wtorek, 18 listopada 2014

[Na] Rozdział 1: Strefy śmierci


Na początku tego dnia Naruto Uzumaki, obecny Hokage Wioski Ukrytego Liścia, zobaczył na biurku trzy dokumenty. Trzy cieniutkie karteczki zapełnione do połowy nie całkiem drobnym drukiem, czekające tylko na długopis i trzymającą go dłoń. Jego dłoń. I należący do niego długopis, błyszczący w promieniach porannego słońca, wpadających do środka przez lekko uchylone, obszerne okno znajdujące się za biurkiem.
Blondwłosy dwudziestodwulatek z wyraźnym zadowoleniem wypakował z pudełka przyniesione przez siebie do gabinetu śniadanie, na które składały się: kubek zupki błyskawicznej z supermarketu, dwa jabłka od spotkanej po drodze handlarki w podeszłym wieku, garść cukierków zakupionych od szczerbatej dziewczynki od samego rana asystującej matce w sprzedaży słodyczy oraz kubek gorącej, czarnej kawy. Naruto dotkliwie odczuł brak mleka w porannej używce, ale nic już nie mógł na to poradzić – w drodze do pracy był kilkakrotnie zatrzymywany i w roztargnieniu zamówił złą kawę. Zorientował się dopiero na schodach do gabinetu, kiedy do jego nozdrzy doszedł zapach mocnej, czarnej kawy... bez odrobiny mleka.
Mógłby oczywiście zawołać któregoś ze swoich asystentów i poprosić go o przyniesienie mleka do czarnej jak noc używki, ale problem był taki, że chciał wypić pobudzający napój, póki jeszcze parował. Mógłby też sam wrócić do sklepu i zamówić właściwą kawę, ale wolał nie kusić losu i tym samym nie przyczynić się do gwałtownego wzrostu raportów na swoim biurku. Wiedział doskonale, że tak właśnie się stanie, jeśli tylko na sekundę opuści swój gabinet. Z jakiegoś powodu bowiem pracy przybywało mu tylko wtedy, kiedy jego samego akurat nie było w pobliżu. Kiedy przychodził do pracy, wszystko było już przygotowane. Wychodząc, starał się o niczym nie zapomnieć.
Następnego ranka jego biurko i tak zazwyczaj uginało się od papierów – starych i nowych. Wszystko trzeba było przejrzeć, przeczytać, podpisać, niekiedy zasięgnąć rady... Naruto siedział więc w gabinecie od rana, niecierpliwie wyczekując wieczora. Słońce za jego plecami zawsze zataczało na niebie piękny, pełny łuk, zanim przeciągał się i odkładał długopis, ziewając szeroko.
Niektórzy mówili, że marnuje swoją młodość. Inni natomiast gratulowali mu z całego serca tego, iż jego największe marzenie w końcu się spełniło. Był dla nich bohaterem. Niektórzy widzieli w nim istotę wręcz nadludzką, którą musieli traktować z należytym szacunkiem – do tego grona najczęściej należeli ci, którzy go wcześniej nienawidzili, widząc w nim reinkarnację lisiego demona.
Od nienawiści do uwielbienia. Naruto naprawdę nie rozumiał tego fenomenu.
Na początek skonsumował obydwa jabłka, przeglądając pobieżnie dokumenty obecne na biurku. Jeden wniosek o zaakceptowanie nowego nauczyciela dla grupy uciążliwych geninów, jeden raport od oddziału zwiadowców, którzy patrolowali nocą okolice – Naruto i tak wiedział, że większość czasu spędzali na piciu sake i uprawianiu hazardu, zamiast na pilnowaniu granic wioski, której nikt nie miał ochoty ani odwagi zagrozić po ostatniej wojnie – oraz jedna prośba o przysłanie ludzi do pomocy przy budowie małej wioski rolniczej.
Naruto z uśmiechem zadowolenia stwierdził, że nie dzieje się nic, co wymagałoby jego natychmiastowej interwencji. Oczywiście, dokumenty zamierzał podpisać i podjąć w związku z ostatnim z nich odpowiednie działania. Westchnął na myśl, że będzie musiał poprosić o teczkę z nazwiskami wszystkich dostępnych shinobi, których mógł bez żadnych przeszkód wysłać do pomocy przy rozbudowie wioski.
Mimo wszystko, popołudnie zapowiadało się spokojnie. Naruto ze zdumieniem pomyślał, że może nawet będzie mógł zrobić sobie krótką przerwę, jeśli nie będzie zbyt długo zwlekał z przeglądaniem dokumentów i podejmowaniem kluczowych decyzji.
