Lan, mocno spóźniona, wbiegała po schodach w kierunku sali lekcyjnej. W duchu przeklinała swą lekkomyślność, przez którą wczorajszego wieczoru zasiedziała się nad książkami. Co gorsza, mentorka zauważyła rano na jej biurku kilka tomów romansów, którym poświęciła tyle cennego czasu. Oczywiście musiała wysłuchać długiej reprymendy - jej mentorka była ostatnio przewrażliwiona na punkcie miłości, ponieważ jej siostra zaręczyła się z Mistrzem Aolem Metro, a ona nie pochwalała tego związku. Krzywiła się i marudziła, aż wszyscy schodzili jej z drogi. Lan uważała, że to z powodu staropanieństwa jej mentorki, ale oczywiście nie odważyła się tego powiedzieć na głos - życie jeszcze nie było jej niemiłe. W milczeniu wysłuchała więc gorzkich słów mentorki, po czym wzięła z szuflady notatnik i popędziła na lekcje, w biegu rzucając słowa przeprosin.
Dlatego była spóźniona. Właściwie ten fakt tak bardzo by jej nie przeszkadzał, gdyby nie to, że Kit na nią czekał. Wysłał jej wczoraj wiadomość, że będzie obecny w sali Mistrza Mathiasa. Mieli potem pójść potrenować i sprawdzić, jak będą sobie radzić jako partnerzy. Kit oczywiście nie będzie zadowolony, jeśli Lan się spóźni... pewnie znowu obdarzy ją tym swoim oziębłym spojrzeniem, jakim ją powitał ostatnio, kiedy się przedstawiała. Właściwie nie powinno jej to obchodzić, ale nie chciała przysparzać ani sobie, ani nikomu innemu żadnych kłopotów. Nie miała na to ani czasu, ani ochoty.
Do sali wślizgnęła się podczas toczącej się gorącej dyskusji, dlatego też prawie nikt jej nie zauważył. Prawie, bo Kit oczywiście przewiercił ją wzrokiem, a Lan odniosła wrażenie, że nigdy nie dojdzie do porozumienia ze swoim nowym partnerem, nie mówiąc już o przyjaźni. Postanowiła więc jedynie skinąć mu głową na powitanie i nie odzywać się niepotrzebnie. Szybko znalazła dla siebie wolny kącik, ale, ku jej zdumieniu, Kit ruszył swój zacny tyłek, by po chwili iście po królewsku rozsiąść się obok niej.
Nie potrafiła ukryć zdumienia, które chł0pak skwitował morderczym wręcz spojrzeniem. Lan zamrugała, zastanawiając się, ile wykładów jeszcze tego dnia usłyszy.
- Wcześniej nie łaska było wstać? - rzucił Kit po chwili milczenia między nimi. Lan oczywiście nie zamierzała zaczynać rozmowy, nieważne, jakkolwiek niekomfortowa atmosfera by między nimi panowała. Miała nadzieję, że uda jej się zachować obojętną postawę i chłopak nie domyśli się, jak bardzo działa jej na nerwy. W końcu mieli współpracować, więc awantury między nimi były niewskazane.
Musiała wytrzymać.
- Halo, śpiąca królewno? - Kit pochylił się i wypowiedział te słowa wprost do jej ucha.
Lan, udając, że słucha dyskusji toczącej sie miedzy wykładowcą a trzema kujonami siedzącymi niemal na stopach Mistrza, leniwie odwróciła głowę w stronę nękającego ją chłopaka.
- Czy możemy skupić się na lekcji?
- Przecież nie jesteś w temacie.
Lan skrzywiła się, zastanawiając jednocześnie, dlaczego chłopak zgrywa takiego kozaka. Był tak sztywny, jakby ktoś wsadził mu kij w dupę. A ten błysk w jego oczach... Za każdym razem, kiedy wyłapywała ten błysk, czuła, że ręka ją swędzi. Ta zarozumiała gęba zasługiwała na głośnego liścia, jej ciało to wyczuwało. Tylko żelazną siłą woli Lan powstrzymywała się przed realizacją swych pragnień. Nigdy bowiem jeszcze nie słyszała o parze Łowców, którzy rzucaliby się na siebie z pazurami, a ona nie zamierzała stać się pośmiewiskiem dla całej Gildii.
Może Kitowi nie zależało na kreowaniu dobrego wizerunku, ale jej - owszem.
Wzdychając, założyła kosmyk włosów za ucho.
- Zawsze jestem w temacie - oświadczyła Lan, nie zaszczycając partnera spojrzeniem. - Tak się składa, że jestem do przodu z materiałem, bo pod okiem mojej mentorki przerobiłam całą literaturę przwidzianą w programie. Przychodzę na zajęcia, bo dzięki prowadzeniu dyskusji poszerzam swój punkt widzenia. Nie mów, że omawiany materiał jest dla ciebie nowy? Jeśli się nie mylę, w naszym obowiązku leży przygotowanie do zajęć, co obejmuje przede wszystkim przeczytanie literatury.
- O... Oczywiście, że jestem przygotowany!
Lan uniosła pięść w geście zwycięstwa - w myślach, oczywiście. Plusem wychowywania się pod okiem surowej mentorki, krzywo patrzącej na mężczyzn, była zdolność pozbywania się natrętów. Musiała tylko przybrać odpowiedni wyraz twarzy i ciąć słowem niczym brzytwą. Musiała pokazać, że jest wyżej.
To była broń, za którą swej mentorce była najbardziej wdzięczna.
- W takim razie, skoro oboje jesteśmy przygotowani, może dołączymy do dyskusji?
