Mai z samego rana została wezwana na dywanik do Arcymistrza. Jej mina mówiła jednak, że wcale nie czuje się winna i nie rozumie, dlaczego ma zostać skarcona. Arcymistrz jednak nie miał ani czasu, ani cierpliwości wdawać się z dziewczyną w dyskusje, a tym bardziej nie miał czasu wierzyć w to, że zeszłego wieczoru lunatykowała i nie miała świadomości tego, gdzie wylądowała. Uwierzyli by jej może, gdyby jej lunatykowanie ograniczało się do korytarzy gildijnych, ale nie - weszła całkiem świadomie na terytorium czarownic i zaatakowała jedną z adeptek. Na szczęście nikt nie został ranny, tylko honor Mai ucierpiał podczas tej potyczki... na co sobie zasłużyła, jak Arcymistrz bez żadnego zażenowania uważał.
Za karę wysłano ją do kuchni i kazano obierać ziemniaki. Mai nienawidziła tej roboty, gdyż skórka kartofli brudziła jej dłonie i paznokcie, ale uznała, że bezpieczniej będzie się nie rzucać. Spojrzenie Arcymistrza powiedziało jej, że nie powinna przeginać. Doprowadzony do ostateczności mógł nakazać, by poddano ją wyciszeniu - czynności mającej na celu odebranie jej Pandory. A do tego nie mogła znowu dopuścić. Przecież przyrzekła, że nigdy więcej nie zostaną rozdzielone z jej winy.
Podczas obierania ziemniaków dowiedziała się jednak wielu ciekawych rzeczy. Naprawdę nie sądziła, że kucharki są takim dobrym źródłem informacji, podczas gdy one znały każdy brudny sekrecik każdego mieszkańca Gildii. Oczywiście wiedziały również sporo o niej samej, ale omijały jej osobę - zapewne ze względów bezpieczeństwa. Usłyszała jednak o tym, jak to Hale obłapiał Jue i jak kleił się do Lan na zorganizowanej ostatnio imprezie. Z tego wywnioskowała, że więź nie dotyczy tylko Jue i Hale, ale też Lan, a inżynier z De Arche znajduje się na gównianej pozycji. Nawet było jej go trochę żal. Nie sądziła jednak, że takie rzeczy dzieją się pod okiem Arcymistrza... i za jego zgodą.
Obrała te nieszczęsne ziemniaki szybciej, niż sądziła, po czym niemrawo wróciła do swojego pokoju, obmyślając, jak by tu znowu dostać się niepostrzeżenie na terytorium czarownic i zaskoczyć Teię. Była pewna, że dziewczyna coś ukrywa. Sposób, w jaki ją zeszłej nocy zauważyła... i jak ją pokonała...
Owszem, Mai nie znała się zbyt dobrze na możliwościach czarownic, ale wiedziała, że moc Teii jest dziwna. Dziewczyna posiadała podejrzenie dużą władzę nad demonami i podejrzanie dobrze korzystała z ich mocy. Magia w jej rękach była plastyczna... kształtowała ją niczym kawałek plasteliny, a przecież nawet najlepsi Łowcy borykali się z problemem dostosowania mocy swych strażników do własnych możliwości. Każdy Łowca uczył się tego przez wiele, wiele lat. Przecież nawet Jue... nie, nawet Arcymistrz nie potrafił po prostu wziąć pewnej ilości mocy od swego strażnika i zmienić ją w swoją własną magię.
Dziewczyna była cholernie podejrzana. A Mai obiecała sobie, że odkryje jej drugie oblicze.
Musiała tylko się do niej zbliżyć w jakiś sposób.
Reth wrócił do Nieba i od razu wybrał się w odwiedziny do archanioła Mikaela. Jue w tym momencie go nie potrzebował, więc anioł skorzystał z okazji, by odwiedzić znajomych. Archanioł gniewu znajdował się na początku listy nazwisk - w innym przypadku Reth mógł się pożegnać ze swoją anielską egzystencją. Poza tym wiedział, że w jego rezydencji na pewno znajdują się inni archaniołowie. Często się spotykali, by debatować nad tym, co się stało w De Arche i czy powinni przedsięwziąć jakieś kroki, by coś takiego się więcej nie zdarzyło. Gabryś był zdania, że powinni dać ludzkości nauczkę - problem jednak był taki, że to nie cała ludzkość była odpowiedzialna za uwięzienie Rafcia. Z drugiej strony już od początku istnienia Bóg karał ludzkość za błędy jednostki.
