystko to, co dziewczyna powinna zakryć przed wzrokiem obcych mężczyzn. Mężczyzn, którzy stanęli niczym zamienieni w słup soli, niezdolni do wypowiedzenia nawet jednego słowa.
Pierwszy w końcu opamiętał się Jue, chrząkając znacząco. Teia natychmiast zwróciła ku nim wzrok, a jej twarz rozpromienił uśmiech.
- Witajcie! - powiedziała, machając. Koszuleczka podwinęła się lekko na jej udach.
Hale nie miał pojęcia, gdzie uciec wzrokiem. Czerwony niczym oplatające ściany chatynek róże, wlepił wzrok w niebo.
- Dzień dobry, Teio. Czy my... przyszliśmy nie w porę?
Dziewczyna natychmiast zrozumiała powód ich zmieszania, ale zamiast z krzykiem zatrzasnąć za sobą drzwi, zaśmiała się perliście.
- Nie posiadam niczego, czego zapewne nie widzieliście. Ja się nie krępuję, wy też nie powinniście.
Cóż, w pewnym sensie miała rację, ale Jue nie sądził, by to oświadczenie uspokoiło jego partnera, który uparcie uciekał wzrokiem. Jeszcze trochę a spali się z zażenowania.
Trzeba było temu zaradzić.
- Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich widoków, więc może jednak...
Teia wzruszyła ramionami, ale zniknęła na długą chwilę w swojej chatce. Kiedy się wychyliła, miała na sobie kremową sukieneczkę na ramiączkach, zakrywającą wszystko to, co powinna. Hale mógł w końcu ochłonąć, choć przed oczami nadal miał bezwstydnie odkrytą Teię. Na szczęście sukienka pomagała mu w ochłonięciu.
- Chodźcie, zaparzyłam od razu herbatę. Ziołową, jeśli nie macie nic przeciwko.
- Ależ skąd - odparł Jue, korzystając z zaproszenia. Hale poszedł w jego ślady, więc kilka minut później siedzieli wygodnie przy zastawionym elegancko stoliku i pili pachnącą, ziołową herbatkę. Teia przyniosła jeszcze z kuchni bochenek świeżo upieczonego chleba oraz czekoladowe babeczki oblane kolorowym lukrem i kuleczkami z cukru.
- Przychodzicie tu w sprawie waszej koleżanki, Mai Noland? - zagaiła młoda czarownica, w końcu zasiadając do stolika.
Zarówno Jue, jak i Hale, spojrzeli na nią, zaskoczeni.
- Nie, po prostu chcieliśmy... podziękować za pomoc podczas naszej misji, ale... Co wiesz o Mai? - zapytał Mistrz Metro, trochę zbyt gwałtownie odstawiając filiżankę na podstawkę, aż podskoczyła leżąca obok łyżeczka.
- Jak to? Napadła na mnie wczoraj... no, w sumie to skończyło się na tym, że ja na nią napadłam.
- Co ona tu robiła? - zapytał Hale, przyglądając się, jak brwi Jue ściągają się w groźnym wyrazie. Oczywiście obaj wiedzieli, że była kapitan coś narozrabiała na terytorium czarownic, ale żeby napadała na Teię?
- A nie wiem. Zanim pogadałyśmy ze sobą od serca, jak kobieta z kobietą, przyszła jej opiekunka i przeprosiła za jej zachowanie. Odesłałam ją więc do domu.
- Ta mała... Wiedziałem, że będą z nią problemy - mruknął Jue. Upił łyk ziołowej herbatki.
- Nie martwcie się, nie miałam z nią żadnych problemów.
- Tak właśnie słyszeliśmy. Jak właściwie to zrobiłaś?
Teia spojrzała na Hale'a, który zadał to pytanie. Uśmiechnęła się.
- Oj tam, użyłam tam takiego małego zaklęcia spętania. Żaden problem.
Jue uniósł brwi.
