Wąską, ciemną uliczką biegła młoda kobieta, trzymając jedną rękę na swoim gardle, a drugą zbierając fałdy spódnicy owijającej się jej wokół kostek. Odgłos stawianych przez nią kroków był przerażająco głośny, a oddech nierówny i ciężki. Pomimo wysiłku jednak, jej policzki pozostały blade, a rozszerzone ze strachu źrenice niemal całkowicie zasłoniły jasny fiolet tęczówek. Długa spódnica furkotała za nią gwałtownie, prawie zagłuszając ciężki oddech biegnącej.
Za młodą kobietą podążał cień. Rozpływał się po ścianach, ulicy i chodniku, ale nie spieszył się. Mimo to jednak wciąż był tuż za biegnącą dziewczyną. Co kilka chwil czarne macki wystrzeliwały nad powierzchnię, próbując chwycić chociaż rąbek spódnicy, ale zaraz się chowały, gdy z ust jego ofiary wydobywał się stłumiony jęk strachu. Prześladowca powracał więc na dłuższą chwilę do stanu biernego podążania za młodą kobietą, by w odpowiedniej chwili znów spróbować. Za bardzo podobało mu się jednak ściganie swojej ofiary i doprowadzanie jej na granicę szaleństwa, by tak szybko pochwycić ją w swoje szpony.
Miał zamiar podążać za nią nawet na koniec świata, jeśli zaszłaby taka potrzeba. W końcu szukał jej już od wielu, wielu lat. No, może nie konkretnie jej, ale kogoś takiego, jak ona. Jej kondycja była idealna do realizacji jego planu, chociaż jakiś czas temu porzucił nadzieję na odnalezienie odpowiedniego kandydata.
Ale oto nagle ona pojawiła się znikąd. A on jej zapragnął. Jej ciepłe ciało i jej bezbronna dusza były dokładnie tym, czego on szukał - naczyniem dla jego niematerialnego ciała. Niecodziennie bowiem spotykał Łowcę, który nadal żył po stracie swojego strażnika. Właściwie, gdy się tak nad tym zastanawiał, zdał sobie sprawę z tego, że nigdy nie spotkał się z takim przypadkiem ani nawet nie słyszał o takiej możliwości.
Dlatego się nie spieszył. Nie musiał. Znalazł to, czego szukał i wiedział, że zdobycz mu nie ucieknie... Był tuż przy niej, a ona była tak bezbronna i bezsilna... Zdana całkowicie na jego łaskę...
Zanurzył się głębiej w mrok nocy i stopił w jedno z cieniami ulicy. Nadchodził czas.
Dziewczyna opadała z sił. Spódnica przeszkadzała jej w biegu i krępowała ruchy, ale nie miała czasu nic z nią zrobić. Nie mogła się zatrzymać, bała się nawet na chwilę zwolnić, by chociaż oderwać niepotrzebny materiał. Gorący pot spływał po jej czole i dostawał się do oczu, zamazując obraz. Gorące krople zbierały się także pod jej pachami i przyklejały materiał niebieskiej bluzki do pleców.
Była rozgrzana i zmęczona, ale nie mogła pozwolić sobie chociaż na chwilę odpoczynku. Jeśli się podda, to będzie jej koniec - wiedziała o tym. Dlatego, choć bieg tak ją wyczerpywał, zmuszała swoje nogi do utrzymywania rytmu. Nie miała zamiaru stać się łatwą zdobyczą, o nie. Zamierzała walczyć do samego końca. W końcu nie była byle kim - kiedyś, w przeszłym niemal życiu, była uważana za jedną z najbardziej obiecujących adeptek zamieszkujących Gildię. Urodziła się po to, by stać się kimś wspaniałym!
Nagle usłyszała szept, który owionął ją wraz z podmuchem wiatru.
~ Mai... Jestem tutaj...
Młoda kobieta gwałtownie zaczerpnęła powietrza, po czym natychmiast się zakrztusiła.
~ Stańmy znów razem do walki. Czekałam...
Dziewczyna zakryła usta rękawem bluzki, choć ciężko jej było oddychać. Nie mogła jednak tracić sił na rozmowę, mogła sobie przy okazji przygryźć język. A to byłby jej koniec, gdyby ból ją sparaliżował. Zamknęła więc na krótką chwilę oczy, wyrzucając w nieokreślonym kierunku telepatyczną wiadomość:
~ Ty nie jesteś prawdziwa! Ty... już nie istniejesz!
Mai poderwała się do pozycji siedzącej, głośno wciągając powietrze do płuc. Przez krótką chwilę po prostu mrugała powiekami, balansując na krawędzi pomiędzy snem a rzeczywistością. Mięśnie jej ciała napięły się, reagując na wyśniony wysiłek. Pot, który po niej spływał, był jednak jak najbardziej realny: sprawił, że jej czarne włosy skleiły się, a pościel przyległa do jej ciała.
- Sen... - wymamrotała. - Nie miałam tych snów już od dawna...
Krzywiąc się, zrzuciła z siebie nocną koszulkę i wytrzepała kołdrę. Za oknem wstawał różowy świt, znaczyło to więc, że było zbyt wcześnie na to, by wstać. Zresztą, dziewczyna potrzebowała odpoczynku - wiedziała, że w pracy czeka ją wiele ruchu. Wiedziała także z doświadczenia, że po tej wizji nie będzie już w stanie zapaść w sen. Co prawda przyzwyczaiła się już do tego typu obrazów, wielokrotnie była w nich wystawiana na niebezpieczeństwo, ale nadal trudno jej było strząsnąć z siebie uczucia, które targały jej ciałem jeszcze długo po przebudzeniu.
Odsuwając na bok kołdrę, przekręciła się i postawiła stopy na podłodze. Była chłodna w dotyku i orzeźwiająca, a tego właśnie Mai potrzebowała dokładnie w tym momencie. Wciągnęła ponownie do płuc haust świeżego powietrza, próbując jednocześnie zanalizować senne obrazy. Co one mogły oznaczać? Czym lub kim był ten czarny cień, który tak bezwzględnie ją ścigał? Jeśli dobrze zrozumiała, chciał przejąć jej ciało, by zyskać materialną postać. To nigdy nie wróżyło niczego dobrego.
Najbardziej jednak poruszyła nią krótka rozmowa z Pandorą, jej strażniczką, którą Reth spalił podczas ich zbliżenia. Oczywiście Mai nikomu się nie przyznała, ale naprawdę nie wiedziała, że dzieli ich tak wielka różnica mocy i że jedna noc w objęciach Jue może całkowicie i nieodwracalnie zniszczyć jej strażniczkę. Zachowała wtedy twarz i nie pokazała nikomu swojego żalu po utracie najlepszej przyjaciółki, jaką była dla niej przez lata Pandora. Gdyby wiedziała...
Przymknęła oczy i wróciła wspomnieniami do tej nocy, kiedy uwiodła Jue. Doskonale pamiętała swoją euforię, kiedy zrozumiała, że czar zniewolenia działa. Pamiętała też doskonale ciepło ciała chłopaka i jego przyspieszony oddech, kiedy oddawali się przyjemności... Chociaż nie, przyznawała, że to tylko dla niej było przyjemnością. Ten epizod stał się tragedią w momencie, kiedy Mai zrozumiała, że Pandora na dobre zniknęła z jej życia, pozostawiając w jej duszy olbrzymią pustkę.
O tym właśnie musiał mówić cień w jej śnie, wspominając o kondycji jej duszy i jej bezbronności.
To było niebezpieczne.
Dlaczego jednak w tym śnie usłyszała głos swojej strażniczki? Jeśli to był jeden z jej zwykłych proroczych snów, wszystko w nim musiało coś symbolizować - coś realnego. Zmarli nie mieli głosu, tyle już Mai zdążyła się nauczyć. Mogła przepowiedzieć przyszłość jedynie tym, którzy żyli. Śniła o tym, co się dopiero stanie, więc było to oczywiste.
Zadrżała, kiedy dopuściła do siebie możliwość, iż Pandora mogła w przyszłości do niej wrócić, sprawiając, że obie w blasku powróciłyby do Gildii. Oczywiście na samym początku ścigałyby ją nieprzyjazne spojrzenia i na pewno nie przydzielono by jej do boku Jue, ale z czasem... Bo chyba Lan nie mogła jej zastąpić?
Mai próbowała sobie przypomnieć, jak dziewczynka wyglądała, ale próba spełzła na niczym. Westchnęła. W tamtym czasie była za bardzo skupiona na odwracaniu uwagi Jue od jego nowej podopiecznej, że nawet nie przyjrzała się dobrze jej twarzy. Czas też zrobił swoje.