Rafael oczywiście był prawdziwym orędownikiem pokoju. Kiedy jego niemal eteryczna postać wlatywała do pokoju, wszyscy nagle spuszczali z tonu i przywoływali na usta uśmiechy. Jego blade lica, białe włosy i chuda, mała sylwetka natychmiast przyciągała wzrok, gasząc zapał co gorliwszych awanturników. Podobny efekt wywoływała Ariel, ciągnąc za swą sylwetką sploty powabnych, lśniących, złotych niczym samo słońce włosów. Nawet Raguel, archanioł sprawiedliwości o kamiennym wyrazie twarzy, rozluźniał się w obecności tych dwóch.
Wyglądało na to, że domostwo Michała znowu tętni życiem. Reth zleciał na trawnik przed szklaną rezydencją archanioła gniewu, po czym pomachał Metatronowi, który bawił się w ogródku z pulchnymi aniołeczkami - duszami dzieci, które powołał do życia anielskiego. Latały dookoła jego potężnej sylwetki, śmiejąc się perliście i rozciągając małymi rączkami jego białą szatę.
Reth nie miał jednak ochoty dołączać do zabawy, toteż bez zwracania na siebie większej uwagi wszedł do rezydencji Mikaela. Musiał przelecieć jednak przez całą długość domu, gdyż archanioł siedział sobie na tarasie i popijał herbatkę w towarzystwie Rafaela i Uriela.
- Dzień dobry, mogę się przyłączyć? - zapytał, przelatując przez rozsunięte drzwi balkonowe.
Rafcio posłał mu przyjazny uśmiech, podczas gdy Uriel nie zareagował na jego powitanie, pogrążony we własnych myślach. Nic dziwnego, niebiański wynalazca na pewno miał głowę wypełnioną pomysłami - to było jego przekleństwo i błogosławieństwo jednocześnie. Mike tymczasem wskazał mu gestem wolne krzesło, uważnie mu się przyglądając. Czyżby sądził, że Reth zamierza prosić go o jakąś przysługę?
- Rozmawialiśmy właśnie o losach wiedźmy, która mnie złapała - wtajemniczył go w temat Rafael. - A konkretnie o jej duszy.
- Nie będziemy wiedzieli nic na pewno, jeśli nie porozmawiamy z Lucynką - oświadczył z westchnieniem Mikael. - Poprosiłem go, by zbadał tę sprawę, ale to było już jakiś czas temu. Mój brat woli się jednak obijać i działać mi na nerwy.
- Mike, nie denerwuj się, proszę, z powodu takiej drobnostki - poprosił przymilnie Rafael swoim miękkim głosem, kładąc białą, niemal przezroczystą dłoń na ramieniu archanioła. Ten natychmiast się rozluźnił. Nawet, jeśli wiedział, że Rafael zrobił to specjalnie, nic po sobie nie dał poznać.
- Widziałem ostatnio naszego brata Lucyfera... na Ziemi - poinformował Reth, sięgając pamięcią wstecz.
- Co?! - krzyknął Mikael. - Przecież on ma swoje obowiązki!
- Może właśnie je wykonywał? Prawda, Nathanielu?
Dłuższą chwilę zajęło Rethowi zrozumienie, że archanioł uzdrawiania zwraca się do niego. W swoim czasie rzeczywiście tak się nazywał, ale po apokalipsie obdarto go z tego imienia.
- Całkiem możliwe, nie rozmawiałem z nim. Ciarki przechodzą mnie za każdym razem, kiedy znajdzie się blisko mnie. Jak się nie mieszał do ziemskich spraw, to czułem się o wiele spokojniejszy...
Uriel w końcu drgnął.
- Ciarki? Czy anioła mogą przechodzić ciarki?
- Bracie, interesują cię naprawdę... ciekawe rzeczy - oznajmił z przekąsem Mikael, a Uriel wrócił do swoich rozmyślań, zanim Reth zdążył się wytłumaczyć. - Czy tymczasem możemy omówić ważniejsze sprawy?
- Oczywiście - zgodził się Rafael, odchylając na krześle. - Zamierzasz podjąć jakieś kroki... w związku z duszą tamtej wiedźmy?
Mikael zwrócił się teraz do Retha.
- Czy na Ziemi wyczułeś jej obecność?
- Trudno powiedzieć...
- A to miasto, De Arche?
Reth musiał się zastanowić. Przypomniał sobie jednak o dziewczynie, znajomej Hale'a, która tak go zaniepokoiła ostatnim razem. Nie mieli niestety czasu sprawdzić, co się właściwie z nią dzieje, ponieważ musieli zwiewać z miasta. Jeszcze trochę, a wojsko by ich spacyfikowało za nieprzepisowe wtargnięcie do miasta i narażenie obywateli na niebezpieczeństwo... Według Retha bez Łowców miasto znajdowało się w większym niebezpieczeństwie, ale miał wrażenie, że nikt go nie będzie słuchał, jeśli wyłoży swoje zdanie.
