Do środka zamku wprowadziła ich malutka, pomarszczona służąca. Ubrana w przykładny, czarno-biały strój pokojówki z zamierzchłych czasów wyglądała, jakby ktoś wyciągnął ją z balu przebierańców. Była nawet dziwniejsza od gości, których wprowadziła w progi domu swojego pana. To oni byli jakąś dziwną mieszkanką człowieka i zwierzęcia, a ona wyglądała jak z innego świata.
Remi oczywiście odniósł mylne wrażenie.
- Skoro tak wyglądają jego sługi, to jak wygląda właściciel? - wyszeptał do Blige.
Dziewczyna, której do głowy nie przyszło porównywanie tych dwóch rzeczy, nagle nabrała wątpliwości. Czyżby w końcu mieli spotkać się z prawdziwym panem ciemności? Co prawda Lucyfer wyglądał nienagannie, ale może był wyjątkiem od reguły? Z drugiej strony Nathaniel, anioł, wybrał go na swego partnera. Ciężko jej było go sobie wyobrazić zakochanego w jakimś potworze. No, ale w sumie nie znała go aż tak dobrze. Jakby się zastanowić, to w ogóle go przecież nie znała. Może miał jakieś osobliwe fetysze? W końcu związał się z mężczyzną, co samo w sobie było dziwne, więc kto wie, jaki miał gust?
Służąca wprowadziła ich do salonu. Był rzęsiście oświetlony przez lampki rzucające bursztynowe światło ze ścian. Pokój był przestronny, elegancki. Pośrodku stał szeroki stół oraz krzesła. Służące w liczbie trzech kręciły się dookoła z półmiskami i tackami, blat stołu zapełniał się jedzeniem. Nathaniel już siedział, z markotną miną pałaszując coś, co wyglądało na waniliowy budyń z owocowym sosem.
- Gdzie Claw? - zapytał Lucyfer, rozglądając się na boki.
- Pan śpi - odparła charczącym głosem służąca. Jedną stronę twarzy miała zupełnie zdeformowaną, pokrytą czymś, co przypominało kalafior.
Remi i Blige cofnęli się, ściskając za ręce. Oczy mieli wielkie niczym spodki i równie błyszczące.
- Nie zejdzie do nas? - pytał dalej pan piekieł.
Kobiecina pokiwała głową.
- Pan zmęczony. Ciężki dzień. Ale przyjdzie. Tęsknił za panem aniołem. Przyjdzie.
- Ho... - Lucyfer uśmiechnął się znacząco. - W takim razie będziemy się częstować. Kolacja wygląda przepysznie.
- My już zjedliśmy - powiedzieli unisono Blige i Remi.
- Nikt nie będzie was karmił łyżeczką. Ale chyba usiądziecie? - Z ust Lucyfera nie schodził uśmiech. Nawet w jego oczach pojawiły się wesołe błyski. - Nikt tu was nie skrzywdzi. Możecie wierzyć lub nie, ale stanęliście po naszej stronie. Tam, w waszym świecie, rozpanoszyli się aniołowie. Szukają was. Tutaj was nie znajdą, bo tu nie zejdą.
- Prawda - potwierdził markotnie Nathaniel. - Tu jest dla nich zbyt... brudno. Nawet, jeśli niektórzy aniołowie pamiętają, jak to jest tu mieszkać, to nie będą chcieli brudzić sobie rąk.
Wszyscy zajęli miejsca. Nair bez skrupułów, podziękowawszy służącym za troskę, zabrał się ze jedzenie. Nikt mu nie wyjaśnił, co za mięso wkłada do ust, ale ta wiedza wydawała się dla niego zbyteczna. Koty ostrożnie wąchały wszystko, co znajdowało się przed nimi na stole - wydawało im się, że czują zapach drobiu, ale zachowywali się bardzo ostrożnie. Nałożyli sobie na lśniące talerzyki jajecznicę i trochę sałatki. Jedyny dzbanek śmietanki obecny na stole przywłaszczyli dla siebie.
Nie rozmawiali wiele. Nathaniel wyglądał niczym zbity pies, Lucyfer słał wszystkim uśmiechy, a Nair pochłonięty był posiłkiem. Na prośbę pana piekieł Blige i Remi opowiadali o swoim życiu. Nie mieli właściwie wiele do powiedzenia, powstrzymywali się przed otwieraniem serca przed swoimi towarzyszami. Jeszcze im nie ufali. Nie na tyle, by opowiadać o wszystkich szczegółach ze swojego życia.
Byli w połowie posiłku, kiedy rozsunęły się drzwi prowadzące z salonu do środka domu. Do pomieszczenia wszedł nieznajomy mężczyzna, na widok którego Nathaniel aż pojaśniał. Blige miała wrażenie, że pomachałby ogonem, gdyby go miał. Aż chciała pomachać za niego, ale była pewna, że zostałoby to źle odebrane.
Nieznajomy był pięknym mężczyzną. Wysoki i szczupły, o czarnych, niemal granatowych włosach, których kosmyki sterczały niemal figlarnie z dobrze ułożonej czupryny. Skórę miał lekko złocistą, dość niespotykaną. Najpiękniejsze jednak były oczy - niebiesko-zielone, w oprawie długich, czarnych rzęs. Ubrany był w luźną, wiązaną na piersi granatową koszulę ze złotymi nitkami i dopasowane, czarne spodnie.
Oraz różowe kapciuszki. Pluszowe, z białymi miśkami przyszytymi na wierzchu.
Wzrok wszystkich spoczął na kapciuszkach.
- Claw... - Nathaniel wyglądał tak, jakby miał ochotę się uszczypnąć. Nawet uniósł dłoń na wysokość policzka. - O co chodzi z tymi różowymi gejokapciami?
- Hm? Och. - Rycerz piekieł miał zadziwiająco łagodny, niemal aksamitny głos. - No co? Ciepłe są.
- Są pedalskie. - Anioł ściągnął brwi. Nikt z obecnych nie odważył się odezwać, nawet Lucyfer zasznurował usta. Obserwował.
Claw spojrzał na Nathaniela tymi swoimi niezwykłymi oczami.
- W takim razie są dla mnie w sam raz. Mogę poszukać dla ciebie pary.
Anioł energicznie wstał.
- O, nie. Nikogo nie będziesz przebierał w żadne różowe łachy!
- Co jest złego w różowym kolorze?
- Nie chodzi o kolor, ale o imidż! Imidż! - zaakcentował ostatnie słowo Nathaniel.- Brakuje ci tylko różowego szlafroczka do kompletu!
Claw udał, że się zastanawia. Spojrzał najpierw w górę, a potem na anioła.
- Chyba mam taki... gdzieś w szafie.
- Szlag! Niech już te kapcie zostaną!
Na usta rycerza piekieł wypłynął krzywy uśmiech.
- Hah. Dziękuję za twoją wspaniałomyślność... cukiereczku.
Wszyscy zajęli się nagle jedzeniem budyniu, obserwując uważnie każdą łyżeczkę, którą wkładali do ust. Claw, cichutko niczym zjawa - dzięki kapciuszkom - zbliżył się do stołu. Zanim jednak usiadł, kichnął dwa razy. Zgromił spojrzeniem Blige i Remiego, aż koty skuliły się w sobie.
- Dobrze się trzymasz, Claw - zagaił Lucyfer, opierając łokcie o stół. - Już nie pamiętam, kiedy się ostatnio widzieliśmy.
- Kilka stuleci temu?
- Hm... A przecież pracujemy razem. Prawie. Tymczasem ty, po tak długim czasie, nadal okazujesz dobre serce, kiedy o to poproszę.
- Królowi piekła się nie odmawia, tak mówią w niższych kręgach. Niektórzy nawet cię nigdy na oczy nie widzieli, a robią w majty za każdym razem, jak tylko o tobie pomyślą.
Lucyfer zrobił zdziwioną minę.
- Czy to nie na ciebie powinni tak reagować? W końcu to ty im się do tyłka dobierasz.
Claw jednym haustem opróżnił szklankę z bursztynowym płynem. Spojrzał znacząco na anioła, który głośno przełknął ślinę.
- Tylko do jednego tyłka w swoim demonicznym życiu się dobierałem, Lucyferze. W pozostałych przypadkach po prostu uderzam tam, gdzie boli... Ale nie bądźmy niegrzeczni, powinniśmy się sobie przedstawić. Ja nazywam się Claw Fauertod. Jestem Piekielnym Rycerzem, pracuję dla Tego Złego. Szatana, jeśli naprawdę chcecie wiedzieć. Kiedyś zajmowałem się sprowadzaniem zbuntowanych duszyczek do piekła, ale teraz, kiedy Ziemia została opuszczona, zajmuję się tak jakby sprzątaniem. Demony się rozbestwiły. Urządzają sobie tam, na dole, prawdziwy festiwal. Nudzą się. Od kilku tysięcy lat torturują te same dusze. Nawet aniołowie się zlitowali nad niektórymi i zabrali ich do czyśćca. To nadal dziura, ale nikt ci tam nie włoży rozżarzonego pręta w... No, w każdym razie, możecie tutaj zostać tak długo, jak będzie to możliwe. Mogę zostawić dla was otwarte przejście dopóty, dopóki całe zastępy aniołów nie zlecą mi się na głowę.
Nair przejął pałeczkę.
- Ja nazywam się Nair Feshaar i....
- Jesteś przywódcą rebelii, rozumiem. - Claw przez chwilę mu się przyglądał. - Wiem, kim jesteś. Mój pracodawca mi o tobie opowiadał...
- Satael? - zdziwił się Nathaniel. Ściągnął brwi. - Nie sądziłem, że ta sytuacja go interesuje...
Claw nalał sobie pełną szklankę bursztynowego płynu. Wsadził do środka kostki lodu z kubełka.
- Nie interesuje go sytuacja z ludźmi. Interesuje go Feshaar Nair, Władca Smoków. - Zakręcił szklanką. - Chciał cię zwerbować w swoje szeregi, Nairze. Stwierdził, że byłbyś świetnym rycerzem.
Hadde poczuł, jak przechodzi go dreszcz.
- Ale wtedy zacząłeś realizację tego twojego planu zagłady... Aniołowie nie mieli o niczym pojęcia, ale Szatan nie jest głupi. Obserwował. Przechwycił nawet parę dusz i wysłał je na Ziemię. Aniołowie nadal myśleli, że to przypadek. Albo wola ich Ojca. Ale teraz sytuacja się zmieniła.
- Musi nam się udać! - Nair był zdecydowany.
- Teraz nie macie wyjścia - skwitował Lucyfer z krzywym uśmiechem. - Inaczej wszystko przepadnie.
Remi ściskał pod stołem dłoń Blige aż do bólu. Kiedy Claw na nich spojrzał, znowu kichnął.
- Kazałem przygotować dla was pokoje. Oprócz ciebie, Lucyferze. W końcu masz swoje obowiązki... i swoją rezydencję.
- Próbujesz się mnie pozbyć?
- Sugeruję tylko, byś przenocował u siebie. W końcu tobie nic nie grozi ze strony aniołów. Obawiam się, że mój dom nie spełni twoich oczekiwań.
- No nie wiem, nie wiem... Ale może masz rację. Czeka mnie papierkowa robota. - Podniósł się. - W takim razie zobaczymy się jutro. Mam nadzieję, że będziecie mieli do tego czasu jakiś plan.
Lucyfer zniknął z odgłosem łopotu skrzydeł. Claw odstawił ze stukotem pustą szklankę i również wstał od stołu.
- Kiedy skończycie kolację, służba zaprowadzi was do waszych pokoi. A teraz musicie mi wybaczyć, że was zostawię, ale jestem zmęczony.
Nathaniel zerwał się na równe nogi i dołączył do niego, kiedy kierował się w stronę drzwi.
- Musimy porozmawiać - powiedział tylko, rzucając spojrzenie pełne dezaprobaty na kapciuszki.
- O moim guście? - zapytał Claw, z uśmiechem kryjącym się w kącikach ust.
- Nie.
Demon westchnął. Wzruszył ramionami.
- Drogę znasz. W końcu nie wykopię cię za drzwi.
Nathaniel najpierw skorzystał z kąpieli i przebrał się w czyste ubranie. Oczywiście półprzezroczysta czarna koszulka i opięte na tyłku spodnie musiały być pomysłem Clawa. Anioł jednak wyprostował plecy i wmaszerował do pokoju rycerza piekieł. Jednym ruchem ręki odgarnął niesforne kosmyki z twarzy i stanął obok Clawa, który opierał się dłońmi o parapet okna i wpatrywał w nieprzeniknioną ciemność na zewnątrz. Skrzyżował ramiona na piersi, jakby chciał się przed czymś obronić.
- Chciałem ci podziękować za udzielenie nam gościny.
- ,,Nam"? - powtórzył w zamyśleniu jego towarzysz. - Tak więc już się uważasz za element planu?
- Taka jest moja w tym wszystkim rola. Nie mogę się od nich odwrócić plecami. Teraz już bym nie potrafił...
- Nie będę udawał, że niczego nie zauważyłem. Nic dziwnego, że Szatan planował przejąć duszę Naira. To nieodrodny potomek Jue Metro.
Nathaniel zagryzł dolną wargę. Wbił wzrok w podłogę.
- Nie robię tego tylko dlatego...
- Hm? Czyżby? To twoje uśpione poczucie sprawiedliwości się odzywa? Twoi bracia i siostry są gotowi pozabijać ich wszystkich, a ty się sprzeciwiasz. Wiem, że zamierzasz wciągnąć w to więcej osób. Ja jednak nie mogę do ciebie dołączyć.
- Nie możesz czy...
- Nie mogę. Nie chcę. Nie czuję się w obowiązku.
- Nawet, jeśli to ja poproszę...? - Nathaniel zniżył głos.
Claw z westchnieniem rezygnacji odwrócił się. Szybko pogłaskał policzek anioła wierzchem dłoni.
- Nawet, jeśli zaczniesz mnie błagać na kolanach, nie zrobię tego. Mam swoje obowiązki, dobrze o tym wiesz. Nas, rycerzy, jest zbyt mało, byśmy mogli opuszczać nasz posterunek. W piekle nie dzieje się zbyt dobrze. Co prawda nie mogę powiedzieć, że tu kiedyś działo się dobrze, ale ostatnio jest gorzej, niż zwykle.
- A więc obowiązki...?
- Uważasz, że szukam wymówek? - Teraz Claw skrzyżował ramiona.
- Nic nie uważam, tylko pytam. Rozumiem, że nie masz czasu. Chciałem się tylko upewnić. Zresztą, jakbym nie zapytał, wypominałbyś mi to do końca wieczności.
Claw uśmiechnął się.
- Może nie aż tak... No, ale troszkę bym się obraził.
Anioł pokiwał głową, aż zatańczyły jego ogniście czerwone kosmyki. Cofnął się o kilka kroków i usiadł na brzegu nienagannie pościelonego łóżka. Z przyjemnością poczuł, jak miękki materac reaguje na jego ciężar.
- Nie damy sobie rady bez pomocy. Całe zastępy zostały zmobilizowane do tej akcji, a nas jest zaledwie piątka.
- Rozumiem, że nie masz czego szukać u swoich braci?
- Jestem pewien, że mnie wyśmieją. Za to mi nie będzie do śmiechu, kiedy będę musiał się z nimi zmierzyć.
- Masz Lucyfera po swojej stronie.
- Może. Ale on też ma swoje obowiązki... tak, jak ty. Zresztą, on to robi z ciekawości. Kto wie, kiedy mu się znudzi. Za niego więc nie będę ręczył. Myślałem o Zero...
Claw drgnął. Skrzywił się.
- On też...
- ... ma swoje obowiązki, rozumiem. Ale może, gdyby udało mi się go złapać...
- Reth, proszę. Nie widzieliśmy się od trzech miesięcy, a potem nagle zjawiasz się tutaj ze zbiegami z Międzyziemia i mówisz tylko o innych facetach. Czy możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? Jestem zmęczony, nie mam ochoty tracić resztek sił na zazdrość czy jeszcze coś innego.
Nathaniel rozpromienił się i w jednej chwili doskoczył do Clawa. Wyściskał go, po czym odsunął się na odległość ramienia.
- Obiecuję, że nic nie będę kręcił za twoimi plecami. Nie obiecuję jednak, że nie będę się starał zdobyć sprzymierzeńców.
Demon nie wyglądał na przekonanego.
- Dlaczego mam wrażenie, że z tego wyniknie coś niedobrego?
- Bo jesteś zmęczony i wszystko widzisz w czarnych barwach? - spytał Nathaniel niewinnie.
Claw sięgnął po kosmyk ogniście czerwonych włosów. Pogładził go w zamyśleniu.
- Albo dlatego, że ty się za to wszystko zabierasz. Pamiętam, co ostatnim razem z tego wynikło, Reth.
- E... Znaczy co wynikło?
- Afera. Miałeś grzecznie związać się z Peir, a co się stało? W czyjej sypialni teraz się znajdujesz?
Z ust Nathaniela nie schodził uśmiech.
- Jestem tam, gdzie powinienem być.
- Jesteś całkowicie pewien? Może jednak się zgubiłeś?
- Ależ nie!
Claw przyciągnął go bliżej i oparł podbródek na jego głowie. Zamknął oczy.
- No dobrze, pomogę ci w tym zadaniu. Nie osobiście, ale mam swój własny oddział weteranów, którzy z największą chęcią dobiorą się do tyłeczków ich skrzydlatych nemezis.
- Naprawdę?
- Przecież nie pozwolę im cię rozszarpać na strzępy! Zresztą, już się przyzwyczaiłem do tych twoich samozwańczych zrywów. Zawsze musisz udawać bohatera. Jak to ludzie mówili? Każda miłość ma swoją cenę? No, coś w ten deseń.
Nathaniel wyściskał go z całego serca.
- Dziękuję!
- Zapytam też Zero, kiedy się na niego natknę. Może będzie chciał powalczyć w imię starych, dobrych czasów. Ale nic nie obiecuję w jego imieniu!
- To wystarczy, dziękuję.
Źrenice Clawa zwęziły się. Palcami jednej dłoni unieruchomił podbródek anioła i spojrzał na jego usta. Uśmiechnął się.
- Reth, chyba nie zamierzasz przez całą noc składać mi podziękowań?
- To zależy. - Anioł wyglądał niczym niewiniątko. - Mogę je wyrazić w różnej formie... Nie tylko werbalnie.
Claw opuścił rękę.
- Czy mówiłem już, że jestem zmęczony?
- Zrobię ci masaż! Kiedy się obudzisz, poczujesz się jak nowo narodzony!
- Hm...
- Tak?
- Czy to zadziała? Z całą pewnością nie można cię nazwać zawodowym masażystą.
- Ale włożę w to całe swoje serce, więc prawie na to samo wyjdzie.
- Raczej nie, ale w końcu nie zaszkodzi spróbować.
Nagle Claw spoważniał, a w jego oczach pojawiła się melancholia. Cmoknął Retha w czubek głowy.
- Proszę, postaraj się nie stracić życia na tej waszej małej wojence.
Anioł pokiwał głową. On tez bardzo tego nie chciał, ponieważ wiedział, że jeśli umrze, aniołowie przechwycą jego duszę i oczyszczą ją ze wszystkich wspomnień i uczuć. Z całą pewnością nie pozwolą, by kiedykolwiek spotkał się z Clawem i przypomniał sobie, co ich kiedyś łączyło.
Nie było już jednak odwrotu. Jego bracia i siostry na pewno się zorientowali, że znowu stanął po stronie ludzi. Nie okażą litości zdrajcy...
***odautorsko
Nie mam więcej pomysłów, tak więc znowu nastąpi co najmniej tygodniowa przerwa w pisaniu. Czuję się tak, jakby ktoś mi przywalił młotkiem w głowę. Chyba łapię jakieś przeziębienie (oby nie!). Mam nadzieję, że i Wy macie na jakiś czas dosyć mojej pisaniny.
Claw mi się strasznie w tym rozdziale podoba :] Dumna jestem z niego. Udało mi się także złagodzić relację Retha i Clawa. Chciałam ich rzucić sobie w ramiona, ale mniejsza. Przynajmniej sobie porozmawiali od serca ^_^
- Kazałem przygotować dla was pokoje. Oprócz ciebie, Lucyferze. W końcu masz swoje obowiązki... i swoją rezydencję.
- Próbujesz się mnie pozbyć?
- Sugeruję tylko, byś przenocował u siebie. W końcu tobie nic nie grozi ze strony aniołów. Obawiam się, że mój dom nie spełni twoich oczekiwań.
- No nie wiem, nie wiem... Ale może masz rację. Czeka mnie papierkowa robota. - Podniósł się. - W takim razie zobaczymy się jutro. Mam nadzieję, że będziecie mieli do tego czasu jakiś plan.
Lucyfer zniknął z odgłosem łopotu skrzydeł. Claw odstawił ze stukotem pustą szklankę i również wstał od stołu.
- Kiedy skończycie kolację, służba zaprowadzi was do waszych pokoi. A teraz musicie mi wybaczyć, że was zostawię, ale jestem zmęczony.
Nathaniel zerwał się na równe nogi i dołączył do niego, kiedy kierował się w stronę drzwi.
- Musimy porozmawiać - powiedział tylko, rzucając spojrzenie pełne dezaprobaty na kapciuszki.
- O moim guście? - zapytał Claw, z uśmiechem kryjącym się w kącikach ust.
- Nie.
Demon westchnął. Wzruszył ramionami.
- Drogę znasz. W końcu nie wykopię cię za drzwi.
Nathaniel najpierw skorzystał z kąpieli i przebrał się w czyste ubranie. Oczywiście półprzezroczysta czarna koszulka i opięte na tyłku spodnie musiały być pomysłem Clawa. Anioł jednak wyprostował plecy i wmaszerował do pokoju rycerza piekieł. Jednym ruchem ręki odgarnął niesforne kosmyki z twarzy i stanął obok Clawa, który opierał się dłońmi o parapet okna i wpatrywał w nieprzeniknioną ciemność na zewnątrz. Skrzyżował ramiona na piersi, jakby chciał się przed czymś obronić.
- Chciałem ci podziękować za udzielenie nam gościny.
- ,,Nam"? - powtórzył w zamyśleniu jego towarzysz. - Tak więc już się uważasz za element planu?
- Taka jest moja w tym wszystkim rola. Nie mogę się od nich odwrócić plecami. Teraz już bym nie potrafił...
- Nie będę udawał, że niczego nie zauważyłem. Nic dziwnego, że Szatan planował przejąć duszę Naira. To nieodrodny potomek Jue Metro.
Nathaniel zagryzł dolną wargę. Wbił wzrok w podłogę.
- Nie robię tego tylko dlatego...
- Hm? Czyżby? To twoje uśpione poczucie sprawiedliwości się odzywa? Twoi bracia i siostry są gotowi pozabijać ich wszystkich, a ty się sprzeciwiasz. Wiem, że zamierzasz wciągnąć w to więcej osób. Ja jednak nie mogę do ciebie dołączyć.
- Nie możesz czy...
- Nie mogę. Nie chcę. Nie czuję się w obowiązku.
- Nawet, jeśli to ja poproszę...? - Nathaniel zniżył głos.
Claw z westchnieniem rezygnacji odwrócił się. Szybko pogłaskał policzek anioła wierzchem dłoni.
- Nawet, jeśli zaczniesz mnie błagać na kolanach, nie zrobię tego. Mam swoje obowiązki, dobrze o tym wiesz. Nas, rycerzy, jest zbyt mało, byśmy mogli opuszczać nasz posterunek. W piekle nie dzieje się zbyt dobrze. Co prawda nie mogę powiedzieć, że tu kiedyś działo się dobrze, ale ostatnio jest gorzej, niż zwykle.
- A więc obowiązki...?
- Uważasz, że szukam wymówek? - Teraz Claw skrzyżował ramiona.
- Nic nie uważam, tylko pytam. Rozumiem, że nie masz czasu. Chciałem się tylko upewnić. Zresztą, jakbym nie zapytał, wypominałbyś mi to do końca wieczności.
Claw uśmiechnął się.
- Może nie aż tak... No, ale troszkę bym się obraził.
Anioł pokiwał głową, aż zatańczyły jego ogniście czerwone kosmyki. Cofnął się o kilka kroków i usiadł na brzegu nienagannie pościelonego łóżka. Z przyjemnością poczuł, jak miękki materac reaguje na jego ciężar.
- Nie damy sobie rady bez pomocy. Całe zastępy zostały zmobilizowane do tej akcji, a nas jest zaledwie piątka.
- Rozumiem, że nie masz czego szukać u swoich braci?
- Jestem pewien, że mnie wyśmieją. Za to mi nie będzie do śmiechu, kiedy będę musiał się z nimi zmierzyć.
- Masz Lucyfera po swojej stronie.
- Może. Ale on też ma swoje obowiązki... tak, jak ty. Zresztą, on to robi z ciekawości. Kto wie, kiedy mu się znudzi. Za niego więc nie będę ręczył. Myślałem o Zero...
Claw drgnął. Skrzywił się.
- On też...
- ... ma swoje obowiązki, rozumiem. Ale może, gdyby udało mi się go złapać...
- Reth, proszę. Nie widzieliśmy się od trzech miesięcy, a potem nagle zjawiasz się tutaj ze zbiegami z Międzyziemia i mówisz tylko o innych facetach. Czy możemy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? Jestem zmęczony, nie mam ochoty tracić resztek sił na zazdrość czy jeszcze coś innego.
Nathaniel rozpromienił się i w jednej chwili doskoczył do Clawa. Wyściskał go, po czym odsunął się na odległość ramienia.
- Obiecuję, że nic nie będę kręcił za twoimi plecami. Nie obiecuję jednak, że nie będę się starał zdobyć sprzymierzeńców.
Demon nie wyglądał na przekonanego.
- Dlaczego mam wrażenie, że z tego wyniknie coś niedobrego?
- Bo jesteś zmęczony i wszystko widzisz w czarnych barwach? - spytał Nathaniel niewinnie.
Claw sięgnął po kosmyk ogniście czerwonych włosów. Pogładził go w zamyśleniu.
- Albo dlatego, że ty się za to wszystko zabierasz. Pamiętam, co ostatnim razem z tego wynikło, Reth.
- E... Znaczy co wynikło?
- Afera. Miałeś grzecznie związać się z Peir, a co się stało? W czyjej sypialni teraz się znajdujesz?
Z ust Nathaniela nie schodził uśmiech.
- Jestem tam, gdzie powinienem być.
- Jesteś całkowicie pewien? Może jednak się zgubiłeś?
- Ależ nie!
Claw przyciągnął go bliżej i oparł podbródek na jego głowie. Zamknął oczy.
- No dobrze, pomogę ci w tym zadaniu. Nie osobiście, ale mam swój własny oddział weteranów, którzy z największą chęcią dobiorą się do tyłeczków ich skrzydlatych nemezis.
- Naprawdę?
- Przecież nie pozwolę im cię rozszarpać na strzępy! Zresztą, już się przyzwyczaiłem do tych twoich samozwańczych zrywów. Zawsze musisz udawać bohatera. Jak to ludzie mówili? Każda miłość ma swoją cenę? No, coś w ten deseń.
Nathaniel wyściskał go z całego serca.
- Dziękuję!
- Zapytam też Zero, kiedy się na niego natknę. Może będzie chciał powalczyć w imię starych, dobrych czasów. Ale nic nie obiecuję w jego imieniu!
- To wystarczy, dziękuję.
Źrenice Clawa zwęziły się. Palcami jednej dłoni unieruchomił podbródek anioła i spojrzał na jego usta. Uśmiechnął się.
- Reth, chyba nie zamierzasz przez całą noc składać mi podziękowań?
- To zależy. - Anioł wyglądał niczym niewiniątko. - Mogę je wyrazić w różnej formie... Nie tylko werbalnie.
Claw opuścił rękę.
- Czy mówiłem już, że jestem zmęczony?
- Zrobię ci masaż! Kiedy się obudzisz, poczujesz się jak nowo narodzony!
- Hm...
- Tak?
- Czy to zadziała? Z całą pewnością nie można cię nazwać zawodowym masażystą.
- Ale włożę w to całe swoje serce, więc prawie na to samo wyjdzie.
- Raczej nie, ale w końcu nie zaszkodzi spróbować.
Nagle Claw spoważniał, a w jego oczach pojawiła się melancholia. Cmoknął Retha w czubek głowy.
- Proszę, postaraj się nie stracić życia na tej waszej małej wojence.
Anioł pokiwał głową. On tez bardzo tego nie chciał, ponieważ wiedział, że jeśli umrze, aniołowie przechwycą jego duszę i oczyszczą ją ze wszystkich wspomnień i uczuć. Z całą pewnością nie pozwolą, by kiedykolwiek spotkał się z Clawem i przypomniał sobie, co ich kiedyś łączyło.
Nie było już jednak odwrotu. Jego bracia i siostry na pewno się zorientowali, że znowu stanął po stronie ludzi. Nie okażą litości zdrajcy...
***odautorsko
Nie mam więcej pomysłów, tak więc znowu nastąpi co najmniej tygodniowa przerwa w pisaniu. Czuję się tak, jakby ktoś mi przywalił młotkiem w głowę. Chyba łapię jakieś przeziębienie (oby nie!). Mam nadzieję, że i Wy macie na jakiś czas dosyć mojej pisaniny.
Claw mi się strasznie w tym rozdziale podoba :] Dumna jestem z niego. Udało mi się także złagodzić relację Retha i Clawa. Chciałam ich rzucić sobie w ramiona, ale mniejsza. Przynajmniej sobie porozmawiali od serca ^_^
No tak, pierwsze co to pomarszczona służąca. Czy Claw trzyma takie staruszki jako służące na polecenie Retha, zeby miał pewność, ze ten nie wskoczy młodszej, urodziwej pannie do łóżka? ^^ A Remi... Oh, no tak, jak zobaczył służącą to od razu pomyślał ze pewnie właściciel nie mniej pomarszczony, z śnieżnobiałą brodą do pasa, w szatach cesarza albo coś w tym guście ^^'
OdpowiedzUsuńClaw śpi. hahaha, no ja nie moge ;p Najpierw Hadde, teraz Claw... Wszystkie fajne postacie muszą sporo spać w twoich rozdziałach! xD A to w jaki sposób mówi służąca. Tak jakby umiała tylko powiedzieć "jeść, spać, pić" i tym podobne... ale fajnie to na nastrój wpływa...
Claaaw! <3 Co słychać? :D Opisałaś go nieziemsko :D albo raczej diabelnie pięknie :D Jakoś nie wiem czemu w łowcach nie dażyłam go szczególnym uczuciem, ale teraz bede do niego wzdychać... a jego wielki łańcuch sie gdzieś pojawi? :D
A rozumiem, ze te różowe kapciuszki to odpowiedź na mój słitaśny fartuszek? :D buahahaha! Co ty do cholery nosisz? a odpowiedź, no co, ciepłe są! hahhaha xD boże jedyny! Różowy szlafrok gdzieś w szafie? haha ja na miejscu Retha bym wstała, rzuciłą sie do szafy i wywaliła wszystko co ma różowo podobny kolor ;p Oczywiście już to widzę, jak Claw zrozpaczony, zaczyna wywijać swoim wielkim łańcuchem, z oczu tryskają iskry, a z ust padają siarczyste przekleństwa i klątwy ;p
CUKIERECZKU?! :o co sie stało z Clawem? nie poznaje go! xD ale i tak jest słodziak ;p
Ha! Jednak uczulenie na koty? xD hahahah! czyli ze w jakimś stopniu cie natchnęłam? :D *jeśli odpowiedź twierdząca to skacze z radości* ;p Wiesz co, jak czytam tę rozmowe, przedstawianie sie sobie, i dochodzę do momentu gdzie Nair sie przedstawia to wyobrażam sobie Clawa jako detektywa, jakiegoś ala sherlock holmes, ze skrzyżowanymi dłońmi pod brodą i okularami na nosie, szatańskim uśmiechem i błyskiem w oku. No i to "przywódca rebelii, rozumiem", bosko *-*
Tak! Wprowadź Zeroooo! Proooszę! Wtedy już będę szczęśliwa na całego i moze sie zmobilizuje do akcji! :D
Już to widzę! Zero wpada w odwiedziny do Clawa i na jakimś ciemnym korytarzu natyka sie na Blige! A w ogóle jakby ona była faktycznie potomkinią Lan, to ciekawie by sie to potoczyło.. juz widzę jak Zero mówi "pachniesz jakoś znajomo... " xD buahaah! Albo posyła lodowate spojrzenie, mówiąc "z drogi, śledziu" a bloge na to "jestem kotem, nie rybą" xD hahahah! Kooocham to po prostu! xD
I mam nadzieje ze żadnego dramatu z tej wojny nie będzie.... :D Nie chciałabym zepsuć tak pięknej parki, jaką jest Reth i Claw! <3
Loool te myśli blige! hahaha a pewnie i reth i lucek i nair słysza jej mysli XD powaznie ona powinna nauczyc sie myslec "w tle" a innym pozwalać usłyszeć tabliczkę mnożenia xD
OdpowiedzUsuńLool, remi i blige sciskajacy sie za lapki w obawie przed jedzeniem xD dlaczego claw nie wpadł na obiad? bo jego smarki pokryłyby stół xD ach to uczulenie! xD ciekawe czy to dlatego opuścił przywitanie czy może miał inny powód xD
radar na clawa- twarz retha xD damn zapomniałam byniczego nie pić podczas czytania! prawie sie utopiłam! gejokapcie lol xD
heh no proszę można w grzeczny sposób wyprosić Lucka z rezydencji xD hm... przez te kolację, choć mało apetycznie wygladajaca zrobiłam się głodna :oCo do samej kolacji, brakowało mi konsternacji głównych bohaterów i Lucka sledzacego klotnie z rozbawieniem xD albo zle przeczytałam, albo on też zajadał się ww pewnej chwili budyniem i udawał, że go niema xD
nadzieja na zobaczenie zero w akcji wlasnie umarła... głupie obowiazki zero!:( a co z peir? rozowa siła by im sie przydała xD przecież była masa aniołów i demonow wspołpracujacych z łowcami, nie przyłącza sie teraz do walki? :o
no no no!!!! jak reth ładnie przekonal do wspolpracy clawa! czy prawdziwy powod braku checi pomocy ze strony demona to jego uczulenie? jak reth sie o tym dowie mwahahahaha pewnie bedzie z niego zartował xD
och zero! pomoz rethowi! moze wyczujesz chocby w remim dusze swojej slodkiej lan! tylko go nei całuj.... albo co tam xD przynajmniej blige pomysli sobie co pomysli (uzna remiego za os. poza zasiegiem) i skieruje swe uczucia w strone naira! xD
biedny reth.. ale wtedy moze powstac 3czesc lowców i wowczas reth grzecznie połaczy sie z peir xD milkne xD do nastepnego!
Witam,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że jednak pamiętasz, zrobiłam sobie postanowienie, aby tutaj bywać regularnie ;] mam nadzieję, że uda się to zrealizować, a jak nie to po czasie będę komentować rozdziały ;] co do blogu o Naruto, może kiedyś napadnie cię wena właśnie na nie, ale mam nadzieję, że go nie zamierzasz kasować, bo lubię sobie od czasu do czasu powrócić tam....
boski rozdział, Claw i te jego różowiutkie pantofelki to było naprawdę świetne.. i do tego jeszcze możliwa obecność różowego szlafroka w szafie, chyba Nathaniel powinien pozbyć się tej szafy bez zaglądania do niej...
wybacz jaki s taki komentarz... ale przy prawie 39 stopniach gorączki, cos trudno mi wykrzesać z siebie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta
Z tego, co widziałam, twoje postanowienie jest nie tylko teoretycznym postanowieniem :D Czytałam wszystkie Twoje komentarze pod każdym rozdziałem. I nie, nie zamierzam kasować blogu o Naruto, nie przeszkadza mi jego blogowe istnienie ;] Nie mogę powiedzieć nic na pewno, ale mam wrażenie, że moja narutowena ulotniła się całkowicie. Teraz czekam tylko na wielki finał, który zaserwuje nam Kishimoto. Tymczasem wolałabym napisać coś całkiem swojego ;]
UsuńHehe, jak dla mnie to te kapciuchy były bohaterem rozdziału. Podwójnym bohaterem. Trochę żałuję, że nie pomyślałam o różowym szlafroczku, hehe. Myślę, że Claw prezentował by się w nim znakomicie. I dostojnie.
Wracaj szybko do zdrowia :*
co tu tak pusto? :c kiedy newsik? :*
OdpowiedzUsuń