Dziesięcioletnia Blige nie wiedziała, że cały jej świat może zmienić się w ciągu kilku sekund. Niebezpieczeństwo nigdy nie zawitało do ich małej wioski położonej w środku lasu - ludzie prowadzili tutaj skromne, ale pełne radości życie. Byli wyrzutkami społeczeństwa, ale w tym miejscu mogli odnaleźć spokój, gdyż wszyscy byli wobec siebie równi - ramię w ramię pracowali przy ścinaniu drzew i jedli posiłki przygotowane przez kobiety. Nikt tutaj nie uważał się za lepszego od innych, nie było też osoby cierpiącej niedostatek, gdyż ludzie z jej plemienia opiekowali się słabszymi i nie pozwalali, aby ktokolwiek głodował. W końcu było ich tak niewielu, nie mogli pozwolić sobie na utratę choćby jednego członka.
Oczywiście, wszyscy wiedzieli o tym, jaką pozycję w świecie zajmuje kocie plemię. Nie mówiło się o tym, ale każde, nawet najmniejsze dziecko o tym wiedziało: byli jedynie pokarmem dla silniejszych plemion. Mimo to, wszystkie koty trzymały się razem, niezależnie od tego, jaki klan reprezentowały. W końcu wszyscy wiedzieli, że siła każdego i tak niknie przy prawdziwych panach tego świata, czyli smokach.
O ich pięknie krążyły legendy, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby zobaczyć smoka na własne oczy. Jeśli bowiem znalazłeś się na tyle blisko, by zobaczyć choć cień ciała obleczonego w łuski, oznaczało to, że nie było już dla ciebie nadziei. Smoki miały wzrok i słuch doskonały, potrafiły bardzo szybko latać i biegać, a ich pazury i ognisty oddech były bronią, przed którą nikt nie potrafił się obronić.
Dlatego, kiedy smoki z rykiem zleciały z nieba, atakując wioskę Blige, dziewczynka zrozumiała, że nie ma już dla jej współplemieńców nadziei. Ciemną noc rozświetliły płomienie - to drewniane chatki drwali natychmiast zajęły się od ognia wydostającego z gardeł drapieżników.
Wściekłe ryki smoków zagłuszały krzyki ludzi, którzy zostali wydani na ich pastwę. W ogólnym rozgardiaszu udało się Blige wczołgać do podziemnej kryjówki, z której korzystały wszystkie dzieci w wiosce, udając, że dostały się do niewoli i muszą spędzić resztę życia w lochu. W jamie było odpowiednio ciemno i wilgotno, by zabawa nabrała realizmu, zwłaszcza, że sklepienie stanowiły olbrzymie kamienie. Właściwie było to jedyne miejsce, do budowy którego wykorzystano solidny budulec.
Blige skuliła się w kącie i zakryła uszy dłońmi. Jej doskonały słuch nie przyszedł jej jednak z pomocą - pomimo wysiłków, odgłosy ze zmasakrowanej wioski nadal do niej docierały.
Nagle usłyszała szuranie ciała po piasku i staczające się do kryjówki kamienie. Wejście, przez które wpadała pomarańczowa łuna, została zasłonięta. Blige siłą woli zdusiła w sobie krzyk, zastanawiając się jednocześnie, czy widać ja w ciemnościach. Zaraz jednak odetchnęła, gdy intruz wsunął się do środka z cichym jękiem. W ułamku sekundy, zanim kształt zniknął w ciemnościach, zobaczyła krótkie, złociste włosy, uwieńczone parą jedwabistych uszu w żółto-czarne pasy.
- Re... Remi! Remi, wszystko w porządku? - szepnęła Blige, ręką szukając ciała przyjaciela.
Szybko natrafiła na coś, co było być jego chudą ręką albo nogą. Rozległ się syk, po czym puszysty ogon chłopaka odtrącił jej dłoń.
- Przypaliły mnie... dranie! - wymamrotał słabym głosem Remi. Odgłos szurania powiedział Blige, że jej towarzysz próbuje podnieść się do pozycji siedzącej. Po chwili rozległo się westchnienie. - Mam nadzieję, że... że się udławią!
- Remi...
Dziewczyna dostosowała wzrok do ciemności, ale zaraz pożałowała, że to zrobiła. Nie było jednak odwrotu. Widząc rany przyjaciela, musiała działać! Wiele razy widziała, jak jej matka leczy rany ojca i wiedziała, że może zrobić to samo dla Remiego. Nie miała doświadczenia, ale wiedziała, że musi spróbować. Nie mogła pozwolić, by chłopak się wykrwawił.
Nagle uniosła wzrok i aż się zachłysnęła. Nieznana jej osoba pochylała się nad wejściem do kryjówki i wpatrywała w nią z uśmiechem. Blige była tak przerażona i zszokowana, że po prostu odwzajemniła w pierwszym momencie spojrzenie, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Zaraz potem chciała krzyknąć, ale zauważyła, że Remi zemdlał.