- Proponowałbym sprawdzić, co się dzieje za murami miasta, ale mają tam niezłą ochronę - powiedział w końcu, wzruszając ramionami.
- Może, ale przed Lucynką się nie ochronią - oświadczył Mikael. - Skoro tak mu się nie podoba papierkowa praca, powinniśmy pozwolić mu trochę poszaleć wśród ludzi. Oczywiście dyskretnie.
- Mikael... Co ty planujesz? - zaniepokoił się Rafael. - Przecież wiesz, że ja nie czuję żadnej urazy do...
Archanioł gniewu gwałtownie wstał. Oczy mu płonęły.
- Ty nie czujesz. Nie powinieneś. Ja jednak mam swoje zasady, których się trzymam. A jedną z nich jest karanie głupców, którzy chcą nam zaszkodzić.
Rafael spuścił głowę i posłusznie zamilkł. Szanował zasady Mikaela - archanioła, który uosabiał gniew Pana. Jeśli się gniewał, to powód musiał być słuszny.
- Co więc zamierzasz? - zapytał nagle Uriel. Jego spojrzenie było nieprzeniknione.
- Na razie... poobserwujemy.
Rethowi nie podobał się ton, jakiego Mike użył, mówiąc o obserwacji. Jasne dla wszystkich się stało, że w jego słowach czai się ukryte ostrzeżenie: stanowcze kroki zostaną natychmiast podjęte, jeśli ta niewinna obserwacja dostarczy im dowodów na to, że ludzie unoszą się pychą. A gniew Mikaela potrafił być straszny.
Reth siorbnął trochę herbatki. Hm, owocowa.
- Właściwie... Czy możecie dla mnie kogoś sprawdzić? - zapytał ostrożnie.
- Nie powinniśmy się mieszać w sprawy ludzi - przypomniał Rafael. - Ale skoro ty o to prosisz...
- Dziękuję. Naprawdę nie chcę nikogo szpiegować, ale ta osoba zbliżyła się do mojego Mistrza na tyle, bym zaczął się martwić. Wyczuwam w niej coś znajomego, ale nie potrafię tego określić.
- A o kogo chodzi? Może jej imię coś nam powie.
- Wiem tylko, że nazywa się Teia. No i jest czarownicą.
- Dziewczyna cię zainteresowała? - Mikael spojrzał na Retha z rozbawieniem.
Uriel jednak wyglądał na wstrząśniętego. Znowu otrząsnął się z zamyślenia.
- Znam tę dziewczynę - powiedział. - Dziwię się, że wam jej imię nic nie mówi.
- Co masz na myśli? - zaciekawił się archanioł gniewu.
Uriel ściągnął brwi.
- Teia Evdokiya. Jej matką była...
Teraz Rafael wyraził zdziwienie, podskakując na krześle.
- TA Evdokiya?
Uriel pokiwał głową.
- Dokładnie ta.
- O co chodzi? - zapytał Reth, nie rozumiejąc, czemu nagle wszyscy się tak zdenerwowali. Powinien o czymś wiedzieć?
- Hm... Pamiętasz aferę z Deramielem, który zrobił dziecko ludzkiej kobiecie? To Teia jest właśnie jego córką.
- Co?! - krzyknął Reth, upuszczając filiżankę z herbatą. Delikatna porcelana rozleciała się w drobny mak, ale nikt w sumie na ten incydent nie zwrócił uwagi.
- No właśnie to. - Uriel pokiwał głową. - Jej matka miała zostać przeklęta za spółkowanie z aniołem, ale Deramiel zabrał ją ze sobą do trzeciego Nieba, a dziewczynkę w końcu zostawiono w spokoju.
- Muszę o tym powiedzieć Mistrzowi! - oświadczył Reth, po czym już go nie było.
- Mistrzuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Głos Retha powoli się do niego zbliżał. I jego sylwetka. Jue manewrował więc wiatrowcem tak, żeby z jego strażnika nie została tylko mokra plama na masce pojazdu. Anioł jednak jak zwykle zmaterializował się już w środku, rozpychając na siedzeniu obok Teii.
- Coś się stało? - zapytał chłopak, lekko przekręcając głowę. - Tak głośno krzyczałeś, że...
Nie dokończył, ale wiele rzeczy przyszło mu do głowy. Nieprzyjemnych rzeczy.
- Wpadłeś tu, jakby się paliło - dodał Hale, łypiąc na niego z przedniego siedzenia. - Albo jakbyś ty się palił... Hm... To był kiepski żart.
- Suchar - przyznał Jue, kiwając głową.
- Czy musimy wracać? - zapytała Teia. - Coś jednak wam wypadło?
Reth strzelał oczami dookoła.
- Ja...