- Czy Mai rzeczywiście nie sprawiła ci żadnego problemu? Koniec końców, była kapitanem, zanim się nie pogrążyła.
Teia roześmiała się.
- Czy wyglądam, jakby coś złego mi się stało?
- Nie...
- W takim razie musicie mi uwierzyć, kiedy mówię, że dziewczyna naprawdę nie była dla mnie żadnym wyzwaniem.
Jue spojrzał na nią przeciągle. Owszem, Mai nie była mistrzynią w tym, co robiła, ale początkującą też nie. Ileż to razy towarzyszyła mu podczas polowań na dusze? Znała wiele zaklęć i technik, którymi mogła obezwładnić przeciwnika, więc jeśli Teia rzeczywiście nie miała problemu z jej pokonaniem, to musiała dysponować nieprzeciętną siłą. Nawet większą, niż czarownice zwykle posiadają.
Dziewczyna zaczęła go jeszcze bardziej ciekawić, musiał to przyznać.
- Czy będziemy mogli w jakiś sposób ci się odwdzięczyć? - zapytał po chwili, uświadamiając sobie, że jego spojrzenie może zostać źle odebrane.
Teia pokręciła głową, ale nagle znieruchomiała. Uśmiechnęła się.
- Wiem! Siostra przełożona miała wysłać kogoś po kolejny artefakt, ale znajduje się on dość daleko stąd. O tej porze roku jednak siostry są nadzwyczaj zajęte, więc nie ma kogo posłać po tę tajemniczą rzecz. Czy moglibyście mi potowarzyszyć?
- Oczywiście! To znaczy, jeśli Arcymistrz nie będzie miał nic przeciwko...
Teia pokiwała głową.
- Oczywiście, ja również będę musiała porozmawiać z siostrą Ariel. Ale pewnie nie będzie miała żadnych obiekcji co do tej wyprawy... Mogę wybrać się z wami do Arcymistrza, jeśli tego chcecie.
- Nie, nie trzeba. - Jue pokręcił głowa. - Załatwimy to. Czy możemy się spotkać po południu? Przyniesiemy ci wtedy naszą odpowiedź.
- Oczywiście!
Po chwili dwójka młodych Łowców wracała do Gildii, rozmawiając między sobą na temat słuszności decyzji, którą podjęli, ale Jue był przekonany, że muszą się dziewczynie jakoś odpłacić za pomoc, którą im udzieliła, kiedy oni byli w potrzebie. Hale więc tylko wzruszył ramionami. Musiał się więc w tej kwestii zgodzić z Mistrzem. Miał tylko dziwne wrażenie, że Jue nie pomaga Teii z czystej chęci odwdzięczenia się.
O, nie. W jego oczach dziewczyna kimś o wiele ważniejszym. A on nie wiedział, co o tym myśleć. Czy jako jego partner powinien o to pytać?
Trzeba było temu zaradzić.
- Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich widoków, więc może jednak...
Teia wzruszyła ramionami, ale zniknęła na długą chwilę w swojej chatce. Kiedy się wychyliła, miała na sobie kremową sukieneczkę na ramiączkach, zakrywającą wszystko to, co powinna. Hale mógł w końcu ochłonąć, choć przed oczami nadal miał bezwstydnie odkrytą Teię. Na szczęście sukienka pomagała mu w ochłonięciu.
- Chodźcie, zaparzyłam od razu herbatę. Ziołową, jeśli nie macie nic przeciwko.
- Ależ skąd - odparł Jue, korzystając z zaproszenia. Hale poszedł w jego ślady, więc kilka minut później siedzieli wygodnie przy zastawionym elegancko stoliku i pili pachnącą, ziołową herbatkę. Teia przyniosła jeszcze z kuchni bochenek świeżo upieczonego chleba oraz czekoladowe babeczki oblane kolorowym lukrem i kuleczkami z cukru.
- Przychodzicie tu w sprawie waszej koleżanki, Mai Noland? - zagaiła młoda czarownica, w końcu zasiadając do stolika.
