niedziela, 3 listopada 2013

13. W niebezpieczeństwie

Powoli wracała do niego świadomość. Pierwsze dotarły do niego dźwięki i zapachy - przyciszone głosy osób prowadzących rozmowę oraz zapach mokrej ziemi, na której leżał. Jego ciało jednak nie reagowało tak szybko, jak tego chciał - czuł się tak, jakby przygniatał go wielki głaz. Zmęczenie? Paraliż? Reth zaczął szybko rozważać możliwości. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, zanim zapadła ciemność, było wrażenie tracenia kontroli nad własną duszą. Coś go do siebie przyciągało z siłą, której nie potrafił się przeciwstawić. A potem zapadła ciemność.
To nie zapowiadało niczego dobrego. 
W końcu jednak uzyskał kontrolę nad swoim ciałem. Stękając niczym cierpiący na reumatyzm dziadeczek, udało mu się zmienić pozycję horyzontalną na pionową. Zakręciło mu się jednak w głowie i, gdyby jakaś życzliwa ręka go nie przytrzymała, z całą pewnością wróciłby do pozycji leżącej. 
Tępy ból rozsadzał mu głowę. 
- Wyglądasz jak śmierć we własnej osobie - usłyszał znajomy głos, którego jednak nie rozpoznał w pierwszej chwili. Musiał lekko przekręcić głowę, by móc spojrzeć na jego właściciela.
- ... Claw? Czy ty przypadkiem nie postradałeś zmysłów?
Demon nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Jue doskoczył do swojego strażnika. Wyglądał na mocno zaniepokojonego, a jego oczy uważnie studiowały sylwetkę anioła. 
- Reth? Jak się czujesz?
- Mistrzu, ty... 
Czerwone niczym krew włosy zastąpiły jego zwyczajne, srebrne-białe kosmyki. Tęczówki Jue także zmieniły kolor na krwistą czerwień. Mimo to, wydawał się panować nad własnym przekleństwem, które przecież powinno zmienić go w szaleńca. Młody mężczyzna zdawał się natomiast doskonale panować nad swoim umysłem i jego trzeźwością. 
- Co się stało? - zapytał w końcu Reth, opierając plecy o zimną ścianę. Nie miał pojęcia, jak się znaleźli w tym miejscu. Nie wiedział, dlaczego Claw odzyskał kontrolę nad swoim ciałem... Wszystko to, co miało miejsce po tym, jak urwał mu się film, było dla niego tajemnicą. 
Tymczasem znaleźli się wszyscy w jakimś ciemnym pomieszczeniu, w którym unosił się ostry zapach mokrej ziemi. Jedynym źródłem światła było małe okienko tuż pod sufitem. Zaraz pod okienkiem stał Hale, z założonymi na piersiach rękami i skrzyżowanymi w piętach nogami. Palił papierosa, przybrawszy zamyślony wyraz twarzy. Wyglądało na to, iż nie zwraca uwagi na inne osoby obecne w pomieszczeniu. Coś innego musiało zaprzątać jego myśli. 
Reth miał wrażenie, że miało to związek z wydarzeniami, których nie był świadkiem. 
Poza tym, brakowało w ich gronie Teii. 
Jue wyjaśnił, że jakaś niewidzialna siła chciała opętać Retha. Na szczęście jego dusza sama z siebie się odłączyła, co sprawiło, że anioł utracił świadomość. Niestety, w chwili, kiedy Reth stracił kontrolę nad swoim ciałem, Teia została wyrwana z jego ramion i zabrana w jakieś nieznane im miejsce. Chcąc nie chcąc, musieli skorzystać z łączącej ich więzi, żeby uzyskać kontrolę nad Clawem, który najwyraźniej nie miał wyłącznika bezpieczeństwa na wypadek nieprzewidzianego opętania.
Reth uniósł brwi w geście zdumienia. 
- Skorzystaliście z więzi? To znaczy... 
- Nieee! - Hale uniósł dłonie do uszu. - To się wcale nie zdarzyło!
Jue westchnął. 
- Oj tam, trochę się pomacaliśmy. Co z tego? 
Hale wyglądał tak, jakby miał zaraz zemdleć.
- Sorki za to - mruknął Claw, ale jego mina sugerowała, że nie czuł się za nic odpowiedzialny. Zaraz też dodał: - To nie moja wina, że Hale nie chce ze mną pracować. Gdyby zaakceptował fakt, że jest teraz Łowcą, nie doszłoby do tego. 