Anioł dopiero teraz uświadomił sobie, że nie powinien ogłaszać wszem i wobec, że Teia nie jest zwykłym człowiekiem. I że to ona przyciąga do siebie demony - jej obecność działała na istoty nadnaturalne jak płachta na byka. Wyczuwając anioła, za wszelką cenę będą chciały go pożreć. Zawsze.
Teia westchnęła.
- Więc... dowiedziałeś się? - zapytała nieśmiało, uśmiechając się z rezygnacją. - Możesz im powiedzieć, nie będę zła.
Reth zamrugał.
- Ty wiesz?
- Ej, czujemy się wyłączeni z rozmowy. - Hale poczuł się w obowiązku uświadomić dwójkę siedzącą z tyłu.
- Teia jest... jest...
- To może ja dokończę. Jestem owocem związku między człowiekiem i aniołem.
- Nefilim, hm? - mruknął Jue, niezbyt zaskoczony. - Teraz rozumiem, czemu ghoule na ciebie napadły. Wyczuły twoją krew.
Teia pokiwała głową.
- Nie sądziłam, że to ma jakieś znaczenie. Przepraszam, jeśli...
- Nie, to nic strasznego, ale gdybyśmy wiedzieli, lepiej byśmy się przygotowali.
Dziewczyna zarumieniła się, ale zaraz zawadiacko podniosła głowę.
- Oj tam, damy radę. Przecież nie jestem bezbronną dziewczynką.
Jue kiwnął głową. To rzeczywiście nie powinno być żadnym problemem. Gdyby jednak wiedział wcześniej... Teraz rozumiał, dlaczego był nią tak zafascynowany i zauroczony jej uśmiechem. Kto by nie wodził oczami za dzieckiem anioła? Nic dziwnego, że z taką łatwością posługiwała się magią.
Miał tylko nadzieję, że nie rzuciła na niego żadnego uroku. Ostatnia dziewczyna, która się na to odważyła, skończyła bardzo źle. A bardzo nie chciał, by Teię spotkało to samo.
*Mike czytać jako mike, a nie majk.
Reth wrócił do Nieba i od razu wybrał się w odwiedziny do archanioła Mikaela. Jue w tym momencie go nie potrzebował, więc anioł skorzystał z okazji, by odwiedzić znajomych. Archanioł gniewu znajdował się na początku listy nazwisk - w innym przypadku Reth mógł się pożegnać ze swoją anielską egzystencją. Poza tym wiedział, że w jego rezydencji na pewno znajdują się inni archaniołowie. Często się spotykali, by debatować nad tym, co się stało w De Arche i czy powinni przedsięwziąć jakieś kroki, by coś takiego się więcej nie zdarzyło. Gabryś był zdania, że powinni dać ludzkości nauczkę - problem jednak był taki, że to nie cała ludzkość była odpowiedzialna za uwięzienie Rafcia. Z drugiej strony już od początku istnienia Bóg karał ludzkość za błędy jednostki.
Rafael oczywiście był prawdziwym orędownikiem pokoju. Kiedy jego niemal eteryczna postać wlatywała do pokoju, wszyscy nagle spuszczali z tonu i przywoływali na usta uśmiechy. Jego blade lica, białe włosy i chuda, mała sylwetka natychmiast przyciągała wzrok, gasząc zapał co gorliwszych awanturników. Podobny efekt wywoływała Ariel, ciągnąc za swą sylwetką sploty powabnych, lśniących, złotych niczym samo słońce włosów. Nawet Raguel, archanioł sprawiedliwości o kamiennym wyrazie twarzy, rozluźniał się w obecności tych dwóch.
Wyglądało na to, że domostwo Michała znowu tętni życiem. Reth zleciał na trawnik przed szklaną rezydencją archanioła gniewu, po czym pomachał Metatronowi, który bawił się w ogródku z pulchnymi aniołeczkami - duszami dzieci, które powołał do życia anielskiego. Latały dookoła jego potężnej sylwetki, śmiejąc się perliście i rozciągając małymi rączkami jego białą szatę.
Reth nie miał jednak ochoty dołączać do zabawy, toteż bez zwracania na siebie większej uwagi wszedł do rezydencji Mikaela. Musiał przelecieć jednak przez całą długość domu, gdyż archanioł siedział sobie na tarasie i popijał herbatkę w towarzystwie Rafaela i Uriela.
- Dzień dobry, mogę się przyłączyć? - zapytał, przelatując przez rozsunięte drzwi balkonowe.
Rafcio posłał mu przyjazny uśmiech, podczas gdy Uriel nie zareagował na jego powitanie, pogrążony we własnych myślach. Nic dziwnego, niebiański wynalazca na pewno miał głowę wypełnioną pomysłami - to było jego przekleństwo i błogosławieństwo jednocześnie. Mike tymczasem wskazał mu gestem wolne krzesło, uważnie mu się przyglądając. Czyżby sądził, że Reth zamierza prosić go o jakąś przysługę?
- Rozmawialiśmy właśnie o losach wiedźmy, która mnie złapała - wtajemniczył go w temat Rafael. - A konkretnie o jej duszy.
- Nie będziemy wiedzieli nic na pewno, jeśli nie porozmawiamy z Lucynką - oświadczył z westchnieniem Mikael. - Poprosiłem go, by zbadał tę sprawę, ale to było już jakiś czas temu. Mój brat woli się jednak obijać i działać mi na nerwy.
- Mike, nie denerwuj się, proszę, z powodu takiej drobnostki - poprosił przymilnie Rafael swoim miękkim głosem, kładąc białą, niemal przezroczystą dłoń na ramieniu archanioła. Ten natychmiast się rozluźnił. Nawet, jeśli wiedział, że Rafael zrobił to specjalnie, nic po sobie nie dał poznać.
- Widziałem ostatnio naszego brata Lucyfera... na Ziemi - poinformował Reth, sięgając pamięcią wstecz.
- Co?! - krzyknął Mikael. - Przecież on ma swoje obowiązki!
- Może właśnie je wykonywał? Prawda, Nathanielu?
Dłuższą chwilę zajęło Rethowi zrozumienie, że archanioł uzdrawiania zwraca się do niego. W swoim czasie rzeczywiście tak się nazywał, ale po apokalipsie obdarto go z tego imienia.
- Całkiem możliwe, nie rozmawiałem z nim. Ciarki przechodzą mnie za każdym razem, kiedy znajdzie się blisko mnie. Jak się nie mieszał do ziemskich spraw, to czułem się o wiele spokojniejszy...
Uriel w końcu drgnął.
- Ciarki? Czy anioła mogą przechodzić ciarki?
- Bracie, interesują cię naprawdę... ciekawe rzeczy - oznajmił z przekąsem Mikael, a Uriel wrócił do swoich rozmyślań, zanim Reth zdążył się wytłumaczyć. - Czy tymczasem możemy omówić ważniejsze sprawy?
- Oczywiście - zgodził się Rafael, odchylając na krześle. - Zamierzasz podjąć jakieś kroki... w związku z duszą tamtej wiedźmy?
Mikael zwrócił się teraz do Retha.
- Czy na Ziemi wyczułeś jej obecność?
- Trudno powiedzieć...
- A to miasto, De Arche?
Reth musiał się zastanowić. Przypomniał sobie jednak o dziewczynie, znajomej Hale'a, która tak go zaniepokoiła ostatnim razem. Nie mieli niestety czasu sprawdzić, co się właściwie z nią dzieje, ponieważ musieli zwiewać z miasta. Jeszcze trochę, a wojsko by ich spacyfikowało za nieprzepisowe wtargnięcie do miasta i narażenie obywateli na niebezpieczeństwo... Według Retha bez Łowców miasto znajdowało się w większym niebezpieczeństwie, ale miał wrażenie, że nikt go nie będzie słuchał, jeśli wyłoży swoje zdanie.
- Proponowałbym sprawdzić, co się dzieje za murami miasta, ale mają tam niezłą ochronę - powiedział w końcu, wzruszając ramionami.
- Może, ale przed Lucynką się nie ochronią - oświadczył Mikael. - Skoro tak mu się nie podoba papierkowa praca, powinniśmy pozwolić mu trochę poszaleć wśród ludzi. Oczywiście dyskretnie.
- Mikael... Co ty planujesz? - zaniepokoił się Rafael. - Przecież wiesz, że ja nie czuję żadnej urazy do...
Archanioł gniewu gwałtownie wstał. Oczy mu płonęły.
- Ty nie czujesz. Nie powinieneś. Ja jednak mam swoje zasady, których się trzymam. A jedną z nich jest karanie głupców, którzy chcą nam zaszkodzić.
Rafael spuścił głowę i posłusznie zamilkł. Szanował zasady Mikaela - archanioła, który uosabiał gniew Pana. Jeśli się gniewał, to powód musiał być słuszny.
- Co więc zamierzasz? - zapytał nagle Uriel. Jego spojrzenie było nieprzeniknione.
- Na razie... poobserwujemy.
Rethowi nie podobał się ton, jakiego Mike użył, mówiąc o obserwacji. Jasne dla wszystkich się stało, że w jego słowach czai się ukryte ostrzeżenie: stanowcze kroki zostaną natychmiast podjęte, jeśli ta niewinna obserwacja dostarczy im dowodów na to, że ludzie unoszą się pychą. A gniew Mikaela potrafił być straszny.
Reth siorbnął trochę herbatki. Hm, owocowa.
- Właściwie... Czy możecie dla mnie kogoś sprawdzić? - zapytał ostrożnie.
- Nie powinniśmy się mieszać w sprawy ludzi - przypomniał Rafael. - Ale skoro ty o to prosisz...
- Dziękuję. Naprawdę nie chcę nikogo szpiegować, ale ta osoba zbliżyła się do mojego Mistrza na tyle, bym zaczął się martwić. Wyczuwam w niej coś znajomego, ale nie potrafię tego określić.
- A o kogo chodzi? Może jej imię coś nam powie.
- Wiem tylko, że nazywa się Teia. No i jest czarownicą.
- Dziewczyna cię zainteresowała? - Mikael spojrzał na Retha z rozbawieniem.
Uriel jednak wyglądał na wstrząśniętego. Znowu otrząsnął się z zamyślenia.
- Znam tę dziewczynę - powiedział. - Dziwię się, że wam jej imię nic nie mówi.
- Co masz na myśli? - zaciekawił się archanioł gniewu.
Uriel ściągnął brwi.
- Teia Evdokiya. Jej matką była...
Teraz Rafael wyraził zdziwienie, podskakując na krześle.
- TA Evdokiya?
Uriel pokiwał głową.
- Dokładnie ta.
- O co chodzi? - zapytał Reth, nie rozumiejąc, czemu nagle wszyscy się tak zdenerwowali. Powinien o czymś wiedzieć?
- Hm... Pamiętasz aferę z Deramielem, który zrobił dziecko ludzkiej kobiecie? To Teia jest właśnie jego córką.
- Co?! - krzyknął Reth, upuszczając filiżankę z herbatą. Delikatna porcelana rozleciała się w drobny mak, ale nikt w sumie na ten incydent nie zwrócił uwagi.
- No właśnie to. - Uriel pokiwał głową. - Jej matka miała zostać przeklęta za spółkowanie z aniołem, ale Deramiel zabrał ją ze sobą do trzeciego Nieba, a dziewczynkę w końcu zostawiono w spokoju.
- Muszę o tym powiedzieć Mistrzowi! - oświadczył Reth, po czym już go nie było.
- Mistrzuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu!
Głos Retha powoli się do niego zbliżał. I jego sylwetka. Jue manewrował więc wiatrowcem tak, żeby z jego strażnika nie została tylko mokra plama na masce pojazdu. Anioł jednak jak zwykle zmaterializował się już w środku, rozpychając na siedzeniu obok Teii.
- Coś się stało? - zapytał chłopak, lekko przekręcając głowę. - Tak głośno krzyczałeś, że...
Nie dokończył, ale wiele rzeczy przyszło mu do głowy. Nieprzyjemnych rzeczy.
- Wpadłeś tu, jakby się paliło - dodał Hale, łypiąc na niego z przedniego siedzenia. - Albo jakbyś ty się palił... Hm... To był kiepski żart.
- Suchar - przyznał Jue, kiwając głową.
- Czy musimy wracać? - zapytała Teia. - Coś jednak wam wypadło?
Reth strzelał oczami dookoła.
- Ja...
Anioł dopiero teraz uświadomił sobie, że nie powinien ogłaszać wszem i wobec, że Teia nie jest zwykłym człowiekiem. I że to ona przyciąga do siebie demony - jej obecność działała na istoty nadnaturalne jak płachta na byka. Wyczuwając anioła, za wszelką cenę będą chciały go pożreć. Zawsze.
Teia westchnęła.
- Więc... dowiedziałeś się? - zapytała nieśmiało, uśmiechając się z rezygnacją. - Możesz im powiedzieć, nie będę zła.
Reth zamrugał.
- Ty wiesz?
- Ej, czujemy się wyłączeni z rozmowy. - Hale poczuł się w obowiązku uświadomić dwójkę siedzącą z tyłu.
- Teia jest... jest...
- To może ja dokończę. Jestem owocem związku między człowiekiem i aniołem.
- Nefilim, hm? - mruknął Jue, niezbyt zaskoczony. - Teraz rozumiem, czemu ghoule na ciebie napadły. Wyczuły twoją krew.
Teia pokiwała głową.
- Nie sądziłam, że to ma jakieś znaczenie. Przepraszam, jeśli...
- Nie, to nic strasznego, ale gdybyśmy wiedzieli, lepiej byśmy się przygotowali.
Dziewczyna zarumieniła się, ale zaraz zawadiacko podniosła głowę.
- Oj tam, damy radę. Przecież nie jestem bezbronną dziewczynką.
Jue kiwnął głową. To rzeczywiście nie powinno być żadnym problemem. Gdyby jednak wiedział wcześniej... Teraz rozumiał, dlaczego był nią tak zafascynowany i zauroczony jej uśmiechem. Kto by nie wodził oczami za dzieckiem anioła? Nic dziwnego, że z taką łatwością posługiwała się magią.
Miał tylko nadzieję, że nie rzuciła na niego żadnego uroku. Ostatnia dziewczyna, która się na to odważyła, skończyła bardzo źle. A bardzo nie chciał, by Teię spotkało to samo.
*Mike czytać jako mike, a nie majk.
Pierwsza! I to się liczy MWAHAHAHA
OdpowiedzUsuńgdyby do mnie rodzinka nie napisała tez btym byla pierwsza!
Usuńsama napisałaś, ze czekałaś na komentarz ode mnie ;P Nie mogłam Cię zawieść! :P
UsuńHAHAHA lunatykowała! HAHAHAHA Dobre sobie MWAHAHAHA!
UsuńNo, no! podziwiam wstrzemięźliwość Mai! Musiało ją sporo kosztować pokorne poddanie się karze! :D Widzę, że się zmieniła pod tym względem na lepsze :) HAHAAH~! A kucharki mnie jak zawsze rozwalają! HAahahaha!
Hahaha co za dziołcha ahahaha! ostatnio nie wdarła się niepostrzeżenie, więc jak "znowu" miałoby jej się to udać? :P
............... OMG! nigdy nie wiem jak skomentować rozmowy recia z niebem :X ale OMG! Teia jest nefilim! półczłowiekiem półaniołem! :X OMG! Nic dziwnego, że jest taka mocna! ale... dlaczego Reth się przeraził? i chce donieść o tym Jue? co się dzieje?
No nie! ale skoro Jue za nią szaleje, to i masa innych facetów powinna za nią szaleć! jak wpada do gildii powinna być otoczona przez grupkę zafascynowanych facetów! a jue powinien ratować damę z oprecji jak ten rycerz na białym rumaku! :D Przydałby się na coś....:P
Hehe, to wszystko to pomysły Mai :) Za co bardzo jej dziękuję. Jak widać są całkiem niezłe :D
UsuńBa! Musiała sie podporządkować, już nikt się za nią nie wstawi. Ani ojciec, ani partner. Została sama i musi sie zachowywać, żeby znowu nie stracić Pandorki. A kucharki specjalnie dla ciebie tu wcisnęłam :D
Ona już coś wymyślę, ja w to nie wątpię :D
Wiem! Jestem genialna, że na to wpadłam podczas pisania tego dialogu! :D No dobra, wiem, że się Michasia boisz, ale nie można od niego uciec ;p Od czasu do czasu trzeba coś o nim napisać. W końcu to też ważna postać :)
Ej, Jue i bez tego się przydaje! :D On sobie wyprasza posądzenie i nieprzydatność... i ja w sumie też wypraszam sobie podobne posądzenia :D
No patrzcie, czekam i czekam na Liściaka, żeby powiedział ze jest znowu lepsza ode mnie i szybsza, a tu cisza... Jak makiem zasiał. No nic, nie będę dłużej czekać :) Komentuuuje! :D
OdpowiedzUsuńMai - pomysł z lunatykowaniem! hahaha xD Nie myślałam ze go wykorzystasz, ale faktycznie, bardzo dobrze tu pasował :D Chociaż Mai sie troche zachowała... nazwijmy to po-dziecinnemu xd i CO ZA KARA! haha, no dobra, mnie mama też zagania do obierania ziemniaków jak jestem niegrzeczna albo co, no ale jakoś po mnie to spływa i szybko obieram i ide zająć sie sobą xD haha. I faktycznie - za każdym razem gdy jest sie w kuchni można fajne plotki usłyszeć :D Nie no, bedzie sie działo bo czuje ze Mai wezmie sie w garśc, będzie teraz udawać taką skruszoną i posłuszną a potem? potem wybuchnie i bedzie z kimś paktować... wiesz o co mi chodzi xd
No i dobrze z Teia jej tyłek skopała bo nie powiedziałabym ze mi by sie podobało jakby ktoś do mnie sie tak perfidnie zakradł -.-' Swoją drogą - jak to jest z tą Deltą? Jak Teia ma zamiar ją wynagrodzić? :)
Reth i spotkanko w Niebie - another idea made (up) by maiak :D hahaha No ale dobrze to wsyzlo. Fajnie przedstawiłaś Rafcia! Taki... Z wyglądu sopel lodu a z charakteru?> trudno orzec. Taki troszke dziwaczny sie wydaje :) No ale herbatka u Michasia to fajna sprawa :D hahaha i Uriel wpadł :D Nie wiem, ale serio postać Rafcia jest jakaś.. urzekająca w pewnym sensie dla mnie :D Bo zobacz, po raz pierwszy sie odzywa tutaj w tym opowiadaniu xD haha i generalnie jest tak, że okazuje sie być przemiłym ( aż nazbyt bym powiedziała) aniołkiem :D
Hahahah! Jakie oburzenie ze strony Mike'a w kwestii Lucynki! Jak to? Lucyfiel też musi mieć troche czasu dla siebie żeby sie poszwendać po mieście! Może na zakupy poszedł? Wiesz, przecież Reth tak zajadał się tymi landrynkami w de arche i może polecił jakiegoś dystrybutora cukierków Lucynce? :D Nigdy nie wiadomo! :D
No i właśnie! Co z Mishą? Ja czuje ze ona też bedzie miała evil moment do odegrania! ( im wiecej evilów tym lepiej, haha! :D ) Mam nadzieje ze Rethowi i reszcie aniołków z "five o'cloack tea time" bedzie w stanie jakoś Michasia udobruchać. cZUJE ze jak gościu wybuchnie, to bedzie n-ty koniec świata :/
No i w sumie myslałąm ze Reth zapyta o MIshe. Ale czuje ze Lucynka sama dostarczy informacji na jej temat. A może Misha bedzie sie bawić w okultystke? :o Ale by sie działo. I to na terenie de Arche? to by było...
Ale wracając do obserwacji Tei. Kurcze, jak to onaa jest nephilim? No wiesz co, moje plany legły w gruzach co do łówcy czarownic :( oh, Reth mógłbyś być bardziej ostrożny, może to była ulubiona porcelana Michasia?! Wtedy masz kolejny powód dlaczego michaś by rozpętał piekło na ziemi... Co to jest trzecie Niebo? Wytłumacz sie! :D
Znowu Mistrzuuuuuuuuuuuu! kocham to :D
No tak faktycznie ze Reth wpada jakby sie gdzieś paliło. Albo sam sie palił ;p Ale sie uśiałam z tego suchara ;p No i mam nadzieje ze nic sie nie stanie ze Teia nie bedzie go w żaden sposób wiesz, nie tyle kontrolować co nie zechce zrobić podobnej rzeczy co Mai ( chociaż wątpię żeby Teia była zainteresowana czymś takim. Teraz jakoś mi do niej nie pasuje obraz jakiegoś złoczyńcy... :D udało Ci sie mnie przekonać do Tei! :D hahaha cel osiągnięty! :D
chbya coś krótko i mało inspirująco wyszło ale to dlatego ze dzisiaj wszyscy do mnie dzwonią :( Buuu, :*
No właśnie widzę, że Mai jest już przegrana w Twoich oczach i zostało jej tylko paktować z ciemną stroną mocy :D Cóż, to interesujący pomysł, lepszy niż rehabilitacja dziewczyny w oczach czytelników, ale zobaczymy, jak to się rozwinie. Kto wie, na jakie jeszcze pomysły wpadnę? :) I jakie ty mi podrzucisz ha :D
UsuńCo do Mishy i Lucyfera... zamierzam ich sprawę rozjaśnić w następnym rozdziale. Jak mi się uda. Bo to pewne nie jest. Ucieknę gdzieś znowu myslami, jakieś pomysły mi się namnożą i pewnie zakończę na opisywaniu ślubu Aola i Lilly!
Hehe, no trudno. Jeden pomysł upadł, narodzi sie następny. Trzeba teraz wziąć pod uwagę dziedzictwo Teii (znaczy, że jest córką anioła). Z tym faktem też można wiele zrobić hue hue :3
Yes! *bije sobie brawo* Teia przypadła Ci do gustu! Aaaa! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! :)
Ja wiem, Rafcio trochę pedziowaty wyszedł, ale to dobrze, bo to do niego pasuje :D Ale ogólnie jako oaza spokoju tutaj się sprawdza. W sumie, gdybym miała wybierać, byłabym w ciężkiej sytuacji, bo uwielbiam każdego aniołka, jakiego powołam do życia w tym opowiadaniu. Zarówno narwanego, gniewnego Michasia, jak i pedziowatego Rafcia. Uriel też dobry w tym swoim stanie ciągłego zamyślenia!
Ale to mi przypomniało, że nie poruszyłam kwestii Peir. Szlag!
Witaj, witaj,
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz droga autorko jak ja się długo naszukałam tego bloga... a jeszcze na dodatek utraciłam wszystkie dane z komputera, nawet nie mam Twojego numeru gg (pewnie gdzieś go jeszcze zapisałam, ale to potrwa), więc jak byś mogła mi się po prostu odezwać byłabym wdzięczna....
powoli wraca.. minie trochę czasu, zanim nadrobię zaległości.. ale bez obaw parę słow skrobnę przy każdym rozdziale jaki przeczytam ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta