Kushina Uzumaki od zawsze twardo stąpała po ziemi. Nie wierzyła w bajki i opowieści o bohaterach, a już szczególnie o takich, którzy mogli poszczycić się wysoką kulturą osobistą, jeśli akurat nie wyżynali w pień całych zastępów bardzo złych i mrocznych postaci - oczywiście w czasie wolnym od udawania superbohatera w oczach zwykłych ludzi. Potrafiła kochać i nienawidzić całą sobą, niemal do bólu. Nie
znosiła ponosić porażek i przyznawać się do błędów. Zawsze nosiła głowę wysoko,
nie wstydząc się tego, kim jest, choć w oczach członków swojego klanu nigdy nie była nikim ważnym. Nigdy niczego nie żałowała. Żyła tak, jakby każda chwila miała być tą ostatnią... co nie było wcale takim złym podejściem, biorąc pod uwagę czasy, w jakich przyszło jej żyć - czasy niepokoju, wojen i wzajemnej wrogości między wioskami.
Była szczęśliwa, będąc po prostu sobą. I choć różniła się od swoich rozchichotanych, beztroskich rówieśniczek niczym dzień od nocy, nadal uznawano ją za jedną z najbardziej atrakcyjnych dziewczyn zamieszkujących wioskę Wiru. Miała w sobie coś, co przyciągało wzrok każdego, kto choć raz spotkał ją na swojej drodze. Osoba z tak pięknym uśmiechem, lekkim krokiem, dźwięcznym śmiechem i niespożytą energią zawsze potrafiła zwrócić na siebie uwagę. Oczy patrzących przyciągały zwłaszcza jej włosy - długie, gęste, błyszczące ognistą czerwienią, opadające niemal do ziemi. Żadna inna dziewczyna z jej klanu nie zapuszczała swoich włosów w ten sposób - zdecydowana większość wolała bardziej praktyczne, krótkie fryzury, a niektórzy nawet farbowali kosmyki na inny kolor, jakby wstydzili się swojego klanowego dziedzictwa.
W kwestii miłości Kushina była bardzo surowa. W uczucie od pierwszego spojrzenia nie wierzyła. To było sprzeczne z wszystkimi jej zasadami. Jak mogłaby pokochać człowieka, którego nie znała? Czy to by nie oznaczało, że uległa silnemu zauroczeniu, które skończyłoby się, zanim jeszcze by się zaczęło? Kushina nie chciała poddawać się żadnemu przelotnemu uczuciu. Chciała zakochać się w kimś, kogo mogłaby obdarzyć pełnym zaufaniem i kto zapewniłby jej bezpieczeństwo. Przy którym uczucie miłości i przyjaźni nigdy by nie wygasło. Chciała polegać na mężczyźnie i czuć się przy nim szczęśliwa jak nigdy. Sama nie była bezbronną panienką, którą trzeba było ratować z opresji za każdym razem, kiedy wpadała w jakieś kłopoty - a wpadała w nie często z powodu swojego temperamentu, równie ognistego jak kolor jej włosów - więc nie mogła wyobrazić sobie życia u boku kogoś, kto nie mógłby dotrzymać jej kroku.
Szybko się okazało, że jej wymagania są zbyt wysokie. Mając lat dziewiętnaście i masę doświadczenia jako kunoichi, nadal była samotna. Prawie wszystkie jej przyjaciółki odnalazły swoją przysłowiową ,,drugą połówkę" i wiodły szczęśliwe, małżeńskie życie. Kushina tymczasem. mimo wszelkich oczekiwań, została daleko w tyle. Nie wiedziała nawet, co to miłość. Nigdy jej nie doświadczyła. Nie znaczyło to wcale, że czegoś jej w życiu brakowało - nigdy tak tego nie odczuwała. Nadal potrafiła być sobą i cieszyć się ze spotkań z przyjaciółmi oraz rodziną.
Tak, zdecydowanie nie miała się czym martwić. Dzięki nieograniczonej wolności mogła sobie na przykład uciąć krótką drzemkę na jednym z pól treningowych, czując na twarzy delikatnie łaskoczące promienie słońca i wsłuchując się w melodyjny szelest liści poruszanych lekkim wiatrem...
- Kushi-chan! Kushi-cha...
Rudowłosa dziewczyna natychmiast zerwała się do pozycji siedzącej i poprawiła ubranie. Szybko otrzepała spodnie ze źdźbeł trawy, po czym potrząsnęła kosmykami włosów, przeczesując je pobieżnie palcami.
- Wiedziałam, że cię tutaj znajdę! - roześmiała się czarnowłosa dziewczyna, która właśnie zeskoczyła z najbliższego drzewa na polankę. Wyglądała na rówieśniczkę Kushiny, choć makijaż dodał jej trochę lat. - Nauczyciel cię szukał... Ale to już nieważne. Zgadnij, co się stało?
Kushina szukała w pamięci. Czyżby zapomniała o jakimś ważnym wydarzeniu? Z reguły była dobrze poinformowana.
- Ja nic nie zrobiłam - oznajmiła na wszelki wypadek. - Aiko-chan, możesz powiedzieć naszemu trenerowi, że to nie ja odpowiadam za ewentualne zniszczenia. Przynajmniej nie tym razem.
Czarnowłosa dziewczyna roześmiała się serdecznie i chwyciła Kushinę za ramię, po czym zdecydowanie pociągnęła za sobą. Obie puściły się biegiem w kierunku miasteczka, choć rudowłosa w pierwszej chwili zaczęła stawiać opór. Czyżby przyjaciółka chciała ją w coś wciągnąć? Znowu?
- Przysłali do nas oddział z Konohy! - oznajmiła w końcu Aiko, nabierając tempa. - Musisz ich zobaczyć!
- Jest w nich coś niezwykłego? - zapytała sceptycznie Kushina, próbując wyrwać ramię z uścisku żelaznej dłoni drugiej dziewczyny. Jak się okazało, jej działania były zupełnie nieskuteczne, więc się poddała. Wzdychając ciężko, przyspieszyła kroku. - Widziałam kilka oddziałów z Konohy...
- Tak, tak... Ale ten musisz zobaczyć! Jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować do końca życia!
Rudowłosa westchnęła i nie skomentowała wypowiedzi przyjaciółki. Uznała, że w tym momencie i tak nie wygra, więc równie dobrze może za nią podążyć i przywitać kolejnych członków społeczności Konohy, którzy ostatnimi czasy pojawiali się w wiosce Wiru coraz częściej. Kushina słyszała, że to z powodu coraz burzliwszych nastrojów panujących między wioskami. Przywódca Wiru chciał zapewnić mieszkańcom maksymalną ochronę, więc od czasu do czasu zatrudniał kilka oddziałów shinobi, którzy patrolowali dla niego całą okolicę. Jak do tej pory udało im się zatrzymać kilka wrogich ataków, więc przywódca uznał, że ich pomoc jest warta swojej ceny.
Kiedy dziewczyny znalazły się w samym centrum wioski, Kushina ze zrezygnowaniem zaczęła rozglądać się dookoła.
- No, gdzie ten wspaniały oddział, który chciałaś mi pokazać? - wyburczała, krzyżując przed sobą ramiona. - Nikogo interesującego tutaj nie widzę.
Aiko uśmiechnęła się chytrze i wepchnęła przyjaciółkę do jednego ze sklepów, w którym unosił się ostry, drażniący nozdrza aromat alkoholu i duszący zapach dymu tytoniowego, który witał klientów już przy wejściu. Kushina niemal od razu zrobiła krok w tył, oszołomiona tymi nieoczekiwanymi doznaniami, które zaparły jej dech w piersi, ale przyjaciółka jednym ruchem unieruchomiła ją w miejscu.
- Co ty robisz?! - wyszeptała gorączkowo rudowłosa, mrugając rzęsami jak szalona, by pozbyć się łez, które już napływały do jej oczu.
- Nie marudź! Zaraz zobaczysz, o co mi chodzi, jeśli przepchniesz się jeszcze trochę do przodu.
Dziewczyna ze zrezygnowaniem wykonała polecenie, lawirując pomiędzy stolikami i unikając wielkich, lubieżnych łapsk mężczyzn, którzy próbowali złapać ją za różne części ciała. Zignorowała wybuchy śmiechu, ale w duchu przyrzekła sobie, że kiedy wyjdzie z tego dusznego pomieszczenia, obije kilku śmiałków do nieprzytomności. Niech sobie nie myślą, że mogą bezkarnie dotykać Kushiny Uzumaki!
- O, tutaj są! - wyszeptała gorączkowo Aiko, przytrzymując przyjaciółkę za ramiona. Obie wytężyły wzrok, by dojrzeć cokolwiek poprzez kłęby dymu tytoniowego. - I co o nich sądzisz?
- Nic nie sądzę, bo nic nie widzę - odparła Kushina, przecierając łzawiące oczy. - Wychodzimy?
Zanim jednak zdążyły zawrócić na pięcie, drogę zagrodził im brzuchaty sprzedawca, proponując im ,,kieliszeczek najlepszego alkoholu na rozgrzewkę". Ślinił się przy tym tak obficie, że dziewczyny były zmuszone się cofnąć, tym samym zmierzając prosto w stronę lady. Wiedziały, że jeśli tam dotrą, będą zmuszone coś zamówić. Ta wizja jednak zupełnie im się nie spodobała.
Nagle Kushina poczuła na ramieniu uścisk nieznanej dłoni. Zatrzymała się więc gwałtownie i z wysiłkiem przekręciła głowę, gotowa odeprzeć każdy atak skierowany w jej stronę. Zaniemówiła, kiedy spotkała się oko w oko z nieznanym jej młodym mężczyzną.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale wierzę, że te dwie panienki właśnie miały zamiar opuścić to zadymione pomieszczenie - powiedział niskim głosem tuż przy uchu Kushiny. - Nie wyglądają na zainteresowane pańską ofertą, przynajmniej nie w tej chwili.
Sprzedawca natychmiast się wycofał, kłaniając w pas i przepraszając za swoje natarczywe zachowanie, po czym całkowicie zniknął z pola ich widzenia, w czym znacznie pomógł mu wypełniający pomieszczenie dym papierosowy.
- Teraz możecie iść - oświadczył mężczyzna, posyłając obu dziewczynom śliczny uśmiech, który przyprawił ich serca o głośny i niekontrolowany łomot. - Uważajcie na siebie następnym razem. Nie powinniście wchodzić do miejsc takich jak to, jeśli nie chcecie być zaczepiane. Możecie mi to obiecać?
- Ta.. Tak, oczywiście - wyjąkała Aiko, zapatrzona w wysokiego blondyna, którego z miejsca uznała za najcudowniejszego mężczyznę na całym świecie. Z ociąganiem ruszyła w stronę wyjścia, odprowadzana przez ciepłe spojrzenie błękitnych tęczówek oczu nieznajomego. Nieświadomie ciągnęła za sobą Kushinę, nie mniej od niej oszołomioną biegiem wydarzeń.
Kiedy znalazły się na świeżym powietrzu, Aiko przypomniała sobie, że żadna z nich nie podziękowała nieznajomemu za uratowanie ich honoru. Nie spodobała jej się jednak wizja ponownego wejścia do lokalu i napotkania tych samych trudności w osobie sprzedawcy i pijanych mężczyzn o zbyt długich łapskach. Ich wybawiciel pewnie tym razem im by nie pomógł, uznając, że skoro z takim uporem zabiegają o kłopoty, to same powinny sobie poradzić z konsekwencjami.
Kushina tymczasem uniosła dłoń i przyłożyła ją do ucha, w którym nadal wibrował niski ton głosu mężczyzny. Po raz pierwszy w życiu czuła się tak wytrącona z równowagi. I to przez głos jednego faceta! Niedorzeczne! Uznała, że coś jest z nią w tym momencie nie w porządku, skoro zareagowała w taki sposób na mężczyznę, którego spotkała po raz pierwszy w życiu. Nie wierzyła przecież w miłość od pierwszego wejrzenia! To wszystko było bzdurą!
- I co sądzisz? - usłyszała głos Aiko, która od dobrej chwili próbowała zwrócić na siebie jej uwagę.
- O czym? - Kushina naprawdę nie chciała udawać głupiej, ale była zbyt oszołomiona przebiegiem wypadków mających miejsce w cuchnącym barze, by mogła tak szybko zacząć kojarzyć.
Była szczęśliwa, będąc po prostu sobą. I choć różniła się od swoich rozchichotanych, beztroskich rówieśniczek niczym dzień od nocy, nadal uznawano ją za jedną z najbardziej atrakcyjnych dziewczyn zamieszkujących wioskę Wiru. Miała w sobie coś, co przyciągało wzrok każdego, kto choć raz spotkał ją na swojej drodze. Osoba z tak pięknym uśmiechem, lekkim krokiem, dźwięcznym śmiechem i niespożytą energią zawsze potrafiła zwrócić na siebie uwagę. Oczy patrzących przyciągały zwłaszcza jej włosy - długie, gęste, błyszczące ognistą czerwienią, opadające niemal do ziemi. Żadna inna dziewczyna z jej klanu nie zapuszczała swoich włosów w ten sposób - zdecydowana większość wolała bardziej praktyczne, krótkie fryzury, a niektórzy nawet farbowali kosmyki na inny kolor, jakby wstydzili się swojego klanowego dziedzictwa.
W kwestii miłości Kushina była bardzo surowa. W uczucie od pierwszego spojrzenia nie wierzyła. To było sprzeczne z wszystkimi jej zasadami. Jak mogłaby pokochać człowieka, którego nie znała? Czy to by nie oznaczało, że uległa silnemu zauroczeniu, które skończyłoby się, zanim jeszcze by się zaczęło? Kushina nie chciała poddawać się żadnemu przelotnemu uczuciu. Chciała zakochać się w kimś, kogo mogłaby obdarzyć pełnym zaufaniem i kto zapewniłby jej bezpieczeństwo. Przy którym uczucie miłości i przyjaźni nigdy by nie wygasło. Chciała polegać na mężczyźnie i czuć się przy nim szczęśliwa jak nigdy. Sama nie była bezbronną panienką, którą trzeba było ratować z opresji za każdym razem, kiedy wpadała w jakieś kłopoty - a wpadała w nie często z powodu swojego temperamentu, równie ognistego jak kolor jej włosów - więc nie mogła wyobrazić sobie życia u boku kogoś, kto nie mógłby dotrzymać jej kroku.
Szybko się okazało, że jej wymagania są zbyt wysokie. Mając lat dziewiętnaście i masę doświadczenia jako kunoichi, nadal była samotna. Prawie wszystkie jej przyjaciółki odnalazły swoją przysłowiową ,,drugą połówkę" i wiodły szczęśliwe, małżeńskie życie. Kushina tymczasem. mimo wszelkich oczekiwań, została daleko w tyle. Nie wiedziała nawet, co to miłość. Nigdy jej nie doświadczyła. Nie znaczyło to wcale, że czegoś jej w życiu brakowało - nigdy tak tego nie odczuwała. Nadal potrafiła być sobą i cieszyć się ze spotkań z przyjaciółmi oraz rodziną.
Tak, zdecydowanie nie miała się czym martwić. Dzięki nieograniczonej wolności mogła sobie na przykład uciąć krótką drzemkę na jednym z pól treningowych, czując na twarzy delikatnie łaskoczące promienie słońca i wsłuchując się w melodyjny szelest liści poruszanych lekkim wiatrem...
- Kushi-chan! Kushi-cha...
Rudowłosa dziewczyna natychmiast zerwała się do pozycji siedzącej i poprawiła ubranie. Szybko otrzepała spodnie ze źdźbeł trawy, po czym potrząsnęła kosmykami włosów, przeczesując je pobieżnie palcami.
- Wiedziałam, że cię tutaj znajdę! - roześmiała się czarnowłosa dziewczyna, która właśnie zeskoczyła z najbliższego drzewa na polankę. Wyglądała na rówieśniczkę Kushiny, choć makijaż dodał jej trochę lat. - Nauczyciel cię szukał... Ale to już nieważne. Zgadnij, co się stało?
Kushina szukała w pamięci. Czyżby zapomniała o jakimś ważnym wydarzeniu? Z reguły była dobrze poinformowana.
- Ja nic nie zrobiłam - oznajmiła na wszelki wypadek. - Aiko-chan, możesz powiedzieć naszemu trenerowi, że to nie ja odpowiadam za ewentualne zniszczenia. Przynajmniej nie tym razem.
Czarnowłosa dziewczyna roześmiała się serdecznie i chwyciła Kushinę za ramię, po czym zdecydowanie pociągnęła za sobą. Obie puściły się biegiem w kierunku miasteczka, choć rudowłosa w pierwszej chwili zaczęła stawiać opór. Czyżby przyjaciółka chciała ją w coś wciągnąć? Znowu?
- Przysłali do nas oddział z Konohy! - oznajmiła w końcu Aiko, nabierając tempa. - Musisz ich zobaczyć!
- Jest w nich coś niezwykłego? - zapytała sceptycznie Kushina, próbując wyrwać ramię z uścisku żelaznej dłoni drugiej dziewczyny. Jak się okazało, jej działania były zupełnie nieskuteczne, więc się poddała. Wzdychając ciężko, przyspieszyła kroku. - Widziałam kilka oddziałów z Konohy...
- Tak, tak... Ale ten musisz zobaczyć! Jeśli tego nie zrobisz, będziesz żałować do końca życia!
Rudowłosa westchnęła i nie skomentowała wypowiedzi przyjaciółki. Uznała, że w tym momencie i tak nie wygra, więc równie dobrze może za nią podążyć i przywitać kolejnych członków społeczności Konohy, którzy ostatnimi czasy pojawiali się w wiosce Wiru coraz częściej. Kushina słyszała, że to z powodu coraz burzliwszych nastrojów panujących między wioskami. Przywódca Wiru chciał zapewnić mieszkańcom maksymalną ochronę, więc od czasu do czasu zatrudniał kilka oddziałów shinobi, którzy patrolowali dla niego całą okolicę. Jak do tej pory udało im się zatrzymać kilka wrogich ataków, więc przywódca uznał, że ich pomoc jest warta swojej ceny.
Kiedy dziewczyny znalazły się w samym centrum wioski, Kushina ze zrezygnowaniem zaczęła rozglądać się dookoła.
- No, gdzie ten wspaniały oddział, który chciałaś mi pokazać? - wyburczała, krzyżując przed sobą ramiona. - Nikogo interesującego tutaj nie widzę.
Aiko uśmiechnęła się chytrze i wepchnęła przyjaciółkę do jednego ze sklepów, w którym unosił się ostry, drażniący nozdrza aromat alkoholu i duszący zapach dymu tytoniowego, który witał klientów już przy wejściu. Kushina niemal od razu zrobiła krok w tył, oszołomiona tymi nieoczekiwanymi doznaniami, które zaparły jej dech w piersi, ale przyjaciółka jednym ruchem unieruchomiła ją w miejscu.
- Co ty robisz?! - wyszeptała gorączkowo rudowłosa, mrugając rzęsami jak szalona, by pozbyć się łez, które już napływały do jej oczu.
- Nie marudź! Zaraz zobaczysz, o co mi chodzi, jeśli przepchniesz się jeszcze trochę do przodu.
Dziewczyna ze zrezygnowaniem wykonała polecenie, lawirując pomiędzy stolikami i unikając wielkich, lubieżnych łapsk mężczyzn, którzy próbowali złapać ją za różne części ciała. Zignorowała wybuchy śmiechu, ale w duchu przyrzekła sobie, że kiedy wyjdzie z tego dusznego pomieszczenia, obije kilku śmiałków do nieprzytomności. Niech sobie nie myślą, że mogą bezkarnie dotykać Kushiny Uzumaki!
- O, tutaj są! - wyszeptała gorączkowo Aiko, przytrzymując przyjaciółkę za ramiona. Obie wytężyły wzrok, by dojrzeć cokolwiek poprzez kłęby dymu tytoniowego. - I co o nich sądzisz?
- Nic nie sądzę, bo nic nie widzę - odparła Kushina, przecierając łzawiące oczy. - Wychodzimy?
Zanim jednak zdążyły zawrócić na pięcie, drogę zagrodził im brzuchaty sprzedawca, proponując im ,,kieliszeczek najlepszego alkoholu na rozgrzewkę". Ślinił się przy tym tak obficie, że dziewczyny były zmuszone się cofnąć, tym samym zmierzając prosto w stronę lady. Wiedziały, że jeśli tam dotrą, będą zmuszone coś zamówić. Ta wizja jednak zupełnie im się nie spodobała.
Nagle Kushina poczuła na ramieniu uścisk nieznanej dłoni. Zatrzymała się więc gwałtownie i z wysiłkiem przekręciła głowę, gotowa odeprzeć każdy atak skierowany w jej stronę. Zaniemówiła, kiedy spotkała się oko w oko z nieznanym jej młodym mężczyzną.
- Przepraszam, że się wtrącę, ale wierzę, że te dwie panienki właśnie miały zamiar opuścić to zadymione pomieszczenie - powiedział niskim głosem tuż przy uchu Kushiny. - Nie wyglądają na zainteresowane pańską ofertą, przynajmniej nie w tej chwili.
Sprzedawca natychmiast się wycofał, kłaniając w pas i przepraszając za swoje natarczywe zachowanie, po czym całkowicie zniknął z pola ich widzenia, w czym znacznie pomógł mu wypełniający pomieszczenie dym papierosowy.
- Teraz możecie iść - oświadczył mężczyzna, posyłając obu dziewczynom śliczny uśmiech, który przyprawił ich serca o głośny i niekontrolowany łomot. - Uważajcie na siebie następnym razem. Nie powinniście wchodzić do miejsc takich jak to, jeśli nie chcecie być zaczepiane. Możecie mi to obiecać?
- Ta.. Tak, oczywiście - wyjąkała Aiko, zapatrzona w wysokiego blondyna, którego z miejsca uznała za najcudowniejszego mężczyznę na całym świecie. Z ociąganiem ruszyła w stronę wyjścia, odprowadzana przez ciepłe spojrzenie błękitnych tęczówek oczu nieznajomego. Nieświadomie ciągnęła za sobą Kushinę, nie mniej od niej oszołomioną biegiem wydarzeń.
Kiedy znalazły się na świeżym powietrzu, Aiko przypomniała sobie, że żadna z nich nie podziękowała nieznajomemu za uratowanie ich honoru. Nie spodobała jej się jednak wizja ponownego wejścia do lokalu i napotkania tych samych trudności w osobie sprzedawcy i pijanych mężczyzn o zbyt długich łapskach. Ich wybawiciel pewnie tym razem im by nie pomógł, uznając, że skoro z takim uporem zabiegają o kłopoty, to same powinny sobie poradzić z konsekwencjami.
Kushina tymczasem uniosła dłoń i przyłożyła ją do ucha, w którym nadal wibrował niski ton głosu mężczyzny. Po raz pierwszy w życiu czuła się tak wytrącona z równowagi. I to przez głos jednego faceta! Niedorzeczne! Uznała, że coś jest z nią w tym momencie nie w porządku, skoro zareagowała w taki sposób na mężczyznę, którego spotkała po raz pierwszy w życiu. Nie wierzyła przecież w miłość od pierwszego wejrzenia! To wszystko było bzdurą!
- I co sądzisz? - usłyszała głos Aiko, która od dobrej chwili próbowała zwrócić na siebie jej uwagę.
- O czym? - Kushina naprawdę nie chciała udawać głupiej, ale była zbyt oszołomiona przebiegiem wypadków mających miejsce w cuchnącym barze, by mogła tak szybko zacząć kojarzyć.
- Oczywiście, że pytam o naszego wybawcę! Jak ci się
spodobał?
- No... nie był taki zły - odparła z wahaniem rudowłosa. W żadnym wypadku nie miała zamiaru zdradzić się przed przyjaciółką ze swoimi uczuciami.
Aiko westchnęła przeciągle i ruszyła przed siebie z rozanielonym uśmiechem na ustach.
- Ja uważam, że jest boski - oświadczyła z pełnym przekonaniem. - I, jak już pewnie zdążyłaś zauważyć, jest członkiem zespołu z Konohy. Ach, nadchodzący tydzień będzie naprawdę wspaniały...
Kushina odwróciła się, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę lokalu, z którego przed chwilą wyszła. Przypomniała sobie każdy szczegół spotkania z młodym mężczyzną z Konohy i zarumieniła się delikatnie. Musiała przyznać Aiko rację. Nadchodzący tydzień zapowiadał się naprawdę wspaniale...
Do wieczora Kushina zebrała kilka przydatnych informacji o blondynie, który tego popołudnia wywarł na niej tak wielkie wrażenie. Poznała bowiem jego imię - Minato Namikaze - a także jego rangę, datę urodzin, dokładny wzrost, techniki, których używał w walce i miejsce tymczasowego pobytu w ich wiosce. Z lekkim sercem stwierdziła, że przyszło jej się zainteresować właściwym pod każdym względem mężczyzną. Nic dziwnego, że zareagowała na jego obecność w taki sposób.
Szybko stwierdziła, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. Grono jego wielbicielek bowiem powiększało się z każdą chwilą, jak już zdążyła zauważyć. Dziewczyny w miasteczku zaczynały szeptać na jego temat, nie pomijając również jego towarzyszy. Z tego, co rudowłosa usłyszała, mogła wywnioskować, że nie tylko Minato wyróżniał się w grupie wyglądem i nienagannym zachowaniem. Nie zdążyła się o tym przekonać osobiście, jako że cała grupa z Konohy wybrała się na patrol.
Pozostało jej cierpliwie czekać na ich powrót. Chciała się bowiem przekonać, czy uczucia, jakie w niej rozbudził, nie były związane jedynie z sytuacją, w jakiej się wcześniej znalazła. W głębi duszy wiedziała, że wcale tak nie było, ale rozum podpowiadał jej, by się upewniła. Nadal było jej trudno uwierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia, którą uważała za wymysł ludzi pozbawionych rozumu.
Była gotowa, kiedy pod wieczór wrócili do wioski. Zdobyła szerokie, męskie spodnie, trochę zbyt dużą koszulę, kamizelkę i czapkę, dzięki której ukryła swoje długie włosy. Nie zawahała się nawet wytarzać w kurzu ulicy, by nadać sobie wygląd łobuziaka. Miała bowiem zamiar wyzwać blondyna na pojedynek, a podejrzewała, że gdyby po prostu przed nim stanęła jako Kushina, którą zresztą wcześniej uratował, pewnie poklepałby ją tylko po głowie, traktując niczym niesforne dziecko.
Biorąc głęboki wdech, wyprostowała się i z rozbiegu zeskoczyła z dachu, który do tej chwili pełnił funkcję punktu obserwacyjnego. Żeby wywrzeć jeszcze większe wrażenie na Minato, postanowiła zrobić w powietrzu piękne salto i niczym baletnica wylądować tuż przed jego nosem, po czym z wysoko podniesioną głową rzucić mu wyzwanie, dźgając go palcem prosto w pierś. Musiała się przecież przekonać, czy rzeczywiście zasłużył na jej zainteresowanie!
Wszystko szło zgodnie z planem do momentu lądowania, kiedy to stwierdziła, że jej noga niefortunnie natrafiła na drobny, niepozorny kamyk, który pozbawił ją równowagi. Z krzykiem poleciała do przodu, czując, jak z głowy spada jej czapka, uwalniając kaskadę rudych włosów. Na nic zdały się jej chaotyczne próby ratowania sytuacji - siła grawitacji okazała się silniejsza od niej. I za to ją w tej chwili przeklinała.
Mimo wszystko, nie uderzyła boleśnie o ziemię. Czyjeś pomocne ramię zdążyło ją złapać i podtrzymać.
- Wszystko w porządku? - usłyszała nad sobą słowa wypowiadane przez głos, który w zasadzie był odpowiedzialny za jej kompromitację. - Nic sobie nie zrobiłaś?
- Nic mi się nie stało - wymamrotała niechętnie, z godnością się prostując i otrzepując z ubrania niewidoczny kurz. - Chyba powinnam podziękować, ale... To wszystko twoja wina! - wrzasnęła, wskazując palcem na blondyna.
- Moja?
- Tak! Gdybyś się nie pojawił, nie musiałabym się tak wygłupiać!
Mężczyzna uniósł w zdziwieniu jedną brew, po czym spojrzał na swoich kompanów, którzy w odpowiedzi tylko wzruszyli ramionami. Najwyraźniej żaden z nich jej nie rozpoznał, co boleśnie uderzyło w jej dumę. Najbardziej bolesny był dla niej fakt, że Minato zdawał się jej w ogóle nie pamiętać, choć przecież ona myślała o nim przez cały dzisiejszy dzień!
Krew się w niej zagotowała.
- Wyzywam cię na pojedynek, Minato Namikaze! - krzyknęła, dźgając go palcem w pierś. - Oczywiście, jeśli masz odwagę się ze mną zmierzyć! Jestem najzdolniejszą i naj...
Zanim zdążyła się zorientować, co się dzieje, już leżała na ziemi, z wykręconym ramieniem i bezlitosnym kolanem przyciśniętym do jej kręgosłupa. Prychnęła, kiedy kurz ulicy wdarł się do jej nosa i ust.
- Hm... Ciekawe. Właśnie powaliłem cię jednym ruchem ręki, najzdolniejsza panno. Co zamierzasz z tym faktem zrobić?
Dziewczyna poczuła, jak na jej policzki wypływają rumieńce upokorzenia, ale nie zamierzała tak łatwo się poddać, o nie. Dopóki nosiła nazwisko Uzumaki, nie miała najmniejszego zamiaru dawać satysfakcji jakiemuś... nadętemu blondynowi, ot co! Najwyraźniej nieźle się bawił jej kosztem, a to było zachowanie, którego Kushina po prostu nie znosiła. Ona także miała swoją dumę!
Odkaszlnęła i, wykorzystując całą swoją siłę, przewróciła się na plecy. A przynajmniej to właśnie próbowała osiągnąć, ponieważ szybko się okazało, że uścisk, w który złapał ją młody mężczyzna, jest nie tylko bolesny, ale także bezbłędny. Unieruchomił ją w tak sprytny sposób, że nie była zdolna nawet przekręcić szyi, by przy okazji nie poczuć bólu. Nie mogła także zrobić użytku z wolnej ręki, ponieważ uciskające jej plecy kolano nie pozwoliło na wykonanie przez nią nawet małego obrotu.
Przez chwilę szarpała się z własną bezsilnością, by w końcu opaść na rozgrzany piasek. Ze łzami w oczach musiała przyznać się do porażki.
- Minato-san, chyba już wystarczy. Dziewczyna wygląda, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
- Hm... Masz rację, Hiro. Chciałbym jednak, zanim ją puszczę, dowiedzieć się, dlaczego tak właściwie na mnie napadła. Niecodziennie jestem atakowany przez kobiety, które przebierają się za mężczyzn, by wyzwać mnie na pojedynek. Jestem ciekawy.
Kushina zacisnęła zęby i przełknęła własną dumę. Zrozumiała, że została pokonana i nic w tej chwili nie mogło właściwie wytłumaczyć jej zachowania. Wyszłaby na kompletną idiotkę, gdyby mu powiedziała, że wyzwała go na pojedynek, by zobaczyć, czy rzeczywiście zadurzyła się we właściwym mężczyźnie. Tym samym zdradziłaby się ze swoim uczuciem, w które przecież sama nie wierzyła.
Nie, zdecydowanie nie mogła powiedzieć mu prawdy. Tylko by ją wyśmiał, a ona już nigdy nie byłaby zdolna spojrzeć mu w oczy. Do takiej sytuacji nie mogła dopuścić!
- Chciałam po prostu sprawdzić, czy plotki o tobie są prawdziwe... - wymamrotała niechętnie. Tak właściwie nie kłamała, więc mogła zawadiacko spojrzeć mu w oczy.
- Czyli to był pewnego rodzaju test?
- Ta... Tak - odparła, niespokojnie przełykając ślinę. Czy w głosie Minato przypadkiem nie zabrzmiała groźna nutka?
- Minato-san, powinniśmy się pospieszyć - zwrócił mu uwagę jeden z towarzyszy, niespokojnie przestępując z nogi na nogę. - Musimy złożyć raport przed zachodem słońca.
Młody mężczyzna westchnął i w końcu uwolnił Kushinę z bolesnego uścisku. Na jego ustach pojawił się uśmieszek, który wcale nie uspokoił rudowłosej. Zrozumiała bowiem, że stanowił on zapowiedź wielkich kłopotów, które ona sama sprowokowała.
- Jeszcze się spotkamy, najzdolniejsza panno - oświadczył z niepokojącą pewnością siebie, zanim zniknął z jej pola widzenia.
- No... nie był taki zły - odparła z wahaniem rudowłosa. W żadnym wypadku nie miała zamiaru zdradzić się przed przyjaciółką ze swoimi uczuciami.
Aiko westchnęła przeciągle i ruszyła przed siebie z rozanielonym uśmiechem na ustach.
- Ja uważam, że jest boski - oświadczyła z pełnym przekonaniem. - I, jak już pewnie zdążyłaś zauważyć, jest członkiem zespołu z Konohy. Ach, nadchodzący tydzień będzie naprawdę wspaniały...
Kushina odwróciła się, rzucając ostatnie spojrzenie w stronę lokalu, z którego przed chwilą wyszła. Przypomniała sobie każdy szczegół spotkania z młodym mężczyzną z Konohy i zarumieniła się delikatnie. Musiała przyznać Aiko rację. Nadchodzący tydzień zapowiadał się naprawdę wspaniale...
Do wieczora Kushina zebrała kilka przydatnych informacji o blondynie, który tego popołudnia wywarł na niej tak wielkie wrażenie. Poznała bowiem jego imię - Minato Namikaze - a także jego rangę, datę urodzin, dokładny wzrost, techniki, których używał w walce i miejsce tymczasowego pobytu w ich wiosce. Z lekkim sercem stwierdziła, że przyszło jej się zainteresować właściwym pod każdym względem mężczyzną. Nic dziwnego, że zareagowała na jego obecność w taki sposób.
Szybko stwierdziła, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. Grono jego wielbicielek bowiem powiększało się z każdą chwilą, jak już zdążyła zauważyć. Dziewczyny w miasteczku zaczynały szeptać na jego temat, nie pomijając również jego towarzyszy. Z tego, co rudowłosa usłyszała, mogła wywnioskować, że nie tylko Minato wyróżniał się w grupie wyglądem i nienagannym zachowaniem. Nie zdążyła się o tym przekonać osobiście, jako że cała grupa z Konohy wybrała się na patrol.
Pozostało jej cierpliwie czekać na ich powrót. Chciała się bowiem przekonać, czy uczucia, jakie w niej rozbudził, nie były związane jedynie z sytuacją, w jakiej się wcześniej znalazła. W głębi duszy wiedziała, że wcale tak nie było, ale rozum podpowiadał jej, by się upewniła. Nadal było jej trudno uwierzyć w miłość od pierwszego wejrzenia, którą uważała za wymysł ludzi pozbawionych rozumu.
Była gotowa, kiedy pod wieczór wrócili do wioski. Zdobyła szerokie, męskie spodnie, trochę zbyt dużą koszulę, kamizelkę i czapkę, dzięki której ukryła swoje długie włosy. Nie zawahała się nawet wytarzać w kurzu ulicy, by nadać sobie wygląd łobuziaka. Miała bowiem zamiar wyzwać blondyna na pojedynek, a podejrzewała, że gdyby po prostu przed nim stanęła jako Kushina, którą zresztą wcześniej uratował, pewnie poklepałby ją tylko po głowie, traktując niczym niesforne dziecko.
Biorąc głęboki wdech, wyprostowała się i z rozbiegu zeskoczyła z dachu, który do tej chwili pełnił funkcję punktu obserwacyjnego. Żeby wywrzeć jeszcze większe wrażenie na Minato, postanowiła zrobić w powietrzu piękne salto i niczym baletnica wylądować tuż przed jego nosem, po czym z wysoko podniesioną głową rzucić mu wyzwanie, dźgając go palcem prosto w pierś. Musiała się przecież przekonać, czy rzeczywiście zasłużył na jej zainteresowanie!
Wszystko szło zgodnie z planem do momentu lądowania, kiedy to stwierdziła, że jej noga niefortunnie natrafiła na drobny, niepozorny kamyk, który pozbawił ją równowagi. Z krzykiem poleciała do przodu, czując, jak z głowy spada jej czapka, uwalniając kaskadę rudych włosów. Na nic zdały się jej chaotyczne próby ratowania sytuacji - siła grawitacji okazała się silniejsza od niej. I za to ją w tej chwili przeklinała.
Mimo wszystko, nie uderzyła boleśnie o ziemię. Czyjeś pomocne ramię zdążyło ją złapać i podtrzymać.
- Wszystko w porządku? - usłyszała nad sobą słowa wypowiadane przez głos, który w zasadzie był odpowiedzialny za jej kompromitację. - Nic sobie nie zrobiłaś?
- Nic mi się nie stało - wymamrotała niechętnie, z godnością się prostując i otrzepując z ubrania niewidoczny kurz. - Chyba powinnam podziękować, ale... To wszystko twoja wina! - wrzasnęła, wskazując palcem na blondyna.
- Moja?
- Tak! Gdybyś się nie pojawił, nie musiałabym się tak wygłupiać!
Mężczyzna uniósł w zdziwieniu jedną brew, po czym spojrzał na swoich kompanów, którzy w odpowiedzi tylko wzruszyli ramionami. Najwyraźniej żaden z nich jej nie rozpoznał, co boleśnie uderzyło w jej dumę. Najbardziej bolesny był dla niej fakt, że Minato zdawał się jej w ogóle nie pamiętać, choć przecież ona myślała o nim przez cały dzisiejszy dzień!
Krew się w niej zagotowała.
- Wyzywam cię na pojedynek, Minato Namikaze! - krzyknęła, dźgając go palcem w pierś. - Oczywiście, jeśli masz odwagę się ze mną zmierzyć! Jestem najzdolniejszą i naj...
Zanim zdążyła się zorientować, co się dzieje, już leżała na ziemi, z wykręconym ramieniem i bezlitosnym kolanem przyciśniętym do jej kręgosłupa. Prychnęła, kiedy kurz ulicy wdarł się do jej nosa i ust.
- Hm... Ciekawe. Właśnie powaliłem cię jednym ruchem ręki, najzdolniejsza panno. Co zamierzasz z tym faktem zrobić?
Dziewczyna poczuła, jak na jej policzki wypływają rumieńce upokorzenia, ale nie zamierzała tak łatwo się poddać, o nie. Dopóki nosiła nazwisko Uzumaki, nie miała najmniejszego zamiaru dawać satysfakcji jakiemuś... nadętemu blondynowi, ot co! Najwyraźniej nieźle się bawił jej kosztem, a to było zachowanie, którego Kushina po prostu nie znosiła. Ona także miała swoją dumę!
Odkaszlnęła i, wykorzystując całą swoją siłę, przewróciła się na plecy. A przynajmniej to właśnie próbowała osiągnąć, ponieważ szybko się okazało, że uścisk, w który złapał ją młody mężczyzna, jest nie tylko bolesny, ale także bezbłędny. Unieruchomił ją w tak sprytny sposób, że nie była zdolna nawet przekręcić szyi, by przy okazji nie poczuć bólu. Nie mogła także zrobić użytku z wolnej ręki, ponieważ uciskające jej plecy kolano nie pozwoliło na wykonanie przez nią nawet małego obrotu.
Przez chwilę szarpała się z własną bezsilnością, by w końcu opaść na rozgrzany piasek. Ze łzami w oczach musiała przyznać się do porażki.
- Minato-san, chyba już wystarczy. Dziewczyna wygląda, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
- Hm... Masz rację, Hiro. Chciałbym jednak, zanim ją puszczę, dowiedzieć się, dlaczego tak właściwie na mnie napadła. Niecodziennie jestem atakowany przez kobiety, które przebierają się za mężczyzn, by wyzwać mnie na pojedynek. Jestem ciekawy.
Kushina zacisnęła zęby i przełknęła własną dumę. Zrozumiała, że została pokonana i nic w tej chwili nie mogło właściwie wytłumaczyć jej zachowania. Wyszłaby na kompletną idiotkę, gdyby mu powiedziała, że wyzwała go na pojedynek, by zobaczyć, czy rzeczywiście zadurzyła się we właściwym mężczyźnie. Tym samym zdradziłaby się ze swoim uczuciem, w które przecież sama nie wierzyła.
Nie, zdecydowanie nie mogła powiedzieć mu prawdy. Tylko by ją wyśmiał, a ona już nigdy nie byłaby zdolna spojrzeć mu w oczy. Do takiej sytuacji nie mogła dopuścić!
- Chciałam po prostu sprawdzić, czy plotki o tobie są prawdziwe... - wymamrotała niechętnie. Tak właściwie nie kłamała, więc mogła zawadiacko spojrzeć mu w oczy.
- Czyli to był pewnego rodzaju test?
- Ta... Tak - odparła, niespokojnie przełykając ślinę. Czy w głosie Minato przypadkiem nie zabrzmiała groźna nutka?
- Minato-san, powinniśmy się pospieszyć - zwrócił mu uwagę jeden z towarzyszy, niespokojnie przestępując z nogi na nogę. - Musimy złożyć raport przed zachodem słońca.
Młody mężczyzna westchnął i w końcu uwolnił Kushinę z bolesnego uścisku. Na jego ustach pojawił się uśmieszek, który wcale nie uspokoił rudowłosej. Zrozumiała bowiem, że stanowił on zapowiedź wielkich kłopotów, które ona sama sprowokowała.
- Jeszcze się spotkamy, najzdolniejsza panno - oświadczył z niepokojącą pewnością siebie, zanim zniknął z jej pola widzenia.
***Edit***
Tak zwane odgrzewane kotlety - postanowiłam, w miarę możliwości, odświeżyć i opublikować dawne opowiadania, jakie znajdują się na moim dysku twardym.Z pisaniem nowości idzie mi średnio, ponieważ mam nową klawiaturę, do której nie bardzo mogę się przyzwyczaić - jeździ po całej półce, ciągle coś źle na niej wciskam i w dodatku prawie rozwaliłam klawisz ,,D" ;)) Ale najważniejsze, że da się pisać na niej polskie znaki - na poprzedniej już średnio można było, nie wspominając o wybiórczo działającej spacji ;(
Witam,
OdpowiedzUsuńoj tak tekst napraw świetny, Kushia słabą dziewczyną, no chyba że przy Minato....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Żaneta