Nair usiadł, wyciągając przed siebie nogi, świadom spoczywających na nim spojrzeń dwóch kotów. Remi wyglądał tak, jakby miał zamiar rzucić się na niego przy pierwszej nadarzającej się okazji, podczas gdy Blige siedziała ze zmarszczonymi brwiami na brzegu łóżka. Najwyraźniej wymiana zdań pomiędzy nim a jej chłoptasiem dała jej co nieco do myślenia. Wyraz jej twarzy zdradzał niedowierzanie, za co Nair nie mógł jej winić. Sam nigdy by nie uwierzył w podobne słowa, gdyby nie fakt, że Remi miał rację. Jego plan, który do tej pory bezbłędnie realizował, rzeczywiście polegał na pozbyciu się wszystkich istot, które zamieszkiwały całą krainę.
Aczkolwiek z innych powodów, niż pokazującemu pazurki kocurowi się wydawało.
Z rozmowy, którą przeprowadzili wcześniej, wynikało, że Remi nie ma o niczym pojęcia. Doszły do jego uszu informacje tylko o tym, że Hadde zamierza zabijać. Wciąż i wciąż, aż kraina stanie się bezludna. Wspomniał coś o mrocznych rytuałach, które miały przywołać żądne krwi demony prosto z piekła. Oświadczył, że uważa te praktyki za odrażające i godne pogardy.
Hm, jakby cokolwiek go to obchodziło. Udawał jednak, że został przejrzany na wskroś i dopilnował, by mina mu zrzedła w poczuciu winy. Po chwili pozbawił dzieciaka przytomności i zaczął się zastanawiać, na ile mógłby mu zaufać. Nie ukrywał przed samym sobą, że przydałby mu się sojusznik. Zawsze działał sam. I choć uważał, że wyniki są zadowalające, możliwe, że od dawna czekał na dogodny moment.
Wiedział, że jeśli podzieli się z kotami swoją tajemnicą, wszystko szlag weźmie. Ale przecież to było mu na rękę. Musiał im tylko zaufać i wierzyć, że oni odwzajemnią mu się tym samym uczuciem.
Świdrujące spojrzenia zmusiły go w końcu do podjęcia decyzji. Nikt się nie odzywał, atmosfera stawała się coraz bardziej nieznośna. Nie mogli tak stać w nieskończoność.
- To prawda, moim pragnieniem jest pozbycie się wszystkim mieszkańców Międzyziemia. W krwawy sposób, to też prawda, przy udziale demonów. Nie będę się niczego wypierał... Remi, prawda?
- Międzyziemie? - podchwyciła Blige.
- Ty... - Remi pobladł na twarzy i zagryzł dolną wargę. Oczy mu błyszczały z wściekłości. - Jak możesz w ogóle zachowywać spokój? Mówisz o tym, jak pozbawiłeś życia tysiące istnień!
Nair wzruszył ramionami.
- Ponieważ ich śmierć nie miała żadnego znaczenia.
Remi wydał z siebie coś na kształt warknięcia i jęku.
- Mordowałeś całe klany, rozdzielałeś rodziny, organizowałeś tę krwawą jatkę tylko po to, by smoki mogły się świetnie bawić!
- Nie znałeś ich, Remi, i nigdy nie poznasz. Więc cóż, wypowiadasz się w imieniu przegranych? Chcesz ich pomścić? Proszę bardzo, możemy zacząć się bić, jeśli tego chcesz.
- Nie! - Blige gwałtownie wstała i zaczęła wyłamywać ze zdenerwowania palce. Wzrok wbiła w podłogę. - Nikt nie będzie się tutaj bił! Hadde, proszę... słyszałam, że jesteś bezdusznym draniem, ale nie o to tutaj chodzi, prawda? Drażnisz Remiego, ponieważ wiesz o wiele więcej, niż on, i bawi cię jego niewiedza. Sprawdzasz nas oboje. I co miałeś na myśli, mówiąc o mieszkańcach Międzyziemia?
Hadde przywołał na usta łobuzerski uśmiech. Nie powiedział tego na głos, ale nagle poczuł podziw dla dziewczyny. Cóż, przynajmniej wydawała się bardziej rozgarnięta od swojego przyjaciela, który zachowywał się jak kogut gotujący do walki. Adrenalina buzowała w jego żyłach.
Najwyraźniej oboje nie przypadli sobie do gustu.
- Miałem na myśli tę krainę. Czy wymiar, co chyba jest lepszym określeniem. Nazywa się Międzyziemię, bo, cóż, znajduje się pomiędzy dwoma ziemiami.
Remi prychnął i skrzyżował ramiona na piersi. Oho, kogut bojowy stroszy piórka - pomyślał Hadde, nie przestając się uśmiechać.
- Myślicie, że oszalałem?
- No, chyba nasłuchałeś się jakichś bajek...
- Remi... - Blige posłała przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie. - Posłuchajmy tego, co Hadde ma do powiedzenia. Potem możesz wydawać osądy.
- Och, więc ty jesteś w stanie mi uwierzyć, dziewczyno?
Spojrzenie dziewczyny na krótką chwilę skrzyżowało się z jego spojrzeniem, w którym czaiło się wyzwanie.
- No, jeszcze nie wiem. Spędziłam jednak więcej czasu w tym pałacu i wiem, że smoczy klan na pewno nie pozwoliłby na to, by przewodził im ktoś niespełna rozumu. Nawet, gdyby nie okazywał tego na co dzień, ktoś zawsze mu towarzyszy, więc wszelkie oznaki, hm, dziwactwa, zostałyby zauważone.
- Chyba, że Hadde potrafi zręcznie ukryć się przed niepożądanymi spojrzeniami - odciął się Remi. - Dowodem jest fakt, że udało mu się dotrzeć tu niepostrzeżenie. Gdyby było inaczej, wyczułbym obecność strażników pilnujących swego pana i władcy.
- Owszem, przyszedłem tutaj sam. Ta sprawa nie dotyczy moich poddanych.
- No, oczywiście, w końcu ich też planujesz unicestwić. Z całą pewnością nie przyjęliby tej wiadomości z entuzjazmem.
Hadde, nie spuszczając wzroku z Remiego, najpierw rozkrzyżował nogi w kostkach, by po chwili ponownie je skrzyżować.
- Tej informacji nie potraktowałeś jako produkt umysłu szaleńca - powiedział w końcu. Ta farsa trwała już za długo, ale postawa przedstawiciela kociego klanu nie zachęcała do zwierzeń. Wręcz przeciwnie.
- Nie, ponieważ z wiarygodnego źródła wiem, że ten plan ma sens.
- O, wiarygodne źródło? Naprawdę?
Remi poruszył ogonem, ale nic nie powiedział. Hadde postanowił zirytować go jeszcze trochę.
- To źródło powiedziało ci tylko o tym, że te wszystkie morderstwa na arenie mają na celu wezwanie do tego świata demonów, które dokonają dzieła zniszczenia?
Chłopak dalej się nie odzywał, ale jego ogon poruszał się w złości. Albo irytacji.
- W takim razie muszę pozbawić cię złudzeń. Twoje źródło jest niedoinformowane. Owszem, za pomocą pewnej ilości krwi można do tego świata wezwać demona. Muszę cię jednak rozczarować. Nigdy nie utoczyłem z żadnej istoty nawet kropli krwi w niecnych celach.
- Proszę, jaki hipokryta - oświadczył Remi ociekającym słodyczą głosem. - Oczywiście, że nie ubrudziłeś sobie rączek, ale wykorzystywałeś do tego innych.
- Dość! - Blige uniosła dłoń. - To nie ma sensu. Wciąż skaczecie sobie do gardeł. Proszę, jeśli przyszedłeś tutaj, żeby wyciągnąć z Hadde informacje, nie czynisz wielkich postępów. Kusisz los, Remi.
Nair, który tymczasowo zamknął drzwi swojego umysłu, żeby koncentrować się tylko na swoich myślach, na chwilę zajrzał do umysłu dziewczyny. Oczywiście, że była potulna. Lata spędzone na arenie, kiedy zabijała dla jego kaprysu, stępiły jej pazury. Remi był nowy, nie doznał tylu cierpień, co dziewczyna. Nie rozumiał tutejszych praw, nadal miał w sobie dumę i odwagę. Blige natomiast wiedziała, że jeśli chce jeszcze pożyć, musi nauczyć się zginać kark.
W tym momencie czuła się bardzo niepewnie. Nie wiedziała, jak powinna zwracać się do niego - do Hadde, który przekradł się do jej pokoju pod osłoną nocy i siedział w tak nonszalancki sposób na twardym krześle, jednym z nielicznych elementów wyposażenia pomieszczenia. Myślała o tym, by Remi jakimś nierozważnym słowem nie przekroczył niewidzialnej granicy cierpliwości Hadde. Oczywiście, że o nim samym nie miała najlepszego zdania, ale podziwiała w nim to wszystko, co inne kobiety. Nair wiedział, że jest atrakcyjny i nie dziwiły go komplementy, którymi obsypywały go w myślach przedstawicielki płci pięknej. Właściwie myśli Blige były dość nieśmiałe, jego kochanki pozwalały sobie na wiele więcej.
Remi źle zinterpretował jego uśmiech. Oczywiście, jakżeby inaczej. Podczas gdy Hadde uśmiechał się pobłażliwie do myśli dziewczyny, młode tygrysiątko pomyślało, że Nair posyła mu uśmiech politowania.
- Skoro jesteś taki wszechwiedzący, może w takim razie nas uświadomisz? Powiedziałeś ,,a", należałoby więc powiedzieć ,,b". Posłuchajmy, jak się tłumaczysz.
Remi z impetem opadł na brzeg łóżka, aż drewno skrzypnęło. Z oczu chłopaka niemal posypały się iskry.
Na chwilę zapadła cisza, a Hadde zamknął swój umysł. Nie chciał słuchać mentalnych obelg, które wychodziły z umysłu Remiego.
- Czy wiecie, ile lat minęło od czasu, kiedy ludzkość została zamknięta w Międzyziemiu?
- Ludzkość? - Remi uniósł brwi. - Mówisz o wymarłej rasie? Słyszałem, że nasze ciała są kształtowane na ich wzór, dlatego nie ma między gatunkami tak wielkiej różnicy, jak mogłoby się wydawać.
- Owszem, wszyscy mamy po dwie ręce i nogi, no i jedną głowę na karku. Członkowie niektórych ras potrafią transformować różne części swego ciała, ale ich zwyczajna forma jest zbliżona do zwykłej, ludzkiej sylwetki. Ludzie byli jednak równi sobie wyglądem, bez zwierzęcych atrybutów. Nadal istniały rasy, ponieważ ludzie musieli przystosować się do różnych klimatów, toteż wyróżniali się na przykład różnym kolorem skóry. Tutaj jednak nie ma tak skrajnych klimatów, więc ta różnorodność skóry zanikła.
- Chcesz powiedzieć, że ludzie, istoty bez żadnych zwierzęcych atrybutów, rzeczywiście istnieli? - zapytała Blige, a jej oczy były wielkie jak spodki. Uszy wystawały z jej włosów niczym dwa rogi.
Hadde nieoczekiwanie pomyślał, że wygląda słodko. Jak na kocicę, oczywiście. No i to ciało...
Ale nie mógł się rozpraszać. Nie przyszedł tu po to, by korzystać z wdzięków dziewczyny.
- Tak. Wszyscy mieszkańcy Międzyziemia są ich potomkami.
Remi nie wyglądał na przekonanego.
- A skąd niby to wiesz?
Nair wskazał na siebie.
- Część mojej duszy sięga czasów początku. Czasów, kiedy człowiek po raz pierwszy postawił stopę w tym wymiarze.
Dwa koty intensywnie przewiercały go wzrokiem.
- No dobrze, zacznijmy od samego początku - westchnął Hadde, próbując przybrać najwygodniejszą pozycję. I zaczął swoją opowieść; historię, którą od tak dawna nosił w sobie, że nabrała niemal cech baśni.
Ciekawość była pierwszym krokiem do piekła, tak mówili, a dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. A ludzkość cechowała nie tylko chorobliwa ciekawość, ale i chęć poznania tajemnic całego wszechświata. Rok za rokiem, epoka za epoką, era za erą doskonalili swe narzędzia poznania, ulepszali swój styl życia, aż w końcu wyczerpali zasoby Ziemi, która stała się ich domem i cierpiała w milczeniu, kiedy ludzkie ręce wyrywały z jej ciała kamień za kamieniem, by dokopać się do skrywanych przez nią skarbów.
Planeta stała się niezdatna do życia. Kwaśne deszcze nie ustawały, ciężkie chmury zakrywały niebieskie kiedyś niebo. Roślinność obumierała, klimat się zmieniał. Ludzkość zamknęła się w twierdzach ze szkła, kamienia i żelaza, tworząc w nich namiastkę tego, co kiedyś było naturalnym klimatem. Ale nie trwało to długo - coraz ciężej było zdobyć jedzenie i nieskażoną wodę. Istniały hodowle zwierząt oraz jadalnych roślin, a maszyny pracowały dzień i noc, by oczyścić kwaśne opady, ale nadeszła chwila, kiedy i to zawiodło.
Wtedy jednak nastąpił przełom. Naukowcy, którzy w pocie czoła pracowali nad planem ewakuacji, odkryli sposób na przedostanie się do innego wymiaru. Nikt już nie wierzył w Boga czy inne siły nadprzyrodzone, ale kiedy otwarły się przed nimi tajemnicze wrota, napełniła ich jakaś nabożna trwoga. Nie powstrzymało to ich jednak przed przekroczeniem granicy.
Nikt nie pamiętał imienia tego, który pierwszy postawił stopę ,,po drugiej stronie". W końcu nie miało to znaczenia, choć ten czyn miał odmienić losy całej ludzkości...
Okazało się, że ludzkość wkroczyła na świętą ziemię. Weszli przez bramę, którą kiedyś zamknięto za pierwszymi ludźmi, którzy zdradzili zaufanie Boga. Aniołowie, którzy mieli strzec bramy, dawno już zapomnieli o swoim obowiązku - i to może z powodu poczucia winy zawarli z ludzkością przymierze, zamiast wykopać ich z powrotem do ziemskiego wymiaru. Obiecali, że odnowią Ziemię - proces zajmie im jednak wiele lat, może całe wieki. W zamian ludzkość miała korzystać z dobrodziejstw niebiańskiego wymiaru.
Ale ludzkość nie wiedziała, że nie byli mile widziani w Niebie. Raz zostali z niego wygnani, a nikt ich nie zaprosił z powrotem; weszli bez pozwolenia, na siłę, i nawet nie przeprosili. Aniołom zabroniono o tym mówić, choć ich czyste serca mogły sprzeciwiać się podobnemu traktowaniu. Rozkaz był jednak absolutny i nikt nie pisnął nawet słówka.
Ludzkość dała się ponieść pysze. Oto stali się panami Nieba! Z miną właściciela przechadzali się po niebiańskich łąkach, gdzie trawa miękko uginała się pod stopami przybyszów. Oczy ludzkich mężczyzn zaczęły śledzić kroki roześmianych anielic, które z dobroci serca opiekowały się każdą istotą. Ich złociste włosy, błękitne oczy, alabastrowe cery, jedwabiste skóry i powabne ciała wzbudzały pożądanie w tych, którzy mieli do czynienia jedynie z ludzkimi kobietami. Zaczęli się więc zastanawiać, jakby by to było z anielicą...
Oczywiście nikt z nich nie podejrzewał, że nigdy nie zdołaliby dotknąć skrzydlatej istoty bez jej wyraźnej zgody, a ich bluźniercze myśli śledzi On, Wszechmocny, Ręka Sprawiedliwości.
Wystarczyło mgnienie oka. Nagle ludzkość znalazła się na obcym terenie. Długo, bardzo długo szukali wyjścia - bramy, którą otworzyli. Gdziekolwiek jednak nie zaszli, zawsze wracali w to samo miejsce. Wtedy wszyscy padli na kolana i zaczęli modlić się i zawodzić - ale Bóg pozostał głuchy na ich prośby. Czyż nie dał im szansy? Czyż kraina, w której mieli żyć, nie była piękna?
Nie mogli jednak postępować tak, jak sobie tego życzyli; tej ziemi nie wzięli w posiadanie. Ziemia sama z siebie dawała im tyle, ile potrzebowali. Wkrótce w ich ciałach zaczęły zachodzić zmiany - niektórzy zorientowali się, że nie mogą żyć na powierzchni, jedynie pod wodą. Inni przemierzali równiny i lasy niczym wiatr. Niektórzy otrzymali dar latania, a ich ciała zaczęły pokrywać się piórami.
Wszystko nie dokonało się od razu. Czasem przez dwa, trzy pokolenia rasy ewoluowały. Każdy, kto narodził się na nowej ziemi, był bardziej doskonały, niż jego matka i ojciec. Aż w końcu, po wielu stuleciach, ludzkość zasymilowała się kompletnie z przyrodą i zaczęła żyć z nią w symbiozie. Nagle łańcuch pokarmowy nabrał znaczenia. Nie było już ,,człowieka" - była ofiara i drapieżca. I trzeba było zgodnie z tymi prawami żyć.
To jednak nie mogło być takie proste. Z powodu kaprysu lub ciekawości, na świat przyszły stworzenia mityczne: smoki. Ich pierwsi przedstawiciele, a było ich dokładnie dwóch, stanęli na czele łańcucha pokarmowego. Właściwie na początku nie różnili się niczym od zwykłego człowieka - nie posiadali żadnych cech zwierzęcia. Rozbudzili w ludziach nadzieje. Czyżby ich grzechy miały zostać im przebaczone? Czyżby zbliżał się dzień, w którym będą mogli powrócić? Najstarsi ze łzami w oczach wypatrywali dnia, w którym niebo miało się przed nimi otworzyć.
Kiedy dwoje młodych smoków podrosło, otrzymali rozkaz: zabijać. Nie wiedzieli, kto im kazał. Wiedzieli, że muszą się podporządkować. Rozkaz: zabić i rozmnożyć się. Ich ciała zaczęły rozciągać się przy pierwszej transformacji, ale kiedy dwie bestie stanęły obok siebie i wydały z gardzieli przerażający ryk, historia Międzyziemia rozpoczęła się właśnie w tamtej chwili.
Remi pokręcił nosem. Z jakiegoś powodu historia Hadde nie wydała mu się absurdalna. Miał jednak wątpliwości.
- Jeśli rzeczywiście jest tak, jak mówisz, i jacyś aniołowie obiecali nam powrót na Ziemię... Dlaczego nikt z nas o tym nie słyszał?
- Ktoś zatroszczył się o to, by ta wiedza nie przetrwała - odparł Hadde bez wahania. - Smoki miały zabijać, żeby pozbyć się niewygodnych dowodów.
- To się nie zgadza. - Blige pokręciła głową. - Gdyby było tak, jak mówisz, wszyscy już dawno byśmy wyginęli. Od ilu lat to już trwa? Dwóch, trzech tysięcy? Wy ciągle zabijacie, ale wiele ras żyje i ma się dobrze.
Hadde pokiwał głową.
- I tu dochodzimy do sedna problemu.
Remi, mimo woli, słuchał uważnie.
- I tak już powiedziałem za wiele, ale to, co teraz powiem, zaważy na przyszłości nas wszystkich. Jestem całkowicie pewien, że nie tylko wy przysłuchujecie się moim słowom... Muszę jednak podjąć to ryzyko. To wszystko już za długo trwa. Remi, ty zrobiłeś już pierwszy krok. Jesteś gotów skoczyć w przepaść?
Chłopak wzruszył ramionami. To metaforyczne wyrażanie się Hadde nie przypadło mu do gustu. Postanowił jednak nie wyskakiwać z żadną głupotą. Na razie.
- Dusza każdego stworzenia zamieszkującego Międzyziemię jest uwięziona w tym miejscu dopóty, dopóki nie odpokutuje za swój grzech. Znaczy to, że jeśli umrze - śmiercią naturalną czy też przez jakiś nieszczęśliwy przypadek - zostaje umieszczona w nowym ciele. Innymi słowy, jeśli ktoś się rodzi, znaczy to, że ktoś inny umarł. Ci na górze - tu Nair spojrzał znacząco w górę - wszystko to kontrolują. Nie może nas być więcej, niż nas przybyło. Pokolenie za pokoleniem, umieramy i rodzimy się. Wciąż jesteśmy tą samą osobą, tyle że w nowym ciele. Ten proces będzie trwał dopóty, dopóki owa dusza nie dozna wstrząsu, którym może być na przykład morderstwo z pełną premedytacją, wśród chichotów i wiwatów rozlegających się z widowni... Tak upokarzająca śmierć jest w stanie wyzwolić duszę, która wraca na Ziemię. Planowałem oswabadzać tylu, ilu się da, zanim mnie nakryją, ale jest już za późno.
Blige poczuła, że opuszczają ją siły. Że niby uczestniczyła w większym planie... Nie, nie wierzyła w to! A jednak... Coś w niej samej kazało jej wierzyć. Więc może to prawda, że kiedyś była kimś innym? Że zbiera nowe doświadczenia, choć kiedyś jej dusza przebywała w innym ciele?
Ta świadomość była... straszna.
- Ale, jeśli to prawda - odezwał się po chwili Remi, nadal niedowierzający - to dlaczego Niebo nie interweniowało? Chyba mają taką moc?
- Och, to nie jest dla nich takie proste. Po pierwsze, jako pierwszy otrzymałem dar czytania w myślach, a co się z tym wiąże - zamykania własnego umysłu. Myśli wszystkich istot zamieszkujących Międzyziemie są ogólnodostępne, więc ,,góra" ma do nich wgląd przez cały czas. Ja jednak odgrodziłem się od tego wszechwiedzącego spojrzenia i realizowałem swój plan w tajemnicy. Teraz jednak, kiedy wyjawiłem wam swój sekret, to tylko kwestia czasu, jak zainterweniują.
- Co mogą nam zrobić?
- Tego nie wiem. Wiem jednak, że tam na górze panuje straszna biurokracja, więc zanim poczynią jakieś kroki, mamy trochę czasu na przemyślenie strategii. Jestem pewien, że nasze dusze nie trafią prosto na Ziemię, jeśli aniołowie dostaną nas w swoje ręce. Raczej stworzą dla nas nowy wymiar i każą o wszystkim zapomnieć. Dlatego musimy wezwać demony.
- A więc jednak!
- Owszem. Ale przywołuje się je inaczej, niż myślisz.
- Tak?
Nair pokiwał głową.
- Trzeba popełnić niegodziwość. Krew to podrzędna sprawa. W ciele każdego z nas krąży krew, toteż nie trzeba jej przelewać. Gorzej z niegodziwością.
Remi zazgrzytał zębami.
- No, ty chyba nie jesteś uosobieniem niewinności...
- Nie, ale teraz, kiedy moje powody stały się oczywiste, te wszystkie ofiary tracą na znaczeniu. - Nair spojrzał na Remiego. - Kiedy przyjdzie czas, pomożesz mi?
Przesłał do umysłu chłopaka obraz przedstawiający właściwą sytuację i nie zdziwił się, kiedy oczy Remiego stały się nagle okrągłe niczym spodki. Pobladł. Pasiasty ogon zadrżał.
- No, jeśli to wszystko prawda - wykrztusił - będę współpracował.
Hadde skinął głową. Cóż, ostatnie słowo zostało powiedziane. Teraz musieli obmyślić jakiś plan...
***
Yeee! Jaki długi rozdział! Jestem z niego dumna.
A kontynuując wątek Naruto z poprzedniego rozdziału... OMG. I tak wszyscy wiemy, że sprawiedliwość w końcu zwycięży, ale patrzenie na triumf Madary nie jest zbyt pokrzepiające. Poza tym, dlaczego nagle wszyscy zaczynają kogoś przypominać? Żadnej oryginalności ;/ Najpierw Naruto, Sasuke i Sakura zostali przedstawieni jako nowi Jiraya, Orochimaru i Tsunade. Potem Karin nagle wyskoczyła z mocą, którą posiadała także Kushina. Sasek przypomina jakiegoś swojego pradziada, a Madara nagle stał się Six Paths Sage... *Rage quit*
Przynajmniej w ostatnim chapterze Kisiel poświęcił ze trzy strony na Minato i Kushinę... Uwielbiam, jak portretuje ich relacje. Kushina to boss! ;D
Jeśli są w rozdziale jakieś literówki... Sorry, ale jest już późno, a ja się napisałam ;]
Wchodze i patrze. I co widzę? Nowy rozdział! Przyglądam sie dacie - 15 lutego. Cholera jasna nie mogłaś dać chociaż znaku? No wiesz, jakbyś na gg chociaż napisała "news" to bym siostre z kompa zrzuciła i czytała a tak to siedziałam i myślałam co sie dzieje z Hadde i co oni tam sobie nawymyślali! No ale cóż, ważne ze jest rozdział i ze moge go wreszcie przeczytać <3
OdpowiedzUsuńA jednak! Holender! Czyli ze nasz kochany ( właściwie MÓJ) kochany Hadde ( no cóż, w każdym twoim opowiadaniu muszę mieć swojego ukochanego bohatera i zazwyczaj jest to mężczyzna, ale co poradzić... masz talent do przystojnych i czarujących postaci...!) jednak chciał wyeliminować wszystko co pełza po ziemi. Cudnie. Mam nadzieje ze mu przejdzie ta myśl, albo ze chociaż w trakcie opowiadania poda odpowiednio przekonujące argumenty i jakoś mu to wybaczę...
Jakieś rytuały? O.o Nie wydaje mi sie, chyba Remiego troche fantazja poniosła! xD No nie wierze ze jednak Hadde to powiedział! O raju haha xD On ma irlandzkie poczucie humory, wiesz? XD Serii, jakbym miała Naira zakwalifikować do jakiegoś kraju z pewnością byłaby to irlandia. No cóż, nie wiem jak u niego z piciem, ale jeśli lubi sobie sporo pociągnąć to będzie już irlandczykiem z krwi i kości... xD i łobuzerski uśmiech <3 O boże, kocham Hadde! Jakbym takiego drania spotkała w rzeczywistości od razu bym sie zakochała... xD Dialog między Hadde i Remim jest niesamowity. Naprawde no! Jak dla mnie to wygląda tak, ze Remiemu wydaje sie ze ma Naira w garści, podaczas gdy tak naprawde jest nieco inaczej. Po drugie Blige... Ja bym sie w sumie bała tak wstać i powiedzieć ze mają przestać ze sobą waliczyc słownie i ze nie bedzie tam zadnej bijatyki.No ale to tylko ja... Z drugiej strony ma racje troche co do tego ze w sumie juz spędziła tam 8 lat i wie troche wiecej niz Remi na temat tego wszystkiego. No moze nie miała pojęcia o celu walk, no ale zobaczymy. Ale serio mam wrażenie, ze jak Remi i Blige zostaną w to wplątani, to romans Blige-Nair jest bardzo prawdopodobny... xD
Remi i Nair mają tak... podobne charaktery! Droczą sie ze sobą jakby byli rodzeństwem! Albo małżeństwem z wieloletnim stażem... xD a Blige w tym wszystkim obiera stanowisko osoby która ma "naprawić zepsuty związek" jeśli wiesz o co mi chodzi xD tak to przynajmniej wygląda haha.
Ej, który rok/wiek jest tutaj? w sensie w opowiadaniu? Bo wiesz, reakcja Blige na fakt ze ludzie kiedyś istnieli... Ej, ale czy to znaczy ze Hadde chce wyniszczyć wszystkie rasy by znowu ludzie powstali? XD Ale ja jestem dziwna! A poza tym już widzę kolejne oznaki romansu! No już Hadde zaczyna zauważać słodkość Blige, buahahah! a wcześniej był "pod wrażeniem" nieśmiałości jej myśli, ah! xD
Kurcze, tak opisałaś tą historię, legendę o Międzyziemiu ze nie wiem... super, bym powiedziała ze ta przemiana ludzkości to troche jak odwrotna ewolucja, nie? hah, ale naprawde historia bezbłędna :D Czytamy o reakcjach słuchaczy xD
Nie. To mi sie nie podoba. Juz ta sprawa z wyzwoleniem duszy mi sie wydaje nie bardzo na miejscu i tu Hadde przegiął. Kto mu w coś takiego uwierzy? *wali głową w ściane* Hadde! Słuchaj, przystojniaku! Co ty mi straszysz ludzi? a właściwie koty? Ja Ci dam! Za kare wpadniesz do mnie na wykład z obchodzenia sie z innymi istotami żyjącymi. I postawisz mi obiad, bo ja biedny student jestem i tylko nadaję sie do giving a lecture.
A tak w ogóle co to za scena była? No ludzie ja chce wiedziec czym nastraszył Remiego! I czemu Blige tak zaniemówiła? No ja wiem ze to szok i w ogóle ale mogłaby coś wiecej powiedziec..
Kiedy news? :D
Co? Jak to? :( Przecież wysłałam wiadomość na gadu zaraz po tym, jak opublikowałam rozdział... Jestem pewna, że się nie pomyliłam, bo znajdujesz się na górze kontaktów :D No chyba, że internet zdążył mi paść i wiadomość się nie wysłała, ale wtedy raczej gadu dałoby mi znać, że niczego nie wysłano...
UsuńNiestety, ale plan Hadde nadal jest w mocy. I będzie go realizował z drobną pomocą swoich nowo pozyskanych wspólników. Już nawet wymyśliłam zakończenie tej historii, więc będę się trzymać swojego pomysłu. Innymi słowy, każdy mieszkaniec Międzyziemia kopnie prędzej czy później w kalendarz.
Nair to mężczyzna-marzenie wiem.... chociaż to drań. I całkiem nierzeczywisty, ale kto by się przejmował, całe to opowiadanie jest przecież utrzymane w nierzeczywistym tonie. Ja i moja miłość do fantasy :D Nad romansem Nair i Blige wciąż się zastanawiam. Nie zamierzałam kombinować, ale ta myśl coraz bardziej mi się podoba. Nie wiem natomiast, co zrobić z Remim... Nie chciałabym go poświęcać gdzieś po drodze tylko po to, by oczyścić drogę dla romansu Naira i Blige. Oczywiście, chłopak może zostać odsunięty na dalszy plan i pogodzić się z rozwojem wypadków, ale jakoś mi to do niego nie pasuje... Płynie w nim gorąca krew :D
Wiem! Spięcia pomiędzy Hadde a Remim są bezcenne! Pewnie im nie przejdzie nawet, jeśli zrobię z nich kiedyś najlepszych przyjaciół... Jeśli do tego kiedykolwiek dojdzie, co nie jest wcale takie pewne.
Ale... ale... Hadde mówi prawdę :O Możesz mu nie wierzyć, ale podczas tej długiej przemowy nie wyszło z jego ust ani jedno kłamstwo. Nawet jego myśli, które zaczęły krążyć wokół Blige i jej urody, nie były kłamstwem :D Trochę koty nastraszył, ale to, co nadejdzie później, będzie o wiele gorsze. W końcu nawet Hadde nie wie, jak wszystko się potoczy, ale nadal zamierza wyzwolić wszystkich z tej klatki, w której zostali zamknięci i odesłać ich na Ziemię ;]
Hm... ale to głupie. Skoro chce wyeliminowac wszystkie rasy, po co mu wspolnik? moze sie zdarzyc cos co spowoduje ze wspolnik sie rozmysli, wyda go, przeszklodzi w jakikolwiek sposob i co wtedy.a tu prosze, nie dosc ze mysli o wspolniku, to jeszcze o tkim z innej rasy. ale przeciez remi sam powiedział, że uwaza to za chore. zreszta nikt nie dazy do samobojstwa, inaczej blige juz dawno umarłaby na arenie, a jednak stara sie przezyc i odwlec moment smierci... Hadde musiałby miec jakies dobre uzasadnienie, aby koty mu zaufały i pomogły...
OdpowiedzUsuńNO! W koncu hadde zuwaza Blige, co idealnie wpasowuje sie w moj plan zeswatania ich! XD a remi... mam takie same odczucia jak hadde wzgledem kogucika. Jakos nie potrafie go polubić :(
Chciałam cos napisac nt zachowania remiego i odczuc hadde ale zupełnie mnie rozbroił fakt, ze hadde pomyslal ze blige jest słodka! Xd
ładna historia. szkoda tylko, że wszyscy z tej samej rasy podzielili sie na rozne gatunki, cos jak wieza babel z pomieszaniem jezykow, tylko tutaj z mixem kodu genetycznego.
JAKA NIEGODZIWOSC?! czemu tylko remi wie na czym to polega? czemu tylko remiego prosi o pomoc a blige o wszystkim opowiada?
ps. siegam po najnowszy cjhapter naruciaka i z slinotokiem przeczytam o ich relacjach!
ps2 wiem, wiem poizom komentarza ponizje krytyki, ale cóż:(
To wcale nie jest głupie. Musiałam się dużo namyśleć, żeby pomysłowo połączyć to wszystko, więc nie nazwałabym rozwoju wydarzeń głupim :D Wspólnik jest potrzebny Hadde po to, by wszystko diabli wzięli... albo raczej aniołowie w tym przypadku. Bo pomyśl, ile lat mogłoby mu zająć pozbywanie się wszystkich ras na świecie? Owszem, na początku to wystarczało, ale wiedział, że Niebo w końcu powiąże ze sobą fakty. Teraz, kiedy Nair ze wszystkim się zdradził, aniołowie zainterweniują i rozpęta się piekło... no, tak jakby ;D Skrzydlaci będą się starać zatrzymać tyle dusz, ile się da, gdy tymczasem Hadde razem z Blige i Remim będą się przeciwstawiać tym działaniom, a co trzy pary rąk to nie jedna. Hadde wie, że sam nie podoła temu zadaniu. Tymczasem wyszkolił sobie niebezpieczną zabójczynię i zwerbował Remiego, który dla Blige zrobi prawie wszystko, w tym zacznie współpracować z Hadde.
Usuńps. Blige przetrwała na arenie przez tyle lat nie tylko dzięki własnym umiejętnościom, ale sza! O tym później będzie mowa ;]
Hm. a lubię Remiego :D Ale to ja stworzyłam tę postać, więc może dlatego. Albo dlatego, że podobają mi się spięcia między nim a Hadde. Na razie. Kto wie, może jeszcze zostaną przyjaciółmi.
No ba, Blige potrafi być supersłodka, jeśli się postara! :D
No, nie podzielili się z własnej woli. Ale pasuje tu przywołana wieża Babel. W końcu tam też zainterweniowała siła wyższa... I ludzka pycha, jeśli dobrze pamiętam.
Hue hue hue! O niegodziwości jeszcze będzie i wtedy zrozumiesz zachowanie Remiego ;] Miałam zamiar umieścić Lucka w przyszłym rozdziale i włożyć w jego usta potrzebne wyjaśnienia, ale zobaczymy, jak to wyjdzie.
I jak, już po lekturze rozdziału? W sumie chyba całkiem ostatniego nie czytam jeszcze. Poczekam trochę, żebym miała więcej do czytania. Może zdążą dokopać Madarze, jak zacznę czytać.
Nie był poniżej krytyki, ale czuję niedosyt ;D
oo, ooo, ooo! jak bedzie lucek to wszystko bedzie ok! :)
Usuńdruga sprawa, przeczytałam twoja odpowiedz mai- ciesze sie ze myslisz nad paringiem hadde z blige, ja teraz goraczkowo mysle jak usunac remiego, oczywiscie bez jego zabijania. w sumie to on wpadł to zamku smokow uratowac blige, on był jej przyjacielem, tyle lat sie nie widzieli... moze ma w domu jakas inna kotke i mase dzieciaczkow? a o blige mysli jak o swoim obowiazku (splodzic wiecej kociaczkow). innymi słowy love moich ulubionych postaci mogłaby sie spokojnie rozwijac i mimo poczatkowej niecheci remiego, mogłby to w koncu zaakceptowac? ;) poza tym i tak wszyscy zgina, wiec brak rozmnazania wpisywałby sie w plan. juz nie wspomne o tym, ze hadde moze spokojnie pomieszac zmysły remiego i wmowic mu ze jego romans z blige jest ok xD
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ta historia bardzo ciekawa o tym wymiarze... więc jednak Hadde dąży do unicestwienia wszystkich ras...
Dużo weny życzę Tobie..
Pozdrawiam serdecznie Żaneta