poniedziałek, 26 października 2015

[15] Spotkanie z Leto

Zgodnie ze wskazówkami Narana, ominęliśmy najbliższą wioskę i ruszyliśmy w dalszą drogę bez zatrzymywania się na nocleg w wygodnej gospodzie. Droga jakoś nam mijała, chociaż moi strażnicy stali się nieco markotni i posyłali mi dziwne, jakby nieco przestraszone spojrzenia, zastanawiając się pewnie - i słusznie - w jaki sposób mają spełniać swoje obowiązki, jeśli sam potrafiłem się obronić. Cóż, to nie tak, że byłem zupełnie bez serca i nie wzruszyły mnie ich przygaszone spojrzenia, więc w końcu wymyśliłem, że przebiorę się w ubranie strażnika i dzięki temu uniknę rozpoznania w następnej wiosce. Z całą powagą, na jaką było mnie stać, stwierdziłem, że teraz na nich - moich strażnikach - spoczywa obowiązek przypilnowania, by nikt się nie zorientował, że ja to ja. 
Moi osobiści ochroniarze podeszli do całej sprawy nieco zbyt energicznie, ale w końcu nic nie powiedziałem, widząc, jak wielką radość sprawiła im świadomość, że w końcu stali się do czegoś przydatni. Cóż, nie ich wina, że nie posiadali magicznego daru, a swoje obowiązki strażników traktowali dość poważnie. 
Obecność Yuan też okazała się pomocna. Nikogo nie dziwił fakt, że córka właściciela ziemskiego podróżuje z eskortą z samego pałacu. Oczywiście ludzie, którzy nas spotkali i rozpoznali królewską straż, pytali Yuan o Magina i o życie w pałacu w ogóle, ale dziewczyna stanęła na wysokości zadania i wszystkim zainteresowanym odpowiadała bez zająknięcia, nie patrząc ani razu w moją stronę. Podziwiałem jej opanowanie. 
Dzięki temu małemu fortelowi udało nam się załatwić nocleg w następnej wiosce, choć musieliśmy się nieco ścisnąć. Wolne były tylko dwa pokoje, więc musieliśmy się jakoś rozsądnie podzielić na grupy. Gdybym ujawnił swoją tożsamość, na pewno zaraz znalazłoby się dla nas wszystkich więcej miejsca, ale nie chciałem uciekać się do takich środków. Z drugiej strony, moi strażnicy nie czuli się zbyt pewnie ze świadomością, że mam spać razem z nimi, a Yuan w żadnym wypadku nie mogła zająć z nimi pokoju. Chłopcy oczywiście stwierdzili, że mogą spać na sianie w stodole, ale ja nie chciałem nawet o tym słyszeć. 
Skończyło się na tym, że Yuan i ja wylądowaliśmy w jednym pokoju, a moi strażnicy w drugim. Zapewniłem dziewczynę, że ani myślę atakować ją we śnie, ale z wyrazu jej twarzy wywnioskowałem, że w sumie i tak w to nie wierzyła, ale chodziło o zasady. Z westchnieniem rezygnacji stworzyłem więc między nami parawan z pnączy, którego mogłem się łatwo pozbyć za kilka godzin. 
Nie zamierzałem jednak spać. Gdy zgasiłem lampę, i gdy Yuan się położyła, usiadłem na posłaniu ze skrzyżowanymi nogami i odpłynąłem myślami w świat kryjący tuż za granicą tego, co widzialne gołym okiem. Odprężyłem się, czując oplatające mnie nici magii - moce żyły ze sobą w pełnej harmonii. Mimo to, moje zmysły rejestrowały wszystkie doznania ze świata rzeczywistego, więc mogłem powiedzież, że trzymałem rękę na pulsie. 
Zanurzyłem się nieco głębiej w magię. Czułem ją żywą, pulsującą i gęstą, ponieważ zanosiło się na deszcz. W atmosferze dominowały nici wody i powietrza, ale pod stopami czułem też parującą ziemię i ogień, nieco senne i odprężone. Ciemność okrywała cienkie nici światła, które z niemal figlarnym chichotem łączyły się z ciężkimi nićmi żywiołu ziemi. 
Nagle w górę wytrzeliły nici żywiołu ognia, rozjaśniając ciemność. 
W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. 
Wracanie do świata rzeczywistego nigdy nie było przyjemne. Gdybym mógł, chętnie zanurzyłbym się w świecie magii na długie godziny, by bawić się nićmi żywiołów. Jakoś tak czułem, że bardziej należę do tej drugiej strony, niż do zwykłej rzeczywistości. 
Czułem się nieco rozdarty wewnętrznie, gdy zeskakiwałem z łóżka. Zauważyłem jeszcze, że Yuan unosi się na łokciu i próbuje zapalić lampę przy łóżku, ale skinąłem jej dłonią na znak, by nie wstawała. Na zielony parawan nałożyłem iluzję niewidzialności - byłem zbyt rozleniwiony, by go niszczyć i potem stawiać po raz kolejny. Przy okazji Yuan również stała się niewidzialna dla wszystkich prócz mnie. 
Zapaliłem świeczkę przy drzwiach i chwyciłem za klamkę. 
- Kto tam? 
Gdy otworzyłem, stanąłem twarzą w twarz z młodym człowiekiem, którego uroda natychmiast skojarzyła mi się z Noelem. Oczywiście to nie był on, ale było w tym młodzieńcu coś bardzo znajomego, coś, co natychmiast kazało mi go polubić. W sumie jeszcze nie zamieniliśmy między sobą ani słowa, ale fakt faktem, że go po prostu polubiłem. 
Może powinienem użyć określenia, że przyciągnął mnie do siebie niczym magnes.
Nieznajomy najpierw mi się ukłonił, a potem wyciągnął do mnie dłoń. 
- Leto Etel Amel. 
Och! Ten słynny kowal, do którego zmierzaliśmy! Zjawił się sam z siebie!
Cuda się zdarzają!
Uścisnąłem jego dłoń i już, już chciałem go zaprosić do środka, gdy przypomniałem sobie o Yuan. Nie wiem, które z nas czułoby się bardziej zakłopotane, gdyby Leto wszedł do środka, więc od razu porzuciłem ten pomysł. 
- Zejdziemy na dół? - zaproponowałem. - Chyba powinniśmy porozmawiać. 
Chłopak zgodził się bez wahania. Oczywiście, jeśli posiadał zadatki na czarownika, musiał przejrzeć iluzję, którą rzuciłem na parawanik i pewnie kątem oka zobaczył Yuan. Nic jednak nie powiedział, godząc się bez sprzeciwu na moją propozycję. 
Zamknąłem za sobą drzw i poprosiłem, by poszedł za mną. 
Jakby to powiedzieć... Leto okazał się uroczym, niemal nieśmiałym chłopcem w wieku lat dziewiętnastu. Udało mi się z niego wyciągnąć kilka informacji na temat jego rodziny, ale o samym sobie sam zainteresowany niewiele mówił. Widać unikał słuchania pochwał na swój temat i chyba krępowały go spojrzenia innych ludzi, co w jego przypadku było nieuniknione, jako że urodą wyróżniał się z tłumu niczym kanarek w stadzie wróbli. 
W sumie nie wiem, dlaczego na myśl przyszło mi takie porównanie, ale fakt faktem, że taki obrazek zobaczyłem w swojej głowie i nawet się uśmiechnąłem. 
Chłopak nieco się speszył, widząc mój durny uśmieszek, i przestał w ogóle mówić. 
Wyszło na to, że Leto pochodzi z najstarszej rodziny parającej się kowalstwem w Amel Aethel. Zawód przechodził z ojca na syna przez wiele, wiele lat, może od początku istnienia tego świata. Od czasu do czasu pojawiał się w ich rodzinie nadzwyczaj uzdolniony chłopiec, który wykonywał niezniszczalne miecze, choć nie do końca wartościowe - wykonany miecz mógł służyć jedynie wybranej przez kowala osobie. W dodatku osoba ta musiała okazać się godna tego miecza, co było sprawą nieco kłopotliwą. 
Leto wykonywał właśnie takie specjalne miecze - unikaty, których używać mogły tylko wybrane osoby. 
Odchrząknąłem. 
- Wspomniałeś, że poczułeś potrzebę stawienia się w tym miejscu? 
Leto kiwnął głową. Karczmarz tymczasem przyniósł nam dwa kufle korzennego piwa. Oczywiście dopilnowałem, by wyczyścił i wypolerował szklanice na wysoki połysk. Wystarczyło skinąć palcem i doczepić do niego małą nić zaklęcia, by stała się magia i by karczmarz z niechluja zmienił się w porządnego właściciela nadobnego zajazdu, szorującego z zapałem utensylia kuchenne.