Najpierw jednak postanowił zalać zupkę instant wrzątkiem. Czuł, że musi zjeść na dobry początek dnia coś ciepłego, choć danie zakupione w supermarkecie nie powinno stanowić elementu śniadania zjadanego przez najważniejszą osobę w wiosce. Mimo wszystko, Naruto zalał zupkę wrzątkiem i wrócił z nią do swojego biurka.
Shikamaru już na niego czekał.
- Co... – Naruto z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy zatrzymał się w pół kroku. Był tak zaabsorbowany tym, by nie rozlać ani kropli z niesionego kubeczka, że przyjaciela zauważył dopiero w momencie, kiedy spotkał się z nim niemal twarzą w twarz.
Shikamaru z dezaprobatą spojrzał na trzymane przez Naruto danie instant. W zasadzie sam był zbyt leniwy, by codziennie przygotowywać dla siebie zdrowe i pożywne śniadanie, więc często uciekał się do najprostszych rozwiązań, jeśli akurat jego żona, Temari, nie zdążyła niczego przygotować, zanim wyszedł z domu. Nie znaczyło to jednak, że pochwalał niezdrowy tryb życia Naruto, który przecież pełnił od kilku miesięcy najważniejszą rolę w wiosce. Nie mogli ryzykować, że coś mu się stanie.
Niezdrowa dieta Hokage mogła mieć poważne konsekwencje nie tylko dla jego zdrowia, ale całej społeczności.
- Dlaczego nie poprosisz swoich asystentów, których masz na pęczki, żeby przynosili ci codziennie jakieś zdrowe śniadanie? – zapytał po chwili Shikamaru, kładąc na biurku jakąś podejrzaną, jak na gust Naruto, teczkę. Białą. Przewiązaną sznurkiem...
Dokumenty! Raporty! Całe kolumny tekstu czekające na przeczytanie i podpisanie.
A dzień zaczął się tak cudownie...
Naruto usiadł, ostrożnie odstawiając zupkę na blat biurka. Splótł palce dłoni i podparł nimi brodę, przyjmując nonszalancką, aczkolwiek dość profesjonalną pozę człowieka, który przygotowuje się do wysłuchania tego, co inni ludzie mają mu do powiedzenia. Cóż, w przypadku Naruto ta poza bywała zwodnicza, jako że zdarzało mu się czasem odpływać myślami, ale przynajmniej zachowywał pozory zainteresowanego problemami wszystkich ludzi człowieka. I był, ale czasem zdarzało mu się być tak bardzo zmęczonym, że zdawało mu się, iż nie zniesie ani sekundy dłużej, wysłuchując wszystkich problemów przychodzących do niego ludzi. I te niekończące się sterty papierów...!
Aż szkoda, że nie mógł zatrudnić sekretarza, który przejąłby od niego część obowiązków. Niestety, wszystkie dokumenty Hokage musiał sprawdzać, czytać i podpisywać osobiście. Wszystkie, co do jednego.
Mimo to, Naruto często bawił się myślą o zatrudnieniu kogoś kompetentnego, kogoś, kto mógłby wykonywać najprostszą część pracy – sortowanie dokumentów trafiających na jego biurko. Zaczynałby od najważniejszych, a kończył na tych najbardziej błahych, dzięki czemu miałby wrażenie, że czas szybciej płynie pod sam koniec dnia.
Postanowił niedługo poruszyć tę kwestię ze swoimi asystentami... a potem wprowadzi zamysł w czyn.
- Hm... Wolałbym nie angażować moich asystentów, którzy mają inne rzeczy na głowie, do przygotowywania moich posiłków. Póki posiadam ręce i nogi, staram się sam o siebie dbać.
- Tylko czy pochłanianie zupek w proszku można nazwać dbaniem o siebie? – wyrzucił mu Shikamaru, wzdychając.
- Nie jem ich codziennie, ‘ttebayo! – Naruto poczuł natychmiastową potrzebę przyjęcia pozycji obronnej. – Znaczy, wolałbym zjeść porządny ramen w Ichiraku, ale ostatnio nie mam zbyt wiele czasu. Wciąż widzę przed sobą stertę papierów...
Shikamaru nie zamierzał w żaden sposób zareagować na przytyk. Ograniczył się do wsunięcia dłoni do kieszeni spodni. Drugą dłonią wskazał podejrzaną, białą teczkę.
- Naruto, słyszałeś może coś o... ,,strefach śmierci”?
Naruto ściągnął brwi. Nagle poczuł się bardzo nieswojo. W jednej chwili rozmawiali o śniadaniu i ramenie, a w drugiej Shikamaru wspomina coś o śmierci... Hachidaime Hokage poczuł, jak ciarki przechodzą mu po plecach.
- Nic nie słyszałem – oświadczył, po czym otworzył teczkę i wyciągnął na światło dzienne plik papierów. Zauważył kilka raportów spisanych odręcznie oraz trzy zdjęcia, przedstawiające zgliszcza miejsc, których nigdy nie widział na oczy. Oczywiście zrozumiałe było, że nie poznał każdego zakątka we wszystkich krajach, ale i tak poczuł się bardzo nieswojo na widok tych zniszczonych miejsc. – To... te strefy?
- Nazwę wymyśliła para dzieciaków, która odkryła pierwsze zniszczone miejsce. To małe wioski, zamieszkałe przez jeden, maksymalnie dwa klany. Zazwyczaj trzymają się z dala od większych miast, utrzymując jedynie konieczne kontakty handlowe. Większość kupców nie wie, skąd przychodzą handlarze. Oczywiście, po dłuższym czasie nieobecności ktoś może zacząć coś podejrzewać, ale...
- Wtedy zazwyczaj jest już za późno – dokończył Naruto, wpatrując się intensywnie w zdjęcia. Nie wiedział, czego szuka, ale czuł, że musi dokładnie obejrzeć każde zdjęcie, jakby chciał, by obrazy zniszczenia już na zawsze wyryły się w jego pamięci. – Mamy jakieś informacje... jakiekolwiek?
- Wszystko, co wiadomo na temat tych ataków, jest w raportach... – Shikamaru na chwilę się zawahał, ale potem postanowił kontynuować. – Pozwoliłem sobie przeczytać wszystko, co napisano. Nie jest tego wiele, informacje pochodzą z niezbyt wiarygodnych źródeł. Tu ktoś coś słyszał, tam ktoś coś usłyszał od kogoś innego... Te wioski są tak odizolowane od świata, że ciężko powiedzieć cokolwiek na ich temat.
Naruto zaszeleścił kartkami, szybko przebiegając wzrokiem po linijkach dość niedbale nabazgranego tekstu.
- Hm... Nie było do tej pory wielkiego szumu wokół tej sprawy, dattebayo... Znikają całe klany, a nikt się tym nie interesuje, bo nie mają większego znaczenia?
Shikamaru westchnął.
- Jedynym rozwiązaniem jest wysłanie zwiadowców do wszystkich wiosek... Problem w tym, że większości z nich nie ma na mapie. Istnieją dosłownie gdzieś pośrodku lasu i tylko przypadkiem można się na nie natknąć, jeśli nie zna się drogi.
Naruto przygryzł wargę.
- Ktoś jednak zna ich położenie, skoro następują na nie ataki... Hm, jeśli chcemy się do tego dobrze zabrać, powinniśmy powołać drużynę, która najlepiej sprawdzi się w przeszukiwaniu terenu i wyczuwaniu obecności innych ludzi w okolicy... O, czyżby pojawiło się zadanie dla mnie, dattebayo? – Hachidaime aż się zdziwił.
- Nie ekscytuj się, Naruto. Ty się nie możesz ruszyć ze swojego fotela, dopóki sytuacja nie stanie się krytyczna. Możesz jednak z tego fotela wydać odpowiednie rozkazy odpowiednim ludziom.
Naruto prychnął, trochę zawiedziony. Nie tęsknił za walką, szczególnie za taką na śmierć i życie w obronie uciśnionych, ale musiał przyznać, że samo siedzenie na tyłku i zarządzanie Konohą nie było zadaniem nader ekscytującym. Uwielbiał sprawować ten urząd i dbać o ludzi w wiosce, ale sposób, w jaki musiał wykonywać spoczywające na nim obowiązki, bywał męczący.
Młody Hokage wolał aktywnie spędzać czas. Nie znaczyło to jednak, że z tego powodu zamierzał zaniedbywać pracę.
- Zawsze możemy poprosić innych Kage, by nam pomogli. Ten problem też ich dotyczy, prawda? – zaproponował Naruto z uśmiechem zadowolenia i nieukrywanej dumy. W końcu to on był odpowiedzialny za nienaganne stosunki panujące między wszystkimi krajami. Zjednoczyła ich nie tylko wojna i wspólny wróg.
Shikamaru wzruszył ramionami.
- Z tego, co mi wiadomo, jesteś pierwszym, który otrzymuje te informacje. Nawet, jeśli coś dzieje się na ziemiach innych Kage, nie robią wokół sprawy żadnego szumu. Może nie uważają tych napadów za powód do niepokoju. Może nie wiedzą... jeszcze nie mam wystarczających informacji.
- Hm...
Naruto wsunął papiery do teczki, po czym włożył ją do szuflady biurka, by przypadkiem się nie zagubiła gdzieś pośród innych papierów, które trafiały w ciągu całego dnia na jego biurko.
- Do południa postaram się wydać pierwsze rozkazy. Potrzebuję listy najlepszych dostępnych tropicieli, których mógłbym wysłać na zwiady.
Shikamaru uśmiechnął się.
- Z tym nie będzie problemu. Ostatnimi czasy wszyscy się obijają... co oczywiście nie jest niczym złym, biorąc pod uwagę krwawą przeszłość wszystkich wiosek, ciągłe konflikty i niepewność, kto przeżyje kolejną noc... Sądzę jednak, że z entuzjazmem podejdą do nowych rozkazów, jako że siedzenie na tyłku potrafi być męczące dla niektórych.
Hachidame otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- I ty to mówisz, ‘ttebayo? – Nie mógł doznać większego szoku.
- Z naciskiem na ,,niektórych” – zaznaczył Shikamaru z uśmiechem. – Pozwolę sobie siebie do tej grupy nie zaliczyć.
- Heh... No dobrze, zajmijmy się tą sprawą jak najszybciej. Mamy sporo do zrobienia... pism do napisania... decyzji do podjęcia... Nie pora na obijanie się, ‘ttebayo!

*Edit*
Historia się rozwija, a ja mam tylko nadzieję, że uda mi się ją zakończyć... Na nowy rozdział Magina mam pomysł, ale szukam jeszcze inspiracji :) Wszystko w swoim czasie (mam nadzieję) :)

4 komentarze:

  1. A mówiłaś ze do Naruto nie wrócisz. Mi sie podoba ;) ciekawa jestem kogo Naruto wyśle na te strefy smierci ;) Jestem ciekawa! I czy ja dobrze czaje, ze tutaj w opowiadaniu twoim Naruciak jest singlem? ;p + Shukamaru.... Jak ja go luuubie <3 serio, nigdy jakos za nim nie przepadałam, ale z biegiem czasu zaczęłam go serio doceniac :D a u Ciebie w opku.. jeju nooo! jest cudny! I ciesze sie ze Naruto ma go za doradcę :D
    co do prologu, jak przeczytałam go, to mnie ścieło. Patrze, że niby o naruto ale... nijak mi jakos nie pasowało. Ale teraz, jesli dobrze rozumiem bylo to pisane z punktu widzenia ofiary, kogos mieszkającego na tych strefach śmierci? :)
    Przepraszam ze tak krótki komentarz, ale serio, mam dosłownie 5 min na przeczytanie i skomentowanie bo inaczej nic nie zrobie na uczelnie!
    Pisz dalej, ja sobie powoli bede nadrabiac opowiadania :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby nie chciałam, ale w końcu niezbadane są wyroki losu xD Jakoś tak po przeczytaniu ostatniego chaptera Naruto stwierdziłam, że sobie coś popiszę, żeby samą siebie usatysfakcjonować :D Zakończenie mangi było... meh... No, ale przynajmniej zobaczyliśmy Naruto jako Hokage :) Szkoda tylko, że wyglądał bardziej jak Obito niż Minato (lololol). Geny to dziwna sprawa w mangach xD
      Tymczasem machnę jakąś super dziewczynę przy okazji tej historii :)))

      Usuń
  2. hm... sarutobi zawsze miał czas i czyste biurko. jak on to robił? :O
    naruciak może skorzystać z clon-jutsu. ale chyba na to nie wpadł :P
    jak to?jest hikage i nie ma dostaw swojego kochanego ramenu? :P ech coś jego asystenci niezbyt dobrze mu się podlizują! ;p
    Shikamaru ma rację - ktoś, jakiś osobisty asystent, powinien być od posiłków hokage. zdrowych posiłków. W końcu zdrowie kohage jest najwazniejsze! jesli zaniemognie z błahego powodu, jak niestrawność - to koniec!a z drugiej strony to lipka. 22 lata i hokarzyć. I nie móc ruszyć doopki z fotela...... so sad! :( ze tez nie umarł z nudów! (i z powodu nudnych dokumentów, i z powodu braku misji!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Naruto został hokage, cieszę się że jego marzenie się spełniło... ciekawe kto stoi za tymi atakami na te wioski...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń