Rok 45XX, Ziemia
To
była piękna noc. Ciepła, bezchmurna, gwiaździsta. Jasne punkciki gwiazd
migotały na niebie niczym perły rozrzucone po granatowym aksamicie sklepienia.
Świerszcze wygrywały w szeleszczącej pod wpływem lekkich podmuchów wiatru trawie
romantyczne koncerty. Z okien przytulonych do siebie domów wypływało miękkie,
pomarańczowożółte światło, rozświetlając wąskie uliczki, na których nadal tętniło
życie. Z otwartych na oścież drzwi domów rozrywki wszelkiego rodzaju wypływały
wartkim strumieniem wesołe dźwięki. Jasne piwo lało się w nieskończoność.
Tak,
to była wesoła noc. Cudowna noc. Świętowano bowiem rychłe narodziny potomka
pary królewskiej, która utrzymywała na świecie równowagę miedzy złem a dobrem. Radość
była tym większa, iż para królewska starała się o potomka niemożliwie wręcz
długo, aż niemal nawisł nad nimi wyrok bezpłodności, co byłoby równoznaczne z
wydaniem wyroku śmierci na wszystkich ludzi na całym świecie. Tylko potomek
rodziny królewskiej mógł utrzymać ich wszystkich przy życiu, dysponując mocą, o
jakiej nie śniło się zwykłym ludziom. Tylko on jeden miał prawo i obowiązek
wzywać dusze żywiołów, by walczyć ze złem i niesprawiedliwością na świecie.
Był
im potrzebny. A królowa, w podeszłym już wieku, właśnie miała wydać na świat
ich zbawcę. Nic więc dziwnego, że miasto
tętniło życiem, a ludzie świętowali. Tym razem uniknęli zagłady, mały książę
miał ich wszystkich uratować – wziąć na swe nowonarodzone barki odpowiedzialność
za nieskończenie wiele żyć.
Kiedy
inni się bawili, osobista straż rodziny królewskiej była jak najbardziej
trzeźwa. Dla nich również była to najważniejsza noc w ich dotychczasowej
karierze: mieli dopilnować, by wszystko odbyło się bez żadnej niepotrzebnej
interwencji. Kapitan straży Qadir podwoił liczbę swoich ludzi tej nocy,
zabezpieczając każdy kąt w zamku, będąc całkowicie pewien tego, że absolutnie
nikt nie prześliźnie się niezauważony.
Nie
byli jednak przygotowani na atak Cieni. Właściwie nikt o nich nie słyszał od
ponad stu lat, kiedy to panująca w tamtym czasie rodzina królewska odparła ich
atak. Wszyscy myśleli, że Cienie wyginęły po ostatnim ataku, ale to przekonanie
było dowodem na to, jak bardzo nieostrożni i naiwni się stali. Magiczne istoty
mogły bez problemu przemknąć się tuż przed nosami strażników, którzy ich po
prostu nie widzieli.
Królowa
odpoczywała w swojej komnacie po wydaniu na świat chłopczyka. Z jakiegoś powodu
noworodka wyniesiono do osobnego pokoiku i włożono do kołyski. Oczywiście
pozostawiono przy nim nianię, ale dziewczyna nie była odporna na magię – tak,
jak wszyscy w zamku. Wojownicy Żywiołów, którzy jako jedyni byliby w stanie
wyczuć zagrożenie ze strony magicznych przeciwników, od dawna stracili swą moc
i przebywali z dala od zamku. Oczywiście mieli zamiar powitać nowego członka
rodziny królewskiej, ale mieli się zebrać dopiero następnego dnia.
Dwa
Cienie bez żadnych problemów wślizgnęły się do pokoiku, w którym spało dziecko.
Jedna z postaci tylko kiwnęła palcem, a czuwająca opiekunka zapadła natychmiast
w głęboki sen. Stojący za drzwiami strażnik niczego nie usłyszał.
Cienie
wyjęły z kołyski niemowlaka. Jeden z nich włożył go sobie pod pachę, po czym
obie postacie wypłynęły przez okno.
-
Jak najlepiej się go pozbyć? – zapytał jeden z Cieni, kiedy biegli z dzieckiem
wąskimi uliczkami.
-
Mamy go wrzucić do rzeki, chyba pamiętasz rozkazy? Ma się utopić jak szczeniak!
Chłopiec
zamarudził, kiedy opuścili miasto. Było jednak za późno na to, by ktokolwiek
zwrócił uwagę na grymaszenie małego dziecka. Dwa cienie bez większych problemów
dotarły nad brzeg rzeki płynącej wartko kilka kilometrów za miastem.
- Nasza Mistrzyni będzie zadowolona, kiedy się
dowie, iż wykonałyśmy zlecone nam
zadanie.
-
Ach, będzie mogła w końcu pożywić się strachem, który ogarnie ludzkość. To
będzie nasz triumf! W końcu zajmiemy należne nam miejsce! Niech piekło
pochłonie te cholerne duchy, przez które musieliśmy żyć na wygnaniu przez tyle
stuleci!
-
Tak, tej nocy skończy się nasza niedola. Żegnaj, dzieciaku! Miłej kąpieli!
W
tym samym momencie jeden z cieni bez chwili wahania wrzucił trzymane zawiniątko
do wody. Rozległ się plusk, a dziecko zniknęło pod wodą. Szmatki, którymi było
owinięte, natychmiast nasiąknęły wodą i pociągnęły go na dno. Jego krzyk
zniknął pod powierzchnią.
-
Nie wierzę, że to było takie łatwe.
-
Cóż, to był tylko dzieciak. Ale pozbyliśmy się go.
Cienie
zarechotały, po czym wycofały się w ciemną noc. Po tym, co się stało, nie
zostało nawet śladu. Woda w rzece cicho chlupotała, trawa szeleściła, świerszcze
wygrywały melodie. Tylko milcząca natura była świadkiem wydarzeń tej strasznej
nocy.
Tylko
że mały książę był synem tej milczącej natury, a ona, jak każda matka, nie
chciała wyrządzić mu krzywdy. Schowała go jednak w swoich ramionach,
wyczuwając, że jeszcze nie nadszedł czas na to, by oddać w ludzkie ręce jej
najcenniejszy skarb.
Następnego
ranka, w odległej osadzie myśliwskiej, pewien mężczyzna znalazł na brzegu rzeki małe, popłakujące zawiniątko. Wyciągnął po nie swe spracowane ręce
i wniósł do swego domu, osłaniając je przed światem zewnętrznym – tym, który
chciał go skrzywdzić.
Los jednak zdecydował inaczej. To on miał przynieść zgubę swym prześladowcom, a nie oni jemu.
Tymczasem mrok miał ogarnąć ludzkość, a ich serca wypełnić strach, o którym mieli mówić aż po koniec świata.
Los jednak zdecydował inaczej. To on miał przynieść zgubę swym prześladowcom, a nie oni jemu.
Tymczasem mrok miał ogarnąć ludzkość, a ich serca wypełnić strach, o którym mieli mówić aż po koniec świata.
ooo! powiem ze sie nei spodziewałam ze to bedzie tak wyglądac. ale mam nadzieje ze ten gościu co znalazł zawiniątko będzie surowym opiekunem :) Kurcze, ciekawe jak to tam bedziew. ludzie beda zyli w strachu bo nie ma syna królewskiego, ale problem jest ze on jest tylko ze "ukryty". tak wiec bedzie ciekawie. JHak sie bedzie chłopczyk nazywał? :D
OdpowiedzUsuńI mam nadzieje ze Cienie zostaną pobite, ale najpierw musisz nam całą historie przedstawic :D Super jest :*
sorry w ogole za tak krótki komentarz ^^' jak na mnie to mozna powiedziec za dramatycznie krótki, nie? :D
UsuńOj tam, prolog też nie był super długi. Zresztą, to nie Łowcy - twój narkotyk haha :D Ale cieszę się, że podobał ci się rozdzialik, bo mam ochotę na więcej, ale nie wiem, czy to się na razie opłaca pisać, kiedy będziecie mnie bombardowały pytaniami w stylu ,,kiedy rozdział na Łowców?" :) Może jak skończą mi się pomysły...
UsuńYeah, right... pomysły mi się skończą... :D Już to widzę. Znam takie dwie wspaniałe dziewczyny, które już się zatroszczą o to, by mi pomysłów nie zbrakło.
Witam,
OdpowiedzUsuńno naprawdę interesująco się zapowiada to opowiadanie, interesujący jest ten świat który tworzysz tutaj...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta