środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 2: Łaska

Blige wpatrywała się w swojego dawnego przyjaciela jak zahipnotyzowana, zastanawiając się gorączkowo, co on właściwie robi w tym miejscu. Do tej pory uważała go za zmarłego... i, choć ciężko było jej się przyznać do takich myśli, wolała widzieć go martwego, niż w rękach smoków. Myśli szybko przelatywały przez jej głowę. Co się teraz stanie? Skoro sam Hadde zaprosił ją do siebie, żeby przyglądała się egzekucji Remiego z daleka i nie mogła interweniować...
Nerwowo poruszyła ogonem. Wiedziała, że nie powinna tego nie robić. Będzie żałować, jeśli otworzy usta i zacznie prosić, by oszczędzili jej przyjaciela. W myślach doskonale widziała tę scenę: ona, prosząca na kolanach Smoczego Władcę o litość. Co jednak byłoby potem? Jeśli by go oszczędzili na jej prośbę, na pewno mieliby w tym jakiś motyw. Możliwe, że gwoździem programu tego dnia byłaby walka między nią a Remim, który w tym momencie nie potrafił utrzymać się na nogach, bezwładnie zwisając, podtrzymywany przez dwóch strażników. Nie widziała dokładnie jego twarzy, gdyż była zakryta kapturem, więc nie mogła stwierdzić, czy pobili go do nieprzytomności czy podali jakieś narkotyki - choć Blige wiele razy widziała na arenie ofiary pobudzone do walki narkotykami, rzadko stwierdzała ten stan na pewno. Gdyby jednak podeszła bliżej...
Nie, to było zbyt ryzykowne. A jednak Blige czuła wewnętrzną potrzebę interwencji. W końcu to był Remi - możliwe, że był ostatnim męskim przedstawicielem rasy kotów. Możliwe też, że był ostatnim kotem w ogóle, jakiego zobaczy jeszcze w swoim życiu. 
Nie mogła pozwolić na to, by skończył w ten sposób, nawet, jeśli miałaby za swoją impertynencję zapłacić własnym życiem.
- Dzisiejszej nocy ten oto osobnik próbował przekraść się do twoich komnat. Towarzyszyli mu dwaj przedstawiciele wodnego ludu. Niestety, nie poddali się bez walki, sprawiając moim strażnikom sporo kłopotów. Moi ludzie musieli ich spacyfikować. Kocur okazał się łatwiejszym celem - mówił Hadde, wyraźnie zadowolony z obrotu sytuacji.- Resztę nocy spędził w przytulnym lochu, pomyślałem bowiem, że i ty chciałabyś zobaczyć, jak zostaje ukarany za swoją głupotę. 
Blige oblizała suche wargi, nadal analizując w głowie możliwe scenariusze. Miała swoją dumę i wiedziała, że nie padnie Władcy Smoków do stóp i nie zacznie błagać płaczliwym głosem o darowanie życia Remiemu. Próbowała więc przekonać samą siebie o tym, że śmierć osoby, której nie widziała od ośmiu lat, jest jej obojętna. Remi mógł się zmienić tak, jak ona się zmieniła w przeciągu tych lat. 
Może próbował zakraść się do jej komnaty, by zabić ją we śnie? Może wszyscy się mylili i Remi nie próbował jej uprowadzić, ale planował zabójstwo? Nie można było przecież niczego stwierdzić na pewno. Strażnicy na pewno nie urządzili sobie milej pogawędki przy kawie i ciastkach z przyłapanymi na gorącym uczynku intruzami. 
Z drugiej strony, tam na dole znajdował się Remi, a Blige, choć smoki zrobiły z niej zimnokrwistą zabójczynię, nie potrafiła uwierzyć w to, iż jej przyjaciel z dzieciństwa potrafiłby zatopić sztylet w jej sercu... 
Blige odwróciła się, drżąc na całym ciele. Wydawało jej się, że wszystko wokół niej zamarło w oczekiwaniu, jakby na krótką chwilę czas się zatrzymał. Uklękła, spuszczając głowę, by nie patrzeć na Władcę Smoków. Chociaż jeszcze kilka minut temu wolałaby podciąć sobie żyły niż oddać szacunek Hadde, sytuacja zmusiła ją do upokorzenia się przed jej ciemiężcą. Nie miała żadnej pewności, że jej działania odniosą jakiś skutek, ale musiała spróbować. Jeśli by tego nie zrobiła, nie potrafiłaby sobie wybaczyć do końca życia
- Panie... Ja naprawdę nic nie wiedziałam o tym... włamaniu. Znałam jednak kiedyś tego więźnia i proszę, byś pozwolił mi z nim porozmawiać. Nie znam jego intencji, ale jeśli okażą się nikczemne, proszę o pozwolenie własnoręcznego dokończenia dzieła, które zleciłeś swoim aanak
- Ilahai, to dość odważna prośba. W końcu ja i ty wiemy, z jakiego powodu w pałacu znalazł się przedstawiciel twojej rasy. Oboje wiemy, że zostało was tak niewielu, iż nawet morderczyni zostałaby powitana w plemieniu z honorami.
Blige poczuła, jak na jej czoło wypływa pot. A jednak była zbyt śmiała...
- Z drugiej strony spodziewałem się, że ten kocur może cię zainteresować, więc nie uwięziłem go tylko z egoistycznych pobudek, żeby popatrzeć na jego mękę konania z głodu i pragnienia. 
- Panie... - Szmer podniósł się wśród smoczyc, które najwyraźniej chciały zaprotestować, nieprzywykłe do okazywania przez ich wielbionego władcę jakiejkolwiek formy litości. 
- Służyłaś mi wiernie przez ostatnie osiem lat, dowodząc swojej siły i oddania... a przynajmniej zdrowego rozsądku. W dowód uznania chciałbym przedłożyć ci pewną propozycję. Uwolnię tego więźnia i oddam go pod twoją opiekę, byś szkoliła go do walki, a w zamian ty wyjdziesz dzisiaj na arenę i wytrzymasz do ostatniej walki. Co ty na to? Nie będzie tak źle, w końcu jedną walkę już ci odpuściłem.
Blige zamknęła oczy. Słowa Hadde były dla niej wyrokiem - wytrzymać przez wszystkie rundy? Dokonała tego raz, ale teraz była bardziej opanowana, nie napędzało jej tyle uczuć, co przedtem. W zasadzie mogła motywować się tym, iż będzie próbowała wytrwać arenie nie tylko za siebie, ale także za Remiego, ale nie wiedziała, czy to wystarczy. Może dlatego, że smoki mogły oszukać ją w ostatniej chwili - załóżmy, że jednak udałoby się jej wygrać dzisiejsze walki. Wszystkie. A kiedy zostałaby na arenie sama, ociekając krwią i potem, Hadde oświadczyłby, że cofa swoje wspaniałomyślne rozkazy i skazuje Remiego na śmierć...
Za późno przypomniała sobie, że Władca Smoków potrafi czytać w myślach. Miała ochotę uderzyć samą siebie, gdy Hadde powiedział:
- Ja zawsze dotrzymuję raz danego słowa. Mówię w tym momencie całkiem poważnie. Spójrz na mnie. 
Blige, roztrzęsiona, położyła uszy po sobie, przez co zniknęły w kosmykach jej kasztanowych włosów, po czym nieśmiało spojrzała na Władcę, po raz pierwszy w życiu mogąc mu się przyjrzeć. 
Wyglądał młodo jak na swoje siedemdziesiąt lat - a przynajmniej Blige słyszała, że ma ich mniej więcej tyle. Był młody, szczupły i piękny, ubrany w czarną, opinającą jego ciało szatę, niepozbawioną jednak jaśniejszych elementów. Z przodu kurtkę spinały w równych odstępach białe sznurki zakończone błyszczącym rubinowym guzikiem, a mankiety rękawów ozdobione były delikatną czerwoną koronką, która aż błyszczała od wplecionych w nią kamieni mieniących się kolorami tęczy. Szyję miał smukłą, owiniętą dwoma granatowymi tasiemkami, na których błyszczały złote zapięcia. Twarz miał pociągłą, alabastrowo białą, a w niej osadzone piękne, złote oczy otoczone długimi, czarnymi jak noc rzęsami. Włosy miał krótkie, tak czarne, że wydawały się granatowe w niemal oślepiającym świetle słońca, ułożone dość niesfornie, z kosmykami opadającymi na czoło, ale i lekko odstającymi, co nadawało mu urok małego chłopca. 
Blige starała się, jak mogła, by nie paść ofiarą uroku Hadde. Potrzebowała do tego jednak całej siły swojej woli. Słyszała pogłoski o tym, jak piękny jest Smoczy Władca, ale jeszcze nigdy nie miała okazji zobaczyć go z tak bliska, by dać wiarę tym wszystkim plotkom.
Pomyślała, że smoki wybrały go na ich przywódcę z właściwych powodów. Miał wszelkie predyspozycje do tego, by być wspaniałym reprezentantem całej rasy. Niewidoczna gołym okiem, otaczająca go aura wyższości i siły, dopełniała efektu. Blige wcale nie dziwiła się, że wszystkie smoczyce tak zabiegały o jego względy - każda zapewne chciała posłużyć mu swoim łonem, by wydać na świat w chwale i blasku jego potomka. 
- W obecności obecnych tu dam oświadczam, że jeśli złamię dane ci słowo, sam okrzyknę się eanai, czyli zdrajcą swojej rasy. 
Wśród smoczyc zapanowało poruszenie. Słały w stronę Blige spojrzenia pełne obietnic mordu, ale ona patrzyła tylko na Władcę Smoków. W myślach formułowała pytanie, dlaczego tak mu zależy na tym, by jednak zawalczyła o swojego przyjaciela z dzieciństwa, ale odpowiedziało jej milczenie. Ta chwila jednak minęła, a Hadde uniósł dłoń. Blige pisnęła, czując, że unosi się w powietrzu. 
- Niech rozpocznie się widowisko - powiedział jeszcze, po czym jednym ruchem reki posłał dziewczynę prosto na środek areny ze swojego balkonu. Zależało mu jednak na tym, by walkę zaczęła w nienaruszonym stanie, gdyż opuścił ją dość lekko na ziemię. 
Strażnicy, którzy trzymali Remiego, ulotnili się. Nie pozostał po nich nawet najmniejszy ślad, więc przez chwilę dziewczyna była przekonana, że ją oszukali... a może? Blige dostosowała wzrok i spojrzała pod nogi. Na rozgrzanych od słońca płytkach lśniło kilka żółtych igiełek - śladów po obecności Remiego. To tutaj, w tym właśnie miejscu trzymali go między sobą niczym zdobycz wojenną, gotowi zamęczyć go na śmierć za to, że chciał ją ratować. Remi musiał w nią wierzyć o wiele bardziej, niż ona w niego. 
Ta świadomość nagle dodała jej sił. Szybko objęła wzrokiem trybuny, gdzie niecierpliwiła się publiczność. Nie lubili długich przerw w tym krwawym przedstawieniu. Blige jednak prawie ich nie widziała. Nie obchodzili jej. 
Obchodziło ją tylko to, że musi przeżyć. Czekało ją może dziesięć, dwanaście walk. Jeśli tylko pozbawi przeciwników przytomności, zostaną zamknięci w lochach, żeby móc zabawić publiczność następnym razem - z reguły Blige uważała śmierć za bardziej litościwą formę uzyskiwania zwycięstwa, ale tym razem nie zamierzała słuchać swojego sumienia morderczyni. 
Powali ich wszystkich, a potem zajmie się Remim. Zobaczy jego znajomą twarz, spojrzy w jego oczy i zobaczy, jak odradza się na nowo chociaż na krótką chwilę. Nie mogła zepsuć tego momentu. 
Jej pierwszym przeciwnikiem tego dnia był przedstawiciel wodnego ludu. Był bardzo chudy i blady, a jego skóra błyszczała w słońcu, jakby natarł się olejem. Blige wiedziała jednak, że za tę lepką wilgoć odpowiedzialne były mechanizmy obronne jej przeciwnika. Przedstawiciele wodnej fauny zazwyczaj spędzali wszystkie lata swojego życia pod wodą, ale nie znaczyło to, iż nie mogli oddychać na powierzchni. Jeśli z różnych powodów byli zmuszeni do opuszczenia ich naturalnego środowiska, ich skóra pokrywała się oleistą substancją, chroniąc ich przed szkodliwym działaniem słońca i wiatru. Ta substancja sprawiała, że nie można było ich w żaden sposób złapać, trzeba było od razu głęboko ciąć. To też mogło nie być łatwe, gdyż szyję i tors wodnego ludu pokrywały twarde, lśniące łuski. 
Ryby stały jednak niżej w łańcuchu pokarmowym od kotów.
Chłopak był oszołomiony - najwyraźniej strażnicy zdążyli czymś go nafaszerować, ale narkotyk jeszcze nie zaczął działać. Jej przeciwnik był otępiały i miał spowolnione reakcje. Kiedy Blige zaatakowała, robiąc wymach ramieniem w celu zadania silniejszego ciosu, chłopak zdążył tylko osłonić twarz dłonią. Jej pazury weszły w jego ramię niczym nóż w masło, a z gardła chłopca wydobył się cichy pisk. Blige jednak nie traciła czasu - unieruchomiwszy przeciwnika, drugi zestaw pazurów zanurzyła w jego szyi, przebijając się przez chrzęszczące łuski. Opór tej naturalnej bariery sprawił jednak, że pazury nie weszły zbyt głęboko i chłopak zemdlał jedynie z szoku i bólu promieniującego z rany na ramieniu. Skoro jednak pojawiła się krew, sędzia ogłosił koniec pojedynku. Wiedziała, że nikt nie będzie się od niej domagał zakończenia jego życia, gdyż darowanie mu życia oznaczało, że będzie mógł jeszcze kiedyś zabawić publiczność, a zawodników nigdy nie było za wiele. 
Ciało nieprzytomnego szybko usunięto i wpuszczono na arenę rozjuszonego mężczyznę. Był ogromny - wysoki, barczysty, umięśniony. Jego ręce pokrywała ciemnobrązowa sierść, a wśród zwichrzonych, gęstych włosów Blige zauważyła dwa rogi. Usta mężczyzny były wykrzywione w grymasie bólu i szaleństwa, nieustannie toczyła się z nich ślina rozpryskująca na wszystkie strony, kiedy szarpał głową. Wśród ognistej czerwieni podwiniętych warg Blige widziała dwa rzędy mocnych zębów. 
Strażnicy szybko utworzyli wokół areny przezroczystą barierę, która migotała w słońcu. Blige z przekąsem pomyślała, że szkoda, iż wokół niej nie utworzono bariery. 
Na początku obrała taktykę uników. Póki mężczyzna działał pod wpływem narkotyku, jego ataki mogły być gwałtowne i nieprzewidywalne. Kiedy jednak przeciwnik wykorzysta zapasy swoich sił, dziewczyna zamierzała uderzyć. Mogła wskoczyć mu na plecy i zatopić pazury w jego szyi. Wiedziała, gdzie znajduje się najsłabszy punkt i mogła, uderzając w niego, pozbawić mężczyznę przytomności. Wiedziała jednak, że jeśli nie pojawi się krew, publiczność nie będzie zadowolona.
Była mniejsza i zwinniejsza, więc udawało jej się unikać gradu ciosów zadawanych przez zataczającego się w narkotykowym szale człowieka-byka, ale wiedziała, że nie może prowadzić tej gry bez końca. Musiała zachować siły, to była dopiero jej druga walka. Nie wiedziała, nie pamiętała, ilu przeciwników jeszcze czekało w kolejce, ale musiała być bardzo ostrożna, to wiedziała na pewno. 
Kiedy więc nadarzyła się pierwsza okazja, Blige z sykiem wczepiła się w plecy przeciwnika. Mężczyzna zaryczał i zaczął miotać się jeszcze intensywniej, próbując zrzucić z siebie dziewczynę. Wymachiwał ramionami i potrząsał głową, ale Blige była zdeterminowana. Krzycząc, przebiła pazurami sploty mięśni na plecach mężczyzny, odrywając całe płaty skóry. Wysiłek był jednak tak wielki, że wycisnął jej z oczu łzy. 
Nie mogła jednak się poddać. To nie ona miała być ofiarą. 
W końcu mężczyzna zrozumiał, że Blige się nie podda. Stanął, by złapać oddech, a wtedy dziewczyna z krzykiem wykręciła salto i z całej siły kopnęła go w najsłabsze miejsce na karku. Olbrzym wydał z siebie pomruk, po czym zwalił ciężko niczym kłoda na płyty areny. 
Publiczność zaklaskała. Przedstawienie jednak dopiero się rozkręcało...

*Edit*
Ilahai - nieobraźliwe określenie osoby obcego pochodzenia, w wolnym tłumaczeniu: ,,obcy wśród nas";
Hunai - popularne, bardziej obraźliwe określenie osoby obcego pochodzenia, w wolnym tłumaczeniu: ,,istota o niskiej wartości";
Opowiadanie coraz bardziej się rozkręca... i bardzo mi się podoba! ;) W zamyśle ma być bardziej krwawo niż w Łowcach i postaram się tego trzymać.             
  

6 komentarzy:

  1. Boże, jak ja kocham twoje czarne charaktery. Twój opis Hadde jest tak niesamowity, ze tak zwanie I fall in love with him... Masakra! xD
    Tylko zastanawiam mnie jedna rzecz. Czy mi sie wydaje czy Władca Smoków traktuje jakoś specjalnie naszą Blige? No spójrzmy prawdzie w oczy. Niewielu ma mozliwość i zezwolenie na spoglądanie na władce, nie? A Hadde sam nakazał jej spojrzeć na niego. Poza tym... Czemu on składa jej przysięgę? O.o No dobra, czuje ze tu sie z tego zrobi cos wiecej i czuje, ze Hadde to robi w konkretnym celu, którego teraz nie zdradzę, bo chce zobaczyć jak sie akcja rozkręci i czy miałam z tym racje ;p Ale serio, gdybym spotkała takiego przystojnego smoczego władce, to bym od razu mu padła do stóp... niestety, taka to ja jestm :/ Spotkaj czarującego chłopa i juz nie ma odwrotu!
    Jak ty tak mozesz! Skonczyc w takim momencie? Pisaj kochana drugi rozdział, prooosze! wlasciwie trzeci xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem... ja też go już kocham, chociaż ogólnie jest czarnym charakterem i nie planuję go w nic poważnego angażować. Ale jeszcze się okaże, że ma swoje dobre strony...
      Na razie nie mogę zdradzić tego, co planuję zrobić z Blige... i do czego ona właściwie jest potrzebna Władcy Smoków i w ogóle po co to wszystko. Zapewniam jednak, że te walki mają jednak sens... nie tylko rozrywkowy. A Hadde kazał jej spojrzeć na niego, żeby sama oceniła, czy w jego oczach kryje się kłamstwo czy nie. Bo trudno zobaczyć czyjś wyraz twarzy, kiedy wpatrujesz się w podłogę ;D

      Usuń
  2. Moja biedna głowa też jest bombardowana masą myśli. kurczaczki! O co mu chodzi?!?!?!?!
    WTH?! a skad on wiedział, że Blige jest w niewoli? jest az taka sławna, że słuchy o jej wyczynach doszły do lasu, w którym mieszkali? w ogóle jak ktos moze sie porywac na akcje ratunkową nie majac zadnych kompetencji w tym kierunku? mogł sie chociaz nauczyc bic w ciagu tych 8lat! a tu co? wpadł, złapali go, zawlekli na arene i zabija.. hm... a moze hadde planuje rozmnozenie gatunku? w sumie dawniej sie zdarzało ze pan rozmnazał swoich niewolników...
    I w ogole jakim cudem ona poznała remiego skoro miał kaptur na głowie?! mineło 8 lat z ziecka stał sie mezczyzna! musiał sie zmienic! jak po 8 latach mogła go rozpoznac!? i to ubranego w kaptur!?;O
    cholera... hadde to bezlitosny dran bez krzty czegokolwiek cieplejszego. normalnie socjopata! ale uparłam sie na rozmnazanie wiec to mi pasuje pod te teorie ;P przeciez nawet on musi sobie zdawac sprawe, że smoki t rasa wojownikow, i jak zabraknie innych ras które moga gnebic- smoki zaczna rzucac sie sobie do gardel. teraz on rzadzi, ale jak zabraknie "wspolnego wroga", będzie nastepnym celem. Gdy jest za spokojnie, ludzie maja szanse na myslenie, a wtedy pojawiaja sie ambicje, mysli o obaleniu wladcy z tronu i zajecia jego miejsca... socjopaci sa inteligentni... albo... on ja testuje, testuje jej wytrzymałosc i siłe uczuc. ale dlaczego? dlaczego szuka sposobu, który pozwoli ja lepiej kontrolowac? co on w stosunku do niej zaplanował? ;x
    LOOOL ona mnie rozwala. mysli, mysli, wyzywa go... a potem sobie przypomina, że on czyta w myslach! xD Hadde musi miec duzy dystans i silne nerwy skoro nie przejmuje sie obelgami kierowanymi pod jego adresem w myslach wszystkich ludzi xD
    o masakra, ale czemu wszyscy sa nafaszerowani narkotykami? ;oblige chyba jest jedyna czasta pod tym wzgledem... w ogole co ile dni oni biora udział w walkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi ;] No, nie aż taka sławna, ale dlaczego nie miałby usłyszeć o Blige, skoro wygina ciało śmiało na tej arenie już od ośmiu lat? Jest w pewnym sensie maskotką (albo czarnym koniem...), nic więc dziwnego, że się o niej mówi. Remi chciał ją uratować, bo jest jedną z nielicznych żyjących przedstawicielek kociej rasy. No i jest... a przynajmniej była jego przyjaciółką. Niestety, nie spodziewał się, że ochrona będzie tak ścisła i wyszkolona.
      Blige go poznała po ogonie ;DDD Wystawał spod płaszcza ;DD
      Cóż, Hadde miał wyjść na bezlitosnego drania, ale w sumie... Ja sama jeszcze nie wiem, co z nim zrobię, toteż nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć twoim domysłom. Zobaczymy, jak potem wyjdzie.
      LOL wiem! Ja uwielbiam te fragmenty, kiedy w głowie Blige zaczynają krążyć bezczelne i uwłaczające godności Hadde myśli, a potem mentalny SLAP! - przecież on wie! XD Władca Smoków musi nieźle się bawić. Zresztą, on nie korzysta z tej umiejętności cały czas - to byłoby niebezpieczne dla jego psychiki ;D Zapewniam jednak, że kiedy rozmawiał z Blige, wrota do jego umysłu stały otworem - z całą pewnością nie chciał, by umknęła mu nawet jedna myśl Blige.
      Nie wszyscy zawodnicy bywają nafaszerowani. Zdarzają się całkiem trzeźwi, ale większość jednak trzeba pobudzić do działania chemią. Nie wszyscy są obdarzeni silną wolą przeżycia i nie chcą walczyć... Poza tym, rozwścieczony przez narkotyk zawodnik jest zdecydowanie bardziej godny uwagi publiczności niż rozżalona ofiara ataku smoków...

      Usuń
  3. Witam,
    wspaniały rozdział... opis Hadde rewelacja.... czyżby mi się wydawało, ale władca traktuje naszą Blige inaczej... sam chciał aby na niego spojrzała... mam nadzieje, że uda jej się wygrać te walki...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, Hadde traktuje Blige inaczej, gdyż wiąże z nią pewne plany ;] Na szczęście dziewczyna już niedługo nie będzie musiała walczyć, przynajmniej na arenie.

      Usuń