Podjęła decyzję w ułamku sekundy. Jej przyjaciel siedział w takiej pozycji, że nie można go było zauważyć bez uprzedniego wsunięcia głowy do środka. Blige z sykiem rzuciła się na nieznajomego mężczyznę, próbując zatopić małe pazurki w jego twarzy. Impet, z jakim wyleciała z kryjówki i uderzyła w mężczyznę, rzucił ich oboje na ziemię.
- Ho, cóż za energiczny kotek - oświadczył mężczyzna, bez większych problemów unosząc się do pozycji pionowej, trzymając Blige za kołnierz koszulki. Dziewczyna syczała i drapała powietrze w nadziei, że dosięgnie napastnika. Mężczyzna trzymał ją jednak na bezpieczną odległość.
Kiedy straciła siły i mogła tylko zrównać wroga z ziemią wzrokiem, z płomieni strzelających pod niebo wyszedł biały niczym światło księżyca smok, krocząc majestatycznie, a jego łuski lśniły niczym diamenty, odbijając łunę pożaru. Długie, białe wąsy marszczyły się lekko, niczym fale na wodzie wywołane kroplą deszczu. Grzywa wspaniałych, bladobłękitnych włosów, niczym lazur nieba w bezchmurny, letni dzień poruszała się lekko niczym trawa muśnięta podmuchem delikatnego wiatru. Złote oczy przecięte czarnym pasem źrenicy spoglądały groźnie i z wyższością.
Mężczyzna, który trzymał Blige, upadł na kolana i przycisnął czoło do ziemi, zaciskając dłoń na karku dziewczyny, która poczuła, jak suchy piach dostaje się do jej nosa i gardła. Prychnęła, potrząsając głową, ale to tylko sprawiło, że kurz dostał się do jej oczu. Kichnęła, załzawiona, próbując wykręcić głowę. Pomyślała, że nie podda się bez walki.
Przez chwilę nic się nie działo, po czym biały niczym perła smok odwrócił się i uniósł łeb ku niebu. W jego gardzieli wydobył się ryk, który zatrząsł ziemią. Blige skuliła uszy i podwinęła ogon, czując, że nie zanosi się na nic dobrego - i miała rację. Chwilę później poczuła, że palce zaciśnięte na jej karku zamieniając się w chropowatą łapę zwieńczoną ostrymi pazurami, po czym zaczęła unosić sie nad ziemią.
- Nie... Nie! Wypuśćcie mnie! - wrzasnęła, szamocząc się w bezwzględnym uścisku. Przeklinała i płakała, wymachiwała kończynami, próbowała gryźć, ale jej wysiłki nie przyniosły żadnego skutku - z każdą chwilą oddalała się od swojej rodzinnej wioski, której położenie wyznaczała chmura dymu unosząca się nad lasem, widoczna nawet w ciemnościach. - Wy... wy mordercy!
Nie mogła dłużej powstrzymywać histerycznego płaczu. Opadła z sił, pozwalając, by smoki zabrały ją daleko od domu. Od rodziny, której pozbawili ją tej nocy i od przyjaciela, którego zostawiła w stanie krytycznym, a który, być może, był ostatnim przedstawicielem rasy kotów. Może udało jej się go obronić, ale, koniec końców, został na świecie całkiem sam. Tak, jak ona, chociaż może nie miała przed sobą długiego życia...
Gomeeeen! Bardzo przepraszam za tak długie nie odpisywanie, nie odzywanie sie, nie czytanie nowego opka, na które przecież czekałam tyle czasu! Ale juz jestem! Wróciłam z Dublina, mam kompa i moge wreszcie zacząć czytać nowe opowiadanie przesławnej Mistrzyni Limeci! <3
OdpowiedzUsuńMam wrażenie ze nie zapamiętam imienia głównej bohaterki... Blige? Ojej... Kocie plemię? Kurcze, o co chodzi? XD Zaczynam sie wkręcać... I smoki będą! Yatta!
O masz Ci los! Kurcze, prolog fantastyczny! Uwielbiam tego typu prologi, bo zawsze mnie wciągają w historie. Jak czytam cos co ma tego typu akcje ( "walka" od samego początku opowiadania!) to mam ochote czytac dalej! xD
Ciekawa jestem czemu smoki ją zabrały... Czy to plemie kotów nie miało byc pożywieniem dla smoków albo cos? No tak czy inaczej... ide czytac dalej!
ostro! xD w sumie nie wiem co powiedzieć, pierwsze muszę poznać ten świat ;) ten smok, który porwał blige jest jakiś dziwny. czuję, że jest ona główna bohaterka, wiec zapewne nie zginie, a smok albo okaze sie dobry i ja ochroni, albo slamazarny i mu zwieje xD tak czy owak... ostro xD
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńzapowiada się na wspaniałe opowiadanie, cóż to dopiero prolog, ale już mnie bardzo zainteresowało... świat smoków... to co lubię.... Blge wydaje się główną bohaterką, więc na pewno przeżyje, ale ten smok co ja porwał to jakiś dziwny jest....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta