Remi ukrył się w zaroślach, czekając na zwierzynę. Zdążył złapać dwa króliki i przypiąć je za uszy do paska, zanim ruszył na większego zwierza. Ślinka mu pociekła na myśl o dziczyźnie, ale nie orientował się zbytnio w faunie zamieszkującej ten określony kawałek lasu. Z tego miejsca za blisko było do stolicy, wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Nikt tu jeszcze nie polował - nikt, kogo by znał.
Z tego jednak powodu Remi wrócił niemal pod same mury Leidny po własnych śladach. Chciał sprawdzić, na ile wiarygodny był sam Hadde - mówić mógł sobie, co tylko chciał, ale w końcu liczyły się czyny. Remi nadal mu nie wierzył, choć Nair wyprowadził ich z więzienia. Nie wydał ich na pastwę straży. Zachowywał się tak, jakby rzeczywiście im ufał, choć musiał wiedzieć, że on, Remi, mu nie ufał za grosz. Mimo to, pozwolił sobie nawet na odpoczynek w ich obecności. Zasnął niczym małe dziecko, mogli go nawet zadźgać na śmierć, a zapewne by się nie obudził.
Chłopak westchnął. Po cichu, żeby nie przestraszyć ewentualnej zwierzyny zbliżającej się do jego kryjówki. Sierść królików przy jego pasku pokryta była krwią, a ten zapach potrafił przyciągnąć wielu ciekawskich. I póki sytuacja tego nie wymagała, Remi nie zamierzał całkowicie się przemieniać, straciłby tylko cenne pokłady siły.
Wyczekiwał także innego zwierza... Nasłuchiwał kroków i szumu skrzydeł. Zastanawiał się, jak dużo czasu minie, zanim smoki ruszą w pogoń. Hadde nie był w tej sprawie zbyt precyzyjny, więc mogli tylko mieć nadzieję, że pościg będzie odwlekany tak długo, jak to możliwe. Remi, który wietrzył postęp, zdecydował się pilnować ścieżki. Zdawał sobie sprawę, że jeśli zostanie odkryty, będzie miał nikłe szanse na przeżycie, ale wolał zginąć w walce, niż zostać wystawiony do wiatru!
Nikt jednak nie nadchodził. Remi czekał tak długo, aż zdrętwiały mu wszystkie członki. Żaden smok jednak nie zapuścił się do lasu ani nie przeleciał nad jego głową. Chłopak sam nie wiedział, co powinien o tym sądzić - spodziewał się pościgu albo wysłania przez Hadde jakichś szpiegów, którzy obserwowaliby jego działania z daleka, ale nic takiego nie miało miejsca.
I to też go niepokoiło. No bo czy ten spokój nie był podejrzany? W końcu smoki straciły swojego władcę! Trudno mu było uwierzyć w to, że tak po prostu się z tym pogodzili!
Zwierzyna nie podeszła do jego kryjówki, tak więc Remi wycofał się bezszelestnie, by nazbierać trochę ziół i owoców, które mogły urozmaicić posiłek.
Niepokoił się. Było zbyt cicho. Zbyt... spokojnie.
Nathaniel i Lucyfer wkrótce się pożegnali. Nie zdradzili wiele. Rozmawiali trochę o przeszłości, ale nie powiedzieli im więcej, niż poprzedniego wieczoru zrobił to Hadde. Ani Nair, ani Blige jednak nie naciskali. Oboje czuli, że jeśli to zrobią, napotkają na swojej drodze ścianę, której nie przebiją. Raczej żartowali, niż schodzili na poważne tematy.
Dzięki temu jednak poczuli się ze sobą bardziej związani. A przynajmniej Blige tak myślała. Hadde natomiast zaczął chodzić w kółko i wydeptywać ścieżkę, wyraźnie zdenerwowany.
- Nie możemy im ufać - powiedział w końcu, patrząc w stronę Blige. - Wiem, że wydawali się mili i sympatyczni, no i nie zabili nas, chociaż mieli ku temu okazję... Ale wyczułem, że coś ukrywają. Spróbowałem wejść do ich umysłów, ale okazało się to niemożliwe.
- Hadde... Przecież ty sam nie powiedziałeś nam wszystkiego, co wiesz, prawda?
Nair skrzywił się.
- Większą część powiedziałem. Detale zostawiłem na deser. Zresztą, niepotrzebna nam teraz cała wiedza.
- Może oni też uważają, że nie musimy na razie więcej wiedzieć?
- Może. Ale byliby bardziej wiarygodni, gdyby tak bardzo nie dali po sobie poznać, że wiedzą więcej, niż chcą nam zdradzić.
- Hm.
Nair dalej kręcił się w kółko. Blige ze zdumieniem musiała przyznać, że jeszcze nigdy go takim nie widziała, nie mówiąc o tym, że właściwie nigdy w życiu jeszcze tak się nie napatrzyła na Władcę Smoków! Do tej pory był dla niej nieosiągalny. Nawet nie wzywał jej na audiencję. I chociaż jej oczy mogły spoglądać naprawdę daleko, nigdy nie mogła go znaleźć.
Teraz stał przed nią w całym swym majestacie. Nieznajomy, a jednak bliski. Zaufał jej i Remiemu, zdradzając przed nimi swój plan. Aniołowie potwierdzili jego słowa, więc Blige nie miała już wątpliwości, że to, w czym uczestniczą, jest ważniejsze od nich samych. Nie wiedziała tylko, czy znajdzie w sobie odwagę, by uczestniczyć w tym wszystkim aż do końca.
- Dasz sobie radę. Nie wybrałbym cię, gdybym w ciebie nie wierzył - odezwał się łagodnie Nair, kucając nagle przy Blige. Nawinął na palec gruby kosmyk jej włosów. - Wiem, że mi ufasz. Znasz moją reputację... znasz mnie. Nie jestem żółtodziobem. Nie jestem nieprzygotowany na to, co nas czeka na drodze do naszego wyzwolenia... do wyzwolenia nas wszystkich. Jestem cholernym Hadde! - W jego głosie pobrzmiewało tyle pasji, że Blige spuściła wzrok. Zaraz jednak przyszła jej inna myśl do głowy.
- Nie jesteś już Hadde. Nie jesteś nawet cholernym Hadde. Nazywać cię można teraz tylko eanai... Nairze.
Mężyczna spojrzał na nią ze szczerym zdumieniem w oczach, po czym zachichotał niczym mały chłopiec.
- Wiesz, wyprowadziłem was w te chaszcze i gąszcze, usprawiedliwiając się jakąś karkołomną misją, w którą chyba tylko szaleniec by uwierzył, a nie poprosiłem, byście zwracali się do mnie po imieniu. Ach, chyba rzeczywiście straciłem już na zawsze swój autorytet. Nie żeby było mi bardzo smutno z tego powodu, ale posiadanie władzy miało swoje plusy. A teraz proszę, czeka mnie łoże z mchu i kibelek w krzakach.
- Kiedy byłam mała, nie posiadałam niczego ponad to... No, oprócz mojego ludu. Przyjaciół. Domu, w którym czekali na mnie rodzice...
Blige zamilkła. Ach, tak dawno o nich nie myślała... Minęło już tyle lat, a ona nadal nie potrafiła powstrzymać łez napływających do jej oczu! Co gorsza, obok niej znajdował się główny sprawca owej tragedii, a ona nie miała ochoty zatopić pazurów w jego gardle - i nawet nie dlatego, iż wiedziała, że przegrałaby to starcie. Przecież mogła zemścić się wcześniej, kiedy leżał bezbronny niemal u jej stóp.
Nie, powstrzymywało ją coś innego. Prawda o świecie, w którym żyła.
- Tak, to była przede wszystkim moja wina... Ale musisz wiedzieć jedno. Smoki zostały przydzielone do tej roli, chyba już o tym wspominałem? Za każdym napadem stał ktoś ponad nami, smokami. To było jak... wezwanie. Ja, który zamykałem swój umysł, z początku tego nie rozumiałem, ponieważ nie słyszałem tego wezwania. Wystarczyło jednak, bym spojrzał w umysły moich towarzyszy, bym zrozumiał. Naszym zachowaniem sterowała siła silniejsza od nas.
Blige wydała z siebie przeciągły pomruk. Zmrużyła oczy.
- Nair, gdybym nie wiedziała, pomyślałabym, że zmyślasz.
Mężczyzna wzruszył ramionami. Wstał.
- Jeśli nasi skrzydlaci znajomi znowu się pojawią, możesz ich podpytać. Na to chyba odpowiedzą!
Nagle usłyszeli szelest i trzaski łamanych gałązek, po których ktoś stąpał. Nair zrobił taki ruch, jakby chciał użyć magii, żeby ich ukryć przed niepożądanym wzrokiem, ale Blige pokręciła głową. Rozpoznała te kroki i zapach, który Remi niósł ze sobą. Zapewne specjalnie narobił trochę hałasu, żeby ich nie przestraszyć.
- Wszystko w porządku? - zapytał Remi, kiedy wyłonił się zza drzew. - Nic się nie działo, kiedy mnie nie było?
Blige machnęła ogonem i rzuciła szybkie spojrzenie Nairowi, ale smok zajął się układaniem gałązek na ognisko. Najwyraźniej wyjaśnienie sytuacji z aniołami pozostawił w jej rękach. W sumie decyzja była niegłupia, jako że trudno było oczekiwać, by Remi uwierzył właśnie jemu. Do tej pory kwestionował niemal każde słowo, które opuściło usta Naira.
- Sytuacja trochę się zmieniła. Siadaj!
Remi podał jej króliki, a sam rozłożył na trawie zawiniątko z ziołami i owocami. Zaczął je rozdzielać i układać w kupki, przyglądając się spod oka działaniom Hadde.
- Pojawili się nowi sprzymierzeńcy - zaczęła Blige, sprawnie oporządzając królika. - Odnaleźli nas tutaj.
Remi rozejrzał się ze zdumieniem dookoła.
- Nikogo nie widzę - stwierdził oczywisty fakt.
- Powiedzieli, że mają coś do zrobienia i odeszli, ale obiecali, że wrócą.
- Hm. Z tonu twojego głosu wnioskuję, że zrobili na tobie wrażenie. Kim byli? Z jakiego plemienia? Plotki szybko się rozchodzą, chociaż smoki nadal trzymają się od nas z daleka.
Blige pokiwała w roztargnieniu głową.
- To byli aniołowie.
Remi znieruchomiał. Rozszerzył ze zdumienia oczy.
- Teraz sobie ze mnie żartujesz.
- Nie, naprawdę. Widziałam skrzydła. No i z pewnością nie przypominali żadnej istoty, z jaką się dotąd spotkałam. A wierz mi, widziałam wielu w stolicy.
- Skrzydła?
- No i otaczała ich dziwna aura. Nie potrafię za bardzo tego wyjaśnić, ale tak właśnie czułam. Poza tym, nadal żyjemy, a to już coś. Gdyby byli naszymi wrogami, wypruliby nam flaki. Kiedy się pojawili, Nair nadal spał, a ja się kąpałam. Nawet nie usłyszałam, jak się zbliżali...
- Blige... - Remi wyglądał na zrezygnowanego.
Dziewczyna odłożyła na bok oprawione mięso z królików. Spojrzała na Remiego, opierając dłonie na kolanach.
- Wrócą. Wtedy się przekonasz.
- Dobrze, niech wrócą. Wtedy sam sobie z nimi porozmawiam.
Nair rozpalił ognisko. Skądś wytrzasnął garnuszek, który napełnił wodą i włożył do niego wszystko, co Remiemu udało się zdobyć. Nie znał się na gotowaniu, ale stwierdził, że lepiej spróbować coś zrobić, niż nad tym stać bez celu i sensu. Koty wkrótce złowiły dla siebie kilka ryb i znacząco spojrzały w jego stronę, ale on tylko potrząsnął głową. W takim razie tylko dla siebie usmażyli ryby na kijkach.
Poczuli się dziwnie, spędzając ten wieczór ze sobą przy ognisku. Jeszcze wczoraj byli sobie obcy, a dzisiaj...
Nair wyczarował jeszcze talerzyki. Rozdał je między nich, a oni ze zdumieniem na niego spojrzeli.
- Hm? No co, magia może być przydatna także w takich chwilach. Teleportowałem tu naczynia z mojej pałacowej kuchni. Przynajmniej kilkanaście godzin temu to była moja kuchnia. Przywłaszczyłem sobie kilka rzeczy. Im dalej będziemy, tym będzie trudniej, ale jeszcze nie jest tak źle. A sprzętu potrzebujemy.
- Cudownie. To może byś nam sprawił jakieś łóżka. Z mięciutką pościelą - skrzywił się Remi. Nie chciał przyznać, że talenty Naira mogą być przydatne. Musiał szukać jakiejś wymówki.
- Może mógłbym. Ale lepiej będzie, jeśli zaczniemy się przystosowywać do niewygód.
Nagle dwie sylwetki wyłoniły się z cienia. Znowu przybyli bezszelestnie.
- Nie będziecie musieli. Nie dzisiejszej nocy.
Remi zrobił duże oczy. Nagle zrozumiał to całe gadanie o aurze. Czerwonowłosy przybysz roztaczał wokół siebie dziwny urok, który sprawiał, że ciężko było spojrzeć mu w oczy. A jego towarzysz był po prostu straszny, mimo, iż nieprzyzwoicie przystojny. Biła jednak od niego taka siła, że chłopak miał ochotę utopić się w jeziorku.
- Znaleźliśmy dla was nocleg, ale będziecie musieli zejść na dół.
- Zejść? - powtórzył Nair, ściągając brwi.
- Tak. - Lucyfer pokiwał głową. - Do mojego królestwa.
Remi zachowywał się cicho. Podejrzanie cicho. A kiedy w końcu otworzył usta, wszyscy stwierdzili, że tego właśnie się spodziewali:
- Wy tak na poważnie?
- Jak najbardziej - odparł Lucyfer, odwrócony plecami. Nie zwalniał kroku. - Zaraz będziemy na miejscu.
Remi przysunął się do Blige i, zakrywając usta dłonią, wyszeptał do jej ucha:
- Blige, czy ty im ufasz?
- Ufam Nairowi - odparła równie cicho dziewczyna. - Na razie lepiej nie wszczynać awantur. Zresztą, sami się w to wkręciliśmy.
Chłopak zamilkł na długą chwilę. Schodzili wąską ścieżką wśród skał czarnych niczym noc, lecz błyszczących niczym diamenty. Na ich drodze nie pojawił się nawet najsuchszy krzew. Kamienie i pył, to wszystko ofiarowywała im przyroda. Ale nie to było najgorsze. Kiedy przeszli przez portal, który otworzyli ich nowi znajomi, zobaczyli tylko ciemność. Przez długą chwilę przyzwyczajali wzrok do mroku.
W krajobrazie brakowało kolorów. Wszystkich kolorów. Niebo było czarne niczym dno studni. Musieli przebyć spory kawałek drogi, zanim nie zobaczyli pochodni, które ktoś zamontował po obu stronach ścieżki w lśniących skałach. Ale nawet ogień wydawał się przytłumiony, jakby ciemność chciała go pochłonąć. Światło na razie wygrywało walkę, ale wyglądało na to, że długo nie pociągnie.
W końcu ścieżka zaczęła się rozszerzać. Teraz po obu stronach drogi błyszczały zawieszone na żerdziach lampiony. W oddali, na wzniesieniu, wznosił się budynek, który bez zająknięcia mogli nazwać zamkiem. Strzeliste wieżyczki, wykończenia, kolumny i balustrady... Wszystko zbudowane z białych i kremowych kamieni, pokryte czerwono-czarnymi dachówkami. Wokół rosły drzewa - zupełnie, jakby w tym jednym miejscu skupiły się wszystkie kolory z całego świata.
- Cóż za oaza - wymamrotał Nair.
Usłyszał go Lucyfer. Nathaniel przyspieszył kroku i wyprzedził ich wszystkich. Był już niemal przy furtce.
- To rezydencja jednego z rycerzy piekieł. Odwalają czarną robotę, więc należy im się jakaś premia.
- Nathaniel bardzo się niecierpliwi - zauważył słusznie Nair. Anioł już był za furtką, wchodził po schodach w kierunku frontowych drzwi.
- Mieszka tu ktoś, kogo kocha. Nic dziwnego, że tak mu się śpieszy.
- Jego dziewczyna? Myślałem, że jest aniołem?
Lucyfer skwitował słowa Naira szerokim uśmiechem.
- Nie, nie dziewczyna. Sprawa wygląda o wiele poważniej. Nie dość, że Claw jest na wskroś demonem, to na dodatek jest mężczyzną. Ale nie musicie się martwić o to, że zostaniecie źle potraktowani. Wręcz przeciwnie. Musimy omówić strategię działania, a ciężko by było o chwilę prywatności tam na górze. Aniołowie zdążyli już się rozpanoszyć. Już niedługo zaczniemy na poważnie walczyć o każdą duszę, którą będziecie chcieli uwolnić. Tymczasem usiądziemy na spokojnie przy kawie i lepiej się poznamy. Omówimy możliwości.
Remi spojrzał na Blige, a ona odwdzięczyła mu się podobnym spojrzeniem. Złapali się za ręce - tak, jak robili to w przeszłości, kiedy chcieli dodać sobie odwagi. Nair dołączył do Lucyfera, który stanął przy furtce i uniósł dłoń, by ją pchnąć.
- Chodźcie, czekają na nas.
**odautorsko
Hm. Jakoś średnio mi się ten rozdział pisało. Niby nie jest zły, ale brakuje w nim humoru. I akcji. Obiecałam, że już takich słabych rozdziałów nie będzie, no ale najwyraźniej złe dni się mnie trzymają. Po zmianie szablonu chciałam jednak coś napisać ;]
- Wszystko w porządku? - zapytał Remi, kiedy wyłonił się zza drzew. - Nic się nie działo, kiedy mnie nie było?
Blige machnęła ogonem i rzuciła szybkie spojrzenie Nairowi, ale smok zajął się układaniem gałązek na ognisko. Najwyraźniej wyjaśnienie sytuacji z aniołami pozostawił w jej rękach. W sumie decyzja była niegłupia, jako że trudno było oczekiwać, by Remi uwierzył właśnie jemu. Do tej pory kwestionował niemal każde słowo, które opuściło usta Naira.
- Sytuacja trochę się zmieniła. Siadaj!
Remi podał jej króliki, a sam rozłożył na trawie zawiniątko z ziołami i owocami. Zaczął je rozdzielać i układać w kupki, przyglądając się spod oka działaniom Hadde.
- Pojawili się nowi sprzymierzeńcy - zaczęła Blige, sprawnie oporządzając królika. - Odnaleźli nas tutaj.
Remi rozejrzał się ze zdumieniem dookoła.
- Nikogo nie widzę - stwierdził oczywisty fakt.
- Powiedzieli, że mają coś do zrobienia i odeszli, ale obiecali, że wrócą.
- Hm. Z tonu twojego głosu wnioskuję, że zrobili na tobie wrażenie. Kim byli? Z jakiego plemienia? Plotki szybko się rozchodzą, chociaż smoki nadal trzymają się od nas z daleka.
Blige pokiwała w roztargnieniu głową.
- To byli aniołowie.
Remi znieruchomiał. Rozszerzył ze zdumienia oczy.
- Teraz sobie ze mnie żartujesz.
- Nie, naprawdę. Widziałam skrzydła. No i z pewnością nie przypominali żadnej istoty, z jaką się dotąd spotkałam. A wierz mi, widziałam wielu w stolicy.
- Skrzydła?
- No i otaczała ich dziwna aura. Nie potrafię za bardzo tego wyjaśnić, ale tak właśnie czułam. Poza tym, nadal żyjemy, a to już coś. Gdyby byli naszymi wrogami, wypruliby nam flaki. Kiedy się pojawili, Nair nadal spał, a ja się kąpałam. Nawet nie usłyszałam, jak się zbliżali...
- Blige... - Remi wyglądał na zrezygnowanego.
Dziewczyna odłożyła na bok oprawione mięso z królików. Spojrzała na Remiego, opierając dłonie na kolanach.
- Wrócą. Wtedy się przekonasz.
- Dobrze, niech wrócą. Wtedy sam sobie z nimi porozmawiam.
Nair rozpalił ognisko. Skądś wytrzasnął garnuszek, który napełnił wodą i włożył do niego wszystko, co Remiemu udało się zdobyć. Nie znał się na gotowaniu, ale stwierdził, że lepiej spróbować coś zrobić, niż nad tym stać bez celu i sensu. Koty wkrótce złowiły dla siebie kilka ryb i znacząco spojrzały w jego stronę, ale on tylko potrząsnął głową. W takim razie tylko dla siebie usmażyli ryby na kijkach.
Poczuli się dziwnie, spędzając ten wieczór ze sobą przy ognisku. Jeszcze wczoraj byli sobie obcy, a dzisiaj...
Nair wyczarował jeszcze talerzyki. Rozdał je między nich, a oni ze zdumieniem na niego spojrzeli.
- Hm? No co, magia może być przydatna także w takich chwilach. Teleportowałem tu naczynia z mojej pałacowej kuchni. Przynajmniej kilkanaście godzin temu to była moja kuchnia. Przywłaszczyłem sobie kilka rzeczy. Im dalej będziemy, tym będzie trudniej, ale jeszcze nie jest tak źle. A sprzętu potrzebujemy.
- Cudownie. To może byś nam sprawił jakieś łóżka. Z mięciutką pościelą - skrzywił się Remi. Nie chciał przyznać, że talenty Naira mogą być przydatne. Musiał szukać jakiejś wymówki.
- Może mógłbym. Ale lepiej będzie, jeśli zaczniemy się przystosowywać do niewygód.
Nagle dwie sylwetki wyłoniły się z cienia. Znowu przybyli bezszelestnie.
- Nie będziecie musieli. Nie dzisiejszej nocy.
Remi zrobił duże oczy. Nagle zrozumiał to całe gadanie o aurze. Czerwonowłosy przybysz roztaczał wokół siebie dziwny urok, który sprawiał, że ciężko było spojrzeć mu w oczy. A jego towarzysz był po prostu straszny, mimo, iż nieprzyzwoicie przystojny. Biła jednak od niego taka siła, że chłopak miał ochotę utopić się w jeziorku.
- Znaleźliśmy dla was nocleg, ale będziecie musieli zejść na dół.
- Zejść? - powtórzył Nair, ściągając brwi.
- Tak. - Lucyfer pokiwał głową. - Do mojego królestwa.
Remi zachowywał się cicho. Podejrzanie cicho. A kiedy w końcu otworzył usta, wszyscy stwierdzili, że tego właśnie się spodziewali:
- Wy tak na poważnie?
- Jak najbardziej - odparł Lucyfer, odwrócony plecami. Nie zwalniał kroku. - Zaraz będziemy na miejscu.
Remi przysunął się do Blige i, zakrywając usta dłonią, wyszeptał do jej ucha:
- Blige, czy ty im ufasz?
- Ufam Nairowi - odparła równie cicho dziewczyna. - Na razie lepiej nie wszczynać awantur. Zresztą, sami się w to wkręciliśmy.
Chłopak zamilkł na długą chwilę. Schodzili wąską ścieżką wśród skał czarnych niczym noc, lecz błyszczących niczym diamenty. Na ich drodze nie pojawił się nawet najsuchszy krzew. Kamienie i pył, to wszystko ofiarowywała im przyroda. Ale nie to było najgorsze. Kiedy przeszli przez portal, który otworzyli ich nowi znajomi, zobaczyli tylko ciemność. Przez długą chwilę przyzwyczajali wzrok do mroku.
W krajobrazie brakowało kolorów. Wszystkich kolorów. Niebo było czarne niczym dno studni. Musieli przebyć spory kawałek drogi, zanim nie zobaczyli pochodni, które ktoś zamontował po obu stronach ścieżki w lśniących skałach. Ale nawet ogień wydawał się przytłumiony, jakby ciemność chciała go pochłonąć. Światło na razie wygrywało walkę, ale wyglądało na to, że długo nie pociągnie.
W końcu ścieżka zaczęła się rozszerzać. Teraz po obu stronach drogi błyszczały zawieszone na żerdziach lampiony. W oddali, na wzniesieniu, wznosił się budynek, który bez zająknięcia mogli nazwać zamkiem. Strzeliste wieżyczki, wykończenia, kolumny i balustrady... Wszystko zbudowane z białych i kremowych kamieni, pokryte czerwono-czarnymi dachówkami. Wokół rosły drzewa - zupełnie, jakby w tym jednym miejscu skupiły się wszystkie kolory z całego świata.
- Cóż za oaza - wymamrotał Nair.
Usłyszał go Lucyfer. Nathaniel przyspieszył kroku i wyprzedził ich wszystkich. Był już niemal przy furtce.
- To rezydencja jednego z rycerzy piekieł. Odwalają czarną robotę, więc należy im się jakaś premia.
- Nathaniel bardzo się niecierpliwi - zauważył słusznie Nair. Anioł już był za furtką, wchodził po schodach w kierunku frontowych drzwi.
- Mieszka tu ktoś, kogo kocha. Nic dziwnego, że tak mu się śpieszy.
- Jego dziewczyna? Myślałem, że jest aniołem?
Lucyfer skwitował słowa Naira szerokim uśmiechem.
- Nie, nie dziewczyna. Sprawa wygląda o wiele poważniej. Nie dość, że Claw jest na wskroś demonem, to na dodatek jest mężczyzną. Ale nie musicie się martwić o to, że zostaniecie źle potraktowani. Wręcz przeciwnie. Musimy omówić strategię działania, a ciężko by było o chwilę prywatności tam na górze. Aniołowie zdążyli już się rozpanoszyć. Już niedługo zaczniemy na poważnie walczyć o każdą duszę, którą będziecie chcieli uwolnić. Tymczasem usiądziemy na spokojnie przy kawie i lepiej się poznamy. Omówimy możliwości.
Remi spojrzał na Blige, a ona odwdzięczyła mu się podobnym spojrzeniem. Złapali się za ręce - tak, jak robili to w przeszłości, kiedy chcieli dodać sobie odwagi. Nair dołączył do Lucyfera, który stanął przy furtce i uniósł dłoń, by ją pchnąć.
- Chodźcie, czekają na nas.
**odautorsko
Hm. Jakoś średnio mi się ten rozdział pisało. Niby nie jest zły, ale brakuje w nim humoru. I akcji. Obiecałam, że już takich słabych rozdziałów nie będzie, no ale najwyraźniej złe dni się mnie trzymają. Po zmianie szablonu chciałam jednak coś napisać ;]
Roooozdział! <3 Ale cudownie! :D
OdpowiedzUsuńNo Remi poluje, ale powiem tak. jego myśli są bezcenne. Tylko wiesz, jak sie kogoś by zadźgało to pewnie ze by sie nie obudził! xD Tak w ogóle, czy to mozliwe ze kiedy Hadde zasnął to jego "zakęcie" nadal działało? Albo ze jego zaklęcia nie pryskają od tak, gdy on sie przestanie nimi interesować tylko wygasają stopniowo? W sensie ze słabną i dopiero po jakimś czasie tracą moc? Wiem, plączę się w zeznaniach, ale jeśli tak jest to to mogłoby odrobine wytłumaczyć spokój panujący dookoła... Albo inna sprawa! Skoro Lucynka i Reth im pomagają, to może oni w jakiś sposób podtrzymują to zaklęcie? *myśli, drapiąc się po brodzie* No cóż, czytam dalej, moze sie dowiem co jest grane! ( a moze ktoś wykolegowuje Hadde ze stanowiska! :o)
To sie staje niebezpieczne. Jak Hadde tak chodzi w kółko to zaraz nam korytko wyrzeźbi i zrobi piękne zakole rzeczne... Ale mniejsza o to, w sumie nie dziwie mu sie ze patrzy na pojawienie sie Lucynki i Nathaniela podejrzanie, ale z drugiej strony... Jako że ich znam to wolałabym żeby im pomagali, a zeby Nair troche jednak zaufał...
No i znowu to zrobił. Czytał w myślach Blige... Tylko ona jakoś mało zaskoczona tym była ;p Ale tak cyz siak jego stwierdzenie ze jest "cholernym Hadde" wydawałoby sie takie, jakby mu to mega przeszkadzało... A potem Blige wyparowała ze juz nim nie jest i nazwała go po imieniu! No cóż, zdaje mi sie ze jednak coś sie kręci! Hahahaah! To zdanie mnie rozbraja: "Nair, gdybym nie wiedziała, pomyślałabym, że zmyślasz." hahahah :D Blige ostrzy ząbki! xD
Buoooo! :O Idą do piekielnego hotelu? Ilu gwiazdkowy? podejrzewam że dziesięcio! i All-inclusive na pewno! xD Ale tak poza tym to ciekawa sprawa. nie wpadłabym, ze Lucynka ich przenocuje...
Hahahah! U Clawa będą mieszkać! Osz w morde! Nie wierzę, buahahah!
Nie no, rozdział ok :) Serio, ale juz sie nei moge doczekać newsa. I w sumie nie wiem czemu, ale jak pomyślałam sobie o Clawie, to jako sobie wyobraziłam jego w roli pana domu to mój obrazek wyglądał tak: Wielki łańcuch przytroczony do paska ciemnych spodni, do połowy rozpięta diabelsko czarna koszula i na to założony diabelnie słitaśny fartuszek.... Wiem, straszna jestem, ale widok przezabawny :D Poza tym, śmiesznie by było jakbyś przedstawiła Retha podskakującego do furtki i za furtką, zeby zobaczyć swoją miłość ;p hahaha! Ale tak na serio, to nie moge sie doczekać ich wymiany zdań. Przecież oni sie tak kłócili w łowcach! Inna sprawa ze to sie dzieje nie wiadomo ile lat po łowcach... Ale jest cudnie :D A jeszcze lepiej bedzie jak sie okaże, że albo Blige i Remi nie przypadną do gustu Clawowi, albo ze Claw jest uczulony na kocią sierść... hahahah! :D
Nie będę ukrywać: podoba mi się idea uczulenia Clawa na koty :D Zastanawiam się tylko, jeśli bym wykorzystała ten pomysł, to czy by się zbyt absurdalnie nie zrobiło... Bo właściwie nie zamierzam zbyt słitaśnie przedstawiać uczucia łączącego Clawa i Retha, bo chociaż minęło kilka tysięcy lat (na Ziemi), to oni nadal lubią sobie do gardeł poskakać xD Taka... gra wstępna (a fe! :D)
UsuńHm. To by było dopiero, gdyby Nair potrafił kontrolować swoją moc nawet, kiedy jest nieprzytomny... Ale nie, coś innego się zdarzyło, co pochłonęło uwagę smoków. I nawet nie będę ukrywać tego czegoś: aniołowie ich napadli. Niestety. Mieli więc co innego na głowie ^_^
jesli claw bedzie uczulony na koty, nie bedzie zbyt czesto sie pojawiał w ich towarzystwie :(
Usuńe... albo mam skleroze, abo coś się pozmieniało. Remi poszdł na polowanie, bo właśnie znał te tereny, więc dlaczego nagle nie znał? czy on aż tak się oddalił od miejsca odpoczynku, żeby nie wrócić póki aniołki nie znikną?
OdpowiedzUsuńoho! oby tak dalej a naiwny Remi zdobędzie moją sympatię!:) miło z jego strony, że wrócił pod prawie sam zamek i upewniał się, że wszystko jest tak jak mówił Hadde. Nie spodziewałam się tego po nim i pozytywnie mnie tym zaskoczył :)
WOHOJHOHO! uwielbiam uwielbiam! chociaż tym razem blige nie miała ucięcia myśli. a hadde jej odpowiedział xD *wzdycha* uwielbiam hadde:) jak dla mnie on zawsze nim pozostanie, mio, iz teraz jest wygnańcem, zdrajcą ;) smoki pewnie też długo się z tym nie pogodzą. może zaczną szukać? może pomyslą o narkotyku? może zacznie się rzeź, zemsta? szybko na bank nie przejdą nad tym do porządku dziennego. pewnie pojawi się jakaś wewnętrzna walka- osoby oskarżające hadde o znikniecie i zdradę, inne twierdzace ze abdykował (czy coś) i namaścił ich na nastepców...walki frakcji,oj będzie się działo!:)
Hm... interesuje mnie osoba, która wydawała rozkaz do ataku smokom. Nair był całkowicie odporny, początkowo musiało mu to ciążyć, że smoki dziwnie się zachowują, a on nie... ciekawe czy ta osoba to anioły, bóg, czy może jeszcze ktoś inny... (potomek natashy hahaha xD) bardzo mnie interesuje kim jest ten kto wydawał rozkazy smokom ;)
MWAHAHAH! nawet remiemu zabrakło słów! MWAHAHAHA NIE sadziłam ze to sie zdarzy xD hahaha i lucek zapraszajacy ich do piekła ;) podoba mi się, że częsciej będzie tutaj gościł :)
JESTEM ROZCZAROWANA! a gdzie historia powitania według Clawa? chciałam o tym przecyztać :( *chlip* i pytam po raz kolejny: czy pojawi się zero?! kochałam zero! teraz mógłby być silny, a nie sterroryzowany, wyleczony, po wielu wizytach u psychologa (zwlaszcza ze był seksualnie wykorzystywany przez natashke xD) całuśny - oj pamietam jak sie na lan rzucił xD a gdyby tak się rzucił na blige? nair pewnie cos by z tym zrobił, ale remi? cos mysle ze udawałby nagłą slepotę xD buziaczki!:*
Witam,
OdpowiedzUsuńno i pojawili się ponownie aniołowie, mina Remiego była bezcenna.... to trochę dziwne, ze nikt w pałacu nie wie, że Hadde zaginął... no znaleźli wspaniałe lokum dla siebie ;]
weny..
Pozdrawiam serdecznie Żaneta