Zarówno Jue, jak i Hale, spojrzeli na nią, zaskoczeni.
- Nie, po prostu chcieliśmy... podziękować za pomoc podczas naszej misji, ale... Co wiesz o Mai? - zapytał Mistrz Metro, trochę zbyt gwałtownie odstawiając filiżankę na podstawkę, aż podskoczyła leżąca obok łyżeczka.
- Jak to? Napadła na mnie wczoraj... no, w sumie to skończyło się na tym, że ja na nią napadłam.
- Co ona tu robiła? - zapytał Hale, przyglądając się, jak brwi Jue ściągają się w groźnym wyrazie. Oczywiście obaj wiedzieli, że była kapitan coś narozrabiała na terytorium czarownic, ale żeby napadała na Teię?
- A nie wiem. Zanim pogadałyśmy ze sobą od serca, jak kobieta z kobietą, przyszła jej opiekunka i przeprosiła za jej zachowanie. Odesłałam ją więc do domu.
- Ta mała... Wiedziałem, że będą z nią problemy - mruknął Jue. Upił łyk ziołowej herbatki.
- Nie martwcie się, nie miałam z nią żadnych problemów.
- Tak właśnie słyszeliśmy. Jak właściwie to zrobiłaś?
Teia spojrzała na Hale'a, który zadał to pytanie. Uśmiechnęła się.
- Oj tam, użyłam tam takiego małego zaklęcia spętania. Żaden problem.
Jue uniósł brwi.
- Czy Mai rzeczywiście nie sprawiła ci żadnego problemu? Koniec końców, była kapitanem, zanim się nie pogrążyła.
Teia roześmiała się.
- Czy wyglądam, jakby coś złego mi się stało?
- Nie...
- W takim razie musicie mi uwierzyć, kiedy mówię, że dziewczyna naprawdę nie była dla mnie żadnym wyzwaniem.
Jue spojrzał na nią przeciągle. Owszem, Mai nie była mistrzynią w tym, co robiła, ale początkującą też nie. Ileż to razy towarzyszyła mu podczas polowań na dusze? Znała wiele zaklęć i technik, którymi mogła obezwładnić przeciwnika, więc jeśli Teia rzeczywiście nie miała problemu z jej pokonaniem, to musiała dysponować nieprzeciętną siłą. Nawet większą, niż czarownice zwykle posiadają.
Dziewczyna zaczęła go jeszcze bardziej ciekawić, musiał to przyznać.
- Czy będziemy mogli w jakiś sposób ci się odwdzięczyć? - zapytał po chwili, uświadamiając sobie, że jego spojrzenie może zostać źle odebrane.
Teia pokręciła głową, ale nagle znieruchomiała. Uśmiechnęła się.
- Wiem! Siostra przełożona miała wysłać kogoś po kolejny artefakt, ale znajduje się on dość daleko stąd. O tej porze roku jednak siostry są nadzwyczaj zajęte, więc nie ma kogo posłać po tę tajemniczą rzecz. Czy moglibyście mi potowarzyszyć?
- Oczywiście! To znaczy, jeśli Arcymistrz nie będzie miał nic przeciwko...
Teia pokiwała głową.
- Oczywiście, ja również będę musiała porozmawiać z siostrą Ariel. Ale pewnie nie będzie miała żadnych obiekcji co do tej wyprawy... Mogę wybrać się z wami do Arcymistrza, jeśli tego chcecie.
- Nie, nie trzeba. - Jue pokręcił głowa. - Załatwimy to. Czy możemy się spotkać po południu? Przyniesiemy ci wtedy naszą odpowiedź.
- Oczywiście!
Po chwili dwójka młodych Łowców wracała do Gildii, rozmawiając między sobą na temat słuszności decyzji, którą podjęli, ale Jue był przekonany, że muszą się dziewczynie jakoś odpłacić za pomoc, którą im udzieliła, kiedy oni byli w potrzebie. Hale więc tylko wzruszył ramionami. Musiał się więc w tej kwestii zgodzić z Mistrzem. Miał tylko dziwne wrażenie, że Jue nie pomaga Teii z czystej chęci odwdzięczenia się.
O, nie. W jego oczach dziewczyna kimś o wiele ważniejszym. A on nie wiedział, co o tym myśleć. Czy jako jego partner powinien o to pytać?
PIERWSZA hahaha! musiałam być przed mai! :P dziękuję za dedykację!;)
OdpowiedzUsuńwiesz co? ale to i tak nei zmienia faktu ze pierwsza przeczytałam rozdział :)
UsuńPo pierwsze - dziękuuuuje za dedyk! :* Widzę ze bardzo o mnie dbasz i dzienna dawka mojego narkotyku powinna zaspokoić moje potrzeby ;p
OdpowiedzUsuńA już myślałam ze Mai sie za bardzo zmieniła. A to tylko przygrywka! Pewnie coś knuje skubana... I tak sie okaże że: Izka zawrze umowe z Same Wiecie Kim ( buahahha ;p ) i będize pracowac na rozbiciem trójkącika Hale, Lan, Jue a Mai będzie robić to samo na własną rękę.. a co jesli sie połączą? O_O Osz ty, wtedy izka nie bedzie potrzebowała wstępu do gildii! Eeee, nie nie dobrze. przeciez obie rywalizowac bedą o Jue :/ Hm.. Chociaz czy Mai zna Hale? Może sie podzielą jakoś z Izką chłopcami?
Hm... Jakoś troche śmierdzi mi kwestia Pandory. No bo jak to... że niby ona sama sobie, ot tak poprostu sie odrodziła? Cos mi tu nei gra :/
O.o Nie, czy to mogła być Mai? Chyba sie za mocno uderzyła w głowę. Jak to Mai sie pogodziła z tym ze Jue nie może być jej? Chyba sobie kpicie! O.o
hahaha! Wiesz co, a co jeśli Mai i Lan zjednoczą siły przeciwko Tei? hahahah! xD Dziękuje Mai! ( dlaczego ona mysli to co ja myślę? T.T) Tez jestem przekonana ze Teia nie jest tym za kogo sie podaje! Dlaczego ja mam to samo przeczucie co ona? Holendeeeer!
Teia lubi miętę? No to wielki plus dla niej, bo ja uwielbiam miętę! Zaczynam ją już lubić ! :D
Czy ten tajemniczy podglądacz to Hale lub Jue? :D A moze Mai ? ;p
ooo ciekawe ze Teia moze korzystać z mocy jakiegoś demona. fajna sprawa!
( To twoje czytami mi w myślach zaczyna być niebezpieczne! T.T Musimy coś z tym zrobić, I think...) xD
Nie, mai sie nic a nic nie zmieniła! To tylko pozory! xD I dobrze, bo juz sie bałam ze zrobisz z niej córkę marnotrawną... A to mogłoby sie bardzo nieprzyjemnie ksoncyzc :/ tak myśle :D
uuu, Mai ma kłopoty! hi hi hih i! xd ale sie bedzie dziaaaało :D *zaciera łapki* hahaha! No ja nie wiem jak to sie skonczy! Ale ciekawe jak Teia ma zamiar Deltę wynagrodzić? :D No przynajmniej Teia teraz dobrze rozumuje. Niech idzie i wybada co jest grane :)
Co za bezwstydni! Jak oni śmieją tak podglądać! Jeszcze brakuje mi tylko tego, zeby stanęli jak wryci z opadającymi szczękami! -.- *szczena opada do ziemi* Jak to ? Teia coś piła? Czy moze ta męta nie do konca byłą miętą? Bo coś mi sie zdaje ze... Nie no ona az tak bezwstydna jest? O_O
Nie, jestem stanowczo skonfundowana... nie wiem co sie dookoła mnie dzieje! O.o Teia sie ubrała, wypili herbatke i na 90% jadą razem na misje odzyskania jakiegos antycznego artefaktu. Co tym razem? Szklana kula? A może magiczne kości fortuny? O.o Nic nie rozumiem... Czuje ze jednak zrobisz to o czym myśle i później z tego wyjdzie łowca czarownic...
Wiem, wiem. Zapowiedziałam, że Mai się zmieni, a tu nic! Nadal jest samolubna i musi postawić na swoim. Ale przez to jest takim dobrym, złym charakterem :D Nie wiem, jak ty, ale ja lubię czytać wstawki traktujące o jej złych planach :D Co do Pandorki to właśnie mnie natchnęłaś. Jestes w tym mistrzynią ;*
UsuńHaha, mówiłam, że polubisz Teię! W sumie też lubię miętową herbatkę, ale nie mam w domu żadnej torebki. Ale to akurat pasuje do czarownicy - pić ziołową herbatkę z ziołek zebranych z własnego ogródka.
No oczywiście, że Mai się nie zmieniła! Ale trzeba przyznać, że ma jaja: wejść na teren czarownic i jeszcze trafić pod właściwy adres. Jakieś zdolności ma! Niestety w porównaniu ze zdolnościami Teii jej moce wydają się... nijakie.
E... Ale szczęki im też opadły :D Poza tym Teia nic nie piła, po prostu nie podchodzi do swej nagości jakoś specjalnie wstydliwie. Wychowywała się wśród samych dziewczyn - wie, że jakoś specjalnie sie od nich nie różni :D Zobaczyli tylko jej piersi, co w tym złego. Na dole koszuleczka miała trochę wiecej fałdek i załamań *yeah, right...*
Tym artefaktem będzie gruba księga :D Znajdą ją jednak w ciekawym miejscu...
Dlaczego ja mam ten ogromny talent, którym jest natychanie innych, a ja sama nie moge sie jako tako natchnac bo uwazam kazdy pomysł za bezużyteczny? T.T
UsuńLubie czytać wstawki o złych planach Mai! Są tak niemożliwie mroczne ze cżłowiekowi sie zyc odechciewa O.o i boi sie chodzić ciemnymi alejkami.
Mai ma tupet. No wiesz, kurcze jakies paranormalne zdolności. Śnmiałąbyłm sie jakby powiedziała na swoje usprawiedliwienie ze lunatykowała ( w koncu śniąca, nie?> :D) Wiem wiem moje pomysły pozostawiają wiele do życzenia ale mam dobry humor ( mimo pracy domowej z fizyki...)
Teia zaczyna mi sie podobac, jak wspomniałam. ale to nie znaczy ze ja bardzo jakos lubie :D uwielbiam miętową herbatę, wiec ma u mnie duży plus i w sumie masz racje ze to pasuje do czarownic xd No i niech juz taka bezwstydna nie bedzie. Ja wiem jak sie dziewczyny zachowuja co spedziły wiele lat pod skrzydłami sióstr. i na pewno nie zachowuja sie tak bezwstydnie ;p
Stara, gruba księga? To ma być ten artefakt? Eh, i co moze znają ją w gaciach Lucynki? O.o ( to by było śmieszne...)
O.O Gacie lucynki? TROLOLOLOLOLOLOLOLOL
Usuńnie umieraj!
UsuńWow! masz odwagę zaczynając rozdział od Mai a nie przemycając fragment o niej gdzieś w środku :P Nie pasuje mi to.... Przecież gdyby Góra (Mikael i inni) postanowili przywrócić Pandorę do zycia, o po tym co zrobiła Mai, na bank nie pozwoliliby jej wrócić do mai! a teraz? ktoś kto przywrócił pandorę mai na pewno się zgłosi do niej po zapłatę. i coś myślę że mai zgodzi się zapłacić każdą cenę by utrzymać pandorę przy życiu ;X
OdpowiedzUsuńHahaha widzę, że mai ma na wszystko oko i Hale nie uważa za zagrożenie :D ale to dobrze, zwłaszcza, że on coś czuje do Lan i raczej jest nadzieją Mai na odciągnięcie Lan od Jue :D
OHO! To poznała też czarownicę Teię! I się zaniepokoiła! w sumie to się nie dziwię :D Bo TTeia nic nie straci sypiając z Jue hahaha :P OMG! Teia faktycznie na każdego faceta spoglądała maslanym wzrokiem, czy Mai w swej zazdrości tak ją widziała? :O
OMG! nie zlicznczuj m,nie za to, ale w tym co Mai sobie roi jest ziarnko prawdy! Jakoś przemawiają do mnie argumenty Mai... nie wiem dlaczego tak jest.... i to mnie niepokoi! :X
ooo czyli czarownice mają kilka kumpli demonów i do tego! Czyli każda z nich może wezwać jednego z tych demonów tak? dobrze rozumeim? a czy sa jakieś ograniczenia? Np. siła/moc czarownicy, która nie zezwala na wezwanie jakiegoś demona? ooMG! To ona tak jak łowca łaczy się z demonem? Czym się to rózni?
MWAHAHAHA! MAi załatwiona! ja bym jej atak zgłosiła odpowiednim władzom! Miałaby za swoje! Wszyscy szukają Mai, a ona gdzie? gnije w lochu czarownic! BWAHAha! A czy czarownice mają lochy?:O
HAHAHAH! Plotki już się rrozniosły MWAHAHAH! ale czemu nie dodał "jak worek ziemniaków"? Demon na pewno delikatnie jej nie potraktował, tylko zamiast ją odstawić, to ją zrzucił! MWAHAHAHA
HA! nie miał przyjemności poznania Mai? gdzie tu u diabła przyjemność?! Dobrze, że Jue nie daje sobie w kaszę dmuchać i nie jest już tak naiwny jak niedawno! Teraz przynajmniej jest w stanie obiektywnie ocenić zachowanie Mai! Szkoda, że z pozostałymi dziewczynami mu to nie wychodzi :P
HAHAHA! To teia dała czadu swoim ubiorem! Hahahaha! dobrze, że Lan nie zabrali, bo Teia jeszcze bardziej by sobie nagrabiła :P
Oj, Lan się to nie spodoba :P znowu pojawia sie jej zgryzliwe i zazdrosne komentarze! haha nie moge sie doczekac! ;]
Cóż... w sumie dobrze było od niej zacząć. Jej evil plany są wspaniałe. Jej evil mysli też. Jej kombinacje świetnie się opisuje. Gładko poszedł mi dzięki temu wstęp i dalej mogłam rozwinąć skrzydła. Ale nie martw się, jeśli miejscami zaczynasz zgadzać się z Mai - tak miało być :) Nawet Mai przyznała, że miejscami myślała tak jak Nalandówna :D To nic złego, zapewniam.
UsuńI nie, Teia na nikogo maslanym wzrokiem nie patrzyła, to był tylko wymysł Mai. Oczywisty wymysł, nie wiem, jak mogłaś jej uwierzyć XD A co do tych relacju z demonami to nie jest to samo. Strażnicy są siłą Łowców i ich bronią, przekazują im swoją moc dzięki połączeniu dusz. Czarownice natomiast wyciągają z demonów ich moc, by przekształcić ją w magię. Innymi słowy wszystko, co dzieje się pomiędzy Łowcą a jego strażnikiem dzieje się wewnątrz, a to, co między czarownicą a demonem - na zewnątrz.
A nie wiem, czy czarownice mają lochy :D Nie myślałam o lochach! Ale w zameczku przełożonej moga być jakieś lochy.
Wiem! Ta koszulina... Lan dostałaby zawału z zazdrości, choć dziewczyna jest dość... płaska. No ale wszystko ma na swoim miejscu :D Dobrze że chłopcy tam nie popadali, aczkolwiek było takie zagrożenie. .