Kit przybrał nieodgadniony wyraz twarzy. Lan wzruszyła więc ramionami i już, już miała podnieść rękę, z pytaniem na ustach, gdy chłopak niemalże rzucił się na nią , kładąc palec na ustach.
- O... Oszalałaś?!
Lan uśmiechnęła się szeroko, czując triumf całą sobą.
- Och, nie bądź taki niesmiały, Kit. Taki chłopak, jak ty, nie powinien się wstydzić wypowiadać na głos swoich myśli. Jestem pewna, że masz coś do powiedzenia w temacie...
- To... to nie tak! Znaczy, nie jestem niesmiały, tylko... Właśnie, przecież nie skończyliśmy rozmawiać! Ty i ja! To niegrzecznie z twojej strony tak nam przerywać w połowie!
- Ach, tak? - Lan nie była zainteresowana, cała jej postawa o tym świadczyła. - Myślałam, że po tym, jak poszło ci w pięty, przestaniesz kłapać jadaczką. Naprawdę chcesz kontynuować tę rozmowę?
- Ty mała...
W tym samym momencie Mistrz zwrócił na nich uwagę. Przeczuwając - gdyż nie mógł słyszeć ich rozmowy w ogólnym rozgardiaszu - że dialog pomiędzy nimi toczy się nie na temat, usmiechnął się podejrzanie i rzucił w ich stronę proste, ale jakże zabójcze pytanie dla tych, co od dłuższej chwili nie uczestniczyli w tym, co się wokół nich działo:
- A jak wy sądzicie? Jeszcze nie wyraziliście swojego zdania.
Kit pobladł, odsuwając się od Lan i wbijając wzrok w podłogę. Zaczął coś mamrotać pod nosem, nieskładnie i zupełnie nie na temat, więc Lan postanowiła interweniować. Mimo wszystko, byli partnerami - Kit mógł mieć ten fakt gdzieś, ale dla niej to było ważne. Musiała awansować - żeby to jednak osiągnać, musiała zacząć od podstaw. Partnerstwo z Kitem było tą podstawą.
Pytanie dotyczyło etyki związków anielsko-ludzkich. Dużo o tym czytała mniej więcej tydzień wcześniej. Wielu badaczy poświęciło temu zjawisku uwagę: niby tak niezwykłe, ale jednak mające miejsce. Wielu Łowców zastanawiało się, dlaczego aniołowie wybierali ludzkie kobiety, by płodzić z nimi potomstwo, które jest - do tej chwili - największym tabu nie tylko na Ziemi, ale też w sferach niebieskich. Co jeszcze ciekawsze, ktoś kiedyś doszukał się jakiegoś anielskiego drzewa genealogicznego wśród archeńczyków. Pytania narastały, ponieważ anielscy strażnicy, którzy nie weszli w związek z kobietą, nie mogli udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi - a ci, którzy złamali tabu albo uciekali w inne wymiary Nieba, albo poddawali się karze, polegającej na wiecznym smażeniu się w ogniach piekielnych.
Lan próbowała nawet wypytać Retha o to zjawisko, ale anioł oczywiście sobie tylko z niej żartował, mówiąc, że jeśli ona tego pragnie, oboje mogą skosztować tego zakazanego owocu. Podejrzewała, że ta rozmowa tak może się skończyć, ale stwierdziła, że nie zaszkodzi spróbować. Oczywiście nie zapomniała zapytać Zero, ale ten z kolei uderzył w śmiech i nic nie można było z niego wyciągnąć, chociaż dziewczynie wydawało się, że wychwyciła słowo ,,zabawa" - nie miała jednak pojęcia, do czego mogło się ono odnosić. A Clawa w pewnym sensie się bała, więc odpuściła sobie z nim rozmowę.
W tym temacie mogła więc powiedzieć tylko tyle, że badania nad tym zjawiskiem będą prowadzone jeszcze długo, bez satysfakcjonującej odpowiedzi. Oczywiście przywołała nazwiska badaczy, którzy się wypowiedzieli w tym temacie, żeby poprzeć swoje slowa solidną literaturą, ale żadnej przełomowej tezy nie postawiła. Mimo to, inni uczniowie podchwycili tok dyskusji, więc Lan mogła odetchnąć.
Kit przedstawiał sobą człowieka zapadnietego ze wstydu pod ziemię. Lan nie miała jednak ochoty z niego drwić, więc położyła dłoń na jego ramieniu i posłala mu ciepły uśmiech, kiedy na nią spojrzał.
- Daliśmy radę, co nie?
Chłopak pokręcił głową, przybity.
- Ty byłaś naprawdę dobra, ale ja...
Dziewczyna zacisnęła palce na ramieniu Kita, aż podskoczył.
- Jesteśmy w jednej drużynie prawda? Tylko proszę, nie przyzwyczajaj się do tego, że będę cię wyręczać w takich sytacjach.
- Wcale nie mu... - Kit już, już miał się żachnąć, ale natychmiast oklapł. - Dzięki.
Lan, nie mówiąc już ani słowa więcej, otworzyła notatnik i zaczęła przysłuchiwać się dyskusji, od czasu do czasu dołączając swój głos. Kit milczał dość wymownie, siedząc obok niej i robiąc skrzętne notatki w swoim zeszycie.
- Coś jest nie tak z tym miejscem - oświadczył Reth, ledwo postawił nogę na ziemi. Ostentacyjnie pociągnął nosem. - Czujecie to?
Hale, który stanął obok niego, zakrył rękawem nos i usta, ale oczy mu łzawiły. Jue, w lot zrozumiawszy sytuację, otworzył małe drzwiczki znajdujące się z boku wiatrowca, po czym zanurkował ramieniem do środka. Teia kichała na boku i potrząsała głową, jakby próbowała pozbyć się natrętnej muchy.
Po chwili Jue wyciągnął ze schowka trzy maseczki na twarz - zwykłe, czarne, ze sznureczkami. Jedną podał czarownicy, która podziękowała mu ze łzami w oczach za pomoc, po czym sam uzbroił się wraz z Hale'em w maseczkę. Reth stwierdził całkiem serio, że w tych maseczkach na twarzy wyglądają niczym członkowie motocyklowej mafii, więc on też by chętnie jedną załozył. Tak dla zasady. Jue posłał mu jednak miażdzące spojrzenie, po czym wszyscy bez słowa sprzeciwu ruszyli w głąb miasteczka.
- Co to może być? To, co unosi się w powietrzu? - zastanawiał się Hale, rozcierając dłońmi ramiona, jakby przenikał go chłód. - Jeśli to głupie pytanie, musicie mi wybaczyć. W końcu jestem początkującym Łowcą... co jest?
Jue dał im znać dłonią, że mają się zatrzymać.
- Słyszycie to? - zapytał, przekrzywiając na bok głowę.
Teia przyłożyła dłoń do ucha, a Hale szybko poszedł w jej ślady. Oboje natychmiast zrozumieli, o czym Jue mówi: do ich uszu doleciał szum, jakby gdzieś w pobliżu padał deszcz. Jeśli jednak na nich nic nie padało, to znaczyło, że ten odglos jest jak najbardziej podejrzany.
Mistrz Metro przywołał Retha do swojego boku i poprosił go, by zbadał teren przed nimi. Anioł jednak zaczął marudzić i kręcić nosem, najwyraźniej nie chcąc zapuszczać się w nieznane sam jak palec. Jue uniósł nieznacznie w brwi w szczerym zdumieniu, gdyż anioł nigdy jeszcze nie zakwestionował bezpośredniego rozkazu. Właściwie zawsze świetnie się bawił, prowadząc rozpoznanie terenu, ale tym razem musiało się dziać coś bardzo niedobrego, że tak marudził.
Hale wezwał więc Clawa do swego boku, a Teia skoncentrowała się na ,,czytaniu" miasteczka - jak sama to ujęła. Czynność ta polegała na rozłożeniu dłoni i opuszczeniu swobodnie ramiion wzdłuż boków oraz przymknięciu oczu. Po chwili dziewczyna zaczęła kołysać się na piętach i mruczeć coś pod nosem.
Hale pociągnął nosem.
- To wszystko zaczyna mnie przerażać bardziej, niż jest to potrzebne - oznajmił, stukając obcasami butów po wyłożonym kamieniami chodniku. - Claw, możesz nam pomóc?
Jego strażnik jednak nie odpowiedział. Stał trochę przed nimi, odwrócony do nich plecami. Nie drgnął nawet, kiedy inżynier się do niego zwrócił. Tylko Reth dalej marudził, że coś podejrzanie śmierdzi i że przemarza na kość. Na dowód tego nawet nos mu sie zaczerwienił. Szybko zmaterializował na sobie płaszcz, szal i czapkę z pomponem. Wszystko oczywiście w kolorze czerwonym oprócz czarnego płaszcza - chyba nie zamierzał odstawać od ubranych w czerń postaci Łowców.
- Reth, zimno ci? - zapytał Jue zmienionym tonem głosu. Chwycił Hale'a za ramię, jakby właśnie coś mu wpadło do głowy i chciał się tą myślą z nim podzielić.
- Brr. Ująłbym to raczej, że mi piekielnie zimno.
- Reth... Ty nigdy nie marzniesz. Twoja dusza jest uosobieniem niebiańskiego płomienia - przypomniał mu Jue, wyraźnie zdenerwowany. Przyciągnął do siebie opierającego się Hale'a i na szybko wyczarował wokół nich barierę. Z jakiegoś powodu nie uwzględnił jednak Teii oraz Clawa. Dziewczyna nadal kołysała się na piętach, a Claw się nie odwracał. Reth wskoczył do środka bariery utworzonej przez Mistrza i szybko wzmocnił ją własną magią.
- Co jest? - Hale był zdezorientowany. Nie ruszał się jednak z miejsca.
Nagle Claw wyskoczył przed siebie. W jego rękach zmaterializował się Stehler, którym demon przeciął powietrze. Teia w tym samym momencie wrzasnęła, jakby to ją przeciął. Jej ciało naprężyło się, a głowa poleciała do tyłu, ustawiając się w niemal idealnym kącie prostym w stosunku do szyi. Szarpnęło nią niczym marionetką i dziewczyna uniosła się w powietrze.
Sekundę później jej cialo zaczęło sie trząść, a z ust wydobył się gardłowy śmiech.
- O kurwa - skomentował Hale. Oczy miał okrągłe niczym spodki. - Myślę, że nawet moje zręcznie dłonie inżyniera tutaj na nic się nie przydadzą.
- Inżynierze Zeine, to nie czas i miejsce na żarty - zauważył całkiem slusznie Reth, dusza towarzystwa. - Ale w sumie możesz jeszcze raz przeklnąć.
Claw w końcu się odwrócił. Stehler lśnił w jego dłoni.
A oczy miał czarne niczym noc. Nawet białka zakryła nieprzenikniona czerń.
- Hale, przywołaj go do porządku! - wrzasnął Jue, kiedy demon przypuścił atak na chroniąca ich barierę. Reth zawył niczym ranne zwierzę, kiedy magia uderzyła w niego rykoszetem. Jego postać na krótką chwilę stała się niestabilna, ale zaraz do nich wrócił z wyrazem determinacji na twarzy.
Inżynier nie zdążył wielu rzeczy przećwiczyć w praktyce, więc tylko teoretycznie znał kilka sposobów na przejęcie kontroli nad swoim strażnikiem. Opętany śmiech wydobywający się z gardła Teii nie pomagał mu jednak w koncentracji.
- Teraz! - ponaglił Jue, podtrzymując barierę. Iskry spadały na nich niczym ognisty deszcz za każdy razem, kiedy stal dotykała niewidzialnej powłoki.
- Łatwo ci mówić! Nigdy tego nie robiłem!
W tym momencie jednak Teia przestała się śmiać. Jej ciało nagle opadło na ziemię.
- A... Artefakt! - wykrztusiła z trudem. - To zaklęcia... książka... Aaaaa!
Niewidzialna siła podniosła ją z ziemi i rzuciła o ścianę. Gdyby nie Reth, z całą pewnością strasznie by się połamała i potłukła. Anioł jednak wyskoczył ze środka bariery i chwycił dziewczynę w locie.
W tym samym momencie zobaczył, co unosi się nad dachami domów w całej okolicy i co było źródłem szumiącego dźwięku, który stawał się coraz głośniejszy, niczym zwiastun zagłady. Szum przechodził w buczenie.
Jak okiem sięgnąć, chmary szarańczy przygotowywały się do ataku.
- Ktoś ściągnął tu plagę... Zjedli mieszkańców, ale nadal są głodni - wyszeptała Taia, do granic przerażona. Zacieśniła uścisk ramion wokół Retha.
- Hm, więc mamy na głowie jedną plagę i opętanego rycerza piekieł? Pesteczka - próbował zażartować Reth, ale nawet się nie uśmiechnął. Czuł, że usta ma całkiem suche. Mimowolnie zaczął się tylko zastanawiać, który archanioł był odpowiedzialny za plagę. Gabriel? Nie, był kiedyś oddelegowany do zniszczenia pewnych miasteczek, ale plaga...
Kto mógł ją wypuścić z głębin Czyśćca?
Nagle poczuł szarpnięcie. Otworzył szerzej oczy, gdy zrozumiał, że ktoś - albo coś - dostało się do jego duszy i ciągnie ku sobie. Z przerażającą siłą ktoś pozbawiał go świadomości.
Zanim zapadła ciemność, usłyszał szelest niezliczonej ilości skrzydeł rozpościerających się do lotu.
Mistrzu Jue...
**
Dziadziam! W końcu napisałam rozdzialik, po przyzwyczajeniu się do używania lewego shiftu. Na szczęście reszta klawiszy działa bez zarzutu - w innym przypadku jeszcze długo nic nie mogłoby powstać.
Nie wiem właściwie, jakim cudem wyszła mi taka końcówka. Miało być lekko i śmiesznie, wyszło coś takiego. Nie mam pojęcia, jak mam to pociągnąć dalej... hm... w sumie Lucynka dawno się nie pojawiał, ale nie wiem, jak miałabym go tu wcisnąć ^^
Swoją drogą, Kita nie lubię. Trochę taki antypatyczny mi wyszedł. A jakie wy macie wobec niego odczucia?:)
Nie potrafiła ukryć zdumienia, które chł0pak skwitował morderczym wręcz spojrzeniem. Lan zamrugała, zastanawiając się, ile wykładów jeszcze tego dnia usłyszy.
- Wcześniej nie łaska było wstać? - rzucił Kit po chwili milczenia między nimi. Lan oczywiście nie zamierzała zaczynać rozmowy, nieważne, jakkolwiek niekomfortowa atmosfera by między nimi panowała. Miała nadzieję, że uda jej się zachować obojętną postawę i chłopak nie domyśli się, jak bardzo działa jej na nerwy. W końcu mieli współpracować, więc awantury między nimi były niewskazane.
Musiała wytrzymać.
- Halo, śpiąca królewno? - Kit pochylił się i wypowiedział te słowa wprost do jej ucha.
Lan, udając, że słucha dyskusji toczącej sie miedzy wykładowcą a trzema kujonami siedzącymi niemal na stopach Mistrza, leniwie odwróciła głowę w stronę nękającego ją chłopaka.
- Czy możemy skupić się na lekcji?
- Przecież nie jesteś w temacie.
Lan skrzywiła się, zastanawiając jednocześnie, dlaczego chłopak zgrywa takiego kozaka. Był tak sztywny, jakby ktoś wsadził mu kij w dupę. A ten błysk w jego oczach... Za każdym razem, kiedy wyłapywała ten błysk, czuła, że ręka ją swędzi. Ta zarozumiała gęba zasługiwała na głośnego liścia, jej ciało to wyczuwało. Tylko żelazną siłą woli Lan powstrzymywała się przed realizacją swych pragnień. Nigdy bowiem jeszcze nie słyszała o parze Łowców, którzy rzucaliby się na siebie z pazurami, a ona nie zamierzała stać się pośmiewiskiem dla całej Gildii.
Może Kitowi nie zależało na kreowaniu dobrego wizerunku, ale jej - owszem.
Wzdychając, założyła kosmyk włosów za ucho.
- Zawsze jestem w temacie - oświadczyła Lan, nie zaszczycając partnera spojrzeniem. - Tak się składa, że jestem do przodu z materiałem, bo pod okiem mojej mentorki przerobiłam całą literaturę przwidzianą w programie. Przychodzę na zajęcia, bo dzięki prowadzeniu dyskusji poszerzam swój punkt widzenia. Nie mów, że omawiany materiał jest dla ciebie nowy? Jeśli się nie mylę, w naszym obowiązku leży przygotowanie do zajęć, co obejmuje przede wszystkim przeczytanie literatury.
- O... Oczywiście, że jestem przygotowany!
Lan uniosła pięść w geście zwycięstwa - w myślach, oczywiście. Plusem wychowywania się pod okiem surowej mentorki, krzywo patrzącej na mężczyzn, była zdolność pozbywania się natrętów. Musiała tylko przybrać odpowiedni wyraz twarzy i ciąć słowem niczym brzytwą. Musiała pokazać, że jest wyżej.
To była broń, za którą swej mentorce była najbardziej wdzięczna.
- W takim razie, skoro oboje jesteśmy przygotowani, może dołączymy do dyskusji?
Kit przybrał nieodgadniony wyraz twarzy. Lan wzruszyła więc ramionami i już, już miała podnieść rękę, z pytaniem na ustach, gdy chłopak niemalże rzucił się na nią , kładąc palec na ustach.
- O... Oszalałaś?!
Lan uśmiechnęła się szeroko, czując triumf całą sobą.
- Och, nie bądź taki niesmiały, Kit. Taki chłopak, jak ty, nie powinien się wstydzić wypowiadać na głos swoich myśli. Jestem pewna, że masz coś do powiedzenia w temacie...
- To... to nie tak! Znaczy, nie jestem niesmiały, tylko... Właśnie, przecież nie skończyliśmy rozmawiać! Ty i ja! To niegrzecznie z twojej strony tak nam przerywać w połowie!
- Ach, tak? - Lan nie była zainteresowana, cała jej postawa o tym świadczyła. - Myślałam, że po tym, jak poszło ci w pięty, przestaniesz kłapać jadaczką. Naprawdę chcesz kontynuować tę rozmowę?
- Ty mała...
W tym samym momencie Mistrz zwrócił na nich uwagę. Przeczuwając - gdyż nie mógł słyszeć ich rozmowy w ogólnym rozgardiaszu - że dialog pomiędzy nimi toczy się nie na temat, usmiechnął się podejrzanie i rzucił w ich stronę proste, ale jakże zabójcze pytanie dla tych, co od dłuższej chwili nie uczestniczyli w tym, co się wokół nich działo:
- A jak wy sądzicie? Jeszcze nie wyraziliście swojego zdania.
Kit pobladł, odsuwając się od Lan i wbijając wzrok w podłogę. Zaczął coś mamrotać pod nosem, nieskładnie i zupełnie nie na temat, więc Lan postanowiła interweniować. Mimo wszystko, byli partnerami - Kit mógł mieć ten fakt gdzieś, ale dla niej to było ważne. Musiała awansować - żeby to jednak osiągnać, musiała zacząć od podstaw. Partnerstwo z Kitem było tą podstawą.
Pytanie dotyczyło etyki związków anielsko-ludzkich. Dużo o tym czytała mniej więcej tydzień wcześniej. Wielu badaczy poświęciło temu zjawisku uwagę: niby tak niezwykłe, ale jednak mające miejsce. Wielu Łowców zastanawiało się, dlaczego aniołowie wybierali ludzkie kobiety, by płodzić z nimi potomstwo, które jest - do tej chwili - największym tabu nie tylko na Ziemi, ale też w sferach niebieskich. Co jeszcze ciekawsze, ktoś kiedyś doszukał się jakiegoś anielskiego drzewa genealogicznego wśród archeńczyków. Pytania narastały, ponieważ anielscy strażnicy, którzy nie weszli w związek z kobietą, nie mogli udzielić satysfakcjonujących odpowiedzi - a ci, którzy złamali tabu albo uciekali w inne wymiary Nieba, albo poddawali się karze, polegającej na wiecznym smażeniu się w ogniach piekielnych.
Lan próbowała nawet wypytać Retha o to zjawisko, ale anioł oczywiście sobie tylko z niej żartował, mówiąc, że jeśli ona tego pragnie, oboje mogą skosztować tego zakazanego owocu. Podejrzewała, że ta rozmowa tak może się skończyć, ale stwierdziła, że nie zaszkodzi spróbować. Oczywiście nie zapomniała zapytać Zero, ale ten z kolei uderzył w śmiech i nic nie można było z niego wyciągnąć, chociaż dziewczynie wydawało się, że wychwyciła słowo ,,zabawa" - nie miała jednak pojęcia, do czego mogło się ono odnosić. A Clawa w pewnym sensie się bała, więc odpuściła sobie z nim rozmowę.
W tym temacie mogła więc powiedzieć tylko tyle, że badania nad tym zjawiskiem będą prowadzone jeszcze długo, bez satysfakcjonującej odpowiedzi. Oczywiście przywołała nazwiska badaczy, którzy się wypowiedzieli w tym temacie, żeby poprzeć swoje slowa solidną literaturą, ale żadnej przełomowej tezy nie postawiła. Mimo to, inni uczniowie podchwycili tok dyskusji, więc Lan mogła odetchnąć.
Kit przedstawiał sobą człowieka zapadnietego ze wstydu pod ziemię. Lan nie miała jednak ochoty z niego drwić, więc położyła dłoń na jego ramieniu i posłala mu ciepły uśmiech, kiedy na nią spojrzał.
- Daliśmy radę, co nie?
Chłopak pokręcił głową, przybity.
- Ty byłaś naprawdę dobra, ale ja...
Dziewczyna zacisnęła palce na ramieniu Kita, aż podskoczył.
- Jesteśmy w jednej drużynie prawda? Tylko proszę, nie przyzwyczajaj się do tego, że będę cię wyręczać w takich sytacjach.
- Wcale nie mu... - Kit już, już miał się żachnąć, ale natychmiast oklapł. - Dzięki.
Lan, nie mówiąc już ani słowa więcej, otworzyła notatnik i zaczęła przysłuchiwać się dyskusji, od czasu do czasu dołączając swój głos. Kit milczał dość wymownie, siedząc obok niej i robiąc skrzętne notatki w swoim zeszycie.
- Coś jest nie tak z tym miejscem - oświadczył Reth, ledwo postawił nogę na ziemi. Ostentacyjnie pociągnął nosem. - Czujecie to?
Hale, który stanął obok niego, zakrył rękawem nos i usta, ale oczy mu łzawiły. Jue, w lot zrozumiawszy sytuację, otworzył małe drzwiczki znajdujące się z boku wiatrowca, po czym zanurkował ramieniem do środka. Teia kichała na boku i potrząsała głową, jakby próbowała pozbyć się natrętnej muchy.
Po chwili Jue wyciągnął ze schowka trzy maseczki na twarz - zwykłe, czarne, ze sznureczkami. Jedną podał czarownicy, która podziękowała mu ze łzami w oczach za pomoc, po czym sam uzbroił się wraz z Hale'em w maseczkę. Reth stwierdził całkiem serio, że w tych maseczkach na twarzy wyglądają niczym członkowie motocyklowej mafii, więc on też by chętnie jedną załozył. Tak dla zasady. Jue posłał mu jednak miażdzące spojrzenie, po czym wszyscy bez słowa sprzeciwu ruszyli w głąb miasteczka.
- Co to może być? To, co unosi się w powietrzu? - zastanawiał się Hale, rozcierając dłońmi ramiona, jakby przenikał go chłód. - Jeśli to głupie pytanie, musicie mi wybaczyć. W końcu jestem początkującym Łowcą... co jest?
Jue dał im znać dłonią, że mają się zatrzymać.
- Słyszycie to? - zapytał, przekrzywiając na bok głowę.
Teia przyłożyła dłoń do ucha, a Hale szybko poszedł w jej ślady. Oboje natychmiast zrozumieli, o czym Jue mówi: do ich uszu doleciał szum, jakby gdzieś w pobliżu padał deszcz. Jeśli jednak na nich nic nie padało, to znaczyło, że ten odglos jest jak najbardziej podejrzany.
Mistrz Metro przywołał Retha do swojego boku i poprosił go, by zbadał teren przed nimi. Anioł jednak zaczął marudzić i kręcić nosem, najwyraźniej nie chcąc zapuszczać się w nieznane sam jak palec. Jue uniósł nieznacznie w brwi w szczerym zdumieniu, gdyż anioł nigdy jeszcze nie zakwestionował bezpośredniego rozkazu. Właściwie zawsze świetnie się bawił, prowadząc rozpoznanie terenu, ale tym razem musiało się dziać coś bardzo niedobrego, że tak marudził.
Hale wezwał więc Clawa do swego boku, a Teia skoncentrowała się na ,,czytaniu" miasteczka - jak sama to ujęła. Czynność ta polegała na rozłożeniu dłoni i opuszczeniu swobodnie ramiion wzdłuż boków oraz przymknięciu oczu. Po chwili dziewczyna zaczęła kołysać się na piętach i mruczeć coś pod nosem.
Hale pociągnął nosem.
- To wszystko zaczyna mnie przerażać bardziej, niż jest to potrzebne - oznajmił, stukając obcasami butów po wyłożonym kamieniami chodniku. - Claw, możesz nam pomóc?
Jego strażnik jednak nie odpowiedział. Stał trochę przed nimi, odwrócony do nich plecami. Nie drgnął nawet, kiedy inżynier się do niego zwrócił. Tylko Reth dalej marudził, że coś podejrzanie śmierdzi i że przemarza na kość. Na dowód tego nawet nos mu sie zaczerwienił. Szybko zmaterializował na sobie płaszcz, szal i czapkę z pomponem. Wszystko oczywiście w kolorze czerwonym oprócz czarnego płaszcza - chyba nie zamierzał odstawać od ubranych w czerń postaci Łowców.
- Reth, zimno ci? - zapytał Jue zmienionym tonem głosu. Chwycił Hale'a za ramię, jakby właśnie coś mu wpadło do głowy i chciał się tą myślą z nim podzielić.
- Brr. Ująłbym to raczej, że mi piekielnie zimno.
- Reth... Ty nigdy nie marzniesz. Twoja dusza jest uosobieniem niebiańskiego płomienia - przypomniał mu Jue, wyraźnie zdenerwowany. Przyciągnął do siebie opierającego się Hale'a i na szybko wyczarował wokół nich barierę. Z jakiegoś powodu nie uwzględnił jednak Teii oraz Clawa. Dziewczyna nadal kołysała się na piętach, a Claw się nie odwracał. Reth wskoczył do środka bariery utworzonej przez Mistrza i szybko wzmocnił ją własną magią.
- Co jest? - Hale był zdezorientowany. Nie ruszał się jednak z miejsca.
Nagle Claw wyskoczył przed siebie. W jego rękach zmaterializował się Stehler, którym demon przeciął powietrze. Teia w tym samym momencie wrzasnęła, jakby to ją przeciął. Jej ciało naprężyło się, a głowa poleciała do tyłu, ustawiając się w niemal idealnym kącie prostym w stosunku do szyi. Szarpnęło nią niczym marionetką i dziewczyna uniosła się w powietrze.
Sekundę później jej cialo zaczęło sie trząść, a z ust wydobył się gardłowy śmiech.
- O kurwa - skomentował Hale. Oczy miał okrągłe niczym spodki. - Myślę, że nawet moje zręcznie dłonie inżyniera tutaj na nic się nie przydadzą.
- Inżynierze Zeine, to nie czas i miejsce na żarty - zauważył całkiem slusznie Reth, dusza towarzystwa. - Ale w sumie możesz jeszcze raz przeklnąć.
Claw w końcu się odwrócił. Stehler lśnił w jego dłoni.
A oczy miał czarne niczym noc. Nawet białka zakryła nieprzenikniona czerń.
- Hale, przywołaj go do porządku! - wrzasnął Jue, kiedy demon przypuścił atak na chroniąca ich barierę. Reth zawył niczym ranne zwierzę, kiedy magia uderzyła w niego rykoszetem. Jego postać na krótką chwilę stała się niestabilna, ale zaraz do nich wrócił z wyrazem determinacji na twarzy.
Inżynier nie zdążył wielu rzeczy przećwiczyć w praktyce, więc tylko teoretycznie znał kilka sposobów na przejęcie kontroli nad swoim strażnikiem. Opętany śmiech wydobywający się z gardła Teii nie pomagał mu jednak w koncentracji.
- Teraz! - ponaglił Jue, podtrzymując barierę. Iskry spadały na nich niczym ognisty deszcz za każdy razem, kiedy stal dotykała niewidzialnej powłoki.
- Łatwo ci mówić! Nigdy tego nie robiłem!
W tym momencie jednak Teia przestała się śmiać. Jej ciało nagle opadło na ziemię.
- A... Artefakt! - wykrztusiła z trudem. - To zaklęcia... książka... Aaaaa!
Niewidzialna siła podniosła ją z ziemi i rzuciła o ścianę. Gdyby nie Reth, z całą pewnością strasznie by się połamała i potłukła. Anioł jednak wyskoczył ze środka bariery i chwycił dziewczynę w locie.
W tym samym momencie zobaczył, co unosi się nad dachami domów w całej okolicy i co było źródłem szumiącego dźwięku, który stawał się coraz głośniejszy, niczym zwiastun zagłady. Szum przechodził w buczenie.
Jak okiem sięgnąć, chmary szarańczy przygotowywały się do ataku.
- Ktoś ściągnął tu plagę... Zjedli mieszkańców, ale nadal są głodni - wyszeptała Taia, do granic przerażona. Zacieśniła uścisk ramion wokół Retha.
- Hm, więc mamy na głowie jedną plagę i opętanego rycerza piekieł? Pesteczka - próbował zażartować Reth, ale nawet się nie uśmiechnął. Czuł, że usta ma całkiem suche. Mimowolnie zaczął się tylko zastanawiać, który archanioł był odpowiedzialny za plagę. Gabriel? Nie, był kiedyś oddelegowany do zniszczenia pewnych miasteczek, ale plaga...
Kto mógł ją wypuścić z głębin Czyśćca?
Nagle poczuł szarpnięcie. Otworzył szerzej oczy, gdy zrozumiał, że ktoś - albo coś - dostało się do jego duszy i ciągnie ku sobie. Z przerażającą siłą ktoś pozbawiał go świadomości.
Zanim zapadła ciemność, usłyszał szelest niezliczonej ilości skrzydeł rozpościerających się do lotu.
Mistrzu Jue...
**
Dziadziam! W końcu napisałam rozdzialik, po przyzwyczajeniu się do używania lewego shiftu. Na szczęście reszta klawiszy działa bez zarzutu - w innym przypadku jeszcze długo nic nie mogłoby powstać.
Nie wiem właściwie, jakim cudem wyszła mi taka końcówka. Miało być lekko i śmiesznie, wyszło coś takiego. Nie mam pojęcia, jak mam to pociągnąć dalej... hm... w sumie Lucynka dawno się nie pojawiał, ale nie wiem, jak miałabym go tu wcisnąć ^^
Swoją drogą, Kita nie lubię. Trochę taki antypatyczny mi wyszedł. A jakie wy macie wobec niego odczucia?:)
Po pierwsze - nareeeeeszcie rozdział! :D Kocham po prostu :D
OdpowiedzUsuńKurcze, teraz na Lan sie bedzie jej mentorka wyżywać bo nie zdołała przemówić do rozsądku swojej siostrze. Normalka. Zawsze trzeba znaleźć kogoś na kim sie człowiek wyzyje, nie? :/ Lan ostatnio duzo przechodzi... Oby nic jej sie nie stało, haha :D I jeszcze spozni sie na zajęcia! Oby nie były to jakieś najgorsze lekcje.. w sensie zeby nauczyciel byl wyrozumialy... xD
KIT? Kto to? Hm... czyżby jej partner czy co? O.o Nie to nie możliwe, przecież teoretycznie, dzieki Zero stworzyli z Jue i Hale trójkącik, wiec o co cho? O_O
A jednak partner? Już nic nie rozumiem :(
Kurcze, ale gostek mnie juz na wstępie denerwuje! Ile on właściwie ma lat? No dobra, Lan jest najmłodsza z nowicjuszy w klasie, nie? Ale mimo wszystko.... Eh, ona ma wielkie zasługi a Kit czym może sie pochwalić? Kit-owatym imieniem? ( bez obrazy, nie wiem co mam o nim myśleć i dlatego mowie takie rzeczy... moze sie jeszcze do niego jakos przekonam... w koncu lubie czarno-podobne charaktery...)
"Kit ruszył swój zacny tyłek, by po chwili iście po królewsku rozsiąść się obok niej. " Hahahahaha! Nie wiem czemu Kit mi też działa na nerwy. W sumie... no wydaje sie całkiem całkiem.. pytanie tylko jak im sie bedzie współpracować.
Wiesz co, kocham Lan. Szczególnie jej komentarze dotyczące Kita! hahahaah Ale mu pojechała! Przygadała mu dobrze :D Ciotka Maiak jest dumna! Ale Kita wybiła! Nie no moja krew! Ja sie pozbywam natrętów samym spojrzeniem :D
Hm... Temat lekcji. Dlaczego wszystko na raz? No zobacz, w poprzednim rozdziale dowiedzielismy sie ze Teia jest poł aniołem pół człowiekiem. I teraz rozmawiają na lekcji na temat etyki związku anioł-człowiek? Czy to jakiś głębszy związek ze sobą? :D
Wiedza Lan mnie przytłacza. Czuje sie jak Kit w tej chwili. haha No ale dziewczyna mnie porządnie zaskoczyła. Myślałam ze zrobi dumną minę, wystawi język i rzuci jakąś ostrą uwagę w stronę Kita, a ona po prostu rzuciła "Daliśmy radę". No, dziewczyna teraz u mnie ma duuuży + :D
Ej, ej! Gdzie Jue i Hale ze straznikami sie wybrali? Polowanko? *czyta by zaspokoic ciekawosc* Ah! Oni lecą po ten artefakt! Co to miały być, księga? xD
Reth nie chce iść sprawdzic terenu? O_ o Co z nim? Czy on jest chory? :( Może ma gorączkę albo cos! No dobra, moze z tym przeklętym miasteczkiem serio jest cos nie tak oprócz tego... obrzydliwego smrodu? Nie wiem :/ Moze całe miasto pachnie śmiercią i dlatego Reth troche zbaraniał?
"Na dowód tego nawet nos mu sie zaczerwienił. Szybko zmaterializował na sobie płaszcz, szal i czapkę z pomponem." <3 Ja też sobie kupiłam ostatno czapkę z pomponem! W koncu wiesz, u mnie dzisiaj 4 stopnie są :/
CO jest z Clawem? Dlaczego oin sie zachowuje jak dzikus? :(
"- Hm, więc mamy na głowie jedną plagę i opętanego rycerza piekieł? Pesteczka" Na mnie żarcik podziałał! :D Reth, to mi sie podoba! <3 Tak trzymaj! *wiwatuje!*
AAAAAAAAAAAAAAAAA! NIE tylko nie Reth opętany! No proszę cie! I co teraz będzie? TEGO SIE NIE SPODZIEWAŁAM! *Gorączkowo mysli co mogłoby sie wydarzyć dalej* To troche tak jak z tym kijem. ( tak chodzi mi o tamten artefakt). Wtedy strażnicy nie mieli wstępu zeby tam wejsc i pomóc swoim mistrzom. A teraz strażnicy zostają opetani... Kurcze, ja cos wymyśle!
PFFFFFFFFFFFFFFF! Lan czyta romense? No pieknie! hahahaha;) oho, jej mentorka coś wrażliwa jest :P zamiast cieszyc sie szczesciem siostry to... zrzedzi :P moze chciała zagarnac aola dla siebie?:P
OdpowiedzUsuńniektóre teksty po prostu mnie zabijają :D a mówi się, że słowa nie zabijają :p ("zacny tyłek")
FIU FIU! młoda lan wylądowała na przedzie mojej listy osób z genialnymi tekstami! wciąż jest za halem, ale już niedługo! uwielbiam jej przemyslenia nt. kita. ba! sama sie denerwuje gdy to czytam, odczuwam jej negatywne uczucia wzgledem tego padalca!:D
OMG! BRAWA DLA LAN! udało jej sie zagiac Kita! JUPI! JUPI! JUPI! :D nie sadziłam, ze stanie sie to tak szybkO! i takj zgrabnie!
OMG! a lan dalej kuje żelazo póki gorące! i jeszcze chce się zgłaszać! za chwile gada ponizcy! toz on juz jest wstretny, a palajacy checia zemsty kit bedzie nie do wytrzymania! ten jego szczurzy mozdzek na pewno wymysli niejeden wredny przekret zeby zaszkodzic lan!
no pieknie! fajny temat ;) a wiemy czemu lan sie tym zainteresowała - przez teie :) a czemu jej sie o to nie zapytała? przeciez tea ma jakies swoje przypuszczenia lub moze miala kontakt z rodzicami wiec zna odpowiedzi na nurtujace lan pytania....;-)
a co do ostatniego fragmentu:
omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg! omg!
Haha! Kto wie? Aol to przecież gorący towar - przystojny, błyskotliwy, doświadczony, szanowany, z poczuciem humoru etc... Wymieniać by można długo. Toż on jest marzeniem każdej niewiasty! :D
UsuńNie od dziś wiadomo, że niektóre zdania tworzone przeze mnie mogą spowodować opluwanie monitorów i zgony. Ty też nie od dziś wiesz, że nad każdym rozdziałem, w domyśle unosi się z znak ,,Uwaga, niebezpieczeństwo!" :D
Ho, ho, ale pojechałaś po biednym chłopaku! A po prostu próbował pokazać, kto będzie stroną dominującą w parze, którą tworzyli. Nie możemy obwiniać chłopaka za to, że próbował... z miernym skutkiem...
No tak, tylko że Lan jeszcze nie wie, że Teia ma coś wspólnego z aniołami. Zresztą młoda czarownica sama nie wie, co spowodowało, że jej ojciec wybrał jej matkę. Zaraz po narodzinach została podrzucona czarownicom i tyle widziała swoich rodziców. O tym, że jest nefilimem, wykazał jej późniejszy trening. W sumie, przeczytawszy dary anioła: miasto kości, powinnaś wiedzieć, że anielska krew objawia się w dość spektakularny sposób hahaha!
... no ok, może nie powinnam sie przyznawać do częściowej znajomości tego szmatławca.
na ,,omg nie wiem, jak odpisać! hahahahaha!
*zgon* a już udało mi się o tym robaczywym szajsie zapomnieć! jak mogłaś Limeciu? *snif snif*
UsuńRobaczywka-szajsywka hahaha! ;3
Usuń