Twarz Jue pamiętała jednak doskonale. Zapamiętała także każdy szczegół jego ciała. Potrafiła przywołać w pamięci nawet mały pieprzyk, który znajdował się pod jego pępkiem, nieco po lewej stronie. Ten szczegół jego wyglądu na pewno umknąłby zwykłemu obserwatorowi, ale nie jej. I była pewna, że nikt inny nie zna tego małego, ale jakże ślicznego szczegółu jego urody. Jue był w końcu specjalnym przypadkiem, na pewno żadna dziewczyna do tej pory nie zbliżyła się do niego na tyle blisko, by przestudiować jego ciało.
Mai uśmiechnęła się, po czym wstała i przeciągnęła niczym kotka w różowym blasku wschodzącego słońca. Mięśnie zadrgały pod jej nagą skórą.
- Poczekaj na mnie, Jue - wyszeptała, kładąc dłoń na piersi. Odetchnęła. - Znam cię tak, jak żadna inna. Jeśli to prawda i Pandora ma do mnie wrócić... Jeszcze będziemy szczęśliwi, kochany.
Gdyby ktoś w tym momencie mógł ją zobaczyć, na pewno uciekłby z krzykiem na widok błysku szaleństwa w jej oczach, mrocznego uśmiechu i rozwichrzonych włosów. Jej nagość nie była w tym momencie ani trochę pociągająca. Była przerażająco okropna.
- Uroczy pieprzyk, Jue - wypalił nagle Hale, przyglądając się podczas przebierania ciału Mistrza. Właściwie zrobił to odruchowo i na pewno nie zamierzał komentować żadnego szczegółu, ale słowa po prostu uciekły z jego ust. Natychmiast też zaczerwienił się po czubki uszu, gdy wypowiedziane przez niego słowa przebrzmiały między nimi.
Na szczęście Jue zareagował jak mężczyzna, to znaczy kiwnął głową i nie drgnął mu nawet kącik ust.
- To najlepszy wabik na kobiety, wiesz? - odparł i nawet nie mrugnął. - Wystarczy, że podniosę lekko rąbek koszuli i voila! Niegrzeczne obrazy pojawiają się w oczach panienek, kiedy ich wzrok pada na ten jakże niebezpieczny pieprzyk. Wolę tego jednak nie praktykować, bo trudno się wyczołgać spod góry piszczących dziewcząt. To lepsze niż gra wstępna.
Spokojnie ubrał nową koszulę i zabrał się za zapinanie guzików. Spojrzał znacząco na Hale'a.
- Na ciebie też podziałał?
- Co?! N-Nie! Skąd! Po prostu czasem gadam głupoty... Zresztą, chyba nie byłeś w tej chwili poważny?
Teraz dopiero Mistrz się uśmiechnął.
- To prawda. Cały jestem wspaniały, więc niepotrzebne mi żadne sztuczki. Kiedy tylko wchodzę do jakiegoś pomieszczenia, wszystkie obecne w nim kobiety padają z powodu nagłej miękkości kolan. Rozumiesz, te feromony...
- Jue...
- Gdzie moja peleryna? I dlaczego ty nadal stoisz półnagi?
Hale potrząsnął głową. Nadal nie potrafił zrozumieć, jakim cudem jego partnerowi udaje się zachować kamienną twarz nawet w chwilach, kiedy żartuje. Inżynier był pewien, że na jego twarzy zawsze malują się wszystkie emocje, które odczuwa. Poza tym, rzeczywiście powinien nałożyć na siebie koszulę, toteż szybko po nią sięgnął.
- Pelerynę zostawiłeś w łazience, panie zapominalski.
- O, rzeczywiście zapomniałem.
Hale ściagnął brwi.
- Taki wspaniały ktoś jak ty nie ma dodatkowej peleryny?
- Taki wspaniały ktoś jak ja ma tylko jedną wyjątkową pelerynę, z którą dorastał. Inne to tylko tanie podróbki oryginału.
- No, teraz to sobie dopiero w kulki lecisz. Mam uwierzyć w to, że nie rozstawałeś się z tą częścią garderoby od momentu swoich narodzin?
Jue zdusił śmiech.
- Po prostu się droczę. Ale to prawda, ta ,,część mojej garderoby" wiele przeszła, więc mam do niej sentyment.
- Khem, więc nie boisz się w nią ubrać, idąc na śniadanie z królem? To znaczy, wiem, że nadal wygląda jak nowa, ale... Wiesz, jak coś na nią wylejesz?
- Hej, nie jestem dzieciakiem z zaburzoną koordynacją ruchową. Nie żebym coś miał przeciwko, ale po prostu kulturalnie się zachowuję przy stole.
- A, właśnie. Prawie zapomniałem, ale mam do ciebie pytanie. Wiesz, w związku z tym śniadaniem...
Jue uniósł pytająco brwi, krzyżując ręce na piersi.
- Czy obowiązuje nas jakaś specjalna etykieta? Niestety nie znam się na dworskich zwyczajach...
- Zachowuj się normalnie. Ale skoro już o to pytasz, mam dla ciebie tylko jedną radę: nie daj się owinąć wokół palca księżniczce Izabeli. To rozpuszczona pannica. Jeśli upatrzy sobie ciebie za cel... Pamiętaj jednak, że nie możesz jej obrazić, w końcu to księżniczka. My, Łowcy, nie obrażamy rodziny królewskiej, więc nawet, jeśli będzie składać ci jakieś propozycje, będziesz musiał z tego jakoś wybrnąć bez użycia przemocy.
Hale zmarszczył nieznacznie brwi. Wydawało mu się, że kiedyś już słyszał coś o księżniczce Izabeli. Chyba podsłuchał w jakiejś rozmowie przypadkiem... I wszystko, co słyszał, w ogóle mu się nie podobało. Nie rozumiał, jak ktoś mógł aż tak rozpuścić swoje dziecko, żeby pomiatało innymi ludźmi.
- A jak na to reaguje król, jej ojciec? Chyba sprawuje nad nią jakąś kontrolę?
Jue zmierzwił ręką swoje włosy.
- W pewnym stopniu. Nie oznacza to jednak, że nie uchyli nieba swojej ukochanej córeczce. Izabela to jego oczko w głowie, więc rzadko kiedy czegokolwiek jej odmawia. Oczywiście interweniuje w skrajnych sytuacjach, ale tylko tyle. Pamiętam, jak kiedyś próbowała zmusić moją dawną partnerkę, Mai, do wyczyszczenia jej bucików za pomocą magii.
Hale ponaglił, by mówił dalej, kiedy Jue zawiesił głos. Był ciekawy, jak to się skończyło, ponieważ słyszał co nieco o tej jego dawnej partnerce. I cieszył się, że nie zdążył jej poznać, ponieważ wyglądało na to, że była olbrzymim wrzodem na tyłku dla wszystkich, których znała, a szczególnie tych, na których jej zależało. O tak, poznał historię jej wydalenia ze wszystkimi szczegółami.
- Cóż, moja partnerka nie miała ochoty współpracować. Rzuciła w nią zaklęciem usypiającym i wróciła do Gildii. Nigdy więcej nie przekroczyła progu zamku, a Izabela nigdy już nie domagała się, żeby ją zapraszać. - Nagle Jue się roześmiał, jakby coś zabawnego przyszło mu na myśl. - Właściwie tylko w tym Mai była bezbłędna. W zniechęcaniu do siebie ludzi, w tym uciążliwej księżniczki Izabeli.
Hale westchnął. Zrozumiał, że jeśli wzbudzi zainteresowanie księżniczki swoją osobą, będzie miał przechlapane. Dziewczyna będzie go nawiedzać w dzień i w nocy, wysyłając do niego zaproszenia z zamiarem uczynienia z niego swojej osobistej zabaweczki. Ech, i pomyśleć, że jeszcze rok temu trzymał się od tego wszystkiego z dala...
- Jakby co, postaram się interweniować - oświadczył Jue. - Nie twierdzę, że mam na nią sposób, ale jestem już przyzwyczajony do jej grymasów.
- Dzięki, to mnie uspokoiłeś - odparł Hale, krzywiąc się nieznacznie. Nie wierzył, że interwencja Jue mogłaby cokolwiek zmienić.
Nagle poczuł, jak obejmują go silne ramiona. Zesztywniał, ale coś w nim drgnęło. Więź dawała o sobie znać, kiedy znaleźli się tak blisko.
- O, właśnie w ten sposób zainterweniuję.
- Chyba padnę trupem ze wstydu w momencie, kiedy zrobisz to ma oczach innych ludzi.
Jue ze śmiechem odsunął się od niego.
- No, nie bądź już taki wstydliwy. To i tak nie ma żadnego znaczenia, co inni pomyślą o nas i łączącej nas więzi.
- Uch, kiedy tak to ujmujesz...
Jue odwrócił się i skierował kroki ku drzwiom.
- Chodź, nie zostało nam dużo czasu.
Hale podążył za nim, chociaż poczuł, jak kropla zimnego potu spływa za kołnierzyk jego koszuli. Wzdrygnął się.
Nie miał dobrych przeczuć co do tego śniadania, ale może przesadzał...
****
Kurczę, potrzebuję więcej alkoholu :D Według mnie rozdział znakomity. Po raz pierwszy od dłuższego czasu aprobuję moją pisaninę... To musi coś znaczyć. Początek szedł trochę ciężko, ale i tak jestem z niego dumna. Ach, te mroczne klimaty!
Dziękuję gorąco Mai za podrzucenie pomysłu! Napisanie rozdziału wymagało z mojej strony wchłonięcia drinka na rozluźnienie, ale pomysł to już osobna sprawa :*
Buahahah! Wiedziałam ze napiszesz ten rozdział·! Wiedziałam!
OdpowiedzUsuńCzy Mai sie śni.. Mai? O tych fioletowych tęczówkach? Kurcze, czemu ten demoniczny postrach natury ściga dziewcyznę? Mam dziwne przeczucie ze to jakiś demon który chce opanować Mai!
Tak tak, braknie mi słów Limeciu. Sen jest tak opisany ze nie mam kiedy przerwać go czytać, bo "zgubię wontek i rytm" ;) Ale serio jest gites majonez ;d
PANDORKA SIE PRZEBUDZI? O_O A jednak? Przebudzi w sensie zrekonstruuje? ( dobrze to napisałam? O.o) No tak, wspominałaś mi o tym, nawet... dzisiaj, ale nie sądziłam ze to zrobisz ;d Ale ok!
hej! czyli ze teraz moze sie okazać ze zły duszek bedzie rywalizował o ciało mai z pandorą? No bo odnosze wrażenie ze ten czarny cien to... coś związanego z Nat'ashą. Ale pewnie sie myle...
W ogóle.. Mai w tym rozdziale wydaje sie taka... mega ludzka. w sensie wcześniej ( po utracie pandory) tez tak abyła ale nie moge sie nadziwić, jak sytuacja ją zmienia. Jak bardzo wielki ma to wpływ na nią. I ciekawi mnie co z Mai bedzie dalej. Jesli Pandorka sie zrekonstruuje to moze oznaczać ze wróci do grona Łowców? Chociaż w sumie po tym co zrobiła nie sądzę zeby była mile widziana... Chyba ze będzie... "dzikim łowca" ?
No wiesz, tego o Jue nie wiedziałam. Serio ma pieprzyk pod pępkiem? :D
COOO?! No nie! teraz jestem już pewna w kogo wstąpi Nat'asha, albo kogo wiedźma wykorzysta żeby przeniknąć do Gildii!
Wiesz, tutaj taka dramatyczna scena i mroczna i w ogóle straszna a w następnej linijce widzę:
"- Uroczy pieprzyk, Jue - wypalił nagle Hale,"... Buahahah! <3 Kocham twój humor Limeciu i to jak go w opowiadaniu wykorzystujesz!
Jue i jego teksty! Brak słów! Naprawdę uwielbiam go i gdybym miała mieć takiego faceta to bym naprawdę była cały czas uśmiechnięta i czerwona na twarzy nie mogąc się powstrzymać ze śmiechu!
Ej, tylko niech mi tu Izabela nie owija wokół palca Hale'a! Albo... moze niech owinie, moze Lan nas mile zaskoczy jakimś tekstem, albo uratuje misiaczka z opresji...
hahaha! Biedna Izabela... nie no, nie dziwie sie Mai ze tak zrobiła, ale mimo wszystko xD
Ja chce kolejny rozdział! I też uważam ze rozdział znakomity, jak widzisz nie miałam za dużo do powiedzenia - to wszystko przez to ze nie mogłam sie oderwać od lektury. To co, kiedy news? :D
Tak, przyszła mi do głowy Nat'asha, ale jeszcze nie wiem, jak mogłabym ją tutaj wpleść. Tym cieniem nie mogła być, bo to coś innego, ale...W sumie chyba nie muszę szukać wymówki, żeby po prostu ją wprowadzić :D Tymczasem zajmę się Mai i jej strażniczką. To będzie całkiem ciekawy moment, kiedy dziewczyna wróci do Gildii :D Hm, dzikim łowcą w sumie mogłaby być, ale szybko by ją upolowano. Łowca wyjęty spod prawa to żaden Łowca ;p
OdpowiedzUsuńTo o tym pieprzyku to było zamierzone xD W chwili, kiedy pisałam o tym, jak Mai o nim myśli, druga linijka od razu mi się nasunęła do głowy. I'm a boss! Hah, ja też bym chciała mieć takiego faceta, jak Jue. Albo Hale <3 Ale w sumie oni najlepiej się bawią tylko we dwoje, niestety. Co do Izabeli to mam pewne plany niahaha >:)
No ja i tak myśle ze Nat'asha zrobi niezłą furrore, jak wróci. No bo cholender no, tak łatwo sie jej pozbyli przy Rafciu i w ogóle.
UsuńCo do powrotu Mai do Gildii. Boje sie tego momentu xD Czuje ze Jue zwariuje, a Mai znowu spróbuje w jakiś sposób udowodnić, ze zasługuje na nigo bardziej niż ktokolwiek na świecie. Druga sprawa - ciekawa jestem miny Mai, jak sie dowie o próbie i o tym ze terazj Lan, Jue i Hale są w pewnym sensie związani ;p Będzie piekło na ziemi! Nie zdziwie sie jak Mai będzie chciała znaleźć sposób na zniszczenie więzi. Kto wie czy by sie nie uciekła o pomoc do Nat'ashy? ;>
Hale.. Och, on też jest cudny i zgadzam sie ze lepiej bawią ( i pewnie my - czytelnicy też przy okazji) gdy działają razem z Jue. Oni sie w sumie dopełniają, nie? :)
A Izabela. No cóż, ja sie domyslam co bedzie, ale moich "planów" nie zdradze. Jak napiszesz newsa to Ci powiem czy myslałam o tym samym ;p
ach! mai! zapomniałam już o niej. i o tym, że dostała dziwne ultimatum. w sumie zapomniałam nawet o co w nim chodziło :O
OdpowiedzUsuńej... co to było? zaczęłam czytac i już skończyłam :O czemu to takie krótkie?>:O nawet nei zauwazyłam kiedy wszystko przeczytałam :O To było krótkie, prawda? :O genialny rozdział :) A Jue obejmujący hale *ślinka* Może Izabelę to odstraszy? :D Chociaż sądzę, że będzie się jakoś znęcała nad Lan. No i... obawiam się, że ta babka która była odpowiedzialna za służące i wychowywała Lan bedzie jakoś jej dokucząc... możliwe, że Lan straci nad sobą kontrolę albo coś i chłopcy będą musieli reagować? :O Albo król? No bo co służącą obchodzi, że obrazi łowcę, który całe życie był służącą? Pewnie będzie wściekła, że Lan do czegoś doszła i zniweczyła jej plany... a reakcje dojrzałej lan beda ja jeszcze podjudzac i bedzie uwazała ze lan zachowuje sie jak lepsza od innych i ze zapomniała o swojej przeszłosci.... oj jest tyle mozliwosci a oni dopiero się szykują! :X pisiaj next! I zerknij na poprzednie komentarze :) Buziak!
Ja też prawie o niej zapomniałam. Wiem, że to ważna postać, ale jakoś mi umyka. Pewnie dlatego, że zrobiłam z niej taką dziwaczkę - tak, przyznaję, mea culpa :D
UsuńE... ja nie wiem, czy krótkie. Nie nie sprawdzałam na ile stron... albo jest po prostu tak dobrze napisane, że tak szybko ci minęło HA :D
Nad tym królewskim sniadaniem właśnie się zastanawiam. Wiem, że to ja je planuję, ale na serio nie wiem, jak się do niego zabrać - próbowałam opisać je w retrospekcji, kiedy młodzi kierowali się już do miejsca, gdzie mieli polować, ale mi nie wyszło. Chyba zacznę w takim razie od początku, ale to też mi nie wychodzi za bardzo. Ale obiecuję, że się postaraaaam! :D