- Tak, to był... impuls. 
 Łyknąłem piwa. Ach, jak cudownie zimne i musujące spłynęło mi do gardła!
- Słyszałem, że nie spotykasz się z ludźmi od tak sobie i w zasadzie nie lubisz się pokazywać, nawet na ulicach własnego miasta. 
- Spojrzania ludzi nieco mnie peszą. 
Hm. Tak właściwie to było zastanawiające, jak urodziwi byli moi czarownicy. Ci, którzy służyli mojemu ojcu, byli nieco... inni. Nie byli brzydcy, ale żeby od razu ludzie się za nimi oglądali? Jeśli to robili, to chyba tylko z powodu sprawowanej przez nich funkcji, a nie dlatego, by na czymś przyjemnym zawiesić oko. 
Nagle zrozumiałem. Nie wiedziałem, czy to znowu był przebłysk wiedzy z niewiadomego źródła, czy jednak mój własny geniusz, ale powód takiego stanu rzeczy nagle stał sie dla mnie jasny niczym słońce: ja, po wielu latach słabych rządów Maginów, otrzymałem wystarczającą moc, by zniszczyć ten świat, jak i doprowadzić do jego zupełnego odrodzenia, a moi czarownicy mieli dać początek nowym gałęziom rodów, w których żyłach będzie płynęła magia. Czy moja matka nie wspomniała, że ona sama była najlepszą partią do mojego ojca, choć w jej ciele magia niemal nie istniała? 
Sama Matka Natura zwiększała szansę tych ludzi na znalezienie w przyszłości partnera i spłodzenie potomstwa. Zarówno ich wygląd zewnętrzny, jak i wewnętrzna siła, przyciągały wzrok i rozbudzały pragnienia w innych ludziach. 
Znowu prawie się uśmiechnąłem na myśl o przebiegłości natury, ale w porę się powstrzymałem. Pamiętałem, jak przed chwilą Leto się speszył na widok mojego rozbawienia, które zapewne źle sobie wytłumaczył. 
- Doceniam to, że zdobyłeś się na odwagę i jednak przyszedłeś. To znaczy zapewne jutro i tak byśmy się spotkali, ale to naprawdę miłe, że przyszedłeś. 
- Nie, to nic takiego... 
Na wszystkie żywioły, ten chłopak był naprawdę uroczy! Sposób, w jaki spuszczał wzrok i w jaki się rumienił, kiedy był zakłopotany, budził we mnie instynkt opiekuńczy. Jestem pewien, że zaryczałbym jak lew, gdyby ktoś powiedział w tym momencie coś złego na temat mojego towarzysza. Oczywiście nikt nie potrafiłby tego zrobić, zwłaszcza, gdyby spojrzał w te wielkie, brązowe, wyrażające szczerość i niewinność oczy... 
Hm. W sumie byłem ciekaw, jak Leto zaprezentowałby się przy Noelu. Mój pierwszy czarownik był osobą zdecydowaną, odważną i niepozbawioną charyzmy, nie mówiąc już o tym, że pod maską dobrze ułożonego syna arystokraty krył się wybuchowy temperament i namiętna dusza, podczas gdy Leto wydawał się być jego zupełbym przeciwieństwem. Ale urodą olśniewali obaj. Obaj mieli czarne włosy i byli mniej więcej tego samego wzrostu - tak przynajmniej wydawało mi się na pierwszy rzut oka - różnił ich jednak, oprócz charakterów, kolor oczu i cery. Leto był też trochę bardziej umięśniony z powodu pracy, którą wykonywał od dziecka zapewne. Mial spracowane dłonie, ciemną cerę, nieco przydługie czarne włosy i brązowe oczy. 
Gdyby nabrał trochę pewności siebie, dziewczyny chyba nie dałyby mu spokoju. Wyglądał nieco egzotycznie i tejemniczo. 
- Leto, chciałem cię właściwie prosić, byś pojechał ze mną do stolicy. 
- Mnie? - wydawał sie zaskoczony. 
Odstawiłęm kufel na stół i wytarłem rękawem usta, zanim stwierdziłem, że Maginowi chyba nie wypada robić takich rzeczy. No, ale mówi się trudno, tutaj nie obowiązywała mnie dworska etykieta. 
- Dowiedziałem się z pewnego źródła, że posiadasz pewne zdolności... i chciałem sprawdzić prawdziwość tych informacji. Teraz, kiedy już się spotkaliśmy, mogę z całą pewnością stwierdzić, że jesteś tak niezwykły, jak o tobie mówią. 
Chłopak wydawał się zupełnie wytrącony z równowagi stwierdzeniem, że ktoś gdzieś o nim mówił.
- Oczywiście nie chcę cię do niczego zmuszać. To nie tak, że nigdy już nie będziesz mógł wrócić. Po prostu chciałbym uczynić cię moim czarownikiem i nieco podszkolić w posługiwaniu się magią. Nie mogę jednak opuszczać Airan na zbyt długo, ponieważ tam łączą się wszystkie nici z całego Arunim, mam więc wtedy najlepszą kontrolę nad wszystkim, co dzieje się w królestwie. 
- Ja... czarownikiem? Ale... ale ja tylko potrafię tworzyć miecze... Myślałem... sądziłem, że wykonam dla ciebie broń, Maginie, i... 
- Potrafisz o wiele więcej, uwierz mi - uspokoiłem go. Czy już wspomniałem, że był uroczy? - Twoje moce nadal są uśpione, ale mogę je w tobie obudzić. Staniesz się czymś więcej niż kowalem, a twoje moce z pewnością przysłużą ci się w pracy. 
- Moje... moce - powtórzył w zadumie Leto, patrząc na swoje dłonie. Zaraz jednak spojrzał na mnie. - To naprawdę możliwe? 
- Skoro tak mówię, to z całą pewnością tak jest. Właściwie to twoja moc cię do mnie przyprowadziła... a właściwie strażnik, którego żywioł jest z tobą związany. To żywioł ognia. Właściwie to trochę dziwne, bo ogień jest najbardziej nieobliczalnym z żywiołów, a ty wydajesz się nieco zbyt opanowany... hm... przypisałbym ci raczej żywioł wody, przynajmniej na pierwszy rzut oka, ale przecież nie zmienisz natury. 
- Ja... to będzie dla mnie zaszczyt. Maginie. 
- Mów mi Fay - oświadczyłem. 
Leto nieco się zakłopotał, ale wiedziałem, że w końcu się przełamie. 
- Muszę jednak wysłać wiadomość ojcu... i spakować kilka rzeczy. Czy moglibyśmy wyruszyć dopiero jutro? 
- Oczywiście, aż tak nam się nie spieszy. Właściwie chciałem złożyć wizytę twojemu ojcu, więc pojedziemy do niego razem. Czy możemy się umówić, że ruszymy z samego rana? 
Leto rzucił mi szybkie, nieśmiałe spojrzenie. 
- Ja... pojadę teraz. To znaczy, nie dlatego, że uciekam albo nie chcę z wami jechać, ale w gospodzie nie ma już miejsca i... 
- O. Ale to nie problem. Z jednego pokoju zaraz zrobię trzy i wszyscy się zmieścimy! - Co jak co, ale o Yuan nie zapomniałem. - A właściwie możesz spać w moim łóżku, ja zazwyczaj medytuję. 
- Ależ nie, to niemożliwe, nie, absolutnie!
Cóż, takiej reakcji powinienem był się spodziewać... 
- Ech, nie dyskutuj, tylko chodź, zanim cię zmuszę. Przecież nie będziesz jechał po nocy.
No i poszedł. Trochę pod przymusem, ale jednak. 
W każdym razie dotrwaliśmy do rana, dzieląc pokój. Trochę oszukiwałem, bo uśpiłem za pomocą zaklęcia zarówno Yuan, jak i Leto, ale nie zrobiłem tego w złej wierze, więc to się nie liczyło. Musieli uznać, że czują się wystarczająco zmęczeni, by pogrążyć się we śnie pomimo wszystko. 
Ja czuwałem przez całą noc, balansując na granicy między światami, odpoczywając w doskonałej harmonii sił natury. 
***
Aj, przepraszam za ewentualne błędy, ale jest późno, a ekran znajduje się zbyt daleko od moich oczu, bym widziała każdy najmniejszy znaczek^_^ No i hip hip, hurra! dla mnie za napisanie na poczekaniu tego rozdziału - zabierałam się za niego trzy razy, ale to nie było to. A jak dzisiaj usiadłam, tak napisałam, ot i cała filozofia!

16 komentarzy:

  1. dziękuję!
    piękny leto! cały rozdział chichotałam xD przebiegła natura hihihihihihi xD Nie mogę się doczekać aż Leto pozna Noela... no i Yuan troxhę dziwnie wyszło, że spała w łóżku z maginem :O W końcu arystokracja, zasady etc... hm... dziwnie xD no, ale świat ma się za chwilę skończyć, więc kto by się przejmował plotkami ;P chociaż noel mógłby odegrać rolę opiekuńczego brata xD mwahahaha już widzę jak się biją i frey pozwala się pokonać, byle to się już skończyło xD buziak!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liściaku! Moja weno! :3 Hihi, cieszę się, że Leto ci się spodobał, w końcu miał mieć swój urok. No i Magin nie spał w jednym łóżku z Yuan, ale w jednym pokoju - łóżka były dwa. Potem łóżko zajął Leto, a Fay medytował przy oknie na poduszce :D
      Noel awantury Fayowi nie zrobi, bo czuje wobec niego zbyt wielki szacunek. Oddałby mu siostrę, gdyby trzeba było :D Ale Leto może nie polubić, bo to taki nieśmiały, niepewny siebie i swoich możliwości chłopaczek... ^^

      Usuń
    2. no to dziewczyna jest zrujnowana! no bo było nie było 2 facetów w 1 pokoju z dziewczyna? nikt nie widział co się działo za zamknietymi drzwiami. w ogóle dziwne ze bez przyzwoitki jechała ;P ale ok! noel moze i nie polubi ale byłlo nie było... ukryje to! xD

      Usuń
    3. Mała orgietka :D Jak to bez przyzwoitki, miała całą straż pałacową za plecami, a to porządni chłopcy ^_^ Nie mówiąc już o Maginie, który jest kulturalny aż do przesady. Co do Noela i Leto... niezbadane są wyroki losu, może jeszcze przypadną sobie do gustu? Jako autorka jeszcze nie zdecydowałam... Chwilowo piszę rozdziały nowych Łowców (Testiala) i staram się nie myśleć o Maginie ;3

      Usuń
    4. no ej!!!
      nie możesz zrobić tego o czym myślisz!
      frey już wymyślił, że oni mają miec żony i założyć nowe rody silnie magicznie... a nie być ze sobą jakbyś chciała xD

      Usuń
    5. Właściwie nawet o tym nie myślałam :D Zdecydowałam, że Noel będzie całkowicie aseksualny, Leto heteroseksualny, ale w sumie nieco zbyt nieśmiały, a Fay ma swoje problemy natury... magicznej XD Ale kolejny strażnik będzie biseksualny - staram się zachowaćw tym opie poprawność polityczną hahahah XDDDD

      Usuń
    6. o bosh....to plan natury nie bardzo wypali xD

      Usuń
    7. No, cóż... Wydanie na świat to jedna rzecz, a wychowanie druga :D Innymi słowy, między planem a realizacją jest spora różnica, zwłaszcza, jeśli chodzi o podatne na wpływy zewnętrzne istoty żywe :D

      Usuń
  2. Witam,
    autorko, cóż tak dopominałam się o rozdziały, a teraz nie czytam, ale to tylko przez brak czasu... pod koniec lutego juz po winnam wszystko nadrobić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo nie mam weny na bloga, czasem piszę coś na boku, więc nie ma pośpiechu :)

      Usuń
  3. Witam,
    to ponownie ja ;] ech nie mam co się tłumaczyć, nie mam po prostu kiedy czytać, jeszcze straciłam dane z dysku, i długo zajęło mi czasu aby ponownie znaleźć blog... nie chcę nic mówić o terminie, ale postaram się jak najwcześniej, będę czytała partiami rozdział, tak to mi chyba wyjdzie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, witam. Ja niestety pracuję w niezbyt dogadnych godzinach, jak przychodzę do domu to nie mam nawet ochoty pisać... Ale zapraszam do czytania zaległych rozdziałów :)

      Usuń
  4. Witam,
    no i w końcu dobrnęłam... czekam na więcej, i mam nadzieję, że się doczekam... nie wiem czy mówiłam, ale mam zamiar ponownie zacząć czytać opowiadania, albo powrócić tam gdzie byłam, albo te co nie czytałam, a wiem, zę było takie jedno na pewno...
    a co do tego rozdziału, wspaniały, no i sam Leto przybył do Fey, a ta rozpacz strażników, że nie mogą go chronić... bosko....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że dobrnęłaś :) Ja niestety nie mam czasu i weny, ale bardzo chciałabym jeszcze coś popisać, więc kto wie?

      Usuń
  5. Witam,
    och kochana, mam nadzieję, że coś się jednak uda... na moich zamiarach czytania od nowa się skończyło... mówiąc szczerze, to jestem tutaj pierwszy raz od poprzedniego wpisu, jak i na innych blogach nie jest zaciekawie...
    ale też chciałam zapytać, bo spostrzegłam teraz, że Twoje opowiadanie z serii „Naruto - „Dwie drogi” zostało usunięte, dlaczego? Też miałam zamiar jeszcze raz po nie sięgnąć....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Żaneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... Nawet już zapomniałam, że kiedyś miałam takie opowiadanie jak ,,Dwie drogi" :) Sama nie wiem, blog był nieaktywny więc chyba go skasowałam... chyba... może gdzieś jeszcze na komputerze mam to opo, jak dam radę to plik dam na chomika i ewentualnie prześlę link, ale serio muszę gdzieś w dokumentach poszukać tego pliku...
      Ja czasem coś piszę, ale już nie publikuję, bo potem spadają na mnie inne obowiązki i nie jestem w stanie nic pisać... :(

      Usuń