- Więc to moja wina? - żachnął się Hale.
 Claw wzruszył ramionami. 
- Możemy się albo obwiniać, albo zacząć formułować plan, jak uratować dziewczynę i znaleźć ten przeklęty artefakt. Ktoś ma jakieś sugestie? 
- Zaraz! - zaprotestował Reth. - Ale co my tu właściwie robimy? Co się stało z szarańczą? Przecież sobie tego nie wyobraziłem, prawda?
- Nie, ale posłałem je wszystkie do piekła czy gdzieś tam - oświadczył Jue, machając ręką, jakby ta czynność była całkowicie zwyczajna. - Kiedy moje przekleństwo do mnie wróciło, wykorzystałem całą magię do posłania ich w diabły. Innymi słowy, troszkę przesadziłem i musieliśmy dać nogę. Claw nas ukrywa. 
- W takim razie musimy ruszać na ratunek Teii! - oświadczył Reth. - Marnujemy tutaj czas!
- Owszem, ale jest jeden problem - zgasił go Claw. - Pozbyliśmy się tych irytujących owadów, ale niewidzialna obecność wciąż jest dla nas problemem. Nie możemy jej ani wyczuć, ani zobaczyć. Ja zostałem opętany, zanim zrozumiałem, co się dzieje. Podejrzewam, ale to tylko takie moje gdybanie, że to może być istota wyciągnięta z Czyśćca. 
- Co masz na myśli? - zapytał Reth. Każdy anioł posiadał wiedzę o wszystkich duszach przebywających w Czyśćcu. I o wszystkich starożytnych mocach, które tam zamknięto. 
- Myślę, że to może być jeden z Szarych Aniołów, tak ich przynajmniej nazywamy w piekle. Właściwie nie mają nic wspólnego z aniołami - to dusze, które oszalały podczas procesu oczyszczania. Większość aniołów przechodzi ten proces... nawet ty, Reth, masz swoje początki w tym miejscu. 
- Co?! - anioł szybko pokręcił głową. - Przecież jestem częścią Mikaela!
Claw nie zgodził się.
- Byłeś czystą duszą, w którą on wlał swój gniew. Innymi słowy, zostałeś przez niego stworzony na nowo.
- Nie, to nieprawda!
Claw rzucił mu twarde spojrzenie.
- Nie udawaj, Reth. Doskonale wiesz, że byłeś kiedyś człowiekiem. Posiadasz wspomnienia ze swojego życia, czyż nie? Nie pamiętasz, dlaczego cię wybrano? 
- Nie... - szepnął Reth, zaciskając powieki. Obrazy, o których zapomniał, czaiły się tuż pod powierzchnią. Jeszcze słowo, a... 
- To jest jednak nieważne w tym momencie - stwierdził Claw, wzruszając ramionami. - Ważniejsi są Szarzy Aniołowie. To dusze, które miały potencjał, ale jednak nie zostały oczyszczone. Nie mogły zerwać ze swoim człowieczeństwem. Ich umysły zostały złamane po zobaczeniu Bożego Światła. W większości takie dusze rozpadają się i stają tylko niewyraźnymi cieniami samych siebie, ale niektóre z nich wpadają w szał, który utrzymuje ich świadomość w jednym kawałku... jeśli można to tak ująć. 
- Nigdy nie miałem do czynienia z czymś takim - oświadczył Jue, marszcząc brwi. - Możesz mi o tych aniołach powiedzieć coś więcej? A konkretnie: jak się ich pozbyć?
- Nie da się ich pozbyć. Sa cholernie upierdliwi. Trzeba ich odesłać zaklęciem, które zna każdy anioł... prawda, Reth? 
Anioł niepewnie skinął głową. 
- W moim umyśle zostały wypalone kluczowe zaklęcia, ale będę potrzebował dłuższej chwili na przywołanie ich z pamięci.
- Swoją drogą, dlaczego niby są ,,Szarzy"? Przecież są niewidoczni? - zainteresował sie niespodziewanie Hale. 
- Dlatego, że światło ich dusz szarzeje, kiedy ich umysł zostaje złamany. W końcu znika, ale nazwa się przyjęła. 
- Mniejsza o nazwy... To jaki właściwie mamy plan? - zapytał Jue, wyciągając papierosa z paczki. Czuł, że zanosi sie na poważną rozmowę. Na zamierzał jej słuchać bez odpowiedniego sprzętu. 
- Cóż, to jest dobre pytanie...
 
 Teia czuła, jak jeżą jej się włosy na karku, a serce głucho w bije w piersi. Nie chciała patrzeć, ale nie mogła też odwrócić wzroku. Bała się, że jeśli zamknie oczy, przegapi moment swojej śmierci. Obserwowała więc, nerwowo przełykając ślinę, małego człowieczka, który krzątał się obok stołu, na którym przygotowywał w kociołku jakiś ohydny wywar. Pomieszczenie, w którym się znajdowała, było słabo oświetlone i Teia nie mogła powiedzieć nic na pewno, ale zdawało jej się, że do kociołka trafiły kawałki czegoś, co mogło kiedyś być człowiekiem. I to dość świeżym, sądząc po kolorze skóry. 
Możliwe jednak, że się myliła. Właściwie była pewna, że się myliła.
Nie widziała twarzy człowieczka. Całą jego sylwetkę okrywał gruby, czarny płaszcz, który sprawiał, że kiedy człowieczek odchodził od dobrze oświetlonego stołu, stapiał się w jedno z cieniem, a wtedy Teia zaczynała szybciej oddychać. Wiedziała, że gdyby nadeszła na nią pora, nawet by swego oprawcy nie usłyszała. Tajemnicza postać poruszała się bowiem bezszelestnie, nawet tkanina płaszcza nie wydawała żadnych dźwięków. 
Nie miała pojęcia, ile czasu upłynęło, od kiedy ocknęła się w tym ciemnym pomieszczeniu, przykuta ciężkimi kajdanami do ściany. Próbowała wezwać na pomoc jakiegoś demona, ale pętające ją żelazo musiało pochłaniać jej magiczne pokłady siły. Słabła za każdym razem, kiedy zbierała w sobie moc. 
Człowieczek zdawał się nie zwracać na nią uwagi. Nie wypowiedział do tej pory ani słowa i nie zaszczycił jej ani jednym spojrzeniem - znaczy, przynajmniej czarny owal otoczony kapturem nie zwrócił się w jej stronę. To zachowanie było jednak bardzo niepokojące. Teia nie miała pojęcia, czy powinna się odezwać i przerwać panującą wokół ciszę, zakłóconą tylko bulgotaniem wywaru. Miała jednak co do tego złe przeczucia, więc siedziała nieruchomo i w całkowitym milczeniu, w myślach formułując strategie ucieczki. Szybko doszła jednak do wniosku, że sama sobie nie poradzi. 
Myślała właśnie nad tym, jak to dobrze, że postać nie zwraca na nią uwagi, kiedy czarny owal ukrytej pod kapturem twarzy odwrócił się w jej stronę. Teia poczuła, jak miękną jej kolana. 
- Chciałaś ukraść moją książkę? 
Postać miała skrzekliwy głos, jakby nie była przyzwyczajona do mówienia. Formułowała jednak właściwe zdania. 
- Mój przyjaciel szepnął mi coś o tobie na ucho, młoda damo. 
- A.. Ach, tak... 
Teia była zdumiona tym, że głos przeszedł przez jej gardło. 
- Będziesz doskonałym naczyniem. 
- Na.. co? 
- Och, nie dla mnie. Jestem stary i niezgrabny, ale mój przyjaciel chętnie mnie w tym wyręczy. 
- Kim jest ten... przyjaciel? - Teia miała bardzo złe przeczucia. 
- Jego imię nie ma dla ciebie żadnego znaczenia. Wystarczy, że będziesz grzeczną dziewczynką i nie będziesz się opierać.
- Co to znaczy? 
- Dowiesz się wszystkiego, kiedy wróci. 
Ani trochę nie uspokoiła ją wiadomość, że na razie nic złego się jej nie stanie. Czuła się jak zwierzę w kolejce na rzeź. Niemal mogła poczuć na języku smak krwi.
Chciała zapytać, co się stało z Łowcami, ale w porę ugryzła się w język. Jeśli człowieczek nie wspomniał o jej towarzyszach, to może udało im się uciec i nie było potrzeby w tym momencie o nich wspominać. Wiedziała, że jeśli któryś z nich żyje, nie opuści tego miejsca dopóty, dopóki nie pozbędzie się źródła problemu. No chyba, że zamierzali ściągnąć posiłki z Gildii. 
Dla niej jednak mogło być do tego czasu za późno. Uczynią z niej to naczynie... czy co tam planowali. 
Nagle poczuła na policzku powiew wiatru. Gdzieś w oddali rozległ się trzask zamykanych drzwi, a zaraz potem ciężkie stąpanie. 
- Jesteś nareszcie? - Człowieczek w pelerynie wyraźnie się ucieszył, kiedy z cienia wyłoniła się... olbrzymia sylwetka kogoś, kto nie mógł być człowiekiem. 
Teia wstrzymała oddech, patrząc na przybysza. Musiał mieć około trzech metrów wzrostu i składał się głównie z mięśni prężących się pod skórą. Jasne, niemal przeźroczyste włosy wydawały się miękkie niczym puch w świetle lampy. Niebieskie niczym lazur bezchmurnego nieba oczy wydawały się być nieobecne. Najbardziej przerażające jednak było to, że stał tak całkiem nagi, a jego ciało chwilami zdawało się tracić kształt, zupełnie, jakby był tylko fatamorganą. 
- Poznaj mojego przyjaciela, dziewczynko. Prawda, że jest wspaniały? 
Teia wzdrygnęła się, kiedy olbrzym zwrócił ku niej twarz. Chociaż jego oczy skierowane były gdzieś w bok, dziewczyna poczuła wzrok olbrzyma na sobie. Oceniał ją niczym kawał mięsa, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. 
On nie jest człowiekiem, pomyślała przerażona Teia. Ani żadną istotą nadnaturalną, z jaką miała do czynienia. Nie miała pojęcia, co szalony staruch, ukrywający swe ciało pod płaszczem, powołał do życia. 
- Podoba ci się? Czyż nie jest idealna? 
Teia przeskakiwała wzrokiem od tajemniczego człowieczka do olbrzyma, próbując zrozumieć, co dla niej szykują. 
- Nasza pani będzie zadowolona - ocenił w końcu olbrzym, mówiąc wieloma głosami naraz. - To doskonałe ciało. Nie jest jednak zdeprawowane, nie przyjmie duszy naszej pani. 
- To przecież nie problem? - powiedział człowieczek w pelerynie, wzruszając ramionami. - Jestem pewien, że masz na to sposób, czyż nie? 
- Oczywiście. 
Teia poczuła, że traci czucie w rękach i nogach. Drżała. Szum w uszach nasilił się i nie dosłyszała, co dalej mówili. Wszystko wokół niej zaczęło wirować. 
Proszę, pośpieszcie się... - zdążyła jeszcze pomyśleć, zanim olbrzym jednym ciosem pozbawił ją przytomności.      

4 komentarze:

  1. Ale się sprężyłaś:D
    Reth jest cudowny. Nawet jeśli jest nieprzytomny przez jakiś czas to i tak to król :D hahaha "Stękając niczym cierpiący na reumatyzm dziadeczek" Kocham :D PO prostu to jest rozwalające.. właściwie powinnam powiedziec powalające xD Potem Claw :D hahaha Reth wyglądający jak śmierć we własnej osobie? Jakoś nie bardzo mi sie to widzi Hm... moze jakby sie tak mocno skupiła mogłabym to jakoś dostrzec ale póki co... nie bardzo xD
    I uwaga Retha dotycząca postradanbia zmysłów prze Clawa... hue hue heu, kocham :D
    Jue.. No zaczynam sie bać. Co sie stało z Rethem? Że nie jest w stanie brać na siebie przekleństwa Jue? :( Biedaczek. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie Jue w czerwonych włosach i z czerwonymi oczami...
    hahahah! obraz Hale'a stającego z założonymi rękami i palącego papierosa jest cudowny, hahahah! o motulu! Skorzystać z więzi? jak to brzmi... Kurcze, nie dziwie sie ze Hale jest taki zamyslony i odreagowujue nad papierosem...
    Hm... Szarzy Aniołowie. Ciekawa sprawa, bede musiała sie temu dogłębniej przyjrzeć któregoś dnia ;p
    Na część o Tei mam tylko jedna do powiedzenia: Coś ty nalepszego uczyniła! Boże biedna kochana Teia! Mam nadzieje ze Łowcy zdążą ją uratować! ;(
    Sorry za krótki komentarz, ale musze sie wziąc za pr domową i test, bo nzowu bym zapomniała, haha! Dobrze jest, postaram Ci sie podrzucic kilka pomysłów jeszcze ale ciesze sie ze wsadziłaś tu tą teoretycznie tajemniczą PANIĄ :D hahaha nie moge sie doczekac nowości :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem! Reth bardzo ładnie mi tutaj wyszłam, najwyraźniej miałam dobrą fazę. Bo jak mam złą, to wychodzi mi mdły i staram się w ogóle do nie wciskać do opowiadania. Ciesze się, że ci się spodobał w tym rozdziale... tak, jak mi!

      W sumie... ja też nie potrafię sobie takiego Jue wyobrazić, ale... po to są takie strony, jak Zerochan! xd A obraz Hale;a miał być seksownym obrazem xd

      Co do Teii... hym, rzadko wplątuje moich bohaterów w kłopoty, ale jak już dam czadu...

      Usuń
  2. hm... to było dziwne. czyli jak reth straci przytomnosc (inaczej urwie mu sie film) to... jue odzyskuje przeklenstwo? chyba reth nie był długo nieprzytomny., z tego co pamietam, przeklenstwo jue na poczatku niewiele zniszczen siało, za to z kazda chwila jue tracił kontrole nad swoimi czynami...

    - Oj tam, trochę się pomacaliśmy. Co z tego?
    ZGOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON!

    ożeż! nie spodziewałam się ;O to reth musi być caaałkiem stary! i jako, że był człowiekiem, to wcale nie jest prawiczkiem... czyli jak sobie przypomni swe poprzednie życie, będzie mógł odpowiedzieć Lan! :D mwahahaha:D


    OMG OMG! ale zaczyna się dziać! *w* i natashka ma ich pod kontrolą. no no... na pewno będzie się działo!

    *rozczarowanie* ech, nie natashka! ale co tam! nowy wróg tez może być! :D pewie sie z natashka pozabijaja w walce o dominacje :D

    a niech to, jednak Natashka! :D niah niah niah:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, no w tej wersji Jue nie bardzo traci kontrolę. Ciężko mu oczywiście, ale teraz ma do pomocy Clawa i Zero, którzy udźwigną ciężar jego szaleństwa na równi z nim. Ogólnie jego samopoczucie przedstawia się o wiele lepiej, niż wcześniej to bywało.

      Wiem! Ale oczywiście do niczego poważnego między nimi nie doszło ;p

      Skąd wiesz, że prawiczkiem nie był, kiedy umarł? :) O niczym takim nie napisałam i nawet nie sugerowałam. Zresztą, nawet gdyby tak było, to nie mógłby odpowiedzieć na pytanie, co ciągnie aniołów do ludzkich kobiet, bo tego uczucia nie zna. Chyba... Nie wiem, co mi jeszcze przyjdzie do głowy.

      No ba, że Natashka! Najbardziej evil charakter musi się znowu pojawić!

      Usuń