czwartek, 19 września 2013

7. Czarownica Teia

Jue był tak wzburzony wydarzeniami na zamku, że w drodze do celu ich podróży wypalił pół paczki papierosów, a sterowanie wiatrowcem powierzył Hale'owi. Jakiś podejrzany ogień palił się w jego oczach, więc żaden z jego przyjaciół nie odważył się pisnąć słówka. W ciszy więc kontemplowali rozwój wypadków, do którego doprowadziła Izabela. Nikt bowiem nie miał wątpliwości, że to ona była główną przyczyną wszystkich kłopotów tego rana.
Miasteczko, w którym mieli polować, już z daleka powitało ich szarością ruin licznych, ściśniętych ze sobą budynków i głuchym odgłosem hulającego po uliczkach wiatru. Kiedy jednak podlecieli bliżej, przymierzając się do lądowania, Hale lekko drgnął, nagle wychylając się do przodu.
- Hej, widzicie to? - zapytał, opierając czoło na szybie. 
- Co zobaczyłeś? - zainteresował się Jue, naśladując gesty partnera. 
- Chyba widziałem tam na dole kogoś... 
- Ach, w takim razie nie musisz się przejmować - Jue z powrotem opadł na fotel. - To miasteczko wprost roi się od zagubionych dusz, dlatego też nas tutaj wysłano. Prawdopodobnie zobaczyłeś jakiegoś ducha. 
- Jesteś pewien? 
- Oczywiście. Naprawdę sądzisz, że ktoś byłby zdolny przeżyć w tych okolicach? Przecież tutaj nic nie ma... na przestrzeni kilku kilometrów. To wymarłe ziemie. 
Hale wzdrygnął się. Nadal nie był przyzwyczajony do swoich obowiązków, a słowa ,,ziemie wymarłe" spowodowały u niego dość nieprzyjemne skojarzenia. Co prawda w Gildii pokazywano im, jak wyglądają dusze i nikogo one nie przeraziły, ale polowanie na te niewyraźne kształty w tych opuszczonych ruinach to była całkowicie odrębna sprawą. Młody mężczyzna co prawda cieszył się, że Mistrz Jue mu towarzyszył... no i oczywiście była także Lan, która przysnęła na tylnym siedzeniu, ale Hale nadal nie czuł się przekonany co do swojej odwagi. Miał nadzieję, że nie ucieknie z krzykiem, kiedy tylko postawi stopy na ziemi, ale kolana już zaczęły mu drżeć. 
Inżynier sprowadził pojazd na ziemię, po czym dość niechętnie zaciągnął hamulec. Jue wychylił się z fotela i stanowczo potrząsnął Lan. Dziewczyna leniwie zaczęła otrząsać się ze snu, ale już po chwili w jej oczach zapłonęły iskierki ekscytacji.
Jue przeciągnął się zaraz po wyjściu z wiatrowca, po czym przywołał Retha i raźnym krokiem ruszył w głąb miasteczka. Wiatr, który wył niczym zwierzę, zaczął szarpać jego czarną peleryną, jakby chciał świadomie ją zerwać.
Lan chwyciła Hale'a za rękaw jego płaszcza. 
- Mistrz nie lubi, jak inni plączą mu się pod nogami - oświadczyła, unosząc lekko brwi. - Powinniśmy zachować pewien dystans i zająć się odsyłaniem w zaświaty trochę mniej niebezpiecznych duchów. 
- A myślałem, że jesteśmy po to, żeby plątać się pod nogami Jue?
Lan pokręciła energicznie głową. 
- Na razie jesteśmy po to, żeby odwalać za niego mniej ważną robotę.
- Wiem, że powinno mnie to cieszyć, ale ten fakt jakoś działa mi na nerwy!
Lan zachichotała.
- Mi także... w pewnym sensie. Ale to prawda, że Mistrz Jue jest wśród nas najbardziej doświadczonym Łowcą, więc obserwowanie go z daleka wyjdzie nam tylko na zdrowie. 
- No... w pewnym sensie. To co mamy robić? 
- Przywołajmy swoich strażników i chodźmy zapolować. O Mistrza Jue nie musimy się martwić - jego pozycję wskażą nam zapewne eksplozje, których sprawcą będzie Reth. 
Hale westchnął, ale nie zaprotestował. Właściwie podobało mu się to, że został w tyle... z Lan u boku. W końcu, odseparowany od Jue, mógł zachować zimną krew. Dziewczyna też go oczywiście pociągała, ale z tym uczuciem potrafił sobie poradzić. Na Jue nie miał żadnego sposobu. 
Na razie. 
Zagłębili się więc w labirynt uliczek, a właściwie dopiero co próbowali, kiedy usłyszeli przeraźliwy krzyk. 
- To jakaś dusza? - zapytał zdezorientowany Hale, w końcu przywołując Clawa. Właściwie nie powinien czuć się bezpieczniej, mając demona za plecami, ale absurdalnie tak właśnie się stało. - Claw, możesz nam pomóc? 
- Mogę. Ten głos nie należał do duszy. W tym mieście jest ktoś jeszcze... całkiem żywy. Chyba dziewczyna. 
- Dziewczyna? - Zero wyskoczył dosłownie znikąd. - Chyba się przejdę, by uratować damę z opresji. 
Claw zgromił go wzrokiem. Zero posłusznie nie ruszył się z miejsca. 
- Mistrz Jue zajmie się tym lepiej od nas wszystkich - stwierdził strażnik Hale'a, wzruszając ramionami. - Jest nawet bliżej. Tymczasem na nas coś leci...
Inżynier instynktownie napiął wszystkie mięśnie, ale Claw z westchnieniem tylko pokręcił głową. Chwilę później on i Zero zmaterializowali się w postaci broni w rękach swych podopiecznych - Zero jako miecz, a Claw jako kastety zakończone lśniącymi pazurami. Zdumienie Hale'a było zrozumiałe, gdyż był to pierwszy raz, kiedy jego strażnik przybrał w jego rękach postać broni. Lan także z ciekawością uniosła miecz na wysokość oczu, przyglądając się lśniącemu niebiesko ostrzu.
Kiedy jednak ich świadomości się połączyły, Hale natychmiast wyczuł zbliżające się niebezpieczeństwo. Coś z niesamowitą szybkością zmierzało w ich stronę z jednej z wąskich uliczek zawalonych gruzem. Lan przyjęła bojową postawę u jego boku, miecz trzymając nisko. 
- To będzie nasza pierwsza walka - oznajmiła z ekscytacją. - Nareszcie będziemy mogli sprawdzić, na ile tak naprawdę nas stać. 
Hale lekko się skrzywił i już miał zapytać, dlaczego dziewczyna wydaje się tak zachwycona faktem, że za chwilę coś może skopać im tyłki, ale w tym samym momencie czarny kształt wyskoczył znad kupy kamieni i z przeraźliwym wrzaskiem ruszył prosto na nich.
~ Ghoul. Wyczuł żywe dusze... Wygląda na wygłodzonego
- Dzięki za poradę! - odparował zgryźliwie Hale na komentarz Clawa. 
~ Pokonanie go to pestka. Nie zawstydzajcie nas więc porażką - dodał Zero.
Hale zacisnął zęby, po czym wyprowadził pierwszy celny cios. Cień zadrżał, ale zaraz ponowił atak. Tym razem jednak Lan była przygotowana i bez wahania cięła mieczem. Hale zadał cios niemal w tym samym momencie. 
Niespodziewanie poczuł, jak wypełnia go radość. I ekscytacja. I euforia. Czysta radość płynąca z walki i uwalnianej przez jego ciało adrenaliny. Z walki ramię w ramię ze swoim strażnikiem. 
Hale po raz pierwszy poczuł się dumny z bycia Łowcą. I nie przestraszyły go nawet kolejne cienie, wypływające z ziejących pustką okien i dziur w murach. Miecz w rękach Lan śpiewał wojenną pieśń, gładko tnąc napływające dzikie cienie.
Był gotowy.

Mistrz Aol Metro siedział w gabinecie Arcymistrza z cygarem w ustach. Przed nim na biurku stała jeszcze parująca kawa, którą mężczyzna zamierzał się poczęstować. Wkrótce. Wyczuwał, że łyk gorącej i orzeźwiającej kawy będzie mu potrzebny. Właściwie mógł utopić smutki w alkoholu, ale ostatnimi czasu i tak za dużo pił - a wszystko to z powodu jego nieodpowiedzialnego syna, Jue. Ten dzieciak nawet nie wiedział, o ile siwych włosów w ciągu ostatniego roku przyprawił swojego staruszka. I zdawał się nawet tym nie interesować.
- Aolu, czy przemyślałeś moją propozycję? - zapytał nagle Arcymistrz, przerywając ciszę. Delikatnie odstawił filiżankę z czarną używką na podstawkę. 
Mistrz Metro kiwnął głową. 
- Wiem, że tyle razy odmawiałem, ale... Kłopoty, w które wpakował się mój syn... 
Arcymistrz pokiwał głową. 
- Naprawdę szkoda by było zmarnować potencjał twojej rodziny, Aolu. Ja również sądziłem, że twój syn stanie się przykładem dla innych, tymczasem... Nie chciałem jednak na ciebie naciskać, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę z przywiązania, jakim obdarzasz Vivi, chociaż nie ma jej już na tym świecie. 
- Sytuacja jednak zmusza nas do podjęcia nieoczekiwanych działań, wiem. 
Arcymistrz spojrzał na niego niepewnie, a Aol przygryzł końcówkę cygara. 
- Jesteś pewien? 
- Tego nie mogę powiedzieć. Obiecuję jednak, że się nie wycofam w ostatnim momencie. Wiem, co należy do moich obowiązków jako Mistrza. 
- Hm...
Arcymistrz odchylił się wraz z krzesłem do tyłu. Wyraz jego twarzy raczej nie zdradzał zadowolenia, chociaż Aol w końcu wyraził zgodę na propozycję, którą Arcymistrz co jakiś czas ponawiał z takim samym rezultatem, czyli odmową. Oczywiście rozumiał powody, które skłoniły Aola do podjęcia takiej, a nie innej decyzji, ale on osobiście wolałby poczekać. Nie sądził bowiem, że Jue preferował mężczyzn i by był niezdolny do spłodzenia potomka. Wręcz przeciwnie, był pewien, że młody Łowca bez problemów założy własną rodzinę. Szansę na to jeszcze się zwiększyły, kiedy pod jego skrzydła trafiła urocza Lan. 
Więź więzią, ale Arcymistrz nie sądził, by aż tak bardzo wpłynęła ona na plany miłosne Jue i preferencje w ogóle. 
Z drugiej strony zgoda Aola na wejście w kolejny związek była dla niego więcej niż zadowalająca. 
- Skoro jesteś tego pewien, to nie mam nic przeciwko. Ze względu na twoje doświadczenie daję ci wolną rękę przy wyborze partnerki.
Aol wypuścił z ust kłębek dymu. 
- Właściwie mam już kogoś na oku. 
- O? Widzę, że bardzo entuzjastycznie podchodzisz do swojej nowej roli, choć wcześniej ją odrzucałeś. Ale niech będzie. Przyprowadź do mnie swoją wybrankę, a załatwimy wszystkie formalności. Jeśli oczywiście ona się zgodzi...
Aol skinął głową, po czym leniwie podniósł się z krzesła. Zamierzał jak najszybciej załatwić tę sprawę, by tak gorączkowo o niej nie myśleć. Źle się czuł ze świadomością, że miał zdradzić pamięć o Vivi, wchodząc w nowy związek, ale nie miał wyjścia. Jue wydawał się stracony. Co prawda nie potępiał jego nowego związku, ale skłamałby, gdyby powiedział, że nie jest zawiedziony. Jego jedyny syn... 
Odwrócił się na pięcie. Nie było sensu nad tym rozmyślać. Był na to za stary. 
Zamierzał wziąć sprawy w swoje ręce. Znowu.  Nie widział innego wyjścia. 

Kiedy Jue usłyszał krzyk dziewczyny, natychmiast ruszył w jej stronę. Atakowały go nie tylko wygłodniałe ghoule, ale także półprzeźroczyste kształty zagubionych dusz, które najwyraźniej wpadły w szał. Ręka mu jednak ani razu nie zadrżała, kiedy celował w napastników. Nie zaskoczyły go także cieniste macki, które wystrzeliły niczym kolce prosto spod płyt chodnika, po którym biegł. Dusze wyły nad jego głową, kiedy przelatywał nad nimi, trzymając się linki zaczepionej o jedną ze ścian. 
Dziewczyna w końcu wybiegła prosto na niego. Wypadła z jednego z budynków, potykając się o kamienie stojące jej na drodze. Zaraz za nią wystrzeliło kilka cieni, próbując ją złapać. Tajemnicza postać zerwała się jednak natychmiast do biegu, osłaniając głowę ramionami. 
Co ona tu robi? - pomyślał Jue, puszczając się linki i lądując miękko na chodniku. Wycelował i natychmiast wystrzelił po dwa pociski prosto w czarne kształty ścigające dziewczynę. Powietrze przeszył wściekły wrzask, ale Jue natychmiast rzucił się do tyłu, każąc Rethowi przeładować. W następnym ułamku sekundy był gotowy do kolejnego strzału. 
- Schowaj się za mną! - krzyknął, kiedy dziewczyna znalazła się na tyle blisko, by mogła go usłyszeć. Nie miał pojęcia, czy go posłucha, ale najwyraźniej nie była idiotką i z krzykiem desperacji rzuciła się całym ciałem w jego stronę. Oczywiście była za daleko, by mogła w ten sposób do niego doskoczyć, ale - ku zdumieniu Jue - w locie przewróciła się na bok i zaczęła się turlać. Cienie z wrzaskiem przeleciały tuż nad nią, ale skoro Jue miał czyste pole do oddania strzału, nie zdążyły podlecieć zbyt blisko. 
Kiedy wszystko ucichło, Jue podbiegł do dziewczyny, która już gramoliła się na równe nogi, otrzepując z pyłu. Była owinięta w marnie wyglądający płaszcz, a głowę obwiązała chustką, która zapewne miała chronić jej włosy przed zabrudzeniem lub poplątaniem, ale dziewczyna i tak wszystko dokładnie wytrzepała. 
- Wszystko w porządku? 
Nie odtrąciła dłoni, którą Jue do niej wyciągnął. Wręcz przeciwnie, wsparła się na niej z wdzięcznością, po czym słodkim głosikiem podziękowała za pomoc. 
- Co tutaj robisz? - zapytał, kiedy linia wzroku dziewczyny w końcu zrównała się z jego podbródkiem. - Myśleliśmy, że to miasto jest puste. I kim właściwie jesteś?
- Och! Przepraszam za mój brak manier! - dziewczyna szybko dygnęła. - Siostry nazywają mnie Teia. Przepraszam, że musiałeś mnie ratować, naprawdę nie chciałam wpadać w pułapkę tych... istot. 
- Hm...
Dziewczyna znowu szybko dygnęła. 
- Jestem tu z polecenia moich sióstr. Miałam poszukać w podziemiach pewnej rzeczy, ale wygląda na to, że swoim zachowaniem zezłościłam przebywające tutaj dusze.
- Z polecenia sióstr? - zaciekawił się Jue. 
- Tak, moich sióstr z zakonu. Przepraszam, to znaczy jestem czarownicą. 
- Teraz rozumiem. - Jue uśmiechnął się. - Potrzebujesz pomocy? Mówiłaś o jakiejś rzeczy, którą musisz odnaleźć?
Teia energicznie pokiwała głową. 
- Nasza Mistrzyni sądzi, że w podziemiach znajduje się czarodziejska laska, która kiedyś należała do jednej z najpotężniejszych czarownic. Niedobrze by było, gdyby coś takiego trafiło w ręce jakiejś wiedźmy. 
- Wysłali cię tu samą? - zdziwił się Jue. Czarownice nie pracowały same. Były dla siebie siostrami i wspierały się nawzajem w misjach. 
- Tak. Mistrzyni Ariel powiedziała, że tym razem muszę iść sama, gdyż to moja inicjacyjna misja. Prawdę mówiąc, nie miałam wielkiego problemu z dotarciem do miejsca przeznaczenia, ale... Coś rozjuszyło dusze związane z tym miejscem. Tak więc dziękuję za pomoc. Jeśli to nie kłopot, rzeczywiście mogłabym skorzystać z pomocy ze strony Łowcy... i jego przyjaciół. 
~ Reth, myślisz, że to pułapka? 
Szybko wysłał telepatyczną myśl do swojego strażnika. 
~ Ta mała jest prawdziwą czarownicą, wyczuwam na jej duszy znak klątwy. Hm... Nie wyczułem, żeby kłamała, ale jej zachowanie rzeczywiście troszkę mnie niepokoi. Coś szybko się przed nami otworzyła... Zapytaj, jaki rzeczywiście ma problem. Wydaje się szczera, więc... 
~ W porządku. 
- Teio... Jaki naprawdę masz problem? 
Dziewczyna najpierw drgnęła, ale po chwili spuściła wzrok i zarumieniła się aż po czubki uszu.
- Nie chciałam tego ukrywać, naprawdę. Pod ziemią znajduje się jakaś istota, której nigdy na oczy nie widziałam. Wyglądała trochę tak, jakby została złożona z różnych kawałków wielu ludzkich ciał. Otaczała ją nieznana mi magiczna energia... więc podeszłam bliżej, żeby się przyjrzeć... i wtedy otoczyły mnie ghoule. 
- Rozumiem... Dlatego te wszystkie dusze wydają się takie wściekłe... 
Teia pokiwała głową. 
- Miałam zamiar zameldować o tym mojej Mistrzyni, ale skoro spotkałam was... Może chcecie rozwiązać ten problem teraz? 
- Dobrze. Zobaczmy, co tu się dzieje. 
~ Bądź ostrożny, Mistrzu. Ja też będę reagował na najmniejszy szelest. 
~ Dobrze. Tymczasem przekaż instrukcje Lan i Hale'owi. Niech do nas dołączą. 
~ Mam wrażenie, że przyda się nam dodatkowa para rąk. 
~ Ja również.          

6 komentarzy:

  1. Już 7 rozdział! *happy*! Hm... Mai była jaka była, ale jej metoda się sprawdziła. czemu Jue nie mógłby uśpić Izki, przez co więcej nie zostałby zaproszony do zamku?:D Tak łatwo można się z tego wymigać... co prawda później dostałby burę od arcymistrza, ale chyba warto by było?:P


    jhaha Hale widzę zamartwia się o ewentualną ucieczkę z krzykiem! Ale po co? Nikt go nie wyda :D ani jue ani lan :D "co tam, się stanie, tam zostanie" :D

    Przemyślenia Hale mnie rozbrajają :D jak tak dalej pójdzie, to on zostanie idolem nr 1, spychajac tym samym jeu z piedestału! :D

    a co z lan i zero i ewnetualnym ich polaczeniu które doprowadzi do gwałtu na jej duszy? :O Zero jest takhipermocny, że na razie nie potrzebuja sie laczyc? :X

    łoo jak to sie stało?:O nic lan nie jest, nie zaczeła krzyczeć, jeczec whatever i wić sie po ziemi... :O Co z tym gwałtem na duszy? ich polaczenie (potrojne) to zniwelowało czy jak?;O

    i w ogole jak oni moga walczyc skoro nigdy wczesniej nie cwiczyli walki wrecz czy szermierki? :O

    no, widzę, ze fajnie się bawią :D hehe a teraz czas na aola i cygara! :D

    HAHAH! Aol popada w alkoholizm! HAHAHA! nie wiem czy mu wspolczuc czy sie z niego smiac :P
    Biedny, znowu będzie musiał płodzić dziedzica :P a swoją drogą jak podejdzie do tego Jue? czy zgodzi się na to? Wie przecież ile znaczyła dla ojca vivi? czy zrozumie jego poswiecenie? czy bedzie chciał go powstrzymac? :O

    No, no! Ciekawa postać :D I wygląda na to, że czarownice są miłe! :O Milsze niż wiedźmy i lowczynie :P miła odmiana :D ciekawi mnie ta dziewczyna i w ogóle jej ee... rasa (?) czarownic :) chętnie dowiedziałabym się o nich więcej i o tym jak czarownica może stac się wiedźmą czy od czego to zależy...:) Trzymaj się!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już to widzę... Izabela zapewne próbowałaby wszystkim wmówić, że Jue chciał ją zgwałcić albo coś :D Nie, nie, z niego to ona tak szybko nie zrezygnuje. Z nią trzeba się obchodzić baaardzo ostrożnie.
      Hm, ja właściwie też lubię Hale'a, ale na równi z Jue... Nie mogę się zdecydować, kogo mam postawić w tym momencie na piedestale:D Chyba będą musieli się podzielić tym miejscem.

      No dobrze, Liściaku,specjalnie dla ciebie opiszę scenę, kiedy Zero nie będzie się za bardzo kontrolował i przypadkiem połączy się z duszą Lan :D Tymczasem będzie pomagał dziewczynie bez potrzeby połączenia dusz.

      Ja... ja chyba współczuję Aolowi :3 Facet pokładał wielkie nadzieje w swoim synu, a ten wykręca mu taki numer. Tymczasem Aol czuje się już za stary na płodzenie kolejnych dzieciaków. Dużą rolę odgrywa w tym przekonaniu jego uczucie do Vivi... Ale co tam, i tak wrzucę go w ramiona jakiejś kobieciny, a co. Podoba mi się wątek z macochą ;p

      Ba, postaram się wejść w ten temat. Nie wiem, jak to wyjdzie, ale jakoś musi :))

      Usuń
  2. No i co z tego ze nie jestem first? ważne jest ze także rzuce komentem pod rozdziałem, a nie ze moj bedzie pierwszy. I tak bedzie Ci sie go tak samo przyjemnie czytac jak zawsze! :D
    Kurcze, nie pamiętam kiedy ostatni raz Jue tyle palił. A ty Limetko? Mi sie wydaje ze palil przy wydarzeniach w de arche, ale nie wiem xd
    Kurcze, gdzie oni pojechali? Miasteczko rojące sie od dusz i Hale cos zobaczył. Podejrzewam ze Jue w tej kwestii nie miał racji i jednak ktos tam żył. W sensie BYŁ xD
    Rozmowa Lan I hale'a jest super :D Oni tak strasznie szybko.. "rosną" jeśli wiesz co mam na myśli. W ogóle jest świetnie :) hahaha eksplozje których sprawcą bedzie Reth? Geniusz literacki po prostu <3 uwielbiam to :D Wychodzi na to ze skoro fala rażenia Retha jest dosc... duża, to Lan i Hale mogą sie troszke polenić ;p A tak w ogole oni maja wszystkie dusze odesłać, tak? XD
    "Chyba się przejdę, by uratować damę z opresji. " Zero, ty zdrajco! Jesteś mój! Powinienes mnie ratowac z opresji a nie jakas tam wrzeszczącą dziewuche co sie byle ducha boi! :( Zazdrosna jestem! Ale i tak go kocham! Normalnie kiedys narysuje jego portret i sobie nad łóżkiem powiesze <3 oczywiście Jue też, ale Zero bedzie na pewno wiekszy ;p ( bez obrazy dla Jue, ale jeszcze sie nie otrząsnęlam po tym jak potraktował Lan rok temu w de arche ;p)
    "Kiedy jednak ich świadomości się połączyły" mam pytanie co do tego zdania ( nie, wszystko z nim w porządku ale cos mi sie przypomniało :D) a co z Lan i Zero? Bo wcześniej bylo cos mówione ze jesli ich swiadomosci sier połączą to skutki mogą byc mało przyjemne. Jak to z nimi jest? XD Ja musze wszystko wiedziec! :D
    No nie wierze! Jednak Aola dałas! Czyli moje przypuszczenia i domysły sa trafne ;p Miło staruszka widziec :D
    Ej, zaraz moment chwila! o co do jasnej anielki chodzi?> jak to nowy zwiazek? Chca Jue zwiazac z jakims basbsztylem? Tylko nue mow mi ze z Mai! Tego nie zniose T.T CO?! Jak to... Aol dla siebie szuka.. Nie, no boze jedyny! Biedny Jue! On bedzie zalamany! Nie da sie czegos z tym zrobic? Limeciu! Zaraz zacznee płakac! :(
    Teia wydaje sie byc dziwna. Serio. Jakos nei czuje zeby była wiarygodna. uwazam ze Jue i reszta powinni sie miec na bacznosci. Kto wie czy Mai jakiejs iluzji nie wytworzyła i sie nie przemieniła? nei wiem... a moze to nat'asha ktora chce zdobyc laske.. albo Teia byla przez nia w ogole wyslana!? Nie wiem.. ale i tak dla mnie to dziwna dziewczyna. I zgadzam sie z Rethem ze za szybko sie otworzyla... Kiedy news? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale pamiętam, że kiedyś toczyłyście bitwy o ten pierwszy kom. Coś w tym komie musi być :D Ale to prawda, twój kom zawsze jest tak samo cudowny jak zawsze ;*
      Tak, Jue palił tyle wokół De Arche;p Tak ogólnie nie pali, ale jak coś mu leży na wątrobie, to sięga po drastyczne środki relaksacyjne :D
      Niahahaha! Wiem! Hal i Lan wychodzą mi cudownie w tej części! Nareszcie! ;3
      Zero nie mówił poważnie, spokojnie:D On jest tylko TWÓJ, nie martw się ;* btw, poproszę kopię tego portretu... aczkolwiek nie mogę powiesić go nad łóżkiem, bo mam szafę nad łóżkiem :D
      A świadomości to się połączyły Hale'a i Clawa. Nic nie pisałam o Lan i Zero :D Ja wiem, jak to mogło zostać odebrane, ale dziewczyna nie może korzystać z mocy Zero tutaj.
      Ha! A Liściakowej pomysł z macochą się podobał ;3 Ale nie martw się, umówiłyśmy się, że jego macocha nie będzie bitchą. Będzie cudowna... wręcz fantastyczna!
      Hm... Teia nie miała być dziwna w moim zamyśle, ale tak wyszła :D Ale zapewniam tu i teraz, że nikogo w konia nie robi. Jest trochę dziwna, fakt, ale jest prawdziwą czarownicą w prawdziwych opałach! ;) Może wyjdzie mi lepiej w przyszłym rozdziale... niestety byłam dzisiaj na spotkaniu z koleżanką i nic~~ nie napisałam ;p

      Usuń
    2. a idz ty. generalnie mam nadizeje ze macocha bedzie w porządku gosciówą. Lan i Hale sa cudowni i nie moge sie doczekac co z tym dalej bedzie :) a co do Tei... mozesz sobie zapewniac ile chcesz, ale i tak mi cos tu smierdzi. ona jest cos... za otwarta i taka... zbyt ufna? nie wiem, nie podoba mi sie to. a wlasnie, co z nasza droga Mai? :D i Mishą!? i Nat'ashą także ;p ?

      Usuń
    3. O Mai przypomniałam sobie, kiedy kończyłam rozdział :) Ale pisałam o niej jakieś dwa rozdziały temu... Chyba :D Ale lepiej nie wywoływać wilka z lasu - bo jak w końcu wróci do Gildii, będziesz miała jej dość... To znaczy jeśli zdecyduję się na to, by przywrócić ją do Gildii. I jakoś zrehabilitować. A to nie będzie prosta sprawa ;p
      Hm... W takim razie muszę się postarać, by w następnym rozdziale Teia wypadła lepiej! :))

      Usuń